Poseł Girzyński chętnie by popatrzał na stos z czarownicą

Zbigniew Girzyński słynie z elegancji słowa. Najnowszy popis posła polega na wyznaniu w studio TVN24, że gdyby na symbolicznym stosie w Reszlu miałaby się znaleźć posłanka PO, to by chętnie popatrzył. Milutkie i dowcipne, prawda?

W Reszlu w początkach XIX w. spalono na stosie nieszczęsną kobietę oskarżoną o czary. Historię opisała w Polityce Joanna Podgórska: http://archiwum.polityka.pl/art/pozar-z-czaru,371614.html. Słowa Girzyńskiego nie przekraczają obecnej normy polskich dyskusji politycznych, fakt, jednak pokazują, na co stać retorycznie i mentalnie jednego z frontmanów PiS.
Ale zostawmy posła. Jest coś ważniejszego. Chodzi o polską modę na tak zwane rekonstrukcje historyczne. Generalnie mam do tej mody stosunek bardzo mieszany. Tu wyjaśniam, dlaczego: http://archiwum.polityka.pl/art/zabawy-historia,429089.html Nie wiem, jak konkretnie ma wyglądać tym razem (bo to nie pierwszy raz tak się w Reszlu bawią) rekonstrukcja tego aktu barbarzyństwa, być może nie będzie drastyczna, ale i tak pomysł mi się nie podoba. Na stronie internetowej Reszla szczegółów ,,spektaklu?? nie podano, za to chwalą się, że dzięki krytycznemu listowi minister Radziszewskiej i rozgłosowi, jaki sprawie nadano, do Reszla ściągną tłumy. 

Może ściągną i dadzą gminie zarobić ekstra, ale to Radziszewska ma rację. Co by PiS powiedział, gdyby ktoś wpadł nana pomysł, by inscenizować spalenie Żydów w Jedwabnem albo katastrofę lotniczą pod Smoleńskiem? Nie wszystko się nadaje na igrzyska.