Stonesi a sprawa polska
40 lat od pierwszego koncertu w Warszawie The Rolling Stones znów zagrają w Polsce – na sam koniec żałoby narodowej. Nie ich wina ani tragedia pod Grenoble, ani pomysł, by ogłaszać 3-dniową żałobę narodową. Jednak gwiazda znacznie słabszego blasku jak Rod Stewart odwołała koncert, a tak pójdzie w świat, a zwłaszcza w Polskę, że rockmeni zlekceważyli uczucia Polaków.
A celować w tej czarnej propagandzie anty-Stones-owskiej mogą różne prawicowi i religijni radykałowie, dla których każdt pretekst dobry, by dokopać ,,dekadenckiej i bezbożnej” mass-kulturze Zachodu (czyż Stonesi nie nagrali ,,Sympathy for the Devil”!?)
Na koncert się nie wybieram, byłem w Chorzowie w 1998 na ,,Bridges to Babylon”, było super i starczy. Stonesi zawsze robili na mnie większe wrażenie niż Beatlesi w sensie turbomegaczadu, ale ich proletariacka polityczna niepoprawność pociągała mnie mniej niż surrealno-poetyckie klimaty Beatlesów. Do dziś waham się między nimi i już tak zostanie. Tak jak między Miłoszem i Herbertem: tu ostatecznie wybrałem Miłosza.
Nie będę spekulował, co powinni zrobić Stonesi z tą żałobą, która spadła na nas i na nich. Myślę, że podjęto decyzję słuszną: grać według rozkładu. Od tego są arcymacherami od rockowego cyrku, by tak przekomponować widowisko, żeby wyjść z tarczą. Dadzą radę.
Ale czy prezydent musiał ogłaszać aż trzy dni żałoby? Coś w tym jest, co piszą internauci, że Lech Kaczyński może tą swoją polityką żałobną doprowadzić do pewnej znieczulicy, inflacji, a nawet cynizmu w narodzie.
Żałoba narodowa to jest wielka rzecz społeczna i trzeba tego instrumentu używać umiejętnie, by nie budzić podejrzeń o manipulowanie masami do celów polityczno-wyborczych. Jeden dzień żałoby narodowej to też byłby wyrazisty sygnał solidarności z ofiarami tragedii. No i uniknęlibyśmy nieco niedorzecznych dyskusji, jak się mają zachować Rolling Stonesi. Stonesi a sprawa polska.
PS. Heleno, widzisz, ilu masz dzielnych i roztropnych obrońców na tym blogu, ale dodam, że i ja się z Tobą solidaryzuję. ,,Zygmunt Drugi” i jego zwolennicy: mówić o powszechniejszym w PRL niż w III RP dostępie do dóbr kultury to kompletne nieporozumienie, jak można zestawiać system cenzury i reglamentacji z otwartym systemem rynkowym? Wystarczy rzut oka na listę noblistów: czy można było w Polsce Ludowej kupić w księgarni lub pożyczyć w bibliotece dzieła Pasternaka, Sołżenicyna, Churchilla? Po drugie, trzeba by mieć tu jakieś twarde fakty statystyczne a nie prywatne wrażenia i dawne niewiarygodne oficjalne statystyki państwowe. ,,Olek51” – groch z kapustą, ,,Nowa” była wydawnictwem nielegalnym, zagrożonym represjami i karami sądowymi,a nie normalną częścią państwowego systemu wydawniczego. ,,Alicja”, ,,lex” – a jednak Rydzyk słabnie, a nie rośnie w siłę, kuriozalne oświadczenia o. Klafki i samego TR są ucieczką do przodu, manifestacją na pokaz, a w istocie dowodem lęku przed interwencją Rzymu. ,,Sophie aka Prosiak”: ale czy ktoś kupuje tego Kapuścińskiego, całuję!
Komentarze
Dzieki.
Moj Ojciec tez uwielbial Rolling Stonesow i kupowal wszystkie plyty.
Trzy dni zaloby jest nieco over the top.
Kiedy w Londynie byla 1-dniowa zaloba po Ksieznej Walii, tez ogloszona przez rzad, czy kiedy umarla uwielbiana w spoleczenstwie i bardzo szanowana za wojenna karte Krolowa Matka, zadne koncerty nie byly odwolywane. Zaloba polegala na spuszczeniu flag do pol masztu.
No i pięknie, cały niemal felieton poświecony Stonesom, a tu pospolitość ( czyli T.R.) nie tylko skrzeczy, ale wrecz wyje ze śmiechu, do tego stopnia że nawet anielsko cierpliwy Jan Turnau z Gazety Wyborczej nie wytrzymał i walnął z grubej rury !
Takiej kompromitacji Kościoła, Episkopatu, zakonu Redemptorystów krajowego i zagranicznego i wreszcie Papieża, jeszcze nie było. Wszyscy leżą plackiem przed Rydzykiem, a ten sobie z nich KPI !
No chyba czas już nadszedł żeby Rasputin z Torunia założył własny Kościoł, bo widać że dokładnie wszystkich „ojców Kościoła Katolickiego” ma w d***e i rzadzi tam krajem jak chce, a my tu siedzimy i gawędzimy sobie o Stonesach, czy wypada żeby grali w żałobę).
Żałosny kraj, żałośni ludzie……..
Dla mnie żałobą było to co wszyscy czuliśmy po śmierci Ojca Świętego. Jeśli społeczeństwo jako całość czuje coś podobnego – oczywiście w innej skali, bo tamten czas jest niepowtarzalny, to żałobę powinno się ogłosić.
W tym wypadku mamy do czynienia ze straszną, przygnębiającą tragedią. Ale czy jest to wydarzenie które nami aż tak wstrząsnęło? Żałoba, to ma być wyrażenie uczuć całego społeczeństwa, po to by ewentualnie zapobiec jakimś działaniom które przeszkodziłyby nam przeżywać smutek. A dyskusja wokół koncertu Rolling Stones świadczy, że żałoby w społeczeństwie nie ma. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek dyskusji o koncercie w 3 dni po tragedii w Katowicach.
A tym razem chyba wszyscy czują, że coś jest nie tak: prezydent od razu leci do Francji, ogłasza żałobę, wszyscy się mają zjednoczyć, kto się nie jednoczy ten nie Polak.
Mamy trzecią żałobę za rządów PiSu, co zgadza się z polityką powrotu do wzorca „Ojczyznę kochać TRZEBA i szanować” i nieuchronnie prowadzi do dewaluacji symboli.
Myślę że tak jak Kaczyński kiedyś mówił że najprostsza droga do dechrystianizacji Polski to rządy ZChN, tak można eufemistycznie powiedzieć, że rządy PiSu na pewno nie wzmocnią naszej wspólnoty – narodu.
Osiemnascie juz lat mieszkam w Kanadzie i nie przypominam sobie kilkudniowej zaloby narodowej. A byloby po czym. W pierwszym roku pobytu dla przykladu niejaki Marc Lepine wystrzelal w egzekucyjnym stylu 15 dziewczyn w kafeterii Politechniki Montrealskiej. Potem umierali premierzy (w tym P.E. Trudeau), gineli tragicznie i dziesiatkami gornicy, spadaly z nieba samoloty itp. – reszta w annalach i archiwach. Owszem, wladze nawet oglaszaja zalobe, flagi zjezdzaja do polowy masztow, ale generalnie rzecz biorac zycie toczy sie dalej.
Prawde mowiac nie uznaje zaloby, szczegolnie tej w stylu polskim: czarnej, powaznej umartwiajacej. Jestem przeciwnikiem zaloby. Kiedy zmarl moj ojciec, jeszcze podczas pobytu w Polsce, zaraz po pogrzebie nie obchodzilem tego rytualu. Dla mego ojca i tak nic by to nie zmienilo, a pamiec o nim i tak nosze w sobie, a nie na sobie, w formie czarnego ubrania czy opaski. W dwa dni po pogrzebie zabralem Matke do kina (nie bez oporow z Jej strony), i to wyjscie lepiej Jej zrobilo niz typowe zachowanie zalobne, zwalszcza ze to typowe polskie zachowanie zalobne uwazam za dodatkowa udreke w okresie, kiedy i tak jest ciezko tym, ktorzy pozostali. Po co wiec pogarszac ten stan ?
A tutaj zaloba trzydniowa, narodowa, i to w kraju, gdzie co weekend ginie na drogach dwa albo i wiecej razy osob niz zginelo w niedzielnym wypadku…
Moim dzieciom juz zapowiedzialem (i zapisame to w testamencie): chce pogrzebu wesolego, niemal imprezy. A kiedy moja trumna bedzie zjezdzac do krematorium chce, zeby grano „Goodbye cruel world, I’m leaving you today…” Pink Floydow.
I tym sposobem przechodzimy do tematu Stonesow. Nie wiele mam tutaj do powiedzenia. Wole Herberta.
Pozdrawiam,
Jacobsky
O wyzszosci PRL w sposob oczywisty mowy byc nie moze, ale…
Co do twardych faktow, to seria Nike wychodzila w nakladzie 21,500 i szla spod lady jak cieple bulki. Czy dzisiaj mozna z tym cos porownac, nie wiem. O Literature na Swiecie trzeba bylo sie mizdrzyc do pani z Ruchu, mimo, ze wychodzila w sporym nakladzie. Cenzura i owszem otwierala raptem szczeline przez ktora wpadal lyk swiezego powiewu, ale czolowka decydentow ktora te szczeline uchylala zdawala sobie sprawe co trzeba przepchnac. To nie byli tylko kolesie z NIKu, czesc z nich wiedziala o co biega i chcialo im sie o to powalczyc.
To miedzy innymi dlatego po wyjezdzia z Polski jest nam trudno sie polapac co czytac, czy ogladac, bo szeroko otwarte drzwi wpuszczaja mase chlamu, ktory ciezko odfiltrowac. W Polsce wiadomo bylo, ze na Konfrontacje mozna isc wylacznie z Mistrzem i Malgorzata pod pacha. Owszem, geograficznie bylo to rowniez ograniczone, ale jak sie mialo szczescie nalezec do DKF Kwant za czasow Siwickiego, to mialo sie dostep do najwazniejszych filmow niemal jak na Zachodzie. Ale np. w Stanach jest podobnie, o tyle, ze tylko w duzych osrodkach jest kino ktore wyswietla ambitniejsze filmy, sala koncertowa z niezla muzyka, czy ksiegarnia.
Jak zwykle przysluguje drobny druk, ze nie wszedzie, nie zawsze, nie dla wszystkich to bylo wazne…
You tell me its the institution.
You’d better change your mind instead
LENNON/McCARTNEY, 1968
…ale nie bedzie o The Beatles.
Czterdziesci lat temu, 1967 roku, miesiace przed praska wiosna i wydarzeniami marcowymi w Polsce…u poludniowych sasiadow zaczyna byc goraco.
Na IV kongresie zwiazku pisarzy w Pradze Pavel Kohout czyta tekst Solzenicyna krytykujacy cenzure, ukazuje sie powiesc „Zart” Milana Kundery, satyra na lata stalinowskie w Czechoslowacji. Coraz czesciej zabieraja glos przeciwnicy rezimu Vaclav Havel, Josef Skvorecki, Ludvik Vaculik i inni, pozniejsi liderzy opozycjnej Karty 77.
A w Polsce, rok wczesniej, 1966, koncertowali Animalsi i The Hollies ( z Lulu).
Kwiecien 1967 r, dokladnie 13, koncert The Rolling Stones, na zaproszenie Pagart-u, w ramach wielkiego europejskiego tournee. Wladze zadbaly o zabezpiecznie koncertu oddzialami MO, wokol hotelu i Sali Kongresowej, gdzie zespol dal koncert. Keith Richard w wywiadzie dla „Rolling Stone”(sierpien 1971) mowil, ze hotel byl oblezony przez milicje i wygladal jak wiezienie. Byylo pelno tajniakow.
„Sztandar Mlodych” (13 kwietnia) opublikowal zdjecie Micka Jaggera w towarzystwie skromnie ubranych dziewczat w ZMS-owskich strojach.
Jak sie nie myle, byla to fotografia Marka Karewicza a na niej ktos z Czerwono-Czarnych (poprzedzali koncert).
Na czarnym rynku bilety osiagaly astronomiczne ceny…dziescieciokrotnie wyzsze od cen w kasach. W obiegu pojawilo sie wiele falszywych biletow. Poza trzema tysiacami, ktore bylo na koncercie w Sali Kongresowej PKiN, kilka tysiecy zebralo sie na zewnatrz. Doszlo do konfrontacji z silami MO, ktore, jak pisalo „Zycie Warszawy”…” dalo zdecydowany opor”. Keith Richard wspomina, ze „w pierwszych rzedach siedziala publicznosc odpieprzona w diamenty i perly i zatykala uszy . Po trzech numerach, opowiada K.Richard, powiedzialem do Charliego (Watts), by te „p…….e zbiorowisko na przedzie poszlo gdzies na tyly”.Ponoc cztery rzedy opuscily sale (?). Keith Richard porownal wraszawski wystep do koncertu z roku 1965 w Long Beach (Kalifornia) podczas ktorego interweniowala zmotoryzowana policja, by uspokoic tlumy fanow.
