Obama da radę
Chyba nikt nie jest tak ostro podzielony w sprawie Obamy jak Amerykanie i Polacy. I u nas, i u nich mamy obamo-żerców i obamo-entuzjastów na społecznych flankach i obamo-realistów bliżej środka. Tych ostatnich w rok po zaprzysiężeniu prezydenta przybywa, ale emocje nadal są tak silne, że zamazują obraz.
Tymczasem Barack Obama wciąż ma szansę i na drugą kadencję, i na wybitne miejsce w historii.
Wyciąganie radykalnych wniosków z wygranej republikanina w stanie senatora Kennedy’ego jest tak samo niedorzeczne jak polskie dywagacje o zmieniających się jak w kalejdoskopie wynikach sondaży politycznych.
(Nawiasem mówiąc, szczególnie żałosne były te wywołane sondażem o rzekomym drastycznym spadku poparcia dla PO. Żył ten sondaż jeden dzień, tak jakby miał za cel przede wszystkim podbicie wskaźnika cytowań stacji, która go puściła w obieg, a poważni komentatorzy dali się nabrać.)
Tak, Obama będzie miał więcej do roboty w polityce krajowej. Będzie miał nowy kłopot z przeprowadzeniem reformy ubezpieczeń i zdrowia, a demokraci poniosą straty w nadchodzących wyborach. Czeka go też walka z bezrobociem i innymi skutkami recesji. No i z rosnącym sceptycyzmem na temat wojen w Afganistanie, Iraku, a może i Iranie. I myślę, że sobie z tymi wyzwaniami poradzi.
Obama jest inteligentny, chłodno analityczny, a nieuprzedzeni obserwatorzy (nie ma ich wielu) podkreślają, że ma przy tym umiejętność słuchania innych, zwłaszcza mających inne zdanie niż on. Dlatego podejmuje decyzje nie tak szybko i nie takie, jak życzyli by sobie niektórzy jego admiratorzy, np. w sprawie Gitmo czy Afganistanu.
Jest po prostu kolejnym prezydentem tego samego państwa i musi respektować generalną linię jego polityki, co nie przeszkadza, by prezydenturę ubarwił czymś osobistym, jak właśnie to czyni, kiedy podróżuje po świecie. A sprawia mu to wyraźną przyjemność, prawie jak, nie przymierzając, Janowi Pawłowi II. (Elementarz przywódcy, którego np. Lech Kaczyński zaczął się uczyć za późno i nieskutecznie).
Obama powinien jednak uważać, żeby nie skończył jak Gorbaczow (fetowany w świecie, w ojczyźnie ignorowany) lub jak Carter, prezydent idealista, przekreślony przez porażki w polityce zagranicznej.
Dlatego Barack Obama idzie w dobrą stronę, kiedy przesuwa się ku centrum. Straci być może część swych lewicowych entuzjastów, ale zbuforuje w ten sposób ofensywę prawicowych populistów podszytą nie raz, takie mam wrażenie, zwyczajnym rasizmem.
W ruchu protestu przeciwko reformie ubezpieczeń jakoś nie widać czarnoskórych, dominuje biała niższa klasa średnia; tak, tak, wściekłych rasistów nie brakuje i wśród czarnych, ale to inny temat. Dziś oddaję prezydentowi Obamie, co prezydenckie.
XXXX
Joanna, Michał: jestem zaskoczony podniesionym wątkiem rzekomej inwazji czy okupacji amerykańskiej w Haiti; gdyby nie te posiłki, anarchia byłaby już nie do opanowania, a pomoc niemożliwa. ONZ, a przecież to nie jest pies łańcuchowy Jankesów, zabiegała i zabiega o to samo, czyli o ekspedycję sił międzynarodowych, a Amerykanie się nie sprzeciwili. Szczerze mówiąc, jakiś amerykańsko-ONZ-owski protektorat może się okazać nieunikniony, by Haiti w ogóle się podniosło. Podobnie irracjonalne wydają mi się spekulacje, czemu katastrofa zdarzyła się w Haiti, a w Dominikanie wcale: znaczy co? Że Amerykanie wywołali sztuczne trzęsienie ziemi, by mieć pretekst do ,,inwazji”??? Andrzej@CA: wyrazu mierzwa używam polemicznie, przeciwko fundamentalistycznej pogardzie; Wodnik53 ? myślę podobnie i o złej roli św. Bernarda, i o postępującej infantylizacji współczesnego świata, i o wudu. Seiendes: racja! Pielnia 1: takoż! Justyna: dzięki. Dziękuję także Jacobsky’emu (zbieżne uwagi o nazizmie i TV wyrażam tu: http://archiwum.polityka.pl/art/zbojecki-urok-radykalow,426313.html )Roman56: ciekawe; Kartka z podróży: o rany boskie!
Komentarze
Mamy Panie Redaktorze w blogach „Polityki” nienawistników antyamerykańskich, którym wszystko się kojarzy. Cokolwiek Amerykanie nie zrobiliby, będzie ich zdaniem źle. To są ci sami wypisujący swoje „przemyślenia” o Iraku, Afganistanie…
Nalezy zwrocic uwage, ze to nie Obama przegral wybory w Mass., ale tamtejsza kandydatka z ramienia Demokratow, ktora obudzila sie z reka w nocniku.
Oberwatorzy mowia wiele i bardzo roznych rzeczy na temat wynikow wyborow w Kennedylandzie, ale obok tych, ktorzy wieszcza koniec Obamy sa takze ci, ktorzy chlodnym okiem oceniaja zarowno obecna administracje, jak i Republikanow i potrafia oni precyzyjnie ocenic dokladnie to, co sie stalo we wtorek. Trudniej z tym, co stanie sie po wtorku, w tym jaki bedzie dalszy los reform zapoczatkowanych – i czesciowo przyjetych juz ! – przez Senat. Gdzies tam istnieje proceduralna droga chroniaca to, co administracja Obamy ugrala juz w obu izbach – ne jestem w stanie podac szczegolow.
Bedzie trudniej ? Pewnie, ze bedzie. Ale tez byc moze wtorkowa zmiana warty w Mass. da sygnal do pokazania pazurow przez Obame, w tym do zaprzestania z rycerska polityka wobec swego poprzednika, w sporej czesci odpowiedzialnego za sytuacje powodujaca niezadowolenie amerykanskiego elektoratu – niezadowolenie, ktore bije w administracje, tyle ze nie w administracje Busha, bo tej juz nie ma, ale w administracje Obamy.
Ruch przeciw reformie zdrowia ma rozne kolory, Panie Redaktorze, i w sumie trudno jest powiedziec w jaki sposob przebiegaja podzialy rasowe w tej akurat kwestii.
Jedno jest pewne: Republikanie nie sa matwi, ale „alive and kickin’ „, co jeszcze nie znaczy, ze szansa przeszla zupelnie na ich strone. Prawdziwym sprawdzianem beda wybory uzupelniajace, przewidziane na ten rok. To po nich bedzie mozna albo krakac, albo piszac laurki, w zaleznosci komu i dlaczego.
