Marijuana a sprawa polska

Trochę przesada z tym kreowaniem palenia ,,trawki” przez młodego Tuska na newsa lub wręcz pretekst do narodowej dyskusji. Dyskusji nie może być, bo wszystkie argumenty za i przeciw są powszechnie znane, w Polsce też. Newsem wiadomość sprzed wielu lat, opatrzona autoironicznym komentarzem przez samego Tuska, może być chyba tylko na zasadzie na bezrybiu i rak ryba. Ale może chodziło o (ryzykowny) zabieg PR-owski?    

Tusk należy do pokolenia lat 60. Wielu z tych, którzy do niego należą, uczestniczyli w grach i zabawach ówczesnej zbuntowanej młodzieży i wybili się później w polityce, sztuce czy mediach, uważali palenie ,,trawy” za rodzaj sakramentu, wtajemniczenia, znak wstąpienia do wspólnoty. To może dziś wydawać się dziwaczne, ale takie są prawa socjologii. Kiedy tworzy się ruch, powstaje zwykle wokół niego rytuał, ze swoimi kapłanami, świętymi księgami, sakramentami – i kontrkultura też tym była. Inna rzecz, że teraz nie dorabia się już do ćpania żadnej ideologii.  

Ale Polska nie byłaby sobą, by nie znalazł się od razu polityczny inkwizytor. Oto nieoceniona poseł Kempa ostrzegła Polaków, że palenie marijuany wywołuje nieodwołalne zmiany, a zatem mamy problem premiera ze zmianami mózgu na tle narkomańskim. Elegancja tego rozumowania przypomina słynne wystąpienie sejmowy poseł Kempy w sprawie moralnej odpowiedzialności za śmierć Barbary Blidy. I twardy elektorat PiS pewnie ten ton podchwyci: nie chcemy premiera-ćpuna! Na szczęście Polska nie kończy się na twardym elektoracie PiS, a w szczególności na elektoracie poseł Kempy. Nawet jej kolega partyjny Cymański był tym razem mniej skory do insynuacji pod adresem premiera. A prezydent poprzestał na deklaracji, że nigdy niczego nie palił.

Te raczej powściągliwe (jak dotąd) reakcje pokazują moim zdaniem, że nie ulegliśmy jeszcze w tej dziedzinie amerykanizacji. Sprawy intymne,zdrowotne, obyczajowe, o ile nie wiążą się z złamaniem prawa, są wciąż jeszcze raczej tematem omijanym – i słusznie.

A zły przykład wychowawczy? Kto wie, czy rodzice nastolatka przyłapanego na paleniu ,,trawy” nie usłyszą: A co, Tusk mógł i został w końcu premierem, to czemu ja nie mogę? Na dodatek już słychać apele lewicy o legalizację marijuany w Polsce. Tu Tusk może mieć faktycznie kłopot, jeśli nie zajmie jasnego stanowiska, bo co innego nostalgia za latami 60, a co innego przykład z najwyższej publicznej półki. Tusk premier to nie Tusk hipis. Na tym właśnie polega ryzykowność ,,spowiedzi” w Newsweeku, że znajdą się ludzie, którzy będą starali się zatrzeć tę różnicę na nie-chwałę premiera.   

Nie żeby nie było partii prawicowych czy centrowych, których politycy opowiedzieli się za, oczywiście nie wszyscy – tak było np. u brytyjskich konserwatystów, do których lubią się odwoływać niektórzy PiS-owcy. I na odwrót: brytyjska lewica zrobiła właśnie woltę i proponuje traktować marijuanę jako narkotyk niebezpieczny, a jego posiadanie karać do 5 lat więzienia. 

Są też kraje w Europie, gdzie marijuana jest tolerowana. Mnie samemu bardziej trafia do przekonania argumentacja za legalizacją, choć wyraźnego zdania nie mam, bo Polska to nie Holandia i legalizacja mogłaby u nas wywołać skutki rzeczywiście społecznie złe. Wersję naszej ustawy narkotykowej sprzed jej późniejszego zaostrzenia uważałem za możliwy do przyjęcia kompromis.  

Medycyna wciąż się waha: od dawna część lekarzy nie wyklucza marijuany w ramach terapii niektórych chorób, np. nowotworowych. Zmarły niedawno w Szwajcarii dr Albert Hofmann, odkrywca psychodelicznych właściwości LSD, do końca życia nie wyparł się swego odkrycia, które poszerzyło naszą wiedzę o mechanizmach ludzkiej psychiki.

Lecz politycy nie mogą sobie pozwolić na takie niuanse opinii. Ja to rozumiem, ale nie jestem politykiem, więc postawa kaznodziejska jest mi tu obca. Moralizowaniem i straszeniem problemu narkomanii się nie rozwiąże. Trzeba zacząć od siebie, od domu rodzinnego, a nie zwalać tych zadań wychowawczych na szkołę, Kościół czy rząd. Powinny one włączać się dopiero wtedy, kiedy rodzina nie daje rady. I też bez robienia fałszywych nadziei, że jest jakaś cudowna recepta – na przykład legalizacja albo wręcz odwrotnie:surowa penalizacja – która zlikwiduje nam w try miga problem. Pierwsze pytanie brzmi: co zrobiłeś, by twoje dziecko nie ćpało? A drugie: co zrobiłeś, kiedy dowiedziałeś się, że ćpało?      

XXX

Dzięki za wymianę zdań pod blogiem ,,Co robisz z resztkami” – zwłaszcza Helenie (sorry za londyńskie non-meeting, następnym razem się poprawię ) Jacobsky’emu, Neli, Jarucie, Anie, Moskwie-zero.