Wladze stolicy byly zaszokowane dosc gwaltowana reakcja tlumow i przyznaly sie do bledu, ze zezwolily na koncert w Sali Kongresowej PKi N a nie w hali Gwardii.
Pozniej, na majowym plenum PZPR, Jerzy Putrament cos tam przebakiwal o ” narodowym nihilzmie” wsrod mlodziezy…a Wladyslaw Kozdra uspokajal towarzyszy, ze ” trabki Beatlesow nie sa trabami jerychonskimi, ktore spowoduja, ze mur socjalizmu runie”.
A teraz kolejny koncert The Rolling Stones…jakze inna sceneria od tamtej.
1.Koncert Stonesów powinien się odbyć zgodnie z rozkładem jazdy, powodem jest chociażby to, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi kupiło bilety a trzydniowa żałoba jest tanim chwytem marketingowym ekipy rządzącej. Fani Stonesów to nie jest target PiS. A Stonesi naprawdę potrafią grać koncerty i nieźle ich to bawi (zawsze mnie dziwiło, jak Keith Richards potrafi jednocześnie trzymać zapalonego papierosa i kostkę i jednocześnie grać, a czasem jeszcze śpewać (niezłe duety z Lisą Fisher). Na Stonesach byłem raz, w Pradze w 1995.
2.Redaktorze, jako facet z rocznika 1951 wiem co to była NOWA, ze dwa razy odbijałem na powielaczu białkowym „Robotnika” i wiosną 1979 roku przemycałem z Czechosłowacji farbę do powielaczy (można było kupić w sklepie w Pradze, naprzeciw Narodniho Divadla). Widzę że ma Pan tendencję do wkładania wszystkich nie kryjących sie z lewicowymi poglądami i brakiem zachwytu dla niemiłościwie panującej hierarchii kościelnej do przegródki „postkomuna”, a to jest co najmniej grube uproszczenie. Pozdrowienia.
Żałoba jeśli już musi być ogłaszana to najwyżej jednodniowa. Przed koncertem Stonesów wystarczy minuta ciszy.
I tyle.
Pozdrawiam.
Wypadek pod Grenoble został przez media i rządzących zamieniony w hucpę medialną. W każdym tygodniu na Polskich drogach ginie ok 100 osób – gdzie jest pan prezydent, czemu nie ogłasza żałoby, gdzie pomoc finansowa i psychologiczna dla rodzin ofiar? Nieszczęście ludzkie znowu zostało wykorzystane dla publicity i kreowania swojego wizerunku.
Wystarczyło zmienić charakakter koncertu i zagrać ku pamięci ofiar lub część zysków przeznaczyć na cel charytatywny…
Na początek polecam.
http://muzyka.onet.pl/10174,1577732,newsy.html
Bardzo ciekawie moim zdaniem napisany artykuł.
„a tak pójdzie w świat, a zwłaszcza w Polskę, że rockmeni zlekceważyli uczucia Polaków.”
Może pójdzie a może i nie. W końcu Ci, ktorzy przyjadą na ten koncert to też Polacy. Zaspół już zapowiedział minutę ciszy, żyby uczcić pamięć ofiar.
„Ale czy prezydent musiał ogłaszać aż trzy dni żałoby?”
Oczywiście że nie musiał, jeden dzień wystarczył by w zupełności. Pamietam taki tragiczny weekend, kiedy na samym Śląsku zginęło 21 osób. I nikt jakoś żałoby narodowej nie ogłosił. Z całym szacunkiem dla rodzin ofiar, ale nie wydaje mi się, że Ci, którzy zginęli teraz we Francji zasłużyli na „lepsze traktowanie”, niż osoby które straciły życie wtedy na Śląsku.
„Coś w tym jest, co piszą internauci, że Lech Kaczyński może tą swoją polityką żałobną doprowadzić do pewnej znieczulicy, inflacji, a nawet cynizmu w narodzie”
Niestety. Chociaż czy trzeba do niej doprowadzać. Tak często oglądamy w telewizji śmierć, że po prostu się do niej przyzwyczailiśmy. ot statystyka – tu pięć osób w wypadku, tu ktoś utonął, tu zamach bombowy. Zwyczajna rutyna, wiadomosci obejrzane czas na kolacje albo spacer. Mój Dziadzius, który przeżył hitlerowskie kamieniołomy, zawsze strasznie się denerwował, kiedy słuchał tkaich wiadomości. Powtarzał często, że on się dosyć śmierci napatrzył, po co oni to pokazują?
No właśnie po co? Bo to się dobrze sprzedaje. Oczywiście zawsze znajdzie się grupa osób wrażliwych, które odwrócą głowę z niesmakiem. Ale resztę zawsze będzie stanowił „żądny krwi tłum”. Przykre ale prawdziwe.
Poza tym filmy i gry komputerowe odczłowieczyły śmierć. Śmierć to tylko upadający statysta czy figurka na ekranie. Krew to tylko farba. Czytałem kiedyś o nastolatkach w USA, z których jeden strzelił do drugiego z pistoletu ojca. Sprawa skończyła się tragicznie. Okazało się że chłopak nie uchylił się przy strzale bo miał „19 level i był odporny na kule z pistoletu” a bac się musiał jedynie „strugi ognia i zaklęcia zamrażającego”. Tak teraz rozumie się śmierć.
Że ogłoszono żałobę – słusznie moim zdaniem. ale po pierwse niepotrzebnie trzydniową. A po drugie cyniczne wydaje mi się na każdym kroku podkreślanie solidaryzowania się z cierpiącymi, podkreślania jacy jesteśmy wierzący i trwający razem. Kto tego nie przeżył nie zrozumie. Można współczuć, można czuć smutek, ale wmawianie, żę oto rozumiemy, odczuwamy głęboki bół to już moim zdaniem zagrywka tylko pod publikę.
Panie Adamie
ja kupuję Kapuścińskiego, a znam też wiele innych osób które kupują. Młodych osób.
Co do Heleny, dał się Pan jej zmanipulować (to jej specjalność, niech się Pan nie przejmuje). Zygmunt Drugi pisał o tym, że za PRL był dostęp do naprawdę WIELU książek, ja dodałem, że w bywały okresy gdy dostęp ten był naprawdę wspaniały (a czytelnictwo powszechne) a poza tym o niebo lepszy niż w innych demoludach. A Pan wzorem Heleny odwraca kota ogonem. Nikt nie pisał o powszechnym dostępie, szczególnie do dzieł pisarzy zajmujących się stricte polityką, jakich Pan podaje za przykład. A fe, Panie Adamie, tak się dać wpuścić w maliny osobie znanej z manipulatorstwa. Niech Pan nie popełnia więcej takich błędów.
Nie zgadzam się też z Panem w ocenie sytuacji Rydzyka (w życiu nie nazwę go ojcem) i Radia Maryja. Rydzyk i Radio M. w takiej postaci jak obecnie mają poparcie i wielu biskupów i rzesz wyznawców. Kościół Katolicki w Polsce i w Rzymie nie zaryzykuje utraty wiernych/wpływów finansowych, nie zaryzykuje frondy/rozłamu Kościoła. Cała sprawa będzie przeczekana, tym bardziej że prawdopodobnie będą wybory i od władzy odejdzie PiS- jedyna paradoksalnie siła mogąca zagrozić Radyju (Kaczyńscy nie ścierpią nikogo poza nimi kto uzurpuje sobie prawo do jedynie słusznej prawdy – dokładnie z tego samego powodu Helena tak tępi kaczorów). PiS się z radyjem pogodzi – sojusz taktyczny – i razem będą tępić nową koalicję, jaka by nie była. Ojciec Rydzyk będzie bardziej uważał na to co mówi, a poparcie dla niego w kręgach radiomaryjnych jeszcze wzrośnie po ataku z Centrum Szymona Wiezenthala (zwolennicy Radyja powiedzą, że Rydzyk dobrze walczy z Żydami).
Podsumowując – sytuacja się zmieni, Rydzyk zostanie – bo tym którzy o tym decydują jest to na rękę. Wiem, że Pan (i wielu innych, w tym ja) wolałby żeby Rydzyka wreszcie usunięto gdzieś w cień, ale to co Pan napisał to nie prognoza tylko myślenie życzeniowe.
Skoro trzy dni to znieczulica, to aby nas pobudzić prezydent powinien ogłosić cały tydzień żałobą. A co tam, nie chłopisko ma gest.
A może nawet dwa tygodnie?
Ze Stonesami jest inna historia niż ze Stewardem i Iglesiasem, ich koncert był częścią całego tournée i nie można było go przełożyć. Chłopcy zresztą znaleźli wyjście z sytuacji, będzie minuta ciszy i przekażą jakieś pieniądze.
Ale ten cyrk ze Stonesami jest świetnym odwzorowaniem stosunku KaKa do biznesu. Ktoś włożył pieniądze w koncert będący całą machiną organizacyjną.
Ja jestem pełen współczucia dla rodzin i ofiar, ale w Polsce na drogach ginie 100 – 150 osób tygodniowo. Tragedie zawsze się zdażąją.
A zastanawianie się, kto jest lepszy – Bitelsi czy Stonsi – to jest pytanie, czy bardziej kochasz mamusię czy tatusia. Te zespoły były kompletnie inne (zresztą świadomie), ciekawie pisze na ten temat GW (o ich współpracy).
Panie Adamie,
w tym wypadku chyba nikt nie ma wątpliwości, że politycy urządzili sobie show na bazie ludzkiego nieszczęścia. Nie chcę pisać „tragedii”, gdyż nijak to nie pasuje, gdy się pomyśli, że co roku na polskich drogach ginie 5,5 tysiąca osób, że z powodu upałów na Węgrzech w ostatnim czasie zmarło 500 osób.
Czy politycy pochylają się nad ofiarami innych wypadków drogowych? Czy kancelarie (premiera i prezydenta) bawią się wtedy w dobrego wujka i wypłacają odszkodowania? A może ta spora statystyka śmiertelności mobilizuje ich do pracy w kierunku poprawy stanu polskich dróg/przyspieszenia budowy autostrad?
Z żałobą było dokładnie tak samo. Nieważne co, nieważne dlaczego, nieważne kto ucierpi (różnych imprez jest w tej chwili sporo, tu nie chodzi tylko o koncert Stonesów)… Ważne, żeby pokazać ludowi, że się troszczymy… (może nikt nie zauważy, że to wsparcie finansowe nie idzie z naszej kieszeni)
Jean Paul, wypraszam sobie.
Jeśli toś tu jest żałosny to Ty i tylko Ty. Nie życze sobie żeby mnie i moich znajomych (a za takich uważam osoby z blogów na których piszę) Ktoś tak określał, tylko dlatego, że akurat Jego zdaniem inny temat powinien być „na tapecie”
Nie podoba się temat, to nie wchodź na blog. Ale jesli już to robisz, starać wykazć się odrobinę szacunku dla innych.
Gospodarz ma prawo pisać nawet o sytuacji ekonomicznej Ekwadoru, jeśli taka jego wola. my odpisujemy, jesli mamy na ten temat coś do powiedzenia. Ty nie masz, więc po co wpis??
Poza tym, w swojej wypowiedzi pięknie się komponujesz w klimaty Ojca Dyrektora.
W ojczyźnie trwa żałoba, o czym dowiedzieliśmy się z kilkugodzinnym opóźnieniem. Nieużywanie telewizora miło chroni przed zachowaniami stadnymi. Za to już w poniedziałek przy śniadaniu dosięgnął nas z radia zawodzący lament Kolendy-Zaleskiej, o wielkiej tragedii i niewyobrażalnym cierpieniu. A chwilę potem czarne winiety gazet i portali…
Obok samego przykrego zdarzenia, jeszcze bardziej przykry jest teatrzyk wokół tej przykrości. Rozumujemy, że gawiedź wychowana na papce z seriali i „ambitnych liniach melodycznych, określonych rock’n’rollowym brzmieniem” naszej nowej ulubienicy, potrzebuje czasem spektaklu o tragedii i zadumie. Może wtedy przeżyć katkarsis, potwierdzić przekonania o niezbadanych wyrokach boskich albo przynajmniej poczuć iluzoryczną więź ze społeczeństwem, która przynajmniej w czasie trwania show daje poczucie wspólnoty, kiedy na co dzień jakiejkolwiek innej wspólnoty brak. A przy tym można też trochę zażyć historii niczym „Opowieści z krypty” i przeczytać jak to jest leżeć pod trupami albo w kapciach na wersalce wziąć udział w komputerowej symulacji wypadku. [ośrodek awersyjny jest położony jest w mózgu obok ośrodka przyjemności i jego pobudzenie sprawia, że na zasadzie rozprzestrzeniania trochę straszne jest też trochę fajne]. Wytrwali doczekają też ukarania winnych, o co zadba Ministerek Ziobro.
