Jak się ubrać na spotkanie z prezydentem?

Z zaskoczeniem patrzyłem na ubiory niektórych uczestników sobotniego spotkania u prezydenta Komorowskiego. Wśród młodych mignęły jakieś sweterki, to z biedą jeszcze można znieść. Ale letnia spódnica (sukienka?) w deseń na szefowej PJN, pani Kluzik-Rostkowskiej, w jej przypadku nie była w dobrym guście. Nie na takie spotkanie. Za to wyróżniłbym jako ubraną wzorowo Agnieszkę Romaszewską-Guzy, szefową TVP Biełsat.

O ile dobrze pamiętam, podobne kłopoty z tak zwanym ,,dress code” miały kiedyś prezydentowa Kwaśniewska i premierowa Millerowa. Ubiór powinien być dopasowany do okoliczności. Na spotkanie z głowami państw nie zakłada się sukni nie sięgającej kolan albo ozdobionej jakimiś nieco frywolnymi wzorkami. Z panami jest zwykle lepiej, bo ubraniową zoną męską rządzi nieubłaganie konserwatyzm i pole manewru jest z góry dosyć ograniczone, co zmniejsza ryzyko potknięcia.

Oczywiście świat się zmienia, świat się demokratyzuje. Dopuszczalne robią się kroje i kolory dawniej wyklęte. Politycy w Izraelu i innych egalitarnych demokracjach rzadziej zakładają krawaty. Ale etykieta wciąż ma zastosowanie, bo świat ludzki jest światem symbolicznym, a strój pełni od jego zarania funkcję kulturową i zawiera przesłanie społeczne czy nawet polityczne. Kto na spotkanie z głową państwa przychodzi ubrany inaczej niż by wypadało, jest albo kontestatorem, albo ignorantem.

Bywa, że mają z tym kłopot także dziennikarze obsługujący ważne wydarzenia tego typu. Nie siada się do wywiadu z ważnym politykiem w spódniczce mini albo w rozchełstanej koszuli. Nie biega się po parlamencie w T-shirtach i adidasach. Co ewentualnie można wybaczyć reporterom polującym na newsa czy fotkę, nie uchodzi dziennikarzom proszącym polityków do rozmowy przed kamerą.

Jednak korespondent nadający na żywo relację z terenu walk, protestów, katastrof czy innych nieszczęść, byłby surrealny w garniturze i krawacie, więc w takiej scenerii ceremonialny dress code rzecz jasna nie pasuje.

A tak w ogóle, to szkoda, że prezydent Obama już odleciał i że nie było z nim wiecu w Warszawie. No i że Lech Wałęsa nie znalazł dla niego czasu. To dopiero był despekt dla Obamy i Komorowskiego.