Pan, a może Pani Europa?
Unia przymierza się do wskazania, kto będzie jej ,,twarzą” – kadencyjnym przewodniczącym Rady Europejskiej. I kto będzie jej ,,ministrem spraw zagranicznych”. Oczywiście pod warunkiem, że Vaclav Klaus podpisze ,,Lizbonę”. Jakie są polskie oczekiwania, nie wiadomo. Jakich Polska ma faworytów, być może dowiemy się jutro, kiedy przetargi o obasadę tych nowych kluczowych stanowisk zaczną się w Brukseli.
Inaczej niż Polacy, Brytyjczycy weszli do gry z podniesioną przyłbicą: Mr Europe? Ależ to oczywiste: Tony Blair! Jak coś jest w grze politycznej ,,oczywiste”, to w rzeczywistości wcale nie jest. Blair – jak każdy potencjalny kandydat – ma plusy i minusy. A w zakulisowej grze brukselskiej liczy się nie tylko PR, lecz wewnętrzny układ sił.
Nie może być tak, by jedna opcja wyraźnie dominowała. ,,Prezydent”, szef Komisji Europejskiej, ,,minister spraw zagranicznych” – w tej wielkiej trojce musi być jakaś równowaga. Liczy się także geografia – żaden region nie powinien dominować – a nawet znajomość języka – akurat nie angielskiego, lecz francuskiego, by nie drażnić Francji. Z braku sformalizowanej procedury wyboru zadecydują więc względy nieformalne. To nienajlepszy start polizbońskiej reformy instytucjonalnej.
Tak czy owak, napięcie rośnie. Dla mediów nie ma większej gratki niż personalia. I w naszej prasie mamy już wysyp spekulacji i giełdę kandydatów. Blair pojawia się w niej często – ciekawe, że za są i Rosati, i Szymański, eurodeputowany PiS – choć plotki z otoczenia Tuska sugerują, że nasz rząd nie widzi go jako ,,Pana Europę”. Myślę, że nie ma zamiaru popierać także kandydata Niemiec czy Francji.
Postawimy pewno na kogoś z kontynentu, może ze strefy euro, ale też z kraju należącego do NATO i raczej mniejszego, raczej z północy niż z południa. Pasowałby tu premier Holandii Balkenende (tylko że to też opcja centroprawicowa, jak Barroso). W podobnym duchu występuje Jacek Saryusz Wolski, proponując na ,,Pana Europę” mało znanego lecz wybitnego prezydenta Estonii, Ilvesa. Podkreśla, słusznie, że jego zaletą jest też to, iż to polityk lewicowy, a więc równoważący centroprawicowego Barroso. Ale wydaje mi się mało prawdopodobne, by preferencje polskie przesądziły o wyniku brukselskich negocjacji (chyba że w jakiejś szerszej koalicji).
Ja też mam swoje typy. Oczywiście prywatne i wynikające z mojej sympatii do idei europejskiej, a ściślej do europejskiego federalizmu. Dlatego byłbym za byłym premierem Belgii Guy Verhofstadtem albo za premierem Luksemburga Jean Claudem Junckerem. To jest dla mnie prawdziwa pierwsza liga europejska.
Co mnie uderza w polskich przymiarkach, to nieobecność kandydatur kobiet. Wiadomo, pani Merkel – a nie ma dziś lepszej ,,twarzy” Europy dla świata – nie zrezygnuje z kanclerstwa. Ale są inne możliwości. Moim typem byłaby była prezydent Irlandii Mary Robinson (ponoć kiepsko z francuskim, ale politycznie niezależna) lub była prezydent Łotwy Vike-Freiberga.
XXXX
Sebastian – lubię muzykę, ale w porównaniu z dyregentem orkiestry się nie odnajduję. Jeśli już, to słyszę kakofonię, niestety. Trebeg – bardzo dziękuję i pozdrawiam
Komentarze
Belgia to państwo federacyjne dwóch języków i narodów, będące sztucznym tworem. Politycy belgijscy w tzw. pogłębianiu integracji europejskiej widzą sposób na rozwiązanie swoich problemów wewnętrznych. Luksemburg jest mały i w pojedynkę nic nie znaczy. To że politycy belgijscy i luksemburscy są takimi eurofederalistami wynika w pierwszej kolejności ze stanu i pozycji ich państw – Belgia wcześniej czy później się podzieli, a Luksemburg się nie liczy.
