I po Lizbonie
O odrzuceniu traktatu lizbońskiego dowiedziałem się z monitora TV na lotnisku de Gaulle’a. Dużo większe zainteresowanie wzbudzała transmisja meczu w ramach EURO 2008. A jednak czwartek 12 czerwca 2008 przejdzie do historii z powodu referendum irlandzkiego, a nie meczu Holandia-Francja. Nie będzie to tytuł do chwały, chyba że dla eurosceptyków. Po szoku franko-niderlandzkiego NIE dla unijnej ,,konstytucji” Europa polityczna musi teraz zabsorbować szok irlandzki. Nie jest do tego przygotowana.
Przez ostatnie 5 dni wysłuchiwałem w Paryżu ministrów Sarkozy’ego kreślących wizję francuskiej prezydencji przed grupą dziennikarzy ,,nowej” Europy. Jak jeden mąż, wstrzymywali się od spekulacji na temat wyniku referendum i jego skutków i wyrażali umiarkowany optymizm. Przecież Irlandczycy tyle na Unii skorzystali, jakżeby mogli usłuchać obozu anty-europejskiego – przekonywali samych siebie, bo nie żurnalistów, z których większość – w tym ja – z dnia na dzień tracili nadzieję na sukces obozu TAK dla ,,Lizbony”. Ale w środę nawet do wypowiedzi polityków wkradał się już niepokój. Nie, nie ma żadnego planu B, żadnego planu zapasowego – przyznawali.
Odrzucenie traktatu to nie jest koniec świata, jasne, ale z pewnością ostra turbulencja Dwudziestki Siódemki. Wyjście na prostą zajmie co najmniej dwa lata. Unia po ostatnim rozszerzeniu musi być sterowna, NIE dla ,,Lizbony” w tym nie pomaga. Ale dla zwolenników ,,Nicei”sprawa wygląda inaczej. Mogą być zadowoleni z Irlandczyków, że przedłużyli życie ulubionemu traktatowi posła Rokity. Cóż, jeden procent europejskiego elektoratu na razie rozstrzygnął najbliższą przyszłość reformy instytucji unijnych – na nie.
Krytycy Unii często wytykają jej deficyt demokracji. No to mamy demokratyczny werdykt blokujący potrzebne zmiany. Za rok posypią się narzekania, że Unia po rozszerzeniu nie działa. Ale przez Irlandię Unia nie ma jak działać. Tak koło się zamyka.
A Polska przywitała mnie kolejnym skandalicznym wybrykiem tabloidu – podżeganiem do napadu a może i zabicia sędziego Webba. Igranie z ogniem, które może drogo kosztować. Lubię piłkę, ale nie plemienność.
Komentarze
Ad Unia – najśmieszniejsze w tym jest, że „poszło” głównie nie o sprawy stricte dotyczące programu, gospodarki, zarządzania, koordynacji czyli ekonomicznej walki ale o sprawy obyczajowe. Po prostu w Irlandii przestraszyli się gejów i aborcji. Co tak naprawdę jest sprawą zupełnie trzeciorzędną. W sensie jacyś tam gejowie czy aborcje to dotyczy raptem, nie wiem… 5% społeczeństwa? Podczas gdy sprawy gospodarcze dotyczą wszystkich – nawet gejów.
Ad Piłka – jestem zażenowany. Ale nie tabloidem bo to jest miejsce gdzie należy szukać zażenowania jak ktoś chce takie znaleźć to codziennie może. Jestem zażenowany chociażby tym, że moje środowisko/otoczenie (aczkolwiek nie moi mentorzy, raczej moi rówieśnicy) już nienawidzi tego sędziego. Prawdą jest, że decyzja kontrowersyjna. Nie jest prawdą natomiast, że nie ma ona żadnego uzasadnienia, nie jest prawdą, że pozbawiła Polski (no właśnie – czego? mistrzostwa? bahahahaha) czegoś. Polska reprezentacja gra kiepsko – dlatego nie wygrywa.
Miejmy nadzieję , ze to koniec globalizmu urzędniczego, ale nie koniec Europy Ojczyzn, o której marzyli ludzie normalni.
Irlandczycy zatrzymali wreszcie ten pochód aroganckich polityków, którzy rozbudowali biurokrację do absurdalnych rozmiarów.
Europa powinna mówić jednym głosem w ważnych sprawach, ale to nie może być głos urzędnika z Brukseli, który samowolnie uznaje niepodległość Kosowa i bierze sobie tę krainę na utrzymanie całej UE.
Unia przetrwa nie takie problemy, ale trzeba ograniczyć cele do spraw ważnych i nie rozbudowywać UE do rozmiarów które łatwo wymkną się spod kontroli. Trzeba pogratulować Irlandczykom rozwagi.
„A Polska przywitała mnie kolejnym skandalicznym wybrykiem tabloidu – podżeganiem do napadu a może i zabicia sędziego Webba.”
Rzeczywiście, to była najbardziej skandaliczna rzecz, jaka się w Polsce ostatnio wydarzyła. Antyaborcyjny psychiczny i fizyczny terror katolików oraz prokuratorskie represje w stosunku do Agaty i jej matki to przecież w kraju Jana Pawła II smutna norma, o której Gospodarz tego blogu nawet się nie zająknie, prawda?
Panie Redaktorze !
UE jeśli chce przetrwać musi podjąć radykalne kroki w celu zreformowania się – i to zarówno na przestrzeni polityki, decyzyjności, organizacji etc. I tu będzie teraz wykazany format polityków i play-makerów życia publicznego Starego Kontynentu z wiodących państw Unii – to te tzw. „duże kraje” starej Unii muszą narzucić reszcie tę ideę. Ja jestem za jak najściślejszą integracja, polityczną także (a może – przede wszystkim). Europa dwóch, a może już i trzech (czy więcej) prędkości w wyniku egoizmu, krótkowzroczności Irlandczyków (zarówno rządzących Zieloną Wyspą jak i „gminu” który przywiązany jest do źle pojętej tradycji – wszędzie lepiej wykształceni,m sytuowani, oczytani i po prostu bardziej „światli” ludzie są za postępującą integracją ! – w Irlandii tez tak było) i ich zapyzienia nie może pozwolić na zniszczenie tego projektu. „Twarde jądro” – tych kilka krajów np.Francja, Niemcy, Beneluks, może Włochy, może Hiszpania, na pewno Portugalia – winne „porzucić” resztę i iść szybciej i samodzielnie ku ponad-narodowemu tworowi ze stolica w Brukseli (ze wszystkimi prerogatywami immanentnymi państwu).
