Podgląd w żłobku, czyli Big Brother is Watching Us
Zaintrygowała mnie wiadomość wzięta z prasy, że młode matki chętnie by miały stały podgląd na swoje pociechy poza domem, w przedszkolu, a nawet w żłobku. W żłobku! Jako żywo jesteśmy narodem totalnie nieufnym i podejrzliwym.
Niby wiadomo, takie mamy ,,geny” historyczno-kulturowe, aby nie ufać nikomu, na czele z państwem, ale czy to jednak nie paranoja?
No tak, tylko że ta gotowość młodych matek do podglądania tego, co się dzieje poza domem z ich pociechami, pewnie jest jeszcze większa wskutek niedawnych rewelacji o wiązaniu osesków za rączki i nóżki w ośrodku opieki przez pracownice, które chciały mieć spokój. Czy w tym kontekście podglądanie nie jest mniej bulwersujące niż mi się wydało?
Chyba jednak nie jest to usprawiedliwienie. Tym bardziej, że w Polsce ponoć młode pokolenie jest bardzo wolnościowe. Pokazały to np. protesty przeciwko ACTA. Ciekawe, ile tych matek gotowych do podglądania w żłobkach też się buntowało przeciwko ACTA?
Buntujemy się też przeciwko szpikowaniu przestrzeni publicznej systemami CCTV. Pewno coś jest na rzeczy. Bo nie jest jasne, w którym momencie wideokamer od monitoringu będzie już tyle, że strach się będzie zachować jakoś mnie konwencjonalnie. W tym sensie bliżej nam do świata orwellowskiego niż by się wydawało. BIG BROTHER IS WATCHING US. Obserwuje nas z zewnątrz, ale i od wewnątrz, gdy strach i podejrzliwość zaczynają dominować w naszej psychice.
Bunt przeciw nieoczywistemu (bo oczywiście są miejsca, gdzie jest potrzebny) monitoringowi nie jest bynajmniej powszechny, nie wyprowadził dotąd ludzi na ulice tak jak ACTA. Może wielu w Polsce ten wszędobylski monitoring się podoba? Choćby właśnie w szkołach.
Mam czasem wrażenie, może mylne, że chcemy sobie kupić pozór bezpieczeństwa tolerując albo nawet popierając ograniczenia naszych praw obywatelskich, naszej prywatności. A także, że łudzimy się, iż permanentna obserwacja naszych dzieci uchroni je przed złem. Moje dzieci dorastały w epoce niemonitorowanej. Dorosły bezpiecznie i nie tracąc elementarnego zaufania do innych ludzi.
Bez tego zaufania trudno sobie wyobrazić funkcjonalne, czyli zdolne do współdziałania, społeczeństwo. Kto chce podglądać własne dzieci w żłobku, może w przyszłości podglądać je w ich dorosłym życiu. I żyć według smutnego powiedzenia: Polak Polakowi Polakiem.
Komentarze
Moze Szanowny Gospodarz nie rozumie konceptu „expectaion of privacy” – sformulowanego na podstawie czwartej poprawki do konstytucji USA, ale uznawanego rowniez przez wiele innych panstw. Bardzo ogolnie mowiac, czlowiek – obywatel – ma prawo, aby oczekiwac, ze nie bedzie sie go podgladalo, podsluchiwalo, ani czytalo jego prywatnej korespondencji. Ale to prawo obowiazuje tylko w prywatnej przestrzeni. Wychodzac na ulice, wchodzac do urzedu, budynku, sklepu – juz sie to prawo traci. I niekoniecznie na rzecz panstwa. Ja moge w swoim domu zainstalowac takie kamery, jakie chce i nagrywac zachowania swoich gosci. Moge tez nagrywac rozmowy telefoniczne (takie prawo w moim stanie). I wcale nie musze o tym nikogo informowac. Nie moge natomiast podkrasc sie pod okno sasiada i filmowac go, jak chodzi nago po domu. To juz naruszenie ”expectation of privacy”. We wszystkich instytucjach nie ma tego ”prawa do prywatnosci”, wiec dlaczego w przedszkolach i zlobkach nie moznaby bylo monitorowac swoich dzieci? Wszystko kwestia umowy pomiedzy rodzicami, a instytucja.
A z ta iloscia kamer, to przesada. Zawsze nas obserwowano w miejscach publicznych, nie kamerami – ale oczyma. I tak na jedno wychodzi. Ale – mimo tej obserwacji – i tak jestesmy w lepszej sytuacji, gdy niewielkie spoleczenstwa znaly doslownie kazdy szczegol naszego zycia. Dzis nas nagrywaja, ale nikt na to nie zwraca uwagi, bo informacji jest po prostu za duzo. Wiec jakas ta anonimowosc jednak istnieje.
Pozdrawiam.
Jeśli rodzice oddają dziecko do żłóbka i chcą je mieć na stałym podglądzie, to po co oddają je do żłobka? Należy zakładać, że żłobki są dla dzieci rodziców pracujących, a nie chcących siedzieć w domu i urządzać sobie Big Brothera.
Nóż można wbić komuś w plecy, ale można nim także ukroić chleb. Powszechna inwigilacja prowadzona przez rozmnożone w Polsce służby specjalne jest zjawiskiem patologicznym, elementem pełzającej faszyzacji państwa, świadczącym, że nadążamy za niechlubnymi liderami w tej dziedzinie – USA oraz UK, natomiast Big Brother to zwykła perwersja. Jednak z tymi żłobkami pomysł jest świetny, bo taki mały dzieciak się nie poskarży, jest zupełnie bezbronny, więc otwarty monitoring byłby tu z korzyścią zarówno dla żłobka (wiarygodność), jak i rodziców, a technicznie sprawa jest prosta, wystarczy kamera IP oraz strona internetowa – inwestycja główna z 500PLN i opłaty miesięczne po kilkanaście złociszów. Warto.
Byłam kiedyś u swojego znajomego, który pokazała mi że ma podgląd na swojego wnuka w żłobku. On się cieszył, a na mnie zrobiło to dość przygnębiające wrażenie. Żal mi się zrobiło tych inwigilowanych opiekunek.Poddały się temu, bo muszą zarabiać na życie.Ale to chyba przesada.
Jaką władzę i wiedzę zdobędą ci co kontrolują ….
A jaką kontrolujący kontrolujących?
Wszystko można wypaczyć, nawet sensowną ideę.
Ale ta koncepcja kontrolowania wynikła z coraz większego braku zaufania i wiary w kompetencje naszych bliźnich…..
Panie Redaktorze,
to nie jest taka nowa kategoria rodziców, których nazywa się rodzicami-helikopterami, gdyż mają nieodpartą ciągotę do tego, żeby wisieć nad dzieciakiem jak helikopter i przez 24/24 kontrolować co robi ich pociecha. Od żłobka po uniwersytet. Kiedyś słyszałem wywiad z nowo powołanym urzędnikiem w rektoracie Fraser University w Kolumbii Brytyjskiej, urzędnikiem do spraw kontaktów z … rodzicami. Otóż rodzice-helikoptery domagają się dostępu do dossier uniwersyteckiego pociechy, a koro dziś wszystko jest skomputeryzowane, to rodzice domagają się hasła i loginu pociechy, aby z domu móc na bieżąco śledzić postępy w nauce. I nie da się wytłumaczyć helikopterom, że to nie tędy droga.
Nie trzeba dużo szukać, żeby kupić na internecie systemy mini-kamer dla podpatrywania co się w domu wyprawia, kiedy rodzice biorą babysitterkę na wieczór. Wszystko w czasie rzeczywistym, przez smartfona lub iPoda, podczas kolacji w restauracji czy przyjęcia u znajomych. To samo pytanie: po co w takim razie brać opiekunkę i wychodzić z domu ?
Society created paranoia. Ludzie sami z siebie wypluwają o sobie wszystko na Szajsbooki czy Nasze K(u)lasy, a więc chcą wiedzieć wszystko o innych. Nikt ich do tego nie zmusza, nie robią tego z głodu czy z desperacji.