Pozdrawiam.
Torlin,
nie przesadzaj ze swoimi „przemysleniami”. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem agresji w Iraku i w Afganistanie oraz generalnie amerykanskiej polityki kija bejsbolowego, czemu dawalem i bede dawal wyraz rowniez w swych przemysleniach prezentowanych na tym blogu, ale moja postawa nie zmusza mniem, zeby panikowac i histeryzowac z powodu aktualnej obecnosci amerykanskiej na Haiti. Kto nie dostrzega roznicy miedzy Haiti i Afganistanem, ten sam sobie winien.
Pozdrawiam.
Przyszłość świata to model chiński. Chińskie elity z dekady na dekadę coraz dojrzalsze, coraz lepiej przygotowane do przejęcia odpowiedzialności za losy świata. Wygranymi w Europie będą ci, którzy pierwsi uświadomią sobie, że politycznie trzeba postawić na Chiny. Dlatego jesienią należy wybrać prezydenta wolnego od antykomunistycznych i innych fobii, który potrafiłby nawiązać doskonałe stosunki z Pekinem. Wolny od antykomunistycznej fobii jest J. Szmajdziński, który korzystając z rad znawców Chin, jak P. Gadzinowski i J. Jaskiernia, móglby wiele zrobić w tej sprawie.
No tak, ale utrata większości 60:40 to nie sondaż, tylko realny problem Demokratów, bo Obama rzeczywiście będzie miał teraz większe kłopoty z przepychaniem swoich projektów.
„Jest po prostu kolejnym prezydentem tego samego państwa i musi respektować generalną linię jego polityki”
Bingo. W XIX wieku Brytyjczycy ukuli definicję swojej polityki, a brzmiała ona tak: Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników, ma natomiast wieczne interesy których chce bronić, broni i będzie bronić. I ta zasada nie tyczy się jedynie supermocarstw, jakim wtedy była Wielka Brytania, a dziś USA. To stosują wszystkie kraje, które odnoszą sukcesy międzynarodowe. Szkoda, że Polska się do tej grupy nie zalicza, a każde wybory prowadzą do zmiany naszych priorytetów w polityce zagranicznej.
Jeśli powiem, bez związku z kimkolwiek, że jednostka na szczycie władzy, to tylko marionetka, która pociągana za olbrzymią ilość „sznureczków” układów, zależności, spraw losowych etc,, wystawiona niejako na pokaz dla gawiedzi, żeby „odgrywała” dla nich to co się w sprawach danego państwa dzieje, to jest szansa na to, że taka opinia jakoś mi się upiecze. Może mi się trochę dostać od osób wierzących w coś takiego, że wybitna jednostka , będąca na czele państwa może działać cuda, np. pozbawić kraj kryzysu wbrew wszelkim racjonalnym kalkulacjom.
Wszyscy, jakoś tam, w mniejszym, lub większym stopniu wyczuwamy skalę, a zwłaszcza charakter obecnych problemów , dajmy na to Ameryki. Komentatorzy biznesu, różnej maści eksperci gospodarczy, dostrzegają narazie chore mechanizmy „przelewania z pustego w próżne” oraz kreatywnąm statystykę dla rozpaczliwego wręcz zatłamszania paniki.Pomysły, żeby ukrócić swobodę działania największych banków, to zupełny pokaz aktu rozpaczy, gdyż te instytucje swoimi „machlojkami” na najwyższą skalę, usiłowały pójść va banque, żeby wyrównać deregulacyjne wpływy na gospodarkę amerykańską wiadomej konkurencji, z której atutami/prawie darmowa praca/ Ameryka nie była,nie jest i nie będzie w stanie sobie poradzić w prostekj konkurencji z nimi.
Cóż pozostaje wybitnej jednostce w takiej sytuacji? Nic, zupełnie nic. Ona będzie reagować na kolejne „podszepty”-nitki sterujące, będzie realizować „program” swojego , koniecznie wiarygodnego wizerunku, czyniąc jakieś „marcinkiewiczowskie „sprawdzone sztuczki dla mas,itd.
Kiedy wybitna postać wyczerpuje swój wykreowany w kampanii czar uroku a „widzowie” znów zaczną się niecierpliwić, wypadkowa siła wszelkich animatorów wyitnej jednostki, zastąpi ją inną, świeżą, która znów pociągnie społeczeństwo kawałek do przodu…Wybitna jednostka, zależnie od losowej koncepcji najróżniejszych animatorów, może wziąć całe niekorzystne odium sprawmna siebie/bez udziału jej jakiejkolwiek woli/ i odejść w niesławie, albo zaapać się na jakąś bardziej łaskawą dla niej wersję. Dopóki wybitne jednostki nie będą czarodziejami, to wartość jednej, w konfrontacji bardzo trudnymi do rozwiązania problemami będzie nieomal taka sama jak jednostek mniej wybitnych, nawet tak rażąco mało wybitnych , jakim był jeden z najlepszych prezydentów amerykańskich -Ronald Regan.
Gdybym teraz się wygłupił , i powiedział, że taką wybitną jednostką może być Barack Obama, to naraziłbym się na przykrość zostania Obamofobem i Obamożercą w najdelikatniejszym razie… Mając już skromne doświadczenie blogowe,dyplomatycznie powiem, że wybitną jednostką może być każdy z nas, wyłączając tych, co się wybitnie do takiego miana nie poczuwają.
Tytułowe hasło :”Obama da radę” mnożę razy sto , z zastrzeżeniem, żeby wiary w to hasłonie mieszać z niepotrzenymi nikomu analizami jakichkolwiek problemów.
Wiara, może mieć wymiar podniosłoći, piękna,…Przyziemne analizy zawsze trącają nudziarstwem i „wkurzają” tych, którzy „wierzą pięknie…
Pozdrawiam,Sebastian
P.S.
Kartka z podróży: o rany boskie!
Rasizm owszem istnieje ale nie sądzę żeby to leżało u podłoża niechęci do Obamy dużej części społeczeństwa na dzisiaj. A na pewno już rasizm p. Gospodarzu nie ma nic do tego że reforma systemu opieki zdrowotnej jest głęboko niepopularna w społeczeństwie. To raczej egoizm tych którym bardzo wygodnie w obecnym systemie a tych większość w kraju. Solidarność społeczna w sensie europejskim tutaj nie jest rozumiana. Ba uważa się ją za komunistyczny, ruski wynalazek.
Niechęć do Obamy (czy raczej niepewność co do osoby) wynika raczej z tego co Gospodarz uważa za jego plusy – inteligencję i chłodną analityczność.
