Zbrodnia w Bzurach

Adam Leszczyński pisze w GW, że białostocki IPN wszczął śledztwo w sprawie zbrodni w Bzurach na Podlasiu w sierpniu 1941 r. Do majątku w Bzurach przywieziono 20 młodych kobiet żydowskich z getta w Szczuczynie. Rzekomo do pomocy w pracach w ogrodzie. W istocie na śmierć.

Miejscowi, Leszczyński pisze wprost, że Polacy, zatłukli je pałkami okutymi wcześniej w kuźni żelazem. Niektóre zostały przed kaźnią zgwałcone.

Zbrodnia jest w artykule punktem wyjścia do radykalnej krytyki pionu prokuratorskiego IPN. Zdaniem Leszczyńskiego powinien on zostać zlikwidowany. Jest to pewien paradoks, bo autor przyznaje, że akurat śledztwo w sprawie zbiorowego mordu w Bzurach jest potrzebne i ważne.

Ma je prowadzić ten sam prokurator, który zajmował się zbrodnią w Jedwabnem. Akurat w sprawie Jedwabnego IPNowi należy się medal za rzetelność badań i ich owoc w postaci monografii jedwabieńskiej. Jeśli coś z dorobku IPN zostanie po wielu latach to prace takie jak ta, a nie takie jak o agencie Bolku.

To może jednak zostawić ten pion, tylko mocno zredukowany i nie wszczynać nowych i bardzo kosztownych nibydochodzeń typu niedawnej kolejnej ekshumacji szczątków gen. Sikorskiego czy spolszczenia całej włoskiej dokumentacji procesu Ali Aqcy?

Ale generalnie z Leszczyńskim się zgadzam. Ciemnymi kartami historii polskiej dziś powinni zająć się historycy, a nie prokuratorzy. Tylko czy to jest możliwe? Przecież nasi historycy podobnie jak prokuratorzy bywają stronniczy.

Ale to dla mniej ważne niż to, czy doczekamy się owoców śledztwa we wstrząsającej sprawie bzurskiej. Trzymam kciuki za prokuratora Ignatiewa.