Wpadka dziennikarska

Nie przepadam za wytykaniem przez media błędów innych mediów, zwłaszcza konkurencyjnych. Niezbyt przekonało mnie opublikowane na kilku portalach doniesienie, że Polityka zaliczyła ,,wpadkę”, myląc studenckie seminarium politologiczne UW z oficjalnym porozumieniem dyplomatycznym turecko-ormiańskim. Rzecz warto sprawdzić i wyjaśnić. Jeśli doszło do pomyłki, przykro, nie powinna się była wydarzyć.

Nie zmienia to jednak faktu, że sam problem poprawy stosunków turecko-ormiańskich – bardzo ważny także z punktu widzenia aspiracji Ankary do członkostwa w UE – jak najbardziej istnieje, a delegacje obu państw, jak najbardziej oficjalne – kontaktują się i podejmują wspólne ustalenia, o to właśnie był temat artykułu ,,Kamienne pojednanie”.

Nie ma osoby, ani instytucji które by nigdy nie popełniły błędu.Tak samo w mediach. Ileż można przeczytać codziennie sprostowań nawet w najlepszych gazetach globalnych. New York Times pomylił niedawno powstanie w getcie z powstaniem warszawskim. W naszym największym dzienniku w korespondencji z Pragi Radę Europejską pomylono z Radą Europy. W innym nie wyłapano, że w Olsztynie, pod wysokim patronatem obecnego prezydenta RP, otwarto Aleję Ofiar Kaczyńskich.

Ta ostatnia wpadka mogła zresztą wynikać z komputerowej korekty automatycznej, która dość często płata dziś figle redaktorom, bo wielu słów po prostu nie ma zasobie, więc podstawia coś ,,podobnego”. Sam kilka razy padłem tego ofiarą, np. w tekście o historii Gruzji, gdzie nazwisko gruzińskiego przywódcy narodowego Noego Żordanii ,,przerobiło się” na ,,Noego Jordanii”.

Dobre media muszą uważać.Nie dlatego, że konkurencja nie śpi, a w internecie wyżywają się przy tej okazji różni frustraci. Dobre media powinny uważać dla obrony standardów dobrego dziennikarstwa, dziś z wielu powodów przechodzącego próbę kryzysu. 

Jednak zdrowy rozsądek podpowiada, że czyste konto wpadkowe to utopia. Renomowany tygodnik The Economist trzyma się zasady: góra dziesięć błędów na rok. To wyśrubowany standard, ale dla prasy informacyjno- opiniotwórczej chyba niezły punkt odniesienia.

XXXX
Piszę, że ,,protestantyzacja” anglikanizmu to nie mój problem, a czytam wpisy, że o tym marzę, dajcie spokój, panowie, to nie jest żadna dyskusja, tylko czepianie się czegokolwiek, byle się nie zgodzić. Podobnie z pouczeniami w formie wykładów – ten blog nie jest żadnym seminarium. Jest i zostanie tak ogólnikowy i tak szczegółowy, jak to uznam za stosowne w tym gatunku dziennikarskim. ,,pfg” – to prawda, że katolicy w UK są tacy, ale czy nie pod wpływem anglikanów? Unikałbym klisz: CoE (Church of England) tak generalnie na pewno nie jest absurdalnie lewicowy, ani politycznie poprawny. Nie chcę wracać do dyskusji o PC ani o lewicowości chrześcijańskiej. To są rzeczy bardzo złożone i kontekstowe. W naszych realiach ani odrobina PC, ani lewicowości, by katolicyzmowi nie zaszkodziły. W Anglii może jest tego za dużo – zostawmy to im do rozstrzygnięcia – w Polsce za mało. Żaden monopol nie robi myśleniu dobrze.