Nie oglądać się na Irlandie, Polski czy euro-sceptycznych „Angoli” (oni niedługo pozostaną sami-ze-sobą gdy Szkocja, a trochę później – Walia, ich porzucą: Szkoci są jak wykazują sondaże o wiele bardziej euro-entuzjastycznie nastawieni niźli „Angole”). Po latach malkontenci i sceptyczni „dziś’ poproszą o łaskawe ich przyjęcie do tak skonstruowanego tworu (federacji, konfederacji itd.). Patrzeć trzeba w przyszłość, nie oglądać się „na boki” i nie gadać o „solidarności”, zrozumieniu, partnerstwie (jakie partnerstwo, jaka solidarność, jakie zrozumienie – Irlandczycy, a pewnie i Polacy też daliby takie dowody „owej wdzięczności”, owego zrozumienia). Politycy są (za to biorą nie małe pieniądze) po to by brać na siebie odpowiedzialność za trudne i będące często „pod prąd” społecznych nastrojów decyzje.
Tylko tak można nawiązać będzie za 20 – 30 lat konkurencję z gigantami azjatyckimi (Chiny, Indie – a w kolejce: Kazachstan, Wietnam czy Indonezja) – o Japonii czy Korei nie wspomnę. A jeszcze czai się Brazylia, no i Rosja …… O Ameryce nie wspomnę (choć to „flaczejący” tygrys). „Poszatkowana” na miedze narodowe Europa, tkwiąca mentalnie w „traktacie westfalskim” (no i „wersalskim” także – ta sama myśl i idea) nie może dać rady wyzwaniom i tendencjom XXI wieku.
No chyba, że politycy dzisiejszego „Eurolandu” to gracze II i III ligi – nie „Ligi Mistrzów”, a ich horyzonty zawężają się do drobnomieszczańskiego „kupić-sprzedać” i parę drobnych zarobić…… A tu trzeba mieć „odwagę Lenina” (jak pisał kiedyś – nie pamiętam który poeta w socrealistycznym sosie takie rymy układał – ale wymiar jest taki sam).
Pozdro.
WODNIK53
Sprawa Lizbony pokazuje odwieczny dylemat demokracji: kto ma rządzić?
Ci, którzy nie rozumeiją o co chodzi w tysiącach ściśle specjalistycznych spraw, czy ci, którzy je rozumieją?Czy każdy obywatel posiadający jedynie zdrowy obywatelski rozsądek, niestety niekiedy podatny na opinie zawodowych straszaczy (patrz nasze referendum unijne) powinien wydawać sądy w kwestiach fundamentalnych, ale jednocześnie specjalistycznych?
Czy głosujący na nie dzisiaj, jutro nie będzie zarzucał rządzącycm, że wychodzą na wierzch konsekwencje jego własnej decyzji?
Czy dzisiejsi beneficjenci UE w Polsce – rolnicy – głosujący wtedy twardo na nie – dzisiaj nie mieliby pretensji o brak dotacji (oczywiście do partii proeuropejskich – antyeuropejczycy mieliby świetną okazję do promowania kolejnego spisku „jewropejczyków”).
Czyli wracamy do starego pytania o państwo platońskie w wersji: rządy obywateli, czy rządy eurourzędników. Eurourzędnicy grożą szaleństwem biurokracji, obywatele szaleństwem lęków, niekompetencji i rozniecanych przez populistów strachów.
A praktycznie? Jak zwykle – jeden kroku do przodu, jeden wstecz, trochę na boki, kółeczko i znów jeden do przodu….
Prosze sobie wyobrazic ten wstyd, gdyby traktat nie wszedł w zycie z powodu polskiego veta! Milo pomyslec, ze w Europie są gorsi od nas hamulcowi!
@ WODNIK 53:
chapeau bas, właściwie nic dodać, nic ująć – zgadzam się w pełni!
Jeśli miałbym coś dorzucić od siebie: po raz kolejny okazało sie jak poronionym pomysłem jest sama idea referendum. Kiedyś na ten aspekt zwracał uwagę (jeszcze w „Polityce” i przed naszym referendum akcesyjnym) Jerzy Pilch: aby podróżować jako pasażer tramwajem, nie muszę zdawać egzaminu na motorniczego (powinienem jedynie wymagać od MPK, by motorniczy był człowiekiem godnym zaufania – a do tego własnie służą wybory). Absurd całej sytuacji leży jednak nie tylko w niekompetencji „ludu” irlandzkiego (prywatnie skądinąd mili ludzie, acz o ciasnych horyznontach – byłem, widziałem, pracowałem). Każdy „lud” byłby w tej sprawie równie niekompetentny i mógłby wykazać się podobną niewdzięcznością. Problem w tym, że kilkaset, albo i kilkadziesiąt tysięcy ludzi decyduje demokratycznie (?) o losie pozostałych setek milionów. Pod względem niesprawiedliwości, referendum irlandzkie daje się porównać chyba tylko z nieszczęsnymi wyborami na Florydzie sprzed 8 lat (pamiętajmy, że Gore zebrał w skali kraju ok. 500 tys. glosów więcej).
Jeśli idzie o „Europę wielu prędkości”: może faktycznie, ład europejski nie daje się zaprowadzić w inny sposób jak poprzez „koncert mocarstw”, narzucających swoją wolę mniejszym krajom? Mnie ta wizja szczegónie nie oburza; marzyłbym co najwyżej, aby Polska grała w tym koncercie co najmniej drugie skrzypce. Albo, inymi słowy, aby „wyszła z grupy” malkontentów. Chociaż o naszych sznasach na wyjście z grupy lepiej nie mówić 🙁
Pozdrawiam
Geograf
Jak slucham, ze Europa „nie ma planu B”, to ja, prosta kobieta z zachodniego Londynu, slysze cos zgola innego: nie wiemy jak wyruchac tych p.. Irlandczykow, zeby ich glos w referendum sie przestal liczyc.
Proponowalabym wiec zaczac od przeprowadzenia audytu finasowego unijnrj biurokracji, ktorego nie bylo od … ilu to? jedenastu, dwunastu lat? Bodaj od czasu, kiedy niezapomniana pani Cresson zatrudnila swego fryzjera czy pedikiurzyste w charakterze doradcy politycznego, aby go miec pod bokiem.
