DePiSyzacja, szybko

PiS-owi nic nie pomoże, chyba że grube błędy Platformy. Jak choćby ewentualna zgoda rządu na maturę z religii lub wycofanie się z zapowiedzi refundacji in vitro. Mamy w Polsce przyjazny rodział państwa i Kościoła. PiS zaczął go zacierać. Niech Platforma nie będzie bardziej pisowska niż PiS – to na dziś zagraża jej najbardziej.

Wyśmiewana przez PiS polityka miłości deklarowana przez Tuska zaraz po wyborach musi mieć granice. Przez dwa lata rządów PiS prowadził fatalną politykę kadrową. Wszędzie, gdzie sięgały wpływy PiS – w mediach publicznych, w spółkach skarbu państwa, w administracji państwowej – masowo usuwano ludzi uznanych za nieswoich. Kompetencje miały drugorzędne znaczenie albo nie liczyły się wcale. Nasłuchałem się o tym opowieści od ludzi na różnych szczeblach i w różnych miejscach. Przypominały lata stalinowskie: generalną wymianę kadr z fachowców na hunwejbinów. Ruinę widać gołym okiem, na przykład w TVP, Krajowej Radzie RTV, centralnych instytucjach państwowych, od banku po służby specjalne.

Rząd Tuska ociąga się z depisyzacją, to znaczy zwolnieniem z kluczowych stanowisk ludzi PiS, powołanych nie na zasadzie merytorycznej, lecz wyłącznie politycznej. Czasem odnoszę wrażenie, jakby ekipa Platformy panicznie obawiała się zarzutu, że robi czystkę jak PiS. Ale przed takimi zarzutami i tak się nie uchroni, bo nie ma takiego chwytu, jakiego nie użyliby akolici Jarosława Kaczyńskiego i sam prezes PiS przeciwko swym rywalom wewnątrz i na zewnątrz partii. A poza tym czystkę można przeprowadzić tak, by nie budziła wątpliwości. Wystarczy działać legalnie i merytorycznie. Większość opinii publicznej chyba zrozumie taką „czystkę”, bo będzie właśnie zaprzeczeniem metod PiS.

Jako publicysta pracujący w prywatnej gazecie nie muszę oglądać się na polityczne układy, nie podlegam politycznym naciskom. Nikt do mnie nie dziwni z obiecankami lub pogróżkami, jeśli coś zrobię lub czegoś nie zrobię. Z tej perspektywy patrząc, uważam, że rząd Tuska powinien szybko i konsekwentnie uwolnić się od tego kukułczego jaja, jakim są na przykład Krajowa Rada w obecnym składzie, kierownictwo TVP i Polskiego Radia, szefowie CBA i niektórzy wysocy funkcjonariusze służb specjalnych powołani przez PiS. Trudno sobie wyobrazić, by Tusk mógł wcielać w życie swój program, mając wciąż w centralach władzy osoby pokroju Beaty Kempy.

Depisyzacja jest warunkiem koniecznym i niezbędnym odrobienia strat wyrządzonych przez dwulecie rządów PiS. Nie chodzi tylko o zasadę prymatu kompetencji, lecz także o skutek moralny. Bierni, mierni, lecz lojalni powinni odejść także dlatego, by społeczeństwo odebrało jasny komunikat od obecnej władzy: to się więcej nie powtórzy.