Najbardziej w tej szopce rozśmieszyły nas informacje, że zastanawiano się czy nie przełożyć koncertu Stonesów o… trzy godziny. Tak, żeby zaczął sie o godzinie 00:01, czyli już po żałobie narodowej. Bo to nie przystoi, żeby psuć przedstawienie. Ale za trzy godziny kurtyna opadnie, wyjdziemy z teatru i przestaniemy żałować. O północy wszystkie duszki pójdą spać, muzyka znów będzie mogła grać! Wrócimy do codzienności i poczekamy na kolejną tragedię. Idealnie, żeby była na tyle szokująca, żeby wspólnie palić świeczki w oknach. Szczęśliwie Stonesi na takie rozwiązanie sie nie zgodzili. Pewnie wiedzieli, że przez trzy godziny niczyje cierpienie nie osłabnie i takie gesty nic nie znaczą….
Panie Redaktorze!
Badger ma rację, trzeba wyraźnie rozgraniczyć książki wydawane za czasów PRLu za zgodą państwa i bez jej zgody. Co do drugiego – nie ma sporu, nie były wydawane, czytało się je często z powielacza, często niewyraźne – ich brak na rynku to była ewidentna strata dla kultury polskiej.
Ale jeżeli chodzi o książki wydawane oficjalnie, to stały one na o wiele wyższym poziomie. Wydawnictwa dzisiaj oparte są na idei zysku, a zawsze styk kultury i biznesu kończy się Gulczasem. Książki były o wiele tańsze, lepiej tłumaczone, nie było takiej ilości chłamu. A już szczyty biją wszelkie poradniki, w których ilość błędów właściwie je całkowicie dyskwalifikuje.
Powtarzam, ja – wielki zwolennik liberalizmu gospodarczego uważam, że jakichkolwiek elementów kultury nie można oddawać w pełni prawom rynku. Bo wtedy Ulissesa nikt nie przetłumaczy i nie wyda.
Absolutnie nie rozumiem powodu żałoby i szumu medialnego wokół wypadku autokaru. To nie jest metoda na przywracanie świadomości o tym, że życie każdego z nas może skończyć się w każdej chwili i trzeba żyć jakby każdy dzień był tym ostatnim. Żałoby nie można zadekretować, a te ogłaszania są wyrazem chorej jaźni ogłaszającego. Brawo Stonsi.
To u nas przyjęło się być ponurym. Popatrzcie jak Meksykanie świętują Dzień Zmarłych. To są fiesty na grobach, a nie udawany żal.
Co do żałoby to mam zdanie podobne do Jacobskyego.Intymne poczucie straty i bólu eksponowane publicznie ma wymiar nieco pornograficzny. Pozostawiam sumieniu Pana Prezydenta sprawę modlitwy na miejscu katastrofy w otoczeniu tłumów dziennikarzy, błysków fleszy i warkotu kamer co widziałem wczoraj na zdjęciach publikowanych w onecie. Jest, jak twierdzi, człowiekiem wierzącym więc prędzej czy później nadejdzie czas dokonania rachunku sumienia i refleksji na temat jakości swych kontaktów z Bogiem. Mam w każdym razie taką nadzieję, bo dobrze ludziom życzę. Zaś co do Stonsów to cieszę się, że zagrają. Ludzie potrzebują w tym coraz bardziej dołującym kraju zastrzyku energii. Żałoba nic do koncertu nie ma bo jest żałobą państwową a Stonsi to sprawa prywatna każdego ich miłośnika. I wara państwu od ludzkich emocji.
Pozdrawiam
A ja to juz chyba nna zawsze pozostane >watla , niebaczna rozdwojona w sobie > – M. Sęp – Szarzynski
Bo np.widząc poczynania CBA i jego szefa myslę Miłoszem
> Zaiste, wariat na swobodzie
Największą klęską jest w przyrodzie> Traktat moralny
Gdy zas czytam uwagi dotyczace specyficznego języka naszych politykow – zaraz mysle Herbertem, wprawdzie odnosi sie to do czasow stalinowskich – ale o sile wieszcza swiadczy jego ponadczasowosc.
Oto fragmenty wiersza Zbigniewa Herberta.
Chodzi o język tzw. dialogu
> zaiste, ich retoryka byla az nadto parciana – Marek Tuliusz przewracal sie w grobie
Lańcuchy tautologiii. parę pojęć jak cepy, składnia pozbawiona urody coniunctiwu…..
Zadnej dystynkcji w rozumowaniu >
Szanowni Państwo.
Piszę po raz pierwszy i szczerza mówiąc, sam jestm zdumiony, ze to robię.
Na początek uwaga do Pana Jean Paula. Pańskie stwierdzenie o żałosności uważam za wyjątkowo obraźliwe. Ja rozumiem, że każdego interesują inne tematy, ale z tego powodu nie należy obrażać rozmówców.
Mam 73 lata. W obecnym temacie chciałem tylko dodać, że nie widzę potrzeby by młodzi ludzie chodzili z nosami na kwintę, tylko dlatego żę w odległym kraju zdarzył się tragiczny wypadek autokarowy. Ta tragedia nie może wpływać na nasze życie aż tak silnie, bo życie to ucieka zbyt szybko. W każdym bądź razie moje tak przeleciało.
Chcialbym sie odnieść do sporu o dostępność książek w dawnych czasach.
Pan Badger pisze, że Pan Gospodarz pozwolił się wmanipulować się Pani Helenie. Nie zgadzam się z tym. To Pan Badger manipuluje.
Pan Zygmunt Drugi napisał tu zacytue „W latach 1960-do końca PRL dostęp do dóbr kultury [prawda, że coraz silniej indoktrynowanych] był znacznie łatwiejszy niż obecnie”.
Przepraszam bardzo, ale to manipulowanie faktami.
A jakie to dobra kultury są obecnie niedostępne, w porównaniu do dnia dzisiejszego? Książki są tańsze, ale ich wybór jest nieporównywalnie większy. Pan Torlin pisze, że wypowiedź nie dotyczy literatury politycznej. Czy to oznacza, że dobra kultury jakoś się dzielą? Albo mamy do nich pełny dostęp, albo nie.
A teraz o książkach. Myślę, zę jako 30 letni pracownik antykwariatu, mogę się na ten temat wypowiedzieć. A oto jak to wyglądało. W róznych okresach – tu prawdę napisał Pan Zygmunt Drugi – było z tą kwestią bardzo różnie. Ale nie wyobrażam sobie teraz sytuacji, w której przychodzi policjant i daje mi liste książek, o które jeśli ktoś będzie pytał to mam podejść i o tym zgosić. To jest wolność dostępu do dóbr kultury?
Dlatego proszę nie pisać o tych czasach jak o okresie kulturowego prosperity. Pamiętam jak dziś, że moi znajomi wyjeżdżający za granicę, kilku pracowało później w Radio Wolna Europa, uczyli się „na gwałt” języków obcych i podnieconymi szeptami planowali co będą czytać jak tylko wyjadą.
Pamiętam bibułkowe książeczki o jakich pisze Pan Franki, pamiętam kurierów, którzy przywozili nam literaturę drugiego obiegu. jak on był możliwy, skoro wszystko było? Proszę o trochę rozsądku w wypowiedziach.
Oczywiście nie należy tu przesadzać. Książki były – i to tanie. Ludzie czytali dużo więcej, inna sprawa że nie było telewizji i komputerów. To znaczy telewizja była, ale proszę PAństwa, co to była za telewizja. Pan Zygmunt pisze o ofercie kulturalnej. Coż pyła publicystyka, ale na jakim poziomie? Były teatry telewizji, wile lat póxniej pojawił się Kalejdoskop Filmowy Kino oko. Ale teraz mamy TVP Kultura, Kabaretony, na których artyści nie muszą się bać, ze zostaną internowani jak Pan Laskowik. A z wnukiem na kanalach Discovery i Nationale Geografic obejrzałem w przeciągu miesiąca więcej chyba interesujących mnie programów niż przez – jak nic – pięc lat dawnej telewizji.
Podkreśle po raz kolejny, a sprawa jest mi osobiści bardzo bliska – kiedys ludzi więcej czytali, więcej kupowali książek. Ale proszę wejść do Empiku w Katowicach – obok którego zreszta mieszkam obecnie – i zobaczyc jaki jest wybór książek. A potem podejść do Pani przy kasie i zapytać o możliwość zamówienia tytułu. Gdzie tu ograniczenie dostepu? Kiedyś takie pytanie zadawałby Pan, Panie Zygmuncie szeptem, szczególnie jeśli chodzi o pewne tytuły. O ile by sie Pan wogóle odważył. I dla mnie to jest największa wyższość obecnego okresu.
Na zakończenie taka opowieść. Przyszedł kiedyś do antykwariatu student, nasz stały klient. Z wypiekami na twarzy opowiadał o tym jak przeczytał Pamiętniki” Churchilla. Powiedział mi w wielkiej konspiracji, że porobił sobie fiszki i jak chcę to może mi je pożyczyć. Myślę że komentować nie trzeba.
Hipokryzja rządzi obecną ekipą z prezydentem włącznie. Ogłaszanie w przeciągu roku dwa razy żałoby narodowej to już przesada, a tak naprawdę chodzi o poparcie wyborcze i pokazanie jak to władza opiekuje sie spoleczeństwem. Do tego dochodzi jeszcze rozdawnictwo pieniędzy z państwowej kasy (przecież wycieczka była ubezpieczona). Tragedie zdarzają się zawsze. Co tydzień na polskich drogach ginie porównywalna liczba osób i co nikt nie ogłasza żałoby, nie robi składki pieniędzy bo temat jest niemedialny? W tej całej hipokryzji i zakłamaniu dobrze że jest koncert THE ROLLING STONES- brawo organizatorzy!
Panie Redaktorze. W polemice z Zygmuntem Drugim posunął sie Pan za daleko. Można wszystko mówić o latach Polski Ludowej ale tego typu brednie jakie Pan wygłasza o czytelnictwie w tym czasie mogą wynikać ze złej woli, nieznajomości rzeczy, świadomym kłamstwie lub korzystaniu z flizofii i materiałów IPN. Nie czas porównywać destrukcji w umysłach spowodowanych przez ówczesną cenzurę z cenzurą nowego typu realizowaną w „wolnej Polsce” w postaci różnego rodzaju eufemizmów „poprawności politycznej”, działalności mediów komercyjnych lub świadomej polityki rzadu /Giertych, Orzechowski, IPN/. Dodać do tego należy programowo ogłupiającą i zniewalającą działalonść kościoła i jego potężnego aparatu medialnego z Rydzykiem i Opus Dei na czele. Ja kończyłem szkołę średnia techniczną gdy jeszcze trudno było zdobyć jakąkolwiek książkę lub podręcznik. Ale wychowno mnie w ciekawości świata i życia. Stąd z tego okresu posiadam zbiór kilku tysięcy dzieł literatury z Gombrowiczem na czele i wiele dzieł w językach obcych. Nikt nie zabraniał uczyć się języków obcych, wręcz pomagano. Bardzo szeroko promowano czytelnictwo i sieć bibiotek dobrze wyposażonych. Często natomiast wpadam do współczesnych księgarni w Krakowie z nadzieją, że ku uciesze uda się kupić coś ciekawego. Przeważnie wychodzę z niesmakiem albo z powodu blokady cenowej albo mizernej wartości oferowanej makulatury. Znam natomiast wielu leniów twierdzących, że Polska Ludowa lub tzw komuna ich zdemoralizowała. Kto jednak chciał to się nie dał. Ja się nie dałem. Obawiam się niestety, że Pan się dał i stąd używa Pan w polemice z niewygdnymi opinami mizernych, pustych i wyświechtanych argumentów. A to nie przystoi komuś kto robi za intelektualistę.
Ja nie mam nic przeciwko koncertowi Stons’ów. Kto uważa, że ze względu na żałobę nie powinien iść niech nie idzie. Nie rozumiem tego odgórnego nakładania ludziom interpretacji faktów i zdejmowania z nich poczucia odpowiedzialności za własne decyzje. Każdy ma swój rozum i swoją wrażliwość, którą powinien to ocenić i zadecydować za siebie i tylko za siebie. Żal na rozkaż, miłość na rozkaz czy wiara na rozkaż a może pod presją większości nie są zbyt wartościowym osiągnięciem. Ale PiS ma takie pokazowe ciągoty. Nie ważne jak głębokie są uczucia, ważne żeby je wszyscy widzieli, że je mamy. Tandetne chwyty marketingowe i tyle. Mam wrażenie, że już tylko na tym polu są w stanie się wykazać.
Pozdrawiam.
Tomek
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4338720.html
dobre rady, tylko spóźnione i też nie pomogły
Ja nigdy Stonesów nie polubiłam i tak mi zostało. Jednak lamenty nad przerwaną żałobą narodową uważam za wyjątkową hipokryzję. Gdy na dodatek takie jeremiady wygłasza M. Kamiński, który z ryngrafem do Pinocheta pielgrzymował, to mam kłopoty żołądkowe.
;
Dziś słucham starych taśm i płyt Włodzimierza Wysockiego.
Właśnie mija 27 lat od śmierci tego artysty.
Warto wspomnieć Jego imię i pieśni.
