Moskwa, Warszawa – wspólna sprawa

Dwie manifestacje za wolnością i demokracją. W Warszawie i innych miastach zorganizowana przez KOD, w Moskwie przez rosyjskich demokratów ku pamięci zamordowanego demokraty antyputinowca Borysa Niemcowa.

Tak to Polska Kaczyńskiego i Rosja Putina wyprowadzają na ulice tysiące ludzi w imię tego, co wydawało się niezagrożone po upadku PRL i ZSRR, a dziś widać, że niestety demokracja i wolność nigdy nie są dane raz na zawsze. Trzeba o nie dbać jak o własny dom i własną rodzinę.

Dobrze też działać razem, a przynajmniej wiedzieć, co się dzieje u „przyjaciół Moskali”. Może trzeba znów będzie budować międzynarodówkę demokratyczną naszej części Europy, tak jak było za czasów opozycji KOR-owskiej i Solidarności. Posłanie do ludzi pracy bloku socjalistycznego przyjęte na I zjeździe Solidarności wściekło ówczesne władze, ale rozeszło się nawet poza komunistyczną Europę.

Jakąż małość wykazały „narodowe” już media. Prowadząca dzisiejsze wydanie „Wiadomości” prezenterka Danuta Cholecka podała, że w Warszawie manifestacja KOD zgromadziła 15 tys. ludzi, kiedy gołym okiem widać było, że były dziesiątki tysięcy.

Jakież to mamy państwo i policję, że ta ostatnia wolała jednak podać tę samą, ewidentnie zaniżoną liczbę. Jak w PRL podczas wizyt papieskich – pokazywano w „Wiadomościach” manifestację KOD tak, by wydawała się nie tak liczna, a materiał okraszono wypowiedziami byłych działaczy „S”, dziś niechętnych Wałęsie.

Manifestacje KOD pod dobrze wybranym hasłem „My, Naród” były dowodem, że ruch ma się dobrze, a nawet coraz lepiej. I że ma coraz większą rację bytu w kraju, w którym władza lęka się podać prawdziwą liczbę ich uczestników.