Już przed tzw. Konstytucją Europejską nawoływałem do pragmatycznego, nie ideologicznego podejścia. Ale mój glosik jest niestety cieńszy od pisku i nikt ważny go nie słyszy.
Otóż w całej tej twórczości najpierw Konstytucji, potem Traktatu odbija się kontynentalna (a szczególnie niemiecka i francuska) mentalność tworzenia bytów idealnych, spójnych i zamkniętych. A przecież Zjednoczone Królestwo żyje i ma się zupełnie dobrze nie mając spisanej konstytucji, a opierając się na całym zbiorze praw, poczynając od Magna Charta, poprzez Habeas Corpus i wszystkie następne postanowienia. Takie podejście obowiązywało w Polsce przedrozbiorowej, gdy nawet Konstytucja 3 Maja nie likwidowała Przywileju Koszyckiego, czy Statutów Litewskich.
A tworzenie takiej struktury jak UE wymaga właśnie anglosaskiego pragmatyzmu, a nie niemieckiego idealizmu, czy francuskiego perfekcjonizmu.
Jest problem podejmowania decyzji przy 27 członkach? Przyjąć jedno jedyne postanowienie o „podwójnej większości” i nie tworząc całego Traktatu, przyjąć do realizacji. Wtedy nawet podczas referendum ludzie wiedzieliby na co głosują. Następnie, juz po przyjęciu tego, zastanawiać się nad innymi pilnymi potrzebami, np. ograniczenie liczby komisarzy i ustanowienie ‚prezydenta’ – znów zrobić podobnie, przy tym lepiej nie nazywać tego stanowiska prezydenckim, bo kojarzy się z głową państwa. Itd. itp.
Mam nadzieję, że w KE są ludzie rozumni i taką przyjmą taktykę zmian na przyszłość, skoro Traktat należy wyrzucić.
POLAKOM BRAK UMIARU.
No coz, jeszcze Polska nie zginela , poki Wy zyjecie !
Na zdrowie !
Jednym z polskich grzechow glownych jest zupelny brak umiaru.
Prawie we wszyskim n.p. w polityce ,w religi,w jedzeniu i piciu .
Naprawde gdy ktos czyta ,co mowicie , i nie zna polakow to musi
byc naprawde przerazony.
Mi samej stoja wlosy deba i siwieje.
N.P. ostatnio :
1. Pan Miller staje w obronie zgwalconej dziewczynki ,
a. pomoc – wspaniale.,
b.zwrocenie na prawo w panstwie – doskonale ,ale nie on nie popusci ,
c.porownnie z faszyzmem /grupy zdeorientowanych i histeryzujacych ludzi/
Wylal dziecko z kapiela , chcial byc lepszy jak jest , bez zastanowienia sie nad zrodlem zrodlem przyczyna postepowaniwa tych dwoch
grup.
2. Walesa ,on przesadza stale /wybaczamy robotnik/.
/jak ucztowac to 600 ludzi ,proponuje cala Polske!/
3.Polski stosunek do Walesy .
albo ma pomnik za zycia ,albo do wiezienia /i do tego nieslubne dzieci?/
4. Kaczynski /nie wiem ,ktory /
„Jaruzelskiego jak Hitler”
Rece opadaja. No co, tez zabijal, czy to bylo 100 czy 52 Milionow ludzi
nie ma znaczenia ,na tym bedziemy sie zastanawiac—– potem.
On musi byc zly ,basta.
A poza tym /jak mowia doradcy/ u nas bylo ” straszne bolszewickie
chamstwo”, slyszal od mamy .A, a, ja widzialam male polskie chamstewko,
jesli wogole naprawde nalezy uzywac tych slow.
A moze ja jestem „to straszne bolszewiskie chamstwo „,razem z innymi
migrantami lat osiemdziesiatych ,bo nas nie ma w Polsce ?.
A moze mama byla po prostu w Rosji przed wojna i nie mam slow..
4.Polscy historycy zmieniaja swiadomosc niemiecka
Polska byla mocarstwem od morza do morza.
Polska wyrosla do wymiarow imperium ,brawo ,brawo czy wielkosc
tego Imperium ma zbudowac teraz moga swiadomosc.
„a wszyscy nas cenia ,bo Polacy to zawsze pokojowy pomocny Narod ,bo wiele cierpial ?”.
Czy polska bez nazwy „Imperium „nie zrobila wystarczajaco duzo
dla Europy ? nie wiem …ba..ba…ba…
5.Premier Tusk robi cuda /czy nie wystarczy kawalek dobrej roboty? /
Polak potrafi ,nawet z jakims tam dziadkiem……
On by zabil Webba ,zabil by ?
W tlumaczeniu z polskiego na miedzynarodowe ,premier Tusk;
oslepiony polskim patriotyzmen byl bardzo ,ale to bardzo zdenerwowany
i wsciekly ,ze dano Austriakom rzut karny .
6.Wystapienie Pana Prezydenta/ostatnie -pojednawcze/ ,nawet mozna powiedziec wiktoria
no ja ,
usprawiedliwienie ; ja nie lubie Walesy ,/lubi nie lubi zenic sie nie musi/
przezyje ..
prezydent bierze pierwsza kurwe /prawie jak Kubica / mowi ,mowi ,
o robotnikach spokojnie normalnie ,ale nie ….
nagle nasz prezydent mieszka na Saskiej Kepie /nizej nie moze
byc /mial dwie gubernatki, psa bernandyna i zobaczyl robotnikow w socjalizmie.!!!!!!…
No ja , prawie byloby ,prawie ..Wyje jak pies Basketwill
/nie wiem jak sie to pisze/ uuuuuuuuuuuuuuuu…
Piano ! Piano !
Zawsze uwazalam ,ze czlowiek jest najwspanialszy niezastapiony ,
interesujacy jesli ,jesli jest taki, jaki jest ,moze sa Polacy tacy ,i trzeba zawsze…………..
inaczej nas mierzyc, z poprawka?
P.Tusk podzielone przez 2 =Pan Premier jest bardzo zdenerwowany .
Mam nadzieje ,ze ktos to zrozumial .
Polak nie zna miary .