27 lat temu z powodu jego choroby odwołano spektakl Hamleta we Wrocławiu podczas gościnnych występów Teatru na Tagance. Miałam wystany w wielogodzinnej kolejce bilet…
Koncert Roda Stewarta nie zostal odwolany! Zostal przesuniety na czwartek na zyczenie artysty, ktory chcial uszanowac lokalny obyczaj bez wzgledu na to jaki ten obyczaj jest.
Uklony
Szkoda że z tragedii rodzin zrobiono medialny cyrk,samo wprowadzenie żałoby jest bez sensu.Jak się czują rodziny ofiar,kiedy godzina po godzinie wałkuje się ten temat przerywając proces reklamami podpasek,mydła i powidła.Obłudne jest żądanie zaprzestania koncertu Rolling Stones…dla większości społeczeństwa te śmierci są kolejnymi z ciągu codziennych tragedii.Codziennie ktoś ginie,choćby wczoraj w Iraku prawie 30 osób zginęło 60 rannych. Śmierć Irakijczyka jest dokładnie tą samą śmiercią,co śmierć Polaka,z tym że do tej w Iraku wszyscy się przyłożyliśmy wspierając chorą politykę Busha i wysyłając tam wojska. Tutaj media wydały wyrok na młodym kierowcy i GPSie. To zadaniem pilota jest organizowanie trasy, a nie kierowcy,zwłaszcza jeśli tą trasą nie wolno jeździć autobusem.
A ja cieszę się, że cały felieton poświęcony jest Stonesom. Nie dajmy się zwariować, pooddychajmy świeżym powietrzem.
Co do dyskusji o dostępności literatury w PRL; myślę, że da się tu powiedzieć to samo co o polskim filmie w tym okresie. Była cenzura, która cięła ostro i często wręcz nonsensownie (Czy ktoś przypomina sobię „Czarną księgę cenzury PRL”? Jest tam sporo zabawnych kawałków, chociaz nie będę cytować z pamięci, czytałam to w 1981.) Druga cenzurą była „polityka wydawnicza”, trzecią „brak papieru”. Czwartą – szlaban na ksiązki z zagranicy, i to niekoniecznie te „trefne”.
Oczywiście, w różnych okresach było rozmaicie, była poza tym czytelnikowska seria Nike, „Literatura na Świecie”, seria iberoamerykańska Wlit; KIK, BMW i Proza Światowa PIWu (wszystko znikało z półek z szybkością dźwieku.) Z drugiej strony jednak pamiętam, jak pod koniec lat 70 tych (moje studia) potwornie trudno było zdobyć wartościową książkę z humanistyki.
ALE (i to chyba wywołuje pozytywne sentymenty) o tych książkach się naprawdę dyskutowało. Jesli cos przeszło przez takie sito, było pożerane jak świeże bułeczki z deficytową szynką. Literatura była wręcz sprawą narodową. POZA tym nie istniało to, co dzisiaj staje sie inną cenzurą – zysk, poziom sprzedaży, problem grantu czy dofinasowania ksiązki niskonakładowej. „Kultura wysoka”, miała przynajmniej deklaratywny, priorytet (również przy cięciach cenzorskich).
1. Rolling Stonesów i Beatlesów nie lubię. Przepadam za starym rock’n
rollem. (Chuck Berry, Jerry Lee Lewis, Fats Domino, Little Richard i
jeszcze paru innych), ale broń Panie Boże – nie „boski” Elvis.
2. Ogłaszanie „żałoby narodowej” stało się istotnym elementem
marketingu politycznego uprawianego przez rząd PiS.
Cóż, jeżeli nie ma co politycznie dyskontować to można i dyskontować
tragedię ludzką.
Cynizm pierwszej wody !.
3. Nie sądzę aby ks. Rydzyk obawiał się głosu Watykanu w swojej sprawie.
Sądzę, że stanowisko Generała Redemptorystów ( vide oświadczenie
polskiego Prowincjała ) z Watykanem zostało uzgodnione.
Interwencji Watykanu w tej sprawie nie będzie. Jeżeli będzie – i to
wyrażające dezaprobatę – odszczekam.
Stanowiska Prowincjała nie odczytuję jako dowodu słabości czy obawy.
To raczej przekonanie o swojej mocy i bezkarności.
Sz. Pan ADAM SZOSTKIEWICZ
Szanowny Panie…
1. Czy naprawdę przeczytał Pan oba moje wystąpienia i zna Pan ich treść?
2. Czy naprawdę znalazł Pan w nich inkryminowane myśli?
3. Czy naprawdę uważa Pan, że w obecnej Polsce jest WIĘCEJ bibliotek. księgarń, a ich zawartość jest BARDZIEJ dostępna -także cenowo- dla tzw. „Kowalskiego„?
4. Czy czułby się Pan komfortowo, gdyby Panu ktoś z wielkopańskim [acz nachalnie i czyniąc przytyki do wieku i stanu majątkowego – zresztą bezpodstawnie] gestem ofiarowywał przysłanie ksiązek, które Pan od dawna zna?
Jeżeli tak – z podziwem gratuluję…
Z poważaniem
Zygmunt Drugi
P.S. Bardzo proszę oszczędzić sobie i mnie odpowiedzi na piśmie. Ja je nie będę miał okazji przeczytać.
Franki, PanieWojciechu Tomaszewski
Ja nie dziwię się rozgoryczeniu Jean Paula. Fakt, że mocno napisał ale chyba nie ma powodu odbierać tych kilku zdań osobiście. Dzialalność mnicha z Torunia i jego sekty może normalnego człowieka wyprowadzić z równowagi i jestem pełen zrozumienia dla emocji Jean Paula. Mnie też gdy patrzę na ten cyrk ogarnia poczucie bezsilności. I dlatego dobrze, że zagrają nam Stonsi.
Pozdrawiam
Witam wszystkich.
Jean przesadziłeś. Może to zabrzmi jak hipokryzja, bo mieszkam i urodziłam się we Francji w dzielnicy Paryża Sevres RG (moi rodzice wyjechali jak Tatę wypuścili z internowania) ale pisanie że kraj jest żenujący podobnie jak jego mieszkańcy tylko dlatego, żę sie podniecają ich te same wiadomości co Ciebie to nietakt, i to gruby moim zdaniem.
A teraz czasy PRL. Wiem co usłysze, gówniara (urodziłam się w 1983 roku) co może wiedziec. Może i nic, ale znam na pamięć wszystkie opowieści Taty.
A oto kilka z nich w skrócie:
– cenzura, kartki, zapisy na podstawowe produkty, talony na majtki.
Nie brzmi dla mnie jak wolny kraj.
Tato zawsze opowiadał, że jak wyjeżdżał najbardziej było mu szkoda książek, kteóre mu zarekwirowano podczas przeszukania domu przez internowaniem. Z tego okresu pochodzi zabawna historia rodzinna. Milicjanci którzy przeszukiwali dom, zanleźli między innymi „Proces” Kafki. Tato, który był adwokatem, wmówił im, że to książka prawnicza, opisująca przykładowe rozprawy sądowe. Pozwolili mu ja zatrzymac wdomu razem z innymi książkami stricte fachowymi :).
Ale te czasy to dla mnie abstrakcja i jedynie opowieści. Dlatego napiszę o czasach współczesnych. Czasem wynajmujemy dom studentom albo znajomym taty. Oczywiście znajomi Taty, to osoby starsze, które teraz np. piszą na Sorbonie rozprawy doktorskie (dla ciekawskich dodam, że Sorbona w Polsce ma jakiś magiczny wydźwięk, tutaj we Francji bynajmniej nie jest uważana za elitarną ani prestiżową szkołę). Czasem z nimi rozmawiałam. Zawsze pojawiał się ten sam wątek. Rozgoryczenie, że kiedyś nie bylo takiej możliwości, że nawet jeśli człowiek był zdolny to o takich studiach mógł tylko pomarzyć. Ci ludzie z zazdrością patrzą na młodych ludzi, którzy jeżdżą po świecie, studiują.
A jeśli chodzi o dostęp do kultury, to jeszcze jeden przykład. Tato zawsze opowiadał, jak po przyjeździe do Francji cały niemal wolny czas spędzał z mamą w kinach. tu jest tak, że w wielu kinach, nawet całych multiplexach wyświetlane sa tylko filmy europejskie. Tato zawsze podkreśla, że nie mógł się tymi filmami nacieszyć, a jednocześnie czuł straszne zażenowanie, że ma takie braki.
Ja wiem z opowieści, że teraz w Polsce też kino europejskie nie jest szczególnie łatwo dostepne. Ale myślę że jest różnica, między brakiem zainteresowania (w niektórych kręgach) a odgórnym zakazem dystrybucji.
Jacobscy, to samo o Kandzie opowiadał brat Taty. Podobno jedynie gdy zmar ł premier Lester Person, ogłoszono żałobę i przyozdobiono flagi czarnymi wstążkami, żeby uczcić pamięć czlowieka, który wprowadził do użycia flagę Kanady, jaką wszyscy znamy. Czy możesz zweryfikować tą informację?
Pozdrawiam wszystkich.
Zaloba narodowa spowszednieje i nikt nie bedzie na nia zwracal uwagi. Tak ma byc?
Torlinie
„Książki były o wiele tańsze, lepiej tłumaczone, nie było takiej ilości chłamu. A już szczyty biją wszelkie poradniki, w których ilość błędów właściwie je całkowicie dyskwalifikuje.”
Genialny wpis, POPIERAM. A wiesz co mnie najbardzij bawi, jesli chodzi o poradniki. Seria „Nauka w weekend…”
Okazuje się bowiem, że dwa i pół dnia mżnqa nauczyć się wszystkiego, od szydełkowania po jazdę na nartach.
Nawet bym nie pomyślał, że ludzie to są tacy zdolni.
Najbardziej irytujące jest jednak to, ze choć kupisz poradniki w stylu „Jak nie dać się przygnębieniu na 652 sposoby” od ręki to spróbuj kupić „Poradnik mechanika”, albo porzadne książki do programowania zespolonego naprzykład. Wszędzie na zamówinie. Są oczywiście, ale nie na półkach. Ale teraz to się już ewidentnie czepiam, w końcu taki opradnik kupię ja i tylko ja a w tym czasie „652 sposoby” sprzedadzą się pewnie w ilości kilkunastu egzemplarzy 🙂
I od razu, żeby nie dawać argumentów żadnej ze stron sporu o dawne czasy:) Wcale nie uważam że dostęp jest gorszy bo tych podręczników nie ma na półce. To decyzja czysto ekonomiczna, jest to co się sprzedaje, nie ma zakazu ich dystrybucji. A że irytuje taka sytuacja – co zrobić. Najlepiej zamówic i poczekać 2-3 dni.
W końcu poradnik nawet mechanika to nie insulina, człowiek przeżyje te pare dni bez niego.
mala glossa….nie tylko o The Rolling Stones, ale i o tej dostepnosci ksiazek i czasopism w tamtych wesolych i siermieznych czasach…
W MPiK-ach , tak, owszem prasa zagraniczna: Prawda, Rude Pravo, Neues Deutschland…czasami L’Unita czy na odmiane L’Humanite… a na dodatek jak u Wolodi Wysockiego…”nie lubie, jak ktos ukradkiem moje listy czyta”.
Oj czytano, czytano… czytelnicy z ulicy Mysiej, gdziezescie sie podziali?
Pozdrawiam wszystkich
PS: U nas, w Goeteborgu (Szwecja), the Rolling Stones juz 3 sierpnia.
Moze zagraja….You Can’t Get Always What You Want.
Wojciech Tomaszewski – w drugiej części swojego wpisu udowadnia Pan tezy Zygmunta o dostępności kultury w pewnych okresach PRL :-). Ergo popełnia Pan jeszcze gorszy grzech niż Helena – sam Pan sobie zaprzecza :-).
Helena pisała (a Pan Adam pochopnie powtórzył), że za PRL W OGÓLE nie było dostępu do dóbr kultury, za przykłady podając działa o wymowie mocno politycznej. Owszem, tak było, ale polityka to nie wszystko. Na tym polegała manipulacja Heleny, na którą i Pan dał się nabrać.
Miś2 – ani choroba ani trudna młodość nie mogą być usprawiedliwieniem dla arogancji, ignorancji, pychy. W żadnym wieku – to nawiązanie do poprzedniej strony.
pozdrawiam
Witam
Dam analogię, może nie najlepszą, ale tylko taka przychodzi mi do głowy.
Spór o dostępność książek dawniej i dzis to bzdura totalna. Bo tak naprawdę nie jest ważne, czy wchodząc do sklepu np. Empiku czy antykwariatu na rogu, kupimy na dzień dobry, powiedzmy „Wielką wojnę białych ludzi”. Liczy się to, dlaczego jej nie kupimy. a nie kupimy, bo powiedzmy przez rok, sprzedałby się jeden ezgzemplarz. A tymczasem tak HP, ze posłużę się wyświechtanym tytułem, sprzeda się w tym czasie w ilości 3000 egzemplarzy. Więc dziwne, żeby półki były zawalone „Wielką wojną..” a HP nie sprowadzano.
A teraz analogia. Zawodowo prowadzę komis i sprowadzam samochody w Niemczech. Zgodnie z tym co wypisują niektórzy, mogę śmiało powiedzieć, że w Polsce nie ma dostepu do samochodów.
