Dokończyć tamten lot
Ociągam się przed lekturą prasowych rozmów z osobami, które straciły bliskich w katastrofie smoleńskiej. Ale skoro się same zgodziły, to może przesadzam z tą niechęcią do czytania takich wyznań, a rodzi się ona z poczucia, jakbym był intruzem w czyimś domu okrytym żałobą.
Z każdej takiej lektury pożytek mam taki, że prócz okruchów informacji o tym, co się stało, dowiaduję się czegoś o tych, którym to nieszczęście się przydarzyło. Nieraz są to rzeczy głęboko wzruszające. Takie chwile przeżyłem, czytając zamieszczony w dzisiejszym Dużym Formacie wywiad Teresy Torańskiej z wdową po wiceministrze obrony narodowej, Ewą Komorowską. I Torańska przeprowadziła mnie przez ten most nad przepaścią pewną ręką. .
Lecz bohaterem jest oczywiście wdowa. Dzięki jej opowieści lepiej rozumiem jej pomysł, by ,,dokończyć” tragicznie przerwany lot do Smoleńska. I to, że znalazła do tego przedsięwzięcia wiele rodzin gotowych z nią lecieć śladem swoich bliskich zabitych w katastrofie. Nie mnie oceniać sens tego pomysłu i jego skutki, tak samo jak nie odważyłbym się publicznie oceniać inne pomysły rodzące się w kręgu rodzin, w tym sugestie, jaki i gdzie miałby stanąć pomnik dla uczczenia pamięci ofiar. I nawet wtedy, kiedy niektóre z tych pomysłów wydają się uwikłane w bieżącą politykę lub artystycznie chybione,
W rodzinach widzę niespełniony dotąd pewien społeczny kapitał. Myślę, że gdyby zdarzyło się coś, co by je wszystkie zebrało jakoś zjednoczone, byłby to pierwszy znak, że zakończenie wojny polsko-polskiej jest możliwe.
XXXX
w konkurs na najbardziej skrzywdzonego wpisywacza się nie mieszam, ale wybór zwycięzcy uważam za trafny. Staruszkowi dużo dalszego łażenia. Jotkaes i inne podobne wpisy, cóż oczywiście, że te peleryny od intronizacji to kompletny margines, a o PiSie i prezesie już chyba wiemy wszystko do zupełnego wyczerpania, nie tylko tematu, ale i konsumentów polityki polskiej AD2010. Lecz my wszyscy mamy swój udział w tym, jak wygląda polska polityka, więc choćby za karę, musimy dalej posypywać głowy pisowskim popiołem. Na szczęście przymusu nie ma.
Komentarze
Ja nie sięgnę po wywiad z Panią Komorowską. Jestem trochę zażenowany tym, że od wielu miesięcy chcąc niechcąc muszę uczestniczyć w żałobie rodzin. Moje zażenowanie wynika z tego, że ci skrzywdzeni przez los ludzie mnie w to wciągają i obciążają a przecież to są ich intymne i osobiste problemy. Troche się czuje jak jakiś podglądacz.
Mam inną strukturę psychiczną – swoje bóle przeżywam w samotności. Nie obciążam nimi ludzi, nie wciągam ich w moje intymne problemy.
Radość dzielona z innym człowiekiem jest radością podwójną, smutek dzielony z innymi – robi się lżejszy do zniesienia.
Jedni swoje bóle przeżywają w samotności, inni manifestują je publicznie, sygnalizują ubiorem i zachowaniem stan żałoby i chęć lub niechęć do rozmowy o przeżytej stracie. Każdy ma prawo przeżywać własne problemy na swój sposób i po swojemu reagować na cudzy ból. Ale gdy przytłoczony rozpaczą człowiek widzi, jak nagle robi się wokół niego pusto, milknie telefon, a znajomi na ulicy przyspieszają kroku lub zmieniają stronę ulicy, aby nie poczuli się zażenowani „intymnymi problemami” żałobnika, to jego ból i poczucie osierocenia jeszcze się potęgują.
W przypadku „wdów i sierot smoleńskich” reakcja obcych ludzi na ich ewentualne publiczne wypowiedzi sterowana może być z jednej strony swoistą ciekawością, jak znani i sławni przeżywają prawdziwy ludzki dramat, z drugiej – obojętnością lub wręcz zawiścią, że tacy, jak im się zdarzy nieszczęście, to nawet w telewizji mogą się pokazać i w ważnej gazecie ponarzekać, a nami to pies z kulawą nogą… Choć, oczywiście, nigdy byśmy w takiej sytuacji żadnego wywiadu nie dali…
Własne poczucie izolacji i osamotnienia można przekuć na „takt i delikatność” jako uzasadnienie niechęci czytania o cudzych nieszczęściach… Niech sobie każdy w swoim kąciku przeżywa 🙁
„Nie mnie oceniać (…) jaki i gdzie miałby stanąć pomnik dla uczczenia pamięci ofiar”
Doprawdy, nie? A komu oceniać i decydować?
Wdowom? Czy może tym, co dysponują Wawelem?
Po doświadczeniach z katastrofy 10-go kwietnia, Rosjanie nie zgodzą się na przyjęcie żadnego samolotu rządowego. Kolejny pomysl „wycieczki” do Smoleńska czy Katynia odbędzie się pewnie koleją, albo samolotem z przesiadką w Witebsku.
Sięgnąłem po ten wywiad i nie żałuję. Jestem z Panią Komorowską i wszystkimi, którzy kochali tamte ofiary.
Dziękuję Panie Redaktorze.
Panie Redaktorze, dlaczego pisze Pan zabitych w katastrofie?? Zdaje sie, ze oni polegli.
w kontekście ‚popiołu’ i zakończenia wojenki P/P sformułowanie „zabitych w katastrofie” nie wydaje się fortunne.
Co do meritum, abstrahując od przytoczonego przypadku, podobne ekstrawertyczne zachowania uważam za charakterystyczne dla kultur prymitywnych.
Gdzie nie gdzie nawet posuwano się do konsumowania (dosłownie) bohaterów by przejąć po nich choćby cząstkę ducha.
Dla niektórych czas żałoby to fiesta bo jakby nie było są juz przecież w lepszym świecie.
Oglądałam wywiad Pani Paradowskiej z Panią Komorowską, wtedy kiedy Pani Komorowska miała zamiar wystąpić z propozycją wyjazdu do Smoleńska. Bardzo mi się to spodobało. Cieszę się, że ten zamiar się realizuje chociaż ten wyjazd jest dla tych ludzi bardzo smutny. Innych wywiadów z wdowami nie czytałam, nie oglądałam i nie oglądam bo są raczej polityczne.
Podobnie jak Kartka, w sprawach przezywania smierci bliskich jestem introwertykiem. Osobiscie nie znosze zalobnictwa i choc rozumiem tych , ktorym wyladowanie sie poprzez rozne banalne lub wzniosle gesty jest potrzebne, to opisy tychze, a takze glosa do nich w postaci prezentacj motywacji raczej mnie nie interesuja. Nie oznacza to bynajmniej, ze obojetne mi jest czyjes cierpienie z powodu smierci bliskiej osoby, jedak jesli widze, ze dana osoba zyje tylko i wylacznie tym cierpieniem bedac odporna na wszystko, co wykracza poza te bolesna sfere, to po prostu odpadam.
Nie uznaje zaloby i pozwalam zmarlym zyc ich wlasnym zyciem w mej pamieci, ale bez uzewnetrzniania tego, zwlaszcza na pokaz. Nie widze wiekszego sensu w „dokanczaniu” lotu do Smolenska. Rownie dobrze, a moze nawet z wiekszym pozytkim dla zdrowia psychicznego, lepiej byloby zaczac nowy lot, np. na Majorke lub na Seszele. Po to, zeby odzyc, a nie starac sie przezyc cos, czego i tak przezyc sie nie daje, czyli katastrofe.
Pozdrawiam
passpartout pisze:
2010-09-24 o godz. 00:18
całkowicie się zgadzam, ale jak widzę i słyszę ludzi gosiewskopodobnych to myślę czy to jeszcze żałoba czy puszczanie jadu…
Ja przepraszam, ale spytam:
czy możemy być asertywni?
Co mnie obchodzi cudza trauma, czy wycieczka, w pół roku po fakcie?