Pozdrawiam
@Adam Szostkiewicz:
1. „…ale czy to jednak nie paranoja?…”
odp: nie
2. „…A także, że łudzimy się, iż permanentna obserwacja naszych dzieci uchroni je przed złem. …”
odp: Na pewno zmniejszy ryzyko nagannych zachowań personelu”
3. „…Moje dzieci dorastały w epoce niemonitorowanej. Dorosły bezpiecznie …”
odp: To zdanie niewiele niesie analitycznie. Nie bierze pod uwagę tak ważnych zmiennych jak choćby zmiany w postawach dorosłych wobec dzieci na przestrzeni kilkudziesięciu lat, dostępność pornografii dziecięcej, obniżenie standardów procedury dopuszczania do kontaktów z dziećmi, zniesienie monopolu Państwa, i tym podobne zmiennne zwiększające współczynnik ryzyka.
4. „…Ciekawe, ile tych matek gotowych do podglądania w żłobkach też się buntowało przeciwko ACTA?…”
odp: obie sprawy nie mają nic ze sobą wspólnego. Spór o ACTA dotyczył praw autorskich a nie monitoringu z zastosowaniem technologii..”
5. „…Kto chce podglądać własne dzieci w żłobku, może w przyszłości podglądać je w ich dorosłym życiu. …”
odp: może ale nie musi. Kolejny fałszywy sylogizm.
6. „…I żyć według smutnego powiedzenia: Polak Polakowi Polakiem….”
Odp: Ki diabeł?
Werbalisto,
rozpatrujesz problem na płaszczyźnie czysto prawnej. Podczas gdy Gospodarz ujął go od strony socjologiczno – psychologicznej. Znacznie bardziej złożonej.
Generalnie podzielam pogląd Gospodarza, ale .
Co do monitorowania żłobków, szpitali psychiatrycznych, domów opieki społecznej mam mieszane uczucia. Patrząc z perspektywy pracujących tam osób jestem przeciw. Z drugiej strony, patrząc z perspektywy bezbronnych i bezradnych podopiecznych …
Sprawa nie wydaje się już tak oczywista.
Jestem zdecydowanie przeciw monitorowaniu szkół i wszystkich innych pbiektów, których użytkownicy są zdolni do tego, żeby zadbać o własne interesy. Poskarzyć się, poprosić o pomoc.
„Polak Polakowi Polakiem”
Cały „kawałek” to jedna insynuacja, że niby Polacy jako naród są wyjątkowo podejrzliwi. Z powodu „genów”. Allegedly.
Wdawanie się w argumentacje jest tutaj durnotą, nie ma z kim. Jedyne co można to ośmieszyć. Nawet jak się mieszka pod kamieniem i takąż też prasę czytuje i z podobnymi sobie mieszkańcami podkamienia kontaktuje się, to radzę poszukać podkamieniowego googla.
Wpisać w różnych, świetnie znanych sobie a więc nieobcych językach (CCTV, a co!) „monitoring w żłobku”, „kamery video w żłobku”, w przedszkolu, itp. Nie zapomnieć o cudzysłowie.
Liczba stron raportowanych dla różnych języków mieszkańcowi podkamienia powinna wystarczyć.
I potem tacy podkamieniowcy, lemieszem pługa przypadkiem wyrzuceni na światło dnia dziwią się, że traktują ich jak prowincjuszy, grajdołowców, pożal się boże łobywateli.
Kwantyfikatorem bez łeb go Józik!
Tylko tym wielkim go wal!
Tym co tatulo wrota stodoły na noc zastawiajom!
Przeciw ACTA protestowała niewielka, hałaśliwa grupa i nie była to obrona wolności, tylko obrona konsumpcji materiałów pirackich. Nie wiem, kto się buntuje przeciw kamerom w miejscach publicznych. Nie znam nikogo takiego.
Odnośnie matek chcących widzieć swoje dzieci, to nie jest kwestia polskiej kultury, ale zwykła biologia. Wszystkie ssaki tak mają. Nie widzę nic złego w kontroli jakości. Jak sprawdzić jakość usług żłobka albo przedszkola? Zupełnie już nie rozumiem łączenia nieufności do żłobka z nieufnością do państwa. Prywatny żłobek to też jest państwo?
Nie widzę tu naruszenia praw obywatelskich ani prywatności. Miejsce pracy to żadna prywatność.
Ja dorastałem w epoce niemonitorowanej i byłem systematycznie bity w szkole, bo byłem słaby i zarozumiały. Nie wiem, czy monitoring by to zmienił. Byłem też okradany w drodze do szkoły. Jestem przekonany, że telefony komórkowe i inne współczesne wynalazki zwiększają możliwość obrony przed agresją. Bez nowoczesnych urządzeń nie wyszło by na jaw wiele przypadków agresji włącznie z lizaniem kolan nauczycielowi w ramach /otrzęsin/ i zakładaniem kosza na śmieci na głowę nauczyciela. W tym ostatnim przypadku agresorzy sami się sfilmowali, więc chyba nie mieli nic przeciwko monitoringowi. Znanych jest też wiele przypadków ukrywania przemocy przez instytucje wychowawcze w celu zachowania tzw. dobrego imienia.
Orwellowskie jest moim zdaniem raczej przekonanie, że ktoś zadba o nasze bezpieczeństwo, a my mamy się nie odzywać. Musimy się nauczyć żyć w świecie, w którym możemy zostać sfilmowani w miejscu publicznym. Gdy gazety zaczęły śledzić życie niektórych osób, też nie były z tego zadowolone.
@Jacobsky:
„Otóż rodzice-helikoptery domagają się dostępu do dossier uniwersyteckiego pociechy, a koro dziś wszystko jest skomputeryzowane, to rodzice domagają się hasła i loginu pociechy, aby z domu móc na bieżąco śledzić postępy w nauce. I nie da się wytłumaczyć helikopterom, że to nie tędy droga.”
To niech ten broniący prywatności osiemnastolatka urzędnik-hipokryta zwolni dzieci z wysokiego czesnego, które ci rodzice muszą opłacić. Jeżeli rodzic płaci kilkadziesiąt tysięcy dolarów rocznie (czy choćby kilkanaście) to ma święte prawo do bieżącego monitoringu inwestycji.
Wyjątkowo zgadzam siź z Frogo.
Widziałem kiedyś reportaą w tv francuskiej na temat baby sitter.
Pani doktor veterynarii powierzyła swojego 2-letniego szkraba młodej panience. Po paru dniach tego powierzania, zauważyła dziwne zachowanie synka, stał się agresywny, płaczliwy, krnąbrny, na przemian. Pani doktor nic nie mogła dowiedzieć się od małego, więc mimo, że prawo tego zabrania,zainstalowała ukrytą kamerę.
To co pokazało nagranie(telewizja pokazała) było szokujące. Miła panienka , która z uśmiechem zegnała wychodzącą do pracy panią doktor, natychmiast po jej wyjściu, zanosiła małego do łożeczka i rzucała go brutalnie. nastepnie włączała tv i sobie oglądała różne mydlane opery. Kiedy mały próbował się wygrzebać z łóżeczka, ta znów go tam wciskała na siłę, a na koniec po prostu go związała. Nagrane były oczywiście wrzaski *opiekunki*, ktorej nie podobało się, że mały wierci się, przeszkadza gaworzeniem. Panienka myślaŁa, że została jej powierzona celuloidowa lalka.
Kiedy pani doktor to opowiadała, patrzala na raczkujacego po tapczanie berbecia i miala łzy w oczach. Czuła się winna.
Mimo, że prawo zabrania używania ukrytej kamery, sędzia stanąl na wysokości zadania, jakoś prawo ominął i panienka została skazana na rok więzienia z zawieszeniem
Od kilkunastu lat pracuję, jako niania, odchowałam już kilkoro maluchów od oseska do przedszkola. Rodzice są zatroskani o swoje maleństwo i nim nabiorą pełnego zaufania, mają zdrową tendencję do sprawdzenia, jak wygląda opieka, kiedy nie ma ich w domu. Sama sugeruję, aby parę razy weszli do domu w nietypowych godzinach i ocenili sytuację. Dziecko, nawet maleńkie, daje sygnały, czy jest mu dobrze, czy źle. Trzeba obserwować dziecko! Trzeba z nim rozmawiać, nawet wtedy, kiedy jeszcze ono nie mówi. Potrafi wszystko – no prawie – wyrazić.
Dzieci w żłobku, to inna sprawa i tu podgląd jest do zaakceptowania.