Bo po pierwsze są drogie i nie każdego na nie stać. A po drugie, jak ktos wejdzie do mnie do komisu i zapyta o np. Toyotę wartości 60-70 tysięcy, to niestety nie mam (a mam około 250 samochodów do wyboru). Ale jeśli ktoś wejdzie i zapyta o Opla za powiedzmy 18 tysięcy, to (sprawdziłem) mam 4 takie samochody.
Drogich samochodów nie mam, bo się nie opłaca ich sprowadzać, nie mam na nich klientów. Ale nikt mi nie zakazuje co mam sprowadzać, wymusza to podaż, z czego akurat Torlin powinien być zadowolony. I tak samo jest z książkami. Ma się to, co schodzi. I tyle.
Drogi Panie Badger. Eleż oczywiście, że różnie z tym bywało. Raz wpuszczano trochę „świerzego powietrza”, raz dokręcano „śrubę, żeby ludzie poczuli kto tu rządzi.
Coś Panu powiem. Mam nadzieję, że inni czytający też skorzystają.
Jako osoba, która pamięta te czasy doskonele – podobnie jak np. Pan Zygmunt – irytuję się kiedy PRL się ujednolica. Czarne – białe, źle – dobrze. PRL nie był rajem, ale był w nim ten szczególny klimat solidarności, zaradności.
Pani Zygmunt napewno zgodzi się ze mną, że przeżyciem jedynym w swoim rodzaju bylo czytać i dyskutować. Bo czytano i dyskutowano powszechnie. Niekiedy pokątnie, bo ksiązki były nielegalne, ale sam fakt, zę ludzie zbierali się po to, zęby rozmawiać o literaturze, wydaje mi się czymś wyjątkowym. Gdzie dzisiaj można posłuchac takich perełek w wypowiedziach miłościwie na panujących jak chociażby
„ja nie jestem głupi tylko przebiegły”
albo legandarne:
„przez moment staliśmy nad przepaścią, ale teraz zrobiliśmy zdecydowany krok w przód”.
Takie to były czasy.
I tak naprawdę najwięcej racji ma tu Pan Jasny Gwint. Kto chciał czytał, dyskutował i nie pozwolił sobie narzucić pewnych regół. Kto nie chciał i dzisiaj nie sięgnie po książkę.
Przychylam się do głosu, że w prl-u kto chciał czytać to czytał i z ksiązkami objętymi zakazem nie było większych problemów. Moi rodzice posiadali komplet dzieł Żeromskiego, oczywiście z wyłączeniem „Na probostwie w Wyszkowie” objetego zapisem cenzorskim. W nudne wieczory, w czasach szkolnych, przeczytałem większość powieści i opowiadań Żeromskiego. Gdy studiowałem w latach osiemdziesiątych listę lektur uzupełniłem wydanym w II obiegu opowiadaniem”Na probostwie…” Nie zrobiło ono zresztą na mnie większego wrażenia, bo do tej pory za najlepsze opowiadania Żeromskiego uważam „Rozdziobią nas kruki, wrony”. Istotnym utrudnieniem było obejrzenie w latach 70-tych „Dziejów grzechu”wg Żeromskiego w reżyseri Borowczyka. Nie miałem 18 lat i uporczywie nie chcięli mnie na ten film wpuścić. Złamałem prawo, sfałszowałem rok urodzenia w legitymacji uczniowskiej i film obejrzałem. Za posiadanie „Na probostwie w Wyszkowie” w stanie wojennym groziły nieprzyjemności i konfiskata książki. Obecnie za sfalszowanie legitymacji uczniowskiej również grożą prawne nieprzyjemności – podobnie jak w latach 70-tych. Czytałem nawet, że gówniarzy za to sadzają. Tak więc wszystko jest względne a człowie ciekawy świata zawsze musi się w swych intelektualnych poszukiwaniach liczyć z pewnym ryzykiem.
Pozdrawiam
Do Lexa:
Stonesi debiutując około 1962 roku nie mogli grać klasycznego rock-and-rolla, bo on juz wtedy był passe i dlatego na początku grali głównie standardy bluesowe (chociażby Willie Dixona, kilka utworów wzorowanych na Bo Didleyu), bo to się wtedy grało w londyńskich klubach, co nie przeszkodziło im również grać Chucka Berryego. Weź pod uwagę, że oni wtedy ledwie żyli (pod względem ekonomicznym). Dopiero potem pożeglowali w kierunku pop (od Satisfaction), chociaż dla mnie najważniejsze albumy to Beggars Banquet, Let it bleed, Sticky fingers i Excily of main street. Potem nagrywali straszną sieczkę, poprawa nastąpiła przy Steel wheels, ale i tak najlepsze są koncerty.
http://www.bcadventure.com/adventure/wilderness/animals/badger.htm
Masz trochę racji w tym co mówisz ale czasem warto mądrze POmilczeć . Wilk i Borsuk 🙂
Jańcio,
„Proces” Kafki był moją lekturą obowiązkową w roku 1972. W Polsce.
Hm, wydaje mi się, że warto zastanowić się nad 3 kwestiami:
1. Żałoba narodowa nie oznacza na szczeście żadnego zakazu organizowania czegokolwiek. To jest de facto decyzja administracyjna nakładająca na urzędników pewien obowiązek (opuszczenie flagi), a dla zwykłego obywatela ma charakter komunkatu, informacji. Czy w tym wypadku należało ją wprowadzić? Śmierć ludzka jest niewymierna, nie da się ustalić, że jak zginie naraz 10 Polaków, to mamy żałobę, a jak 9 to już nie. Tylko, że wypadek we Francji z całą pewnością wpłynął na zbiorową świadomość, poruszył wielu. I to nie tylko w Polsce, wymowna jest przecież obecność w miejscu katastrofy Sarkozy’ego. Nie rozumiem tych, którzy akurat w tym miejscu krytykują działania prezydenta. Jeśli był na miejscu, widział ogrom ludzkiej tragedii, to jego rekacja jest oczywista. Poprosił naród o odrobinę skupienia, refleksji. Jeśli miał nie ogłaszać żałoby w takiej sytuacji, to w jakiej powinien?
2. Zupełnie czym innym jest pojmowanie żałoby narodowej jako pewnego przymusu, zmuszania obywatela do przywdziania czarnych szat i publicznego manifestowania (także poprzez rezygnację z uczestnictwa w jakimś zgromadzeniu) swojej solidarności w podobnych sytuacjach. Myślę, że wielu po prostu taka forma zbiorowej empatii przeszkadza. Czy to źle? Ludzkie tragedie każdego dnia dotykają wielu i wielu w tej chwili już o wypadku we Francji nie pamięta, bo ma po prostu własne problemy na głowie. Są i tacy, którzy od początku nie bardzo się tą sprawą przejeli. Ale każdy człowiek ma prawo na swój sposób czuć i myśleć, państwo na pewno nie może go w tym wyręczać. I dlatego skandaliczne i przesiąknięte hipokryzją do kwadratu wydaje mi się komentowanie przez polityków decyzji o nieodwołaniu koncertu RS. A rzecznik rządu (zapewne źle pojmuje obowiązki obrony za wszelką cenę tego co robią obecne władze), zamiast krytyki organizatorów, mógłby się ograniczyć do stwierdzenia: „ja mam swoje zdanie na ten temat, ale zachowam je dla siebie. Niech każdy decyduje sam, bo to kwestia przyzwoitości, a nie dekretów państwowych”. I to właśnie wydaje mi się najbardziej przyzwoitym postawnieniem sprawy.
3. Co do samego koncertu, to nie należy zapominać, że jego odwołanie mogło doprowadzić np. do bankructwa organizatorów. Ok, może to nie jest „najszlachetniejszy” argument, ale trudno wymagać od człowieka, który ma np na utrzymaniu rodzinę, żeby sobie po prostu strzelił w łeb, bo „tak wypada”. Ja oczywiście myślę, że to mogłoby być nawet dość heroiczne zagranie organizatorów – „zobaczcie, tracę wszystko, ale to nie jest przecież w tej chwili ważne” – tylko czy można tego wymagać, zmuszać kogoś do takiej postawy? Oczywiście, nie. Nie wiem czy nie dało się przesunąć koncertu, ale wyobrażam sobie, że ta wersja po prostu mogła nie wchodzić w rachubę. I tylko w tej sytuacji jednego bym oczekiwał: jakiegoś oświadczenia zespołu i np. zmiany repertuaru. Nie idę na koncert (wcale nie chciałem), ale nic by się chyba nie stało, gdyby Stonesi wykonali jakiś gest w stosunku do publiczności, która przecież też jest na cenzurowanym. Niech zagrają coś specjalnie, niech zrezygnują z najbardziej rozrywkowych części repertuaru. To będzie większy dowód na szacunek dla ofiar niż wzięcie do ręki wioseł 3 godziny później.
Szanowni Pyskutanci.
Moje zainteresowania tak prywatne, jak i zawodowe są bardzo techniczne. Na czytanie literatury zostawało mniej niż chciałem czasu, więc z konieczności czytałem pozycje z najwyższych półek. A te były w PRL dostępne. W zasadzie bez problemu. Nawet Janoscha wydali.
Literatura piękna ma to do siebie, że staje się taką po wielu latach i selekcjach. I w rezultacie mówi się tylko o kilku pozycjach z bardzo wielu, napisanych przez danego autora. Literatura opozycyjna natomiast, jest na ogół bardzo krótko aktualna. A to, co w niej dobre i tak stanie się literaturą piękną, niezależnie od wysiłków reżimu. Aliści czynienie generalnie z jakiegoś twórcy opozycyjnego ikony literatury, świadczy – moim zdaniem – o braku własnego zdania.
Ogromnym natomiast plusem PRL był szeroki dostęp do niezwykle tanich książek naukowych. Jak nie było polskich, to były jeszcze tańsze i jeszcze lepsze rosyjskie. Jakość papieru nie szła w parze z jakością treści, ale to chyba nie jest takie ważne.
Pozdrawiam zza gór i rzek
Qba
Tak, tak, w PRL bylo lepiej z dostepem do dobr kultury, szczegolnie do ksiazek. Ide ja sobie do ksiegarni (nie mowie pierwszej lepszej, zeby nie byc posadzonym o upraszczanie sprawy), a wiec ida ja sobie do takiego „Domu Ksiazki”, a tam leza twarde i miekkie okladki, twarde i miekkie tytuly. Pytam: „(tu wpisac tytul) jest ?” – „Ano jest” – odpowiada znudzony ksiegarz, „-a jak nie ma, to Panu/Pani zamowie. Prosze przyjsc jutro”.
Nie wiem, moze gdzies tak w dawnej Polszcze bywalo, byc moze po mniejszych miasteczkach, gdzie twarda okladka i twardy tytul mialy szanse ostac sie dluzej w uwagi na mniejsze zainteresowanie ksazka tego typu. W duzych miastach sytuacja z kupowaniem dobrych tytulow byla dokladnie taka sama jak z kupowaniem czegokolwiek innego, co cieszylo sie popytem, a ktoreg podaz nie zaspokajal potrzeb. Co z tego, ze wydawnictwa wydawaly interesujace serie interesujacych tytulow interesujacych autorow, skoro z ich kupowaniem bylo jak z kupowaniem szynki ? Ksiazke sie ZDOBYWALO ! Az dziw, ze nikt nie wpadl na pomysl otwarcia Pewexu z ksiazkami.
Juz sam fakt, ze w PRL-u SPEKULOWANO ksiazka swiadczy moim zdaniem o mylnym widzeniu u co poniektorych kwestii powszechnej dostepnosci ksiazki (ze nie wspomne o narzekaniu na droga ksiazke dzisja). Czy teraz tez naklady rozchodza sie jeszcze przed dotarciem do ksiegrani po to tylko, zeby jako nowki wyplynac u bazarowych handlarzy po kilkakrotnie drozszej cenie ? Chyba nie, co ?
Mnogosc poradnikow, z ktorych wiekszosc o kant stolu potluc ? I co z tego ? Trzeba byc moze przyzwyczaic sie do praw rynkowych, w ktorych kazdy towar ma prawo byc wystawianym na sprzedaz, a wiec trzeba tylko umiec wybrac ten najlepszy. Papier jest cierpliwy. Wyrafinowany czytelnik powienien rowniez takim byc.
Nie mam zlych sentymentow co do PRL, ale tez nie nazywajmy szamba perfumeria, skoro temat Rydzyka powraca z uporem godnym lepszej sprawy.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Droga Alicjo.
Ja nie napisałem, że była to książka surowo zakazana. Tacie zabrano WSZYSTKIE książki. Nikt nie wszedł do domu na zasadzie „Tu mamy listę, jak Obywatel coś z tego ma to konfiskujemy”
Zabrano wszystkie książki, po polsku, niemiecku i rosyjsku.
