Ślepota na kolor skóry
Poseł Godson będzie za rok rozliczany ze swej pracy jako parlamentarzysta. Na razie znalazł się w centrum uwagi jako pierwszy czarnoskóry w historii Sejmu. Czy zwracanie uwagi na czyjkolwiek kolor skóry jest rasizmem?
Nie jest. Jest zwróceniem uwagi na wydarzenie, którego nie sposób opisać jako wyjątkowe bez wzmianki o kolorze skóry. Nie wystarczyłoby napisać, że to Nigeryjczyk, bo nie wszyscy mieszkańcy Nigerii są czarnoskórymi. Rasizm polega na przeświadczeniu, że ktoś jest gorszy, bo należy do innej rasy. Rasistą jest biały, który piętnuje czarnego tylko dlatego, że jest czarny, tak samo jak jest nim czarny, który piętnuje białego tylko dlatego, że jest biały.
W zasadzie powinniśmy być ślepi na kolor skóry. Ale bywają sytuacje, że kolor skóry jest informacją potrzebną do lepszego zrozumienia jakiegoś zdarzenia. W relacji o inspirowanym rasizmem napadzie na czarnego byłoby absurdem pominięcie koloru jego skóry. Natomiast podtekst rasistowski ma informacja, że sprawcą jakiegoś przestępstwa jest na przykład Rom, chyba że znów bez tej informacji nie da się zrozumieć relacjonowanego zdarzenia z jego udziałem.
Czy czarnoskórzy mogą się czuć obrażeni, jeśli nazywa się ich ,,Murzynami”, co w Polsce jest bardzo częste. Sam byłem świadkiem podczas dyskusji publicznej, jak czarnoskóry jej uczestnik żądał, by Polacy przestali tego słowa używać, bo odbiera je jako przejaw rasizmu.
Mam tu kłopot. Z jednej strony jako filolog z wykształcenia wiem, że słowo to wywodzi się najprawdopodobniej od ,,Maura”, więc jest w istocie opisowe, wskazuje właśnie na kolor skóry, ale nie świadomie obraźliwe. Z drugiej strony, wiem także, że ,,Murzyn” pojawia się w polszczyźnie również w kontekstach negatywnych. Dziś coraz częściej posługujemy się słowem ,,czarnoskóry”, czasem ,,czarni”, co jest kalką z angielskiego. Problemu to nie rozwiązuje, bo dalej uwaga skupia się, a jakże, na kolorze skóry, tyle że teraz odczuwa się to określenie jako bardziej neutralne niż ,,Murzyn”. To może niech tak zostanie.
No tak, ale co wtedy z ,,Murzynkiem Bambo”, co czarną ma skórę i w Afryce mieszka, ten nasz ulubiony koleżka? W połowie lat 80 zaprzyjaźniony Amerykanin wytknął mi, że to wierszyk rasistowski i powinniśmy się go wstydzić, a nie wciąż transmitować z pokolenia na pokolenie. Położyłem uszy po sobie, ale nie do końca. No bo przecież nie będziemy Tuwima przerabiać.
Ostatecznie reguła wydaje mi się taka: liczy się intencja i kontekst. To one decydują, czy słowo jest czy nie użyte rasistowsko. Jeśli jest, wstyd i hańba. I że określenia celowo poniżające jakikolwiek naród, rasę, wiarę (lub niewiarę) czy orientację seksualną lub w ogóle Bogu ducha winnego człowieka nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym dyskursie publicznym.
Komentarze
Też uważam, że liczy się intencja i kontekst. Tym bardziej, że określenia poprawne politycznie typu gej czy Rom przez rasistów czy homofobów są używane z odpowiednim przekąsem czy kpiną. Na przyklad z premedytacją używam określenia Cygan, bo nie ma dla mnie w żadnym przypadku pejoratywnego kontekstu. Wręcz przeciwnie – lubię tę kulturę.
Kiedyś na imprezie usłyszałem, że znajomi geje mowią do siebie żartobliwie – „Ty pedale”. Zacząłem się wtedy zastanawiać dlaczego używam poprawnego politycznie słowa geje a oni gdzieś mają poprawność. Dlatego, że gdy się znają i do siebie w ten sposob mowią, nie ma nienawistnego czy upokarzającego kontekstu. Więc w sumie też mógłbym się tak do nich zwracać w żartach, bo przecież nic do nich nie mam. No ale określenie pedał może mieć odcień poufałości, więc gdy ludzi nie znam nie chcę wkraczać na grząski grunt i używam poprawnego politycznie słowa gej. Ważne są intencje.
Pozdrawiam
Zgadzam się w pełni z Panem Redaktorem. Zauważenie koloru skóry jako cechy charakterystycznej danej osoby nie jest rasizmem. Inaczej, i na tej samej zasadzie, powinno sie np. traktować zwrócenie uwagi na kolor włosów czy oczu – dwa inne podstawowe wyróżniki jeśli chodzi o każdego z nas. Owszem, kolorowi skóry towarzyszy stygma dyskryminacji, co nie miało miejsca w przypadku dwóch cech wymienionych wyżej, ale to nie znaczy, że dziś wciąż trzeba reagować schematycznie na wszelką wzmiankę nt. koloru skóry u zachowywać się tak, jakby kolor skóry nie istniał. Pamiętam jak pół roku temu, na tym blogu odsądzono mnie od czci i wiary za to, że napisałem o jednym z piłkarzy reprezentacji NIemiec „czarny jak czekolada Cacao” (nazwisko zawodnika), tak jakbym namawiał do jego zjedzenia lub do czegoś jeszcze gorszego. Ciekawe, że taka sama reakcja nie ma miejsca jeśli się napisze „miała włosy koloru łanów zboża” lub „oczy jak kasztany/dwa węgle” etc.
Kiedy w moich mediach podaje się np. rysopis poszukiwanego sprawcy przestępstwa, kolor skóry jest zawsze wyszczególniony (i to w sposób dośc wyrazisty – w tłumaczeniu: osobnik rasy – i tu stawić kolor. (np. l’individu de la rase noire/blanche), i nikt, w tym społeczność, z której pochodzi poszukiwany, nie robi z tego powodu problemu, a już tym bardziej nie bierze tego za przejaw rasizmu.
Pozdrawiam.
Ponieważ nie wszyscy wracają do poprzednich wpisów, a mój komentarz tam umieszczony jest bardzo „a propos”, pozwalam sobie go na zasadzie diabelskiej kopiuj/wklej (tylko nie nerwursja)
„Wczoraj bawiłem się z wnuczką, moją śliczną, 3-letnią Olą. „Dziadku, poukładajmy obrazki” – rzecz polegała za zabawie typu puzzle, to były zestawy po trzy elementy, a tych zestawów było ze dwadzieścia. Np. tornister – piórnik – długopis lub kuchnia – patelnia – kotlet. Na jednym z pierwszych, od których się zabawa rozpoczyna, był jakiś przerażająco gruby Murzyn ubrany w regionalny strój. I słuchajcie, słuchajcie – do tego Murzyna pasowała palma i banany. Polski wyrób, 2010 rok, z przeznaczeniem dla trzylatków. Córka mówi: „Tato, widziałeś tego Murzyna”?”
i dodam – zaczęła się śmiać. „I co po naszym gadaniu”!
Pamiętam swoją reakcję, jakieś czterdzieści lat temu, na pierwszy mój kontakt z polityczną poprawnością. Aby kogoś wskazać w grupie osób (nie znałem jego imienia), użyłem sformułowania „black man”. Ostro zwrócono mi uwagę. Odebrałem to jako dulszczyznę. Kontekst, kontekst się liczy! Średnio rozgarnięty, władający podstawami języka osobnik może obrazić interlokutora na sto sposobów. Sztywne kwalifikowanie określeń jako niestosowne to zbrodnia na języku. Moja przyjaciółka z Zimbabwe mawiała o mnie „pink” i to miałoby mnie obrażać? Z drugiej strony, starałem się nie używać przy niej określenia „black man”. Była kulturowo uprzedzona. Po sprawdzeniu w słownikach polskie „murzynka” jej nie przeszkadzało. Kontekst.
A „murzyn” to bardzo ładne i historycznie umocowane określenie.
Na początku zgodzę się z wpisem gospodarza.
Z rasizmem mamy do czynienia, gdy kolor skóry czy inne cechy somatyczne są powodem do dyskryminacyjnego komentarza czy zachowania.
Podobnie z innymi ksenofobicznymi zachowaniami wobec obcych nam kulturowo, światopoglądowo czy pod względem preferencji seksualnych.
No ale czy tylko?
Czy napisanie, że Żydzi są narodem zdolniejszym od innych nacji i dlatego są tak licznie reprezentowani wśród laureatów Nagrody Nobla jest rasistowskim stwierdzeniem czy nie? (Bez znaczenia jest fakt czy to prawda, zastrzegam się żeby komuś nie przyszło do głowy na ten temat dyskutować).
Przecież to jest stwierdzenie, które nie jest dyskryminacyjne.
Ale czy nie zapala nam się czerwone światełko gdy czytamy taką opinię?
Czy jak napiszemy, że czarnoskórzy biegacze są szybsi i bardziej wytrzymali niż biali to jest to przejaw rasizmu?
Niby nie.
Ale czy jeśli zgadzamy się z takim dość oczywistym stwierdzeniem, potwierdzonym przez tabele rekordów, to czy nie jest równie uprawnionym stwierdzenie, że bali osiągają lepsze wyniki w szachach.
Czy w dalszym ciągu nie mamy do czynienia z rasizmem?
Kiedyś, dawno temu spierałem się na tym lub sąsiednim blogu z kimś, kto zwrócił uwagę na homoseksualizm ministra spraw zagranicznych Niemiec w kontekście jego ewentualnej wizyty w Polsce.Zastanawiał się czy przyjedzie z małżonką.
Niby pan Westerwelle się ze swoją orientacją nie kryje, ale czy to nie był ksenofobiczny komentarz?
Według zapewnień autora nie.
Ale ja go inaczej odebrałem, czyli można wyciągnąć wniosek, że o tym co ma podtekst rasistowski czy ksenofobiczny nie decyduje nadawca tylko odbiorca komunikatu.
Z opisanych wyżej powodów, wymyślono poprawność polityczną.
Zbiór zasad w myśl których, nie zwraca się uwagi na kolor skóry czy orientację seksualną.
Nie są istotne intencje, jak pisze gospodarz.
Nie ma znaczenia czy Murzynek Bambo był w intencji autora rasistowskim wierszykiem czy nie.
Jeśli murzynki uważają, że jest, należy go odłożyć do lamusa razem z Rotą.
Oczywiście nie zarzucam autorowi bloga rasizmu ani złych intencji.
Ale już o brak poprawności politycznej się otarł w mojej opinii pisząc, jaki to ma PO skarb.Bo skarb był z kolorem skóry związany.
Na ale muszę jednocześnie wziąć w obroną autora, bo przy rozważaniach nad naszą otwartością na multi kulti trudno było o kolorze skóry nie wspomnieć.
Czyli kontekst się liczy.
A w takim razie, jaki będzie kontekst spodziewanej kariery medialnej naszego nowego parlamentarzysty chciałoby się spytać?
Moim zdaniem rasistowski.
Bo ze względu na kolor skóry będzie zapraszany, choć nie da się tego udowodnić bo wszyscy będą zaprzeczać.
Panie Redaktorze:
Wszystko Pan juz napisal w swoim wpisie. Coz bym dodal? Moze problem polega na niewlasciwym uzywaniu kwantyfikatorow. Wiekszosc z nas ma sklonnosc do naduzywania tego ogolnego kosztem szczegolowego. I nie dotyczy to jedynie rasizmu opartego na kolorze skory, ale niechec do mniejszosci narodowych, religijnych i seksualnych. Prawdziwy rasista potrafi (to moja obserwacja z rzeczywistosci) byc jak najbardziej poprawnym werbalnie i obrazac na kazdym kroku tych „innych”.
Moze jestem nudny, ale do Murzynka Bambo dodalbym sklonnosc popularnej kultury amerykanskiej do rozdzielania stygmatow roznym nacjom, ktorym przydzielono swoiste stereotypy. We wspolczesnej powiesci sensacyjnej tym zlym charakterem jest „Serb”, chociaz ostatnio dochodza do tego „Albanczycy” lub „Rosjanie”. Tylko prosze mnie nie zrozumiec. Jezeli ktos wspomina pochodzenie spoleczne (lub narodowe) przestepcy moze rowniez sugerowac potecjal kryminogenny danego srodowiska. Moze , jak sugeruje sie to od czasu do czasu w Kanadzie, najlepsza metoda byloby ustanowienie roznych systemow prawa dla roznych grup. Tylko, co wtedy pozostanie wspolne?
Gładko się Pan wymigał, Panie Redaktorze.
„Liczy się intencja i kontekst”. Ha, ha, ha, koń by się uśmiał…
A kto te intencje ma ocenić? I ten kontekst? Czy to Pan będzie zapewniał urażonego albo urażoną, że miał Pan dobre intencje? Albo to Pan będzie interpretował kontekst?
A może chciałby Pan, żeby w takiej sytuacji intencje i kontekst oceniał ktoś postronny, obiektywny, jakiś „sędzia”?
W krajach i społeczeństwach, które z tym problemem (czy wypowiedź ma charakter rasistowski czy nie) radzą sobie od dawna, i to skutecznie, zyskuje uznanie zasada, że to, czy jakaś wypowiedź jest rasistowska (albo w inny sposob nieuzasadnienie dyskryminująca) – decyduje to, jak odbiera ją „poszkodowany” lub „poszkodowana”.
Jeśli ktoś nie życzy sobie, aby do niego zwracano się w dany sposób, to niepodporządkowanie się temu życzeniu, bez względu na „intencje i kontekst” – wskazuje na złą wolę i chęć obrażenia tego kogoś przez osobę do niej się zwracającą lub o niej publicznie się wypowiadającą.
I tyle. Dlaczego miałby ktoś nastawać na nazywanie kogoś Murzynem, skoro ten sobie tego nie życzy? Albo pedałem? Uznanie prawa innego do określenia jak należy go nazywać, zwracając się do niego albo publicznie się o nim wypowiadając – jest chyba najlepszą gwarancją spokoju w tej sprawie, bez fałszowania rzeczywistości.
Niczego to nie zmienia, chyba że ktoś KONIECZNIE chce drugiemu coś udowodnić…
Przed laty bylam „polska asystentka” amerykanskiej pisarki B.J.Lipton, ktora prowadzila badania przed napisaniem (najlepszej jak dotad w jakimkolwiek jezyku) ksiazki o Doktorze Korczaku. Jej marzeniem bylo, aby wraz z ukazaniem sie ksiazki – wyszla ona pod tytulem „Krol dzieci”, ukazaly sie takze pod angielsku pedagogiczne pisme Korczaka, no i przede wszstkim przynajmniej jedna z jego powiesci dla dzieci. Ja mialam przygotowac jej m.in. rozbudowany synopsis Krola Maciusia i Kajtusia Czarodzieja. BJ nie zna polskiego, wiec wszystko dla niej trzeba bylo streszczac lub tlumaczyc na angielski.
