Sprawa senatora Piesiewicza
Nie zamierzałem pisać o sprawie senatora Piesiewicza, ale zmieniłem zdanie po wypowiedzi abp. Życińskiego. Metropolita stanął w obronie pana Piesiewicza przed nihilizmem części mediów. Nie odniósł się do faktów ( ale faktów nie znamy wszyscy), tylko do niszczenia w tych mediach autorytetów społecznych.
Sam Życiński dla części Polaków, także umiarkowanych katolików, jest właśnie autorytetem. Teraz wsparł tym swoim autorytetem zachwiany autorytet Piesiewicza.
Ale czy faktycznie zachwiany? Czy aby nie przeceniamy potęgi tabloidu? Takie rewelacje u normalnych ludzi budzą raczej współczucie dla ich bohatera. A zarazem wywołują zgorszenie tabloidem, który pogoń za zyskiem usiłuje sprzedać odbiorcom jako rodzaj służby publicznej: ujawniamy całą prawdę o polityku, bo jest osobą publiczną, więc musi się liczyć z tym, że rozbierzemy na części pierwsze również jego życie prywatne.
OK, to może media typu tabloidów (bo niestety dziś dołączają do brukowców także media tak zwanego głównego nurtu) zaczną też prześwietlać życie prywatne swoich własnych redaktorów, bo to też osoby publiczne choćby z racji funkcji i wpływu?
Skąd się bierze to draństwo? Duchowny uważa, że to efekt nihilizmu mediów i barbarzyństwa współczesnej kultury (czy kultura może być barbarzyńska?, chyba tylko karykatura kultury).
I tak, i nie. Bo jednak, przynajmniej w Europie kontynentalnej, tego kłusownictwa paparazzich, żerowania na emocjach, plebejskiej nienawiści do elit, jeszcze nie tak dawno temu na taką skalę i w takim wydaniu nie było. A loty obniżają nie tylko media, bo klasa polityczna też: patrz np. Berlusconi, nie mówiąc już o aferzystach w polityce czy biznesie. Co się dziwić, że lud nie chce się im nisko kłaniać?
Nie ma więc jednego klucza do problemu. Jest cały pęk: coraz ostrzejsza konkurencja między mediami, odchodzenie starej szkoły etosu dziennikarskiego, rosnący popyt na nicowanie autorytetów ku uciesze gawiedzi: widzicie, są tacy sami jak wszyscy a udają świętych.
Akurat w przypadku senatora i prawnika, kojarzonego przecież z moralitetami Krzysztofa Kieślowskiego, z działaniem w Solidarności i AWS, na pierwszy rzut oka jest to wytyk celny. Ale tylko wówczas, gdyby się okazało, że łamał prawo i że są pokrzywdzeni. Na razie jednak pokrzywdzonym jest tylko senator.
I w tym sensie abp Życiński słusznie broni prawa pana Piesiewicza do prywatności i potępia media za łamanie tegoż prawa. Co kto robi prywatnie, jakim ulega skłonnościom, nie przekreśla jego dorobku i zasług publicznych. Tak długo, jak długo te prywatne sprawy nie szkodzą nikomu innemu.
Z autorytetami sprawa wydaje mi się bardziej niejednoznaczna. Uważam, że są wciąż potrzebne, ale nie łudźmy się, że dziś da się je tak zdefiniować, by definicja i lista tak czy inaczej zdefiniowanych autorytetów była ostateczna i została bez dyskusji przyjęta. Te czasy minęły i nie wiemy, czy w ogóle wrócą.
Demokracja oznacza pluralizm autorytetów, a także ich kontestowanie. Sam się zżymam, kiedy widzę, kogo Polacy potrafią wskazać jako swoje autorytety, ale wolę to niż monopol, jedynie słuszną listę autorytetów. Nie ma takiej listy i nie powinno być.
XXXX
Alla i inni obamo-sceptycy: ależ nie chodzi o zachwyt ani nad Obamą, ani nad żadnym innym liderem, chodzi o analizę tekstu, tylko tyle i aż tyle. A co do obamo-fobów, jak przewidywałem, odezwali się zgodnym choć mało estetycznym chórem. Ale to nic w porównaniu z natężeniem nienawiści do prezydenta w obozie Partii Republikańskiej, w którym radykałowie chcą postawić Obamę w stan oskarżenia (impeachment) pod jakimkolwiek pozorem, jakimkolwiek! Mowa noblowska niestety im nie pomoże w tym obłędzie, bo Obama nie jest manifestem pacyfistycznym. W jednym z wcześniejszych blogów ostrzegałem przed toksycznymi emocjami w odniesieniu do polityków, z którymi nam kompletnie nie po drodze, bo w końcu ta gwałtowna niechęć zatruwa i nas samych (instruktywnym przykładem jest ostatni wpis anonimowego autora pod pseudonimem Ten co zawsze, a całkowicie odstręczającym lecz też pokazowym anonimowego autora ,,Krzywulskiego”. Rysberlin: dzięki. Kartka z podróży: nie pisałem o Gandhim jako mentorze Obamy, lecz o teologu Reinholdzie Niebuhrze. Pseudonim maron: co za ulga, że przestał Pan czytać prasę polską.
Komentarze
Nie wiem, czy zasady tego blogu dopuszczają podawanie linków w komentarzach. Ale właśnie zaszedł zabawny zbieg okoliczności, z którego nie mogę nie skorzystać. Bo gdy Redaktor woła: „Sam się zżymam, kiedy widzę, kogo Polacy potrafią wskazać jako swoje autorytety”, to ja akurat mogę Redaktorowi pokazać coś jeszcze lepszego! Jeśli są Państwo ciekawi, to proszę kliknąć na mój nick.
Panie Adamie
Ponieważ podjął Pan ten temat pozwalam sobie zacytować mój komentarz z 2009-12-12 o godz. 18:23. Wówczas dyskusję na ten temat wygasiłem z uwagi na Pana sugestie. W tekście jest mowa o obronie Piesiewicza przez muzyka rockowego Macieja Maleńczuka. Słowa Maleńczuka podały portale obok wypowiedzi Biskupa Zycińskiego.