Mnie osobiście zupełnie nie przeszkadza, kiedy któreś z rodziców bez zapowiedzi wejdzie do mieszkania, albo akurat któregoś dnia siedzi z komputerem i telefonem w drugim pokoju. Po prostu robię swoje, dziecko rodzicowi nie przeszkadza, bo ze mną jest ciekawiej. Przyjmując mnie do pracy zadali mi kiedyś pytanie; czy wyraziłabym zgodę na monitoring? Maluch miał 4 miesiące. Odpowiedziałam, że jeśli chcą mnie sprawdzić, to w każdej chwili mogą zajrzeć, co się dzieje a jeśli ten monitoring zdecydują założyć… to wolałabym o tym nie wiedzieć… Nie założyli. Przyjęli moją propozycję z niespodziewaną inspekcją. No i obserwowali malucha, który zawsze był bardzo komunikatywny – jak każde zdrowe dziecko traktowane z szacunkiem.
A ja będąc dzieckiem wiedziałam, że mamie nie rewiduje się torebki i nie przegląda szuflad. Mama nie czytała potajemnie moich listów. Nie interesuję się też zawartością cudzych szaf i schowków – nigdy mi to do głowy nie przyszło. Kwestia wychowania. Monitoring na ulicy i w urzędzie, czy tramwaju mi nie przeszkadza. Powinien tam być.
Jeśli choćby tylko jedno, jedyne dziecko zostanie dzięki monitoringowi uchronione przez wypadkiem lub przemocą, to już to usprawiedliwia stosowanie podglądu.
Chodzi wszak o „żlobkowiczów”, a więc istoty z natury rzeczy bezbronne.
Co to ma wspólnego z Wielkim Bratem, a więc ideą wszechobecnej inwigilacji społeczeństwa żyjącego w totalitaryźmie?
Albo z programem tv o tej nazwie, gdzie gromada kretynów za kasę pozwala się oglądać innym kretynom – nawet w toalecie i łazience?
Sugestia, że może to prowadzić do podglądania swych dzieci – studentów w campusach jest „na wyrost”. A nawet „pod publiczkę”.
@alamama
widzę, że ćwiczy Pani sztukę analizy na moim tekście 🙂 Jeśli tak, to warto uniknąć typowego błędu takich analiz, jakim jest wyrywanie poszczególnyvh zdań czy sformułowań z ich kontekstu. Np. ACTA i zgoda na orwellowskie monitorowanie wydają mi się nie do pogodzenia. Mój tekst nie jest referatem naukowym, tylko opinią publicysty, czymś w rodzaju dziennika myśli. Może dlatego nie rozumie Pani żartu językowego o relacjach polsko-polskich.
@jacobsky, @matylda – dzięki za wpisy
Pan Redaktor pisze:
„Polak Polakowi Polakiem. ”
Szanowny panie Redaktorze,
czulby sie Pan lepiej, gdyby Polak Polakowi byl np.: Syryjczykiem?
Ferro
22 października o godz. 8:52,
a czy nie byłoby prościej i uczciwiej gdyby rodzice umówili się z dorosłym dzieckiem: „my płacimy, ale oczekujemy, że co semestr przyniesiesz nam z dziekanatu raport na temat twoich wyników w nauce”?
a ja wlasnie sprawdzilam w sieci, jak radzi sobie moja corka w przedszkolu 🙂 i ciesze sie z tego bardzo, bo upewnilam sie, ze przestala juz plakac i teraz ladnie je obiad z innymi dziecmi a pozniej pojdzie spac 🙂
Frogo,
otóż nie ma. Nawet jeśli płaci kilkadziesiąt tysięcy rocznie.
To raczej typowe w dyskusjach o ochronie prywatności: „płacę, to mam prawo wtykać nos”
Na płaszczyźnie moralnej tego problemu rozpatrywanie (zbyt długie) jest paranoią. Tyle jest odczuć, na bazie „wyniesionej” kultury, a jeszcze trochę więcej niepokoju można sobie dodumać. Prawo reguluje, jest ono wypadkową sensownych moralnych postulatów. W Polsce prawo nie musi być takie, jak za oceanem, czy gdziekolwiek.
Podobnie niezbyt „moralne” mi się zdaje wybrzydzanie na bliźnich, którzy lubują się w „szajsbukach”, sam nie oddaję się temu, a jednak dziwi mnie taka wybrzydzająca ostentacja, niesmaczna jest.
Nie jest podglądaniem kontrola pracowników w trakcie pracy opłacanych przez kontrolującego. Można patrzeć na murarzy budujących nam dom i to po to by dom się nie zawalił. Można patrzeć na przedszkolankę czy nie robi dziecku naszemu najmniejszej krzywdy. Nie pojmuję w czym pan redaktor dostrzegł dziwność?
Z powazaniem W.
„Jedna Pani wzięła opiekunkę i synek zachorował na biegunkę”.
W związku z tym – monitoring i kamery w każdym domu !
A ile opiekunek spełnia swoje funkcje bez zarzutu, zaś zwykłe zaufanie między ludźmi oraz minimum wywiadu poprzedzającego zaangażowanie opiekunki eliminuje konieczność życia w obecności wszędobylskich kamer.
Przy okazji: wypada przypomnieć, że znakomita większość czynów o charakterze karalnym z punktu widzenia kodeksu karnego ma miejsce w domach. Tych czynów jest znacznie więcej niż sporadycznych przypadków nieuczciwych babysitterek. Pomyśleć ilu nieszczęściom dałoby się zapobiec gdyby we wszystkich domach były kamery i monitoring. Oczywiście żeby zapobiec, a nie śledzić.
Na koniec, aby powrócić do kwestii „płacę, a więc mam prawo wścibiać nos”. W zeszłym tygodniu Sąd Najwyższy w moim kraju uznał, że komputer oddany do dyspozycji pracownika przez pracodawcę stanowi sferę prywatności pracownika w kwestii zawartości prywatnej komputera i wszelkie przeszukiwania jego zawartości dla celów dowodowych muszą odbywać się z zachowaniem litery prawa w kwestii ochrony prywatności, to jest po otrzymaniu sądowego nakazu rewizji. Mimo, że pracodawca płaci za komputer.
@Wojtek-1942
No właśnie na tym m.in. polega publicystyka, by dojrzeć dziwność czegoś, co innych nie dziwi. Może to też wynika z różnic pokoleniowych w patrzeniu na świat.
@Jacobsky
Chyba nie kumam. W fabryce majster pilnie obserwuje „swoje szwaczki, żeby mu fuchy nie puściły. W biurze projektowym szef projektu często przystaje „nad” pracownikiem by go zmobilizowac i przypilnować. Właściciel sadu cięgiem nadzoruje tych co jabłka zrywają. Ale panią przedszkolankę nie można bo to jest co??? Wścibianie nosa w wychowanie własnego dziecka. Śledzenie prywatnego życia. Czy aby na pewno o to Tobie idzie?
Z poważaniem W.
@T0 z dn. 2012-10-21 h; 18.13.
1/ piszę jak chcę i jaką chcę stosuje „literówkę”; to internet, to blog i (prawie ?) wszystko jest dozwolone – to też subiektywne stwierdzenie jak wszystko w życiu
2/I.Kant – Nikt nie może uczynić mnie szczęśliwym na swój sposób.
To jest klasyka liberalizmu. I to wszystko tłumaczy Kanadyjczyku. Ty natomiast apriorycznie – właśnie jak ten „amerykanizm” (w złym stylu) i jedyna słuszna „american way of life” próbujecie uszczęśliwić, blogowiczów, świat swoimi receptami, swoimi pomysłami …. Jedynie prawdziwymi ! Ekonomia i jej prawdy też nie są stałe i jedyne, jak by chciał guru z Chicago Fryderyk von H …… i jego klon mentalny Friedman. Wszystko płynie – 500 lat przez Jezusem, Heraklit z Efezu. Zasady ekonomii też !