W przedmiocie skandalicznego pomysłu (kolejnego) jakiegoś tam tabloidu o którym Pan Redaktor pisze w końcówce swego felietonu pragnę zwrócić tylko uwagę na monstrualną hipokryzję i faryzeizm większości polskich kibiców (a także dziennikarzy sportowych i nie tylko….), płaczących nad krzywdą naszej reprezentacji „we Wiedniu”:
1/To nie pierwszy i pewnie nie ostatni wypadek w sporcie kiedy arbitrzy sprzyjają gospodarzom (piłka nożna – podczas MŚ w Korei jak sędzia załatwił Rosjan w meczu z gospodarzami ? a ułożony bezczelnie mecz podczas hiszpańskiego Mundialu między Austrią, a RFN-em aby „wykolegować” Algierię ? a liczne werdykty w boksie, doping w kolarstwie, ciężarach etc. to co ?); im bardziej sport – cały – staje się biznesem i to dochodowym biznesem – stopień tego „k…stwa” rośnie i będzie rósł bo jak rzekł prawie 2000 lat temu Cesarz Wespazjan „pecunia non olet”.
My – o ile będziemy organizować EURO’ 12 (bo z tym do końca nie wiadomo – ja jestem sceptykiem) też najprawdopodobniej na „tym skorzystamy”: ciekawe czy wtedy będzie taki gwałt, taki harmider i nawoływania do linczu (prostactwo, prymitywizm i kompletne pomieszanie pojęć – ale o moralności, etyce i tego typu sprawach wiele się mówi u nas zawsze i przy każdej okazji). Typowa filozofia Kalego…….
2/W świetle tego co dzieje się w polskiej, rodzimej piłce nożnej, korupcja, przekręty, ustawianie od lat wyników ligowych meczu, awansów i spadków na śmiech mnie bierze kiedy np. kibice z Gdyni – czyli potencjalni zwolennicy miejscowej Arki, klubu znanego z ustawiania meczów, grzmią teraz o krzywdzie, nie-moralności itd. A czy jak Wasz klub nieuczciwie awansował do I ligi opuściliście w geście protestu jego mecze (ten zarzut kieruję pośrednio do wszystkich kibiców i fanów wszystkich klubów w Polsce – np. Lubin, Szczakowianka, Cracovia, Łęczna, ŁKS, a Legia – jaka strzelała na zmianę z ŁKS-em bramki potrzebne do „mistrzostwa” to co było ? ). Bo żonglowanie, ustawianie i „układy” w futbolu polskim trwają od wielu lat – chodziłem wiele sezonów na Śląsk W-w i wiem coś nie coś o tym…..Wyleczyłem się z tego zaangażowania, bo czułem się oszukiwanym przez tych których wielbiłem, kibicowałem itd. Zwątpiłem w czystość intencji sportowców, działaczy, „play-makerów” sportu wyczynowego i menadżerów, a nade wszystko- właścicieli klubu (różnych proweniencji politycznych, gospodarczych, intelektualnych etc.): bo to dla nich najważniejsza jest „pecunia non olet” gdyż to ich prywatny biznes.
Ten krzyk nad niesprawiedliwością jaka spotkała (abstrahując od zasadności i rzeczywistej krzywdy – choć remis jest wynikiem sprawiedliwym, gdyż obie drużyny prezentują równie mierny i prymitywny futbolowy poziom, przypadkiem tylko immanentny tym Mistrzostwom Europy) Polskę – a w zasadzie: polską drużynę futbolową – w świetle atmosfery trwającej od lat w polskim futbolu (oraz toczących się we w-skiej prokuraturze i sądzie sprawach w tym przedmiocie) jest tyle śmieszny co prostacki, wywołujący u mnie np. odruch wymiotny. Uzasadnienia i wyrazy dla naszej krzywdy, w aureoli argumentów etyczno-moralnych, sprawiedliwości i „nieziemskości” brzmią po prostu fałszywie, wypaczają prawdziwy obraz i zakłócają racjonalność myślenia.
Patrzę na futbol teraz bez emocji – tylko jako na „piękno” gry; tak jak oglądam obrazy w galerii czy patrzę na reprodukcje w domu (np. S.Dali i innych surrealistów). I dlatego kibicuję tym którzy grają wg mnie najładniej – czyli Holendrom, Szwedom, Hiszpanom…….Oraz „maluczkim”: Chorwatom, Rumunom i Czechom.
A tak nawiasem mówiąc – jaka przepaść (i to jest przepaść „cywilizacyjna”; sposób poruszania się po boisku, technika użytkowa poszczególnych piłkarzy, sposób przyjmowania piłki i „całokształt” tego co nazywamy grą) dzieli futbolistów-Polaków od >sąsiadówkomunę< i jakoś potrafią grać inaczej……). CYWILIZACJA i KULTURA !!! A potem „głowa”….
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
Ucięło mi kawałek tekstu” (3-4 linijka „od dołu”)
Powinno być:
>sąsiadów”, też gnębionych przez >komunę< i jakoś potrafią grać inaczej….).
WODNIK53
Europa zachorowala na Liberum Veto.
Rejtan by sie przydal.
A moze europejskie rozbiory
Pan Lulek
Tak, trzeba mieć odwagę Lenina. Związek Radziecki był genialnym pomysłem, tylko nienajlepiej zrealizowanym. Unia nie może być zakładniczką bigotów i klerofaszystów. No pasaran.
Na świecie bywa różnie, różne też bywały unie. Bez paniki, świat i tak przekręci się na swoje. Zawsze decydowały: siła, kasa i polityka. Wartości są dla poetów, czasami dla pisarzy. Ludzie, wg Maslova najpierw się muszą najeść, mieć dach nad głową i czasem się ubrać [to ostatnie nie jest warunkiem koniecznym, bardziej pogodowym].
Pozdrawiam
Bywa, ze decyduje religia, a zwłaszcza jej urzędnicy.
„Umiera kolejny papież, trafia do nieba, wita go święty Piotr: – Słucham? Czym mogę służyć? W jaki sposób będę mógł pomóc?
Papież odpowiada: – Jestem papieżem.
– Ale co to znaczy?
– Jestem głową Kościoła katolickiego.
– Ale tej formuły też nie znam. Kim Pan jest?! Skąd pan właściwie przyszedł?
– Z ziemi.
– A, z ziemi?