„Jestem zwolennikiem legalizacji większości narkotyków i obserwuję uważnie niemrawą dyskusję na ten temat. Po wczorajszej internetowej wpadce senatora zajrzałem na strony Senatu RP i z grubsza prześledziłem jego aktywność ?w temacie? narkomańskim. Mimo, że jest członkiem senackiej komisji praw człowieka w tym roku nie wykazał się żadną inicjatywą by złagodzić bezsensowne, drakońskie prawo, które z naiwnych dzieciaków złapanych z odrobiną trawki czyni policyjnych konfidentów albo przestępców. Głosował również za delegalizacją sklepów z ?dopalaczami? Sklepy nadal sprzedają ziołowe mikstury, więc jego głos przyczynił się do stworzenia kolejnej fikcji prawnej – tym samym był tylko deklaracją moralną na pokaz. Jak to nazwać w świetle jego wpadki? Dziś Maleńczuk wziął go w obronę i sensownie powiedział, że jedynym jego dramatem jest to, że zajął się polityką. I on(Maleńczuk) mu radzi, by dał sobie z polityką spokój, zaszył się w jakimś kącie i napisał fajny scenariusz albo książkę. Jestem tego samego zdania co Maleńczuk – z przyjemnością przeczytam książkę faceta, który lubi czasem zaznać pikantnej strony życia. Ale ponieważ zagubił się troszkę i trafił do Senatu to musiał obłudnie moralizować. I teraz za to moralizowanie mnie serdecznie przeprasza. No bo przecież za kokę i dziewczyny nie mam do niego najmniejszych pretensji”
Chciałbym dodać, że rząd czeski od pierwszego stycznia legalizuje posiadanie i uprawę niewielkich ilości narkotyków w tym kokainy. Gdyby więc Piesiewicz pełnił od stycznia funkcję parlamentarzysty czeskiego to zamiast płacić horendalne pieniądze szantażystkom po prostu poprosiłby o ochronę policję. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7364785,Czechy__posiadanie_niewielkich_ilosci_narkotykow_nie.html
Pozdrawiam
Pamiętając napady mediów na PiS i Samoobronę, a wtedy arcybiskup Życiński milczał, to komentarze na temat Piesiewicza- ksywa „sukienka” są bardzo skromne i delikatne. Obraz jednak działa na wyobraźnię.
Jeżeli taka sama jest reszta towarzystwa , która go broni w poczuciu solidarnośći , to mamy to , co mamy, czyli towarzystwo wzajemnej adoracji. Naród karmiony jest poniżającymi telewidzów walkami dzikusów o wysoką nagrodę pieniężną , a sponsoruje to medialnie Gazeta Wyborcza , a abp Życiński milczy. To jest metoda upodlenia narodu.
Na najniższym z możliwych poziomów „rozrywka” dla tłumu , a elity odurzone kokainą oddają się uciechom , mając od tego narodu pensję na wypłaty dla szantażystów. Czy o taką Polskę walczyła Solidarność ?
Wydaje się, że jesteśmy w takim momencie historii ludzkości, czy tylko cywilizacji/ tej naszej/ w którym następuje jakieś przewartościowanie dotychczasowych kanonów, które obowiązywały większość społeczeństw. Jest to widoczne od kilku, kilkunastu lat i proces chyba nie znalazł jeszcze swego apogeum. Być może jest to wyraz jeszcze nie zdiagnozowanego i opisanego buntu jednostek przeciwko panującym do tej pory stosunkom między poszczególnymi ludźmi, grupami a nawet państwami. Procesowi temu sprzyja brak pomysłu na wychowanie, uczenie nowych pokoleń czegoś co mogłoby temu procesowi zapobiec- o ile jest to możliwe i warte zachodu.
Następuje kres autorytetów i jest to nieodwracalne. Ale przyczyn jest dużo więcej.
„Życzę porażek na wszystkich frontach, bo każde zwycięstwo tego Układu to porażka Polski i zagrożenie dla wolności. Życzę także porażek gospodarczych, choć za to płacą ludzie. Ale tylko one mogą wstrząsnąć bazą wyborczą tej wstecznej władzy i uniemożliwić dalsze hodowanie chwasta zwanego IV RP.”
W. Kuczynski
To dla pana redaktorze, bo ciagle jest jeszcze czas, zeby nabral pan wlasciwych miar i wag pojec, jak nastepnym razem napisze pan o obledzie, nienawisci, czy obamofobii.
W sprawie K. Piesiewicza bliski byl mi komentaz Wildsteina, i na swoj sposob Ziemkiewicza. Cokolwiek ostro pojechala pani Suchodolska, ale znow, kobiecie wolno, (niestety, z racji na kontekst) cokolwiek wiecej.
Cala sprawa bylaby byc moze nie warta az takiej uwagi, gdyby nie fakt, ze pokazala, ze skutecznie zaszantazowano polskiego parlamentarzyste,i przez ponad rok w oczach wyborocow byl kims, kim niestety nie jest.
Prywatna sprawa doroslego faceta sa jego uciechy z paniami spod znanego w Wawie hotelu. Jest to jego sparwa, tych pan i rodziny. A jesli przypadkiem zajmuje funkcje publiczne, to takze wyborcow, w chwili gdy charakter tych stosunkow powoduje, ze osoba publiczna przestaje zalezec od elektoratu, ale mowiac wprost od dwu wulgarnych cor Koryntu. Bo z takimi autorytetami, to wywiad Burkiny Faso bylby w stanie zawladnac naszym zyciem publicznym, przy pomocy Marioli, Zanety i Bozeny (i moze Damiana, zeby nie byc staroswieckim)
To nie brak moralnosci zgubil K. Piesiewicza, ale brak rozumu.
A to, ze mu sie przydarzyla taki historia, a scislej, ze sam ja sobie sprokurowal, to ogromna szkoda, bo nie watpie, ze musi sie czuc fatalnie. I nie widze, jak mozna go nie zalowac.
Ta historia to doskonaly argument w rekach, tych, ktorzy nieustannie pytaja o to, jakie kwiatki maja w biografiach nasze tuzy. szczegolnie, ze to pan Piesiewicz namawial prezydenta do zmiany decyzji w sprawie ustawy lustracyjnej, wlasnie z racji na informacje „wrazliwe” , ktore mialy dotyczyc blizej nieokreslonych Bogu ducha winnnych dzialaczy opozycji.
A TW Filozofa bym moze raczej zostawil jako autorytet moralny. Jesli slysze na tym blogu naparzanie na kosciol, to Zycinski jest ta jego czescia, ktorej bronic sie nie podejmuje. Ze swa medialna nadaktywnoscia ‚broni”, a wlasciwie kompromituje sie sam.
Szanowny Panie Redaktorze,
jeśli chodzi o nakręcanie emocji wśród Blogowiczów, sam Pan jest ich współtwórcą.
Pan osobiście nie ukrywa od kąd pamiętam swoich sympatii do prezydenta Obamy, a takimi zwrotami jak „obamofoby”/prawda, że mało sympatyczne/ na wyjściu ustawia Pan wszystkich pod własne poglądy i sympatie. „Obamofoby” to pojęcie ,na okoliczność poprzedniego Pańskiego wpisu , dość pojemne. Każde kmrytyczne myślenie o Obamie, jest już obciążone obelgą pierwotną. Nie ma się więc co dziwić, że emocje „o miedzę” się rozniecają. Jeśli dodatkowo , wrzuca Pan na emocje , było nie było, nie pozbawionych indywidualnych ambicji- cenzurkę- „wpisy Wasze były na średnim poziomie, ale to u Was amatorów normalka”/cytat tłumaczony z pamięci- to czyni Pan z wolnej blogowej formuły – ustawioną/Obamofoby/ , odgórną/średniacy/ łaskawość.Przyznaję, że wśród osób mniej zobligowanych do savoir-vivru niż Pan/dziennikarz I-ligii/ , nie wyobrażam sobie takich zagrań.
Dodatkowo, w momencie rozwijającej się polemiki, bez zrozumiałych dla mnie powodów, jeden z moich wpisów, istotny wpis -został skasowany…
Jeśli ma Pan aspiracje wydawać Blogowiczom cenzurki, proszę spróbować nas oceniać przez własne poczynania.
