Co robisz z resztkami?

W poważnych londyńskich gazetach (quality press) kampania przeciwko marnotrawstwu żywności. Ponad politycznymi podziałami wielki rachunek sumienia: ile wyrzuciłeś w tym tygodniu żywności, ile wydałeś na to, co wylądowało w koszu na śmieci? Jedna z gazet zamówiła nawet dzienniczek na ten temat u typowej gospodyni domowej. Inna publikuje wyznania różnych klasowo i wiekowo zjadaczy chleba. Tylko jeden nie wyrzucił niczego, ale jest po pięćdziesiątce i wychowano go jeszcze w duchu powojennym, że nie wolno niczego marnować.

Problem jest powszechny i kosztowny: wyliczono, że te resztki lądujące w śmieciach są warte 10 miliardów (!) funtów rocznie. Nie wiem, jak to wyliczono, ale nawet gdyby to był jeden miliard, faktycznie robi się człowiekowi jakoś głupio.

Tylko że ten ton, nieco kaznodziejski, w gazetach, może lekko irytować. Policz, ile wyrzucasz i zrób z tym coś, bo inaczej jesteś moralnym kaleką. Takie akcje dobrze pamiętamy z epoki socjalizmu.

Ale właściwie co złego w takim moralizowaniu? W końcu to tylko kampania prasowa bez żadnego przymusu. Socjalizm, kapitalizm – problem jest ponadustrojowy. Tak, bogaty zachód ma wyrzuty sumienia, ale może i dzięki takim kampaniom Anglicy płacą dobrowolnie grube miliony na pomoc dla Trzeciego Świata, z Afryką na czele. W pomoc dla Afryki włączają się ramię w ramię politycy i rockmeni.   

U nas odzew na wszelkie podobne akcje – z wyjątkiem Orkiestry Owsiaka – nie jest imponujący. Jesteśmy w awangardzie chodzenia tylko wokół swojego. Polak uważa -jeśli uważa – że ma obowiązki wobec rodziny i ewentualnie przyjaciół, a o resztę niech się martwi państwo, Kościół,  media itd.

Obserwowałem, jak ludzie reagują w Londynie na żebraków, skądinąd zwykle nienachalnych. Otóż rzucją im drobne dużo częściej niż dzieje się to np. w Warszawie. Londyńskim fenomenem jest gazeta robiona przez bezdomnych, Big Issue, rozprowadzana od wczesnych lat 90 przez bezdomnych. Kto ją kupuje, też jakby rzuca bezdomnym parę groszy.

Należę do pokolenia urodzonego w latach stalinizmu, więc kazań o grzechu marnotrawstwa jedzenia mi robić nie trzeba. Prawie nam się w domu nie zdarza wyrzucać jedzenia do śmieci. Ale od ,,moralistów” lat 60 i obecnych też się można czegoś nauczyć. No bo właściwie czemu się nie dowiedzieć, ile funtów czy złotych wyrzuciłeś w tym tygodniu do kosza?