Bardzo szybko stalo sie dla mnie jasne, ze sa to ksiazki wlasciwie niewydawalne na amerykanskim rynku, wlasnie z powodu wszystkich tych fragmentow i odniesien, ktore moglyby w dzisiejszych czasach byc odebrane jako rasistowskie i poslugujace sie stereotypami. Pierwsza reakcja pisarki byla – jak mozna sie bylo spodziewax – szokowa. Rozmawialysmy o tym dlugo i stralam sie tlumaczyc, ze dla Korczaka i jego owczesnych czytelnikow zarowno Afryka, jak i Ameryka byly krainami z basni, kompletnie oderalnionymi, znajdujacymi sie na innej planecie.
Tym niemniej fakt pozostaje faktem – te ksiazki maja dzis dla czytelnika rozdzialy i mimochodem rzucane wzmianki bardzo razace, nie do przyjecia. Bradzo podobnie jak z wierszykiem Tuwima – ktos, kto czytal w dziecinstwie Murzynka Bambo, ktory „sie boi, ze sie wybieli”, nie ma zapewne zadnego probemu z pamietna wypowiedzua ojca Rydzyka pod adresem czarnego duchownego. Niestety nalezy powiedziec sobie uczciwie i odwaznie – niektore ukochane nasze teksty z dziecinstwa przezyly sie i w zasadzie nie powinny byc podsuwane dzieciom bez dokladnego objasnienia im kontekstu historycznego i zwrocenia uwagi, ze slowa takie jak „murzynek”, „zydek”, „rusek” czy „cyganiatko” moga sprawic komus prawdziwa i nieklamana przykrosc, niezaleznie od intencji poslugujacego sie tymi skowami..
Wazniej chyba jednak jest wychowac wrazliwego czlowieka niz znawce wszystkich wierszy Tuwima.
Wiem, ze nie bedzie to popularny poglad, ale co mi tam 🙂
No to może pana posła Jana Syna Bożego nazwać po prostu Afro-Polakiem?
Poprawnośc polityczna bardzo utrudnia pisanie – krepuje myśli. Gdy byłem w Kraju Basków pewnego dnia nocowałem w sanktuarium Estebaliz. To jest miejsce kultu oddalone od siedzib ludzkich, więc gdy się obejrzy kościół i krypty to nie ma już co robić. W sanktuarium jest szkoła i prowadzony przez jednego z zakonników ośrodek adaptacyjny dla emigrantów z Afryki. Więc miałem czas by się przyjrzeć chłopakom z Afryki i wolontariuszom hiszpanskim, którzy się nimi zajmowali. Nie będę ukrywał, że praca z tymi emigrantami to orka na ugorze. Był ciepły wrzesień a to cale towarzystwo siedziało w kurtkach puchowych i kapturach na głowach na trawniku jak wróble wystraszone. Każda dyskusja wolontariuszy z nimi ropoczynała się od tego by podciągnęli spodnie, bo najprawdopodobniej gdy juz doplyneli do Europy to najpierw się ubrali zgodnie ze swymi wyobrażeniami o tym jak tu się modnie wygląda. No wiec spodnie z nich spadały, krok mieli przy kolanach i świecili spod kurtek gołymi tyłkami. Mieli tam zapewniony wikt i opierunek, lekcje hiszpańskiego, jakieś zajęcia adaptacyjne, legalizację pobytu… . No i mieli mnostwo wolnego czasu więc godzinami ich usiłowano namowić na przyklad na pozamiatanie placu przed ich internatem. A gdy już po długich perswazjach któryś zmusił się by wziąć miotłę w rękę to zamiatał z takim znużeniem… . A pozostałych trzydziestu z podobnym znużeniem mu kibicowało. Jak muchy w smole… .Od czasów głębokiej komuny nie widziałem takiej niechęci do jakiejkolwiek aktywności. Po prostu skręcało mnie ze śmiechu gdy to obserwowałem.
Te widoki były bardzo inspirujące, aż się prosiło by napisać jakieś opowiadanie. Mam to cały czas przed oczami. No ale poprawność polityczna mi nie pozwala, bo wyjdę na rasistę. Choć tak to właśnie wyglądało. Na tym polegała tam ciężka adaptacja emigrantów z innego kręgu kulturowego. Tylko czy chęć opisania takiej sceny warta jest późniejszego tłumaczenia się z moich intencji?
Pozdrawiam
parker pisze:
2010-12-17 o godz. 19:20
Masz rację. Dobra analiza.
Jest jednak problem w tym, że jeżeli czegoś nie nazwiemy, nie mówimy o tym, nie sprawia że to COŚ nie istnieje……
Jak o pewnych socjologiczno- psychologicznych zjawiskach mówić?
„Król jest nagi”- powiedziało dziecko, i wszyscy dorośli i zależni od niego nagle dostrzegli….
Mamy cywilizacyjny i kulturowy problem. Jak i CZY o pewnych sprawach mówić. Kto i czy znajdzie remedium, kameń filozoficzny?
Wywody Gospodarza sa chaotyczne. Widac luki w szkoleniu zwodowym i brak ambicji. Wystarczylo by poczytac strony internetowe gazet np z Brytanii lub US. Od czasow upadku kolonializmu miszkancom Afryki i casciowo Ameryki i Australii nikt nie przypomina ze maja czarna skore.
Identyfikacja ludzi po przez kolor skory jest oznaka rasistowskich orientacji. W poprzednim felietonie Gospodarz nakreslil sprawe jasno. ‚Godson jest czarnoskory i z tego powodu jest skarbem dla Platformy.’
W oczywisty sposob Gospodarz nam podpowiedzial ze osobnicy z czarna skora sa lepsi. Zamiast gamtwac sprawe glebiej Gospodarz powinien sie wycofac ze swego nieprzemyslanego oswiadczenia, traktowac Godsona jak kazdego innego posla. Czas wyjsc z epoki kamienia Gospodrzu.
Ale skoro bedzie sie pan upieral ze czrnoskorzy poslowie sa skarbami to niech Platforma sprowadzi ich wiecej. Im wiecej skarbow tym lepiej.
parker pisze: 2010-12-17 o godz. 19:20
„A w takim razie, jaki będzie kontekst spodziewanej kariery medialnej naszego nowego parlamentarzysty chciałoby się spytać?”
Dziękuję z pytanie. Bo chcialem poniższe napisać bez pytania.
Skarb PO nie jest katolikiem. To że jego poglądy sa analogiczne z Gowinem nie ma znaczenia. Być może marszałek Marek Jurek jest przy Godsonie liberałem.
Poseł Godson nie jest katolikiem. Poseł Godson nie jest Polakiem.
Poseł Godson zajął miejsce należne jakiemuś kiedykolwiek zmarłemu z jakiejkolwiek przyczyny chwalcy Wodza.
Poseł Godson jest skarbem, który sam się pchał na język posła Kaczyńskiego.
Poseł Godson ma złudzenia co do siły ewangelii.
„Nie z nami te numery Godson!” krzyknie (lub już krzyknął) jakiś proboszcz.
A Syn Boży się tylko uśmiechnie.
Nadchodzi Gwiazda, a później Trzech Króli. Przyglądajcie się uważnie szopkom!
—
Czy ten wpis spełnia wszystkie kryteria TJa?
TJocie! Możesz lubić, ba powinieneś lubić, także innych blogowiczów.
Po co ich drażnisz stawianiem mnie na pierwszym miejscu? (retoria!)
Dziękuję. Chyba mamy kompanię! Dobrze, że nie pluton egzekucyjny!
Pozdrawiam i cieszę się z przypływu!
Rasizm szerokie pojecie,w dzisiejszej Polsce dyskryminuje sie za przynaleznosc do okreslonej partii:)
Nie zabrałem głosu w poprzedniej dyskusji, ponieważ czasami zbyt emocjonalnie podchodzę do zagadnienia rasizmu – a raczej braku akceptacji – w bezliku jego odmian i manifestacji. Bezmiar gwałtów i zbrodni popełnionych przez białych na czarnoskórych, Żydach i Cyganach spowodował, że chcemy czy nie, musimy dostosować swój język do wymogów tzw. poprawność i nic się na to nie da poradzić. Skoro ktoś nie chce, żeby go nazywać murzynem, to nie używajmy tego słowa.
Od urodzenia jestem Ślązakiem i pamiętam, że jako dziecko i młody człowiek musiałem się pilnować, żeby nie użyć mojego języka w podróży po Polsce, bo narażało mnie to czasem na kpiny i szyderstwa. Wyglądałem i wyglądam jak wszyscy biali mieszkańcy Polski, ale stygmat języka był dla mnie dokuczliwy. Dzisiaj już tak nie jest, a nawet jeśli, to mam to gdzieś i do szydercy godom w dwójnasób. Ciekawostką jest, że nigdy nie miałem (moi krajanie też nie) nic przeciwko nazywaniu nas Hanysami, choć Gorole uważały to za dokuczliwy epitet.
Dyskusja o kolorze skóry nowego posła przyćmiła wiele innych ważnych, wręcz katastrofalnych spraw. Upadek kolei jest równoznaczny z upadkiem państwa. A to dokonało się na naszych oczach po dwudziestu latach wolności i suwerenności. Nie zbudowano ani kilometra torów kolejowych, zardzewiał ledwie wlokący się tabor a mocne i sprawne PKP rozwalono na wiele spółek aby stworzyć dobrze płatne synekury dla kumpli i pociotków. Sprawne koleje są synonimem sprawności państwa. Jakie państwo takie koleje. Kolor skóry zagłuszył także ujawnioną wreszcie prawdę o współpracy wolnego kraju z policją agresywnego mocarstwa dla torturowania więźniów przeszkadzających w podbojach. Szymany można będzie porównywać z Berezą lub innymi KL.
Wychowałam się też na Murzynku Bambo, w kontekście – podążając myślą pana redaktora – peerelowskiej szkoły, chyba dalekiej od rasizmu. Wczesną edukację zakończyłam bowiem przed rokiem 1968. A jednak! Pamiętam takie czysto intuicyjne wrażenie przy lekturze Murzynka, że coś z nim nie tak – jakiś taki przygłupiasty, chowa sie na drzewie, boi się, że się wybieli itp. Niby jest fajny koleżka, ale dziwaczny. Te intuicyjne wrażenia sprawiały również, że nie do końca byłam w stanie uwielbiać krzepiciela serc – Sienkiewicza za Trylogię czy w Pustyni i w puszczy. Myślę, że te przekazy literacko-wychowawcze wytworzyły w nas ambiwalentny co najmniej stosunek do inności. Kompleksy z tym związane wyczuwam w pana felietonie.
„Upadek kolei jest równoznaczny z upadkiem państwa”.
Piękne. A zarazem żałosne.
Kartka z podróży pisze:
2010-12-17 o godz. 20:06
„Poprawnośc polityczna bardzo utrudnia pisanie – krepuje myśli.”
Podobnie jak powstrzymywanie się przed pierdzeniem w towarzystwie przemianę materii 🙂
wiesiek59 pisze:
2010-12-17 o godz. 20:09
„Jak o pewnych socjologiczno- psychologicznych zjawiskach mówić?”
Moim zdaniem, nie mówić po prostu.
Nie o wszystkim trzeba mówić.
Poprawność polityczna to rodzaj etykiety po prostu.
Dlatego jak słyszę, skończmy z ta poprawnością polityczną, to czuję zażenowanie.
Parker, raczej bym to porownał do wizyty na policji. Pisanie pod rygorem poprawności politycznej własnie przypomina skladanie zeznań na policji. Pisze się uważając na każde slowo i kalkulując bez przerwy do czego się moga przyczepić.
To jest absurdalne by człowiek, ktory ma otwarty i bez jakichkolwiek uprzedzeń stosunek do ludzi – bo o takich przypadkach piszę – musiał się zastanawiac nad każdym słowem i zdaniem tekstu.
Tak jak napisaleś do Wieśka59 – pozostaje tylko omijac niektore tematy, by sie potem nie tłumaczyć z intencji. No albo pisac poprawne politycznie a zarazem nijakie wypracowania.
Pozdrawiam
parker
„Poprawność polityczna to rodzaj etykiety po prostu.
Dlatego jak słyszę, skończmy z ta poprawnością polityczną, to czuję zażenowanie”
Chyba najgorszym jest to, ze PC przenika do nauki…
A tu chodzi „aby jezyk gietki powiedzial wszystko, co pomysli glowa” (jezeli pamietam dokladnie).
Czasami, jak dyskutujemy tutaj o pewnych sprawach, zdarzaja sie wypowiedzi oburzonych, ze ktos odbiega od mainstreamu.
Ja oddzielilbym pospolite chamstwo mysli, wyrazajace rasizm, od swiadomego unikania pewnych stereotypow, ktore wczesniej czy pozniej ulokuja sie w swiadomosci ludzkiej na dobre.
Ja sobie tylko tak westchnę: kiedyś starczało „dobre wychowanie”. „Poprawność polityczna” to pałka, a nie instrument do objaśniania świata.
A’propos „żydka” i „murzyna” – różnica jest przepaścista, pierwsze jest obelgą, drugie określeniem i kto tego nie widzi, ten urodzony dużo później niż ja.
PC to zestaw klisz pojęciowych, dowód braku zaufania i forma cenzury. Nie wystarczy rozwaga i delikatność w kontaktach?
Zdaje mi się, że pieprzę ramoty…
Murzynek Bambo w Polsce mieszka,
biala ma skore ten nasz kolezka,
i robi w filmach jako Sniezka.
Kartka pisze: „To jest absurdalne by człowiek, ktory ma otwarty i bez jakichkolwiek uprzedzeń stosunek do ludzi – bo o takich przypadkach piszę – musiał się zastanawiac nad każdym słowem i zdaniem tekstu.”
Nie, Kartko, to nie jest absurdalne. To jest wlasnie normalne. Czlowiek otwarty taj jak Ty, zastanawia sie nad slowami, ktorych publicznie uzyje do opisu Innego.
A rasista czy ksenofob takich rozterek nie przezywa. On juz ma od nlat gotowe slowa i bedzie cial nimi po oczach bez chwili wahan i nie zastanawiajac sie kogo zrani.
A wewnątrz wszyscy są jednakowi!
PA2155 pisze:
2010-12-17 o godz. 23:15
Ciekawy temat poruszyłeś.
Czy poprawność polityczna powinna obowiązywać w nauce?
Moim zdaniem tak.
Bo kontekst się liczy.
Jeśli prowadzimy badania nad różnicami między rasami na przykład w celu znalezienia lepszych, skuteczniejszych lekarstw czy żeby wytłumaczyć na przykład czemu Afrykanie częściej lub zadziej zapadają na pewne choroby to jest to jak najbardziej poprawne politycznie.
Jeśli te same badania będziemy prowadzili w celu sprawdzenia, czy Afrykanie są genetycznie obciążeni „genem lenistwa” to poprawne politycznie już nie jest.
Bo cóż nam z takich badań?
Do jakich wniosków miałyby doprowadzić?
Do negatywnej selekcji przy zatrudnianiu gdybyśmy udowodnili że tak jest?
Nie na wszystkie pytania nauka musi odpowiadać i nie wszystkie pytania trzeba nauce stawiać moim zdaniem.
A jeśli nam wyjdzie w badaniach nad odpornością jakiejś rasy na pewne choroby, że jest bardziej skłonna do agresji na przykład, to poprawność polityczna powinna nas skłonić do nie publikowania takich wyników badań.