Inteligencja w Stanach dla znaczącej części elektoratu to zawsze było obciążenie, bo kojarzy się obco (foreign), lewacko, europejsko, elitarnie, inteligencko mówiąc prosto, etc, stąd kariery takich ludzi jak Reagan, Schwarzenegger, Ventura, ostatni Bush (przygłup straszny w końcowej ocenie samych Amerykanów co nie przeszkodziło im wybrać go dwa razy), czy taki ostatni zupełny fenomen jak Sarah Palin, kliniczny przypadek kompletnej ignorancji, ciemnoty i zaściankowości.
Dalej dochodzi poczucie że ze Stanami dzieje się nie najlepiej, że kraj stracił swoją potęgę, światową „preeminence”, że taki Chavez może nam bezkarnie pluć w twarz, że Chiny wyglądają na unstoppable, że Europa patrzy na nas z lekko już tylko ukrywanym pobłażaniem, za nieokrzesanych prymitywów nas mają, że nasze wielkie miasta nędzne takie cywilizacyjnie kudy im do takiego Paryża np, że internet drogi i wolny w porównaniu z taką Europą czy Azją np, że z telefonią komórkowa jesteśmy do tyłu za Murzynami nawet technologicznie i capacity wise, itp, itd. A co najgorsze to nie widać żebyśmy kiedykolwiek mieli szansę odzyskać starą świetność.
Obama w tej sytuacji zaczyna drażnić bo prowadzi politykę racjonalną opartą na chłodnej analizie nowej sytuacji jak wyżej czym ciągle mimochodem przypomina że imperium już nie jesteśmy i że sprawy się nie mają najlepiej.
A imprerium tak ja za dawnych dobrych czasów chciałoby się być oj chciałoby się.
Prywatnie oceniam Obamę wysoko, kompetentna oświecona (w sensie europejskim) administracja, dyplomacja sprawna i dbającą w sensownie agresywny sposób o interesy kraju, próby wyciągniecia kraju wewnętrznie z opóźnień cywilizacyjnuch (szkolnictwo, system ubezpieczeń, transport (koleje np), zacofana sypiąca się infrastruktura, potworne marnotrastwo energetyczne (większość budownictwa amerykańskich), przerośnięta niewiarygodnie machina wojskowa, etc,etc. Głowy w piasek ten człowiek nie wsadza. Coś próbuje zrobić.
Problem jest taki że społeczeństwo chociaż to widzi i chyba rozumie jest z natury i wieloletniej tradycji obskuranckie i chce powrotu starej Ameryki. „We want our country back” słyszy się z prawa i lewa. Stąd łatwo podatni na tych co mówią że im Obama ukradł ich amerykański dream i że wystarczy go tylko zamienić na kogoś nowego by ten dream powrócił. Cóż – nadzieja matką głupich.
Także optymizmu Gospodarza nie podzielam, nie da rady biedak, wymienią go sądzę przy następnej okazji na jakiegoś populistycznego buraka klasy Bush Jr, czy Palin.
—-
P.S. Reakcja Obamy na Haiti optymalna IMHO , muskularna dyplomatycznie i rzeczowo, co na duży plus bo Stany mają przez swoją historię napaćkane tak w Poł. Ameryce że gorzej już by nie mogło być. Co krajowi na pewno nie pomaga. Haiti daje szansę te ciężkie zaszłości częściowo chociaż zniwelować.
P.S. Polacy mają swój bardzo nieciekawy przyczynek do historii tego nieszczęsnego kraju, ciekawe że nikt o tym ani be ani me w Kraju.
Panie redaktorze, ci obamo-żercy (nienawistnicy antyamerykańscy wg celnego określenia Torlina) są bardzo podobni do żydo-żerców. Chorzy z nienawiści, grają na fobiach i żyją przeszłością. Fuj!
Pan Szostkiewicz cały wpis poświęcił wypowiedzi jakiegoś pastora, czym zachęcił do ataków na chrześcijaństwo postkomunistycznych i innych wrogów religii. Ale o tym, że media Wenezueli oskarżają USA ani słowa.
Torlin, 22.50. Jeżeli znasz Angielski to przeczytaj załączony link, aczkolwiek wystarczy artykuł A. Lubowskiego bieżącej w POLITYCE.
http://www.globalresearch.ca/index.php?context=va&aid=17092
Chciałbym podziękować gospodarzowi za dostrzeżenie obamorealistów.
Dalej gospodarz pisze:
Tak, Obama …. Będzie miał nowy kłopot z przeprowadzeniem reformy ubezpieczeń i zdrowia, a demokraci poniosą straty w nadchodzących wyborach. Czeka go też walka z bezrobociem i innymi skutkami recesji. No i z rosnącym sceptycyzmem na temat wojen w Afganistanie, Iraku, a może i Iranie. I myślę, że sobie z tymi wyzwaniami poradzi.
Właśnie tego poradzenia sobie się obawiam.
Obawiam się utraty przez USA dominującej pozycji w świecie która jest wynikiem potęgi gospodarczej Ameryki.
Obawiam się że reforma ubezpieczeń i ochrony zdrowia długofalowo osłabi dynamikę rozwoju gospodarczego Stanów.
Moim zdaniem właśnie reguły życia polegające na tym, że każdy sam odpowiada za swój los,swoją starość i zdrowie są w połączeniu z wolnością gospodarczą i demokracją motorem napędzającym tę największą gospodarkę świata.
Odebranie jej tego atutu może przynieść więcej strat niż korzyści ze sprawiedliwości społecznej.
Torcik będzie równiej podzielony ale każdy dostanie po mniejszym kawałku.
Obawiam się walki administracji Obamy z bezrobociem i recesją.
Historia uczy, że taka walka zazwyczaj przynosi odwrotny skutek od zamierzonego, że prezydenta Roosevelta wspomnę.
Na razie zafundował światu solidnego klina na kaca po balu na kredyt.
Tyle że klin też na kredyt i przestanie działać.
Zobaczymy,chciałbym nie mieć racji.
Ale jak nie mam, to w ogóle nie ma się o co martwić.
Obama wraz z innymi przywódcami światowych mocarstw wynalazł gospodarcze perpetuum mobile.
System argentyński.
Nie chciałbym, żeby moje dzieci i wnuki żyły w świecie gdzie panuje równowaga sił.
Wierzę w siłę amerykańskiej demokracji i wolę w jej powierzyć losy świata.
Panie Redaktorze,
Istota sporu nie jest to, czy B. Obama ma szanse, ani czy jest inteligentny, ale to, ze pod haslami moralnego szantazu i orgiastycznej pompatycznosci przemycono na stanowisko USA czlowieka, ktory ani na jote nie rozni sie od innych ludzi na tym stanowisku, co paradnie pan wreszcie zauwaza, ze jest kolejnym prezydentem tego samego panstwa. I swietnie, daj mu Boze.
Tyle, tylko, ze panski wpis jak zwykle ani na jote nie dotyka konkretu.
Czyli tego co B. Obama zrobil, lub czego nie zrobil. I jak mozna sadzic juz, przynajmniej w tej kadencji nie zrobi.
