Orwelliada 2015

Po ćwierćwieczu demokracji parlamentarnej znaleźliśmy się w Polsce Orwellowskiej.

Bezsilność opozycji czyni z parlamentu maszynkę do przegłosowywania ustaw pisowskiej większości rządzącej. Trybunał Konstytucyjny nie jest w stanie kontrolować zgodności stanowionych ustaw z konstytucją. Rząd deklaruje, że żadnej krytyki się nie boi i nie posłucha. Nie, bo nie. To samo większość parlamentarna.

Orwellowski jest język obozu nowej władzy. Gdzie jego krytycy widzą czarne, władza widzi białe. I co nam zrobicie? W ławach PiS szyderstwo i pycha. W ławach rządowych obojętność i lekceważenie. Na czele Orwellowskiej Polski prezes z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Wokół niego pretorianie gotowi bronić każdego słowa prezesa. Grzecznie na boczku przysiadł prezydent Duda.

Do czego Polsce taki parlament, taki rząd, taki prezydent? Polsce do niczego, nowej władzy – do wszystkiego, co chce przeprowadzić. Powstaje pytanie, czy opozycja powinna w tej orwelliadzie uczestniczyć. Staje się ona przysłowiowym kwiatkiem do kożucha, elementem legitymizacji powstałej po wyborach sytuacji.

W pierwszym odruchu część opozycji, głównie PO, wyszła z sali sejmowej, by nie brać udziału w żyrowaniu fikcji parlamentarnej. Uznano jednak, że nie tędy droga. Że jednak trzeba dać świadectwo, wykorzystując debatę parlamentarną i inne wciąż istniejące możliwości przeciwdziałania pisowskiej orwelliadzie. Tylko tyle i aż tyle.

Może tak, może nie. Opozycja sprowadzona do roli świadków prawdy i przyzwoitości ma znaczenie moralne. Ale nie ma politycznego: nie jest dziś w stanie wymusić na władzy jakiegokolwiek kompromisu. W żadnej sprawie. Od Trybunału Konstytucyjnego przez służbę cywilną po media publiczne. Jest bezsilna i tę bezsilność oglądają codziennie miliony obywateli w transmisjach z parlamentu.

Antyutopia Orwella była wymierzona w totalitarne zapędy sympatyzującej z Rosją sowiecką lewicy europejskiej. Orwell, demokratyczny socjalista, ostrzegał lewicę zachodnią przed stalinizmem, walcząc jednocześnie z imperializmem.

Dziś polska opozycja przywołuje Orwella, by ostrzec przed autorytarnymi zapędami obozu pisowskiego. Jak to? Przecież lider tego obozu udzielał się w antykomunistycznej opozycji? Prezes Kaczyński prawie na pewno zna książki Orwella, choćby ze streszczenia. Czy nie widzi tego, co widzi obecna opozycja demokratyczna? Może i widzi tę gorzką ironię, te przygnębiające analogie, ale co z tego?

Wielu ludzi byłej opozycji antykomunistycznej przeszło drogę od obrony ideałów wolności, demokracji i praw człowieka do kultu władzy dla władzy przysłoniętego frazesami o patriotyzmie, polskości, trosce o zwykłych obywateli i dobrej zmianie. Orwelliada trwa. Kto się nią nie fascynuje, nie powinien w żaden sposób w niej uczestniczyć.