Pozdrawiam,Sebastian
Bardzo trafne wyrazenie: plebejska nienawisc do elit.
A i elity niektore coraz bardzioej plebejskie, a nawet powiedzialabym lumpenproletariackie.
Jak lump zachowuje sie facet, ktore mial ambicje aby zostac premioerem Polski i ktory do niedawna chodzil w aurze czolowego intelektualisty swej partii: a takiego wala! a co mi zrobia! a nie podporzadkuje sie wyrokowi sadu! – mowi wyksztalcony prawnik.
I faktycznie nic mu nie zrobia. Czym jest widok zabrynzgolonego Piesiewicza z paskudnego filmiku sznatazystek w obliczu jawnego, aroganckiego palanta, niedoszlego premiera!, ktory najpierw zachowuje sie publicznie jak wrzaskliwa przekupa na bazarze, a potem oswiadcza, ze nie zamierza podporzadkowac sie wyrokowi sadu, bo nikt go do tego nie zmusi?
Gorszace.
Ten skandal jest ohydny, ale jednoczesnie zabawny. Coz, swietoszek- moralista dal sie zlapac na goracym uczynku. Moznaby dodac, nie tylko w jego przypadku, „duch chetny, ale cialo mdle”. Niedawno, podobny przypadek zdarzyl sie z konserwatywnym pastorem z amerykanskiego Poludnia, zlapanym na romansie homoseksualnym. Oczywiscie, czynem nagannym nie bylo zaistnienie tego typu sprawy, ale to, ze pastor znany byl z atakowania z ambony czegokolwiek, co tchnelo grzechem nieczystosci, w tym- gejow.
But, but, but..(jak pisze S. Rushdie w swoim kapitalnym „Haroun and the Sea of Stories”) czy podobnym przypadkiem nie byla sprawa Maleszki?
Pamietam koprodukcje filmowe pp. Piesiewicza/Kieslowskiego (moja znajoma jest autorytetem filmoznawczym w tym temacie na jednym z uniwersytetow ontaryjskich, stad przenicowalismy to w dyskusjach do samego dna), ten nachalny chrystianizm, poczucie wyzszosci racji, ze az sie chce smiac, ze jeden z autorow okazal sie takim hipokryta. A moze jedynie zblakanym chrzescijaninem szukajacym swojego swiatla w tunelu?
Piesiewicz, jaki jest każdy,na filmie, widzi.Nie pomogą mu te absurdalne spiskowe teorie;-) I dobrze – taki polityk-hipokryta etatowo bawiący się w pouczanie i moralizatorstwo budzi niechęć(delikatnie mówiąc) i zwykle kończy jak Piesiewicz…;-)I bardzo dobrze – śmierć hipokrytom!!!
Ja tutaj nie zgodziłbym się z wieloma dotychczasowymi sojusznikami. Ja – jeżeli to jest prawda – Piesiewicza potępiam. Człowiek we władzach, ze znanym nazwiskiem, musi sobie zdawać sprawę, że tabloidy w razie czego dobiorą mu się do tyłka.
Ale moje potępienie bierze się stąd, że Pan Piesiewicz jak dotąd miał usta pełne moralności, etyki (wiem, wiem, że etyka jest nauką o moralności), moralizowania, ustawiania spraw jako jedynie słuszne. I powinien tak prowadzić życie. A tu kolejna wpadka, córka Kaczyńskiego, Marcinkiewicz. Kto następny z ustami pełnymi frazesów?
Autorytetami Panie redaktorze, prawdziwymi autorytetami, a nie plastikowymi, które kreuje się w mediach z dnia na dzień, z reguły nie są osoby z pierwszych stron gazet. I w tym sensie sprawa Pana Piesiewicza nie jest dla mnie żadnym szarganiem autorytetu. Tak jak autorytetem nie jest też dla mnie obecny prezydent, premier (ten akurat chyba nawet nie chce się kreować na autorytet przez duże A), p. Obama itd. Nawiasem mówiąc skąd się bierze ta szczególna sympatia niektórych ludzi w Polsce dla p. Obamy? Na razie niewiele pokazał. Jeżeli już coś robi, to głownie dla USA i ma oczywiście do tego zupełnie prawo. W końcu nie jest prezydentem Polski lub Niemiec. Tylko dlaczego akurat u nas wywołuje takie sympatie i oczekiwania, moim zdaniem zupełnie na wyrost.
A tak w ogóle skąd się u nas bierze oczekiwanie autorytetów wśród polityków? To mają być kompetentni i skuteczni urzędnicy państwowi i chroń nas Panie Boże przed ojcami narodu, wizjonerami, guru itp. (tu zgadzam się z p. Kuczyńskim). Dlatego jeśli Piesiewicz popełnił przestępstwo, powinien ponieść konsekwencje, a jeśli jest niewinny i został wmanewrowany w to wszystko, to ukarani powinni zostać szantażyści i ludzie, którzy go oczerniają (żałuję, że w Polsce w procesach cywilnych o zniesławienie nie zasądza się wielomilionowych odszkodowań, bo to może by trochę przystopowało krewkich oszczerców).
Czy można podważyć autorytet jak się go ma ?!
ŚWIAT POSTULATÓW ETYCZNYCH jest jednak prawdziwie najważniejszy ze wszystkich i trzeba się z nim zmierzać,a szczególnie w życiu publicznym.Miarą jest też sposób reagowania na listy,które były kierowane do senatora.
Uważam, że w całej sprawie najbardziej obrzydliwe nie jest nawet to, że te materiały ujrzały światło dzienne ale to, że Super Express i Wiadomości TVP współpracują jawnie i bez najmniejszego zażenowania z szantażystami.
Większość osób zapomina, że cała sprawa dotyczy SZANTAŻU! A że szantażyści ją organizowali, to mam silne podejrzenie, że cała ta żenująca sytuacja mogła być również zaaranżowana łącznie z odurzeniem p. Piesewicza i przebraniem go tylko po to właśnie, żeby zrobić z nim kompromitujący film. Skoro pigułki gwałtu są dostępne, to nie ma żadnego problemu, aby całą sprawę tak zorganizować. I może to spotkać każdego.
Biorąc o pod uwagę czekam tylko, aż święcie oburzeni redaktorzy (red. nacz. SE, Karnowski, Janke, Terlikowski et consortes) również staną się ofiarami takich zabaw szantażystów. I muszę przyznać, że nie będę im wtedy współczuć. Przecież oni też są osobami publicznymi i mamy prawo wiedzieć w jakich pozycjach uprawiają seks z żonami, kochankami lub innymi stworzeniami.
Uważam, że osoby i podmioty czerpiące korzyści z szantażu (takie jak Super Express i redaktorzy wiadomości) tracą honor i nikt przyzwoity nie powinien im podawać ręki.
Hmm, bez sensu chyba rozpoczynac dyskusje o wartosci tworczosci Piesiewicza w tym momencie. Nie jest przeciez tak, ze dobre filmy Polanskiego odkupia nierzad i przemoc, a gorsze, czy jak niektorzy chca kiepskie Piesiewicza nie odkupuja latania po domu w kiecce. (ad PA2155)
Nie zgodze sie tez, ze Piesiewicz nalezal do uciazliwych moralistow (Torlin).
