Tablica dla ateisty

W Szczecinie działacze ateistyczno-lewicowi (ORAL) przyszli na posiedzenie rady miasta z transparentem. Domagają się uczczenia pomnikiem albo tablicą polskiego szlachcica Kazimierza Łyszczyńskiego ściętego a potem spalonego w XVII w. w Warszawie za ateizm. Tablica, pomnik, czemu nie? Ale za czyje pieniądze?

Byłoby pięknie, gdyby zafundował społeczeństwu taką tablicę Kościół. Ale raczej wątpię :). Rząd Tuska? Też nie, choć tak naprawdę leżałoby to jak najbardziej w gestii ministra kultury i DZIEDZICTWA NARODOWEGO, którego smutną cząstką jest sprawa Łyszczyńskiego. Na Kaczyńskiego i Millera też raczej bym nie liczył. A gdyby się zgłosił Palikot, to bym działaczom z Szczecina raczej odradzał taką misję dobrych usług.

Teraz bardziej serio. Postać szlachcica, który napisał ponoć traktat o nieistnieniu Boga (ocalały drobne fragmenty) powinna być szerzej znana w międzynarodowym środowisku ateistycznym. Ale czy jest? Czy w Londynie, Berlinie, Paryżu o nim słyszeli?

O to powinni dbać polscy działacze ateistyczni. Oni też powinni zebrać fundusze na tablicę czy pomnik. Wzmianka o Łyszczyńskim przydałaby się też w programach szkolnych. Jako przestroga przed fanatyzmem religijnym, wojnami na tle religijnym i cenzurą myśli.

No tak, ale jest też druga strona medalu. Pamięć szlachcica ateisty uczciła znaczkiem pocztowym Białoruś Łukaszenki. Działacze szczecińscy proponowali, by tablicę umieścić w alei Jana Pawła II. To jest przeciw-skuteczne, bo wygląda na prowokację i mobilizuje złe emocje społeczne.

No i czy rzeczywiście powinno być tak, by na pamięć o Łyszczyńskim miała monopol lewica, po części postkomunistyczna i postsowiecka?  W istocie Łyszczyński w dzisiejszym świecie może być bardziej symbolem sprawy wolności myśli i słowa niż ikoną krucjaty antyreligijnej.