Wiec jesli cos sie skonczylo i z czegos zeszlo powietrze, z brzydkim dzwiekiem, to nie z Obamy, tylko z pana i ludzi panu podobnych.
Trudno jest, i bedzie coraz trudniej wytrzymac panskim pogladom konfrontacje z realiami, ale wtedy zawsze bedzie mozna porzucic temat zastepczy Obamy, tematem metazastepczym, a ten meta-meta-zastepczym. Prawda?
Dziekuje, ze wystapil znow u pana Kaczynski, i nieodmiennie w zlym swietle.
Skandalem jest to prosze pana, ze zaden socjolog nie podpisze sie pod zadnym z sondazy, ani szybujacym ani dolujacym dla PO, bo nawet badanie preferencji podpasek odbywa sie rzetelniej.
Panie Adamie może jakiś komentarz w sprawie Madżid’a Tawakoli. Ja bardzo śledzę kwestię Iranu (pisałam o Iranie pracę dyplomową) jak nie na blogu to może proszę na maila
Pozdrawiam Ola
To Pan powiedział (taki żart, OK, w kontekście tragedii Haiti może mało zabawny). Naprawdę nie wiem, czy Amerykanie wywołali to trzęsienie ziemi sztucznie, osobiście nie postawiłbym na taką teorię nawet dolara. Zakładam, że to wykluczone, a spekulacje tego typu muszą być czystym nonsensem. Wolałbym, aby na Ziemi nie istnieli ludzie zdolni choćby potencjalnie do takiego barbarzyństwa oraz aby instytucje międzynarodowe były na tyle silne, a państwa świata solidarne i zdeterminowane, by mogły skutecznie przeciwdziałać nie tylko takim projektom (o ile powstałyby w chorej wyobraźni jakiegoś pokręconego decydenta), ale także ostentacyjnemu barbarzyństwu w XXIw., jakim są agresywne, kolonialne wojny dla zysku, czy napaści militarne, czego eskalacji właśnie doświadczamy, ze wszystkimi negatywnymi skutkami nawet dla państw niezaangażowanych, jak ograniczanie praw obywatelskich a la Patriot Act, czy masowa inwigilacja oraz represje, których nadejście także dla Europy zwiastuje projekt INDECT, w odpowiedzi na chamski biznesowy projekt „never ending war with terror”.
Więc absolutny nonsens. Jednak z drugiej strony, czas mija, technologie się rozwijają, nie o wszystkich pewnie wiemy, ale jednego możemy być absolutnie pewni, że największy postęp jest czyniony w dziedzinie zabijania ludzi, jak zawsze. Dość niepokojące są opinie naukowców o, jak się do niedawna mogło wydawać abstrakcyjnym, projekcie HAARP, oddziaływującym na jonosferę. Doniesienia o tej technologii przekazywane przez laików można było ignorować, ale z naukowcami ukazującymi potencjalne aplikacje wojenne gorzej, przeważnie wiedzą, co mówią. HAARP istnieje i działa, nie wiadomo co robi, oficjalne zapytania UE pozostały bez odpowiedzi.
Co do obecności USA na Haiti fakty są takie, że istotnie powinni wziąć na siebie cały ciężar odbudowy tego kraju, gdyż doprowadzili do jego upadku, jednak nie potrzeba tam uzbrojonych po zęby marines, tylko lekarzy, lekarstw, wody, żywności, materiałów budowlanych i pieniędzy, bowiem ci ludzie są samowystarczalni – nauczyli się tego podczas lat Amerykańskiego ucisku, o czym mówi w wywiadzie dla Democracy Now! haitański dziennikarz Kim Ives . Wenezuela, Kuba, Polska, Francja czy Chiny nie przysyłają na Haiti armii, lecz realną pomoc humanitarną. Pojawiają się protesty oraz wyrzuty, chyba nie bez racji.
„Alain Joyandet, French cooperation minister, said he had protested to Washington about the U.S. military’s management of the airport, where he said a French medical aid flight had been turned away.” (Telegraph)
„Dozens of countries have sent planes with rescue teams, doctors, tents, food, medicine and other supplies, but faced a bottleneck at Port-au-Prince’s small airport.”
Czy Obama da radę trudno powiedzieć. W kraju, który przeszedł ostatnio metamorfozę, od jakiej takiej demokracji do jawnej plutokracji, gdzie faktyczne rządy zdają się sprawować bankierzy, korporacyjni oligarchowie oraz gangsterzy, prezydent stał się zaledwie figurantem i jeśli nawet bardzo chce, to niewiele może. Wierzyłem w Baracka Obamę i ciągle chcę wierzyć, że he really can i że podczas swej kampanii nie karmił ludzkości świadomie nieświeżą kiełbasą (wyborczą), niczym pewien amerykański producent w Polsce. Czy stanie się drugim Bushem? Czas pokaże, oby okazał się silny na tyle, aby powołać nowe Bretton Woods i powstrzymać korporacyjną machinę wojenną USA/Izrael, kierującą świat do zagłady. Atak Izraela na Iran byłby katastrofą, mówi o tym Zbigniew Brzeziński.
Bylbym ostrozny z podkladaniem rasizmu do oceny Obamy jako prezydenta. W kazdym kraju jest jakis patologiczny margines, ale czy warto go rozpatrywac? Czy Gospodarz ma na mysli Polske?
Na ocene Obamy (przegrane Demokratow w NJ, VA i MA) rzutuje przede wszystkim zla sytuacja gospodarcza i rosnace bezrobocie. To oczywiste. Rowniez oczywista jest bezsila administracji w zwalczaniu kryzysu gospodarczego. Dlatego wyciaga sie jego przedwyborcze obietnice, z ktorych powoli zostaja jedynie piekne zdania. Dodalbym jeszcze polityke zagraniczna, eskalacje wojny w Afganistanie (bedzie ona kosztowac podatnika amerykanskiego niezle pieniadze), ale dla publiki amerykanskiej ma to znaczenie drugorzedne. Podobnie sprawa likwidacji Gitmo i innych tajnych wiezien CIA.
A w sprawie reformy ubezpieczen zdrowotnych zapanowala chyba calkowita konfuzja. Mowi sie o jakichs zmianach, ale trudno powiedziec na czym maja one polegac. Nowym elementem jest to (po wyeliminowaniu tzw. opcji panstwowej, ktora lamala dotychcasowy monopol firm prywatnych- w niektorych stanach jest to prawdziwy monopol 1 lub 2 firm ubezpieczenieniowych), ze kazdy Amerykanin bedzie zmuszony do kupna polisy zdrowotnej pod sankcja kary oraz to, ze firmy nubezpieczeniowe nie beda mogly odmowic ubezpieczenia nikomu, nawet ludziom z chorobami systemowymi. Pytanie tylko, co to ubezpieczenie bedzie obejmowac i ile bedzie kosztowac. Firmy prywatne na pewno na tym nie straca. Mozna rowniez dodac wczorajsza decyzje Sadu Najwyzszego, eliminujacego granice finansowych kontrybucji politycznych dla biznesow (poprawka do ustawy ze 100-letnia tradycja). Moze przyszla kampania polityczna bedzie prawdziwa wolnoamerykanka. Wygra ten z najwieksza kasa.
