Krajobraz po katastrofie: żałoba i nienawiść

Czwarty pełny dzień żałoby. Widok trumien, witających je rodzin ofiar, nekrologów w prasie, wciąż porusza serce i umysł.  Podczas spaceru zaszedłem pod gmach MON. Na dziedzińcu fotografie zmarłych w katastrofie żołnierzy, kapelanów, młodziutkich stewardess. Warta honorowa. Przed ogrodzeniem kilka osób. Kilkadziesiąt metrów stamtąd, w stronę Belwederu, tłumy czekające na kolejny kondukt trumienny.

Czy gdyby prezydent Kaczorowski nie zginął był w katastrofie, byłby tak żegnany jak dzisiaj? A czy jego zasługi patriotyczne są mniejsze niż zasługi prezydenta Kaczyńskiego? Jednak rodzina pana Kaczorowskiego nie przyjęła propozycji kardynała Dziwisza, by ostatniego prezydenta II RP też pochować na Wawelu.

Jaki jest narodowy krajobraz po katastrofie? Żałoba, podział, obłuda, nienawiść. Biskupi apelują o zaprzestanie dyskusji o pochówku wawelskim.

Ale to kardynał Dziwisz ją sprowokował swą pochopną decyzją. Kiedy konflikt wylał się na ulice, okazało się, że ojciec pomysłu wawelskiego jest nieznany. Nie wiadomo, kto wyszedł z tą nieszczęsną inicjatywą. Kardynał szuka kompromisu i znajduje: nie obok sarkofagu marszałka, lecz w przedsionku. Gombrowicz z Mrożkiem tego by nie wymyślili.

Wawel dla państwa Kaczyńskich miał naród jeszcze głębiej zjednoczyć, ale czasy są inne niż w epoce marszałka, prymasa Wyszyńskiego, a nawet papieża Polaka. Zamiast jedności jeszcze przed końcem żałoby mamy jeszcze głębszy podział. Chlusnęła fala nienawiści. Nie tylko tej anonimowej w Internecie, także w części mediów, a nawet z niejednej  ambony.

Kardynał  Dziwisz zapewne chciał inaczej, ale poniósł porażkę. Przed wojną wybijano w kurii krakowskiej  szyby, bo Kościół nie chciał marszałka, twórcy odrodzonej Polski, na Wawelu. Rząd w końcu wymógł na Kościele zgodę. Teraz Kościół zaprasza na Wawel parę prezydencką, znów nie konsultując szerzej decyzji, choćby z rodziną Józefa Piłsudskiego. W efekcie historia się powtarza: pod kurią, pod papieskim oknem, znów protesty i kontr- protesty. Taka ta jedność narodowa, która marzyła się Kościołowi. Dobrze mówi marszałek senatu Borusewicz, że śmierć smoleńska nas pojednała, a pogrzeb ofiar nas podzielił.     

Demona niezgody narodowej będzie trudno przegonić. Dwie Polski, dwa patriotyzmy, były zawsze (po śmierci Piłsudskiego endecy otwierali szampana), lecz rzadko w tak silnym sporze i w tak silnych negatywnych emocjach, jak teraz.

Kto ma dystans do rodzącego się kultu jednostki, jest odsądzany od patriotyzmu. Kto nie uprawia politycznej hagiografii prezydentury i jej admiratorów, jest przedstawiany jako anty-Polak.
To jest szaleństwo. I właśnie w imię patriotyzmu, lepszej przyszłości państwa i społeczeństwa, a także jakości naszej demokracji, temu szaleństwu i szantażowi nie wolno się poddawać.

XXXX

Wszystkim autorom bardzo licznych wpisów merytorycznych dziękuję, w tym bywalcom tego blogu. Nie będę się odnosił, jak mam to w zwyczaju, do wpisów nienawistnych. Pomijając te ostatnie, zachęcam do dalszej wymiany opinii w tych przejmujących, historycznych chwilach. Mam wrażenie, że skutki katastrofy będą inne niż dziś przewidujemy.