Bo znów, do jakich wniosków miałoby prowadzić takie potwierdzone naukowo odkrycie?
Że policja szukając mordercy będzie bardziej podejrzliwie patrzyć na Azjatów niż Europejczyków?
Armia USA przy rekrutacji w swoje szeregi będzie niektórym rasom punkty za pochodzenie dodawać a innym odejmować?
Poprawność polityczną wymyślono po tragicznych doświadczeniach dwudziestego wieku.W celu zrównania wszystkich ludzi w ich prawach podstawowych.
W celu wyeliminowania dyskryminacji ze względu na kolor skóry czy orientację seksualną.W końcu gdybyśmy się nie różnili, nie byłaby ona potrzebna.
Mądrzy ludzie uznali, że te wartości stoją wyżej od potrzeby gadulstwa @Kartki czy potrzeby zabłyśnięcia naukowca odkryciem, że Afrykanie się od Europejczyków różnią nie tylko kolorem skóry.
IMHO samo zajmowanie się Godsonem w kontekscie koloru jego skóry, zalatuje rasizmem.
Torlin, Zachęcam!
Obiecujemy starać się spełniać to oto piękne wezwanie:
Panie zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Św. Tomasz z Akwinu
cynamon29. 15.13. Wracam do Twojego wpisu z poprzedniego felietonu, z którego dowiedziałem się, że byłeś internowany, czemu szczerze współczuję. Gdybyś miał jakieś osobiste wspomnienia z tego okresu chętne bym poznał, jako że niewiele tego typu opracowań jest publicznie dostępnych. Miałem okazję poznać tylko jedno z tekstu śląskiego kombatanta, który swoje internowanie gdzieś w ośrodku wczasowym nad morzem wspomina jako przedłużony, dość komfortowy urlop w urozmaiconym towarzystwie. Wspomina szczególnie ciepło zakres pomocy ze strony dostojników kościoła w postaci nadmiaru luksusowych wiktuałów, także w płynie, odwiedziny żon w specjalnych ku temu przygotowanych salonach, wycieczki, plażowanie i wspólne ze strażnikami rozrywki, także sportowe. Wyśmiewa wszelkie obrazki o polewaniu wodą na mrozie i mity o torturach, pompkach i innych dyskomfortach. A ja myślałem, że to co najmniej Szliserburg, że Waryński, Łukasiński, Magadan, Kołyma lub Janek Krasicki z Hanką Sawicką. Dziwi tylko, że jako kombatant nie otrzymałeś odszkodowania jak wielu innych lub nie piastujesz stanowiska co najmniej w spółce skarbu państwa. Tylko czas marnujesz na nudnym blogu w czasie siarczystego mrozu i śnieżyc.
nie narzekajmy, bo moglo nam sie trafic o wiele gorzej gdyby okazalo sie, ze posel Godson jest czarnoskorym Zydem z Somali. Dla pewnosci warto jednak aby jakies sejmowe cialo na czele z poslem Arturem Gorskim, zbadalo te kwestie do konca. I nie chodzi tu o jakis rasizm czy antysemityzm – tylko po prostu, w imie prawdy. Na przykladzie USA widzimy do czego prowadzi brak czujnosci, co slusznie wypomnial Amerykanom wlasnie posel Gorski – bylo nie bylo absolwent katolickiej uczelni, no i podobno adiunkt!.
Parker, jedna drobna roznica w moim podejsciu do Twojego, ale dosc istotna, bo w zasadzie zgadzam sie z Toba w calej rozciaglosci.
Mysle, ze nauka nie powinna uciekac od zadnych pytan, takze i takich, ktore nas liberalow-demokratow napawaja ogromnym i slusznym, hehe, strachem i podejrzliwoscia. Wazne jest natomaist JAK nauka szuka i CO robi z odpowiedziami, jakie wyciaga wnioski.
Otherwise, I am your woman 😆
sugadaddy 9.03
Czasem felieton nie jest rasistowki – jest bardzo „zaszczankowy”. I po co z tym sie wyrywac ?! Poczekac, beda sprawy wazne i powaze, wtedy moze bedzie okazja pisac o posle Godsonie. Jednak Polska jest zacofana. To jest brak obycia u dziennikarzy. Byle co, byle jak i – juz jest wielka hucpa ! A jak by Dziecioloska latala po wsi z piorkiem kogucim w dupie, tez by dziennikarz napisal ? Taka sama sensacja.
A skoro juz tak pioro swedzi, to mozna napisac o roznicy kultur, o przedsiebiorczosci Godsona, o charyzmie – tysiac aspektow Czlowieka. Ale czesto wybieramy najgorsza tandete. Jak na tabloid przystalo.
spin doctor pisze:
2010-12-18 o godz. 10:04
Od 26 lat mieszkam w Niemczech. Tu otrzymałem azyl polityczny.
Wyjazd z Kraju to był mój wybór (i małżonki). Chodziło o nasze małe
dzieci. Nie chcieliśmy aby dorastały w tamtej nędzy powszechnej,
w szerokim tego słowa znaczeniu.
Dla mnie to już dawno zamknięta karta. Pępowina odcięta.
Niechętnie , nawet w myślach, wracam do tamtych „ołowianych” czasów.
„Kombatant śląski” plecie bzdury, ale wodą na mrozie też nikt nie
polewał.
Jeśli pragniesz więcej, to proponuję: http://internowani.xg.pl/
Pozdrowionka.
Nie, nie mogę się zgodzić by opis był cenzurowany czy autocenzurowany za pomocą poprawności politycznej. Opis musi być prawdziwy. Liczą się intencje i kontekst a wypowiedź musi być swobodna.
Pozdrawiam
spin doctor pisze:
2010-12-18 o godz. 10:04
Ten komfort internowanych wyglada na korupcje. General powinien sie z tego wytlumaczyc. Na pewno nie bylo to zgodne z regulaminem wojskowym ani wymogami stanu wojennego.
Pomysl, po solidarnej transformacji sprawy o cztery grosze, o galazke z lasu i o kamyk przydrozny kierowane sa do sadow. A w tamtych czasach solidarna dzicz niszczyla gospodarke na skale nigdy i nigdzie nie spotykana. Kilka $ mld dziennie. Internowani zaslugiwali na dozywotnie kamieniolomy.
Józef pisze:
2010-12-18 o godz. 01:23
Nie pieprzysz ramot.
Dziś też wystarczy dobre wychowanie.
Tylko, że dziś do dobrego wychowania należy właśnie poprawność polityczna, miedzy innymi.
To wynik doświadczeń ludzkości.
Nikt Niemcom braku wychowania nie zarzucał w czasie wojny.
Przecież to bardzo kulturalny, oświecony i dobrze wychowany naród był.
Tylko że nie znano wtedy pojęcia poprawności politycznej.
Gdyby znano..?
Kolor skóry posla Godsona ma znaczenie w kontekscie chociazby wypowiedzi posla Gorskiego, z która zgadza sie jakas (spora?) czesc naszego spoleczenstwa. Pamietam moje zdumienie, gdy za czasow studenckich, podczas dyskusji o antysemityzmie moi bardzo wyksztalceni, swiatowi, wielojezyczni koledzy stwierdzili, ze „Zyd to zawsze Zyd”. Poszedl jeszcze kawalek „domy nasze, ulice wasze”. Ludzie ci to dzis 34letni i z tego co wiem nie glosujacy na PIS. Tak wiec, fakt, ze czarnoskory obywatel w Polsce mogl wdrapywac sie na kolejne szczeble politycznej kariery i dzis zasiadac w Parlamencie to jak na nasza rzeczywistosc duzo, czego niektorzy z nas, zyjacy od jakiegos czasu poza granicami Polski moga nie zauwazac. Niektóre fakty z jego biografii nie budza we mnie szczegolnego zachwytu: homoseksualizm = grzech, wybor „pokornej” zony, pomysl na wywozenie pieniedzy z krajow Afrykanskich w barylkach ropy… ale jego droga od rozhulanego nastolatka do duszpasterstwa jest ciekawa, umiejetnosc znalezienia sobie miejsca w nowej kulturze i jezyku pokazuja, ze czlowiek ten potrafi mierzyc sie z trudnosciami i z pewnoscia potrafi rozmawiac, ktorej to umiejetnosci naszym politykierom czesto brakuje.
Co do politycznej poprawnosci, to rzeczywiscie czasem jest meczaca i nie trafiona, gdy patrzac na czlowieka czarnego jak heban mowi sie o nim, np. w jezyku hiszpanskim „de color”, no ale coz potrzebna, gdy caly czas istnieja powiedzenia typu „trabajar como un negro – pracowac jak Murzyn”. Wlasnie, ten Murzyn, moim zdaniem w jezyku polskim jest to pojecie absolutnie neutralne, nasi rodacy na emigracji w UK juz przeciez ukuli nowy termin – Ciabata czy tez Ciapaka – z wlasciwym sobie poczuciem wyzszosci nad innymi nacjami. No i jak tu sie nie upierac przy poprawnosci?
Panie Redaktorze Szostkiewicz,
burza w szklance wody i …nic poza tym.
Wszystkie portale nie robią nic innego, jak tylko zajmują się kolorem
skóry posła Godsona.
Przecież ludzie jeżdżą po świecie, oglądają reportaże, filmy i doskonale
wiedzą że kolor skóry nie ma nic wspólnego z inteligencją, wykształceniem
i efektywną motorycznością danego człowieka.
Ambicje i chęć zaimponowania innym nie mają jakiejś tam barwy.
Chęć zdobycia wykształcenia i życia choćby na lepszym poziomie niż moi
przodkowie, to cecha ponadrasowa.
Bystry „chłop” Godson swoje szanse wykorzystał, pokazał „że potrafi”
i chwała mu za to. Trzepanie piany wokół koloru jego skóry wykazuje
nasz polski „dulszczyzn” naczelnego grajdoła Europy.
Parafrazując:
„Nie kolor skóry, lecz chęć szczera, uczyni z Godsona superposłanera!”
Kończąc tym niewątpliwie optymistycznym akcentem,
przesyłam…
Pozdrowionka.
Okreslenie „czarny”, „czarnoskory” jeszcze bardziej zwraca uwage na kolor skory czlowieka. Slowo „Murzyn” jest moim zdaniem bardziej obiektywne, wskazuje na osobe majaca ciemna skore i pochodzaca z Afryki. Wielu Hindusow, jak i rodowitych mieszkancow Australii, Aborygenow, jest czarnoskorych, o pigmentacji jeszcze bardziej ciemnej niz maja niektorzy Murzyni. Nie maja oni natomiast negroidalnych rysow twarzy. Mowiac „czarny” nie potrafimy odroznic takiego Hindusa czy od Afrykanczyka. Mowiac „Murzyn” nie mamy watpliwosci. Sadze, wiec, ze mimo kulturowych nalecialosci nalezy uzywac slowa „Murzyn” dla okreslenia czarnoskorego afrykanczyka, lub afro-amerykana (czyli osoby pochodzacej z Czarnej Afryki).
Poza tym, nieswiadomie Pan sobie przeczy piszac „czarny” z malej litery i „Murzyn” z duzej. W tym tez ujawnia sie wiecej szacunku dla osoby, o ktorej pisze sie z duzej litery. Okreslenie „czarny” jest dosc nieszczesliwe, gdyz jest bardzo bliskie pejoratywnemu „czarnuch”. Wszystko wiec zalezy od kontekstu. O czym slusznie pisze Pan na koncu wpisu.
Na szczescie dla nauki kwestie tego, co mozna badac oraz kwestie tego, co mozna publikowac rozstrzygaja nie blogi i ich nadwrazliwi dyskutanci, ale panele zlozone z fachowcow od filozofii, prawa oraz etyki. A przy okazji zlozone rowniez z naukowcow. Poprawnosc polityczna nie ma zadnego zastosowania w nauce, a juz tym bardziej nie stanowi ona kaganca, jaki naukowcy powinni zakladac sami sobie, dobrowolnie, jako przejaw jakiejs arbitralnie pojmowanej etykiety (cokolwiek to slowo oznacza).
Nauka jest od stawiania pytan oraz od szukania sposobow obiektywnego odpowiedzenia na te pytania, a nie od zastanawiania sie nad tym, czy wolno pytac. Jesli nie wolno, to o tym zadecyduje etyka, a nie etykieta.
Jeszcze do
spin doctor pisze:
2010-12-18 o godz. 10:04
Ot, choćby dlatego nie chcę o tamtych czasach wspominać:
the mentor pisze:
2010-12-18 o godz. 11:59
Jak myślisz spin doctorze ? Ilu takich mendorów jest jeszcze na świecie?
Pozdrowionka.
Zgadzam z Gospodarzem. Czasami, dla zrozumienia istoty sprawy konieczne jest doprecyzowanie jakiejś charakterystycznej cechy, w określonym kontekście specyficznej dla tej właśnie sprawy i cechą tą może być zarówno kolor skóry, jak i narodowość, bowiem bez tego nie sposób ogarnąć całości. W takim przypadku nie ma mowy o rasizmie, czy nacjonalizmie. Jeśli mówimy na przykład o apartheidzie w RPA, to nie sposób nie odnosić się do kolorów skóry, a jeśli o apartheidzie w Izraelu – to do narodowości. Bez tego te dwa apartheidy nie byłyby zrozumiałe.
Dobrym przykładem będzie tu używanie słowa Żyd, określającego narodowość, odnośnie spraw finansowych oraz politycznych świata. Inaczej nie da się dociec, kto sprawował faktyczną władzę w USA już na początku ubiegłego wieku, za prezydentury Woodrow Willsona, podczas I Wojny Światowej, i co oznacza 73-procentowy odsetek ówczesnych amerykańskich milionerów wojennych – Żydów, tzw. „krwawych milionerów”, albo dlaczego Francuzi nazwali Konferencję Pokojową w Paryżu „koszerną”. Jeśli pominie się ten wyróżnik, to nikt nie będzie miał pojęcia, kim był faktyczny dyktator USA w tamtym czasie i kogo reprezentował, skupiający w swym ręku dokładnie całą władzę wojskową, materiałową, pracowniczą, kapitałową – p. Baruch, szef Rady Obrony Narodowej, który wypłynął nie wiadomo skąd, nie będąc nawet członkiem rządu USA i zyskał takie prerogatywy, że decyzje należały do niego, a nie do jakiegoś ministra, czy do samego prezydenta. Unikając tego prawdziwego przecież wyróżnika, i zupełnie nieobraźliwego, nikt nie pojmie też struktury oraz sposobów funkcjonowania globalnej finansjery, czy kompleksu militarno-przemysłowego, także współczesnego. Nikt nie wykombinuje, dlaczego wybucha jakiś konflikt.
Niezgorszym przykładem będzie chyba użycie słowa Żydzi, jako tytułu znanego wiersza, przez świetnego Polaka, wspomnianego przez p. Redaktora – Juliana Tuwima, nota bene pochodzenia żydowskiego, co kompletnie nie przeszkadzało mu być przede wszystkim Polakiem, a nie odwrotnie, jak w przypadku tej mniejszości w wielu krajach świata, co jest szczególnie widoczne obecnie w USA na przykład, choć i u nas trzeba zamknąć oczy i zatkać uszy, żeby tego nie dostrzec.