Kto za nią zapłaci- i owszem…….
Ludzie są dorośli, mają własne problemy.
Od strony finansowej, psychologicznej i prawnej zostali otoczeni taką opieką, jakiej nie mają rodziny
50 co najmniej wypadków komunikacyjnych, zdarzających się co tydzień!!!
Panowie dziennikarze, przerwijcie tę spiralę absurdu………
Taki sympatyczny temat:
http://www.tvn24.pl/0,1674936,0,1,ulgi-dla-kosciola-pod-lupa-ue,wiadomosc.html
Zdaje się, że Unia wszystko za nas załatwi, skoro sami nie potrafimy…….
A biskupi zaczną mieć za złe Wojtyle zachęcanie do głosowania za przystąpieniem.
Tak im było dobrze w swojskim bajorku…..
Wszystko cacy, tylko podpowiadam, ze tragedia smolenska to nie własność rodzin, tragicznie zmarłych ofiar, ani nikogo innego szczegolnego. To wlasnosc calego narodu polskiego.
Tam zginął Prezydent Rzeczpospolitej, a niestety dopiero potem inni wybitni Polacy. Ale jezeli myslenie bedzie takie, jak redaktora (a w wielu wypadkach ma to miejsce, z apogeum polskiego horrendum krzyzowego na czele, zupelnie bez sensu zainicjowane przez nastepce tragicznie zmarlego prezydenta), to bedzie to polskie piekielko sie mialo zupelnie dobrze jeszcze przez czas no powiedzmy, ze nieokreslony, dopoki nie znajdzie sie wreszcei jakis madry z jajami i zrobi co trzeba.
Chce zaznaczyc wyraznie, ze wcale nie mysle jedynie o Jaroslawie Kaczynskim, bo to nie jest moja tak wielka milosc, politycznie oczywiscie.
—
http://wp.me/pUgXD-Hv
@englishchannel: Dzięki, przywróciłeś właściwe proporcje. Z punktu widzenia Państwa liczy się śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej. Byłem jego kolegą i wspólpracownikiem w „S” w Gdańsku, potem zdecydowanym przeciwnikiem politycznym do końca jego życia.
Ale domagam się wyjaśnienia tego wypadku. Nie odrzucam żadnej tezy również tej o zamachu. Uważam też za zasadne gorzkie zarzuty Jarka, że klimat pogardy, lekceważenia, ośmieszania Prezydenta Kaczyńskiego (za namową i przyzwoleniem Donka – również mojego dawnego znajomego z Gdańska) mógł, powtarzam, mógł sprawić rozluźnienie standardów ochrony, które doprowadziły do tragedii.
Traktujmy Państwo poważnie niezależnie od sympatii.
Pomysły i kontrpomysły wdów różnice w ich sposobie przeżywanie nie interesują mnie. Liczy się jak zginął Prezydent Ojczyzny – przez vis major, zaniedbanie czy zbrodnie.
Reszta to infantylizm.
Szanowny Panie Redaktorze,
Poruszył Pan bardzo czuły temat, albo też mówiąc inaczej, delikatny i podszedł Pan do niego stosownie do jego znaczenia i delikatności, wykazując przy tym ogromna nadzieje na zakończenie wojny polsko-polskiej, jak Pan pisze w zakończeniu tekstu.
Mimo, że temat ma ujęte przez Pana bardzo delikatne konstelacje, pozwolę sobie na wyrażenie nieco bardziej pesymistycznego punktu widzenia. Skłania mnie do tego złożoność spraw związanych z katastrofą smoleńska. Oczywiście, ma Pan rację, pisząc, że w rodzinach widzi Pan pewien społeczny kapitał. Mógłby on być w pełni wykorzystany, jeśli postępowanie i procedury po katastrofie mieściłyby się w ogólnie przyjętych normach i zasadach, gdy tymczasem tak się nie stało.
Rosjanie są trudnymi partnerami, nawet w sprawach prostszych, niż smoleńska. To, z czym mamy do czynienia aktualnie, jest konsekwencją wcześniej podjętych decyzji, decyzji, które zapadły w Warszawie.
Linie podziału, czy mówiąc prościej, linie okopów w wojnie polsko-polskiej nie biegną wzdłuż podziałów dzielących rodziny ofiar katastrofy, choć i one są wyraźnie zarysowane.
Linie zasadniczego konfliktu wynikają, jak się zdaje z tego, że w ślad za wcześniej podjętymi decyzjami, mamy do czynienia ze znacznymi barierami w postępie śledztwa. Ponieważ jest to zaledwie skromny wpis, nie chcę szerzej rozwijać tego, Panu też świetnie znanego tematu. Ale jeżeli np. lotnisko Sewiernyj jest lotniskiem wojskowym, z czego wynikają określone konsekwencje, a MAK twierdzi, że obowiązywały procedury cywilne, (realizowane zresztą po obu stronach przez oficerów) to to jest jedynie sygnał z jak trudnym parterem mamy do czynienia.
Rzecz jasna wyczuwam Pana intencje i zamiar przeniesienia części konfliktu na płaszczyznę emocji i uczuć osób, które tą tragedią zostały dotknięte bezpośrednio. Przyjmę też zatem krytyczne z Pana strony uwagi, że ten poziom podjęcia tematu zachciałem niejako naruszyć moimi ?prozaicznymi? spostrzeżeniami.
Łączę wyrazy szacunku
http://www.woron.org
Sprawa żalobna i nad wyraz poważna, ale protektorat Pierwszej Damy i poparcie Prezydenta to nie wszystko. Już się podzielili – polowa jedzie, inni nie. Mój sąsiad z Radnej tak mniej wiecej widzi tę Pielgrzymke:
http://kleofas.blogspot.com/2010/09/krzyzowa-droga.html
Wizje ma optymistyczną. Oby sie wszystko udalo. Szczęść Boze !
Dokończmy i na Boga skończmy już , o czym nawet Kmicic wiedział.
A co powiecie na temat nowych faktow z katastrofy ,juz piloci i tylko piloci nie sa winni ,kontrolerzy tez sa zamieszani ,a pamietam ekspert z dziedziny lotnictwa na lamach polityki tak madralowal sie (.czy wy macie totalna amnezje ),3 specjalistow jeden z rosji i drugi z usa oraz z niemiec podwarzaja totalnie to co specjalisci z komisji „badawczej ‚” wepchneli nam do gardla .
ps rosjanie o katyniu – to nie my to niemcy ( tez mieli specjalistow co badali zwloki)
@Vivages (11.10 dnia24.09) – bo to są ludzie z a b i c i przez czyjąś głupotę !! Polec to można na polu bitwy, a jak wiem Prezydent Kaczyński nikomu rankiem 10 kwietnia 2010 r wojny nie wypowiadał.
PS – nie jest istotne cvzy to jest jeszcze lotnisko wojskowe, czy juz cywilne – jak mi wiadomo, pilnuje tego lotniska jakas nic nie znacząca, mała jednostka wojska. Tego lądowania poprostu nie powinno być w takich warunkach atmoasferycznych. Komu tak bardzo zależało na tym lądowaniu, oto jest pytanie – odpowiedź już nie długo, trochę cierpliwości.
Moze jestem Kotem Bez Serca, ale powien brutalnie: DOSYC. Dosyc tego publicznego ekshibicjonizmu emocjonalnego, self-indulgence, comiesiecznych obchodow przed kamerami. Dosyc. Kazdy z nas kogos z bliskich kiedys stracil, oplakiwal, kochal. Nauczylismy sie z tym zyc i przezywac to w wsrod najblizszych lub nawet bez nich, a nie nieustannie przypominac swiatu, ze nalezy sie nam wspolczucie. Oczywoscie, ze sie nalezy, ale spontaniczne, nie wymuszane .
Nie mowie tego a propos Pani Komorowskiej, wywiadu z nia nie czytalem ( i pewnie nie przeczytam), ale niech ta katastrifa nie kladzie sie cieniem na zyciu calego spoelczenstwa, niech mu nie zatruwa malych codziennych radosci. Katastrofy sie zdarzaja. Nie majac zadnego wymiaru metafizycznego, ktory nalezy miesiacami przezywac zbiorowo.
Uczyc sie od Haitanczykow. Ich spotkalo wieksze nieszczescie niz 100-osobowy samolot, ktory nie zdolal wyladowac.