A może poprosić Putina? 😀
Szanowny Panie Redaktorze,
sercem jestem euroentuzjastą, z rozumu-eurosceptykiem.
Większość dzisiejszego Pańskiego wpisu, przemawia, nmiestety wyłącznie do mojego rozumu. Wybór „Pani/Pana Europa” to konkret, który, zgodnie z Pańskimi uwagami/podzielam je/ demaskuje prawdziwe realia, jakie zaczynają się ujawniać, w tym koniecznym, zarazem tragicznym dziele, jakim jest zjednoczenhie Europy.
Tragizm, w moim odczuwaniu, bierze się z nadrzędnej, pochodnej Losu, która na obecnym etapie odrębnego rozwoju poszczególnych państw- uniemożliwi zrealizowanie tego pięknego dzieła.Widzę w tym, zamiarze tragizm budowniczych wieży Babel, z poprawkami na cele i motywacje .
Europa musi się połączyć, ale nie jest jej to dane. Chwilowe, obecne odczucia euroentuzjastów są tylko nieświadomą wiarą w dzieło, które może Europejczykom dać zbawienie od upadku w walce z przyszłymi wyzwaniami, ale jest tylko wiarą, a nie planem do realnego wykonania. Kiedy czytałem Pańskie wątpliwości, subiektywne „rekomendacje” na szefa Europy, zasygnalizowane mechanizmy „podskórne, które na tak wczesnym etapie zjednoczenia, są w Pańskim wydaniu czymś oczywistym, aż chciałbym Pana zapytać- jakimi realnymi przesłankami dotyczącymi zjednoczenia Europy, „żywi się Pański euroentuzjazm?
Oczywiście ta część mnie, którą zawiaduje serce- fanatycznie ściska kciuki za Europą.Kidy jednak rozumowi trafi się taki felieton, jak dzisiejszy Pański- słyszę tylko z wnętrza siebie-„No tak. Ocxzywiście . etc.”
Pozdrawiam,Sebastian
P.S. Metafora z „Dyrygentem”- to kwesia odczuwania. Jeśli Pan się w niej nie odnajduje, to to pozostaje mnie tylko uszanować Pańskie czuciowe odbiory zdarzeń.
Ja jeszcze przez jakiś czas pozostanę przy swoim.
Kakofonia, nie musi być uosobieniem dźwqiękowego bełkotu. Byli tacy, co potrafili robić z niej sztukę, korzystając z pełnej swobody „hałasowania”. Jeśli w tym „hałasowaniu” pojaqwiały się jakieś muzyczne idee czy sensy- staqwało się sztuką. Sądzę, że wiele w takich przypadkach znaczy- twórcza życzliwość. W takim stanie potrafimy się otworzyć, i dostrzegać w bedłkocie całkiem zgrabne sensy.Przeważnie, kwestą jest- przemaganie rutyny odbioru.
Pan redaktor zauwaza:
Podkreśla, słusznie, że jego zaletą jest też to, iż to polityk lewicowy, a więc równoważący centroprawicowego Barroso.
Piekny przyklad demokracji. Prawica wygrywa od W. B przez Niemcy Polske……. i… tak dalej, tak dalej.
Dlatego wlasnie, dokladnie odwrotnie niz chca obywatele, prezydent powinien byc lewicowy. Czy pan czyta co pan wypisuje?
(a jesliby obywatele wzdluz i wszerz calej Europy glosowali na socjalistow, to czy nie absurdem byloby forsowanie chadeka?)
Prosze mi wyjasnic, bo nie widze, jaki to ma zwiazek z demokracja?
I czy wystarczy za figowy listek zdanie, ze: To nienajlepszy start polizbońskiej reformy instytucjonalnej.