Zakoncze mysl twierdzeniem, ze Obama prawdopodobnie nie przetrwa do drugiej kadencji. Gospodarz jest zbyt optymistyczny, moim skromnym zdaniem. W Stanach jest czasami jak w Polsce, ze z braku realnych alternatyw politycznych i programowych wybiera sie mniejsze zlo, czyli w systemie dualistycznym- inna partie, niekoniecznie obiecujaca rzeczywiste zmiany na lepsze. Po prostu inna niz obecnie rzadzaca. W przypadku Obamy, beda to Republikanie. W Polsce bedzie to zawsze SLD albo PiS.
Spin doctorze!
Nie znam angielskiego, ale wrzuciłem sobie do tłumacza i wiem mniej więcej, o co chodzi.
Ja już pisałem tyle razy na ten temat, że aż się boję, że jest to nudne i że się powtarzam. Stany Zjednoczone z wielkich państw jest jedynym krajem promującym autentyczną demokrację. Cokolwiek by nie powiedzieć o demokracji w Rosji i w Chinach, to budzi raczej moje przerażenie niż chęć zainstalowania jej np. w Polsce. Może nie będę nazywał tego „pseudodemokracją”, bo to jest przesada, ale „parademokracją”. Coraz więcej państw z chęcią zalicza się do tej nowej grupy, za każdym razem argumentując: „Jak to, u nas nie ma demokracji? Są normalne wybory demokratyczne”. Tak jest w Wenezueli, Boliwii, Indonezji, Algierii, Iranie, Nigerii, to jest taki wyrób czekoladopodobny. Tym wszystkim państwom to potrzeba lat świetlnych, aby u nich była demokracja, np. referendum w Czeczenii, Tybecie czy Aseh w sprawie niepodległości i podporządkowanie się jego wynikom. Wolność słowa, zgromadzeń, publikacji, o czym my mówimy? Jeżeli typ demokracji ze Stanów Zjednoczonych, Wlk. Brytanii, Francji, Australii czy Kanady nie zwycięży na świecie, to będziemy mieli demokrację typu rosyjsko – chińskiego, a to będzie koniec naszej myśli o demokracji. I USA jest jedynym gwarantem nasze wolności. I dlatego powinniśmy mu całkowicie sprzyjać.
@ Jacobsky:
Torlin nie pisał o Tobie, a zjawisko owszem występuje. Nieodróżniających Haiti od Afganistanu i kojarzących wszystko z jednym w blogosferze Polityki nie brakuje. Poprzeglądaj no wpisy na blogu Daniela Passenta. On może pisać o czymkolwiek, mógłby dać nawet pusty wpis, a i tak reakcja jest zawsze ta sama – 200 wpisów o zdradzieckim i militarystycznym Zachodzie 🙂 Zresztą tutaj też już jest jeden taki wpis, jakby rekonesans…
Pozdrawiam
Prezydent Obama zarówno u Polaków jak i u Amerykanów wywołuje żywe emocje, ale z różnych przyczyn. Amerykanie wiadomo, to ich prezydent, ich ubezpieczenia i ich portfele. Nie dziwię się obawom obywateli USA. U nas od dziesięcioleci system „bezpłatnej” opieki jest kompletną fikcją. Dlatego rozumiem ten sceptycyzm do tego co państwowe.
W Polsce każdy prezydent USA, to również ważna persona. Może trochę nieudolnie, ale Polska, na wzór Wielkiej Brytanii, chce grać rolę lotniskowca USA u wybrzeży Europy. W tym przypadku raczej lądowego lotniskowca, ale jednak. Dlatego kolejne rządy szukają bezpośredniego kontaktu z administracją zza Wielkiej Wody, dlatego dba się o bardzo dobre stosunki z tym mocarstwem i pewnie dlatego wojujemy pospołu w Azji. Pewnie i słusznie, od tego zależy w dużym stopniu nasze bezpieczeństwo, ale nie tylko. Dziś nie tyle ilość czołgów, co ekonomiczny potencjał jest w cenie, np. budowa północnego rurociągu przez Bałtyk. Dlatego ważne jest budowanie dobrych relacji z sąsiadami we Wspólnocie, dążenie do realizacji takich projektów jak solidarność energetyczna, tak by minimalizować zapędy batiuszki Putina.
Uwagi nawolujace do „proamerykanskiego” myslenia na blogu, a w rzeczywistosci do jakiejs formy ostracyzmu wydaja mi sie smieszne. USA i wszystkie sprawy zwiazane ze spoleczenstwem amerykanskim, jego tradycja, polityka, zyciem codziennym sa zbyt zlozone i skomplikowane, aby podsumowywac je w systemie binarnym. Mieszkam w Ameryce Pln od ponad 20 lat, pracuje na codzien w Stanach, majac kontakt na codzien z przecietnymi Amerykanami i podciaganie ich pod jedna kreske wydaje mi sie zabiegiem co najmniej zalosnym. Moze to truizm, ale Amerykanie sa rowniez podzieleni w opiniach o swoich prezydentach, polityce spolecznej, historii, wreszcie- wojnach w Iraku i Afganistanie. Ale, aby to zrozumiec potrzeba nieco wiecej niz lektura „Polityki” i GW.
Powtórzę się………
Czy może istnieć w przyszłości Gotham City? Miasto oddane we władanie korporacjom z „Robocopa”? Państwa we władaniu firm już istniały…….
Przecież „Psy wojny” to scenariusz wielu przewrotów w Afryce, A-Pd…….
Mark Thatcher sporo za to zapłacił………
Moja teza jest prosta:
Żadna korporacja, czy akcjonariusze, zapatrzeni w bilans kwartalny czy roczny, nie będzie zainteresowana długofalowymi inwestycjami.
Demokracja ma wadę- wyborcze wahadło.
Autokracja i despotyzm- wynaturzenia władzy.
Pozostaje monarchia? Dziedziczne sprawowanie władzy?
Wzorzec Chin, czy USA?
Który kraj lepiej realizuje program rozwoju i budowania dobrobytu?
W USA recesja, W Chinach ciągłe postępy gospodarcze…………
Ciekawe, czy na Haiti nie za dużo polskich genów…………
Bezrząd, bezhołowie, impossybilizm , są znajome………..
Z uporem maniaka pisze Pan o Obamie w superlatywach znanych mi z czasow PRLu. Ameryka nie potrzebuje nowych kierunkow w polityce, Ameryka byla i dlugo bedzie jedyna nadzieja dla swiata. Ocalila Europe dwa razy, dala swiatu nowoczesna demokracje i system gospodarczy choc nie doskonaly, ale najlepszy z mozliwych.
Obama tego nie wie, Obama w sercu nie jest Amerykaninem.