Ostrzegalem, ze jestem Kotem Bez Serca. 👿
Irr pisze:
„Ale domagam się wyjaśnienia tego wypadku. Nie odrzucam żadnej tezy również tej o zamachu. Uważam też za zasadne gorzkie zarzuty Jarka, że klimat pogardy, lekceważenia, ośmieszania Prezydenta Kaczyńskiego (za namową i przyzwoleniem Donka – również mojego dawnego znajomego z Gdańska) mógł, powtarzam, mógł sprawić rozluźnienie standardów ochrony, które doprowadziły do tragedii.”
O jejku. Znowu z tym zamachem. Problem w tym, że NIKT na świecie nie jest w stanie UDOWODNIĆ, że nie było żadnego zamachu. Tu wchodzą w grę poszlaki. Tak zresztą jak w wielu innych sprawach, z którymi boryka się wymiar sprawiedliwości. Poszlaki przemawiają przeciwko braciom Kaczyńskim. To trzeba przyjąć do wiadomości, czy się to podoba, czy nie.
A zarzuty Jarka, że klimat pogardy, lekceważenia i ośmieszania MÓGŁ sprawić rozluźnienie standardów ochrony, są tak samo poważne jak ploteczki u cioci na imieninach.
Lech Kaczyński był traktowany jako prezydent tak, jak to swoim zachowaniem w kraju i na świecie prowokował. NIKT go nie cenił. Nawet Sakaszwili go tylko używał.
Analiza domniemanych (bo innych na razie nie ma) przyczyn katastrofy wymaga wysiłku umysłowego. Żale i oskarżenia Kaczyńskiego są łatwiutkie. To chodzenie na łatwiznę, a ta droga prowadzi tylko na manpowce.
@Kota Mordechaja….masz u mnie kizianie za uszkami.
Opowiem pewną, z życia wziętą, historię, której morał jest następujący: „Trzeba z wielką ostrożnością wracać na miejsca wypadków.”
W dzieciństwie i w młodości spędzałem wakacje nad Jeziorem Rożnowskim w woj. krakowskim. W hangarze ośrodka, do którego przyjeżdżałem leżała porzucona w kącie turystka (model żaglówki). Z kolegą podjęliśmy się zadania wyremontowania łajby. Nikt nie wyraził sprzeciwu, ale zostaliśmy ostrzeżeni, że na tej właśnie turystce doszło do dwóch tragicznych wypadków.
Pierwszy wypadek miał miejsce w październiku w pobliżu Małpiej Wyspy. W rocznicę tego wypadku, kolega tragicznie zmarłego żeglarza popłynął tą samą żaglówką na miejsce wypadku, by tam wrzucić do wody bukiet kwiatów. Nie wrócił – zginął tragicznie w tym samym miejscu, co jego jego kolega, dokładnie rok wcześniej.
Remont zakończyliśmy i zaczęliśmy żeglować. Bardzo szybko poznaliśmy mroczną tajemnicę turystki. Zarówno bom, jak i jego pięta zostały udoskonalone. Bom był znacznie cięższy od oryginalnego na dodatek jego pięta działała jak łożysko. Przy gwałtownej zmianie kierunku wiatru, bom jak pocisk przelatywał z jednego położenia krańcowego na drugi. Kiedy zdarzyło się to po raz pierwszy, uratował nas fakt, że byliśmy dziećmi i bom przeleciał nad naszymi głowami. Osoba dorosła nie byłaby taka szczęśliwa. Potem już było bez problemów, bo byliśmy przygotowani na latający bez oporu bom.
Warunkiem bezpieczeństwa jest mądre przygotowanie lotu…
Pozwolę sobie napisać nie na temat, czyli o skandalu ostatnich dni z minister Radziszewska w roli głównej. Mniejsza o jej poglądy na temat zatrudniania homoseksualistów w szkołach, bo te już znamy. Panią minister wziął w obronę nie kto inny jak profesor Zoll – były przewodniczący TK i RPO w jednej osobie – który stwierdził, że szkoła katolicka może nie zatrudnić nauczyciela homoseksualistę. Innymi słowy dał nam pan profesor do zrozumienia, że konstytucja nie obowiązuję w każdym miejscu i wszystkich na terytorium RP. Dla porządku przyponę, że jako przewodniczący TK, wywiódł właśnie z tej konstytucji, że zygota jest już pełnoprawnym obywatelem, w związku z czym przerwanie ciąży jest morderstwem za wyjątkiem kilku przypadków. Np. można sobie zupełnie bezkarnie zamordować obywatela, który został poczęty na skutek gwałtu.
Pomyśleć, że pani Radziszewska miała aspiracje do teki ministra zdrowia – kanał kompletny. Ot platformiany liberalizm.
I jeszcze raz nie na temat. Znów objawił nam się pieronkizm w ustach samego biskupa Pieronka, który stwierdził, że afera majątkowa to nagonka lewicy na kościół – następny pyszny liberał.
Na temat. Niestety uważam, że niektórzy (najczęściej występujący w mediach) okryci żałobą, próbują wjechać na kościach nieboszczyków do szeroko rozumianej polityki. Zawsze uważałem i uważam nadal, że katastrofom się pomników nie stawia, katastrofy leżą na cmentarzach i tam powinny pozostać. Państwo polskie zrobiło w tym szczególny przypadku nadto i dalsze roszczenia wdów i wdowców są obrzydliwe.
@ wiesiek59 pisze: 2010-09-24 o godz. 12:16 i @ Kot Mordechaj pisze: 2010-09-24 o godz. 19:31
Warto tylko dodać ze dziwna zaś cisza panuj w sprawie rodzin pilotów i stewardes, jakby to byli ludzie gorszego gatunku.
Prezydent hr. Komorowski obchodził się w rękawiczkach z obrażonymi urzędasami po Kaczyńskim.
Rodzinom polityków, którzy brali udział w hucpie L. Kaczynskiego z Katyniem, funduje bezpłatną wycieczkę na koszt podatnika. Paranoja czy Mrozek ?
Dlaczego, prezydent hr. Komorowski nie płaci za ta wycieczkę z własnej kieszeni ?
P.S.
Wygląda ze „patrioci” polscy używają Katynia w każdej odmianie by odwrócić uwagę od Rzezi Wołyńskiej. Dlaczego ?
Miałem się nie odzywać ale głosy poprzedników mi nie pozwalają milczeć.
Ja też mam w dupie tę katastrofę.
A zwłaszcza wycieczki ją upamiętniające.
Szanowny Gospodarz napisał:
„W rodzinach widzę niespełniony dotąd pewien społeczny kapitał. Myślę, że gdyby zdarzyło się coś, co by je wszystkie zebrało jakoś zjednoczone, byłby to pierwszy znak, że zakończenie wojny polsko-polskiej jest możliwe.”
————————————————————————-
Te dwa zdania, to majstersztyk esencjonizmu. Wprawdzie, jest to esencjonizm fantastyczny, ale to już jest to…
Jeden mały element :”COŚ”, oddaje i równoważy nieskończone możliwości rozważań, analiz, spekulacji etc…
Problem tylko w tym, że to COŚ, jeździ wyłącznie na „słoniu z trąbami dwiema”, a taka odmiana tego stworzenia, żyje tylko na wyspach Bergamutach…
Sebastian
Urban 20.36
Piszesz: „Potem już bylo bez problemów, bo byliśmy przygotowani na latający bez oporu bom”. Na każdej żaglówce, dawniej, podstawowym elementem wyszkolenia bylo unikanie ?rufy?. Zjawisko szczególnie niebezpieczne na jeziorach, kiedy wiatr nagle zmienia kierunek i trzeba zmienic hals zwrotem przez rufę. Bezpiecznie bylo zawsze halsować się ze zwrotem przez dziób, ale bywaly tzw sytuacje. Nalezalo wtedy dać balans na podwietrzną, kurs na podwietrzną, a grot wyluzować do konca. Wtedy wolno naprowadzać dziób na kurs, na wiatr, a szoty grota przytrzymywać reką tak, żeby bom lagodnie przeszedl nad glową. Jednocześnie, nalezalo powoli przesiąść sie na podwietrzną burtę, żeby trzymac balans. Inaczej, grot przelatywal na drugą stronę i kladl lódke w jedną sekundę.