Po raz kolejny bolesnie rozjezdza sie rzeczywistosc z panskimi o niej wyobrazeniami. Tylko na kogo zgonic za to ty razem? PIS, nacjonalistow, KK? Wszytskich po trochu?
Z lektury wiadomosci na serwisie BBC, T. Blair ma jednego waznego przeciwnika- Niemcy. A Niemcy to najwazniejszy kraj UE. Podobne prawdziwym kandydatem jest premeier Luksemburga- Junkers. Balkenende? Chyba rowniez zbyt konserwatywny i proamerykanski. Bylby on natomiast dobrym kandydatem na Sekretarza Generalnego NATO, gdzie potrzeba akceptacji amerykanskiej. Chyba niektorzy czlonkowie UE obawiaja sie Blaira z powodu jego przeszlych zwiazkow z GW Bushem i awantur arabskich. Dodalbym rowniez brytyjski sceptycyzm do niektorych pomyslow integracyjnych UK. Co do Blaira na politycznej emeryturze- zadna instytucja nie pragnie jego kwalifikacji. Jego mediacja w sprawie pokoju na Bliskim Wsch. byla tak nijaka i anemiczna, ze nikt nie traktowal jej powaznie. Poszukiwany jest chyba ktos, kto reprezentowac bedzie interesy europejskie, nie zas brytyjskie lub amerykanskie.
Tony Blair dla Europy to byloby wspaniale, Anglicy blizej Europy ,
moim zdaniem bardzo potrzebne .
Z bardzo wielu powodow /oczywiscie tez historycznych /.
To chyba jest tak ,ze jakby czlowiek probowal byc Europejczykiem ,
bez Angli ,tak naprawde nikt nie potrafi .
To tylko z mojego malego „europejskiego podworka”.
Salute
/nie dyskutuje!!!/
A ja chcialbym wrocic do wczorajszego tematu. Usprawiedliwianie wpadki, ze sie zdarza, ze 10 razy w roku i…Bog wie co jeszcze to bzdura. Jak taka wpadka powstala? Dziennikarz powaznego tygodnika szweda sie po internecie i znajduje info o porozumieniu ormiansko-tureckim. Na tej podstawie, bez absolutnie zadnego sprawdzenia, wypisuje bzdury a Tygodnik je drukuje. I to ma byc powazne dziennikarstwo? To maja byc „eksperci”? To jest cala „wiedza” redaktorow zajmujacych sie polityka? Sprawdzic co w sieci dzisiaj jest i pisac? I jak miec zaufanie do czegokolwiek co napisza dziennikarze Polityki, zwlaszcza tacy, ktorzy jeszcze probuja to usprawiedliwic. Czy ich „wiedza” tez opiera sie na internecie i co w nim znajda? Pogratulowac rzetelnosci. Lubie Polityke ale teraz jakby mniej. Zaufanie? chyba juz nie.
Premier holenderski Jan Peter Balkenende zarzeka sie ze nie bedzie kandydowal. Jak prawdziwy polityk nie odkrywa swoich kart i wyczekuje decydujacej rozgrywki. Jak przy wiekszosci glosowan w tak waznej sprawie kandydaci z europejskiej czolowki wzajemnie sie wykluczaja. Dlatego holenderski premier ma duze szanse. Udowodnil to w przeszlosci Jaap de Hoop Scheffer, rowniez z Holandii. Miedzynarodowe doswiadczenia, dobre kontakty i relatywna „neutralnosc”” daje Holandii duze szanse na wybor.
Wyobrazcie sobie kraj w ktorym na scene wychodzi konferansjer (niech to bedzie np pan Jan Suzin) i oznajmia gawiedzi Panie i Panowie………….pauza……….prezydentem jest………. Andreeeeeeeeeeeeeeeeew Gooooooooooooooooooolota!
Do wczoraj mial nim byc Steven, w zeszlym tygodniu Jurgen, wczesniej mowilo sie o Enrico. Ale wszystko zbladlo w kontekscie ostatnich kilku godzin, kiedy to Hose zaprzeczyl, ze ma nim byc Zdenek, bo ten robil miejsce dla Vlade, ktory torowal przejscie dla Ulvanga lub Betiny.