On stracil nie tylko New Jersey, Virginie, Massachusetts ale i dziesiatki lokalnych
wyborow. A takze ?prestiz? w Kopenhadze, dwa razy.
Wszystko to nie jest przypadkiem albo nienawiscia kilku, jest to wynik nie tylko jego arogancji i narcyzmu ale przedewszystkim brakiem znajomosci sedna Ameryki.
?My way or highway !? – tak wyglada jego prezydentura (jak dotychczas) i
ideologia Parti zwanej Demokratyczna
He just doesn?t get it ! And so were you !
Moze zamiast rozmowy telefonicznej ze znajomym w USA sprobowalby Pan
popracowac tutaj jak zwykly Joe, zaplacic podatki, wyslac dzieci na uczelnie.
Inaczej mowiac, to co Pan pisze nie ma odbicia w rzeczywistosci amerykanskiej
Jest dobre dla czytelnikow Polityki i daje pretekst do ?nawijania makaronu na uszy? wiernych Panu kilku.
Jako Amerykanin (z wyboru) zycze Prezydentowi Obamie by pozbyl sie choc czesciowo arogancji i nauczyl sie sluchac opinii ludzi, ktorzy maja odmienne poglady na gospodarke i polityke. Bialy Dom Obamy jest opanowany „mentalnoscia oblezonego bunkra” (siege mentality), przerazajaco podobna do dobrze znanej starszym Polakom mentalnosci epoki stalinowskiej – „kto nie z nami, ten przeciw nam”.
P.S. Jestem „starszym Polakiem”, dobrze pamietam schylkowe lata epoki Batiuszki Stalina.
Szanowny Panie Redaktorze (zaczynam niemal jak Chlebowski),
Na wstepie, nie jestem Obamozerca ani fobem. Nie wspomnial pan jedank kilku innych faktow ktore wplywaja na dolujace notowania. Wydano olbrzymie pieniadze podatnikow by stworzyc nowe miejsca pracy i zmiejszenie zatrudnienia. Miejsca pracy sa wirtualne a po roku prezydentury bezrobocie takie samo o ile nie wieksze. Rok temu fortune przeznaczono by uratowac wielkie banki przed bankructwem. Te korporacje w rewanzu fundouja swoim bosom miliardowe bonusy na ostatnia Gwiazde. Upadaja dalej male ‚businessy” ktore uwazane sa za sile napedowa gospodarki. Gubernatorzy w wiekszosci stanow wprowadzili ciecia finansowe na ten rok, na przyklad w szkolnictwie o 5 – 8%, plus ograniczenie doplat do emerytur i ubezpieczen zdrowotnych.
Pan Prezydent z rzadem dalej go rozbudowuje. Nowe departamenty, glownie by bardziej kontrolowac. Niedlugo za kazdym jankesem bedzie chodzil jego cien. A tak blizej reformy zdrowia to dyskusja miala byc transparentna, otwarta, a tu spoleczenstwo dowiedzialo sie ostatnio o zakulisowych rozmowach z pewnymi grupami. Na przyklad za specjalne ulgi az do 2018 roku, zwiazki zawodowe zgodzily sie udzielic pomocy przy przepchnieciu reformy. To nie sa wiadomosci z tabloidow, o tym mowia dziennikarze o roznych preferencja i sympatiach politycznych.
No coz, jak mowil moj kolega,; powyzej pepka nie podskoczysz.
Wywazony artykul, dobra znajomosc realiow amerykanskich.
Gwoli uzupelnienia dodam, ze ugrupowania agresywnie zwalczajace Obame laczy kilka cech wspolnych:
1. Bialy kolor skory
2. Relatywnie niskie wyksztalcenie oraz niskie dochody.
3. Zewnetrzna, silna religijnosc oraz infantylny patriotyzm
4. Umilowanie broni palnej ( symbolu wolnosci )
Sposob , w jaki GOP zakupil na wlasnosc ten niezbyt wyrafinowany segment elektoratu jest marketingowym fenomenem. Demokraci pod tym wzgledem to przedszkole.
Dobrze zorganizowani ( niewidzialna reka?) Tea-Baggers maszeruja po Lincoln Mall z frapujacymi plakatami :
Precz z podatkami. Przecz z faszyzmem. Obama = Hitler= Stalin.
Brzmi wspaniale, hasla przyciagaja coraz wiecej ” patriotow”, uderzaja w zgodny konsonans z uspionymi w narodzie fobiami. Przed Murzynami, gejami, antychrystami, lewakami, intelektualistami lub przed reforma sluzby zdrowia.
Decyzja wyslania pomocy humanitarnej oraz millitarnej USA na Haiti stala sie kolejna okazja do zlowrogiego krakania wsrod Obama haters.
Lament dotarl rowniez nad Wisle – sporo Rodakow weszy w tym kolejny imperialistyczny spisek USA. Zapominamy jednoczesnie, ze w 1802 na Hispaniole pojechalo niespelna 6000 polskich „ratownikow”, w celach nie tak szlachetnych. Akcja zakonczyla sie niepomyslnie, do Europy wrocilo kilkuset .
Reasumujac: jest to jedna z niewielu interwencji amerykanskich w ostatnim cwiercwieczu z ktorej jestem dumny. Wyslanie Marines bylo madrym ruchemstabilizujacym sytuacje, ONZ do tego sie nie nadaje.
Panie Redaktorze !
Obama wg mnie nie da rady. Choć ja osobiście mu kibicuję, gdyż po „stęchłych latach” republikańskich miernot intelektualnych, którzy wpędzili własnie w takie tarapaty dotychczasowe jedyne mocarstwo światowe, stanowi jakąś odmianę – albo przynajmniej propozycję zmian. Ugrzęźnie w procedurach i politycznych targach – i w zasadzie prawdopodobnie nici zostaną z jego wielkich projektów społecznych. A to one mogą jedynie zmienić Amerykę. Zwłaszcza pod względem mentalności i bardziej pro-społecznego, nie nastawionego tylko na merkantylny sukces pozycji człowieka, jednostki, obywatela (w sumie to kręci się koło „egoizmu” – już słyszę zarzuty o „społeczeństwie obywatelskim”, o ilości poza rządowych organizacji itd. – lecz to wszystko „fasada”: w USA jest ponoć nieubezpieczonych i nie objętych powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym ok. 50 mln obywateli). To stąd wzięło się owo zdziecinnienie mediów – pisałem o tym w jednym z postów pod poprzednim felietonem P.Redaktora – infantylizacja życia publicznego, wszystko stało się „towarem” i przedmiotem handlu; piszą o tym od lat co światlejsi i otwarci „autentycznie” Amerykanie np. N.Postman, A.Miller, R.Rorthy, P.Krugman czy J.Stiglitz. Utowarowienie wszystkiego i przerobienie tego na „sukces” (uśmiech 46) jest właśnie tą infantylizacją, tą degrengoladą ideału demokracji, który Ameryka cały czas niosła w świat (albo wydawało się jej, iż go niesie). Wszystko jest na sprzedaż i „do kupienia”. Nawet religia – teleewangeliści i „biznes” religijny.