Niekontrolowany zwrot przez rufę utopil wiele zalóg na Śniadrwach, Kisajnie i innych. Każdy bal się tej ?rufy? jak ognia i szkolenie nowych dawalo temu 90% czasu. Przeleżalem na Kisajnie od 1 po poludniu do zmroku, w burzy, trzymajac się przewróconej Omegi i zapamiętalem na zawsze. Bo zostawilem grot bez kontroli, zeby sklarować garnek tlukący sie w forpiku. Kilka sekund wystarczylo. Wiatr zmienil kierunek i ?swiety Boze nie pomoze?.Byla ?rufa?. Kąpiel do póznego wieczora gwarantowana. Dobrze, że znaleźli. Inaczej, tego bym nie pisal. Pamiętam chlopaka, co stracil cale opuszki palców od trzymania się szpary mieczowej przez wiele godzin, wlaśnie po takiej ?rufie?.
Najlepszym elementem szkolenia bylo pozostawienie grota bez nadzoru, przy slabym wietrze i czekanie aż kolejny adept sztuki żeglarskiej dostanie bomem w leb. Potem pamiętal o kontrolowanym zwrocie przez rufę. Jak wlecial do achterpiku to mial szczęście. Jak wylecial, to grzebal się na Grubą Kaśkę i wzywal pomocy.
Wtedy, mieczowe Omegi nie mialy balastu. Inne czasy, inne plywanie. Teraz, żeby polożyć lódkę, bardzo trzeba się starać, bo i konstrukcja, i balans są ?idiot proof?. Gruba Kaśka może byc mile widziana na pokladzie, ale w akcjach ratowniczych kolo Portu Czerniakowskiego już nie uczestniczy. Może być też chuda, rzecz gustu.
Mnie takze wzruszył „niespełniony dotąd pewien społeczny kapitał”, a takze „coś”, co „gdyby zdarzyło się”. Proponuje Gospodarzowi tworcze rozwiniecie tej konstrukcji umysłowej, ktore mogłoby Gospodarza bardzo wzbogacic. Nalezy zaczac od stworzenia „pewnego niespełnionego dotąd kapitału” w drodze zakupienia losu Totolotka czy innej loterii. Nastepnie trzeba czekac na „coś”, co „gdyby zdarzyło się”. Takie „coś” nazywa sie losowanie. Jesli sie zdarzy, to Gospodarz stanie sie bogaty i szczesliwy, czego mu bardzo zycze. Społeczenstwo takze na tym zyska. Mianowicie, nieprzycisniety koniecznoscia czestego pisania Gospodarz bedzie mogł pisac rzadziej, ale za to z wiekszym namysłem.
Tego ostatniego zycze wszystkim czytelnikom.
Jesli idzie o katastrofe, to dlaczego do jasnej cholery w Polsce nie powstaja specjalne komisje sledcze po kazdym wypadku drogowym, w ktorym jadacy z nadmierna predkoscia samochod wypada z zakretu i uderza w drzewo? Dlaczego na ogol sie przyjmuje, ze przyczyna takiego wypadku byla nadmierna predkosc? Dlaczego nie rozpoczyna sie sledztwa na temat zamachu, ktory MOGL stac za kazdym takim wypadkiem? Dlaczego Putin mial stracac ten akurat samolot, jesli mogl sie ustawic na kazdej polskiej nieoswietlonej drodze i spychac polskie samochody do rowu? Prosze udowodnic, ze na miejscu wypadku samochodowego nie bylo Putina. A ze go nie widziano? Przeciez klasyk dawno powiedzial, ze dowodow nie ma, bo wszystkie dowody sa w Moskwie.
A lotnisko cywilne albo wojskowe? Jesli jadacy za szybko samochod walnie w w brame od koszar, to kto jest winien, brama czy kierowca?
Ja rozumiem, ze Jarkacz z Macierewiczem w ten sposob chca wygrac wybory. Ale wy Polacy, ktorzy ciagle szukacie drugiego dna, czy wyscie juz wszyscy poszaleli?
Monteskiuszu!
Wielkie dzięki za komentarz. Ja tutaj ciągle wychodzę na anarchistę i wszyscy do mnie mają pretensję. Jeszcze raz dzięki.
Myślę podobnie do @Irr (2010-09-24 o godz. 16:22). Pomysł sympatycznej pani Ewy Komorowskiej może się podobać osobom lubiącym naiwny sentymentalizm. Poważnym zabiegiem w poważnej niewątpliwie kwestii demonstrowania pamięci o zaginionych byłoby wykupienie przez Polskę działki ziemi w miejscu katastrofy i postawienie na niej pomnika według projektu z otwartego konkursu. Indywidualne czy zbiorowe odwiedziny tego miejsca niechby odbywały się w dowolnej formie. To co dzieje się do dziś wokół tragedii smoleńskiej to nie tylko infantylizm, ale przede wszystkim polityczna hucpa przynosząca nam Polakom wielki wstyd.
wladeczku:
Od początku strona polska stara się zrzucić odpowiedzialność z siebie — pilotów i organizatorów, kładąc możliwie największy nacisk na działania Rosjan. (Zresztą i odwrotnie, chyba jako „Bracia Słowianie” mamy wiele wspólnych cech — wolałbym jednak cechy lepsze…)
Ustalmy pewną hierarchię — myślę, że eksperci i większość komentatorów zdaje sobie z niej sprawę — piloci wiedzieli, że lądowanie w takich warunkach jest sprzeczne z wymogami bezpieczeństwa, o czym lojalnie poinformowała ich wieża; piloci wiedzieli też (mieli wszelkie dane po temu) na jakiej wysokości się znajdują; i piloci, a dokładniej kapitan, byli władni zadecydować o lądowaniu i na nie się zdecydowali — to zupełnie wystarcza do tego, by powiedzieć, że piloci są winni tragedii. I to wiadomo, zasadniczo, od pierwszych minut po katastrofie, choć parę faktów można było ustalić dokładniej (przypominam, że pewne wątpliwości budziło podanie przez kotrolerów ciśnienia na lotnisku w Smoleńsku). I to, a nie funkcja pełniona przez któregokolwiek z pasażerów, sprawia, iż można sobie w gruncie rzeczy darować teorię zamachu.
Badając jednak sprawę można znaleźć różne nieprawidłowości. I znowu, warto zacząć od strony polskiej. Bo co robi w kabinie generał Błasik? Kto planuje lot na lotnisko nieprzygotowane do lądowania w trudnych warunkach atmosferycznych, jednocześnie nie zbadawszy przewidywanych warunków? Kto szkoli tak pilotów, by ignorowali oni ograniczenia bezpieczeństwa (także w lotach z VIPami)? Dlaczego nie opracowano wariantu rezerwowego, który kapitan wybiera, gdy tylko dowiaduje się o praktycznej niemożności lądowania. (A przypominam sobie opowieści polskich pilotów, którzy 11 września 2001 lecieli do USA — zawrócili informując pasażerów dopiero na lotnisku w Warszawie…)
I dopiero gdzieś, na dalszym miejscu, pojawia się kwestia tego, że kontrolerzy w Smoleńsku gubili się w trybie postępowania z polskim samolotem. Tak — wszystko wskazuje na to, że to nie było postępowanie prawidłowe, Rosjanie także powinni być przygotowani. Ale to przyczynek do katastrofy znajdujący się gdzieś daleko w hierarchii ważności. To my, zwracając tak wielką wagę na drobiazgi robimy z siebie idiotów.
Kleofasie, w mojej historii nie było zwrotów przez rufę. Jezioro Rożnowskie położone jest w górach – to już powoduje zawirowania wiatru, nagłe zmiany jego kierunku. Jeżeli do tego dodasz fakt, że Małpia Wyspa ma bardzo strome i wysokie brzegi, od których odbija się wiatr, to będziesz mógł sobie wyobrazić, co było przyczyną tych dwóch tragicznych wypadków, o których napisałem.
Żeglarz powinien być przygotowany na takie sytuacje – tutaj przyznaję Ci rację. Ale czasem nawet najlepszy trening nie pomoże, kiedy mamy do czynienia z wadami konstrukcyjnymi łodzi.