Zaraz, chwileczkę, proszę poczekać. Święty Piotr idzie do Pana Boga, powiada:
– Boże, mam kłopot, przyszedł tutaj ktoś, kto powiada, że jest papieżem, nie znam tego słowa, potem powiada, że jest głową Kościoła, chyba katolickiego, też nie wiem dokładnie o co chodzi. Nie wiem co znim zrobić.
Pan Bóg mówi: – Słuchaj, zawołaj małego przecież on był na ziemi. Przychodzi Pan Jezus, Piotr relacjonuje, a Bóg Ojciec powiada: – Synku, idź do niego, nie wiemy o co chodzi, a pomóc trzeba.
Pan Jezus idzie do przybysza, wraca po piętnastu minutach i pęka ze śmiechu. Bóg Ojciec pyta:
– Co cię tak rozbawiło, synku?
– Tato, pamiętasz, dwa tysiące lat temu byłem na ziemi. Założyłem wtedy spółdzielnię rybacką nad jeziorem Nazaret. Wyobraź sobie, to w dalszym ciągu fantastycznie funkcjonuje!”
„Świat według Mellera” (Warszawa 2008)
Prawie jak mój samochodzik „Nazareti”. Egzemplarz numer 2.
Pan Lulek
@ Sianin:
może faktycznie nie ma powodów do paniki, ale zawsze jest mi przykro (a raczej – krew mnie zalewa), gdy ludzka małość i ciasnota, przeniesione na poziom zbiorowości, niszczą subtelne konstrukcje, które mogłyby przynieść (przynoszą) sporo dobrego. Efekt jest taki, że w końcu ani nie są zaspokajane podtawowe potrzeby o których pisał Maslov, ani nie są realizowane wartości poetów. W ostatnich czasach wyjątkowo brutalnym przykładem takiego właśnie triumfu ciemnoty nad wspólnym dobrem był – w moim przekonaniu – rozpad Jugosławii (mówcie co chcecie, ale Tito wielkim przywódcą był 😉 ; zresztą, w momencie rozpadu, Jugosławia była już de facto państwem demokratycznym). Nie powiem żebym obawiał się tego typu eksplozji nienawiście we współczesnej Europie, ale dobrze toto nie wróży.
*******
Korzystając z okazji, odpowiem żartem na żart (z dedykacją dla narodu irlandzkiego, większości polskiej kadry, polskiej prasy bulwarowej i sędziego Webba – niech będzie po równo):
Przychodzi staruszek do seksuologa:
– Panie doktorze, mam taki wstydliwy problem…
– Tak?
– Ostatnio, w czasie stosunku, słyszę gwizdy w uszach.
– A ile pan ma lat?
– 85.
– Więc co? Oklasków pan się spodziewał?!
Pozdrawiam i z góry przepraszam jeśli kogoś w/w żartem obraziłem!
Geograf
Jestem euroentuzjasta. Stawiam na zjednoczona Europe z silna wladza ponadpanstwowa i wspolna armia. Chce by ta Europa byla w stanie konkurowac gospodarczo i militarnie z kazdym innym organizmem na swiecie. Czy w zwiazku z faktem ze wielu polskich politykow majacych wplyw na to co sie dzieje w naszym Kraju jest eurosceptykami lub wrecz przeciwnikami UE mam zabrac zabawki, przeniesc sie do jakiegokolwiek silnego, proeuropejskiego kraju i byc Europejczykiem pochodzenia polskiego czy wystarczy „walic w ryja” * kazdego kto sprobuje hamowac marsz Polski do silnej Europy ?
* „walic w ryja” = skreslac w wyborach
Panie redaktorze, dlaczego czepia się Pan Irlandczyków? Przecież Francuzi i Holendrzy głosowali nad tym samym tekstem. I gdyby w całej UE było referendum, wynik byłby ten sam. To pisanie o tylko jednym procencie (taki leitmotif większości analiz) jest żenujące.
Domyślam się, że nie czytał Pan tej konstytucji-traktatu, tylko popiera go Pan, bo tak trzeba. Ja też nie czytałem i nie wiem, czy przyjęcie bardziej by pomogło czy zaszkodziło, ale podoba mi się postawa Irlandczyków, którzy nie wykonują bezkrytycznie tego, co politycy, dziennikarze i inni euroentuzjaści mówią.
Wodnik53 pisze: „Tylko tak można nawiązać będzie za 20 – 30 lat konkurencję z gigantami azjatyckimi […]. ?Poszatkowana? na miedze narodowe Europa, tkwiąca mentalnie w ?traktacie westfalskim? (no i ?wersalskim? także – ta sama myśl i idea) nie może dać rady wyzwaniom i tendencjom XXI wieku.”
Taki bełkot można przeczytać wszędzie. Co ma wspólnego poszatkowanie z konkurencyjnością, wyzwaniami i tendencjami? Bo ilość mieszkańców przechodzi w jakość? Przecież już wiadomo, że to nieprawda.
Mam sposob na polskie dolegliwosci :
10 km biegac
/po 5 km mozna dostac tylko zadyszki/
Polak przed biegiem:
cholerna Irlandia nie da nam zyc ,Webb jest wrogiem
narodowym….polskie nieszczescie nie ma konca …itd.
Polak po biegu :
Ah co tam i bez Irlandi mozemy dobrze zyc w EU,
a ten sadzia ? jaki sedzia,Wlosi mistrzowie swiata przegrali,Fransuzi tez,
Anglicow wogole nie ma , a my sie martwimy.
W koncu teraz mozemy spokojnie patrzec, jak inni przegrywaja !
A mnie bliżej jest do poglądów Stanisława, a nie Wodnika. Tak samo twierdzę, że przekształcanie się Unii jest zbyt szybkie dla przeciętnego Europejczyka, i to nie chodzi tylko o przyjmowanie nowych członków. Dawne możliwości przechodzenia przez granice Niemiec i Francji, płacenie szylingami we Włoszech, praca Francuza w Belgii pokazywały, że połączenie się tych państw wynikało samoczynnie od dołu, od społeczeństw. Było to w jakiś sposób naturalne. To, co się dzieje w Unii, tego wielu jej Obywateli nie rozumie, dla nich to jest za szybko, niezrozumiale, nie wynika z ich potrzeb. Jak pisałem kiedyś u siebie – żadna federacja nie powstała wbrew społeczeństwom, musi to wyrastać z ich potrzeb, jest to proces, najczęściej trwający przez wiele dziesięcioleci. Nigdy nie powstanie tego rodzaju związek państw na zasadzie odgórnego ustalenia, sztucznego utworzenia federacji bądź konfederacji. Z tym nierozerwalnie związana jest sama chęć obywateli do bycia razem. Powstanie ono tylko wtedy, kiedy poszczególni członkowie społeczności będą przekładać jako ważniejsze wszystkie czynniki ich integrujące nad elementami dezintegracyjnymi.