Z niewiadomych – nawet dla taty przyczyn – milicjant (może po prostu dobry człowiek) kazał mu wybrać książki „zawodowe” i odłozyć z powrotem na półkę. Do nich udało się Tacie „zaliczyć” Kafkę (mamy tę książkę w domu do tej pory, pierwsze polskie wydanie z 1936 roku). Tata zawsze powtarzał, że zrobił to dla „zgrywy”, chciał zobaczyć jak zareaguja milicjanci. A ci po prostu kazali mu tę książke odłożyć do innych „zawodowych”.
Resztę niestety zabrano. Tato nigdy o tym nie mówi, ale Mama kilka razy mi zasugerowała, że Tata miał dużo cennych pozycji, pierwszych wydań, dużo jeszcze z przed wojny z kolekcji Dziadka. Podobno – tak zrozumiałam z opisu Mamy – Tata się popłakał kiedy milicjanci przez okno zrzucali reszte książek na dół, bo nie chciało im się ich nosić po schodach.
Kiedy Tate wypuścili, Mama namiawała go, zeby napisał podanie o zwrot książek ( miał u siebie pełny katalog swojej kolekcji). Tata jednak powiedział, że z „bydła się prosił nie będzie”. Po tamtych czasach został jedynie ten katalog i rodzinna opowieść.
Franki 10.01
Na początek uprzejmie proszę o wyjaśnienie w jaki sposób wpisuję się w klimaty Rasputina z Torunia ( bo dla mnie nie jest ani ksiedzem, ani Ojcem, ani Dyrektorem).
Po drugie, uprzejmie proszę o wyjaśnienie jak to się dzieje, że od kilku tygodni NA TYM BLOGU trwa dyskusja o Rydzyku, WSZYSCY , łacznie z Gospodarzem, na koniec wyrażają nadzieję, wręcz pełne przekonanie, że tym razem generał Redemptorystów zrobi z nim porządek i pogoni gdzie pieprz rośnie. Już, już za chwilkę, wszyscy odetchniemy……..No i co się dzieje ?
Z oficjalnego komunikatu dowiadujemy się że to był SPISEK, sfałszowano taśmy, a Rydzyk jest CZYSTY JAK ŁZA !!!!!!!!
A tym razem co się dzieje na blogowisku ?
Ano wszyscy ci którzy jeszcze tydzień temu śpiewali hosanna i liczyli że teraz wreszcie Episkopat się ocknie, a Papież potępi, chowaja ogonki pod siebie i z niezwykłym zaangażowaniem dyskutują o Stonesach………..
Stonesami to się mogą pasjonować małolaty ( ja też kiedyś byłem małolatem i puszczałem „Aftermath” ( absolutnie najlepszą płytę) do kompletnego zdarcia, lub niedojrzali emocjonalnie 60 -latkowie.
Ale kiedy publicznie , w najbardziej obłudny sposób okłamano społeczeństwo i napluto nam w twarz, to dla mnie nie jest temat na dziś. Znacznie ciekawsze sprawy to choćby histeria medialna wokół Grenoble, czy nawet wymiana opinii o dostępności dobrej literatury w PRL-u. a wogóle: Ceterum censeo, Carthago delendam esse……………….
Jacobsky
Sprawa mnicha ciągle wraca bo ma wpływ na 700 tys elektoratu. Gdyby nie ten drobiazg to nikt by się nim i jego sektą nie zajmował.
Pozdrawiam
Tak Jacobsky, masz rację – książki w PRL-u ZDOBYWANO. Ale, Boże mój, jak to smakowało! Najpierw zaczynały chodzić słuchy, że to coś mają wydać, potem było napięte czekanie, czekoladki czy kawa dla pani w księgarni i wreszcie to niesamowite uczucie, że jest, mam, jest moja. Wracałam na skrzydłach do domu tuląc bezcenną zdobycz. Nigdy potem nie przeżywałam niczego podobnego w związku z nabyciem czegokolwiek. Tylko proszę, zrozumcie mnie dobrze, to nie czasy były wspaniałe tylko to niepowtarzalne uczucie.
W kwestii dostępu – ważniejsze CO człowiek robi z dostępem, jaki by on nie był. Giertych np. ma dostęp o jakim moje pokolenie nie śniło i jaki to ma na niego mianowicie wpływ?
Na koncercie nie będę ale trzymam za Stonsów kciuki. Niech dadzą z siebie wszystko. Sterowana odgórnie żałoba jest obrazą zmarłych i żywych.
Qba
z tymi podręcznikami, książkami naukowymi po rosyjsku (lub rosyjskie tłumaczenia) – oprócz cennych pozycji rosyjskich (ich nauka stała na naprawdę niezłym poziomie) było mnóstwo pozycji, które ZSRR wydawał hmm bez pozwolenia – skopiowane książki zachodnie. I były za grosze. Bożesz ty mój, to były czasy :-). Nawet jedyny przez lata słownik polsko-chiński był tłumaczeniem słownika rosyjsko-chińskiego.
Szanowny i Wielce mię Miły Wojciechu Tomaszewski 9policytujemy się? 😉
cieszę się że się zrozumieliśmy. Na dokładkę tylko na tym blogu znajdziesz mnóstwo dowodów, że teza o braku dostępu do dóbr kultury za PRL jest z gruntu fałszywa. Owszem, był ograniczony dostęp do dzieł które otwarcie krytykowały ustrój. Ale był i wtedy się je czytało! Dyskutowało się o nich! Pamiętam, jak z wypiekami na policzkach czytałem w ’80tym „Zapiski oficera Armii Czerwonej” Piaseckiego, przepisywane przez kogoś na maszynie. Cóż to było za przeżycie..
Miś2
Moim zdaniem, fałszywym przyjacielem jest ten, co zamyka oczy na wady bliźniego, tym bardziej jeśli nie pozwala wad tych korygować stanowczą akcją edukacyjną. Wad, które da się naprawić. Przyłącz się do tej akcji, Ty i ci co Helenę lubią, właśnie dlatego. Na naukę nigdy nie jest za późno, wyedukować można nawet wampira emocjonalnego. Pomyśl o tym, nawet jeśli się ze mną nie zgodzisz.
Jeśli się zawahasz, znajdę sposób by poinformować Cię dlaczego mnie także musisz oszczędzać ;-P. Idąc tą drogą, nie będziesz mógł powiedzieć żadnego złego słowa NIKOMU! ;-P
KK miał mały problem z tłumaczeniem na francuski i teraz się prasa obśmiewa. Powiedział mianowicie, że to jedna z najstraszniejszych katastrof w historii Polski (i, o ile pamiętam, mówiło się „katastrofa” zamiast „wypadek drogowy”), co przetłumaczone dosłownie na francuski daje okazję żurnalistom do zapytania czy większa od hitlerowskich obozów zagłady albo od okupacji sowieckiej, czy mniejsza?
Nie zrozumiałem dyskusji o dostępności kultury dawniej i dziś: przecież ta kultura jest już zupełnie inna, inne są media, inny odbiór… Co się poważnie zmieniło, to jakość tłumaczeń. Dawniej były bardzo dobre. Bełkot, który dzisiaj można znaleźć w księgarniach jest trudny do zniesienia i stawia tę „dostępność” pod znakiem zapytania (bo czasami teksty nie mają wiele wspólengo z orginałem). Oczywiście najważniejsza zmiana to różnorodność. Dawniej był monolit…
Pozdrowienia
grzes
Wojtek z Przytoka,
Wiem o tym.
Pozdrawiam.
Jean Paul,
jesli Twoj poziom frustracji z poowdu tymczasowego braku dyskusji o Rydzyku podniosl sie az tak wysoko, jak to wynika z Twojego ostatniego wpisu, to moze rozladuj swoje napiecie emocjonalne w prosty sposob: zaloz blog. To teraz w modzie (ja tez mam blog, ale go zaniedbalem – byc moze jestem mniej sfrustrowany).
Natomiast tematow do dyskusji nie brak. Wczoraj Rydzyk, potem Potter dzis Stonesi v/s zaloba narodowa (trzydniowa) – wirtulany swiat, gdzie kazdy temat jest dobry, o ile aktualny. A co do tematu, ktory Ciebie tak obrusza to wydaje mi sie, ze mozna powiedziec bez Rydzyka, iz czasem dobrze jest wziasc na przeczekanie i nie bic niepotrzebnie piany tylko dlatego, ze stala sie rzecz oczywista: Redemtorysci (i kto tam jeszcze ? 700 tysiecy elektoratu ?) staneli murem za Rydzykiem w stylu „najlepsza obrona to atak. Chcesz dyskutowac o rzeczach oczywistych ? Zeby podniesc jeszcze bardziej poziom wlasnej frustracji ?
I dlatego byc moze „flora i fauna” tego blogu (w tym „niedojrzali emocjonalnie 60 -latkowie”) dzis dyskutuje MIEDZY INNYMI, a moze nawet bardziej o ksiazkach oraz o Stonesach niz o redemptoryzmie stosowanym. Bo widzisz, byc moze podzielnosc naszej uwagi ma swoje granice. Innymi slowy: łaska blogowiczow na pstrym koniu jedzie. Red. Szostkiewicz zaproponowal temat, no to dyskutujemy. Szkoda, ze to tak Ciebie wkurza, ale nie sposob dogodzic kazdemu.
No chyba, ze ma sie swoj blog…
Jacobsky
Jakie ciekawe wpisy sie posypaly: Maja, Jancio, Tomasz, Jacobsky. Nie pamietam juz dawno tak ozywczej wymiany zyciowych doswiadczen, wspomnien.
Maja, czy nie spotkalam Cie w Ameryce?
Chcialabym jeszcze zwrocic sie do Borsuczka/Badgerka/ i jakie tam jeszcze sa Twoje nicki. Mam nadzieje, ze przyjmiesz moje slowa w tym duchu w jakim sa one wypowiadane: glebokiego wspolczucia i rozumienia Twojej choroby, z kora stykalam sie w moim dlugim zyciu nie raz. Moge sie domyslac, ze jest najgorszym wyobrazalnym koszmarem. „Znamy sie” na blogach nie od dzis, wiec wiem jaki jestes, kiedy nie przesladuja Cie demony choroby. Dlatego nie biore sobie do serca zadnych oskarzen pod swoim adresem. Jest mi tylko przykro, ze dla Ciebie sa one jak najbardziej prawdziwe.
Borsuczku Drogi, nie instalowalam zadnych nadajnikow w Twojej glowie, choc byc moze trudno Ci jest w to uwierzyc. Mam nadzieje, ze jestes otoczony troskliwa opieka najblizszych – raz o tym wspomniales.
Czekamy na Twoj „powrot”. Te powroty w koncu przeciez przychodza. Trzymam, podobnie jak wielu innych Twoich przyjaciol z blogow POlityki kciuki za szybkie nadejscie remisji. Mozg jest przedziwnym mechanizmem i kazdemu z nas czasami plata okrutne figle. Zycze Ci szybkiego powrotu do normalnosci. Jestesmy z Toba. Tak, ja tez.
do Jeana Paula:
malolatem nie jestem… a szkoda, beztrosko tak bylo! Co do dojrzalosci emocjonalnej, chce wyznac , ze diagnoza Wasci jest niczym nie uzasadniona… w moim repertuarze sluchacza jest miejsce zarowno dla
genialnego „Satisfaction” The Rolling Stones jak i „Jeux venitien” mistrza
Witolda Lutoslawskiego.
Na temat PRL-owskiej dostepnosci czytelniczej i mechanizmach propagandy poltycznej pragne polecic uwazna lektura artykulow
wybitnego socjologa Jakuba Karpinskiego (1940-2003) zebranych w ksiazce „Mowa do ludu” albo tegoz „Polska, komunizm, opozycja. Slownik” (czyta sie z przyjemnoscia).
A teraz : „Let´s Spend The Night Together”
To ja Pana Adama zażyję z flanki i powiem, że witrynie Polityki w czarnym bardzo ładnie… tak artystycznie sie zrobiło…
A co do książek i ich ewentualnego niedostatku tudzież nadmiaru: czy nie jest tak, że wyrzekając na nadmiar „poradników” biadolimy de facto nad sobą – bo nie potrafimy sie tej poradnikowej łatwości oprzeć? W końcu kto komu każe czytac „poradniki”?
Niestety nie mam znakow diaktytycznych za co od razu przepraszam.
Jaen Paul, prosze bardzo.
„Żałosny kraj, żałośni ludzie??..” „Malolaty” „niedojrzali emocjonalnie…”. To dla mnie wlasnie klimaty TR. Wlasnie tak to odbieram jezeli ktos nie potrafi wyrazac opinii nie obrazajac kogos i nie pokazujac o ile jest lepszy od innych. Wmawiaj sobie ze jestes inny, ale z boku tak to wyglada.
No wiec trwala ta dykusja o TR. I jak rozumiem dopuki z o. Rydzykiem cos sie nie wyjasni, to Pan Jean Paul nie wyraza zgody na dyskutowanie o czyms innym? A moze bys tak wzial pod uwage ze innych jednak to interesuje (sadzac po ilosci wpisow) a Radiu Maryja dyskutujemy tu do znudzenia, i pewnie jeszcze dluzej bedziemy.
Byly tez dla przykladu rozmowy o Rosji. Weglug Twojej mentalnosci musielibysmy o niej rozmawiac az do ustapienia Putina. Wiec moze lepiej niech pojawiaja sie nowe tematy, szczegolnie, ze watpie by temat TR zaginal.