Stopy wody pod kilem…
@PAK ; pisze o 8.11 ;
Zwykle zaczynam po przerwie czytać blogowe komentarze od końca .Nawet nie wiesz jaką ulege przyniosla mi Twoja wyważona logiczna opowieść o tym fatalnym zdarzeniu , nie zepsułeś mi nastroju po porannej pływalni, saunie i rekreacjnych rozmowach , -dziś u nas ,były opowiesci o podróżach dalekich i bliskich ,unikamy „polityki „,choć nie zawsze udaje się tonizować nastroje .
efektem calego zamieszania jest obrzydzenie molodziezy do slowa krzyz.
miala byc wspanial Polska jednosc w dniu trgedi a stalo sie znienawidzenie
,agresja.podzial.bunt,glupota jednego czlowieka zreujnowala swietosc.
Kartka z podróży 2010-09-23 o godz. 22:36
pisze: „Ja nie sięgnę po wywiad z Panią Komorowską …”
Kartko, sięgnij.
http://wyborcza.pl/1,99505,8405333,W_papierowym__Duzym_Formacie_.html
Warto.
Nie uwazam ,ze my mamy jakiekolwiek prawo „wymagac” od tych
ludzi ,aby sie zjednoczyli jako Polacy;;; bo my nie potrafimy ?
Ci najslabsi i najbardziej doswiadczeni losem ?
Niech robia to co uwazaja za sluczne i Im pomoze ,bo my jestesmy
w tym wypadku daleko,daleko w tyle…
Salute
Ps. Swietuje sie rocznice ,pierwsza ,druga ,piata,dziesiata ….
to pomaga pogodzic sie z bolem.
parker , Jacobsky, ave, wiesiek59, Kot Mordechaj, adamjer ,narciarz2 …
po pierwsze – przeczytajcie …
Ok, kania, Ok. Ide cztytac skoro nalegasz… 😈
A moglby kto zlinkowac? Bp ne moge sie dostac 👿
kania,
nie przeczytam.
narciarz2, 02.07. Rozpoczął się wredny proceder wrabiania Rosjan. Oczywisty błąd pilota i niechlujna organizacja tej imprezy jest nie do pojęcia dla naszych cwaniaków. Co to ma do rzeczy czy lotniska było cywilne czy wojskowe. Było jakie było i należało go zbadać w każdym szczególe i posłać tam swoich ekspertów od naprowadzania. Rosjanie widząc kogo mają na pokładzie, chcąc uniknąć smrodu wpadli w panikę i zdali sie na polskich pilotów z generałem na czele i spóźnionym na mszę Kaczyńskim. I stało się! Pozostała przy życiu część elit Rzeczpospolitej ma temat do kłótni i wyzwisk na całe pokolenie. Mam nadzieję, że Rosjanie nie dadzą się wrobić.
kania pisze:
2010-09-25 o godz. 11:50
To nic nie zmienia w mojej ocenie. Motywy przyjęcia zaproszenia na pokład samolotu były różne. Od poczucia obowiązku, do chęci przynależności do świty- na zasadzie kogo nie ma na dworze, ten nie istnieje.
Ludzie którzy zginęli śmiercią tragiczną, pozostawili bliskich.
I na przykładzie ich reakcji można po raz kolejny zacząć dzielić Polaków….
Tylko po co? To jak kto się zachowuje, świadczy o jego klasie i tyle…..
Szum medialny i ferowanie wyroków PRZED zamknięciem śledztwa i wyrokiem Sądu służy jedynie dochodom mediów i politykom.
Ścierwojady medialne i polityczne, ludzie lubiący reality show mają coś do zyskania. Normalni, nie lubiący ekshibicjonizmu, ostentacji w okazywaniu uczuć mają problem……
kania,
Nie sięgnę bo mnie nie obchodzi ani co czuje pani Gosiewska ani pani Komorowska.
Mam dosyć tego publicznego przeżywania żałoby.
Tego mistycznego traktowania wypadku.
Jak pani Komorowska chce dokończyć wizytę niech kończy.
Ale niech się nie obnosi z tym po mediach.
Może po mężu też kończyć inne przerwane przez tragiczny wypadek sprawy, jak takie zostały ale nie musi nas o tym informować.
Nowy gatunek celebryty powstał.
W przeciwieństwie do Monteskiusza nie mam nic przeciwko pomnikom/obeliskom/płytom upamiętniającym katastrofy. Tak upamiętniono katastrofę w Lesie Kabackim, na Okęciu, w Ołtoczynie pod Toruniem. Tak dzieje sie również gdzieś indziej na świecie. Tak powinno być również w przypadku katastrofy smoleńskiej, i tylko przewalenie całej historii z przyczyn politycznych sprawia, że dziś na myśl o upamiętnianiu Smoleńska większości osób po prostu zbiera się na mdłości.
Upamiętnianie katastrof to nie tylko pamięć o ofiarach, ale również (a może nawet przede wszystkim) memento dla nas wszystkich – memento, które zwraca uwagę na nasze niedoskonałości, czy to organizacyjne, czy to techniczne. To memento, które powinno uczyć pokory i hamować fałszywe samozadowolenie z tego, jacy to jesteśmy doskonali, wyrafinowani i zdolni. W końcu każda katastrofa komunikacyjna zawiera u swego podłoża błąd ludzki i o tym właśnie powinny przypominać tablice lub obeliski upamiętniające tragiczne wydarzenia tego typu.
Pozdrawiam.
Absolutnie popieram kanię.
Panią Ewę Komorowską poznałam kiedyś w zupełnie innych okolicznościach (spotkałam też kiedyś ją z mężem). To kobieta z wielką klasą, a przy tym ujmująca. Prawdziwa dama. Na pewno nie ma natury ekshibicjonistki. Długo zresztą milczała, zamykając się i cierpiąc w prywatności. Dopiero w momencie, kiedy nie mogła już zdzierżyć tego, co się wyrabia – zabrała głos.
Wywiad jest bardzo dobry, jak nie zawsze lubię to, co robi Teresa T., to tym razem nie było tam jednej fałszywej nuty. Ale to zasługa przede wszystkim osoby wywiadowanej. Żałuję, że to nie „Polityka” zrobiła ten wywiad – kiedy ukazała się rozmowa z Beatą Gosiewską, proponowałam, żeby dla przeciwwagi porozmawiać np. z p. Komorowską. Ale kto by tam słuchał.
Kania, przykro mi ale nie będę czytał.
Od czasu rozpoczęcia celebry żałoby smoleńskiej wraca do mnie obraz polskiej śmierci, którą widziałem kiedyś na zalanej deszczem drodze z okna samochodu. Cialo przykryte porwanym workiem po nawozach, zdarte, rozrzucone buty obok tego ciała i wystające spod worka stopy w dziurawych skarpetach. A obok stary, potrzaskany rower. I sznur samochodów z podekscytowanymi ludźmi omijających tego trupa – kierowanych przez znudzonego policjanta.
Nie wiem czemu od 10 kwietnia, w momentach kolejnych spazmów medialnej żałoby wraca do mnie ten obraz. Nie wiem czemu gdy po raz kolejny ktoś chce się za pomocą mediów dzielić ze mną swym bólem widzę tamtego trupa.
Trzeba koniecznie zakończyć ten lot, bez względu na to jak boleśnie kogoś dotknął, prowadzi kraj na manowce. Prerzes PiS-u mówi, że Komorowski został prezydentem przez pomyłkę )kuchciński dodaje, że w wyniku pospolitego oszustwa.. ) i „głośno” wynosi z BBN-u, bądź co bądź organu konstytucyjnego, w ktorym uczestnictwo nie jest czyjąś prywatną sprawą a skutkiem pełnienia jekiejś konkretnrj funkcji politycznej czy społecznej. Niech się wynosi (można dodać powiedzenie ś.p.Dziewońskiego – i pies mu mordę lizał) – to jego prywatna sprawa, ale powinien „wyznaczyć” przedstawiciela opozycyjnej partii, bo czasami podejmowane są tam sprawy wagi państwowej, a nie tylko jak uczcić „poległego” za Ojczyznę brata bliźniaka. Kuchciński (myślę, że w imieniu prezesa wypowiada słowa z pogranicza zdrady racji stanu) zachował się jak błazen czy kretyn – do wyboru, podczas próby „wytłumaczenia” przed kamerami poczynań szefa. Nidgy nie słyszałem czegos bardziej durnego, od tego co był powiedział.