„M-ie” – nie chodzi o to że ilość przechodzi w jakość (choć to też z rachunku prawdopodobieństwa może wynikać) ale:
1/ poszatkowania „na miedze” Europa będzie zawsze – wojskowo, politycznie, gospodarczo itd – klientem USA; a z drugiej strony – wymóg właśnie konkurencji o której tak ładnie piszesz wymaga aby Europejczycy mieli „czapkę” od decyzji politycznych (i wojskowych też – NAT0 tu nie wystarcza, zwłaszcza że realizuje ono przede wszystkim interesy Wuja Toma, które są coraz bardziej rozbieżne, i będą się rozchodziły, od interesów Unii, czyli nas, Europejczyków).
2/ przykładem takiej federacji są właśnie Stany Zjednoczone, kiedy kolonie w obliczu zagrożenia (mimo diametralnych różnic kulturowych i mentalnych osadników) połączyły się w jeden twór. Teraz zagrożenie marginalizacji gospodarczej, ekonomicznej, demograficznej, a później i politycznej też istnieje – pisałem o tym w poprzednim wpisie któryś łaskawie nazwał „bełkotem” (Ty we mnie kamieniem, ja – w Ciebie chlebem); jednak wielu z nas (Europejczyków) sobie z tego nie zdaje sprawy, okopało się w swych mentalnych, kulturowych, narodowych i stworzonych przez „welfare state” ciepełkach drobnomieszczańskich i nie widzi nic poza swoim koniuszkiem nosa, no – ewentualnie nowym samochodem, wczasami w Hiszpanii i mlekiem oraz prasą pod drzwiami domku co rano. Hołubi w sobie „święty-spokój-i-nic-nie-robienie” („nic-nie-robienie” = żaden wysiłek intelektualny, patrzenie w przyszłość jest tu passe, zaś sybarytyzm trendy).
Żeby nie przedłużać – czas narodowych państw mija (tak, tak – wyśmiewana przez Ciebie moja teza o zmierzchu „westfalu” i „wersalu” się już dzieje – globalizacja to wymusza). Sama przestrzeń wolnego handlu i rynku za 20 – 30 lat będą przebrzmiałym śpiewem skowronka jesienną porą. Atak na Europę idzie z wielu stron – demografia, konkurencja, gospodarka i potencjał „kapitału” pieniężnego jest „po drugiej” stronie mocy. Oby nie obudziła się Europa z „ręką w nocniku”. Ale to będzie dot. naszych wnuków i prawnuków. Czyli po nas choćby potop…..? Bardzo realistyczna i racjonalna decyzja i sposób myślenia.
Pozdrawiam „bełkotliwie” choć niezmiernie serdecznie.
WODNIK53
Sianinie- pyszne,pozdrawiam 😀
I czym się tu denerwować?? Rzucać się jak przysłowiowy Rejtan??
Zamiast psioczyć na Irlandię, może zapytać się czemu Traktat Liboński jest tak napisany, że nawet nasi politycy go nie rozumieją? Skoro najpierw podpisują a potem kłócą w tej kwestii??
A sędzia Webb?? Może i wydrukował mecz dla gospodarzy EURO?? Jeśli żyjemy w tym przeświadczeniu, to może przypilnujmy, aby sędziował za 4 lata naszym piłkarzom? Jeśli jest konsekwentny, to już dzisiaj możemy sobie pogratulować wejścia do ćwierćfinałów w 2012?? No, chyba, że pragmatyczniejsi oligarchowie ukraińscy, co wspomagają finansowo EURO2012 lepiej zrozumieli to „puszczone” oko??
Jak się okazuje i kwestia sędziego i Traktatu jest podobna. Obie są mało przejrzyste i mało zrozumiałe…. Dla dobra UE i przyszłych ME wypadałoby, aby obie te rzeczy uległy wyjaśnieniu… 🙂
Wodniku,
na ogół z przyjemnością czytam to co piszesz, i wcale nie mam ochoty na rzucanie kamieniami.
Co do ilości, jakości i prawdopodobieństwa – można przypuszczać, że wśród 300 milionów obywateli są lepsi kandydaci na prezydenta czy ministrów niż wśród 40 milionów, acz system nie musi działać w ten sposób — w Stanach dwukrotnie najlepszym kandydatem okazał się obecny prezydent. Innego rodzaju zależności między ilością i jakością nie potrafię wymyśleć.
Jeśli chodzi o zagrożenia i marginalizację militarną – zgoda. Ale w jaki sposób traktat miałby zmienić trendy demograficzne? Tutaj może pomóc tylko indywidualny wysiłek obywateli i wspólny prezydent nic nie zmieni. W jaki sposób wspólna czapka polityczna ma się do gospodarki i kapitału pieniężnego?
Moje słowo „bełkot” było nieuprzejme, przepraszam. Napiszę to tak: podajesz dobre argumenty („NATO nie wystarcza”, „kolonie w obliczu zagrożenia połączyły się”), które dotyczą tylko sfery wojskowo-obronnej, a potem bez wskazania związku przyczynowo-skutkowego jednym ciągiem wymieniasz marginalizacje demograficzną, ekonomiczną i okopy mentalne.
Trudno sobie wyobrazić aby Euro-państwo zarzuciło bezpieczeństwo socjalne i zmniejszyło podatki – może tylko zmniejszyć wewnętrzną konkurencyjność i równać wszystkie regiony w dół – czego Irlandczycy chcieli uniknąć.
