Powrót łaciny
Decyzja Benedykta XVI o szerszym dopuszczeniu mszy trydenckiej nie wzbudziła entuzjazmu. Zadowoleni byli tradycjonaliści zwani lefebrystami, bo w decyzji papieskiej dopatrzyli się dowodu, że ich guru, abp. Lefebvre, przeciwnik reform soborowych, w tym zastąpienia mszy łacińskiej mszą w językach narodowych, miał rację. To chyba za daleko idąca interpretacja. Tradycjonalistów nie ma w całym Kościele więcej jak milion, księży lefebrystów nie więcej niż kilkuset, biskupów i to obłożonych ekskomuniką jest trzech czy czterech. A więc maleńka mniejszość.
Nie ma mowy o przekreśleniu reform soborowych, a i o rychłym przywróceniu jedności Kościoła z lefebrystami.Msza będzie nadal odprawiana po ,,staremu”, czyli tak jak od ponad 40 lat, ale jeśli znajdą się wierni i ksiądz gotowy (i umiejący!) odprawić mszę trydencką, to teraz można to czynić bez specjalnej zgody biskupa. Jakoś nie słyszę, by był wielki run na mszę łacińską. O ile wiem, w archidiecezji krakowskiej odprawiano ją w jednym kościele, na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Tłumów nigdy nie gromadziła.
I po prawie pół wieku od wprowadzenia mszy w językach narodowych trudno, by było inaczej.
Co może nieco niepokoić przywiązancyh do Soboru wiernych, to to, że Benedykt de facto uszczuplił władzę biskupią, pokazując, ,,kto tu rządzi” i to, że w krótkim czasie Rzym zrobił dwie rzeczy uznane za kontrowersyjne. Bo prócz ,,uwolnienia” mszy łacińskiej, powtórzył, że prawdziwym Kościołem w rozumieniu rzymsko-katolickim, jest właśnie Kościół rzymskokatolicki. Jak w 2000 r., przy okazji podobnje w duchu deklaracji Dominus Iesus, odezwały się protesty ze strony, nome omen, protestantów.
Dla posoborowej lewicy aż dwa takie wydarzenaiw ciągu kilku dni to za dużo: znak doktrynalnego usztywnienia. Lecz Ratzinger do lewicy w Kościele nie należy i nie ukrywa, że tak jest. Sam jednak mszę odprawia po ,,soborowemu” i póki nie odprawi jej po ,,trydencku” w Bazylice św. Piotra, nie ma co z niego robić ,,lefebrysty”.
Mszę trydencką pamiętam z nastoletniej młodości, miała swą mistyczną aurę, ale czuło się, że większości wiernych brak z nią żywego wewnętrznego kontaktu. Reforma była w tym sensie posunięciem dalekowzrocznym. Ludzie zaczęli lepiej rozumieć, co co chodzi w najważniejszym chrześcijańskim obrzędzie. Pewno, że na Zachodzie to i tak nie powstrzymało odpływu od Kościoła, choć niekoniecznie od samej wiary, ale w krajach za żelazną kurtyną taka msza na pewno wzmacniała katolicyzm, czyniła go bardziej atrakcyjnym.
Nic mi jednak nie przeszkadza liberalizacja przepisów w sprawie mszy łacińskiej. W końcu nigdy nie została ona zdelegalizowana, a jest cześcią kościelnego dziedzictwa. Jeśli są ludzie, którzy szczerze wolą mszę trydencką, czemu utrudniać im do niej dostęp. Zresztą ciekawe, że w świecie odżywa, oczywiście nie na masową skalę, zainteresowanie łaciną.
W Londynie widziałem na przykład komiksy po łacinie, w Finlandii od wielu lat działa sekcja radia fińskiego nadająca dzienniki po łacinie. Ma coraz wiecej fanów.Odwiedziłem tych entuzjastów przed laty w Helsinkach: przesympatyczni. Do łaciny wracają lepsze szkoły średnie. Sam uczyłem się tego języka przez sześć lat, w liceum i na studiach, i nie żałuję, choć wtedy naturalnie wydawało mi się, że to w sumie strata czasu. Ale łacina, jak i greka, to przecież w pewnym stopniu wciąż żywe języki, które słychać we wszystkich wielkich i mniejszych językach Europy. W tym sensie Benedykt wpisuje się w nastroje jakiejś wcale niemałej grupy ludzi szukających więzi z źródłami europejskiej kultury.