3/ Gospodarz Blogu
Orwell wiecznie żywy – ta cywilizacja jest „podglądacka” a mainstream sprzyja nieufności, tajemniczości (ale takiej w „gaciach”) a media żyjąc z tego „g…na” propagują takie postawy. W dobie powszechnej, chwalonej nawet tu na Blogu komercjalizacji i merkantylizacji wszelkich przejawów działalność i człowieka mnie to nie dziwi (to sposób na zysk) – ruch w kierunku „wszystko ma być zyskowne, wszystko ma przynosić dochody, wszystko jest komercją” (czy T0 w tym nie widzisz reagano-thacheryzmu ? postępująca komercjalizacja wszystkich dziedzin życia przynosi właśnie krytykowaną przez Gospodarza Blogu – i słusznie – aberrację z powszechnym „podglądactwem”, nawet w żłobkach). Opisany przykład to tylko efekt – zapotrzebowanie na określone dobra można zawsze ludziom wmówić, odpowiednio ich reklamowo-medialnie urabiając.
4/To jest także powszechny brak zaufania (podsycany przez media) Polaków do …. do wszystkiego wokoło. Do instytucji przede wszystkim (i tym samym do prawa, przepisów, norm etc). I brak zaufania do LUDZI !!!! Myślimy – jak Ala-mama na przykład, że „gadżety” techniki zastąpią zaufanie i zwykłą ludzką „porządność”. Nie, nie zastąpią !
5/Wiedzieć – drodzy „podglądacze” – to nie zawsze znaczy ROZUMIEĆ !
Pozdrawiam,
Wo(0)dnik 53 (T0 – to dla Ciebie – jak wolisz; subiektywne odczucie obiektywnej rzeczywistości !)
@Pan A. Szostkiewicz.
Wnoszę zatem iż celem Pańskiej pracy jako publicysty jest wyszukiwanie dziwności?
Z powazaniem W.
@Wodnik 53
Jest jakaś jednak róanica miedzy podglądaniem a kontrolą. Już to uzasadniałem ale powtórzę, że ktoś komu domek budują wynajęci robotnicy zapewne kontroluje ich pracę bedąc przezornym a nie koniecznie z potrzeby „podglądactwa”.
Z powazaniem W.
Osobiście sądzę, że warto się się zgodzić z Lewym, który się ze mną zgadza.
@ Jacobsky
Przepraszam, ale nie wiem o co Ci chodzi, to chyba nie do mnie wpis, albo przewody mam dzisiaj jakieś zamglone…
@Adam Szostkiewicz
22 października o godz. 10:30
„…@alamama
widzę, że ćwiczy Pani sztukę analizy na moim tekście …”
1. Nie no, ćwiczę to studentów. Tu po prostu analizuję 🙂
„…Np. ACTA i zgoda na orwellowskie monitorowanie wydają mi się nie do pogodzenia…”
odp: ACTA nic do tematu nie mają – podtrzymuję. To jest bój o prawa autorskie.
Co do monitorowania, to nie użyłabym słowa „orwellowskie” do tej sytuacji w żłobku czy przedszkole. Zostawiając na boku różnice w opiniach to „orwellowskie” raczej chyba należy rozumieć jako obserwację przez totalitarną władzę a nie pracownika przez klienta. Chyba nieszczęśliwie Pan użył tej frazy.
„…nie rozumie Pani żartu językowego o relacjach polsko-polskich…”
Rozumiem doskonale – moje „ki diabeł” oznaczało niezgodę na znaczenie implikowane Pana frazą. Niech Pan nie zakłada że wszyscy Pana czytelnicy to idioci co to „nie rozumieją”.
P.S. ACTA to obrona przed złodziejstwem cudzej pracy, kreatywności , wysiłku.
@ Adam Szostkiewicza z dn. 2012-10-22 h; 16.24.
W zupełności się z Panem zgadzam. Poza tym – z tym „podglądactwem” to jak z wyciągnięciem jednego ziemniaka z pryzmy, sypią się i sypią kolejne bulwy nie wiadomo dokąd (do „rozejścia” się zupełnego owej pryzmy). Przyzwolenie na „coś-tam-coś-tam” (nie do końca „etyczne” i z herbertowym „smakiem” kompatybilne) koniec końcem obróci się zawsze p-ko …… zezwalającemu. A jak ktoś tam będzie też chciał popodglądać nas – i wykorzystać to w jakimś (nie wiadomo jakim) celu ? Kij ma dwa końce ……
Z tą technika i „okiem Wlk. Brata” (w tej sprawie) trzeba nader ostrożnie bo z tym jest jak z Frankensteinem.
Pozdrawiam z mżawkowego i mglistego Wrocławia
Wodnik 53
Wojtek-1942
Czy Twoja szwaczka ma cały czas majstra nad sobą ? Chyba nie, bo wtedy majstrów zabraknie biorąc pod uwagę ilość szwaczek. Po ilości i jakości majster pozna czy szwaczka mu fuchy nie puszcza. Idem inne Twoje przykłady. Ach, a może rolą majstra czy szefa ma być siedzenie w pakamerze i patrzenie sie w ekran pokazujący mu po kolei wszystkie szwaczki ?
Czy ja napisałem, że przedszkolanki w przedszkolu nie można podglądać kamerą ? Pewnie można, bo gdyby nie można było, to by tego nie robiono. Tak więc można podglądać kamerą , ale czy trzeba ?
Czy nie jest to kolejne poddanie się modzie, że trzeba koniecznie zobaczyć wszystko ? Całe generacje wychowały się bez patrzenia przedszkolankom przez ramię wścibskim okiem kamery, bo tak chcą rodzice-helikopterki. Być może kiedyś po prostu ufano przedszkolankom, sobie na wzajem i… sobie samemu (wspomina o tym wyżej Wodnik53).
A swoją drogą co zrobić jeśli matka dziecka i szwaczka w jednej osobie zamiast szyć jak majster przykazał gapi się w swój smarfon celem nadzorowania przedszkolanki nadzorującej dziecko szwaczki (a może i majstra ?), i przez to szwaczka krzywe ściegi wypuszcza zbyt wolno spod igły ?
Moja córka jest nauczycielką tzw. nauczania początkowego (1 – 3 kl).
Włos sie jeży i uwierzyć trudno gdy opowiada jak potrafią się zachowywać w szkole 6,7 czy 8 latki (bicie innych dzieci, wulgarne wyzwiska, także wobec nauczycielek – wobec kolegów i koleżanek to „normalka”). I nie jest bynajmniej to rzadkość.
Rodzice wzywani w skrajnych przypadkach do szkoły relacje o zachowaniach swoich „pociech” kwitują: „to niemożliwe. On ( bo to raczej o chłopców chodzi) w domu jest taki grzeczny. Pani zmyśla….” .
Jestem przeciwny zinstytucjonalizowanemu podglądactwu. Temu nie zinstytucjonalizowanemu także. Sądzę jednak, że byłoby ( a przynajmniej mogłoby być ) wielce pouczające i skłaniające do poważnych refleksji, gdyby rodzice tych (takich) dzieci mieli okazję zobaczyć zachowania swoich pociech in situ.
Ciekawe także, gdzie i skąd takie szkraby czerpią wzorce swoich zachowań. Może i nad tym ich mamy i tausiowie zastanowiliby się.
Z pożytkiem dla dalszego rozwoju i wychowania dziecka.
Być może monitoring jest nieuniknionym etapem przed czipowaniem ludzi?
W społeczeństwie wiejskim nikt nie był anonimowy, kontrola społeczna działała prawie doskonale.
W społeczeństwie miejskim panuje prawie doskonała anonimowość.
Spora część populacji nie zna mechanizmu samokontroli i trzeba ją czymś zastąpić. Kontrola zewnętrzna jest jedynym wyjściem.
Do momentu gdy religia generowała STRACH, hamować można było niektóre zachowania.
Gdy przestał działać strach przed potępieniem w społeczności i strach motywowany religią, pozostanie jedynie strach przed sfilmowaniem…..
Zamieszki w Londynie, czy ostatnia zadyma w Katowicach, świadczą o tym że kontrola jest potrzebna.
A w jakim zakresie będą stosowane podsłuchy, ile kamer będzie nas śledzić i jaki użytek zostanie zrobiony z nagrań, to już POLITYKA…
Pan Szostkiewicz pisze w POLITYCE:
„Bp Piotr Jarecki pijany w sztok wylądował na drzewie w Warszawie. Bogu dzięki, że kogoś przy tym nie zabił lub nie zranił, na przykład dziecka. Dla biskupa nie ma usprawiedliwienia podwójnie. Jako dla kierowcy i jako dla ,,pasterza??.? Biskup pijany w sztok, to brzmi pięknie!