Warto pamietac:
Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy.”
Wiec ciagnijmy i my, a jakze, jak demokracja, to demokracja!
yyc, to nie był tekst dziennikarza „Polityki” tylko młodego autora z zewnątrz. Co nie usprawiedliwia tych, którzy tekst przyjęli i akceptowali. W kolejnym numerze młody autor przeprasza i usprawiedliwia się. Nie trać tak łatwo zaufania do wszystkich pozostałych autorów.
sceptyk pisze:
2009-10-26 o godz. 00:06
Lech pisze:
2009-10-25 o godz. 21:47
Badrdzo przepraszam, że nie odpowiedziałem wcześniej. No cóż wpadam tutaj nieregularnie, czytam zachłannie, w pośpiechu i nie dość dokładnie. Nie zauważyłem Twojej odpowiedzi.
Zgadzam się z Twoim stwierdzeniem. Co mam na myśli, głównie jednak wprowadzenie w wielokulturowość różnych barbarzyńców doktryny niszczącej możliwość naturalnej ewolucji kultur, które w jakiś sposób musiałby się jak powój owijać wokół antyku. Oczywiście to fantastyka. Poza tym jest to moje subiektywne odczucie, które wcale nie musi być słuszne. Przypuszczam jednak, że w historii Europy i nie tylko, także i Ameryk mniej byłoby nieszczęść.
Dziękując za zauważenie, przepraszając za opóźnienie pozdrawiam serdecznie – Lech.
CYTUJE:
„Z braku sformalizowanej procedury wyboru zadecydują więc względy nieformalne. To nienajlepszy start polizbońskiej reformy instytucjonalnej.”
Jakies zaskoczenie? Ale czyz nie bylo glosno o tym ze Lizbona to tak naprawde w najmniejszym stopniu nie jest dokument przygotowujacy REFORME instytucjonalna. To po prostu kilka przetasowan i kilka atrakcyjnych pozycji dla europejskich darmozjadow.Oczywiscie teraz wszyscy probiurokratyczni propagandysci beda mowic ze trzeba czekac, ze nastepnym razem, ze wszyscy musza sie oswoic z nowym systemem albo cos jeszcze nowego. A prawda jest taka ze jak zle bylo tak bedzie.
Ale zeby to widziec i rozumiec trzeba rozumiec na czym polega idea sfederowanej czy zintegrowanej europy i dlaczego przejrzystosc struktur wladzy jest tak wazna. Czego od gospodarza niestety nie wymagam bo zdazylem przywyknac do powierzchownego rozumienia sytuacji i podobnych analiz.
Smutnym natomiast jest miec racje w sytuacji kiedy ludzie promujace szkodliwe i zle rozwiazania znajduja posluch ciemnych mas.
A odnosnie kandydata – rozgrywki osobiste sa jak zawsze kompletnie nieistotne ze strategicznego punktu widzenia i dobre dla mydlenia oczu gawiedzi i cieszenia roznego typu „pundits” jak szanowny gospodarz bloga, ktorych bedzie cieszylo zwyciestwo pana A nad panem B a wogole nie zwroca uwagi na to co wazne. Stad – paradoksalnie – zgodzilbym sie z p.Szostkiewiczem ze Juncker i Verhofstadt to dobrzy kandydaci. Typowi „europejczycy” wrosli w tamto srodowisko ktorzy skrystalizuja dynamike wladzy w EU. Blair to uzywajac kwaczomowy agent ukladu trzymajacego wladze tj Waszyngtonu i Wall Street/City (jak ktos jest ciekawy niech zobaczy gdzie pracuje jako „doradca” :D) a w dodatku niebezpieczny narcyz ktory od fatalnej strony pokazal sie juz podczas bycia premierem. Ambicjonalne rozgrywki czlowieka ktory mocodawcow ma po drugiej stronie atlantyku to gwozdz do trumny EU i Europy. Merkel jest niebezpieczna poniewaz reprezentuje interesy Niemiec ktorym srednio tak naprawde po drodze z interesem EU jako calosci. Dlatego dobrze ze nie kandyduje teraz – moze kiedys. Prezydenci Estonii, Irlandii czy Lotwy to beda figuranci w rekach brukselskiego dworu i politykow Niemiec, Francji czy innych duzych panstw. Stad potrzebny jest albo naprawde czlowiek z wizja do reprezentacji EU jako instytucji na arenie miedzynarodowej i jednoczesnie popularyzacji EU jako autentycznego reprezentatywnego szczebla wladzy a nie tylko areny