Śledztwo, jednoznacznie określa odpowiedzialność zxa katadtrofę Tupolewa pod Smoleńskiem. Nie ma znaczących różnic pomiędzy Rosjanami a człowiekiem PiS-u Edmundem Klichem. Naszą wewnętrzną sprawą jest ustalenie, jak wielki udział w spowodowaniu tej katastrofy miał prezydent Kaczyński – poprzez moralny i psychiczny terror w stosunku do załogi oraz jego bliźniak Jarosław właśnie! Mam nadzieję, że jego postawa (J.K.) i poczynania wywrą znaczący wpływ na dotyczasowych zwolenników PiS-u i znacznie uszczuplą poparcie tej partii. Dziwić może, że Polska + dołącza do samobójców politycznych, bowiem formalnie i tak głosowali jak PiS. Dla PiS-u zatem żaden zysk, dla Dornów – ogromne ryzyko polityczne. Ale to ich sprawa i krzyż im na drogę!
Jestem w ogromnej rozterce, w sprawie rodzin tych 95-ciu niewinnych ofiar czyjejś głupoty i bufonady (bo sam utraciłem w maju 2009 r. moją nadzieję na starość – ukochana córkę i wiem jak to boli). Nalezy tym ludziom oddać głęboki hołd, a rodziny otoczyć maksymalnie możliwą opieka Państwa – oczywiście poza Krakowskim Przedmieściu!!
Prezydenta, nieudacznika, który za życia dostarczał nam, Polakom wstydu ponad mierę, od początku do smutnego końca swojej prezydentury, trzeba będzie, po wyroku Sadu odpowiednio rozliczyć i wyznaczyc mu „odpowiednie do zasług” miejsce wiecznego spoczynku. Na Wawel, z całą pewnością nie zasdługuje. Nie znam na tyle „historii pochówków wawelskich”, ale w wkażdej sprawie ktoś musi być pierwszy – może właśnie będzie to L.Kaczyński, który, jako pierwszy opóści Wawel.
I to by było na tyle – Pozdrawiam Czesław R.
Po wydrukowaniu, patrzę i widzę … oczywiście,…opuści Wawel…przepraszam – Czesław R.
englishchannel pisze:
2010-09-24 o godz. 14:56
„Tam zginął Prezydent Rzeczpospolitej, a niestety dopiero potem inni wybitni Polacy.”
Irr pisze:
2010-09-24 o godz. 16:22
„@englishchannel: Dzięki, przywróciłeś właściwe proporcje. Z punktu widzenia Państwa liczy się śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej.”
Szanowni depozytariusze państwowości Polski. Śmierć NIE JEST jest kategorią opisaną przez specjalistów o prawa konstytucjonalnego. Śmierć jest według większości moich rodaków spotkaniem z Bogiem na progu mniej mrocznego życia. Was totalnie zamroczyło marzenie o królestwie Polskim. Ostatni Król Słońce zakończył żywot z użyciem maszyny, dziś kojarzącej się nam z krojeniem ryz paieru. Pan Prezydent Słońce do dziś jest równoprawny z pozostałymi ofiarami współdziałania mgły i pychy. Gdyby było inaczej, mielibyśmy choćby śladowe oznaki wniebowzięcia. Ponoć ma być otwarta trumna z ciałem Prezydenta Słońce. Jeśli okaże się pusta, zmienię zdanie i będę się czołgał do Was z nadzieją na odpuszczenie grzechu zwątpienia. Wasza pogarda dla pozostałych 95-u ofiar karastrofy jest kolejnym przejawem schizmy żarzącej się w polskim kościele katolickim. Jestem laikiem zdradzającym publicznie tylko jedną sferę mej wiary: wierzę w ograniczoną płodność rozumu ponoć zbłąkanego pod rajską jabłonią. O ograniczeniach związanych z nazwiskami Łazarza, Pascala, Goedla i Diraca pisałem w innych komentarzach pod parasolem e-Polityki. Wasza nadzieja na to, że tu na ziemi między Odrą a Wisłą zjawi się ON, wysłannik NAJWYŻSZEGO. – bośmy narodem wybranym! – zmusza mnie do nadzwyczajnej ostrożności. Oto pycha zablokowała rozum wierchuszce narodu przed startem do Smoleńska. Oni wiedzieli wszyscy, że łamią procedury zabraniające tylu VIPom naraz wsiadać do samolotu. Oni się znali i wiedzieli, że reprezentują szczyty władzy. I nikt nie wysiadł. Bogini Pokora strąciła wyznawców Bogini Pychy. Nie spotkałem się w mediach z tak brutalnym atakiem na pasażerów feralnego Tupolewa. Jestem świadom, że wywołam furię wściekłości i będzie mi przypominana reguła: „O zmarłych dobrze, lub wcale”. Ale ja muszę być ostrożny i nie wsiadać do jakiegokolwiek pojazdu z wyżej cytowanymi. Walka Bogini Pokory z Boginą Pychy jest opisana tysiącami podręczników historii. A ja nie jestem gotów być przygodną ofiarą katastrofy zmniejszającej liczbę pysznych na padole poniżej wrót Piotrowych. Zostaniecie za pychę i pogardę dla śmierci mało waznych 95-u Polaków ukarani także mniej tragicznie. Ludzie na ulicy będą przechodzili na drugą stronę z daleka o zebry. Nigdy nie wiadomo, co nam grozi ze strony szalenie nawiedzinego. Trwa uczucie bałochwalczej miłości do braci Kaczyńskich. Nieśmiałe wskazanie staruszków w czerwonych strojach z krzyżem lepszego kandydata na króla Polski niż Jarosław zostało obśmiane. I ja grzeszny śmiałem się do rozpuku. Elektorowie Chrystusa mniej napastliwi niż ja. I nie zostali zrozumieni. A Wy namawiacie mnie, aby dalsze moje chodzenie było pielgrzymowaniem do grobu Namiestnika Bożego Lecha Kaczyńskiego.
—
Bracia i siostry! Badźcie czujni. Poczytajcie o Wandei w Wikipedii. Rojaliści przygotowują rzeź republikanów bez pytania o dyrktywy boskie. Wzywam ponownie! Prysznic na głowę i zwołać naradę przyjaciół na temat : „Co zrobić jak Ci dwaj o łagodnych słów przejdą zniecierpliwieni do rąbania?” Kościól w swym powolnym działaniu jeszcze nie nalożył na nich ekskomuniki. Ale sytuacja się staje coraz grożniesza. Według Jarosława prezydentem Polski w dalszym ciągu jest Lech. NIe czujecie grozy? Oczywiście przesadnie krzyczę! Ale Wy się bawicie w dokańczanie upadku, który już rdzewieje, a ja jeszcze w myśl życzeń Gospodarza chętnie bym pogodnie pospacerował. Obrzydliwi lokaje odmawiający pójścia na wojnę z 200-u-milionowym atomwym sąsiadem: „Czuwaj”
—
Gdyby tytuł był w cudzyslowie, to byłoby lepiej. Domyślny podmiot „my” tego „dokończmy” chyba jest niefortunny. Czy Gospodarz poważnie liczył na gremialne przyłączenie się do tańca śmieci? Więcej milczącego i przemyślanego szacunku nad WSZYSTKIMI trumnami proszę!
—
Wasz trudny do zatkania Naczelny Słowotokowy.
Tak, obok tego lotu – byłem i jestem nadal zwolennikiem Janusza Palikota, jego postawy wobec problemów, aktualnie ważnych dla Polski (m.in. do in vitro , Kościoła itd.). Dzisiaj w kometarzu o Zjeździe PO wyraził się bardzo nieprzyzwoicie. Odejdzie z PO, czy tez nie (wygląda na to, że decyzję już podjął) nie upoważnia go do głoszenia tak lejceważących opinii o Zjeździe (jego słowa trównają go z pospolitym politycznym motłochem – a ja go nadal uważam za mądrego i wykształconego człowieka, od którego można wymagać znacznie więcej niż od Kuchcińskiego, dla przykładu !!!)