Brawo Panie Redaktorze, Tak trzymać. Powinni jeszcze oddać majątki zagrabione.
@Wojtek 1942 z dn. 2012-10-22 h; 17.38.
Kontrola i podglądactwo ?! Granica jest nader cienka. Aberracja jest „za progiem”. Kamera na swoje dziecko – a co z dzieckiem innego rodzica, który na przykład nie chce, nie życzy sobie aby jego dziecko było w „ogóle podglądane” (o obcym nie mówiąc). A co z materiałem z „podglądu” ? Czy wiesz Drogi Blogowiczu, żer wszystkie materiały z monitoringu podlegają określonemu prawu dot. obrotu materiałami tzw. „wrażliwymi”, „niejawnymi” ? To są nośniki – kasety czy CD na których się to-to nagrywa – tych informacji i podlegają Ustawie o Ochronie Danych Osobowych ? To, że to są dzieci o niczym nie świadczy ! One też są OSOBAMI .
A niszczenie tych nośników – protokół, komisja etc (5 dni przechowywania). W naszym kraju jest prawo, którego się nie przestrzega, nie egzekwuje, panuje jak zawsze pełna dowolność i ambiwalencja. Nie jest tak – choć tak to funkcjonuje niestety (i wszyscy uważają iż to jest dopuszczalne a przy tym – dowolność, niefrasobliwość, jarmark !) – że kto chce może montować gdzie chce kamery i nagrywać co chce (i kogo chce) ! To jest właśnie Wlk.Brat Orwella !
Kontrola tej niby-kontroli musi być zaprowadzona bo nie będzie dobrze ! To igranie z ogniem i dynamitem.
Pozdrawiam
Wodnik 53
Panie Redaktorze,
Natchniony Pana tekstem, próbuje odnaleźć ukryte zwiazki pomiedzy ACTA oraz transmisją ze żłobka.
Czy na serio ACTA czyha na naszą wolność? Jeżeli tak, to ciekaw jestem który fragment tejże ustawy o tym traktuje. Czy jest to artykuł 17 pozwalający na kontrolę lewych towarów przez słuzby graniczne? A może artykuły 23 i 24 pozwalające wymierzać zorganizowanym grupom przestępczym karę? Artykuł 25 też jest trefny, pozwala bowiem władzy na nieludzką konfiskatę sfałszowanych produktów. Najgorszy jest chyba Artykuł 27, zagrzewający rząd do indentyfikacji portali lub grup przestepczych kradnących oprogramowanie, filmy oraz komercjalnie sprzedających produkty.
Zakładam, że bobas w żłobku jeszcze nie rozumie, że ACTA ma się do orwellowskiego podglądactwa jak piernik do wiatraka.
A my?
@ Matylda
22 października o godz. 7:55
Dziekuje za komentarz, ale wlasnie o strone prawna chodzi. W Kalifornii (chyba) byl glosny proces o wykorzystywaniu seksulnym dzieci oraz praktykach stanistycznych w prywatnym przedszkolu. Prowadzacy przedszkole zostali zrujnowani finansowo oraz skazani na wieloletnie kary wiezienia. Trzeba bylo kilku lat i apelacji aby sie okazalo, ze nic takiego nie mialo miejsca. To psychologowie zmanipulowali dzieci do takich zeznan, bo zadnych fizycznych dowodow nie znaleziono. Ludzi (rodzina) wypuszczono z wiezienia, ale lat frustracji, walki z wiatrakami, wreszcie samego pobytu w wiezieniu nikt im nie odda. Nie mowiac o nabytej glebokiej nieufnosci do systemu w rzekomo szczesliwym kraju. Ich normalne zycie jest skonczone. To nic, ze prawda wyszla na jaw. Za pozno.
Gdyby tylko mieli monitoring, kamery, to nigdy by do tego nie doszlo. Wiec taki aspekt sprawy tez trzeba wziac pod uwage, ze fakt monitoringu to nie tylko zabezpieczenie dzieci przed krzywda, ale takze personelu przed bezpodstawnymi oskarzeniami.
I jeszcze raz podkreslam – „prawo do prywatnosci” istnieje tylko w miejscach prywatnych; domu, wlasnym biurze, a juz wychodzac na ulice to prawo sie traci, tak jak w biurach, urzedach i wszystkich miejscach pracy. Zawsze mozna przeciez nie pracowac, jak ktos nie chce byc obserwowany. Polskie prawo i tak jest zreszta idiotyczne, bo w jednym miejscu czytam o Amber Gold – Marcin P., a zaraz obok Marcin Plichta. Amber Gold jest zarejestrowane, wiec z latwoscia dojde do nazwiska wlasciciela. Taki przyklad tylko idiotycznego prawa. Oskarzony, a nawet skazany maja prawo do ochrony danych osobowych, mimo, ze sady sa publiczne i otwarte.
Takie polskie idiotyzmy. Jak przedszkole nie chce kamer, to przeciez moze zastrzec to sobie w kontrakcie, ale dziala na wlasna szkode.
Co to ma wspolnego z Orwellem?
Pozdrawiam.
W jednej klasie zostały troche zdemolowane ławki szkolne. Sprawca(sprawcy) był nieuchwytny. Ale skonfiskowaliśmy jednemu uczniowi aparat fotograficzny(w regulaminie szkoly jest wyraźnie powiedziane, jakich gadżetów nie wolno wnosić do szkoły).
Przejrzeliśmy zawartość aparatu i znaleźlismy tam filmik, który pokazywał jak jeden z krewkich uczniów znecał się nad szkolnymi ławkami, biegał po nich, łamiąc kilka pulpitów. Wezwaliśmy rodzica.
Ten zaczął protestować, że nie ma dowodów na to, że zrobił to jego syn. Wtedy powiedzieliśmy mu o filmiku i wyjaśnilismy jak on wpadł nam w ręce. Na to krewki rodzic postraszył nas, że złoży na nas skargę, bo w szkole nie wolno filmować dzieci bez specjanego zezwolenia.
Bezczelna demagogia, odwracanie kota ogonem owego ojca bardzo przypomina logike niektórych obronców wolnosci z samym Gospodarzem na czele.
spin doctor
22 października o godz. 19:51
Skoro „pijany w sztok” nie pasuje ci do osoby duchownej, to jakim określeniem określiłbyś – gdybyś mógł – duchownego, mającego te 2,5 promila w powietrzu wydychanym? Jestem ciekawa… Pomocy mógłbyś poszukać w „Słowniku pijackim” autorstwa nie byle jakiego autorytetu, bo samego Tuwima Juliana.
;
Lojalnie mówię do żony
Małżonko… jestem wstawiony.
Głupstwo – powiada, kochany
Jesteś po prostu pijany!
Werbalista
22 października o godz. 23:52
@ Matylda
22 października o godz. 7:55
Dziekuje za komentarz, ale wlasnie o strone prawna chodzi…..
KOMU?
Dowód zdobyty bezprawnie nie jest dowodem. Takie są zasady prawne i nie ma to nic wspólnego z bezczelną demagogią. Wiele oskarżeń w spraw karnych padło w procesie z tego powodu. I bardzo dobrze. Dzięki temu policja nie może ot tak konfiskować i przeglądać zawartości, a potem robić z tej zawartości użytku. Dla mnie jest to OK, ale współczuję zagubionym czującym się niepewnie w sferze zasad chroniących praworządność, prywatność i swobody osobiste.
@ Jacobsky z dn. 2012-10-23 h; 12.39.
Popieram w 156 %. Pełna zgoda.
Pozdrawiam z Wrocławia
Wodnik 53
TO:
Przyznaje, jest to rodzaj piaskownicy (na tym blogu). Niestety, zauwazam to rowniez w innych aspektach zycia u calkowicie doroslych ludzi, demonstrujacym innym swoje nastroje. To takie amerykanskie, czyz nie? A moze przedluzanie mlodosci przez sztubackie zarty?
Sorry.