Moralizowal,zdaje sie, w calkiem strawnej formie (jesli juz ktos odczuwa przymus moralizowania), i w sumie dawno temu. A do tego, czesto nie pustymi gestami ale np. stajac w procesach, czy to J. Popieluszki, czy Kuklinskiego.
Daj Boze, zeby kazdy moralizator wykonywal tyle realnych wysilkow.
Nie on jednen nie podolal obrazowi, ktory przeciez sam stworzyl.
Ale ma pan racje, ze warto moze przesledzic historie glosowan z niedalekiej przeszlosci, np. czy nie bylo tam czegos n.t. odpowiedizalnosci za posiadanie narkotykow.
Osobiscie nie potrafie myslec o K. Piesiewiczu, nie majac na uwadze okolicznosci smierci jego mamy, brutalnie zamordowanej, straszej kobiety zwiazanej przed smiercia w sposob, w jaki zwiazano ks. Popieluszke.
To jednak mocno zmienia perespektywe poniewaz unaocznia, ze ten czlowiek za swoja dzialalnosc i udzial w procesie zaplacil cene ogromna.
Jego przypadek sklonil mnie do zastanowienia sie jakbym zareagowal, gdyby cos podobnego dotyczylo innych politykow (odejmujac watek szantazu) i dochodze do wniosku, ze poza absolutna pierwsza liga, gdzie sprawa bylaby nokautujaca sama przez sie najbardziej chyba bym sie zirytowal na M. Jurka w sukience. R. Kalisz w rozmiarze XXL bylby jakos tam strawniejszy.
Osobiscie za bardziej spektakularne przyklady hipokryzji uznaje K. Marcinkiewicza, J.Palikota, i P.Gosiewskiego freestylujacego o alimentach.
Przy okazji sprawa zdaje sie jest rozwojowa, wiec mozliwe, ze padna jeszcze jakies nazwiska.
Tutaj oburza mnie nawet nie to, ze Piesiewicz z racji procesowych zmuszony jest plesc trzy po trzy pod nazwiskiem (ze lekarstwa inhalowal, co da sie porownac z golenia, czy dyplomem A.K, bo w tzw. zywe oczy), ale dyzurny chor obroncow.
Najparadniejsze jest, ze otwartym tekstem ludzie ci jada schematem:
X jest autorytetem dlatego, jesli Y takie, ze X nie jest autorytetem, to Y=0, poniewaz X jest autorytetem.
Fetysz „autorytetu” negatywnie ciazy w moim odczuciu nad rzeczywistoscia III RP. I nic nie wyrzadza Piesiewiczowi wiekszej krzywdy niz chor, ktory cwiczyl podobne pienia na Maleszce, calej plejadzie ujawnionych kapusiow, i nawet nie przeplukal gardel po R. Polanskim.
Prawice do furii doprowadza nie Piesiewicz, ale wlasnie Zycinski.
Nas marginesie rozmowy o autorytetach chcialoby sie siegnac po Gogola, ze jeden u nas porzadny czlowiek…. prokurator, ale i on prawde mowiac swinia.
Helena pisze o plebejskiej nienawisci. Mnie sie wydaje, ze to dziala w obie strony. Pzry tym nie mam wrazenie, zeby w Polsce lud samookreslal sie przez niechec do elit, natomiast z pewnoscia duza czesc elit, z braku innych wartosci okresla sie i rozpoznaje poprzez pogarde dla ludu.
A tutaj takze, bardzo ciekawy glos w dyskusji o dyskusji w sprawie senatora Piesiewicza:
http://toyah.salon24.pl/144363,o-szantazu-o-zgorszeniu-i-o-swietym-spokoju
Toyah dyskutuje o zgorszeniu… Czy to ten sam, który podpisuje petycję za całą rodzinę i nie pyta jej o zdanie, a później zaprzecza obrzucając odkrywców maskarady sugestiami o powiązania z Moskwą?
Wszyscy rzucili się jak hieny na pana senatora?Owszem.Szczególnie obrzydliwa jest postawa mediów-grzebią się w tych obrzydliwośćiach(nie mam na myśli zachowania pana Piesiewicza ale otoczkę ich ujawnienia).A iluż z owych badaczy,potępiaczy,moralizatorów nie lubi przypudrować noska,zaciągnąc się dobrą maryśką.Są tacy zapewne,kórzy nie mogą skończyć dnia bez kilku głębszych.Ale oni czują sie OK.Nie wzięto ich na widelec.U nas ciągle po dulskiemu-polskiemu -wszystko wolno byle cicho.Doceńmy zachowanie senatora-zrzekł się immunitetu,większość jego kolegów by kwiliła ,że to sprawa polityczna ukartowana przez media.Ten się zachował uczciwie-po prostu zrzekł się immunitetu.Jedynym zastrzeżeniem jest owe tłumaczenie-o wciąganiu lekarstwa do noska.Do tego właśnie prowadzą pseudowysokie pseudostandardy.Człowiek uczciwy ale ze słabostkami musi się zachwywać paskudnie(to tłumaczenie!porównywalne z clintonowskim paleniem-niezaciągniem),nie może odpowiedzieć uczciwie-owszem lubie przebieranki od czasu do czasu,lubie wrzuic cos na odstresowanie,niekoniecznie ulubiony napój patriotów czyli wódeczke.Wszystko w imię wysokich standardów moralnych-na nic obywatelska postawa,na nic zasługi,na nic uczciwość w polityce.Wszystko niknie w cieniu kreski białego proszku i pod sukienką pana senatora.Czy nie lepiej zaakceptować fakt ,że ludzie miewają słabostki byle nieszkodzące innym,poluzować owe WYSOKIE STANDARDY MORALNE?Gdyby nie wysokośc owych standardów to szantażyści by po prostu nie mieli materiałów na p. Piesiewicza.Może lepsze trochę niższe standardy ale osiągalne dla wszystkich niż wyżyny osiągalne tylko dla tych co nie zwykli stać tam gdzie stało ZOMO?
Ta cała historia jest bardziej niesmaczna, niż wymagająca potępienia.
Inny problem dotyczy tego, co media są w stanie zrobić z człowiekiem. Dobrze, że abp Życiński zabrał głos w tej sprawie i mimo że nie sądzę, aby jakikolwiem tabloid się tym przejął, to uważam, że pewne rzeczy trzeba powiedzieć głośno. Coś za łatwo przychodzi niszczenie ludzi.
Za łatwo też przychodzi plucie na autorytety. To ciągłe obrażanie – Miłosza, Szymborskiej, wygadywanie głupot o Herbercie, o Kapuścińskim, o Kołakowskim. Czasem mam wrażenie, że atakuje jakaś wściekla sfora zakompeksionych „piesków skocz-hitlerków” – każdy z nich czuje się tym ważniejszy, im większy pomnik obsika.
Dlaczego ludzie w swoich opiniach nie potrafią zachować umiaru?
