Front homofobów

Co łączy Wałęsę, Gowina i Rydzyka? Okazuje się, że homofobia. Żaden tego oczywiście nie mówi wprost. Podobnie jak współczesny rasista czy antysemita nie powie  wprost, kim jest, tylko plecie o końcu cywilizacji białego człowieka po wyborze Obamy albo grzebie po biografiach i genealogiach. 

Wałęsa niestety idzie w zaparte. Jakby nie posłuchał choćby własnego syna, nie przeczytał reakcji innych na jego obskuranckie słowa.
Gowin odnalazł w nieszczęsnej wypowiedzi Wałęsy jakieś ,,elementy” do przyjęcia. Czyli też idzie w zaparte. Chce być bigotem. Jest wyraźnie z tego zadowolony, jak Wałęsa. Tak jak był zadowolony w sejmie, kiedy dezawuował własnego lidera i szefa rządu.

Mamy więc front homofobów ponad podziałami. Przecież Wałęsa z Maryją w klapie nie zostawiał suchej nitki na polityku Rydzyku, a Rydzyk odpłacał mu pięknym za nadobne.  Gowin do TV Trwam jeszcze nie poszedł, a jednak pewno by się zgodził z Rydzykiem, że związki homoseksualne są ,,dewiacją”.

Do grubiaństwa Rydzyka przywykliśmy, do niewyparzonego języka Wałęsy też, do kaznodziejstwa ministra Gowina również, ale muszę przyznać, że w trójpaku to jednak robi wrażenie. Oto robotnicy, kler, inteligencja w sojuszu przeciw liberalnej zmianie kulturowej. W dwudziestym czwartym roku od demontażu realnego socjalizmu (też generalnie homofobicznego) i w dziewiątym roku od wstąpienia do UE.

Nie szkodzi, że wielu, a może nawet większa większość narodu też w tym froncie maszeruje. Tak mają, bo to wynieśli z domu, szkoły, kościoła, gospody, Internetu i skąd tam jeszcze. Tak samo jak wynieśli stamtąd olewanie prawa i państwa. To może tłumaczyć, ale nie może usprawiedliwiać.

Nie chodzi o to, aby Wałęsa, Rydzyk, Gowin (czy ktokolwiek inny) pokochali gejów. Chodzi o to, by zrozumieli – zwłaszcza minister sprawiedliwości! – że jest moralnie obrzydliwe i społecznie niszczące okazywać publicznie pogardę ludziom żyjącym inaczej niż większość, ale przecież nie robiącym innym krzywdy i mającym te same prawa ludzkie i obywatelskie co my.