Czy minister Fotyga uratuje celę Konrada?

Poruszyła mnie wiadomość o budowie hotelu w Wilnie zagrażającej przetrwaniu Mickiewiczowskiej celi Konrada. Niby już wcześniej było z celą tak sobie, bo stanowiła po prostu pokój pracy w jakiejś firmie, ale przynajmniej była, teraz może zniknąć fizycznie. Nie udało mi się jej zwiedzić w Wilnie, choć byłem bardzo blisko.

Cela Konrada to niestety przyczynek do historii stosunków polsko-lietewskich. Niby jest wspaniale, trzymamy sztamę w ramach UE, NATO i po sąsedzku, ale co raz odżywają waśnie na tle nacjonalistycznym. Wileńscy Polacy mają poczucie krzywdy i dyskryminacji – likwidacja celi graniczyłaby w tym sensie z prowokacją – Litwini wciąż muszą udowadaniać sobie i nam, że sroce spod ogona nie wypadli i są jedynymi gospodarzami własnego, świeżo odzyskanego państwa.

Podobnie smutna i bulwersująca wiadomość nadeszła z Grodna, gdzie władze zabierają się za rozbiórkę historycznej starej części miasta, pamiętającej czasy polskie. Oficjalnie chodzi o modernizację i rozbudowę, mniej oficjalnie o likwidację fizycznych znaków przedbiałoruskiej, przed radzieckiej i przedłukaszenkowskiej przeszłości. Ostrze planu zwraca się jak w Wilnie przeciwko polskim rozdziałom historii obu miast.

Nie mówię, że i my nie mamy takich grzechów na sumieniu względem naszych obecnych mniejszości czy względem przeszłości tak zwanych Ziem Odzyskanych. Niefortunne a czasem wręcz szkodliwe są też ,,zajazdy” naszych polityków wyprawiająccyh się do Wilna czy na Białoruś, by demonstrować miłość do tamtejszych Polonii. Ale teraz nie w tym rzecz.

Obie te historie każą pomyśleć o naszej polityce zagranicznej – jak jest skuteczna. Z nacjonalizmem litewskim czy białoruskim łukaszenkizmem mamy kłopoty od lat i radzimy sobie z nimi średnio. O ile z Białorusią pole manewru jest coraz mniejsze, wyznaczają je nie tylko nasze interesy, ale i polityka Unii i USA, o tyle z Litwą powinno być lepiej niż jest. Na szczeblu najwyższym , prezydenckim, jest nieźle, w praktyce, zwłaszcza na poziomie regionalnym, dużo gorzej. Jakoś serdeczne porozumienie głów państw nie chce się przełożyć na współpracę niżej.

Może najlepiej poszło nam z Ukrainą, co i tak jest samo w sobie wielką zdobyczą (prezydent Kaczyński kontynuuje tu dzieło Kwaśniewskiego, a obaj linię wytyczoną jeszcze przez Jerzego Giedroycia). Nie można wszystkiego zwalać na proradziecką/prorosyjską orientację litewskich Polaków. Giedroyc taką samą politykę zalecał wolnej Polsce wobec Ukrainy, jak i wobec Białorusi i Litwy. Zawodzi coś także po stronie naszej dyplomacji.

Ale jak z takim autorytetem i talentem do zoagniania jakim cieszy się pani minister Fotyga można się dziś spodziewać naprawiania ewentualnych błędów i zaniedbań wcześniejszych ekip w naszym MSZ? To drugie memento płynące dla mnie z przypadków Wilna i Grodna. Obecna siła przebicia czy perswazji resortu jest taka, że tracimy wpływ nie tylko na szczeblu wielkiej międzynarodowej polityki, ale nawet w wymiarze regionalnym. Wątpię, czy ewentualne interwencje w sprawie Wilna czy Grodna odniosłyby jakikolwiek skutek. Minister Fotyga nie uratuje celi Konrada.