Do M
Ja to widze tak: zjednoczona Europe stac na program rakietowy, na gigantyczne pieniadze na badania itd itp. Indywidualnie zaden kraj europejski nie pociagnie nauki/technologii tak by mogl konkurowac z USA lub Azja. A co do wydatkow socjalnych to nigdzie nie jest idealnie. Podsumowujac: nic lepszego niz UE nam sie nie trafi. Moze byc tylko gorzej. Wiec brac co daja
@m:
Fakt, że integracja militarna nie przekłada się wprost na inne, bardziej „miękkie” czynniki pozycji międzynarodowej (i vice versa), to chyba jeden z głównych problemów Unii. Tworząc UE, po raz pierwszy w historii podjęto próbę budowania wspólnoty w oparciu li tylko o wspólne cele, a nie ze strachu przed kimkolwiek z zewnątrz (jeśli już czegoś się obawiano, to odrodzenia niemieckiego militaryzmu; ale funkcję parasola chroniącego przez komunizmem miało pełnić NATO). Widać, że tak tworzonej, pozytywnej tożsamości czegoś brak – i chyba wynika to po prostu z ułomności natury ludzkiej, a nie stanowi immanentnej cechy konkretnych narodów.
Podejrzewam, że dopóki wszystkie narody europejskie nie poczują się wspólnie zagrożone przez jakieś siły zewnętrzne (kogokolwiek – Rosję, Chiny, Iran, czy choćby inwazję marsjan), dopóty integracja europejska będzie dreptać w miesjcu.
Jeśli można wysnuć „na gorąco” jakieś wnioski z nieszczęsnego referendum w Irlandii – to takie, że poszerzanie UE zostało zastopowane na długo, jeśli nie na zawsze (powiedzmy że jeszcze Chorwacja się załapie). I jest to, w moim, przekonaniu, powód do radości (choć dwuznacznej, bo sami dopiero od niedawna płyniemy w tej łodzi). Widać w tej chwili jasno, że polskie pomysły włączania Ukrainy czy brytyjskie – Turcji, były zupełnym nieporozumieniem. Warto natomiast wziąć się poważnie za program partnerstwa wschodniego dla w/w krajów, tudzież dla Bałkanów i Kaukazu, i zacząć budować „osłonę” UE na wschodzie i południu.
Tyle pozytywów dostrzegam.
Pozdrawiam
Geograf
Szanowny Panie Redaktorze,
Dwa pytania,
1. Czy przeczytal Pan dokladnie caly tzw. Traktakt Lizbnski?
2. Jesli na pierwsze pytanie odpowiedz brzmi tak, to uprzejmie pytam czy Pan wszystko zrozumial?
Od siebie: jesli Pan wszystko zrozumial to sie poddaje i kapelusz z glowy.
Dawno na tym blogu nie byłem.
Do szan. kolegów-blogowiczów, którzy szukają racjonalności Irlandczyków w odrzuceniu Traktatu z powodu jego zawiłości oraz są przeciwnikami obrońców Traktatu tych, który Traktatu nie do końca przeczytali, a go bronią: drodzy koledzy, w takim rozumowaniu jest tylko pozorna logika; podkreślam, tylko pozorna. Dowód nie wprost(jest coś takiego w analizie matematycznej i w logice):
a. czy do wygłaszania opinii, że Audi jest lepszym samochodem od Syrenki trzeba mieć ukończony wydział transportu i materiałoznawstwa na Politechnice + doskonałą znajomość projektu techniczno-technologicznego obu modeli?
b. czy do pozytywnych opinii o celowosci wszelkich transplantacji w medycynie potrzebna jest perfekcyjna znajomość technologii tych zabiegów + ukończone studia (drugi stopień)medyczne ze specjalizacją”chirurgia”?
c. czy do popierania mądrych przepisów o swobodzie gospodarowania trzeba mieć ukończone studia z prawa i ekonomii + praktykę w biznesie?
Wiadomo, że nie, bo od szczegółów są specjalisci i trzeba powoływać kompetentnych specjalistów do tworzenia reguł i prawa, ale jeśli już ich powołalismy, to nie bawmy się – jako laicy- w ocenę strony merytorycznej, bo wtedy jesteśmy żałośni, natomiast oceniajmy ich dzieło przez pryzmat efektów społecznych i intencji. Jeśli wiem, że Traktat ma służyć podniesieniu sprawności zarzadzania całą organizacją oraz jeśli widzę sens tworzenia i istnienia takiej organizacji, to popieram autorów dokumentu, który mówi (i mi mówią), że celem traktatu jest podniesienie efektywności i sprawności zarządzania. Całe lata pracowałem w przemyśle (i nie tylko)na różnych stanowiskach i nabrałem (sądzę, że profesjonalnych) nawyków; jak przychodziłem do szefa do podpisu z przygotowaną opinią, stanowiskiem, draftem umowy (itd.) mądry szef czytał tytuł, czytał wnioski końcowe, kazał w kilku słowach zreferować sprawę (nie zawsze) i dokument podpisywał, bo były to jego kompetencje, a nie moje. Szef, który czytał szczegóły, zaczynał polemizować o detalach był głupim szefem, bo mądry szef dobierał ludzi, których wcześniej ocenił merytorycznie, stąd miał do nich zaufanie, że nie wpuszczą go w maliny i że w szczegułach znają się lepiej na konkretnej materii, niż on.
Tak samo z Traktatem; ja go nie czytałem i nie mam takiego zamiaru; ja mam zaufanie do autorów i tych, którzy go weryfikowali przed oficjalnym opublikowaniem, że dzieło zrobili profesjonalnie(nigdy nic nie jest idealne), więc moja ocena sprowadza się doceny intencji, a moja decyzja jest wyrazem moich intencji. Tych, którzy uważają, że traktat można oceniać wyłącznie po jego dokładnym przeczytaniu i przemyśleniu uważam za ignorantów,lub demagogów, ludzi, którzy w życiu nigdy niczego nie tworzyli (dokumentu,opinii, analizy, itp.)o zawartości większej, niż jedna kartka.
Brzmi to brutalnie, ale taka jest naga prawda.
Pozdro.
Oczywiście „szczegół”, a nie „szczeguł”; sorry; wniosek: nie wolno klikać:”wyslij”, „dodaj komentarz” przed przeczytaniem.