Urban 9.25
O lódkach to ja mogę. Dlugo. Do zanudzenia. Jak duża jest ta Turystka ? Ile m.kw. tzw szmaty ? Pięta grota lączyla sie, za moich czasów, z masztem przez tzw ?krętlik? – dwie stalowe ?pętelki?jedna w drugiej. Jedna kręcila się w pionie, druga – w poziomie. Polączone – byly uniwersalne. Latwo bylo refować grot, rozstawiać na nim namiot (na Omedze 2 osoby wygodnie spaly), i zdejmować go n.p. do kladzenia masztu. Na jaką cholerę ktos wymyślil to lożysko ?!
Jak zginąl Twój kolega ? Przecież to maly zbiornik,
zatloczony, mial jakąs kamizelkę, kólko ? Przechodzil szkolenie ?
Wracac czy nie ? Co opisalem, bylo ciężkim szokiem dla mnie i zalogantki. Przeżylismy makabrę ze slabą nadzieja, że ktos nas znajdzie. Jeszcze leżąc na lódce, przysięglismy sobie, ze jezeli wyżyjemy, nigdy więcej nie bedziemy plywac. Póznym wieczorem zauważyly nas z daleka lódki co szly grupą. Pomogli, zaholowali do ośrodka w budowie. Do rana siedzielismy i nic, tylko – jutro, pierwszym autobusem do Warszawy. Ale rano bylo cieplutko, piękne slońce, ?gospodarstwo? wyschło, zdobylem od traktorzysty stalowy pręt, pilnik (!) i dorobilem przetyczkę do stopy masztu, między cęgami. Bo sie byla utopila. Jak by nigdy nic, sklarowaliśmy lódke i wyszlismy na jezioro. O powrocie slowa nie bylo. Wrócilismy do miejsca, gdzie nas ?wykotlowalo?, omówilismy bląd i pojechaliśmy dalej się wlóczyc.
Uprzednio i pózniej, bywalem w miejscach, gdzie utonąl kolega, bo puścil sie lódki po wywrotce, na Śniadrwy, gdzie zginęlo troje, ciągle plywalismy tam, gdzie byly wywroty i analizowalismy. Do glowy nam nie przyszlo, zeby wracac do domu !
Dziekuję za życzenia – poćwiczę zwrot przez kil !
Dopowiedzenie.
Jeśli Wikipedia się ze mną nie zgadza, to uwierzcie Wkilpedii i zastnówcie się nad moją zakłamaną stylistyką. Nieobeznanym z moją pokrętną logiką wyjaśniam, że powyżej umieściłem tekst mojej tragikomedii. Kudy mnie Szekspira! Ale w komicznych czasach postraszyć towarzystwo dla zabawy uczył mnie Zembaty.
Nie upadać na duchu proszę! Lubię Was, ale trudno mi się schylać. Możecie mnie w związku z tym olać kolokwialnie. Jak Wam nieraz mówiłem: Zadbajcie o Polskę Waszyc dzieci. Aby były pogodne i miały proporcje mniej chrobliwie właściwe.
Cynamonie!
Jakieś namiary na teksty tego guru?
Szczerze: załzawiły się mi oczy.
Jeśli sądzisz filucie, że dzban w który zbieram pochawły się przepełni, to się mylisz. Życzliwi zrobili cieniutką dziurkę w dnie. Dzban da się nanizać teraz dwojako. Nitka przez ucho lub nitka przez dno. Topologia i audiologia to dwie z nauk o tworach usznych. Do rana wycieka i gotowy jestem na następne słodycze pochwał. Złośliwi twierdzą, że dziurę w dnie sam wywierciłem. Prawda jest nieodgadniona, jak rzecze teologia i metamatyka.
Dziękuję. Życzę radości z lektur innych forumowiczów.
—
Podpiąłem powyższy tekst błędnie w inny blogowy materiał przewodni.
Przy okazji errata: metamatematyka (Wiki! Sufluj!)
Powiem Ci Kleofasie, że nigdy nie próbowałem zwrotu przez kil – muszę nadrobić zaległości 😉 W ramach sprostowania podaję, że żaden z moich znajomych nie zginął na tej ludobójczej żaglówce. Pływaliśmy na niej z kolegą, mimo iż wcześniej dwukrotnie zabiła nieznajomych mi ludzi. Domyślam się, że ogłuszający cios w głowę, woda o temperaturze październikowej, późna pora dnia – wszystko to mogło nawet doprowadzić do ataku serca.
Żaglówka, o której mówiliśmy, że jest klasy turystka, była trochę mniejsza od omegi – jej ożaglowanie miało powierzchnię o jakieś 2-3 m kw. mniejszą niż omega.
Coś podobnego do opisanego przez Ciebie zdarzenia przeżyłem, ale w samolocie, a nie na żaglówce. Leciałem rejsowym antkiem (AN-26) z Gdańska do Warszawy. Parę minut po starcie słychać było wyraźny stuk, zaczęliśmy tracić wysokość, czerwona jak piwonia stewardesa oznajmiła, że ze względu na pogodę (była lepsza od idealnej) musimy wracać na Okęcie. Po wylądowaniu w szpalerze pojazdów pogotowia, straży pożarnej i milicji okazało się, że nasz 2-silnikowy samolocik stracił jedno śmigło. Znajomy instruktor lotnictwa, wezwany na lotnisko w tym dniu powiedział mi, że pasażerownie tego antonowa mieli więcej szczęścia niż rozumu, bo zazwyczaj urywające się śmigło uszkadza kadłub samolotu.
Podobnie jak Ty, postanowiłem, że już nigdy więcej nie wsiądę do samolotu. Wytrzymałem trochę dłużej niż Ty, bo przez miesiąc jeździłem na delegację pociągiem. Po miesiącu powiedziałem sobie, że biorąc pod uwagę prawo wielkich liczb, normę wypadków samolotowych już wykonałem.
Ooops, samolot lecial z Warszawy do Gdanska, a nie odwrotnie – jak napisalem w powyzszym wpisie.
W Newweeku czytam wywiad z socjologiem –
„Ireneusz Krzemiński: Okazuje się, że można jednocześnie kochać Pana Boga ? a przynajmniej tak to odczuwać ? i szczerze nienawidzić innych.”
—
Socjolog musiał wykonać studium aby się tego dowiedzieć.
A ja o tym wiedziałem od dawna. Ignorantowi więcej wolno bez „case RM study”
Pytałem wciąż w komentarzach do różnych autorów blogów: Co wiemy o tych co głosowali przeciw Bronisławowi Komorowskiemu? Ot taki konik zaintrygowanego ułakowego inteligenta.
Zmieniam na: Jak osłabić tą nienawiść nie walcząc z ich miłością do Boga?
—
Wzmianka o szczerości musi być przeze mnie skomentowana: Dlaczego kłamią pytani o preferencje wyborcze?
—
Znam chyba częściową odpowiedź. Jest niestety rozproszona na miliony. Tyle jest nie zniewolonych prze Radio Maryja. (Tamtych badał Krzemiński.)
Do tych wolnych siebie zaliczam. Moja cząstkowa odpowiedź brzmi tak:
>>> Nie pytajcie czy słucha RM. Pytajcie widząc cierpienie w oczach: w czym mogę pomóc? W 1980-m naród wymyślił pannę „S”. Straciła cnotę i czas na panią solidarność. Malutką. W zasiegu kilku sąsiadów. Trudną. Ale bez niej będziemy wciąż oglądać się wokól idąc jasnym dniem. Bez niej będziemy się zastanawiać czy odpowiedź na pytanie: „Która godzina?” dostajemy prawdziwą odpowiedź. Oni sami, z własnej inicjatywy mieszaniny miłości i nienawiści nie
przefiltrują. Nie podróżujmy na groby. Zróbmy krok do sąsiada. Z odrobiną pychy zapytajmy dumni z własnej siły. Tego pysznego przekonania, że bedziemy umieli pomóc nie wstydźmy się. Wiara, ze potrafimy troszeczkę pomóc nie jest grzechem pychy. Jestem na tyle mądry i silny, że troszeczkę mogę pomóc. Nie podzielajcie dzisiejszego stwierdzenia wodza: „On dla mnie nie jest partnerem.”
Ja nie proponuję mezaliansu i litości. Ja proponuję: uwierzmy w siebie. Trudne.
Ale być może jedyne abyśmy na dźwięk slowa „inny” nie trzęsli łydkami. Zostawmy groby najbliższym ofiar. Zajmijmy się żywymi.