Obama nie da rady gdyż w Świecie zachodzą takie procesy, które są przeciwne dotychczasowej kulturze Zachodu. Globalizacja kapitału i ekonomii powoduje dyferencjację państw w dotychczasowym wymiarze, ale z drugiej strony postępujace „rozproszenie” wszystkiego, powoduje reakcję w przeciwną stronę. Stąd popularność ponownie nacjonalizmów, funadmentalizmów (religijnego w szczególności), terroryzmu. Centrum świata przeniosło się już nad Pacyfik, Atlantyk (i M.Śródziemne, gdzie narodziła się cywilizacja Zachodu) odchodzi w zapomnienie. Nawet w USA – Wy Blogowicze mieszkający za Oceanem na pewno to widzicie lepiej- Kalifornia, Oregon i Waszyngton (w Kanadzie – Columbia) przejmują dotychczasowe centra i palmę pierwszeństwa od Wschodu (no, może Teksas im pod pewnymi parametrami dorównuje). I wyzwanie p/n Chiny – w zasadzie dot. to będzie nie tyle państwa Środka, a tzw. „strefy chińskiej” w Azji lub przestrzeni działania diaspory chińskiej (czyli Chin właściwych, Tajwanu – który z pewnością będzie przez Chiny kontynentalne wchłonięty, Singapuru, Indonezji i Filipin). We wszystkich tych krajach diaspora chińska kontroluje mniejszą lub większą część tamtejszego biznesu. A konfucjański sposób życia i myślenia powoduje właśnie związki quasi-klanowo-narodowe w tej społeczności. No i są tu jeszcze Japonia oraz Korea pd.
B.Ghalii (jeden z Sekretarzy ONZ-tu) w latach 90-tych XX wieku powiedział, że nasza planeta jest równocześnie „pod ciśnieniem” sił rozrywających dotychczasową tkankę społeczną (padał wtedy bipolarny podział świata), a „centralistyczną” porządkującą na „nowo-staro” świat. Obama mimo szczerych chęci i intelektualnego przygotowania nic nie poradzi na siły działajace w makro-skali. Zwłaszcza, że Ameryka zaplątana jest zarówno w Iraku jak i Afganistanie. A tu szykują się kolejne awantury w Jemenie i Iranie.
„Torlinie” – Ty podobnie jak Red.A.Szostkiewicza – kierujecie się emocjami, afektami, typowym „wishfull thinkingiem”, a on przy opisie rzeczywistości nie ma wiele wspólnego z realiami: USA w Afganistanie nic nie zrobią bez Rosji, to samo (+ Chiny) – w Iranie czy Korei Północnej. Czy będą w kolejne państwa „walić rakietami” i wysyłać tam „mariners” celem przywracania porządku ? I jeszcze – jakiego porządku, naszego zachodnio-europejskiego, atlantycko-łacińskiego ….. A dlaczego i w imię czego ? Utrzymywania kolejnego sk…na, bo to „nasz sk….yn” (E.Hoover).
W XVII jeszcze wieku najpotężniejszymi i najprężniejszymi gospodarkami na świecie były dzisiejsze Chiny (dynastia Ming) i Indie (Dynastia Wlk.Mogołów). Świat wraca do tej sytuacji i chyba gdzieś ok. 2030 – 40 sytuacja „zatoczy koło”…. I jeszcze jedno „Torlinie” – nie wyrażaj się pogardliwie o innych cywilizacjach i kulturach. One też coś maja do zaproponowania, nie musimy się z nimi we wszystkich zgadzać. Bo z Twego postu (z dn. 23.01.2010 h:15.00.) pobrzmiewa paternalizm „białego człowieka” z atlantycko-łącińskiego kręgu kulturowo-cywilizacyjnego.
Ja jestem – i myślę, że tak się stanie – za grą „na wielu fortepianach”: Prof. H. Yadova (Delhi) miał rzec, iż „świat nie jest jednowymiarowy, jest wiele dróg i my (myślał o tzw. III Świecie który wychodzi z cienia) mamy też coś do zaoferowania”.
Dlatego Obama nie da rady. Po prostu czas działa na jego nie korzyść (choć jeszcze raz szkoda mi go – a tak nota bene; fascynacja jego osobą ma podteksty, intelektualnie może nawet i jest to uzasadnione, moim zdaniem wyraźnie rasowe, a to „źle” się kojarzy).
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
14:30 tutaj na Zachodnim Wybrzeżu, i przeciek Twitterem jest że sąd odmówił Polańskiemu zaocznego osądzenie, OK here he come the appellate level.
Wodniku!
Po pierwsze (złośliwe) – nie mogłem jeszcze dać komentarza dzisiaj o godz. 15
Po drugie – to, że parademokracje doprowadziły do tego, że istnieją zbrodnicze państwa, nic nie ma do mojego wywodu. To jest ich wina (Korea Płn – Chin i Rosji).
Po trzecie – jakbyś raczył zauważyć, w tym spisie jest Rosja, więc cały Twój wywód „nie wyrażaj się pogardliwie o innych cywilizacjach i kulturach” jest trochę śmieszny. Brakowało Ci przykładów z innej (naszej) strony? Proszę Cię bardzo: Japonia, Korea Płd, Indie – największa demokracja na świecie, Kostaryka, Chile, Argentyna, Brazylia, RPA. To nie ma nic do rasizmu, a demokracje typu parademokracja nie mają nic nam do zaoferowania.
@ „Torlinie” z dn. 23.01.2010 h: 10.39.
Na złośliwość -złośliwością: gdy się chce psa uderzyć to kij się zawsze znajdzie. Albo na zasadzie – bo u was biją Murzynów…… Zachowałeś się w rzeczonym wpisie jak p.poseł Kempa – albo inny „PiS-iak” komisyjny (porównuję ich do Ciebie – w tym momencie – bo wiem, iż ich nader cenisz i admirujesz).
Nie będę polemizował z Twoim wywodem. Wiem, że bezkrytycyzm i ślepa miłość są nie do wyleczenia. A Ty darzysz takim afektem wszystko co kojarzy się z najszerzej pojmowanym Zachodem….. Patrzysz wąsko, utylitarnie i wg (powtarzam to jeszcze raz) personalnego „wishfull thinking”. Czyli racjonalnymi, realistycznymi i historyczno-społecznymi argumentami do Ciebie – wybacz – się nie trafi. Świat nie może – bo to jest szkodliwe i zabójcze – być jednowymiarowy. Taki pogląd przeczy również ewolucji jako takiej, rozwojowi, a nade wszystko – konwergencji kultur, cywilizacji, zwyczajów, wierzeń, języków, smaków i diabli jeszcze wiedza czego. Z tego zawsze wychodziła i wychodzić będzie nowa jakość. Dla Ciebie – wybacz, ale tak można zinterpretować Twoje postrzeganie świata na przykładzie Twoich wpisów – historia (jak po iluminacji u F.Fukuyamy – odwołał tę bzdurę z lat 90-tych) się skończyła. Clou to cywilizacja Zachodu……. To zbyt proste (by nie rzec – prostackie) spojrzenie na nasz gatunek, na jego dzieje, na jego wielkość, a przede wszystkim taki sposób patrzenia na nas uwłacza nam, ludziom i podstawowej formie naszego istnienia (od chwili „zejścia z drzewa”) – pantha rhei.