Tak więc czasem trzeba użyć właściwych słów dla pełnej jasności i nie zważać na histeryczne, choć bezmyślne krzyki propagandy albo półgłówków, typu rasista”, czy „antysemita”.
Poważne i Filuterne oraz Poważni i Filuterni!
Poseł Godson jest misjonarzem. Zielonoświątkowcem. Poczytajcie sobie w Wikipedii, o ile nie czytaliście i nie słuchaliście wywiadów z nim.
Nie oślepniemy na tyle aby ciemnego od jasnego nie odróznić. Życzę Wam wielu lat w zdrowiu i jasności spojrzenia. Odmienności w polu naszego widzenia pojawiać się będą cześciej. I jako zwrócnie uwagi na ten przyszły stan zapewne chodziło Gospodarzowi. Więc mniej wspomnień i uzgodnień szczegółów a więcej o tym co nas czeka.
Karta historii odwróci się i byc może jutro na naszych ulicach będziemy słyszeć ruszczyznę w jej różnych odmianach. Być może powstanie problem budowy cerkwii. Zapewne na obrzeżach miast nie powstaną osiedla jurt mongolskich.
Wyobraźcie sobie, że Unia Europejska zaproponuje Polsce przyjęcie kłopotliwych imigrantów: animalistów z Sahelu, Eskimosów i Romów. Jak podpowiada Kartka, zapewne gotowość przyjęcia imigrantów bedą zgłaszały zakony różnych reguł.
Z Torunia dobiegnie ostry protest. Przeorowie widząc strumień euro i palety szampana dla nich płynące za imigrantami opublikują cosik moćniejszego niż Ojciec Wiśniewski. W szkołach będą specjalne lekcje o tym jak nie pluć na widok turbana. Część imigrantów trafi do wspólnego obozu. Będzie totalne zamieszanie, bo Eskomosi zarażą się malarią, a Romowie nie będą chcieli jeść podgardla.
Poseł Godson złoży wniosek o odebranie obywatelstwa polskiego wszystkim urodzonym z probówki. I pójdzie na czele pochodu z pochodniami obok posła Kaczyńskiego od katedry na Starym Mieście aż do hotelu Hyat. Hotel stoi na rogu ulicy o nazwie raniącej wielu prawdziwych Polaków: Gagarina.
Gospodarz zasiał, a Wy ani bronowania, ani odchwaszczania, ani zraszania, ani zajęcia się sąsiedni zagonem. Bauman twierdzi, że żyjemy w interregnum. Zajmijcie się Moi Drodzy czymś podobnym do Statutów Nieszawskich, nowej konstytucji itp a nie macerowaniem przebrzmiałych inwektyw.
Być może za dwa lata będzie się mówiło o Godsonie: „Ten fanatyczny jehowa” nie pamietając o jego cerze. Zachowujecie się podobnie jak blogowicze u Redaktor Paradowskiej: macie objawy choroby sierocej.
Mróz na dworze. Wstawaj Zenek!
mw pisze:
2010-12-17 o godz. 19:36
Gładko się Pan wymigał, Panie Redaktorze.
?Liczy się intencja i kontekst?. Ha, ha, ha, koń by się uśmiał?
A kto te intencje ma ocenić? I ten kontekst?
Drogi(a) mw: Sprawa jest prosta. Jeżeli słowo „czarnoskóry” wymówi dowolny dziennikarz Polityki, członek komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego Anna Nehrebecka, sam Bronisław Komorowski, blogerka Helena, , H. Bortnowska, A. Michnik, dowolny poseł PO, Kuba Wojewódzki- słowem ludzie rozumni i na odpowiednim poziomie, wtedy jest to neutralne określenie faktu i jako spokojne, godne przedstawienie rzeczywistości powinno spotkać się z pochwałą.
Natomiast jeżeli słowo „czarnoskóry” wymówi: dowolny dziennikarz Rzeczypospolitej, Dariusz Karłowicz z „Teologii Politycznej”, członek komitetu honorowego Jarosława Kaczyńskiego Wojciech Kilar, sam Jarosław Kaczyński, bloger Sławomirski, R. Legutko, dowolny poseł PiS, Jan Pospieszalski – słowem obskuranci, ksenofobi i ludzie poza nawiasem świata na odpowiednim poziomie, wtedy jest to akt agresji, rasizmu, nietolerancji, który musi skutkować zwolnieniem z pracy i ostracyzmem.
Kartko, Twoj opis imigrantow w osrodku w Kraju Baskow, owszem, moglby byc dla mnie osobiscie nie do przyjecia, czy sie to Tobie podoba czy nie. Bo nawet w tym skroconym opisie ogldasz ich oczyma kogos na wyzszym stopniu cywilizacyjnego rozwoju, Twoja self-received wyzszosc az bije z opisu – piszesz z wyzszoscia o tym jak sa ubrani („jak sobie wyobrazaja co jest modne w Europie”), na jakie klopoty z nimi ich „cywilizowani opiekunowie”, jak leniwi sa ci imigranci.Kilka zdan, a tyle pogardy. Ty ich ogladasz z boku, nie wiedzac o nich za wiele, ponad to co uslyszales od prowadzacych osrodek i zabserwowales sam. A obserwowales tych ludzi w bardzo sztucznych warunkach i otoczeniu, bez noznosci rozmawiania czy porozumiewania sie z nimi. Jest to troche tak jak nie wiedzac absolutnie nic o nosorozcu. zobaczyc go w klatce w zoo i sprobowac cos o nim waznego napisac, nie wiedzac o nim nic wiiecej ponadto co sie ukazauje Twoim oczom. A wiec widzac ogromna paszcze i potezne zebiska, moglbys dojsc do logicznego wnisoku, ze nosorozce odzywiaja sie polykajac w calosci male ssaki. I umieszczona w opisie taka uwaga o nosorozcach bylaby warta mniej wiecej tyle samo co Twoje uwagi o imigrantach w Kraju Baskow. Tylko w Twoim wypadku chcesz pisac o ludziach – z ich przyrodzona godnoscia, z ich prawdziwym cierpieniem, z ich historia, ktora Cie nie interesuje.
Dlatego zatem jako autor kulturalny, wnikliwy i starajacy sie zarejestrowac cos waznego lub tylko interesujacego ze swych poodrozy i otacajacego Cie swiata, musisz szczegolnie uwazac kiedy opisujesz Innego. Tak, musisz wziac na siebie trud starannego, wrazliwego i adekwatnego doboru slow i uwag, tak by nie zabrzmialy one arogancko, wywzszalsko i okrutnie. Inaczej idziesz na latwizne. Koniec wykladu.
Kartka z podróży pisze:
2010-12-18 o godz. 11:39
„Nie, nie mogę się zgodzić by opis był cenzurowany czy autocenzurowany za pomocą poprawności politycznej. Opis musi być prawdziwy.”
I masz do tego prawo.
Podobnie jak ten co uważa, że wstrzymywanie wiatrów jest szkodliwe(to prawda skądinąd) ma prawo zepsuć powietrze.
Ale jakbyś u mnie w domu, nie zachowywał poprawności politycznej w czasie dyskusji, to bym Cię więcej nie zaprosił, bo byś mi obciachu nastrzelał.
Podobnie jakbyś wyraził „prawdziwy opis” jedzenia jakie bym podał, gdyby Ci nie smakowało.
I też bym miał do tego prawo.
Poprawność polityczna to nie są przepisy prawa przecież.
Nie ma obowiązku jej przestrzegać.
Pan Redaktor pisze:
„Czy zwracanie uwagi na czyjkolwiek kolor skóry jest rasizmem?
Nie jest. Jest zwróceniem uwagi na wydarzenie, którego nie sposób opisać jako wyjątkowe bez wzmianki o kolorze skóry.”
Szanowny panie Redaktorze,
a czy zwracanie uwagi na profil czyjegos nosa jest rasizmem czy tez nie?
I dalej:
„…bywają sytuacje, że kolor skóry jest informacją potrzebną do lepszego zrozumienia jakiegoś zdarzenia.”
A czy bywaja sytuacje, ze promien krzywizny czyjegos nosa jest informacją potrzebną do lepszego zrozumienia jakiegoś zdarzenia lub postawy, na przyklad stosunku do tradycji narodowej panstwa lub religii?
Mysle, znacznie istotniejsza informacja bylaby ilosc zwojow mozgowych danego osobnika, ale to niestety cecha, ktora nie rzuca sie jako pierwsza w oczy.
staruszek,
… a może również meteoryt p… nąć w Ziemię, a więc po co w ogóle wypowiadać się na tematy aktualne, skoro „karta historii odwróci się i byc może jutro na naszych ulicach”… i tak dalej.
Za przeproszeniem „sranie w banie” to też objaw, być może jeszcze gorszy niż choroba sieroca.
Pozdrawiam.
Kartko:
Ja w przeciwienstwie do Heleny, opisywalbym sprawe jak Ty, uzylbym tylko kwantyfikatora szczegolowego („sa tacy ludzie..”, zamiast „wszyscy imigranci koloru czarnego w Kraju Baskow”).
– w swoim zyciu spotkalem ludzi z Erytrei i Etiopii, ktorzy byli bardzo ambitni, wyksztalceni, chociaz startowali od niczego
– spotykam czesto ludzi z Somalii, ktorzy wygladaja jak osoby na wakacjach, paradujacy w pelnym rozwinietym orszaku z zonami, dziecmi; niektore kobiety z zaslonami na twarzy, eskortowane przez osobe plci meskiej, robiaca „lebensraum” dla niej wsrod niewiernych jak ja;
– bylem rowniez swiadkiem pewnej kuriozalnej sceny, calkiem niedawno temu, gdy mloda osoba rasy czarnej po wyladowaniu zakupow do swojego samochodu, rzucila wozek na srodku parkingu; nawet nie zwrocilem jej uwagi, tylko spojrzalem sie, na co ona dorzucila glosem oburzonym, ze uczynila to specjalnie, aby cos tam zademonstrowac;
– mam w pracy cala grupe African Americans (zreszta sa tam ludzie wszystkich ras), ktorzy sa inteligentni, ciezko pracuja, sa mili, co jeszcze dodac?
– no a na ulicy w tym samym Detroit pare razy ktos mnie nazwal „white thrash”, tak bez powodu, aby cos powiedziec.
No i chyba tyle.
Heleno
To nie jest opis – to jest ledwie szkic, jakaś pierwocina opisu. To trzeba obudować i skończyć. Napełnić treścią. I ta treść wynika z przekonań. To jest właśnie kontekst.
Z jednej strony masz kilkudziesięciu młodych emigrantów z Afryki a z drugiej wolontariuszy – również młodych -, ktorzy mają ich przygotować do życia w Hiszpanii. Emigranci są groteskowo ubrani, bo tak im się wydaje, że powinni wyglądać w Europie. Najprawdopodobniej ulegli jakiemuś stereotypowi. Nie wiem, może filmom amerykanskim klasy C w których tak wlaśnie przedstawia się młodych Murzynow. Na pewno takie idiotyczne komedie oglądalaś. Więc ci mlodzi emigranci tak się poruszaja, tak zachowują. Rolą wolontariuszy jest zmienić ich zachowanie. Bo gdy przyjdą prosić o prace w opadających spodniach i kapturach na głowach to jej nie dostaną. Jeśli będą emanować leniwym luzem to nic w tej cywilizacji nie zalatwią. A przecież wiele wysiłku włożyli w to by się do niej dostać.
Podobne problemy adaptacyjne mają ludzie którzy ze wsi trafiają do miasta – też muszą często zmieniać strój lub styl swego zachowania. Dostosować się do nowego życia. Taką ideę bym zawarł w tym opisie.
Heleno, ta scena była smieszna. No tak już czasem bywa, że są sceny śmieszne. Nie będę udawał, że było inaczej. Ale to, że mnie ta sytuacja smieszyła nie znaczy, że mam poczucie wyższości. Przecież równie silne rozbawienie mogłbym budzic w Afryce, gdybym się tam w jakiejś sytuacji nie potrafił odnaleźć. To poprawność polityczna nakazuje nam przybierać określone miny w drażliwych politycznie (emigrant z Afryki) sytuacjach.
Mój dziadek był już wiekowym czlowiekiem gdy pierwszy raz pojechal nad morze. Był starej daty więc w podróż ubrał się w czarny garnitur i lakierki. Gdy dojechał poszedł na plażę i paradowal po niej w czarnym garniturze i lakierkach w upał – między półnagimi ludźmi. Jest to moim zdaniem zabawna historia. I czym ona się różni od tej z emigrantami?
Pozdrawiam
A to Polska właśnie:
Jedno dziecko zginęło, a drugie w ciężkim stanie trafiło do szpitala w efekcie niebezpiecznej zabawy w Sączowie w powiecie będzińskim (Śląskie). Dzieci jechały sankami przyczepionymi do samochodu terenowego. Na zakręcie wpadły pod autobus.
A tutaj straszy się nas „czarnym ludem”…
staruszek pisze:
2010-12-18 o godz. 14:32
Drogi staruszku, zdając się w pełni na twe pełne poczucie humoru i
dużą dozę empatii, pragnę Cię poinformować, że spotkałem na swej
drodze Sancho Pansy dwa wiatraki.
Jeden i drugi z litego drewna. Jeden i drugi ze skrzydły ogromnymi.
W oba dął ten sam wiater, silny, produktywny wiater!
Oba wiatraki stały dumnie na bliżniaczych (sic! a fuj!) wzgórzach,
nie mniej dumnych, niżli budowle na nich postawione.
Cóż tedy dziwnego w mej Sancho Pansy opowieści można się spodziewać?
Ano wielce frasobliwej obserwacji!
Do jednego z tych dumnych wiatraków gawiedż ustawiała się w kolejce
(tak jak za czasu PRL-u po „cwaniaka”, co to się nie dał do sovietów
wywieżć, czyli po salceson). Ziarno targała ta gawiedż worami całymi!
Stała ta kolejka przed tym wiatrakiem, jak nie przymierzając stoją
dzisiaj TIR-y na polskich „autostradach”.
Drugi zaś wiatrak odwiedzany był tylko przez wioskowych odszczepieńców,
ludzi przez resztę gawiedzi określanych jako „głupi Jasiu”, albo „szalona
Jadwiga”.
Stał jam ci z daleka, owe zjawisko obserwując i nie rozumiejąc!
Stałbym ja tam po dziś dzień, gdyby nie pewna niewiasta bieżąca ku
kolejce przed tym popularniejszym wiatrakiem.
Na moje pytanie: – Nadobna kobieto, azaliż jesteś mi w stanie wytłumaczyć, dlaczego ludziska stoją dniami i nocami pod jednym
wiatrakiem ze swoimi workami ziarna, zaś inny wiatrak, identyczny i
zdolny do wydajnego mielenia ziarna na mąkę, stoi prawie bezrobotny?
Odpowiedziała tak: – Widać mi się cudzoziemcze żeś na wzroku
podupadły. Toć przeca każdy widzi gdzie jest różnica! Ten wiatrak do
którego ja idę, a i moi współziomkowie w kolejce stoją – białym wapnem
malowany! Wapnem święconym! Toż to widać! A ten drugi ktoś bejcą „pociągnął”, na dokładkę w mahoniowym kolorze! Mus siła ciemna i nieczysta tym mahoniowym wiatrakiem zawiaduje! A kysz diable!
