Od Gibraltaru do Smoleńska: oswajanie nieoswajalnego

Obserwuję reakcje w mediach i społeczeństwie na katastrofę  smoleńską. Jak Polacy usiłują sobie z nią poradzić?

1 przez analogię z wcześniejszymi katastrofami narodowymi: że to drugi Katyń, albo że to jakby drugie powstanie warszawskie. Obie analogie moim zdaniem chybione. W Katyniu radzieckie NKWD mordowało polskich oficerów,  w Smoleńsku Rosjanie Polaków nie mordowali, tylko starali się okazać empatię i pomóc. Co do powstania,  delegacja lecąca do Katynia nie leciała tam po to, by walczyć i zginąć za wolną Polskę. Jeśli jest coś wspólnego, to niepotrzebne straty.

2 przez uświęcenie ofiar, które są postrzegane jako męczennicy sprawy narodowej (nie jest jasne, czy zwolennicy tej metody do męczenników zaliczają do ofiary związane z lewicą). Jednak śmierć w katastrofie samolotowej  nie jest aktem męczeństwa. Jest tragedią rodzin i bliskich, słuszną przyczyną do okazania empatii, problemem dla instytucji państwa, które powinny sprawnie i nieprzerwanie funkcjonować.  Oczywiście, kto ma taką potrzebę, może widzieć w zabitych w katastrofie męczenników. Ale ja widzę w nich raczej osoby, które poniosły śmierć, wykonując funkcje państwowe i kierując się patriotyzmem. To nie jest wcale mniej wartościowe niż męczeństwo.

3 przez mnożenie wielkich słów w obliczu absurdu, które mają absurd oswoić i rozbroić, tak by nie paraliżował tych, którzy go doświadczają, a nie chcą lub nie potrafią nazwać po imieniu. Nie dopuszczają do świadomości, że życiem może rządzić nie Opatrzność, nie Fatum Historii, tylko czysty przypadek lub feralny splot okoliczności.

4 przez przypominanie elementarnej prawdy o tym, że życie jest kruche, więc należy je wykorzystać do dobrych celów, cieszyć się nim, nie odkładać niczego na później, nie przykładać ręki do paranoi, ktokolwiek je nam serwuje: prawica, lewica, media czy kaznodzieje.

5 przez teorie spiskowe, że oficjalne wersje wydarzeń są fałszywe, zmanipulowane, mają odciągnąć uwagę od tego, jak było ,,naprawdę” i czemu tak było. Takie głosy już się u nas odzywają i będzie ich przybywać, podobnie jak to działo się i dzieje z katastrofą gibraltarską. W wersji łagodnej teorie spiskowe są wariantem punktu 3: mają nadać sens temu, co jest kompletnie bez sensu. Może też być wersja gorsza: wymierzona w konkretne osoby ze świecznika, środowiska polityczne w kraju i zagranicą.

Cóż, każdy broni się przed absurdem historii, jak chce i umie; mnie wystarczy punkt czwarty.