Rosjanie w Auschwitz

Mały krok w dobrą stronę. Właśnie otwarto ekspozycję o więźniach z Rosji w obozie Auschwitz. Przygotowaną w ścisłej współpracy z muzealnikami i ekspertami rosyjskimi. Brawo.

 
Jest to naturalnie wystawa całkiem inna niż ta, którą niektórzy mogą jeszcze pamiętać z PRL. Tamta była owocem ówczesnej polityki historycznej. Eksponowała cierpienia Polaków i ,,obywateli ZSRR”, nie eksponowała roli  Auschwitz Birkenau w niemieckim planie zagłady Żydów europejskich.

Teraz też nie było łatwo. Bo co to znaczy ,,Rosjanie” w Auschwitz? Wiadomo, że Niemcy przysłali na wyniszczenie do obozu żołnierzy Armii Czerwonej (która w 45 r. uwolniła więźniów) i wielu innych ludzi z terenu ówczesnego ZSRR. Ale nie wszyscy byli etnicznymi Rosjanami, a niektórzy zostali obywatelami radzieckimi wbrew własnej woli. Dlatego nawet wyrażenie ,,obywatele” ZSRR było kontrowersyjne. Znaleziono na to radę: mapy pokazujące zmiany granic po wybuchu wojny światowej.
A jednak udało się. Scenariusz wystawy opracowano w Rosji, polskie państwowe Muzeum Auschwitz Birkenau było cały czas konsultowane i zaakceptowało propozycję rosyjską. Na otwarciu byli notable obu państw.

Otwarcie ekspozycji zbiega się w czasie z wydarzeniami niestety mniej optymistycznymi a dotyczącymi tego samego, czyli prób poprawy oficjalnych stosunków polsko-rosyjskich. Największą przeszkodą jest dziś katastrofa smoleńska zmitologizowana i upolityczniona dla potrzeb wojny polsko-polskiej, ale pilnie obserwowana w Moskwie.

Szkoda, że polski rząd jakby odpuścił sobie opcję trudnej ale jednak kooperacji, takiej jakiej przykładem jest ekspozycja oświęcimska. Czemu szef Dumy może przyjechać do Oświęcimia na otwarcie wystawy, a nie do Warszawy na konsultacje z polskimi parlamentarzystami w sprawie kooperacji smoleńskiej?    

Drugie mniej krzepiące zdarzenie to zlekceważenie przez polskich polityków, ale i większość mediów, pierwszej w historii Polski wizyty patriarchy Cerkwi Moskiewskiej i ogłoszenia wspólnego dokumentu Cyryla i abp. Michalika o dialogu i pojednaniu polsko-rosyjskim.

Skupiono się na lustrowaniu patriarchy. Tymczasem czegoś takiego nie było nigdy w historii obu Kościołów i państw. Owszem, połączyło je dziś także przeświadczenie, że potrzebny jest wspólny front wielkich Kościołów chrześcijańskich do walki z sekularyzmem i liberalizmem. To mi w tym dokumencie bardzo nie pasuje. Natomiast wspólne wezwanie do poważnej rozmowy o naszych relacjach uważam za słuszne, dobre i potrzebne. Nie jest więc tak, że po Smoleńsku już się nic nie da zrobić pożytecznego między Polską a Rosją.