Czy już się wyjaśniło, co i jak Jacobsky (13:28) niedokładnie zrelacjonował z wyroku Sądu Najwyższego Kanady? Oto pisze on:
Na koniec, aby powrócić do kwestii „płacę, a więc mam prawo wścibiać nos”. W zeszłym tygodniu Sąd Najwyższy w moim kraju uznał, że komputer oddany do dyspozycji pracownika przez pracodawcę stanowi sferę prywatności pracownika w kwestii zawartości prywatnej komputera i wszelkie przeszukiwania jego zawartości dla celów dowodowych muszą odbywać się z zachowaniem litery prawa w kwestii ochrony prywatności, to jest po otrzymaniu sądowego nakazu rewizji. Mimo, że pracodawca płaci za komputer.
Wyrok SN ma dwie strony. Prawo do prywatności chroni przed dostępem policji bez sądowego nakazu przeszukania (warrant) do prywatnych zapisów na nieprywatnym komputerze. Po drugie jednak, w przypadku nauczyciela Mr. Cole’a podejrzanego o przechowywanie pornograficznych zdjęć nieletnich uczniów na używanym przez niego komputerze we własności szkoły dyrektor ma prawo wglądu. Czyli przeszukanie przez policję bez nakazu – NIE, przeszukanie przez pracodawcę – TAK.
http://www.thestar.com/news/canada/politics/article/1274551–supreme-court-of-canada-employees-have-privacy-rights-over-workplace-computers
Lewy (4:20)
Jedni sądzą, że Polska powinna powstrzymać falę sekularyzacji i uratować moralność świata. Drudzy, że Polska uratuje świat przed Big Brother, który się rozpanoszył na zachodzie i zalewa nasz kraj. Co prawda red. Szostkiewicz odwraca nieco uwagę powołując się na słynną polską nieufność, co robi cały wywód i uzasadnienia jeszcze bardziej, że tak powiem, egzotycznym.
Brakuje mi tu głosów rodziców, matek z dziećmi w wieku żłobkowym. Tych paranoicznych podglądaczy. Ciekawe, że „obrońcy wolności” tu zebrani w innych przypadkach i innych okolicznościach są/byli za jej radykalnym i realnym ograniczaniem. Nie chodzi mi w tym przypadku o Przewodniczącego Rady Walki z Big Brotherem, niemniej jego demagogia jest powalająca.
Są też dziadkowie-helikoptery.
W mojej rodzinie (amerykańskiej) krąży opowieść jak to stateczny dziadek wkroczył w prywatność relacji swojej szkolnej wnuczki L. która jest w głębokiej przyjaźni z Johnem. Związkowi patronuje mama Johna. Paranoja.
Rodzice oczywiście nie powinni mieć statutowego prawa do wglądu w prywatne informacje studentów. Próba zmiany tego stanu jest jednak zrozumiała, w każdym razie nie paranoiczna. Sam byłem w tej sytuacji. Byłem rodzicem-helikopterem swoich córek, dwukrotnie. Oczywiście różne sceny i układy powstają między rodzicami i dziećmi. Ale wydaje mi się zdrowe, gdy rodzic interesuje się i interweniuje na ile możliwości prawne i emocjonalne, oraz zdrowy rozsądek pozwalają. A matki na punkcie swoich maluchów powinny być „paranoiczne”.
PA2155:
Nie rozumiem, tym razem co masz na myśli pisząc:
To takie amerykanskie…
Jak napisałem, nie jestem bez winy – powinienem był ominąć szerokim łukiem.
W polskiej procedurze karnej i cywilnej nie ma zastosowania zasada „owoców zatrutego drzewa” ( concept of poisoned fruit trees), zaś orzecznictwo sądów w sprawach dowodów pozyskanych w sposób nielegalny jest niejednolite i często wewnętrznie sprzeczne gdyż sądy często mylą problem legalności/nielegalności pozyskania dowodu z kwestią dopuszczalnosci jego przeprowadzenia regulowaną przepisami kpk i kpc. Krótko pisząc: pozyskanie dowodu w sposób sprzeczny z prawem nie dyskwalifikuje go. Czy powinno – pole do dyskusji otwarte…..
Dla potwierdzenia: np. prof. Kruszyński, pod linkiem:
http://www.rp.pl/artykul/142932.html
telegraphic observer,
dzięki za uściślenie.
Pozdrawiam
@to i inni podobnie się wpisujący
http://wyborcza.pl/1,76842,12676958,Hartman__Powszechny_monitoring_nie_oznacza_powszechnego.html
Dla nierozumiejących związku między Orwellem a monitoringiem wyjaśniam:
Orwell (pseudonim literacki Erica Blaira) napisał antystalinowską powieść Rok !984. Przedstawia fikcyjne państwo totalitarne próbujące objąć całkowitą kontrolą życie obywateli, m.in. poprzez ekrany TV w mieszkaniach domach prywatnych służące do indoktrynacji i obserwacji. Dla Orwella jest to koszmar. Dla mnie też. Intryguje mnie, jak można domagać się z jednej strony całkowitej wolności wypowiedzi, np. w kontekście ACTA i poszanowania prywatności a zarazem tolerować, a nawet pochwalać przerosty monitoringu.
TO:
Dlaczego takie „amerykanskie”?
Spotykalem sie z tego typu postawa w miejscach, gdzie pracowalem. Amerykanie (i Kanadyjczycy) maja specyficzny sposob w traktowaniu nie-Amerykanow (Kanadyjczykow), wlasnie w stylu podworka szkolnego. Moze to syndrom „samotnego tlumu”. Moze moje przewrazliwienie.
Adam Szostkiewicz
Jeśli Big Brotherem jest bohaterem Orwella „Rok 1984” i walka z nim jest antystalinowska, to ja bardzo przepraszam, wycofuję wszystko, no przecież nie wiedziałem. 😉
Dwóch rzeczy jednak nadal nie pojmuję, i mam wrażenie, że @Werbalista, @duende, @Lewy też ich nie rozumieją: (1) związku monitoringu z ACTA, oraz (2) „przerostu monitoringu” w przypadku chęci matek do „stałego podgląd na swoje pociechy poza domem, w przedszkolu, a nawet w żłobku”. ACTA o ile mi się zdaje nie dotyczy poszanowania prywatności, lecz ochrony dóbr intelektualnych w walce z podrabianiem. O jaką indoktrynację i całkowitą kontrolę w żłobku czy przedszkolu chodzić może?
Przedłużeniem tej dyskusji jest załączona rozmowa z prof. Hartmanem, dziękuję za link. Nie ma w niej Big Brothera. Oczywiście monitoring, czy „podgląd” nie zapewni całkowitego bezpieczeństwa. Ale jest zwiększa, czy złudnie? Pasy bezpieczeństwa w samochodzie podobny dylemat stanowią, zdaje mi się. „Nieetyczne jest podglądanie z kamery”, „ogromna jest ingerencja w prywatność”, „sytuacja jest asymetryczna – ‚Hartman spaceruje, wyłysiał i przytył'” – cytaty pochodzą od Hartmana.
A kto to jest Hartman, kogo obchodzi jego wygląd ???? Jeśli chcemy podłubać w nosie, czy usunąć coś co uwiera nas w dziąsła, to idziemy do toalety. Nie możemy powiedzieć na ulicy, nie patrz na moją obwisły brzuch, kiedy ja o tym nie wiem, zanim nie przedstawiłeś mi się i nie pokazałeś swoje brzucha.
„Chuligani i chamy mają się dobrze”… tj. na polskich ulicach, w autobusach. Czy to znaczy, że monitoring jest do bani, no – nie gwarantuje wręcz niczego, czy raczej, że szeroko rozumiane metody walki z tymi zjawiskami nie spełniają oczekiwań.
„Ubocznym skutkiem demokratyzacji jest fakt, że uczeń ma coraz więcej praw, nie wolno go karać”. Ubocznym? jednym z ważnych elementów demokratyzacji. Uczniów należy motywować dobrym przykładem i pozytywnie, że dobre zachowanie i pilna nauka przynosić dobre efekty. „… nie dziwi mnie, że większość Polaków chce więcej monitoringu, upatrując w tym ratunek” – konkluduje prof. Hartman. To jest oczywiście problemem. Lewiatan (Hobbes) jako fragment umowy społecznej powinien wyważać monitorowanie i ingerencję z wolnością (czego?), bo wolność to złożone dobro, którym też trzeba się dzielić.