Przepraszam, że uderzam tu w tak wysokie tony, ale nawet na pomnikach z marmuru zdarzają się rysy i pęknięcia, a co dopiero, gdy mowa o zwykłych ludziach.
xxx
A że nie chodziło Panu o zachwyt nad Obamą, wiem. 🙂
Użył Pan określenia „Obamo-foby” i jakoś spontanicznie starałam się ustawić siebie względem tego określenia.
Pozdrawiam
Przecież nie problem w Piesiewiczu lecz w senatorze PO. Dla senatora taki gorący news jest plamą, dla senatora PO katastrofą.
„na pierwszy rzut oka jest to wytyk celny. Ale tylko wówczas, gdyby się okazało, że łamał prawo i że są pokrzywdzeni. Na razie jednak pokrzywdzonym jest tylko senator.”
Sprawa Piesiewicza jest bardzo przykra. Osobiście jest mi senatora bardzo żal. Szantaż jest rzeczą ze wszech miar ohydną, na pierwszy zaś rzut oka prywatne zabawy doroslego człowieka powinny byc jego prywatnymi zabawami. Ale…
Ale funkcja polityka (funkcję moralisty pomijam) jest z pewnymi zabawami nie do pogodzenia. Szantażowano go – bardzo źle. Były podstawy do szantażowania – jeszcze gorzej. Jeżeli polityk trzyma jakieś trupy w swojej szafie, zachodzi obawa, że w strachu przed ujawnieniem owych trupów będzie postępował nie tak, jak tego wymaga, wedle jego najlepszego rozumienia, interes kraju, ale jak tego będzie wymagał interes szantażystów. Dlatego w wypadku polityków (a także dyplomatów, funkcjonariuszy służb specjalnych itp) poprzeczka jest ustawiona wysoko. Nawet jesli komuś nie udowodniono, że zdradził, sprzeniewierzył, zadziałał wbrew interesowi kraju, a tylko swoim zachowaniem dał złym ludziom okazję do wywierania na niego nacisków, powinien ze swojej publicznej funkcji ustąpić. W żadnym razie nie oskarżam Piesiewicza! To jest rodzaj zabezpieczenia: lepiej, żeby kilku niewinnych „zabawowiczów” ustąpiło (bez sankcji karnych!) niz żeby jeden, starając się ukryć swoje zabawy, narobił szkód (i na sankcje karne zasłużył).
Pamietacie Garry’ego Harta? Ten amerykański polityk miał wielkie szanse zdobyć nominację Demokratów w wyścigu prezydenckim (przeciwko Bushowi seniorowi), ale wypadł z gry, gdy tabloid opublikował jego zdjęcia z kochanką (zresztą na pokładzie jachtu o wdzięcznej nazwie Monkey Business), kandydat zaś wcześniej zarzekał się, że żadnej afery pozamałżeńskiej nie ma. Wiekszość Amerykanów rozumiała, że to, czy kandydat ma kochankę, czy nie, nie musi bezpośrednio wpływać na jego zdolność do rządzenia krajem. Jednak ponieważ Hart prywatnie okazał się kimś innym, niż wynikaloby to z jego publicznego wizerunku, w polityce był skończony. Hart zresztą za swój upadek winił tabloidy, nie siebie.
Innymi słowy, uważam, że od osób publicznych (senator) i od osób zaufania publicznego (adwokat) mozna i należy wymagać więcej, niż od zwykłego pana lat 60+. Co
No i jest jeszcze sprawa kokainy. Zażywanie kokainy *jest* przestępstwem. Prawda, nikt nie udowodnił, że to była kokaina, ale tłumaczenia Piesiewicza, że to było „sproszkowane lekarstwo”, brzmią żałośnie i, z całym szacunkiem, senatorskiej powagi mu nie dodają.
Próby ograniczenia publikacji jakichkolwiek informacji, na jakikolwiek temat, w jakikolwiek sposób – skazane są na NIEPOWODZENIE. Nie da się zatrzymać ani cofnąć zmian kulturowych i cywilizacyjnych. A ich kierunek jest OD ZAWSZE jeden: ku coraz większej dostępności coraz większej ilości informacji dla coraz większej ilości ludzi.
Jedynym „remedium” na oburzenie wobec ingerencji w życie prywatne jest … zrozumienie, że ZANIKA różnica między życiem prywatnym a publicznym. Obserwujemy to w społeczeństwach decydujących o rozwoju cywilizacyjnym: wzrastająca obojętność i niechęć (niezdolność?) do oceny wobec religii, seksu i innych kwestii intymnych, osobistego zdrowia, poglądów, zachowań u innych (nie mylić z czasową ciekawością). Narasta ilość „kompromitujących” zdjęć, które są coraz mniej kompromitujące, „ujawniających” tekstów, które ujawniają coraz mniej. Nasze kryteria tego, co nie powinno być ujawnione publicznie liberalizują się. Szybciej w jednych społeczeństwach, wolniej w innych, ale kierunek jest oczywisty.
Jeśli chcemy absolutnego bezpieczeństwa, to musimy zgodzić się na absolutną otwartość (i się na nią zgadzamy, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy). A ponieważ nie chcemy, aby ta absolutna otwartość doprowadziła nas, jej „ofiary”, do szaleństwa – musimy zacząć traktować najbardziej nawet niezwykłe zachowania, upodobania, wypowiedzi jako coś NAJZUPEŁNIEJ ZWYCZAJNEGO. One stają się już teraz coraz bardziej nam obojętne. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie było mowy o publikacji treści, na jakie dziś nikt nie zwraca żadnej uwagi (a tym bardziej nie jest nimi zgorszony) i w formie, jaka dziś stopniowo nam obojętnieje.
Najtrudniej będzie nam się zgodzić z tym, że taka sama otwartość musi dotyczyć takich osobistości jak np. prezydenci, papieże czy inni. Ale i na to przyjdzie kolej, że nasi potomkowie będę ze śmiechem wspominali takie idiotyzmy, jak choćby prawo dot. ZNIEWAŻENIA GŁOWY PAŃSTWA przez publikację np. „kompromitującego”zdjęcia. Przyjdzie czas, że w każdej gazecie (wtedy to już raczej na każdej stronie internetowej) będzie można zobaczyć PREZYDENTA swego kraju jak kładzie się w koszuli nocnej do łóżka, robi kupę, wciąga „śnieg” albo posuwa swą Pierwszą Damę. I nikogo to nie obejdzie!
Szkoda, że nie dożyję tej chwili. Nie cierpię tego naszego ZAKŁAMANIA!
Sprawa Piesiewicza jest dla mnie naprawde trudna i niejednoznaczna. Bo z jednej strony jesli parlamenmtarzysta zazywa narkotyki i sprowadza panienki do domu, to JEST to sprawa, ktora opinia publiczna, jego wyborcy maja prawo poznac.
Z drugiej jednak – rzucenie na zer filmu szantazystek jest czyms wysoce obrzydlywm, przeciwko czemu buntuje sie poczucie elementarnej przyzwoitosci. Obrzydliwa jest tez nagonka i take proby zbicia politycznego kapitalu z tej sprawy jaka zaprezentowal nasz dyzrny katon Bronilaw Wildstein.