I znowu obrazamy innych. Chodzi mi o tych sluchajacych „Stonsow”. Oczywiscie nie mozna byc normalnym przecietnym czlowiekiem zeby lubic ich muzyke i cieszyc sie koncertem badz co nie badz wielkiej gwiazdy muzyki rozrywkowej. A przynajmnie wedlug Ciebie. Ciekawe czym ty takim „doroslym” i „dojrzalym” sie fascynujesz? Bo przeciez Ty wyrosles a inne opinie sie nie licza – kto by tam sluchal „malolatow” i „niedojrzalych”.
Przypomina mi sie dowcip „Tylko ja jestem madry, tylko ja jestem silny i tylko ja tak mysle”.
„A tym razem co się dzieje na blogowisku ?”
Ano dyskutujemy o „Stonsach”, zalobie i ksiazkach w PRL. Zawsze mozesz zalozyc wlasny blog i codziennie co powiedzmy 4-5 godzin wrzucac kolejny tekst o o. Rydzyku. Ale tu wypadaloby uszanowac wole Gospodarza. W koncu czytanie tego blogu nie jest obowiazkowe :).
Osobiscie za „Stonsami” nie przepadam. Ale na koncercie bylem, podobnie jak Gospodarz. I byla to swietna zabawa. Gdyby nie fakt, ze musialem zostac w pracy z przyjemnoscia wybralbym sie i teraz.
Chcialbym tez zauwazyc ze kwestia „Stonsow” pojawila sie niejako przy „okazji” zaloby narodowej. ktora to wspanialomyslnie uwazasz za godna Twojej osoby.
„Ceterum censeo, Carthago delendam esse…”
Jak na razie to Hanibal ma sie swietnie, a pogloski o zgonie okazuja sie przesadzone. Ale to juz – prawdopodobnie – przy nastepnym temacie
Pozdrawiam
Jean Paul
Uogólniasz, nie wszyscy cieszyli się z góry iż episkopat lub amerykański szef tego zakonu zrobi porządek z mnichem z Torunia. Cieszyli się naiwni, związani od lat z liberalnym skrzydłem kościoła. Ja czytałem te pełne entuzjazmu głosy ale słowa na ten temat nie napisałem uznając, że to bezsensowne bicie piany. Miałem nawet pomysł aby zamiast pisać psu na budę otwarte listy zrobić kwestę i opublikować w porządnej ponadnarodowej gazecie ogłoszenie płatne o treści:”My obywatele ….. uznajemy działalność mnicha za kompromitujacą dla interesów naszego kraju i prosimy nie wiązać nas z tym człowiekiem i jego sektą”. Skończyło się tak jak musiało się skończyć. Polska niewątpliwie poniesie tego konsekwencje za sprawą nadchodzących wyborów. Nie mam zamiaru zamiaru łamać sobie głowy tą sprawą bo nie mam na nią wpływu. Problemy i roztrząsania pozostawiam katolikom posoborowym – w sumie to oni są w podłej sytuacji i czują brzemię odpowiedzialności za to co się stanie. Ja żyję muzyką Stonsów, lubię dekadencję i klimaty tonącego Titanica na którym jak by nigdy nic orkiestra gra do tańca.
Pozdrawiam i wylizuj, szkoda na to wszystko nerwów
Oczywiście „wyluzuj”-literówka!
Niezbadane sa wyroki boskie. Kazdy wypadek jest tragedia dla osob bliskich oraz nauka dla pozostalych. Tak jest i tym razem. Co bowiem mowi nam to tragiczne zdarzenie i dlaczego zostalo ono zaaprobowane na Szczeblu Najwyzszym? Wydaje sie, ze odpowiedz jest jasna. Nie jest dobrym gdy polscy pielgrzymi szukaja duchowego natchnienia i steru moralnego w bezboznej Francji. Zwlaszcza, gdy tyle jest godnych uczczenia miejsc kult chrzescijanskiego na terenie Naszej Katolickiej Ojczyzny : Czestochowa, Lichen, Torun i wiele wiele innych. Prawdziwy Polak nie szuka duchowej strawy za byle gdzie ale powraca do tradycji i odwiecznych chrzescijanskich korzeni, ktore ma na miejscu. Taka jest bolesna nauka jaka plynie z owego wypadku dla calej ludnosci naszego umeczonego kraju. Zwrocmy na nia uwage i zaniechajmy zapatrzenia sie Unie Europejska, ta Sodome i Gomore narodow.
1. jeszcze w sprawie oświadczenia polskiego Prowincjała Redemptorystów:
Przeczytałem w dzisiejszej Gazecie Wyborczej artykuł, a raczej obszerny komentarz do tego oświadczenia autorstwa Tadeusza Bartosia, zatytułowany: „Radio, co zgorszenie sieje”. Tadeusz Bartoś jest byłym zakonnikiem – dominikaninem o 20 letnim stażu życia zakonnego. Autor wie o czym i o kim pisze. Polecam lekturę. Zwłaszcza tym, którzy oczekują cudu przywołania ks. Rydzyka do tzw. porządku.
2. W sprawie dostępności do książek w PRL.
Pamiętam, a mam 67 lat, że w zamierzchłym PRL całą polska klasykę oraz wybrane pozycje klasyki światowej można było kupić za 2,40 zł za egzemplarz.
Wydawane były te książki na lichym gazetowym papierze, ale były.
Z lat późniejszych pamiętam całe serie literatury światowej PIW-u, Czytelnika i innych oficyn wydawniczych. I te książki też były tanie, a w każdym razie dostępne na każdą kieszeń. Zgoda, były zapisy cenzorskie, niektórych autorów nie wydawano, innym nie wydawano poszczególnych pozycji ale mimo wszystko obraz dostępności do literatury w tamtych czasach nie był tak czarny jak niektórzy malują.
3. Olku,
ja Rolling Stonesów po prostu nie lubię, co nie znaczy, że uważam ich muzykę za pozbawioną wartości.
Po prostu muzycznie wychowałem się na starym jazzie, starym bluesie
( przepadam np. za boogie – woogie ) i dlatego wypowiadając się na temat rocka odniosłem się do tych muzyków, którzy mi taką muzykę zaszczepili jako nastolatkowi. Rolling Stones, Beatles, Animals i inni to już było później, gdy miałem preferencje jako tako ukształtowane.
Najlepszy Prezydent i Najlepszy Premier Najlepszego od 18 lat Rządu ogłaszając trzydniową żałobę mogli nareszcie wykazać się ogromnym współczuciem dla ofiar wypadku tym bardziej, że wydarzył się on w czasie pielgrzymki. To, że wypadkowi ulegli pielgrzymi przyczyniło się do zaistnienia wielu cudownych ocaleń co już zostało kilkakrotnie ogłaszane. Niestety te cudowne ocalenia nie były dane dla 26 uczestników ale za to jak powiedział w kazaniu jakiś ksiądz pułkownik doznali oni łaski stanięcia przed obliczem Pana w trakcie pielgrzymki do tylu świętych miejsc. Alleluja.
Brak reakcji Najlepszego Premiera na słowa Rydzyka może świadczyć, że podziela on jego poglądy. Albo tak mu zależy na głosach fanatycznych wyznawców ojca R., że dla dobra Sprawy zniesie w pokorze wszystko.
Signora Maria, nie wiem czy zostala na polski przelozona absolutnie urocza ksiazka irlandzkiej pisarki Maeve Binchy (mejw binczi), ktorej tytul oryginalny brzmi Evening Class – cos jak szkola dla doroslych, Sprawdz w bibliotece i koniecznie wypozycz. Mysle, ze Ci sie strasznie, strasznie spodoba. Jest to piekna bajka dla doroslych.
Cuda, cudenka. Pisalam do mt7 na blogu Pani Doroty, a moj wpis przyfrunal do Adama Szostkioewicza. Please, disregard.
Jean Paul, po prostu ręce nam opadły na takie kłamstwo w żywe oczy…. Bardzo musi być ten Rydzyk potrzebny Kościołowi. Widać nienawidzący bliźniego ale modlący się głośno (głośniej niż somsiadka) chrześcijanie są cenniejsi dla KK niż wątpiący i poszukujący. Idą na skróty. Ciekawe jak się to skończy.
Przeczytałem dzisiejszą dyskusję. Dziwne. Nikt z Was, szanowni blogowicze, nie zastanawia się czy byłaby trzydniowa żałoba gdyby w autobusie jechało towarzystwo na koncert rockowy…
Nie mówię już o ewentualnym zawieszeniu pielgrzymek z powodu żałoby.
grzes
PS Jeszcze jeden kwiatek w tłumaczeń PL – FR: krewna jednej z ofiar mówi (z nieskrywaną dumą, że to właśnie ją filmują) do dziennikarza TV: „Teraz już lepiej, opieka w szpitalu jest dobra a nad wszystkim czuwają księża, którzy bardzo nam pomagają”. Tlumaczenie: „Jest lepiej(…) a nami opiekują się ekipy psychologów”. Europa, czy nie, Polak pozostaje na Zachodzie stworzeniem niezrozumiałym.
Do Jean Paula:
Chłopie, wyluzuj. Naprawdę wolę pisać o tym co, przyjemne, jak chociażby koncerty klasyków rocka, niż ciągle babrać się w szambie T.Rydzyka i wspominać o hierarchach kościelnych, którym smród z tego szamba wali w nos, ale oni ciągle twierdzą, że to perfumeria. Droga do naprawy RP (możesz wpisać dowolny numer) prowadzi przez udział w wyborach, a jeszcze bardziej przez działanie w rozsądnych partiach politycznych i stowarzyszeniach, a nie w pisaniu postów na blogach. Pozdrowienia.
Co do żałoby — uważam, że taka decyzja była przesadna, choć jest ona konsekwencją innej żałoby — gdy w ubiegłym roku zginęli górnicy w Halembie. I dalej — nie tyle jest to kwestia politycznego rozgrywania tragedii (choć politycy i na tym żerują), co tabloidyzacji mediów, gdzie tragedie się świetnie sprzedają. Politycy tylko starają się dotrzymać kroku brukowcom.
A 23-26 ofiar, to oczywiście tragedia, ale żałobę narodową ogłaszano w ubiegłym wieku zaledwie kilka razy (Wikipedia podaje 7, była chyba jednak jeszcze jedna) i jak zastosować tę miarę do wypadku autobusowego, to jednak nie bardzo pasuje… Czy nie można było ogłosić żałoby w jednym województwie? Kiedyś, po wypadku w kopalni, na Śląsku (i tylko na Śląsku) ogłoszono żałobę. To byłoby bardziej zrozumiałe.
Najbardziej kuriozalna była dla mnie w tym przypadku decyzja Caritas, która odmówiła przyjęcia pieniędzy od Rolling Stonesów. Czyżby rozumieli to jako przekupstwo?
Szanowny Panie Badger
„Pamiętam, jak z wypiekami na policzkach czytałem w ?80tym ?Zapiski oficera Armii Czerwonej? Piaseckiego, przepisywane przez kogoś na maszynie. Cóż to było za przeżycie”
Toż to pachnie kryminałem :), jak wtedy mawiano. Mnie ta książka powalała pierwszym już zdaniem „Noc była czarna jak sumienie faszysty…”. To by jeszcze oczywiście przeszło, ale już za fragmenty o „Burżujach” co to miali „łyzki każdy z osobna i nawet po parze butów”, to już można był – jak sam Pan wie – mieć poważne kłopoty. Osobiście bardziej wolę „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” – aj ten klimat.
No więc dobiliśmy targu 🙂
Cieszę się że mogłem z Panem i innymi piszącymi tak ciekawie porozmawiać.
z jednym w pełni się zgadzam. Wiele bardzo wiele książek się wtedy – jak ktoś już wyżej napisał – ZDOBYWANO. Legalnie czy nie zostawny to wreszcie. Ale ten wysiłek żeby książkę brzydko mówiąc posiiąć był tyle niezwykły co moim zdaniem groteskowy i tragiczny. Ale jedno mogę powiedzieć z całą stanowczością, i tego zdania nie zmienie nigdy. To było coś WYJĄTKOWEGO. To łaknienie kultury, te „nocne Polaków rozmowy”. Kto nie przeżył, kto nie czekał aż czterech kolegów któzy się wcześniej zapisali nie przeczyta – nie zrozumie. Cieszę się, że tych czasów już nie ma. Ale też smutno mi kiedy widzę, że mój wnuk zamiast wybrać się do znajomych, posiedzieć, wypić kielicha, porozmawić, po prostu wysyła wiadomości przez telefon i tyle. Dla mnie smutne.
Panie Jean Paul. Jest Pan osobą, której wyjątkowo łatwo przychodzi obrażanie innych. Po pierwsze, jak napisał już wyżej Pan Franki, Pan Adam Szostkiewicz, jako Autor ma prawo poruszać dowolne tematy. Reszta osoób może bądź nie musi przyłaczyć się do dyskusji. Można o tym jesnak powiedzieć nie wymyślając innym. Pan jednak najwyraźniej tego nie potrafi.
