Stronniczy przegląd głównych pretendentów do prezydentury

To już tylko niecałe dwa tygodnie. Kto będzie prezydentem, będzie miało większe konsekwencje niż normalnie. Przed oddaniem głosu robię więc kolejny krótki skan prezydencki. Na własny użytek i ku refleksji tych, którzy mogą nią być zainteresowani

Komorowski – trochę osamotniony, trochę przytłoczony trzema kapeluszami, które musi nosić, trochę zdemobilizowany wciąż dobrymi sondażami (dlatego pozwala sobie na żarty i dykteryjki nie zawsze trafione); dobry w Katowicach, na konferencji ekonomicznej i tak powinien trzymać; tandem Tusk-Komorowski daje największą szansę na potrzebne zmiany; para Tusk-Kaczyński stwarza największe ryzyko destabilizacji, a wtedy o reformach nie ma mowy.

Kaczyński – nieprzekonujący, ale na razie -i pewnie do końca kampanii – dość konsekwentnie grający rolę ,,powtórnie narodzonego”; w Pałacu byłby jednak, tak sądzę, znów konfrontacyjny, choć może nie w dawnym ,,zomowskim”  stylu, tylko bardziej w rękawiczkach; gdyby wygrał, byłby pierwszym po Jaruzelskim premierem, który później zostaje  prezydentem RP. Siłą rzeczy przenosiłby doświadczenie premiera na wykonywanie prezydentury. Czyli jeszcze silniej niż brat usiłowałby być nadpremierem, a to musiałoby prowadzić do odłożenia modernizacyjnych ambicji i planów ekipy Tuska o kolejne lata.

Napieralski – podoba mi się, że mu wyraźnie zależy na wyniku i wkłada w kampanię masę pracy, robi to pewnie i dlatego, że zdaje sobie sprawę, że wynik gorszy niż siedem procent grozi mu polityczną defenestracją, ale zapewne i dlatego, że chce wzmocnić SLD przed wyborami samorządowymi i parlamentarnymi. Reszta jest milczeniem. Efektywne przymierze SLD Napieralskiego z PO wydaje mi się mniej prawdopodobne niż z PiS, dopiero ewentualne zejście Napieralskiego ze sceny daje jakąś szansę takiemu scenariuszowi. Napieralski jest socjalny, jak Kaczyński; z liberalnym Tuskiem nie mógłby robić spójnej polityki społeczno-gospodarczej.

Pawlak – od dawna mam wrażenie, że ludowcom bliżej do PiS niż do Platformy, nie widzę w nich siły prawdziwie reformatorskiej (prosty test: sprawa podatków rolniczych). Pawlak wydaje się politykiem obrotowym, grającym na tę obrotowość, robiącym z obrotowości cnotę kardynalną. Wyobrażam sobie rząd PiS-SLD-PSL. I jego skutki. A tych nie życzę nikomu.   

XXXX 

Wkrótce odpowiedzi na korespondencję pod poprzednimi blogami.