Ale matki „podglądające” swoje pociechy w żłobku nie są Lewiatanem, a już na pewno nie Big Brotherem, w mojej zdecydowanej ocenie tej społecznej sytuacji.
Adam Szostkiewicz
23 października o godz. 15:05
A ja dalej twierdze, ze jest pan demagogiem. Oczywiscie Orwella czytalem, wiec nie musi pan mnie oswiecac. Ale mowienie o Wielkim Bracie w kontekscie niepokoju o to jak sie traktije male dzieci, albo o bronienie sie przed brutalnymi kibolami przez ich identyfikacje przy pomocy nowoczesnych srodkow(kamery), ktorych jeszcze 20 lat nie bylo, to coz tu mozna jeszcze dodac. Ciesze sie,ze wspiera Pana wielkodusznie Jacobsky.
Pozdrawiam
Lex,
dzięki za wyjaśnienia.
W Kanadzie dla przykładu owoce z zatrutego drzewa nie mają racji bytu w sądzie.
Inne zapytanie: czy konfiskata aparatu fotograficznego w szkole automatycznie daje prawo do przeglądania jego zawartości ?
Pozdrawiam
Niestety, wydaje mi się że skoro nie ma samokontroli, musi istnieć kontrola- choćby monitoring……
Coraz więcej będzie takich, którzy nie zinternalizowali norm społecznych.
W tym właśnie jest problem.
„Prawo moralne we mnie” nie występuje zbyt często w społeczeństwie konsumpcyjnym, nastawionym na mieć, nie być…..
Wszystko wrzucone do jednego worka: obecność kamer w przestrzeni publicznej i prawo do ochrony prywatności tam, gdzie ta prywatność powinna być chroniona. Nie ma problemu z monitorowaniem ulic, placów czy stadionów (ach, jakże byłoby nudno bez kiboli…), gdyż każdy, kto zawita w przestrzeń publiczną godzi się na pokazanie swego wizerunku wszystkim. Podobnie jest np. z robieniem zdjęć w miejscach publicznych, choć grzecznie jest zapytać o zgodę gdy pozwalają na to okoliczności. Co innego robienie użytku z tak zebranego materiału.
Interesowanie się własnymi dziećmi, zwłaszcza dorastającymi lub dorosłymi, ale wciąż w stosunku takiej czy innej zależności od rodzica nie powinno naruszać sfery prywatności. Można wyrażać troskę i zainteresowanie, ale bez inwigilacji i domagania się dostępu do dossier uniwersyteckiego poprzez wejście w posiadanie hasła i loginu.
Brzydka policja pobiła niewinnych kibiców Widzewa w Katowicach.
Ale orwellowski Big Brother , który potrafi nawet podpatrywać kolejowe perony, zanotował całe zdarzenie.
W jakim my żyjemy kraju !
Zrozumiałem jak ważna jest zasada przestrzegania kolejności czytanych lektur. Najpierw Dzieci z leszczynowej górki a dopiero póżniej 1984. Nigdy odwrotnie.
Po raz trzeci i ostatni wwyjasniam, ze Wielki Brat u Owella to bylo PANSTWO, ktore monitorowalo PRYWATNE ZYCIE obywateli. Tu dyskusja toczy sie na temat PANSTWA, tylko prywatnego biznesu i nie dotyczy PRYWATNEGO ZYCIA, tylko pracy, a w dodatku z korzyscia dla dobra dzieci i bezpieczenstwem personelu.
Proszed sobie wyobrazic, ze USA w pracy monitorowane jest niemal wszystko w miejscu pracy, tzn. nie tylko kamery, ale rowniez uzywanie komputera i rozmowy telefoniczne. Wszystko jak najbardziej legalnie, bo PRACOWNIK przychodzi do PRACY pracowac, a nie angazowac sie w swoje prywatne zycie, grac w pokera na komputerze, czy prowadzic prywatne rozmowy ze sluzbowego telefonu. Od tego sa PRZERWY, kiedy moze opuscic miejsce pracy i zalatwic swoje prywatne sprawy. Czas przerw jest okreslony federalnymi przepisami, ktore nie moga byc naruszone, pod grozba powaznych kar finansowych, wiec pracodawcy skrupulatnie przestrzegaja tego prawa.
PRYWATNOSC, to prawo do bycia nieobserwowanym w swoim domu i PRYWATNYM biurze (tzn. nie u pracodawcy, tylko swoim wlasnym). Natomiast ja, jako wlasciciel domu i biura moge nagrac absolutnie wszystko, wlaczajac przybytych gosci, czy klientow, nawet ich o tym nie uprzedzajac (prawo stanowe – nie federalne, inaczej to wyglada w innych stanach).
Orwell pisal o kontroli mysli i zycia prywatnego obywateli, a nie kontroli jakosci pracy.
Z ciekawosci moge jeszcze dodac, ze jak zamawiam pizze, to rozmowa jest nagrywana, jak zreszta kazdy kontakt z firma, czy to chodzi o naprawe komputera, czy niedzialajaca kablowke. Firmy zabezpieczaja sie w ten sposob przed ewentualna odpowiedzialnoscia prawna. Kazda rozmowa z przedstawicielem handlowym moze byc podsluchiwana przez jego zwierzchnika albo praktykanta, zarowno w celu kontroli jakosci pracy, jak rowniez w celach szkoleniowych.
Rozumiemy sie wreszcie? Orwell, a monitoring w przedszkolu i ACTA, to najrozniejsze rzeczy. Wielki Brat i ACTA, to ingerencja PANSTWA w sfere prywatnego zycia obywateli. Monitoring w przedszkolu z PANSTWEM nie ma nic wspolnego. Kazdy pracownik sprzedaje swoj czas na rzecz pracodawcy i przez to zrzeka sie wielu praw. Takie sa koszty transakcji. Moze jednak nie pracowac, albo pracowac dla siebie, nie zrzekajac sie tych praw. Ja mam, na przyklad, klientow, ktorzy nie moga zagladac mi przez ramie. Ale ich interesuja efekty, rezultaty mojej pracy, a nie w jaki sposob robie, co robie.
Pozdrawiam.
Jacobsky
23 października o godz. 12:39
Dowód zdobyty bezprawnie nie jest dowodem.
A w Bundesrepublice Finanzamt sciga ludzi na podstawie danych
ukradzionych w szwajcarskich bankach.
Jak to spiewali w „Zakazanych piosenkach” ?
„ich kultura nie zabrania robic takie polowania”
Jakby nie bylo: „Europa” i „panstwo prawa”.
Nie jakis tam „zascianek” i „ciemnogrod” na wschod od Odry.
Lewy
23 października o godz. 16:26
?A ja dalej twierdze, ze jest pan demagogiem.?
Szanowny Panie,
tak Pan twierdzi?
A jak ja tak twierdzilem, to Pan z kolei twierdzil, ze ja jestem
cham, cwok, swolocz i woda na mlyn odwetowcow z Torunia.
Czazby sie Panu ostatnio szyny na prawo „wygly”?
Jacobsky
23 października o godz. 17:54
Twoja pokretnosc polega na tym, ze odchodzisz od tematu zadanego przez Gospodarza , czyli o monitoringu w zlobkach, ktorego klientami sa male bezbronne dzieci, ktore nawet nie potrafia opowiedziec tego co im sie przytrafia, a Ty ni z gruszki ni pietruszki mowisz o bezzasadnym inwigilowaniu doroslych dzieci, np. studentow.
Cher Jacobsky, ja sie z Toba calkowicie zgadzam, ze doroslym dzieciom nalezy dac wolnosc, ze sa to istoty samodzielne i same musza sobie radzic w zyciu.
Albo nie umiesz sie trzymac tematu, albo dla jakichs nieznanych powodow umyslnie wekslujesz, a moze znanych ?
Pozdrawiam
Jest niewątpliwie róznica. Jako leniwy imigrant (do kraju nie postkomunistycznego, z tradycją stabilnego stanowienia prawa, etc) mniej się zastanawiam, tylko biorę. Konsumuję tę moralność, to prawo i procedury jego realizowania.
W Polsce jest trudniej. Sprawy są świeże, nie ugruntowane. Prawo żyje na grząskim podłożu, ma swoje słabości.