Apage Satanas!
Niewiasta oddaliła się chyżo, a jam na oczy przejrzał!
Rzeczywiście – jeden wiatrak był biały jak śnieg, drugi zaś ciemny jak…
tabaka w rogu !!!
Dodam tylko mości staruszku, że mąka tak z jednego, jak i z drugiego,
była miałka i bieluteńka. Jak ten śnieg za Twoim i moim oknem.
No cóż, własny osieł mnie obśmiał siarczyście, poczem odjechałem ja
z krainy Polonią zwanej, w poszukiwaniu dalszych przygód, głową mą
nie poprzestawszy kręcić!
O czem nie omieszkał Cię poinformować, Twój zawsze do usług
Sancho Pansa, przesyłający …
Pozdrowionka.
Parker
Ale nie wiem skąd biorą się Twoje pomysły, że miałbym psuć atmosferę na przyjęciu w Twoim domu brakiem poprawności politycznej. Jakoś Cię moje komentarze nigdy nie bulwersowały. Użeram się od lat z rozmaitymi stereotypami i fobiami – również na tym blogu. Dopiero gdy zacząłem pisać, że mnie krępuje poprawność polityczna to zwróciłeś na to uwagę. Przekaz rasistowski czy homofobiczny jest jasny i należy go tępić. Natomiast ja się buntuje przeciwko temu by analizować teksty pod kątem skrupulatnego przestrzegania poprawności politycznej i doszukiwać się w nich tego czego nie ma. Buntuję się przeciwko cenzurowaniu i narzucaniu piszącemu autocenzury. To doprowadza do nonsensów.
Parker, wykaż trochę wiary w człowieka.
Pozdrawiam
Panie Szostkiewicz,
nie wiem czy czytal Pan Wiecha „Manius Kitajec i jego ferajna” ?
Wsrod jego „ferajny” byl Jumbo, czarny warszawianin.
Rano 1-go wrzesnia 39 roku do mieszkania Maniusia wpada Jumbo i nie moze slowa powiedziec, no to Manius sie pyta: Jumbo ! Cos tak zbladl !
Do dzisiaj ogarnia mnie smiech z realii i paradoksu sytuacji.
W USA czarna mniejszosc od samego poczatku byla, jest i zapewne bedzie niezadowolona z terminologi jezykowej.
Najpierw byli Negro, potem Coloured, nastepnie Blacks, kilka lat temu Jessie Jackson zmusil media do terminu African-American. Obecnie biali rozmowcy drza ze strachu jakich terminow uzywac. Sami czarni nie wiedza, natomiast slowo „nigger” jest powszechnie uzywane przez nich samych.
I to jest jednym z powodow, ze relacje pomiedzy rasami sa ograniczone, wlasnie z powodow jezykowych.
Jezeli ktokowiek byl w Nigeri i dobrze sie „rozejrzal” co tam sie dzieje musi z podejrzeniem patrzec na „panow godsonow”.
Nawet jedno z jego dzieci nie ma imiona brzmiacego „ze swojska”.
Integracja to dwukierunkowa ulica.
W czasach mojego dzieciństwa kpiono sobie z rudych i garbatych. Rudzi byli ponoć fałszywi a garbaci nie pasowali do ściany. W każdej chyba społeczności
zachodzi jakaś potrzeba prostackiego wyśmiewania przeróżnej inności. Łysy wołał do rudego „nie dała Bozia włosków?” na co padała odpowiedź „dawała rude – nie brałem!” Może to i było kiedyś śmieszne, ale dla mnie nie za bardzo. Jednak Murzynek Bambo nie wydawał mi się gorszy od moich kolegów, co też nie bardzo się do nauki garnęli, a mycie szyi i nóg traktowali jak dopust boży…
Jednak zostawiwszy takie, nie za mądre uwagi przypominam sobie telewizyjną wypowiedź czarnoskórego studenta, czy też doktoranta warszawskiego uniwersytetu, który tłumaczył, jak bardzo upokarzające treści niesie w sobie wierszyk, zapamiętany z lat dziecięcych. Wypowiadał się bardzo przekonująco i przyznałam mu wówczas rację, choć trochę mi było Bamby żal. Po kilku latach ujrzałam tego samego człowieka, oskarżonego o świadome zakażanie wirusem HIV białych studentek – blondynek. Zmarł w więzieniu. Trudno pozbierać myśli i ustawić sobie właściwe proporcje na temat rasizmu, równego statusu i politycznej poprawności. Ludzkość nie jest jednorodna, występują różne odcienie skóry, cechy fizyczne i różnice w budowie. Wprawdzie wciąż następuje mieszanie się ras, kultur i powstają czasami piękne owoce owych postępków, jednak ostateczne efekty bywają trudne do przewidzenia i niosą za sobą skutki nawet tragiczne. Wystarczy poczytać o perypetiach młodych Polek, co za mężami – królewiczami z bajki wyjechały do krajów arabskich. Czy one były politycznie niepoprawne, czy po prostu nieświadome możliwych konsekwencji, czy tak zakochane, że oślepły na krótki czas, a wzrok odzyskały kiedy było za późno?
Dziś rano w TOK FM słuchałam wypowiedzi specjalisty od spraw integracji, który pracuje w Holandii. Przyznał otwartym tekstem, że w tej dziedzinie Holandia poniosła klęskę. Jak trudne są to sprawy, z jakimi problemami musi się mierzyć ten tolerancyjny kraj… Przyznam, że zaskoczył mnie ogrom tych problemów i niemożność ich rozwiązania bez wyparcia samych Holendrów z ich tradycji, obyczajów, dzielnic … Bo muzułmanin żądając dla siebie swobody wyznawania wiary, możliwości budowania meczetów, prowadzenia tradycyjnego trybu życia równocześnie odmawia tych praw gospodarzom, którzy ich w swoich granicach przyjęli z najlepszą wolą.
Ale porozmawiać sobie o politycznej poprawności można. Czemu nie?
U nas jeszcze problemu nie ma, ale za lat kilka…
Staruszku
Piszesz – „…Być może za dwa lata będzie się mówiło o Godsonie – „Ten fanatyczny jehowa” nie pamietając o jego cerze…”
Też się nad tym zastanawiałem
Pozdrowiam
Ps. Dzięki za inspiracje. Poczytałem sobie o statutach nieszawskich.
Kartka z podróży pisze:
2010-12-18 o godz. 17:05
Nie wątpię, że potrafiłbyś się zachować, i wydaje mi się, że narzuciłbyś sobie tę autocenzurę która różnie można nazywać.
@Józef nazywa to dobrym wychowaniem, ja w niektórych kwestiach poprawnością polityczną.
Bo poprawność polityczna to właśnie autocenzura.
I nie ma w tej autocenzurze nic złego.
Zawsze mieliśmy z nią do czynienia, bo nie zawsze trzeba mówić prawdę a często nie wolno jak się nie chce kogoś skrzywdzić czy urazić.
Myślę, że ten Twój bunt przeciwko poprawności politycznej trochę z przekory wynika, bo sam się do jej zasad często stosujesz.
Dlatego dopiero jak napisałeś, że Cię poprawność polityczna krępuje, to zacząłem z Tobą polemikę.
Tu nie chodzi o jakieś skrupulatne przestrzeganie zasad dobrego wychowania i doszukiwanie się w opiniach tego czego tam nie ma.
Ale jeśli artykułujesz jakiś przekaz to musisz zwracać uwagę jak go inni odbierają bo sam sobie wystawiasz świadectwo.
Oczywiście można uważać, nie dbam o to i lepiej wiem, że intencje miałem dobre i nikogo nie chciałem dyskryminować.
Ale rzecz w tym, że jak napisała @Helena mimo całej sympatii którą darzysz opisywane postaci, Twój język świadczy o Twoim poczuciu wyższości
Nieuprawnionym.
A gdybyś się stosował do zasad politycznej poprawności, to byś tak nie napisał.
Bo byś się zastanowił czy kogoś to nie urazi.
I w ten prosty sposób, wyzbyłbyś się nieuprawnionego poczucia wyższości.
I tak nam poprawność polityczna pomaga w życiu być lepszymi 🙂
CND
Idą Święta ! Idą Święta !
A zaraz po Świętach BN, mija stary roczek!
Pewien miesięcznik z którym jestem zaprzyjażniony od już 20 lat,
a ów miesięcznik ze mną tyleż samo lat, ma w zwyczaju na podsumowanie
roku przyznawać doroczne nagrody w ramach rubryki „Śmiechoterapia,
czyli mandala uśmiechu”.
I popatrzcie moi kochani, co ja tam, wśród tych nagrodzonych znalazłem!
Specjalnie dla Was!
Cytuję:
„Osobą publiczną, która w minionym roku mówiła najwięcej, była posłanka
Beata Kempa z Sycowa – ta sama, przypomnijmy, która we wrześniu 2007 roku wsławiła się brawurowym występem estradowym podczas
prezentacji programu kabaretu *Klika* w Sycowie właśnie z okazji dożynek. Mianowicie w trakcie popisów kabaretowców w swoim rodzinnym
mieście Pani Beata Kempa pofatygowała się osobiście na scenę (niektórzy
w internecie, gdzie jest opis tego barwnego incydentu, twierdzą, że się
na nią wdarła, ale to nieprawda) i pogroziła palcem artystom robiącym
sobie jaja m. in. z jej ówczesnego szefa, wiceministra sprawiedliwości
Zbigniewa Ziobry, tudzież, Boże odpuść zuchwałość, jego politycznego
pryncypała. Posłanka doradziła im, by bawili się póki czas, bo potem mogą
już nie mieć po temu okazji * cytat dosłowny: Bawcie się, bo już jutro może być za póżno!*. Był to jeden z najbardziej spektakularnych występów w całej historii polskiego kabaretu od czasów PRL aż po III i
IV Rzeczpospolitą, tym cenniejszy, jeśli chodzi o walory poznawcze, że
jego autorka i zarazem wykonawczyni sprawowała wówczas posadę
wiceministra do spraw więziennictwa.
W 2010 roku Beata Kempa (z Sycowa) mówiła w zasadzie bez przerwy:
w Sejmie i mediach, na wiecach politycznych i w kuluarach, do mikrofonów
radiowych i telewizyjnych kamer, do innych i do siebie, za siebie i innych.
Przerywała swoim rozmówcom, albo od początku nie dawała im dojść do
słowa, na przemian wybuchała szyderczym śmiechem i wycinała oponentom żwawe polemiczne hołubce nawet wtedy, gdy nie zdążyli jeszcze niczego powiedzieć.
Z tych wszystkich powodów posłance Beacie Kempie z Sycowa przyznajemy za 2010 rok Nagrodę Polskiego Demonstenesa, z utęsknieniem czekając na chwilę, gdy będzie miała okazję zmaterializować swoje grożby sprzed lat wyartykułowane pod adresem
Szpaka, Sobczaka i ich nadmiernie rozdokazywanych kolegów.”
Tyle o Beacie, tyle o Kempie, tyle o posłance z Sycowa.
Wedle mnie – nagroda ze wszech miar w pełni zasłużona.
Idą Święta, weselmy się !
Pozdrowionka.
Jacobsky pisze: 2010-12-18 o godz. 15:49
— o moim oczekiwaniu na meteoryt
Nie jesteśmy przygotowani na przyjęcie własnych rodaków powracających do kraju po odrzuceniu ich przez pogrążających się w kryzysie społeczństwach załchłyśniętych dobrobytem.
Nie jesteśmy przygotowani na dwudniową obfitą śnieżycę. Nie jesteśmy przygotowani na tydzień mrozu -35 stopni Cejslusza. Nie jestesmy przygotowani na danie noclegu bezdomnym (jakiś pesymista ocenił ich liczbę na 500 000 ).
Nie jesteśmy przygotowani na szybką amputację tysięcy odmrożonych nóg.
Nie jesteśmy przygotowani na odgrzebanie setki osób spod kilkunastu lawin.
Nie jesteśmy ubezpieczeni Mister Jacobsky, mieszkańcu kraju w którym obywatel nie legitymujacy się ubezpieczeniem jest podejrzany.
Budujemy na terenach zalewowych. Nie dbamy o rowy melioracyjne i przepusty.
Nie dbamy o wcześniejsze porozumienie się wieli firm kolejowych co do rozkładu jazdy. Nie dbamy o zbiorniki błota poprodukcyjnego (patrz kolejna czerwona lawina błota na Bałkanach). Nie dbamy o trening pilotow wożących VIPów.
Nie dbamy o waśnie między lojalnymi mieszkańcami a biedotą i cwaniakami pokątnie ogrzewającymi się przy pomocy odręcznej instalacji gazowej i elektrycznej. Nie dbamy o wyegzekwowanie czynszu (mam spasionego sąsiada, który wyłudził czynsz w wysokości 1 zl miesięcznie i drugiego sąsiada z zepsutym od lat piecykiem gazowym i myjącym tylko nos). Nie dbamy aby pieniądze dla biednych szły do biednych. Nie dbamy o upowszechnienie zasady: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.”
Za parę dni przeczytasz Mister Jacobsky, że zabrakło gipsu w Polsce, bo tegoroczne fundusze na odsnieżanie się wyczerpały.
Za niecaly rok, po setkach zerwanych dachów letnimi burzami napisze Pan: „Staruszek miał trochę racji.” Bo kolejny premier będzie się z tych burz tłumaczył przed bezdsnymi nieubezpieczonymi.
Czy Kato Starszy powtarzający: „A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć.” zostałby przez Pana odesłany do grupy wsparcia chorych na Alzheimera?
Dąży Pan Szanowny do stworzenia okazji powtórzenia: „Polak mądry po szkodzie.” Nie mam tego Panu za złe. Nie obrażam się gdy sugeruje Pan moją blogową sraczkę. Proszę tylko aby Pan coś przeczytał o poglądach zielonoświątkowców i możliwym przymierzu posła Godsona z dyrektorem Rydzykiem.
Lew pyta: co oni w tym serze widzą? Odpowiedź {autocenzura}.
Dobrze, że tak wielu blogowiczów omawia zeszłoroczny śnieg.
Jest temat wspólny i nie potrzeba patrzeć na chmury na horyzoncie.
A poza tym to wszyscy zdrowi.
Ciekaw jestem czy ma Pan odwagę napisać, że nic wartościowego popatrzonego nickiem staruszek Pan nie przeczytał. Wreszcie dałbym sobie spokój i czekał na czas gdy „będą nas wyciągać z naszych fur dobrego samopoczucia”
I tego zdrówka oraz ciepłych wspomnień o zimie w Bullerbyn życzę.
Bedą bezdaszni nieubezpieczeni ponoć zdroworozsądkowi.
Są rzeczy na świecie o których staruszkowie nie słyszeli i nie chcieli slyszeć.
Kartko, mnie nie musisz zapewniac, ze jestes przyzwoitym czlowiekiem, ja Cie znam z wielu wypowiedzi nie od dzis i mam wyrobiony stosunek (bardzo pozytywny czlowiek ten Kartka z Podrozy!) . Mowie tylko o tym jak moze byc taki opis odbierany – o tym samym mowi Parker. Dlatego tak wazne jest staranne dobieranie slow. I Ty ti wlasciwie zawsze stosujesz, nie powiem.