Co zatem nalezalo zrobic? Jak miala postapic gazeta, ktora dowiaduje sie, ze znany POLITYK ulegl sznatazowi, ze zlamal prawo zdobywajac i zazywajac narkortyki?
Na te pytania nie udzielil mi odpowiedzi ani Holowka, ani tym bardziej „dr filozofii” Terlikowski, choc i we jego wypowiedzi znalazly sie slowa, ktore akceptuje.
To co sie stalo nie jest tylko publiczno-prywatnym dramatem Piesiewiocza. Jest takze skomplikowanymk dylematem demokracji.
POdejrtzewam, ze nie istnieje jednoznaczna na to odpowioedz, aczkolwiek chetnie bym ja uslyszala.
Sebastian:
Slowo- klucz bylo „mierne”. Dyskutowalismy wtedy o Kosowie i jego niepodleglosci. Termin „sredni poziom” wydaje mi sie bardziej neutralny.
Pozdrawiam
Wszystko moge wybaczyć panu Piesiewiczowi,ale tego ,że maczał palce -a właściwie pióro- przy pisaniu scenariusza do „Dekalogu”- tego nie mogę zrozumieć.No niechby to był „Janosik”,ewentualnie „Barwy walki”,ale „Dekalog”,czy „Trzy kolory”.
Poważni dziennikarze nie powinni rozdmuchiwać tabloidowych wypocin. Osobiście uważam,że ” wolność Tomku w swoim domku”, a to że dał się podejść jakimś dzierlatkom to świadczy o jego bezgranicznej naiwności i głupocie.Toteż z powodu tych cech nie powinien pełnić funkcji publicznych.
byle kto:
„… a to że dał się podejść jakimś dzierlatkom ….”
.
W języku polskim istnieje rozróżnienie między „dzierlatką” a prostytutką. Źle jest samemu się okłamywać, jeszcze gorzej okłamywać innych.
Piesiewicz? Po co tyle glęgać? Oto moralizer jak mało kto – pokazał swoją klasę. Trafiony, zatopiony, fertig! Tego pionka na szachownicy już nie ma. Nie mamy innych problemów i kłopotów?
Taka schludnosc kosztuje!
Mikesz pisze, ze moze wszystko Piesiewiczowi wybaczyc…. zaloze sie, ze kamien spadl Piesiewiczowi z serca. Nie byle co, skor Mikesz wybaczyl.
Byle kto, pisze o tabloidowych wypocinach…
Postarajmy sie o rekonstrukcje.
Powazni dziennikarze radza tablodiom nie zajmowanie sie niepowazna tematyka (Szosytkieiwcz), a z kolei niepowazni blogerzy (Byle kto) radza powaznym dziennikarzom nie zajmowanie sie tabloidami.
Hmmm, gdyby sie do tego zastosowac, to w polityce hulaj dusza piekla nie ma! Albo druga inetrpretacja, kazdy milczy i nasluchuje.
Nie dziwota, ze nie odebralismy zadnego sygnalu od pozaziemskich cywilizacji, jesli one tez tylko nasluchuja.
Helena,
Udzielilem takiej odpowiedzi w poprzednim wpisie, ale sie nie pojawil. A ja nie zamierzam go powtarzac. Dodam, ze zdradzilem takze rozwiazania czwartej i piatej tajemnicy fatimskiej. Jest czego zalowac.
na koniec dodam, moze zla jakosc materialow w SE, albo sam nie wiem co, ale ogladajac K. Piesiewicza mialem jakby kadry z filmu Czlowiek Slon, jakis taki bezradny, okrecany, sponiewierany…..
Smutne to jak cholera, ale nieprzypadkiem lekarstwa sa gorzkie.
witam !!!
wlasciwie „pfg” napisal -wszystko
pozdrawiam 🙂
Mnie „rewelacje” nt. senatora Piesiewicza tylko przekonaly o jego wielkosci. Tylko ktos, kto zmaga sie z wlasnymi upiorami moze wyobrazic sobie (i opisac) pieklo. Piesiewicz jest czlowiekiem nietuzinkowym. Jest wszechstronnie wyksztalcony i utalentowany. Nawet jesli to wszystko prawda (o pani spod Mariotta, przebieraniu sie w kobiece ciuszki i braniu kokainy), to co? Komu to szkodzi? Najgorsze sa w tej sparwie obrzydliwe szantazyski. Senator Piesiewicz moze sie wstydzic ujawnienia jego intymnych spraw, ale ja jestem z nim. Panie senatorze, jesli pan to czyta, nie zalamywac sie, to wszystko furda. Sa ludzie, ktorzy pana rozumieja i nie maja zamiaru sadzic.
Uwadze obserwatorów umknął jeszcze jeden aspekt tej smutnej historii. Chodzi mi o panny czy panie do towarzystwa. Ich profesja – jedna ze starszych branż zawodowych świata – zwykle wiązała się z dyskrecją. Właściwie dyskrecja była podstawą wykonywania tego zawodu. Niestety upadek obyczajów dotknął jak widać również tę gałąź biznesu. Szkoda – to kolejny przypadek łamania ethosu zawodowego. Kolejna profesja, która schodzi na psy. Niestety te dziewczęta to nie Jane Fonda w filmie „Klute”. Życie więc będzie trudniejsze.
Pozdrawiam
Pani Agnieszka Holland zabierając głos w sprawie Polańskiego, opowiadała o swoim uczestnictwie w imprezkach artystów filmowych w USA, gdzie na stołach walała się kokaina i snuły się niekompletnie ubrane nieletnie dziewczęta. Zestawiając to z obrazami na których w roli głównej występuje Piesiewicz, nasuwa mi się myśl: jaki artysta takie towarzystwo. Nie mam pretensji do gościa, niby za co(?), niech sobie ćpa, sypia z kurwami, ale nie ma przymusu zajmowania się polityką. Mam natomiast pretensje do tych wszystkich „autorytetów”, którzy zaciekle bronią postępek senatora i używają do tego argumentów godnych obrony małego Jasia.
Kecaj i podobnie myślący!
Jeszcze raz powtarzam, Pan Piesiewicz ma prawo sypiać z kurwami i pociągać sobie kokainę. Jego sprawa. Nikt o to się go nie czepia i ta obrona jest bez sensu. Po pierwsze (małe) jak jest politykiem może oczekiwać zainteresowania się tabloidów swoją osobą.
A po drugie (wielkie jak Czomolungma) Piesiewicz był zawsze nie moralistą, tylko moralizatorem, miał zawsze wytyczoną drogę, jak człowiek powinien postępować, był chodzącym dogmatem.
I to jest jedno wielkie ostrzeżenie dla wszystkich typu Marek Jurek, Zawisza, Kaczyński, że w końcu stoi się na powtórnym ślubie córki z brzuchem albo zostawia się żonę z czworgiem dzieci.
Oto mam do tych wszystkich ludzi pretensję.
Pani Heleno, całkowicie się z Panią zgadzam w sprawie sen. Piesiewicza, a także z p. Monteskiuszem, serdecznie pozdrawiam, CYMBOSPONDYL, dawniej WORDHUNTER. Zyczę Wesołych Świąt.