—
Przekabacony przez ramotkę Asnyka: „Trzeba …” Chyba znacie. Czy ten mój zarys programu wznieci jakieś choćby male okruchy Waszego potwiredzenia?
Z szacunkiem i podziękowaniem, że jesteście – Wasz autor elaboratów.
Funkcjonujący na peryferiach systemu „Ruch Wyzwolenia Konopi” staje się najbardziej dynamiczną i zdeterminowaną formacją opozycji pozaparlamentarnej. Prawie codzień organizuje nowe akcje bezpośrednie. dziś Łódź
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8423971,Zwolennicy_legalizacji_marihuany_sparalizowali_Lodz.html
To również bardzo ciekawy materiał sięgający historii sprzed 20 lat
http://wyborcza.pl/1,94898,8423753,Poszedl_na_wojne__zeby_moc_w_spokoju_palic_jointy.html
Pozdrawiam
Urbanie, Urbanie !
Tez przysięgalem, ze AN24 nie polecę, ale to z blahego powodu – po drodze z Warszawy do Gdańska, kable jakieś wylazly z silnika i tlukly się o blache. I coś z nich ciekło. Uparłem się wracać koleją, ale starsza koleżka, specjalista od morskiego transportu, nie chcial. Odprawialiśmy charter do Casablanca, a on znał wszystkich w portach i na morzu, kapitan wydawal przyjęcie – trzeba bylo zostać. Wielce szanowną Kolegę udalo się przekupić obietnicą powrotu wagonem restauracyjnym, a bilet i rachunek na mnie.
Ten morski specjalista latał nawet w kapitańskiej czapce po Centrali i nazywaliśmy go Admiral. Uwielbial wszystko co morskie, co plywa i dal mi asumpt do takiego opowiadanka:
http://kleofas.blogspot.com/2010/01/admiralicja.html
Wybacz gwarę, ale wychowalem sie na Powiśu i tak zostalo. Wybacz równiez brak znakow diaktrycznych, dopiero się przyzwyczajam. To pod wplywem Telegraphic Observer, skutecznie mnie zganil.
W samolotach przeszedlem swoje i za każdym razem unikam tego cholerstwa jak moge. Za każdym razem siedzę jak stara baba na tobołach i wyglądam czy jeszcze daleko i wysoko. Co bym Ci tu nie nawypisywal, nic nie jest nawet blisko Twojego doświadczenia z urwanym śmiglem.
To byl numer ! Podobno jednak te Antonowy są niezawodne, calą Syberię zlataly i dobrze je wspominają. Czy w Polsce jeszcze latają ? Chyba już nie. Ale w Smoleńsku, przy takiej pogodzie, na ? ?pastwisku’ ?, prawdopodobnie bylby lepszy niż liner TU154. Dla mnie to byl ewidentny bląd zalogi. I tak o tym pisalem, jeszcze w polowie kwietnia. Tak pod względem decyzji, jak i podejścia – siadal 600 metrów przed progiem ? Zrobią ten raport, zobaczymy.
Koncze już, bo myśle czy ja bym jeszcze ryzykowal, po urwanym śmigle. Pamiętam jak urwal się silnik w BIES, kolo Okęcia. Wyobraź sobie – wylądowal. Syn mojego znajomego lata w interesach malą Cessną i też stracil silnik. Też wylądowal. Najlepiej polożyc na to krzyżyk i nie latać. Starczy. To diabelski wynalazek. Lepsze to co plywa, zawsze jest szansa. Chyba, ze dostaniesz przez leb grotem przy październikowej pogodzie….
Kartko z podróży
Ja też mam wrażenie, że inne inne śmierci jakby mniej ważne albo nieważne.
A ostatnio najczęściej myślę o naszym ambasadorze w Kanadzie, któremu w wakacje w wypadku samochodowym zginęli syn i córka.
Czy ten ból jest mniejszy?
I tak sobie myślę, że wśród tych, którzy walczą o pomnik dla ofiar katastrofy, są i tacy, którzy nie pamiętają kiedy byli na grobie swoich rodziców, przyjaciół itp.
Anastazjo
Dokladnie to chciałem wyrazic swoim komentarzem.
Dzieki
Pzdrawiam
Urbanie Drogi, jesli odpiszesz, zrob to na Blogu red. Passenta, bo ten przeszedl na CHROM i jest malo uzyteczny.Pozdrawiam.
A no może od dzieciństwa…………
O Katyniu wiedziałem od małego czyli od dawna……… w Katyniu zgnał przyjaciel wujka por.Białoń.Z wieczornych rozmów/a babcia stała pod oknem aby UB w osobach Barów nie podsłuchiwała/ ciągnęła się opowieść …….. byłych AK-owców o Katyniu ,o Ostaszkowie o jeziorze na które wywieziono 4000 oficerów i ich utopiono o stepach Rosji i o wielu innych rzeczach.
Teraz zadaje sobie pytanie i co mi z tego co mi z tej świadomości.Jestem na emeryturze a moje dzieci pracują w Anglii tak syn jak i córka .
Aby jeszcze nie koniec wnuczka tez już jest do Anglii przynależna. No i co z mojej wiedzy o Katyniu NIC a NIC!!!!!!!!!!!!!!
Tak samo nic mi z wiedzy o Smoleńsku………wypadek zginęli ci co ciągle gonili za niczym za tym co minęło co przeszło z tego nic nie będzie tyko „”””””””kwadratowa czapka z czterema rogami”””””””””” do okrągłej głowy.
A miejsce katastrofy w Smoleńsku zawsze będzie ciągnęło tak jak ciągnęło miejsce katastrofy w Lesie Kabackim.
Teraz Smoleńsk staje się miejscem gdzie koncentruje się nienawiść do wszystkiego co dzisiejsze!!!! nawet do tego ze NARÓD wybrał prezydenta KOMOROWSKIEGO…………
NO I O CO CHODZI !!!!!!!!!!!!!! o Smoleńsk o Katyń czy o trwanie w ciągłym niepokoju nienawiści i wrogości!!!!!!!!!!!!!
No i teraz wiem czego moje dzieci wyjechały po prostu żyją sobie w spokoju!!!!!!!!!!
Szczęść im Boże!!!!!!!!!!!!
1. Tragicznie zmarły Lech Kaczyński nie był prezydentem RP, lecz prezydentem PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Nie reprezentował narodu, lecz tylko tę opcję polityczną. Sam sie wykluczył składając pamiętny meldunek swemu bratu.
2. Po co sklejać na siłę rodziny ofiar. Osobiście nie chciałabym mieć nic wpólnego z niektórymi z nich.
3. Może niech prywatna żałoba ludzi, którzy stracili w Smoleńsku bliskich, przestanie już być żałobą państwową. Zmarli doczekali godnego pochówku i ceremonii państwowej, życie musi toczyć się dalej, po co wciagać w to znowu państwo i lotnisko w Smoleńsku, które może ma już dość polskich samolotów.
4. Śmierć jest wpisana w los każdej żyjącej istoty. Jedni umierają w łóżku, inni na ulicy, jedni młodo, inni w podeszłym wieku. Oni zginęli w katastrofie lotniczej i czy trzeba dlatego stawiać im pomnik? Pomniki stawia się za zasługi.
Chyba że ma to być pomnik przypominający po wsze czasy ludziom to, że Zwierzchnik Sił Zbrojnych, mający mieć w szczególnej pieczy bezpieczeństwo państwa, dla własnego ego naraził polskie wojsko na utratę wszystkich czołowych dowódców. Proponuję zatem napis – „Ku przestrodze”.
TVN – MISJA SPECJALNA
http://www.youtube.com/watch?v=_-7bke-Mq34
Prawda wychodzi na jaw…
Sebastian 9-27 6.30
Filmik jest ciekawy, ale potwierdza co było wiadomo. Pisałem o tym już 16 kwietnia. Brak dyscypliny i bałagan, nieprzestrzeganie procedur. Tak w Rosji jak i w Polsce. Począwszy od przygotowania lotu i szkolenia zalogi a skończywszy na faktografii po wypadku. Państwo i system są mlode i rosną przez m.in. przykre doświadczenia. Najlepiej jest nie mieć z tym nic wspólnego, szanując wlasne życie.
A sensacyjne odkrycia, ze „prawda wychodzi na jaw” to dziecinada.