ANCA_NELA pisze:
2010-12-18 o godz. 17:35
Jedną z definicji jest
„wolność to świadomość własnych ograniczeń”
Tak teoretyzując, czy zasada- czyja ziemia tego religia- nie powinna zacząć być znowu stosowana?
Napięć kulturowych związanych z religią, trybem życia, ba! zwyczajami kulinarnymi! nie unikniemy. Jakieś modus vivendi, czy norma prawna powinna być. Tolerancja nie może działać jedynie w jedną stronę……
W sumie, wystarczyłaby egzekucja- bezwzględna- prawa lokalnego?
Masz mieć jedną żonę, rozbijać namiot w miejscu wyznaczonym, przestrzegać ciszy nocnej, itp……..
Czuj się jak u siebie, tylko zgodnie z NASZYMI normami?
I RP to był jednak gigant. W miarę bezkonfliktiwo żyli w naszych granicach Rusini, Ormianie, Żydzi, Niemcy, Holendrzy, Szkoci, Tatarzy,
O mnogości religii nie wspominając…..
Może dlatego, że każda nacja miała swoją dzielnicę w mieście, niszę rynkową, specjalizację rzemieślniczą i handlową?
A ja uparcie wracam do byłego posła Huberta Costy. Dlaczego celebruje się nigeryjskość pana Godsona, bengalskość zaś pana Costy przeszła niezauważona? Czemu w kraju niemalże jednolitym etnicznie, który nie miał kolonii, czarnoskóry poseł Godson budzi większą sensację – co z tego, że pozytywną – niż brązowoskóry poseł Costa? Bo Afrykanie są bardziej dzicy od mieszkańców subkontynentu indyjskiego, gdzie cywilizacja jest o wiele starsza, niż w Europie? No, to jesteśmy rasistami całą gębą i wychwalanie pana Godsona jest reakcją wyparcia, zaprzeczania naszemu rasizmowi. Z tego punktu widzenia lepiej byłoby, gdybyśmy mówili o Godsonie jako o chrześcijańskim fundamentaliście.
Ja zresztą myślę, że jest inaczej. Pan Godson był nam przedstawiany jako popularny radny z Łodzi i Murzyn, a jego awans polityczny miał być dowodem na postępowość Platformy. (W podobnych kategoriach oceniano niedawny wybór pana Krystiana Legierskiego na radnego Warszawy.) Pan Costa był nam przedstawiany jako popularny lekarz z Legnicy, kropka. Widzicie różnicę? Huberta Costy nie zapamiętano jako Bengalczyka, tylko jako lekarza, posła Samoobrony. No właśnie. Pan Costa miał pecha należeć do Samoobrony, w tym zaś kontekście, etnicznym, Samoobrona okazała się być bardziej poprawna politycznie od Paltformy! To jest dopiero ironia losu.
A wierszyk Tuwima o Murzynku Bambo *jest* rasistowski, chociaż zapewne pisany był z jak najlepszymi intencjami. I cóż w tym dziwnego? Powieści i pisma Kiplinga, swego czasu bardzo popularne i literacko niezłe, teraz są uważane za rasistowskie. Kto w świecie anglojęzycznym odważy się teraz mówić o the white man’s burden?
Parker
Masz duzo racji. Choć nie wiem czy musialbym sobie narzucac autocenzurę, bo mam życzliwy stosunek do ludzi – również z różnych powodow wykluczanych. W związku z tym powiniem mowić i pisać swobodnie, bez poczucia, że ktoś mnie kontroluje. Nie stosuję zasad poprawności politycznej, po prostu piszę szczerze. Czemu mam pisać dziewczyna romska czy Romka skoro Cyganka mi się jak najlepiej kojarzy? To, że ktoś ma fobię cyganską ma mnie zmuszać do zmiany języka? Mam odpowiadać za czyjeś fobie?
Jeszcze poczucie wyższości o ktorym pisała Helena a i Ty do niego wracasz. Ta perspektywa patrzenia na emigrantów stawiających pierwsze kroki na nowej ziemi jest taka sama jak perspektywa patrzenia na mlodego kierowcę który sie uczy jeździć albo dzieciaka, ktory stawia pierwsze kroki na lodowisku. To niesprawiedliwe nazywać tę perspektywę poczuciem wyższości. Po prostu ze swojego znanego, bezpiecznego miejsca obserwuje się jak ktoś stawia pierwsze kroki w nieznanej sytuacji. I na lodowisku, placu do nauki jazdy albo w ośrodku dla azylantow te pierwsze kroki czasem są zabawne. Czasem ludzie robią błędy – to jest naturalne. Czasem nas to bawi. Czy można to nazwać poczuciem wyższości?
Myślę, że podobny stosunek do mnie mieliby by ci chłopcy z Afryki, gdybym się tam znalazl i usiłował radzić sobie w życiu. Byłbym dla nich rownie dziwny i zabawny.
Czy perspektywa psychologiczna – taka codzienna, życiowa – nie jest lepsza od reguł poprawności politycznej.
Pozdrawiam
ANCA_NELA pisze:
2010-12-18 o godz. 17:35
„W czasach mojego dzieciństwa kpiono sobie z rudych i garbatych. Rudzi byli ponoć fałszywi a garbaci nie pasowali do ściany. W każdej chyba społeczności.”
Jest takie powiedzonko: „Nie przesadza się starych drzew”, być może to
nie tylko powiedzonko, być może to ważna dla życia prawda, z tych
oczywistych ma się rozumieć.
Wedle mnie, w szczególnych przypadkach – młodych drzew też nie powinno się przesadzać.
Gdzieś, kiedyś, dawno czytałem naukowe opracowanie na temat naszego
codziennego „papu”, czyli jedzonka. Naukowcy, nie pamiętam jakiej nacji,
po wieloletnich badaniach stwierdzili na bazie dowodów naukowych, że
jeśli młody organizm w okresie swego wzrostu i rozrostu bazował na
określonej geogastronomicznej diecie w swoim „landzie” urodzenia i
odchowania, przeflancowany na żarło innej kultury pochłaniającej,
najczęściej ma potężne problemy żołądkowe, niezdolność organizmu
do trawienia tego co mu ” nowa ojczyzna” oferuje, a co za tym idzie
popadłość lub łatwość w tejże popadłośći, do załamań nerwowych, depresji
i wyalienowania z nowego społeczeństwa w którym się ten osobnik
znalazł.
Tyle naukowcy. Tyle że mają rację. Wystarczy ze „rodowity” Polak
pojedzie za miedzę, czyli do Londynu, a juz po pierwszym brytyjskim
śniadaniu ma „serdecznie dość” – nienawykły, niestrawialne!
Niemcy, Francja, pół biedy – kuchnia kontynentalna, ale też: u Francuzów
te żabie udka!, ślimaki! A u Niemców – kaszanka na słodko z rodzynkami!
biała kiełbasa bawarska, totalnie bez smaku! Na wybrzeżu „muscheln”
żarte wprost nieomal z morza w towarzystwie soku z cytryny!
Hiszpanię i Portugalię już zaoszczędzę z ich (pysznymi dla mnie do bólu)
ośmiorniczkami itd., itd.
Gadanie o kolorze skór różniastych, to gadanie „poskórne”!
Żyjąc 26 lat w tak multikulturalnym Państwie jak Niemcy (BRD przed
tym cholernym połączeniem), okazuje się że najbardziej niedostosowaną
grupą społeczną w tym kraju nie są Turcy, nie są Italiano, nie są Grecy
czy Nigeryjczycy.
Najbardziej niedostosowaną grupą w tym konglomeracie małych
społeczeństw są byli (ehemalige) Dederowcy! Oni mają tylko i wyłącznie
pretensje! Pretensje o wszystko i do wszystkich!
Nie dość że „Bogaty Brat/Siostra” zaopiekowała się bankrutami, nie dość
że pobudowała im cywilizowane drogi, a i wiele innych ciekawych rzeczy
również, to ciągle im żle! Ale jak żle!
W wyniku moich kontaktów zawodowych mam często kontakt z
przedstawicielami tej „szczególnej nacji”. Początek kontaktu jest zawsze
schematyczny: – Oh, gdyby nie Rząd BRD, bylibyśmy dziś martwi!
Ale po drugim, trzecim „Schnapsie” wyłazi z „takiego” męczyból:
– Zostaliśmy oszukani! Najpierw „Russen” obiecywali góry złota, a teraz
właśni bracia nas szwabią ( określenie skądinąd bardzo znajome,
rodowód określenia też!).
Biały do białego, Niemiec do Niemca !
A Wy się martwicie o posła Godsona!
Ludzie, przyjdzie walec i wyrówna!
Wierzcie mi – równo wyrówna.
Pozdrowionka.
P.S. Zauważcie proszę, że jak udamy się na Wschód, to nam wszystko
smakuje: i pierogi, i bliny, i golonka – coś w tym jest!
No to jaka my kultura zachodnioeuropejska?!
Podobno: przez żołądek do serca!
staruszek 14:32
Kartka 17:57
Nie bądźcie AŻ TAK politycznie poprawni!!!
Nie o Godsona „cerze” zapomnimy (lub nie) tylko o KOLORZE jego SKÓRY.
Cera, to „jakość, wygląd, barwa skóry twarzy: blada, jasna, różowa, rumiana, smagła, śniada, świeża, ziemista, sucha, tłusta, wrażliwa” (Słownik języka polskiego PWN).
To nie ma nic do rzeczy z podstawowym rozróżnieniem na kolory całej skory, rasowo zdeterminowanym. Oczywiście, można takie rasowe zdeterminowanie całkowicie pominąć, ale nie trzeba się go wstydzić i zastępować jakimiś eufemizmami.
(P.S. Staruszek mógł użyć słowa „cera” ironicznie, ale Ty, Kartko, chyba się dałeś nabrać, co?)
Rodacy!
Ja Was muszę uspokoić! Pobieram ostatnio nauki u Telemacha studiując jego „Wpisy zebrane”.
No i spotkałem w jednym z jego wpisów: „… prawdziwy patriota cierpi. Im więcej cierpi, tym większy zeń patriota.”
Ja jestem taki malutki patrioteczek. Nie martwcie się.
Nie ma potrzeby ani tramalu, ani depresantów, ani dopalaczy.
Ot wystarczy mi poudawanie, że nie jest mi wszystko jedno.
Tylko przykro mi, że ja się bawię powodując cierpienia.
Jakiego pudru używają negroidalni? Odcień jaki? Jakiś błyszczek z sepią?
Ciemna tabaka ze mnie.
A Małysz na podium.
Przesadziłem z tym niepokojem.
Jutro będzie szansa na wyższy stopień. Małysz jest Wielki i uśmiechnięty.
cynamon29 pisze:
2010-12-18 o godz. 19:30
Coś w tym chyba jest…..
Łącznik powinien być pomiędzy kulturami KULINARNY?
Nie smakuje ci moje żarcie, zmień klimat?
Cholera, a ja lubię kasze, ryż, makaron, karczek, golonko, tatara.
Czyżbym był kosmopolitą?
Test kulinarny, warunkiem nadania obywatelstwa!
To JEST TO!!!
Wirtualnie- piwo za Twoje zdrowie piję TERAZ!!!
Mw
Ależ skąd! Urzekla „cera posła Godsona” w tekście Staruszka. Jedną z zalet komentarzy Staruszka jest jego nowatorstwo czy wyobraźnia językowa. I skróty myślowe. Świetnie się bawi pisząc i wciąga nas do tej zabawy. Cera posła Godsona – przyznasz, że to jest correct.
Pozdrawiam
staruszek,
każdy z nas z osobna, jako osobnicy, nie jesteśmy przygotowani rzeczy tak przewidywalne jak własna śmierć, a więc czego oczekiwać od zachowań zbiorowych pod względem bycia przygotowanym na cokolwiek ? Z pewnością nie trzeba oczekiwać cudu. Zbiorowość nie zawsze oznacza, że suma niedoskonałości indywidualnych w najgorszym przypadku zsumuje się na zero. Z reguły tak nie jest, jest mniej niż zero, nie tylko w społeczeństwie polskim.
Co urzeka mnie często w koronkowych narzekaniach jak Twoje, to bukiet oczekiwań, w sumie normalnych i uzasadnionych z punktu widzenia każdego z nas z osobna, ale jeśli przełożyć tę indywidualną normalność na skalę odpowiadającą rozmiarom społeczeństwa oraz organizacji odpowiedzialnych za jego funkcjonowanie, to nawet rzeczy banalne mogą okazać się problematyczne w realizacji. I nie jest to wcale jakaś wyjątkowo polska przypadłość. Zima potrafi powodować ból głowy również w moim miejscu zamieszkania, czyli tam, gdzie 35 cm śniegu w ciągu paru godzin nie stanowi anomalii pogodowej, podobnie jak -35 C. Ale poza okazjonalnymi, powszechnymi oraz przelotnymi narzekaniami, bolączki i absurdy wynikające z przykładowego paraliżu komunikacyjnego po kolejnej śnieżycy nie sprawiają, że dyskutuje się tylko i wyłacznie o pogodzie, czy o niedowładzie komunikacyjnym oraz jego przyczynach. Przyczynę wszyscy znają: śnieg i wiatr. Równie dobrze można by domagać się zbiorowego dmuchania na słońce podczas upału. Co nieodparcie przywołuje na myśl fakt, że śnieg i tak kiedyś stopnieje, i nadejdzie odwilż. A z nią pewnie powodzie. Gospodarka wodna to temat – rzeka, wałkowany na tym i na innych blogach przy każdej okazji, kiedy przychodzi przejść kolejny Rubikon organizacyjno-pomocowy związany z powodzią, i po którym szybko wskakujemy do rzeki zapomnienia (chyba była taka gdzieś w mitologii, ale może sie mylę). Pójdziesz tak sam z siebie kopać rowy melioracyjne lub sypać wały ? Chyba nie. Do tego trzeba przygotowania, sprzętu, organizacji i woli politycznej (czytaj:pieniędzy). Jedno, co możesz zrobić, to wymagać, żeby ktoś się tym zajął. ktoś do tego powołany, również przez Ciebie. Jedna osoba – jedne głos. Tak to mniej więcej działa.
Wszystko lub prawie wszystko to, co z taką skrupulatnością wynotowujesz jako aberracje trafia się WSZĘDZIE, pod każdą szerokością i długością geograficzną. Tych parę społeczeństw zorganizowanych ja zegarki szawjcarskie to naprawdę wyjątki, a i tam znajdzie się wystarczająco niezadowolonych, którzy będę dziergać misterne koronki złożone z narzekań na niedomagania systemowe czy na absurdy. Dachy zrywa tak samo w Oklahomie, jak i w Kieleckim, nawet częsciej w Oklahomie, ale nikt tam nie lamentuje, że „?mądry Amerykanin po szkodzie”. Po szkodzie, to nie są ani Polacy, ani nie Amerykanie. Po szkodzie są najczęściej programy pomocy i odbudowy. I użeranie się z ubezpieczycielami, ale nikt jeszcze nie znalazł metody na to, żeby nie zrywało dachów. No chyba żeby budować bunkry . Z naturą nie ma litości, co jednak nie oznacza, że można i trzeba być gotowym na wszytko, zwłaszcza w wymiarze całego kraju czy społeczeństwa. Z ubezpieczycielami również nie ma litości, przy czym nawet pancerne ubezpieczenie nie zapobiega zerwaniu dachu przez tzw. act of God, co sprawia, że to, czy ubezpieczenie wypłaci, czy nie wypłaci, zależy od bardzo wielu rzeczy nie mających nic wspólnego z mądrością narodów, natomiast wiele wspólnego z faktem, że to ubezpieczyciel trzyma za grubszy koniec kija, a nie poszkodowany. Sue my ass – standardowa metoda podejścia do klienta.