przepychanek i zakulisowych rozgrywek – na co oczywiscie szans nie ma. Albo musi to byc sprawny, powazany, rozsadny biurokrata o przewidywalnym kursie – i Verhofstadt i Juncker beda stawiac na wywazona wspolprace z USA co jest dobre bo nie ma co zaogniac sytuacji obecnie, beda jednoczesnie bronic stanowiska EU i EBC oraz raczej czytelnie beda pchali do dalszego usamodzielnienia sie EU jako szczebla wladzy. Co tez jest w jakims stopniu dobre bo na razie nie tylko mamy pasozyta w brukseli ale mamy pasozyta poza kontrola w rekach politykow panstw narodowych. A tak EU moglaby zostac federalnym szczeblem wladzy z demokratyczna struktura wladzy w opozycji do panstw narodowych i wzajemnie sie temperowac w normalnej politycznej rozgrywce a nie w oparciu o ukladziki o ktorych nikt nic nie wie…
Mala errata:
powinno byc oczywiscie Juncker zamiast Junckers. Sorry.
Bardzo ciekawe uwagi.
Co do Blair’a – czy to nie jest aby spisek francuski? Blair zdaje się nie przepada za Cameronem. Czyli po wyborach Blair nie miałby ‚pleców’ w Wlk. Brytanii, i naturalnie wpadłby w objęcia Sarko. A ten już przecież chyba pokazał w czasie przewodnictwa Francji, co lubi najbardziej.
http://www.youtube.com/watch?v=1P20qLMbrmE&feature=player_embedded
Co do pani ex-prezydent Łotwy, to zlitujmy się, ta pani ma 72 lata. Owszem, bardzo ciekawy życiorys, owszem kwalifikacje wyśmienite (zdaje się psycholog…), ale jakoś nie wierzę w dynamizm i nowe otwarcie.
Pozdrawiam,
JS
Szanowni Państwo o wielkiej europejskiej polityce a ja kilka słów o małej Europie na styku trzech kultur.
Trzy dni temu z córką i przyjacielem poszliśmy w góry. Kilka godzin marszu i jesteśmy po czeskiej stronie. Pusto, ani jednego mundurowego – jakby granicy nie było. Nocleg w czeskim schronisku, do towarzystwa mamy dwóch młodych Niemców i ekipę z Czech. Doskonała, podlewana śliwowicą i mocnym Gambrinusem impreza w międzynarodowym towarzystwie. Rankiem skok do Harrachova – obiad, zakupy (przyjmują korony, euro, złotówki). Miasto pełne Niemców i Polaków. Wszyscy zgodnie kupują, jedzą i piją piwo. Po południu droga wzdłuż Izery. Dworzec kolejowy Harrachov z nieczynnym od wojny torem do Szklarskie Poręby. Ale remont linii jest na ukończeniu, od przyszłego roku 7 szynobusów ma wozić ludzi przez góry. Wyżej wchodzimy do Polski – niedostrzegalnie bo po granicy nie zostały nawet słupki. Nocleg w Orle – to przez czterdzieści kilka lat były koszary WOP a wcześniej grenschutzu. Teraz jest tu sympatyczna stacja turystyczna. Opowiadam z kumplem córce (22 lata) o dawnym wyłapywaniu ludzi na granicy. Patrzy ze zdziwieniem i pyta „Po co to wszystko?” Trudno jej się dziwić – jak można teraz to zrozumieć skoro wolno chodzić gdzie się chce? Rankiem grzane piwo (czeskie)w Chatce Górzystów na Hali Izerskiej. To też były jakieś koszary dla „psiarni” pilnującej granicy. Teraz to kolejne schronisko służące turystom – napchane Polakami i Czechami. Dalej już Świeradów i poniemiecka pijalnia wód pełna polskich i niemieckich emerytów. No i Jelenia Góra – gdy przyjeżdżamy do Czech wracają autobusy z zakupowiczami. Co dzień przyjeżdża ich kilkanaście bo niektóre towary są u nas tańsze. W kryzysie strumyk czeskich koron jest dla polskich kupców często jak kroplowka. Dla mnie to jest konkret wynikający z europejskiej integracji. Dla mnie integracja ma walor praktycznej wolności. Dwadzieścia lat tu mieszkałem patrząc na góry przez które nie wolno mi było przechodzić. Na szczęście skończył się czas nacjonalistycznych obsesji i mam nadzieję, że żadne marudzenie ludzi, którzy mentalnie tkwią jeszcze w tamtych czasach nie zaszkodzi mojej wolności
Pozdrawiam
Pan redaktor pisze?