Mimo tych diametralnych antynomii – pozdrawiam.
WODNIK53
Bardzo dobrze oceniam plany Obamy dotyczące podzielenia banków.
Ma rację, że nie może funkcjonować bank „zbyt duży by upaść”.
Powrót do klasycznej bankowości.
Nawet pod przymusem.
Zależy co uznać za „klasykę” 🙂
W XIX wieku mówiono: jak wisisz bankowi 100 funtów, to masz problem; jeśli wisisz bankowi 100.000 funtów, bank ma problem; jeśli wisisz bankowi 100.000.000 funtów, państwo ma problem.
@ Lib & Wodnik53
Gentlemen(?),
Wasze definicje przeciwnikow Obamy sa sciagniete zywcem z lewackich blogow, takich jak Daily Koz lub/oraz audycji Air America (likwidowanego w postepowaniu upadlosciowym na podstawie Rozdzialu 7 Kodeksu Upadlosciowego Stanow Zjednoczonych. Takie stwiedzenia, jak „stechle lata republikanskich miernot intelektualnych”, czy definiowanie ugrupowan „agresywnie zwalczajacych Obame” jako band bialych, fanatycznie religijnych (omalze) troglodytow uzbrojonych w bron palna, nienawidzacych Murzynow, homoseksualistow, intelektualistow i innowiercow, sa godne takich tytanow propagandy politycznej, jak Goebbels czy nasz polski Urban.
Wodniku53 – please, use spell check, when inserting English words. „Wishful” has only one letter „l”.
Both gentlemen – have a nice day, anyway!
Andrzej@CA
Zrewanzuje sie podobnym stwierdzeniem, ze „lewackosc” jest naduzywana, zwlaszcza w Polsce, przez ludzi blisko PiS (co za „prawicowa” partia, czyz nie?). Pojecie „liberalizmu”, „lewicowosci” jest w definicji amerykanskim nieco rozmyte i luzno sprecyzowane. Na pewno oznacza cos negatywnego, chociaz do konca nie wiadomo, co to jest . J. Kerry byl nazywany „liberalem”, co jest blisko terminu „komunista” w innych czesciach swiata. Dla mnie wzorem jest R. Limbaugh (co za tytan intelektu, zawsze po stronie Republikanow). Dodac mozna rowniez celna uwage D. Cheney z poprzedniej kampanii prezydenckiej, ze glosowanie na Demokratow to jak glosowanie na Osame bin-Ladena. Nie wspomne wszystkich autorow i ogladaczy Fox News. Mysle, ze „wg” mial kilka celnych uwag na temat realiow polityki amerykanskiej.
Greetings, anyway!
Obama ma problem daltego ze wladza w US nalezy do wielkich korporacji. Rzad i administracja sa tylko wykonawcami ich woli. Dlatego nie bedzie zadnych drastycznych zmian w polityce USA.
W czasie likwidacji Enron-u wykryto ze obydwie partie dostawaly rowne dotacje. To oznacza ze kto rzadzi nie ma znaczenia. John Kerry w wywiadach wielokrotnie mowil ze najwiekszym problemem Ameryki jest sposob finasowania parti politycznych i kampani wyborczych. Kazdy polityk ma tam zobowiazania i jest to mur nie do przebycia.
Np, konsultanci wykryli ze US traci do $140 bln z powodu przekretow podatkowych przez duze korporacje. Jest to wynikem wykorzystywania luk w WTO. A inni konsultanci wyrazili opinie ze nie ma szansy na wprowadzenie prawa by to odzyskac. Kongress nigdy nie zmieni prawa. Tak samo bedzie w sprawie reformy bankow. Rowniez Obama nie wycofa wojska z Iraku ani Afganistanu. Okupacja bedzie trwala na stale tylko pod inna nazwa, byc moze jako „bratnia pomoc techniczna’. Process ‚wymiany’ wojska na ‚cywilnych konraktorow’ juz trwa.
Jest wiec bardzo prawdopodobne ze Obama nie bedzie w stanie wypelnic swych obietnic przed wyborczych i zakonczy kariere jako jedno-kadencyjny prezydent.
Szanowni Blogowicze.
Bardzo proszę o pomoc.
Wydaje mi się, że zniknął jeden z wpisów Wodnika53 a nie zauważyłem w nim nic takiego, co by można było uznać za nieprzyzwoite.
Czy może mi się wydaje? – Czy może powinienem się leczyć?
Nemer.
the mentor pisze:
2010-01-24 o godz. 12:45
——————————-
jako , jeden z nadwornych „Obamożerców” – wyrażam wdzięczność za Twój wpis. Jest dokładnie tak jak napisałeś, tylko nasze -obywateli – „rozdziobywanie” wszystkiego na strzępy, w formie złudnej/dla obywateli/ nadbudowy, która pozwala im uporządkować w soie to, na co nie mają żadnego wpływu i co ich nawet poprzez totalnie sterowany akt wyborczy -wcale nie dotyczy.
A świat-jest TYLKO taki, jaki jest, i póki nasz gatunek będzie dominujący, to z perspektywy przedstawicieli naszego gatunku- w zasadniczych wartościach-nic nigdy się nie zmieni.Marzenia i mrzonki jednostek to sterowalna karma dla mas, która pozwala kręcic się dalej, naszej ludzkiej karuzeli. Ciekawe byłoby posłuchać, co o nas będą mówić przedstawiciele jakiegoś innego, inteligentnego gatunku, z ich puktu widzenia, którzy po nas zdominują planetą…
Póki co, w stadzie jest mi raźniej,
Pozdrawiam,Sebastian
Wpis Wodnika zniknął na skutek pomyłki moderatora blogu. Przepraszamy
Wodnika i innych blogowiczów.
Oby Pan miał racje w sprawie Obamy, życzę mu wszystkiego naj.
pozdrawiam marekk
Panie Redaktorze,
troche smutny ten tekst obok o Banderze panu wyszedl. Latwo czasem poznac prezydentow po ich ostatnich decyzjach. Z reguly nieprzyjemnych.
Zaczynam myslec, ze facet o malo nie otruty, bedzie zdolny lyzki w kieszeni wyniesc podczas wyprowadzki.
Ps.
A moze moderator moglby troche zywiej zamieszczac posty, i wtedy kwestia Wodnika53 trwalaby kwadrans, do jej wyjasnienia.