Kartka z podróży pisze:
2009-12-14 o godz. 23:47
?Karteczko z podróży?, jak dobrze, że Cię odnalazłem w tym blogu.
Zatem swój komentarz skrócę do słów poparcia Twojego stanowiska.
W ?en passant? moje ?to się w pale nie mieści? odnosiło się właśnie do aktywności politycznej sen. Piesiewicza.
Za oryginalności seksualne starszego w końcu pana, ja, staruch, nie mam też pretensji.
A w ogóle to poczekajmy, zobaczymy.
Pozdrowienia
Torlin, masz rację. Nie chodzi o to co Piesiewicz robi w zaciszu domowym, choć treba przyznać ma osobliwe upodobania.
Piesiewicz-moralizator chodzi w stringach i pończochach, Marcinkiewicz- zostawia żonę z gromadą dzieci, pamiętacie Andrzeja Kerna z Łodzi- zawodowy katolik a córcia się puściła na gigant. Pan Bóg jednak jest bo zawsz e takiego typa pogrąży. Czemu tylko ONI mają gębę pełną frazesów i pouczają nas a sami , jak nikt nie widzi, narkotyki, prostytutki, jeżdżenie po pijaku, nieślubne potomstwo etc, etc PIESIEWICZA NIGDY ZRESZTA NIE LUBIŁEM ZAWSZE CZUŁEM W NIM FAŁSZ.Rozczarowuje mnie postawa pana Żakowskiego- drogi Panie tu nie tabloidy sa winne , zdaje się że senator nawalił
Postawa biskupa nie dziwi- to towarzystwo z fałszu i obłudy jest znane vide ostattni wybryk Rydzyka z opowiadaniami, że kazdy kiedyś wypił kielisze koniaku…….
Ciekawy watek sprawy na stronie Wprost.
Torlin,
Sugerowalem sprawdzenie aktywnosci (biernosci) K. Piesiewicza pod katem glosowan na temat narkotykow. Robi to red. Kozlowska.
http://www.wprost.pl/blogi/katarzyna_kozlowska/
Jesli do tego dodac, to co juz raz napisalem, ze to K. Piesiewicz pojawia sie u prezydenta Kaczynskiego i przekonuje go do zmiany stanowiska lustracyjnego. Powstaje sie naturalne pytania:
1. Od kiedy senator byl w klopotach, o jakich my dowiedzielismy sie ogladajac tasmy.
2. Czy zwazywszy na potencjal Piesiewicza (kiedys PC) i zaufanie jakie budzi w Kaczynskim, oraz przeciez niezaprzeczalna karte pieknego zyciorysu, nie dajaca sie zbyc z punktu widzenia prawicy, jako tuzinkowa, czy sprzeniewiezona zbrataniem z SLD zatem czy wziawszy to pod uwage, nie warto zapytac, czy jednak ktos senatora nie wykorzystal w spsob polityczny.???
Powstaje stad i trzecie pytanie, jesli tak, to dlaczego nastapilo zdemaskowanie, czy chodzilo np. wobec grozby dekonspiracji o przewekslowania sprawy na wymiar czysto obyczajowy, czy senator podjal jakas walke, czy cos sie posypalo i mniej przewidywalne ogniwa-siksy daly czadu, czy wreszcie nie nastapilo cos co nazywa sie Murzyn zrobil swoje, a kopnac na odchodnym czlowieka, ktory lata temu sprawil klopoty niech bedzi dobra nauczka. Kazdy zastanowi sie 14 razy, bo grozba wdeptania w ziemie, jak sie prowadzi zycie publiczne jest realna.
Podeslalem link Toyaha i ciagle jego tekst chodzi mi po glowie. Wielokroc widzimy ludzi, ktorych (z nawyku??) bardzo szanujemy, jak opowiadaja rzeczy takie, ze noz sie w kieszeni otwiera. Pytamy sie, czy on na glowe upadl? A tymczasem ten ktos, na co zwrocil uwage Toyah zalewa sie potem, bo prowadzi najbardziej ponura, codzienna walke o sfalszowany wizerunek posagu z brazu.
Moze to odpowiada na pytanie Heleny? Pani Heleno, skoro sluzby przed 1989 nie ociagaly sie przed mokra robota, dlaczego wierzyc ze ci sami ludzie zawahaja sie dzis przed dlugoletnim szantazem? No w koncu to jest poprawa, taka jak w 1989. Mogli zabic, a tylko pogrozili. Zupelnie jak w kawale o Leninie.
UWAGA!!! UWAGA!!! UWAGA!!!
Potrzebne są jeszcze podpisy poparcia dla ?ustawy parytetowej?. Kto jest przekonany o słuszności tej inicjatywy społecznej, ma ostatnią szansę pomóc w jej realizacji. Zmotywujcie swoich znajomych, rodziny, przyjaciół. Formularze do pobrania na stronie Kongresu Kobiet. Podpisy muszą dotrzeć do Biura w Warszawie do 22 grudnia, po tym terminie będą zmarnowane!!!
W swoim komentarzu zwróciłem uwagę na podstawowy moim zdaniem kontekst tej historii tj natrętne moralizatorstwo i głosowanie „na pokaz” w kwestiach dotyczących regulacji wrażliwej problematyki praw ludzkich (akurat tu ustawa o przeciwdziałaniu narkomani). Cieszę się, że Państwu też bliski jest mój punkt widzenia. W pełni zgadzam się z Torlinem, że w kontekście lansowania wzorów zachowań moralnych przez polityków katolickiej głównie prawicy ich „wpadki” obyczajowe dobijają obłudą i zakłamaniem. Od lat do dobrego tonu należy obnoszenie się z jakimś „starotestamentowym” wzorcem rodziny, życia intymnego, wychowywania społeczeństwa przez drakońskie zakazy i kary, życia ?w cnocie? i co gorsza nadawanie temu wzorcowi formy regulacji prawnych. Głosowanie Piesiewicza za obligatoryjnym karaniem uzależnionych lub incydentalnych posiadaczy prochów jest wymownym przykładem tego typu obłudy.
Nietrudno jest przewidzieć, że kolejnych afer będzie przybywało, bo życie jest tylko życiem a nie infantylną idyllą. Czasem myślę, że dukanie komunałów moralnych jest podstawową kwalifikacją tych ludzi do sprawowania funkcji publicznych. Zresztą nie odnosi się to tylko do polityków ale i medialnych moralistów. Szczególnie irytująca jest grupa nawiedzonych, byłych gwiazdorów rockowych gorliwie męndzocych o moralności w tv. Gdy czasem tego słucham to myślę, że muszą mieć olbrzymie poczucie grzechu i potrzebę odkupienia. Tylko czemu w ten sposób? Czemu akurat kosztem telewidzów? Mam taką propozycję. W trakcie najbliższych wyborów wycinajmy po prostu kandydatów lansujących jako swą główną zaletę monogamię, czystość moralną, abstynencję, gorliwość religijną, skłonność do surowego karania itp. Ostatecznie to głos wyborczy a nie bilet do kina na tragifarsę obyczajową. I nam będzie lepiej z normalnymi ludźmi w parlamencie i wyciętym kandydatom też ? ostatecznie prestiżowa posada nie będzie ich kusić ?grzesznymi? urokami życia.