Zdumiewaja mnie ludzie, którzy do zakupu lub wynajęcia mieszkania zatrudniają pośrednika, bo nie znają prawa i żargonu prawniczego. Ci sami ludzie do naprawy samochodu wzywają specjalistę, bo z techniką sobie nie radzą. I równocześnie chcą zrozumieć ogromny, wielowątkowy dokument opisujący językiem prawniczym i technicznym tysiące przenikających się i współdziałających procesów społecznych, gospodarczych, politycznych i technicznych. Z czym do gości? Czy rolnik, kierowca, lekarz, inżynier lub wreszcie dziennikarz może zastąpić zespół fachowców, których wybrał (lub powinien wybrać) po to by w jego imieniu i dla jego dobra analizowali i negocjowali kształt takich dokumentów? Jeśli wybierał kogoś tylko dlatego, że „on chciał dobrze a poza tym to on przy——li tym drugim, co to nie chca IVRP, czy czego tam jeszcze…” to teraz rzeczywiście ma problem. Bo poparł wojowniczych durniów, którym za grosz nie może zaufać, chyba, że chodzi o oplucie kogoś, lub zniesławienie.
Jeśli chcesz jeden z drugim mieć zaufanie do polityków, to jak ognia unikaj tych, którzy „rozliczą”, „wyłapią”, „pociągną do odpowiedzialności”…
Głosuj człowieku na tych, którzy „zbudują”, „naprawią”… A wtedy jeśli podpiszą coś w twoim imieniu, to nie będziesz się bał, że ci to bokiem wyjdzie…
I co ? Znowu „przypadkowe społeczeństwe” nie dorosło ?
pielnia1 pisze:
„[oponentów] uważam za ignorantów,lub demagogów, ludzi, którzy w życiu nigdy niczego nie tworzyli (dokumentu,opinii, analizy, itp.)o zawartości większej, niż jedna kartka.
Brzmi to brutalnie, ale taka jest naga prawda.”
Pielnio1,
początek Twojej wypowiedzi trochę się nie udał (to przez te wyrażenia, których nie rozumiesz: analiza matematyczna i dowód nie wprost). Ta opowieść o Twoich stanowiskach, szefach i profesjonalnych nawykach była lepsza, chociaż mi nie zaimponowała. Ale „brutalna” końcówka po prostu rozłożyła mnie na łopatki 🙂
@Poraj i inni: z takim zaufaniem pośrednim jest kilka problemów, i wcale nie musi ono rosnąć z doświadczeniem życiowym. Widziałem taki dowcip rysunkowy: jeden młody człowiek mówi do drugiego: „od kiedy zostałem inżynierem, boję się iść do lekarza”. A co do przykładu motoryzacyjnego, to polecam kultową książkę „Zen i sztuka obsługi motocykla” (która nie jest ani o zen ani o obsłudze motocykla). To co piszesz (że chcą zrozumieć ogromny…) to jest strawman. Czytałeś jakąkolwiek merytoryczną pozytywną opinię o innej części traktatu niż system głosowania?
@mocker: łączna suma pieniędzy na badania naukowe nie zwiększy się od trzymania wszystkich pieniędzy w jednym worku. Ponadnarodowe finansowanie szczególnie kosztownych projektów działa od bardzo dawna (CERN jest najbardziej spektakularnym przykładem), a krzemowej doliny nie uda się utworzyć dekretem.
Ale dlaczego za wszelką cenę mają wygrać NASI, a nie LEPSI?
Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną. Już widzę tytuł w gazecie:
Pomyłka (?) sędziego
W 92 minucie meczu Polska-Austria doszło do dramatycznej sytuacji na polu bramkowym Austriaków. W czasie rzutu rożnego polskiej drużyny jeden z austriackich zawodników NA POLU KARNYM (!) pociągnął za koszulkę polskiego napastnika i wywrócił go na murawę boiska, A SĘDZIA NIE ZARZĄDZIŁ KARNEGO!!! Ślepota czy może?? zastanawiają się komentatorzy.
Heleno, pomysł z audytem w Unii znakomity i wart rozpropagowania!
PI
Do „m” z 17.15: nie wiem, dlaczego mój wpis o ignorantach tak cię zdenerwował…ja wszystko podtrzymuję w całej rozciągłości. A co to jest analiza matematyczna i dowód nie wrost, to mnie tego uczyli ludzie o dłuższym nazwisku, niż „m”. Ja nie miałem zamiaru niczym ci imponować; przecież to nielogiczne, bowiem nie wiem o twoim istnieniu (teraz już wiem). Przyznałeś się, że leżysz na łopatkach; no i dobrze, pozostań w tej pozycji, bo w takiej pozycji już nie można upaść. A na drugi raz jak zabierasz się za krytykę cudzych wypowiedzi, to podaj argumenty, bo bez argumentów jest to ple,ple,ple, poza tym niegrzeczne i podobno tylko Bóg tak może, a nie takie robaczki, jak np. ja i trochę większy robaczek, jak ty.
Przyznam, że niechętnie reaguję na przeciwstawianie euroentuzjastów eurosceptykom.
Ta logika odpowiadała rzeczywistości, gdy byliśmy na zewnątrz UE i chcielismy sie do niej dostać.
Obecnie jesteśmy jej częścią i pytania o zmiany instytucjonalne są pytaniami o kształt Unii, za który jesteśmy współodpowiedzialni. Dyskusja powinna toczyć się na poziomie „jak się zorganizować” a nie „czy powiedzieć „tak” propozycjom pochodzącym z istniejących instytucji”.
W tym sensie to nie Irlandia powiedziała „nie” Unii ale obywatele Unii powiedzieli nie unijnym urzędnikom. Myslę, że to ważna różnica.
Nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło.Tak można ocenić irlandzki werdykt w stosunku do eurobiurokratów.Polecam książkę EUROPĘ NARODÓW pracę zbiorową kierunkującą na formułę Europy Ojczyzn.Jest tam też ciekawy wątek dotyczący nadużywania pojęcia antysemityzmu,który został już zauważony z racji uchwalonej ustawy dotyczącej rytualnego uboju.Też uważam,że Europa sfederowanych państw to daleka przyszłość,która może być zrealizowana na bazie załatwiania spraw gospodarczych przez analogię do wspólnoty węgla i stali.W Polsce do właściwego uregulowania spraw na linii państwo-kościół najbardziej jest odpowiedni konkordat po zlikwidowaniu luki systemowej wynikającej z patologicznego systemu demokracji.Wzięła się ona z ustaleń traktatu okrągłostołowego i antyobywatelskiej ustawy zasadniczej.Na tej podstawie rozkwitło szulerstwo polityczne i korupcja.Dziś beneficjenci transformacji nadal grają Bolkiem jako pionkiem na szachownicy dla utrzymania swoich wpływów /czytaj interesów/.