„A w zakulisowej grze brukselskiej liczy się nie tylko PR, lecz wewnętrzny układ sił.”
Tak? A ja myslalem, ze zakulisowe gierki i uklady to tylko
wymysl chorej fantazji tych przebrzydlych kaczorow i innych
eurosceptycznych oszolomow.
Czyzbym przegapil jakas wazna zmiene?
Niestety.
Powinniśmy postawić tak, jak Gospodarz zasugerował. Czemu? A bo przestawiciel Beneluxu byłby chyba faworytem – choć raz nie możnaby mówić, że forsujemy bezsensowne kandydatury i niepotrzebnie trwonimy w ten sposób kapitał polityczny. Kandydat z duzego kraju nie ma chyba szans (chyba, że jakiś Hiszpan). Francuza utłuką Brytyjczycy, Brytyjczyka Niemcy, Niemca Polacy, kandydatura wysunięta przez Berlusconiego będzie odrzucona przez wszystkich. Poparcie dla przedstawiciela kraju, który nie ma wrogów, a jednocześnie ma wpływy i doświadczenie w strukturach zachodnich, powinno się narzucać. Ale popieramy kandydata z Nowej Europy. To żart? Dywersja? (Słyszałem, że rozpatrujemy też Lecha Wałęsę).
I jasne, że to nie będzie polityk pierwszoligowy. Ani Juncker, ani Verhofstadt nimi nie są i właśnie dlatego mają szanse, a my powinniśmy brać obie te kandydatury przy udzielaniu poparcia.
Pierwsza liga polityczna w UE to są: Merkel, Sarkozy, Brown, Berlusconi, Zapatero. Żadna z tych opcji nie wchodzi oczywiście w grę. Ale też dlatego pozostała czwórka nie zgodzi się na jakiegoś protegowanego piątego z tej grupki. Więc szansę może mieć ktoś z Beneluksu, może Austriak, może Fin?
Refleksja na marginesie:
Aleksander Macedoński miał rację wymuszając małżeństwa swoich żołnierzy i oficerów z perskami?
Przestawało się liczyć co greckie, co perskie , zaczynało się liczyć , co wspólne……….
Czy TO jest przyszłością Europy?. Nie te czasy, nie ci Aleksandrzy………….
„Cóż każda epoka, ma własny porządek i ład
a jednak mi żal………”…………….
Ile problemów mógłby zlikwidować przymus i WÓDZ…………
Też jestem za federalizmem Panie Redaktorze i tylko taka Europa będzie siłą, z którą będę się musieli liczyć wielcy gracze, jak Chiny, Rosja lub USA. Dopóki będziemy tworzyć zlepek mikroskopijnych i skonfliktowanych państewek – nie będziemy traktowani poważnie.
A może zaproponować by Prezydent UE był wybierany z małych krajów UE , a minister spraw zagranicznych z większych (ustalić jakiś pomiar ?? ) przy założeniu że 1 kadencja minister MSZ z „dużego ” kraju UE ale nie należącego do NATO a kolejny z kraju NATO ??