Pozdrawiam
Dobrze, ze poruszyłpan ten temat.
Ekhem… a cóż czyn Piesiewicza ma do moralizowania? Nie kojarzę go z wytyczania jedynej katolickiej drogi życia. Nie pamiętam też by czynił tyrady antynarkotykowe – fakt głosowania „za” często jest związany z przynależnością partyjną i nie musi oznaczać hipokryzji. Z punktu widzenia etycznego Piesiewicz nic (NIC!) złego nie zrobił. Nikt na tym nie ucierpiał, a jego preferencje są jego sprawą. To wy, drodzy oburzeni, jesteście dziwnie świętojebliwi i a priori traktujecie hulanki senatora jako haniebne.
I nie rozumiem argumentu, że skoro jest politykiem to wyborca ma prawo zaglądać mu w spodnie, choćby i za pośrednictwem tabloidów. Oczekiwałbym w końcu grubomilionowych kar dla szmatławców. Zniszczenie czlowiekowi życia nie ma ceny.
Zdad
Czuły jesteś na niszczenie życia Piesiewicza. A może troszkę refleksji nad niszczeniem życia np gówniarzy łapanych z odrobiną trawki? Myślisz, że ich mniej boli?
Panie Redaktorze !
Sprawa Senatora P. jest niejednoznaczna (jak wszystko w naszym życiu – ta sprawa potwierdza raz jeszcze tę tezę). Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem jest on w tej chwili podejrzanym o posiadanie nielegalnych środków odurzających – narkotyków. I nic tu nie mają do rzeczy jego zasługi. Złamał (jeśli mu się to udowodni) obowiązujące prawo, które jako członek elity – Senat RP – winien szczególnie przestrzegać.
Jego postępowanie było wyjątkowo nieroztropne (w przedmiotowej sprawie – można także domniemać, że podobnie ma się rzecz w przestrzeni np. „stanowienia prawa przez p.Senatora” czy „legislacyjne inicjatywy p.Piesiewicza” – to tylko określony „ciąg myślowy” biegnący torem wytyczonym np. przez słynny „Dekalog” p.P.). Piszą o tym licznie Blogowicze.
Nie chcę powtarzać tez przytoczonych np. przez „Helenę” (wpis z dn. 15.12. h: 1.49.), „PA2155” (z dn. 15.12. h: 4.15.), „Torlina” (z dn. 15.12. h: 23.18.) czy szczególnie „kartkę z podróży” (z dn. 16.12. h: 11.47.). Z tym wpisami zgadzam się absolutnie.
Mnie jest żal p.Piesiewicza, ale po „casusie Polańskiego”, występku haniebnym JM Rokity * (o czym pisze”Helena” w ww. poście)
wolcie Marcinkiewicza (jeden z założycieli ZCHN-u czyli polsko-fundamentalistyczny katolik), „brzuchu” córki Pana Prezydenta – jej rozwodu i powtórnego małżeństwa, klęska elit moralizatorsko-mentorskich jest totalna. Sprawa „Piesiewicza” zadaje ostateczny cios w jakąkolwiek działalność publiczną podpartą moralno-etyczną wyższością elit (dot. to przede wszystkim elit „S” bo one – a zwłaszcza jedna jej część czyli tzw.”resztówki” po UW, a wcześniej sama UW – nadużywały tej argumentacji „nad wyraz” – dziś to widać częściowo u P0, trochę mniej w „PiS-siu”). I nie jest tak „Heleno”, że to lud, „gmin” czy z wyższością nazywany „plebs” zazdrości elitom – nie do końca to prawda. Jest to wg mnie odpowiedź na pogardę jaką te elity, te „moralne” autorytety, te gremia żywią i żywiły zawsze do „ludu”.
Jak odnoszono się (i to cały tzw. „mainstream”) np. do Leppera – abstrahując od jego kompetencji intelektualnych, sposobu wysławiania się (na początku), ubioru, mentalności etc ?
I tylko nie mówicie o „przymierzu” intelektualistów z robotnikami i „narodem” w 1980/81 – opisuje to fantastycznie (z zewnątrz ! – czyli w miarę obiektywnie bo nie emocjonalnie) D.Ost w „Klęsce Solidarności” – ciekawe, dlaczego ta książka jest w Polsce „nieobecna” ? Dlaczego o niej się w ogóle nie dyskutowało i nie recenzowało się jej ?. Nie mówić, nie pisać, nie słyszeć – czyli problemu nie ma (tak uważa większość polskich elit).
Współczuję Piesiewiczowi jako człowiekowi – nad politykiem i moralizatorem (poprzez swoją twórczość przez duże „S” i przez Jego wystąpienia medialne można go tak traktować; on oraz jego środowisko chcieli aby go za takiego uważano) mogę tylko pokiwać głową z politowaniem. Odkąd bowiem przybywa fałszywych sędziów – mówi rabin Ester (Talmud) – przybywa fałszywych świadków. A Sokrates szepcze do ucha – „…zacznij od siebie”.
I jeszcze jedno – p.Juliusz Braun (reprezentant właśnie tych „gremiów”, tego typu elit i tego właśnie sposobu myślenia) w dzisiejszej GW obruszył się niezmiernie, że podczas dyskusji nad Stanem Wojennym w niedzielny wieczór (13.12.) w TOKFM-ie obecnym był Jerzy Urban. Nic dodać, nic ująć – to ta sama mentalność uzurpująca sobie wyłączność na etykę, moralność i prawdę…… I jednoznaczność sądów, najlepiej z pozycji etyczno-moralnych. Gdy ten aprioryzm się kończy i jakie są jego efekty widzimy choćby na przykładzie senatora P. I wtedy jak w „Szalonej lokomotywie” Witkacego – „upadek jest wielki”.
Pozdrawiam.
WODNIK53
* – czy pamiętamy jak JMR moralizował „całą” lewicę i wszystkich jego zdaniem „niebłagonadiożnych” podczas przesłuchań w ramach swej działalności w komisji d/s Lwa R ?
Cytat „upadek był wieki” jest nie z „Szalonej lokomotywy” lecz z utworu „Zamek na piasku” Maanamu – z b.dobrej ich płyty „O !”.
Pardon.
WODNIK 53
Pan Czesław, kolega pana Gosiewskiego? Tak a propos bredni, wygłaszanych przez pana posła w, a jakże, Radiu Maryja.
Nie lubię Obamy, jest dla mnie taki … „śliski” (w absolutnie niezłośliwym i nieobrażającym sensie), bez własnego zdania (lub zmieniając je po 10 minutach), ze sztucznym uśmiechem.
Wolałem Busha.
Helena – bardzo celna uwaga o Rokicie. Ze zniesmaczeniem słuchałem tych histerycznych wrzasków w samolocie „Niemcy mnie biją” itd. Facet wrzeszczy jak jakaś przekupa i jeszcze ten cały antyniemiecki wydźwięk. Kompromitacja. I to miał być podobno nasz premier.
.
@eaglefly
nie zawsze, brytyjscy konserwatyści zalegalizowali np. małżeństwa homoseksualne i nie zwalczają LGBT.