Nie wydaje mi się, żeby omawiano tutaj, na tym blogu zeszłoroczny śnieg. Poprawność polityczna oraz rasizm to takie same dobre tematy jak każdy inny, a fakt, że Tobie one akurat nie leżą nie oznacza, że trzeba od razu pisać o chorobie sierocej jako zbiorowej przypadłości na tym blogu, bo „?są rzeczy ważniejsze”. Zawsze sie znajdą takowe i na tym polega owe „sranie w banie” z poprzedniego wpisu adresowanego do Ciebie. Jeśli Twoje priorytety są gdzieś indziej, to załóż np. swój blog. Masz dobrą rękę do pisania, a więc nie będzie to zmarnowanie czasu i cyberprzestrzeni ani dla Ciebie, ani dla czytających – wtedy już czytających o sprawach, które są według Ciebie najważniejsze.
Pozdrawiam.
PS. Godson ani mnie nie ziębi, ani nie grzeje. W Sejmie jest już wystarczająco nawiedzonych chrześcjan, że ten jeden nie wiele zmieni. Poza tym nie sądzę, żeby Rydzyk przygarnął do siebie zielonświątkowca. No chyba że Rydzyk jest naprawdę mocno zdesperowany, na co jednak nie wygląda.
Jeden problem mam z poprawnością polityczną – przechodzi lekkim krokiem w ołudę. Są jednak tematy, kiedy wypowiedź trzeba po prostu bardziej wyważyć. Ważne tylko by nie popadać w w iście anglosaską przesadę. Jeden zabawny przykład do czego prowadzi absolutnie konsekwentne wyrugowanie z języka słów uchodzących za niepoprawne politycznie: Spadkobiercy Agaty Christie poważnie debatowali nad zmianą tytułu jej powieści „Dziesięć małych Murzyniątek”. Nie wiem, co z tego wyszło, w każdym razie obie adaptacje filmowe tej książki noszą tytuł „Dziesięć małych Indian”. To jest po prostu beznadziejne.
Inna rzecz, że „Murzynka Bambo” chyba bym dzisiaj unikała jako lektury dla małych dzieci z obawy, że mogłabym być posądzona o rasizm. Chociaż naszej generacji ten wierszyk przecież nie zaszkodził.
Jeśli chodzi o Korczaka i jego język: Tak się wtedy mówiło. Koniec, kropka. Dzisiaj, po doświadczeniu Zagłady mówi się po prostu inaczej.
Korczak i jego postawa mówią jednak same za siebie. Jemu żadne jakkolwiek rozumiane niepoprawności nie mogą zaszkodzić
A jeśli o mnie chodzi, to lubię Cyganów, nie mam nic przeciwko Murzynom, nie znoszę „gejów” (fałsz tego słowa przyprawia mnie o ból zębów) i z dużą sympatią odnoszę się do pedałów (a co, może „homoseksualista” czy „pederasta”?). Czekam tylko, aż ktoś pomysłowy i wrażliwy wymyśli coś nowego na miejsce „Żyda”. Bo, wiecie-rozumiecie, „Żyd” to brzmi obraźliwie… Nie dać się zwariować!
ps: były takie wynalazki, np. :”starozakonny” czy „izraelita” …
zyks
A jeśli o mnie chodzi, to nie lubię niektórych przymiotników.
Drażni mnie niekulturalny, niewychowany, niewrażliwy.
Takie głupie eufemizmy.
Zdecydowanie wolę je zastępować rzeczownikami takimi jak: prostak, cham, buc.
A jak wam się to spodoba:
przeglądając „Książkę kucharską” (wiadomo -idą Święta!) natrafiłem
na danie (pyszne zresztą, bo moja mała żonka co roku na Wigilię robi)
o nazwie „śledż po żydowsku”.
Czy wedle poprawności politycznej, nowych zasad nowomowy powinienem
te danie od zaraz nazywać „śledż starozakonny” czy może lepiej „śledż
izraelitański” ? Można jeszcze zaproponować „Tel-Aviv śledż” lub „śledż
jerozolimski”.
Na deser proponuję mus jabłkowo-bananowy z rodzynkami o nazwie
„słodka Strefa Gazy” , a popularną karpatkę przechrzciłbym na „kremowe
Wzgórza Golan” !
No i co Wy na to? I wilk syty, no i baranek nie beczy.
Baranek boży.
Pozdrowionka.
Jacobsky pisze: 2010-12-18 o godz. 21:36
— o nie nieprzewidywalnym i chorobie sierocej
Oberwałem po uszach, bo wystawiłem do obrywania. Przynajmniej nie odmrożę.
Gdy czytam krytykę Kartki i nie znajduję żadnego słowa zabarwionego emocjonalnie poza „tyłki”, to dyskusję o tym co miał autor w sercu, uważam za ględzenie. Broniłem i bronić będę Kartkę przed napadami. Szczególnie przed atakami „nie napisał, ale chciał”. Lekka ta moja obrona jak na ruch pionem przystało. Wież nie wytaczam i koniem nie atakuję z flanki.
Nie jesteśmy przygotowani na inność. Tytuł Gospodarzowy zawiera słowo ślepota. Bardzo silnie zaznaczone emocjonalnie. Brzmi jak zarzut.
Gdy łódzka sąsiadka zapyta sąsiądkę co począć to usłyszy radę: „Idź do czarnego!” I co z tego, żeśmy się naklikali tu pisząc dysertację o kolorach skóry.
Poseł Godson będzie wyłapywany przez kamerę na sali posiedzeń częsciej niż inni.
A jak się poseł Godson jako ewangielik wypowie chłodno o Matce Boskiej, to Wasze Moi Szanowni mnogie uwagi o poprawności politycznej zbledną: „Ty {autocenzura} {autocenzura} , … !!!”
Przepraszam wszystkich, którzy mogli odczuć, że działając na krzywy ryj usta chce im zamknąć. Dla mnie ani kolor skóry posła Godsona, ani jego poglądy nie są szczególnie ważne. Dla mnie ważne jest, że Ojciec Wirgiliusz już nami starymi prykami się nie zajmuje. A ja chciałbym aby ktoś nie demonstrujący swych religijnych i partyjnych poglądów powiedział W SZKOLE: „Pojdzcie dzieci! Porozmawiamy o innych!”
A my uczymy się tego co umiemy, kładąc uszy po sobie mimo zarzutu ślepoty.
Gorąco się zrobiło. Więc postraszyłem zimą. Jeszcze raz przepraszam. Ale uzus językowy narodu polskiego nie zmieni się od mniej lub bardziej trafnego doboru słów na tym blogu. Nie jesteśmy osieroconymi dziećmi.
Niedługo niektóre dzieci zobaczą pierwszy raz Świętego Mikołaja … i w bek!
To przez staruszka? No tak! Mizdrzę się bezczelnie. Ale zbieranie cynfoli aby wesprzeć czarnoskóre dzieci do dziś mnie trochę żenuje.
Obsobaczajmy tych z mediów za uwypuklanie czyjegoś koloru skóry.
Nie bądźmy ślepi na cudze chamstwo. Co do naszego wspólnego poprawnego stosunku to wystarczy nam mniej słów. Przerysowałem – to fakt. Mam nadzieję, że nie zraniłem.
Jeszcze się nagadamy. Jeszcze będzie wiele emocji na blogu. Ja się nie będę oddzielał. Gdy przyjdzie innych więcej, byc może trzeba będzie zewrzeć szeregi.
Pozdrawiam wszystkich
… i proszę Gospodarza i komentoblogerów o łaskę wyrozumiałości.
parker 08:48
Ale jeśli chcesz komuś publicznie, lub tylko w obecności osób, o których nie wiesz, czy myślą tak jak Ty, jeśli więc chcesz komuś powiedzieć w tej sytuacji, że jest „prostak, cham, buc”, to powinieneś powiedzieć, że jest „niekulturalny, niewychowany, niewrażliwy”, bo inaczej sam się narazisz na ocenę, żeś „prostak, cham, buc”.
Chyba że … chyba że ten ktoś to rzeczywiście „prostak, cham i buc”. Wtedy nie ma już wyjścia, tylko trzeba nazywać rzeczy po imieniu…
Coś co nas wcześniej tak absorbowało, w poprzednich wpisach
Redaktora Szostkiewicza:
„To jednak nie gwałt? Zeznania szwedek.
„Guardian” dotarł do protokołów przesłuchań Szwedek, które oskarżyły o gwałt szefa WikiLeaks Juliana Assange’a.”
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/283364,To-jednak-nie-gwalt-Zeznania-Szwedek
Czy już wspominałem o ulubionym powiedzonku mojej teściówki?
Jak nie, to wspomnę: „A nie mówiłam?!”
Pozdrowionka.
staruszek,
nigdzie ludzie nie są przygotowani na inność. Może lepiej ją tolerują tu czy tam, tu i teraz, ale to nie znaczy, że ludzie w swej masie są przygotowani na inność. Inność zawsze będzie drażnić, bo jest po prostu inna.
Na to nie ma rady. Jedno, co nas naprawdę osierociło to ewolucja i te półtora kilo szarego szmelcu pod kopułą pozostawione w spadku jako niedoróbka. Biologicznie jesteśmy wciąż Commodorami, ZX-81 lub Atari, do których stara się łądować wyrafinowane softłery z 2010. Stado ludzkie pozostaje ciągle stadem, rządzi się ono własnymi instynktami, a i te są stadne, jak sama nazwa wskazuje. My jesteśmy osobnikami stadnymi, a więc choćby przyszło tysiąc blogerów, i każdy pisałby za tysiąc „parkerów”, to należy się spodziewać, że kiedyś może (znowu) nadejść moment wyzwalający instynkty, a nie miłość bliźniego, szczególnie wobec innego bliźniego.
Nie trzeba sobie robić złudzeń. Etykieta jest dobra, kiedy siedzimy przy ładnie zastawionym stołem, ale zupełnie bez znaczenia, kiedy przyjdzie grzebać w śmietniku. Podobnie jest nomenklaturą stosowaną do opisania innego.
Narazie korzystajmy z obfitości stołu, a więc gryźmy się we własne języki, skoro nie czujemy potrzeby gryzienia gardeł innego.
Pozdrawiam.
cynamon29 pisze:
2010-12-19 o godz. 11:20
Nie wiem czy potrzebnie sprowadzasz sprawę do absurdu.
Nikt nie wnioskuje żeby ciasto przestać nazywać murzynkiem a karpia po żydowsku przechrzcić.( Co ciekawe w Izraelu nasz karp po żydowsku występuje pod nazwą karp po polsku.)
Zresztą z tego co się orientuję, to Żydzi nie uważają nazywania Żydem za obraźliwe. To antysemici i chuliganeria uważają to za obraźliwe słowo, debile.
Murzyn też nie musi być obraźliwy. Wszystko zależny od tego, jak się tego słowa użyje.Można powiedzieć Afroamerykanin z taka pogardą w głosie, że to zabrzmi rasistowsko.
Uważam, że w ogóle zwracanie uwagi na czyjaś narodowość, rasę czy orientacją seksualną w sytuacji kiedy nie jest to niezbędne (opis w książce czy list gończy)
to chamówa i tyle.
A jak trzeba już zwrócić uwagę na powyższe cechy, bo sytuacja tego wymaga to należy to zrobić tak, żeby tej osoby nie urazić.
Czasem nam się uda, czasem nie 🙂
Wtedy intencje nas rozgrzeszają jak się nie uda ale na chama możemy wyjść mimo to.
Jak to w życiu.
Parkerze, ponieważ mam dokładnie takie samo zdanie „o sprawie”
jak Ty, pozwoliłem sobie na tą odrobinę sarkazmu. Podobnie jak w
opowieści o dwóch młynach.
Do niestrawności doprowadza mnie „mędlenie” oczywistych oczywistości.
Ci, którzy są rzekomo najbardziej poprawni, to z reguły w życiu
codziennym – najwięksi upierdliwcy i rasiści.
W latach siedemdziesiątych leciał w TVP filmik obyczajowy, gdzie
poczęstowany przez damulkę papierosem „Marlboro” robotnik drogowy
(o ile pamiętam grał go Jerzy Turek) chcąc być tak właśnie „poprawny”,
mówi w te słowa do damulki:
„- Przepraszam że rękami, ale nie mam czym.”
Poczem wziął i się poczęstował.
Bareja, i Kafka, i Orwell zusammen!
Pozdrowionka.
Nie na temat, ale fascynujące……
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/swiat/minsk-bez-lukaszenki-lepiej-nie,69471,1
Dzięki bagnetom można zdobyć władzę, ale nie można na nich usiąść?
W imię demokracji i praw człowieka rozpętano w ostatnim 20 leciu kilka wojen. Jugosławia, Irak, Afganistan.
Jaki jest ich efekt? Czy siłą udało się zaszczepić demokrację?
Zaczynam mieć wątpliwości, czy zyski przewyższają straty- w ludności cywilnej……
Mordowaliśmy w imię Boga, teraz mordujemy w imię Demokracji.
Artefakty i symbole…..
A natura człowieka? „homo homini lupus”……
cynamon29 – 16:42
Kłania się „Mister Twister – były minister” 😀
Starszaki pewnie pamiętają taki wierszyk o gościu z USA, który przyjechawszy do Moskwy ze zgorszeniem ogląda wielokrotne odbicie w lustrach hotelowego holu schodzącego po schodach Murzyna…
„Każdy za poręcz trzyma się ręką
I każdy kurzy fajeczkę cienką” 😆
To był, jak pamiętam widok nie do zniesienia 😀 😆
http://7410z.blogspot.com/2009/05/mister-twister-w-zsrr.html
Szukajcie a znajdziecie! JEST!!!