Po drugie – co zdaniem Pana oznacza sformułowanie „niedojrzali emocjonalnie”? Mnie również zdarza się słuchać tej grupy. A za niedojrzałego się nie uważam. Podobnie jak nie widzę nic niestosownego w słuchaniu (w moim przypadku) Czerwonych gitar, Skaldów, King Krimson, ELO czy Mozarta i Vivaldiego. Każdy ma prawo do wyboru własnej muzyki, i nie wydaje mi się żeby w jakiś zposób decydowało to o jego „dojrzałości”.
Nastepnym razem radzę Panu bardziej ważyć słowa, będzie to o Panu dużo lepiej świadczyło.
Pani Jańcio. Rozumiem ból Pani Taty. Mój serdeczny przyjaciel i mentor, przedwojenny jeszcze doktor praw zmarł na zawał serca kiedy UB skonfiskowało mu cały jego księgozbior. Najbardziej żenujące – według opisu wdowy po Nim, Pani Marii – było to, że Ubek udawał że czyta a następnie ze slowami – „Nie wstyd Panu, cżłowiekowi uczonemu trzymać dzieła faszytów” – pogardliwie rzucił na podłogę, jedną z pereł kolekcji, pierwsze wydanie „Wilhelm Meisters Wanderjahre” Goethego.
Panie Bobola
„Nie jest dobrym gdy polscy pielgrzymi szukaja duchowego natchnienia i steru moralnego w bezboznej Francji. Zwlaszcza, gdy tyle jest godnych uczczenia miejsc kult chrzescijanskiego na terenie Naszej Katolickiej Ojczyzny : Czestochowa, Lichen, Torun i wiele wiele innych. Prawdziwy Polak nie szuka duchowej strawy za byle gdzie ale powraca do tradycji i odwiecznych chrzescijanskich korzeni, ktore ma na miejscu”
Uważam tą wypowiedź za bardzo niestosowną. Nie to świadczy o polskości. Marszałek znał obce języki i był germanofilem. Czy to Pańskim zdaniem cokolwiek mu ujmuje? Jan Paweł II, znał kilkanaście języków i podkreślał, że w sercu zawsze jest Polakiem ale wie doskonale że bycie Papieżem to bycie Obywatelem Świata? Czy te wypowiedzi róznież ujmują Jego Ekscelncji w Pana oczach? czy jesli ktoś zachwyci się praską Kriżikową Fontanną, to oznacza, że nie jest prawdziwym Polakiem, bo prawdziwy Polak zachwycać się może jedynie Zamkiem Królewskim? Pisząc takie slowa kala Pan pamięć ludzi którzy zginęli. Ja oczywiście rozumiem, że ma Pan swoje poglądy, ale prosze uwzgledniać w nich szacunek dla innych. Może ta uwaga będzie dla Pana bolesna, ale w ten sam sposób co Pan postrzegali świat faszyści. Proszę się nad tym zastanowić.
Wojtku z Przytoka
podzielam Twoje zdanie w kwestii rozwiązania kwestii Rydzyka. Nawet chyba napisałem o tym parę słów – Kościół Katolicki w Polsce i w Watykanie nie ma interesu w tym, żeby Rydzyka odsuwać, bo razem z nim znikły by rzesze tych na których Rydzyk ma wpływ. Znikły by wpływy – wyborcze i do kasy. Będą tylko bardziej dbać aby nie było podsłuchów, nagrywania.
Przykre jest tylko to, że wpływ „rydzykowych” może za jakiś czas objąć również „posoborowych” katolików jak i całą resztę społeczeństwa. I pewnie obejmie, jeśli pamiętać o prawie Murphy’ego.
Heleno/Mordechaju/Pickwicku/kotle co przygania (wszystko jedno – mi czy Kaczyńskim)
cure te ipse, a raczej edukuj się. Z małą pomocą tej garstki życzliwych Ci osób która Cię jeszcze toleruje może zdążysz jeszcze wyjść na ludzi. Czego Ci z całego serca życzę.
W 1968 roku przed aresztowaniem (za organizowanie wiecu na UW 8 marca) Ireny Lasoty, zglosila sie do jej mieszkania ekipa na rewizje. Rozne ksiazki niepoprawne byly konfoiskowane, a wsrod nich broszurka z tekstem Konstytucji PRL. Dlaczego? – zapytala Irena. – Czy jest to druk niedozwolony?
– Dozwolony – uslyszla w odpowiedzi. – Ale nie dla Pani, ktpra z konstytucji robi niewlasciwy uzytek.
Do PT Blogowiczów,
No dobra, wyluzuję, po czym usiądę nad brzegiem Wisły i bede czekał aż Rydzyk spłynie z prądem. Czy w ten sam sposób nalezy się odnosić do całej tej obłudy, bezczelności i nienawiści dookoła ?
A teraz stawiam pytanie: czy osoby dyskutujące na tym blogu na na temat braku dobrej literatury w PRL widziały kiedyś, badź też mają w domu ksiązki z serii NIKE i Współczesna Proza Swiatowa ?. Mam tych ksiązek w mojej bibliotece chyba kilkaset i myślę że już tylko one stanowia tak niepodważalny argument ZA, że dalsze wymienianie innych nie jest potrzebne. PIW, Wydawnictwo Literackie, Czytelnik wydawały wszystko co najlepsze na świecie, ba, nawet Książka i Wiedza wydała w 1977 Pianolę Vonneguta w nakładzie: UWAGA 30 tys egz. Śmieszne miłości Kundery Śląśk wydał w 1971 w nakładzie 10 tysięcy , no ale może na tym blogu dyskutują tacy, którzy tych ksiązek po prostu nie kupowali ?
Wojciechu Tomaszewski:
Dzisiejszy tekst Boboli przekonuje mnie, że po prostu żart… Przepraszam, ale takich rzeczy nie da się pisać na poważnie.
PS. A był taki śliczny „Donos” Mrożka, jak to pewien obywatel miał w kieszeni książkę w języku obcym, „znaczy się po polsku nie umie”.
Drogi Panie PK
Skoro już postanowił Pan zabawić nas takimi kwiatkami, to pozwolę sobie coś opowiedzieć.
Wchodzi kiedyś do antykwariatu Pani, bardzo elegancko ubrana, bardzo miła. Pyta czy mamy może „Biesy” Dostojewskiego, ale wydanie, może na przykład po niemiecku.
– Niestety, bardzo mi przykro, ale tylko po polsku, lub oryginalne wydanie rosyjskie.
– Czytałam jedno i drugie. Jakoś mi się nie podoba.
Lex pisze:
„Pamiętam, a mam 67 lat, że w zamierzchłym PRL całą polska klasykę oraz wybrane pozycje klasyki światowej można było kupić za 2,40 zł za egzemplarz.”
To naprawde musialy byc bardzo zamierzchly PRL sadzec po cenie 2,40 zl.
Generalnie rzecz biorac: mozna sie licytowac do US smierci kto jakie tytuly kupil w PRL-u i za ile. MI tez udalo sie kupic (czasem nawet w ksiegarni) pare dobrych tytulow, choc byly rowniez sporo tytulow, ktorych nie kupilbym w PRL nigdy, nawet spod lady czy od spekulanta. No chyba ze ktos mial na tyle odwagi, ze je przemycil z Zachodu i wyporzyczal zaufanym znajomym.
I to jest ta zasadnicza roznica miedzy epoka PRL-u a czsami obecnymi: nie ma cenzury, nie ma ograniczen nakladu. Jest wolny rynek wydawniczy, rynek czytelnika, a nie cenzury prewencyjnej, jest amazon.com czy inne podobne, gdzie – jesli nie mozna kupic czego w ksiegarni, to mozna to samo kupic przez internet. Ale to tylko kwestia techniczna. Bo najwazniejszy jest dzisiejszy brak cenzury i ograniczen w przydzialach papieru. Nikt mnie nie przekona, ze w PRL, trapionym wlasnie tymi dwoma plagami, rynek wydawniczy mial sie lepiej.
Heleno przed wczoraj był w TV Puls długi wywiad z ireną Lasotą. Bardzo interesujący.
>PK godz.14:39
Niestety!Ten wpis Boboli to nie może być żart!A zresztą nawet gdyby to miał być żart,to pisać tak może tylko osoba psychicznie chora!
a.j
No oczywiscie, ze Bobola pisze pastisze. I to z wielkim talentem. Czekam na kazdy jego nowy wpis. 🙂 🙂 🙂 Ostani wpis powyzej jest kompletna perelka – postmodernistyczna, mozna powiedziec.
PK:
Być może podchodzę do tego emocjonalnie, ale porównanie takie że po tragedii w Halembie ogłoszono żałobę tylko na Śląsku do żałoby z powodu śmierci iluś tam pątników na drogach francuzkich po prostu mnie wkurza.
To jak to jest, Śląsk jest częścią Polski, czy nie? Ciężko pracujący górnicy, to mniej wartościowi Polacy, niż grupa przemawiająca do sumienia wyborczego Pana Prezydenta, Premiera i kliki?
Pozdrawiam
Bobola robi nas w bo..bolo…
:))
Wojciech Tomaszewski 11.31
Byłbym Panu bardzo zobowiązany, gdyby zechciał mi Pan wyjaśnić z jakich pozycji radzi mi Pan „bardziej ważyć słowa”. Czy pełni pan na tym blogu rolę społecznego cenzora wolontariusza ? Strażnika dobrych manier ? Opinia o niedojrzałości emocjonalnej wzburzyła jak widzę wielu, którzy nie potrafią czytać że zrozumieniem. Ja również słucham z przyjemnościa Czerwonych Gitar, Skaldów, Stonesów, Presleya, a także Kiepurę czy Carusa, ale uważam że co innego słuchać, a co innego rozważać sprawę koncertu na zasadzie „Stonesi, a sprawa Polska”, co nadaje się tylko do sparodiowania.
Z pozdrowieniami
Szanowny Panie Adamie
W sprawie porównania dostępu do kultury w PRL i III RP ma Pan oczywiście rację, że są to tylko odczucia, że należałoby poprzeć to jakimiś statystykami, ale w sumie bagatelizuje Pan sprawę w przekonaniu, że teraz jest dużo lepiej. Zgadzam się, że Pasternak, Sołżenicyn, Churchill itd. Ale np. Szołochow to też noblista. A na pytanie zadane w księgarni „czy jest Cichy Don?” to ja usłyszałem „Nie, CICHEGO DONA jeszcze nie dostaliśmy…”. O bibliotekach publicznych dzisiaj to nawet nie ma co pisać. Akademickie, i owszem, ale tam i w latach 60. można było bez większych kłopotów pożyczyć dzieła Pastrenaka, Ossendowskiego i wiele innych. Jedną statystykę już mogę zaproponować – ile egzemplarzy dzieł noblistów SPRZEDANO w kolejnych latach.
Na koniec impresja z dzisiejszej wizyty w kiosku. Na ladzie „Doktor Żywago” Pasternaka, z adnotacją na okładce, że jest to początek serii dzieł „najwybitniejszych noblistów”. Tak więc dzisiaj być noblistą to mało – należy być wybitnym noblistą.
Szanowny Panie Adamie!
NTAPNo1 pisał:
2007-07-25 o godz. 01:50
Owszem, geograficznie bylo to rowniez ograniczone, ale jak sie mialo szczescie nalezec do DKF Kwant za czasow Siwickiego, to mialo sie dostep do najwazniejszych filmow niemal jak na Zachodzie.
Były to czasy Słowickiego. DKF „Kwant” w Warszawie kierowałem w legendarnym już okresie jego świetności w latach 1969 – 1983, kiedy klub był oknem na świat. Wtedy na moje zaproszenie przyjeżdzali do Polski światowej sławy filmowcy, jak przed kilku dniami zmarły Mistrz Michelangelo Antonioni (światowa prapremiera filmu „Zawód reporter” na seminarium jemu poświęconym), Julio Cortazar wraz z 10 latynosami (seminarium filmowe: Film i literatura iberoamerykańska /Nagroda Polityki im. S. Allende 1975 dla Andrzeja Słowickiego, Andrzeja Packa i Krzysztofa Kasprzyka/), Fernando Arrabal, Liv Ullmann, Roland Topor, pierwszy raz po 15 latach emigracji Roman Polański, Jerzy Skolimowski, Walerian Borowczyk, Claude Lelouch, Nikita Michałkow z Marcello Mastroiannim i wielu innych. Odbywały się prapremiery wszystkich ważniejszych polskich filmów, w tym 13-tu Andrzeja Wajdy od „Krajobrazu po bitwie” po „Dantona”. Założona przeze mnie Akademia Filmowa pod patronatem nieodżałowanego prof. Aleksandra Jackiewicza jest znakomicie kontynuowana przez Edwarda Tobiszewskiego. Po mojej emigracji w 1983 z Polski zorganizował on wiele imprez godnych najlepszych tradycji klubu. DKF „Kwant” był niepowtarzalnym fenomenem kulturowym, a dla mnie wielką przygodą życiową.
Andrzej Słowicki
Honorowy prezes DKF „Kwant”
Frankfurt nad Menem