W Polsce inteligent prawicowy mówi, że jak religię się kopie, to moralność upada. Inteligent lewicowy twierdzi, że konsumeryzm niszczy człowieka i jego moralność jest niepewna, raczej podła. Wiele ich łączy, przeszłość i „gen historyczno-kulturowy”. Jednego zwą Paweł, a drugiego Gaweł.
Chodziło mi o to, że w Polsce się ogląda, ze wszystkich stron, te nowinki, zachodnie wymysły, które zalewają kraj jak nigdy przedtem. Stąd ten przerost moralizowania, często staromodnego. I ta podejrzliwość – właśnie o stronę prawną chodzi – KOMU? Ano, obcemu kapiatliście, co wykupił banki za bezcen …
A prawo tworzy się od nowa, nieustannie, coś musi stanowić jego bazę. Moralność! Ale jej źródła są ukryte, trudniejsze do wydobycia. Właśnie, kolejność lektur! Najpierw Hobbes, JS Mills … Orwell, oczywiście Rousseau i Balzac w międzyczasie.
Słówko chciałbym wtrącić, jeśli można, odnośnie Orwell’a. Książka Rok 1984 nie była wcale antystalinowską powieścią, tylko antytotalitarną, antyamerykańską, antybrytyjską, a właściwie antyestablishmentową, antymasońską. W USA oraz Wielkiej Brytanii ocenzurowana, omalże zakazana. Orwell widział przyszłość. Pierwotnie książka nosiła tytuł „Ostatni Człowiek w Europie”, który został zmieniony pod naciskiem wydawcy, Warburga, z tych Warburgów. Co ciekawe, miała następnie nosić tytuł „Rok 1980”, ale ten też nie uzyskał zgody. Dzisiaj można zrozumieć dlaczego. Wizja Orwella zawarta w książce była niezwykle celna, bliska współczesności. Pomylił się o zaledwie 1%… http://en.wikipedia.org/w/index.php?title=File:1984_Social_Classes_alt.svg&page=1 Jego ministerstwa pasują do Zachodu XXI w. jak ulał: Ministerstwo Miłości nadzorowało tortury i pranie mózgu. Ministerstwo Obfitości nadzorowało głód i braki w zaopatrzeniu. Ministerstwo Pokoju nadzorowało wojny i okrucieństwa. Orwell widział przyszłość.
Levar,
co kraj to obyczaj.
Lex to wyjasnil bez niepotrzebnych figur stylistycznych
A wiec jak: czy skonfiskowanie przez nauczyciela urzadzenia z zapisana na nim informacja daje automatycznie prawo do przegladania tych informacji ?
Dzieci zawsze bbyly, sa i beda bezbronne. Rowniez w domowym zaciszu. A wiec ?
@Frogo
to chyba Pan tej książki nie czytał, ani nie zna poglądów i życiorysu Orwella, zwłaszcza jego doświadczeń z frontu wojny domowej w Hiszpanii z stalinistami, bez których nie byłoby jego słynnych książek antytotalitarnych. To na stalinowcach, z jakimi się wtedy zetknął, wzorował bohaterów swych antyutopii. A że był też przeciwko imperializmowi UK i USA to prawda, był w końcu socjalistą, ale też lojalnym brytyjskim patriotą czasów II wojny i demokratą, wskazującym palcem brytyjskich fellow travellersów komunizmu. A zwrotu ,,z tych Warburgów” nie rozumiem
Po doświadczeniach własnego dziecka w przedszkolach – publicznym i niepublicznym w Polsce stanowczo jestem za monitoringiem. Niestety, zdarza się, że pracują tam osoby stosujące przemoc wobec dzieci – fizyczną – szarpanie, zaklejanie plastrem buzi, psychiczną – wyzwiska, groźby. Udowodnienie tego jest trudne – mam za sobą rozmowę z dyrektorką jednego z takich przedszkoli, która najpierw na zebraniu zarzucała rodzicom, że wcześniej nie zgłaszali niewłaściwego zachowania tzw. pomocy przedszkolnej (co było nieprawdą, bo zgłaszali), a potem z tupetem twierdziła, że nikt z rodziców nie jest w stanie niczego udowodnić, bo to tylko „słowo przeciwko słowu”. Małe dzieci nie potrafią się obronić i nie są w stanie opisać tego co dzieje się w żłobku czy przedszkolu. A osoby, które tam pracują nie zawsze zasługują na zaufanie. Niestety.
@ Adam Szostkiewicz
Totalitaryzm obejmuje także stalinizm, jednak nie ogranicza się przecież wyłącznie do niego. Za Hiszpanię Orwell bolszewików lubić nie mógł, mając wiedzę o palonych tam kościołach, pogromach chrześcijan, przybijaniu żywcem do krzyży księży, a po bokach katolickich dzieci. Lojalnym obywatelem mógł być, ja także uważam się za lojalnego obywatela, a na totalitaryzm w Polsce zgody nie daję ani Kaczyńskiemu, ani Tuskowi, ani nikomu innemu. Nie chciałbym tu analizować życiorysu Orwella, czy jego niektórych pism, gdyż za daleko możemy zabrnąć. Jak Pan wie, to nie jest postać czarno-biała.
Jakaś przyczyna niechęci do tej książki w UK oraz USA musiała być, prawda?
5. Nineteen Eighty-Four by George Orwell – Russia. Nineteen Eighty-Four is a dystopian novel about an oligarchical society. It was banned in communist Russia and very nearly banned in the U.S. and U.K. in the early 1960s.
http://www.spaciousplanet.com/world/new/the-21-most-surprising-banned-books
A Warburgowie mają całkiem spore zasługi dla kształtu naszej współczesnej demokracji zachodniej, co prawda nie takie jak Rotszyldowie, ale jednak.
@Frogo
jakie to zasługi ma Pan na myśli?
@ Adam Szostkiewicz
O te samochody w NRD mi chodzi, były popularne prawie tak, jak Trabanty, ale bardziej luksusowe, to jednak spory skok cywilizacyjny w drodze do demokracji zachodniej. Przepraszam, ale muszę już iść spać – rano trzeba do pracy, a niech to! Dobranoc.
PS. W drugim przedszkolu – niepublicznym – znajoma mama była świadkiem jak moje dziecko wyszarpała sprzątaczka – wrzeszcząc przy tym na nie (w obecności wychowawczyni i psychologa). Interweniowała następnego dnia u dyrektora. Bez jakiegokolwiek rezultatu. Kilka dni później interweniowałam u dyrektora osobiście i usłyszałam: „Pani I. (sprzątaczka) nie wiedziała, że mama Hani patrzy, bo wtedy by się tak nie zachowała”. Na pytanie, czy jest w stanie zapewnić mojemu dziecku bezpieczeństwo i ochronić je przed atakami pani sprzątającej w przyszłości, pan dyrektor odpowiedział szczerze : „Nie”. (autentyczne). Zwierzchnicy pana dyrektora, na szczęście, mieli odmienny pogląd i zadziałali stanowczo (pani sprzątaczka z dnia na dzień straciła pracę). Ale gdyby nie mama Hani …
Levar
23 października o godz. 19:39
Levar nie przeszkadzaj, jak dorośli rozmawiają. Masz tu 5 złotych i idź sobie kupicć gumę do żucia.
Myślałem, że napisze Pan coś o biskupie pijaku, ale widzę, że takie przyziemne sprawy Pana nie zaprzątają, a to przecież coś mówi o kondycji Kościoła Katolickiego w Polsce. Szkoda!
Warburg – nazwa miejscowości w d.NRD, zaś samochód nazywał się WARTBURG i byłmprodukowany w Eisenach, również w NRD.
Frogo, Czy Orwell miał także na myśli solidarnościowy IPN?
@ffi
napisałem na polityka.pl
Lewy
24 października o godz. 4:51
Nawet dowcipne.
Oczywiscie jak na goscia, ktoremu z braku lepszych perspektyw
nie pozostalo nic innego, jak zostac belfrem.
(perspektywy maja to do siebie, ze sa na ogol proporcjonalne
do mozliwosci umyslowych)
@fii
Notka sprzed dwóch dni:
http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1531681,1,bp-jarecki-po-alkoholu-spowodowal-wypadek.read
Biskup miał rzekomo powiedzieć, że wypił pół litra whisky 😯
Człowieka żal. Fukcjonariusza PB i KK nie.