Dyskusja jest o niczym, ale spróbuję dodać swoje trzy grosze. Wg mnie pokazywanie do znudzenia skądinąd sympatycznego Pana, zachłystując się z wrażenia, że „murzyn” jest typowym przejawem rasizmu. Człowiek ten nie wykazał się jakimiś nadzwyczajnymi walorami intelektualnymi, aby robić o nim ciągłe „newsy”. Mówi po polsku jako tako, ile rozumie – nie wiadomo. Ot, przeciętny mężczyzna, któremu udało się wygrać wybory i dzięki sprzyjającemu zbiegowi okoliczności zasiądzie w sejmie. Jedynym więc jego wyróżnikiem jest kolor skóry. Media, zachłystując się jego osobą biorą udział w ewidentnym przykładzie rasizmu, nie czując tego zupełnie. Czy tak tolerancyjni byliby Państwo np. przy robieniu newsów tylko z tego powodu, że do sejmu dostał się ktoś np. mający garb? Pozdrawiam
http://i2.ytimg.com/vi/-bQeu1Rkn8w/default.jpg
Znalazłam też coś takiego.
http://www.youtube.com/watch?v=-bQeu1Rkn8w
Miało być TO!
cynamon29, 11.14. Nie widziałem, że wybrałeś wolność i zażywasz szczęścia emigranta. Nie rozumiem tylko co to była za ołowiana rzeczywistość, która Cię stąd wypędziła, rozumiem, że beton, ale ołów? Sadząc z Twojej aktywności na wielu blogach i to przez całą dobę, mogę domniemywać, że jest to wyraz głębokiej nostalgii i cierpienia za ojczyzną, za wszystkim co utraciłeś, nawet za tym ołowiem. Utraciłeś okazję bycia kombatantem i wielkich zaszczytów i profitów z tego płynących. Byłbyś kimś , może nawet w telewizji, sejmie lub w spółce skarbu państwa za 50 tys.mies. Zamiast własnych wspomnień kierujesz mnie do propagandowego linku. Mam tego dość. Przeżyłem wszystkie systemy propagandy, ale ten ostatni jest najbardziej podły, perfidny, zmasowany i wyrafinowany tym bardziej, że dobrowolny, oparty na kłamstwie i kościele. Bez Ciebie stworzono tu system budowy mitów i służalczości. Racją stanu tego państwa jest wchodzenie do odbytnicy groźnego mocarstwa i Watykanu z ochotą, entuzjazmem i dużym nadmiarem wazeliny. Kiedyś było podobnie, ale przynajmniej bez tak wielkiej ochoty i bez wazeliny. Propaganda reżimu posługuje się terminologią masakr, zbrodni, pałek, ZOMO i aparatem państwowego terroru psychologicznego IPN, celebrując doroczne rocznice Stanu Wojennego z 14 ofiarami. Ofiarami bardziej prowodyrów niż służb porządkowych. Tymczasem setki polskich żołnierzy ginie i cierpi w dalekich krajach wyłącznie w interesie amerykańskiej ropy i gazu. Propaganda milczy i kłamie, a Ty o ołowiu.
Cynamon 29,
użycie argumentu żarcia, które warunkuje nasze postępowanie jest pomysłem wielce odkrywczym.
Polacy obludnie ukrywają fakt, że najlepiej czują się przy stole z braćmi rusami po parokrotnym przepicu stakanami.
Spin doctor
Też się zastanawiałem nad metaforą Cynamona o ołowianej rzeczywistości. Pierwsze skojarzenie z ołowiem to kulka. Ale nie pasowalo mi to do Cynamona – do jego stylu i osobowości. Sądzę, że miał na myśli ciążącą jak ołów rzeczywistość. I taka ona była w latach 80-tych. Czułem się wtedy jakbym chodził w ołowianych butach. Podoba mi się to porównanie.
Odnoszę się tylko do metafory. Ani mi w głowie wywoływanie kolejnej dyskusji rozliczeniowej.
Zgadzam się zresztą z Twoją oceną współczesnej Polski. Tylko brak mi równie dobitnej metafory opisującej to co dookoła się dzieje.
Pozdrawiam
@ parker pisze:
2010-12-17 o godz. 19:20
parker,
jak zwykle bardzo mi się dobrze Ciebie czyta.
Ponieważ niemal w pełni podzielam Twój pogląd, a także wątpliwości, dodam o czymś, z czym nie w pełni się zgadzam.
Napisałeś słusznie, że o znaczeniu komunikatu decyduje odbiorca.
Tak jest, w sensie rozumienia treści, ale także własnością odbiorcy jest emocjonalna w a r t o ś ć, jaką dane treści w nim wzbudzają.
Czy komunikatowi nada odbiorca znaczenie deprecjonujące czy aprecjacyjne, to zależy nie tylko od intencji, treści i kontekstu nadawcy ale przecież także od metamodelu percepcji odbiorcy.
Znaczenie komunikatu: ciemnoskóry, jest obiektywnie opisowe. Nadanie mu znaczenia pejoratywnego przez odbiorcę, kojarzącego z tym negatywną wartość emocjonalną jest względne i nie może być domniemane a priori.
Ponieważ „ciemnoskóry” może (lecz nie musi) urazić opalonego w solarium posła Leppera; tak samo zależnie od kontekstu nadawcy jak i wartościującej percepcji odbiorcy.
Kulturalna poprawność więc, to uwzględnianie „terenu praw” drugiej strony, który to teren obie strony komunikują sobie i ustalają granice drogą negocjacji, respektując wzajemne (!) równoprawne oczekiwania.
Poprawność zaś polityczna, ustalająca a priori, co ludzie czują w związku z komunikatami i narzucająca jednym grupom większe od innych prawa to po prostu niezręczna metoda totalitarna. Prowadząca zresztą do absurdalnych wynaturzeń relacji i języka, zakłamującego własne źródła.
I nie jest tu istotne, z jakich szczytnych intencji i w jakich słusznych kontekstach społecznych takie normy usiłowano narzucić… 🙂
Napad rabunkowy na „białego” przez typowego mieszkańca dzielnicy „czarnych”, będzie opisany w prasie niepoprawnie ‚politycznie’ , jeśli użyje się któregokolwiek z cytowanych określeń, lub też…obu. A przecież tylko jedna ze stron zakomunikowała społecznie, że nie chce być nazywana kolorem skóry. Politycznie jednak, żaden z kolorów nie powinien być określony w sposób niezgodny z narzuconym słownikiem.
Jak więc należy nazwać napadniętego WASPa, jeśli uznałby to za określenie przykre? A przecież WASP bywa używany w kontekście ironiczno-wartościującym, jak również Blue Collar itd itp.
Reasumując, uważam, że o znaczeniu wartościującym komunikatu także decyduje odbiorca, ale nie można a priori domniemywać, jaką wartość mu przypisze, nawet jeśli kontekst nadawcy jest skądinąd jednoznaczny.
To wyłącznie kwestia umowy sytuacyjnej ( przecież nie ma nic niepoprawnego w szczebiocie kochanków „mój ty czarnuchu/białasie” – bo zgodzili się na to).
Toteż, rozwiązania normujące globalnie są socjomanipulacją, niezależnie od intencji wiodącą do wynaturzenia w skali społecznej.
Niestety, opisywane w prasie przykłady z praktyk akademickich w Szwecji (chodzi o prawnie umocowane oskarżenia wykładowców o dyskryminację…intencjami) , są tego wynaturzenia dobitnym exemplum.
Z pozdrowieniami.
Pozdrawiam Wszystkich,którzy mają bądz kiedykolwiek mieli problemy z narażaniem ich na poniżenie z powodu cech wrodzonych lub religii.Ale świat nie jest usłaną rózami cieplarnią.. Lepiej nabrać nieco dystansu i nie zapominać w jakim kręgu kulturowym się aktualnie znajdujemy.Gdy byłam młoda i mieszkałam w Londynie miałam adoratora Japończyka.Gdy szliśmy „aut”mój kawaler szedł krok-dwa przede mna.Usiłowałam go dogonić,bo cóż to za spacer gdy oglądałam jego plecy,ale sie nie dał.W końcu zrozumiałam,ze chodzi o ich odnosze nie się do kobiet.Ja wówczas zareagowałam tylko obśmianiem tej sytuacji między innymi Polakami.Z polską poprawnościa towarzyską (a był rok 1965)to nie miało nic wspólnego.Ale to była jego kultura i on chciał być wobec mnie miły i poza tym był tylko, nam się kultury rozjechały.
Gdybym miała kompleksy jako a)kobieta,b)Polka,c)cudzoziemka o niskim tam statusie to pewnie bym zaczęła protestowac,a ja sie tylko ubawiłam.
Dzisiaj mam 70 lat,jestem emerytowaną nauczycielką j.polskiego i nie daję sobie narzucać
dziwolągów językowych jak Rom,Romowie.Używam tak jak moi przodkowie,wszyscy pisarze i poeci pięknego słowa Cyganie.Nie widzę powodu do rugowania z mojego języka a mój to jest po prostu standardowy język polski słowa Murzyn,a „ciemno jak u Murzyna….” też używam,bo to przykład barwnego porównania ,a nie rasizmu.Nie godzę sie na to, aby mi narzucano swój odczt/rozumienie starych,zasiedziałych w polszczyżnie słow,bo komuś,jakiemuś cudzoziemcowi żle sie kojarzą.Słownik w rękę!Nie mam intencji kogoś urażać ale wolność Tomku w swoim domku:to jest mój kraj i mój piękny i stary język i nie będę go redukować pod dyktando cudzych kompleksów.Ale są słowa i określenia umyślnie zamierzone jako pejoratywne lub wartościujące i tych nie pozwalam w swoim towarzystwie używać.Do nich należą żydek,rusek,kacap,hanys itd.W szkole z tym walczyłam.Ale,
gdy mnie ktoś nazwie „babą” to do wójta nie pójdziemy,bo nie czuję w tym obelgi lecz jędrność ludowego języka.
Przesyłam ukłony autorowi i respondentom
„Stary pedagog”
MW, JESTES TU GDZIE? SLYSZYSZ MNIE?
Zupelnie off topikowo. Szukajac czegos innego , natknelam sie przypadkowo na Twoj wpis sprzed trzech lat u Kuczynskiego, Ten:
http://kuczyn.com/2007/03/15/w-marcu-jak-w-marcu/#comment-17965
Jestem pelna admiracji za wykonana robote zestawienia uderzajaco podobnych cytatow z 68 i 03 roku. Szapo!
spin doctor pisze:
2010-12-19 o godz. 20:58
Sądząc po twoim „wkurzeniu” spin doctorze, utwierdzam się w tym że
wyjeżdżając miałem jednak rację!
Nie jestem „na wielu blogach”, jak to określiłęś, jestem TU u Redakora
Szostkiewicza, bywam często ( w przeciwności do stale, tak było kiedyś)
u Daniela Passenta i wspieram swem ramieniem Antoniego Kopffa.
Ot i wszystko. Pojęcie „bywania na blogach cała dobę” jest fałszywe i
mi osobiście obce. Specjalistami od tego są trolle u D.Passenta.
Jakie trolle ?- poczytaj, poanalizuj, przemyśl.
Przestrzegam jednak, i nie mów póżniej że nie ostrzegałem, przed podjęciem polemiki z „latającym” P.Kraczkowskim, ET czy hipertrollem
Slawomirskim. To tylko moja dobra, przyjacielska rada – co Ty uczynisz,
decyzją Twą pozostanie.
Zmuszanie mnie do zwierzeń na temat „tego co było, a nie jest – a więc
nie pisze się w rejestr” jest lekką niedelikatnością, a może też dużym
faux pas. Uszanuj proszę moją wolę nie mówienia o tamtych, jednak dla
mnie ołowianych czasach.
Pozdrowionka.
Heleno
Przyznaję, że dobitnie zestawienie Mw przygotował – jestem pod wrażeniem. Tylko mam jedną uwagę. Czemu Mw nie krzyczy głośno, że ten ipn musimy ciągle utrzymywac i znosić jego jątrzącą działalność. Nawet go tym tym projektem lipnych redukcji nie objęli – budżetu nie obcięli.
MW, JESTEŚ TU GDZIE? SŁYSZYSZ MNIE? CZEMU NIE KRZYCZYSZ?
Pozdrawiam
ANCA_NELA pisze:
2010-12-19 o godz. 18:34
Serdeczne dzięki za cztery „śmiechulce” – to od razu podnosi poziom
humoru na blogu, a i wizualnie ten blog rozbarwia !
Dzięki też za link „Mister – Twister” i zaraz też pytanie: czy nie jesteś
związana ze sztukami plastycznymi ? Odniosłem wrażenie że tak.
Świadczy o tym link który mi podałaś – sztuka (co prawda w cuglach
propagandy) ale czysta i klarowna.
http://7410z.blogspot.com/2009/05/mister-twister-w-zsrr.html
Przypomniałem sobie świetną szkołę plakatu międzywojennego z
Parrym, Fabiano, Leifim na czele. A już szczególnie obrazy Tamary
de Lempickiej okresu art deco, fantastycznej malarki polskiej.
To były klimaty! Czasy szalone (nawet te przez bolszewików
wykoślawione) tchnęły rwetesem postępu!
Nie przypadkiem pytam o związki ze sztukami plastycznymi, ponieważ
nie każdy ma takie wyczucie smaku jak Ty.
A jak już ma – to jest z reguły plastykiem.
Podobnie jak i ja.
Pozdrowionka.
Szanowna Kartko z podróży – przepraszam Pana, za przypisanie Mu kanadyjskości, ale na blogach Polityki mnóstwo takich. „Kanadyjczyków” Ponieważ jest Pan bezsenna istotą, której nie znalazłem tylko we własnej lodówce, (na blogach Polityki jest Pan wszędzie) odpowiadam tutaj. Piszę rzadko (to dla Staruszka) bo pisze tylko jak mnie cóś wzruszy. Wzruszyło mnie Pańskie ……”ile jadu……”? w moim pytaniu o parawany dla karmiących matek w sejmie. Odpowiadam – tyle co w łepku od zapałki. (to cytat) Staruszek twierdzi, że jest Pan …”silnym menszczyznom” – Pan jesteś tylko gadułą i ….zna Pan przysłowie o wołu co lubi słuchać własnego głosu? Będąc szczerym – gdyby starał się Pan o kredyt na papier i atrament podając jako zabezpieczenie własną tfurczość – pewnie dostałby Pan odmowę. Choć nie odmawiam Panu pewnych pozytywów. Jest Pan fantastycznym przykładem ludzi o miedzianych czołach – po uderzeniu wydają cudne …..- brzbęk. I tyle.
Wie Pan jak nazywa się taki instrument? Polecam „Pana Tadeusza”.
Nie pozdrawiam, bo nie lubię łakomczuchów. Sam też zjadłbym kawałek rozumu – ale po Pana apetycie zostało mi tylko bycie przystojnym.
cynamon29 – 23:53
No od takiego komplementu, to tylko się zaczerwienić, co też zrobiłam.
Zawodowo z plastyką nie mam nic wspólnego, jak i z muzyką. Bardzo jednak lubię jedno i drugie, choć bardziej jestem osłuchana, niż opatrzona. Zauważyłam jakąś prawidłowość… jeśli na coś zwrócę uwagę, to okazuje się to zwykle albo bardzo drogie, albo też wartościowe, jako dzieło. Jednak żaden ze mnie znawca. Po prostu chodzę na koncerty, wystawy i do teatru 🙂
Bo lubię.
Kartka z podróży pisze:
2010-12-19 o godz. 21:30
Ukłony. Dokładnie to miałem na myśli pisząc „ołowiane czasy”.
Nawet niebo było ołowiane.
I powietrze.
I myśl.
Pozdrowionka.
Sir Jarek
To dla mnie satysfakcja, że Pana poruszyłem. Tylko, że gdzieś meritum sporu zginęło – Gdzie Pomaska z oseskiem?
Dzięki za komplementy i księgowe liczenie mojej nocnej aktywności na blogach. mam nadzieję, że Panu ulżyło.
Spokojnych Świąt życzę.
Pozdrawiam