PS. ,,Wodnik53” – ten dialog, jak widać choćby na tym blogu, tak całkiem nie umarł, sęk w tym, co jest jego celem. Mnie zależy na walce z dwoma szkodliwymi stereotypami: że wierzący są ciemnogrodem, i że niewierzący są nihilistami. A mocne i generalne sądy o całym Kościele i całej religii tego nie ułatwiają. ,,Lex” – dobrze, cofam tego laickiego ekstremistę; ,,Jacobsky” – dzięki za post ,,kościelno-quebecki”, doskonale rozumiem. ,,Bobola” – medium katolickie powinno mieć przekaz katolicki, to znaczy zgodny z Ewangelią i nauką spoleczną Kościoła. To nie jest żadne ograniczanie wolności słowa, tylko konsekwecja szyldu. pod jakim się działa. ,,andrzej,jerzy” – nie, tym razem krok Putina był adresowany także, a może przede wszystkim, do świata.
Komentarze
@ jasny gwint dot. Car jest nagi. Nie przyjmuje panskich argumentow. To co pan robi, to manipulacja faktami. Jest pan w stanie usprawiedliwic cale zlo jakie nas spotkalo i spotyka w dalszym ciagu ze strony naszych /przyjaciol Rosjan/. Dziekuje za milszy dla mnie ton pana wypowiedzi. Pozdrawiam
W Częstochowie w Bazylice Jasnogórskiej co niedzielę, odprawiana jest msza po łacinie. Kaplica na ogół pełna, ale weim z zasłyszanych rozmów, że znamienita większośc to po prostu ciekawscy, dla których taka forma mszy jest po porstu atrakcję turystyczną.
Osobiści lubię odmawiać różaniec po łacinie. jakoś tak płynniej mi to brzmi, bardziej – bo ja wiem – śpiewnie. Ot takie moje dziwactwo.
Jeśli chodzi o zmiany posoborowe, to gólnie w Polsce przychodziły one ciężko. W mojej obecnej parafii, jeszcze na początku lat 80, prałat odprawiał mszę tyłem do wiernych.
Łaciny uczyłem się na studiach z wynikami o dziwo bardzo dobrymi. Ale w przeciwieństwie do Gospodarza, sentymentu nie czuję. Szczególnie, że prace przyszło mi pisać o człowieku, który – o kaprysie – mimo, że był królewskim pisarzem w XVI wieku, całą twórczość napisał po polsku, jakoś mu ta łacina nie podchodziła najwyraźniej.
Moja babcia do tej pory wspomina z nostalgią, jak to chodziła na msze po łacinie i będą w Częstochowie byla po prostu zachwycona.
Mnie to osobiście bez różnicy, choć podobnie jak Gospodarz nie spodziewam się auforii wśród wiernych na wieść o wsprowadzeniu mszy łacńskiej.
Co do lefebrystów, to z całym szacunkiem, ale dla mnie to przykład skostnienia i „zacofania” choć w dobrze rozumianym tego słowa znaczeniu. To przykład ludzi, którzy z sobie wiadomych przyczyn uznali że Kościół osiągnął pewne stadium i wystarczy. Nie potrafią dopuścić do siebie myśli że Kościół to instytucja stale reformująca się, przekształcająca i tak naprawdę potrzebująca zmian.
Co do wypowiedzi Papieża, to jesten rozczarowany. Bo takie słowa ciężko uznać za kolejny krok do pojednania. Jeśli Benadykt chciał wywołać dyskusję, to niewątpliwie mu się udało. Ale chyba można to było zrobić bardziej delikatnie. Teraz czekam kiedy pojawią się porównania do rozdmuchanej sztucznie „gafy ratyzbońskiej”.
Niedawno uczestniczyłem we mszy odprawianej po łacinie. Tak jak Pan odbierałem to jako ciekawostkę i wspomnienie z lat dziecinnych. Myślę, że w każdym z kościółów jedna msza będzie odprawiana w obrządku łacińskim, a pozostałe w językach ojczystych. Poza tym niech kościół zajmie się rządem dusz i pracą u podstaw nie wychodząc przed szereg, a nie samym sobą.
pozdrawiam marekk
W Krakowie zdaje się jest odprawiana msza trydencka w każdą niedzielę na Kazimierzu u ojców bonifratrów o godzinie 13. nie jestem jednak pewna czy to msza trydencka, czy zwykla odprawiana po prostu po łacinie, bez obrządu przedsoborowego(takowe maja miejsce codziennie rano na Wawelu).
Z ulgą przyjąłem wycofanie przez Gospodarza sformułowanie o moim laickim ekstremizmie.
Poziom szacunku dla Gospodarza, jaki miałem od dawna, wydatnie się podniósł.
Dziękuję.
Pare razy uczestniczylem we mszy po lacinie i zawsze robila ona na dziwne mnie wrazenie. Byc moze dlatego, ze rozumialem z niej piate przez dziesiate, i choc moglem sledzic tekst liturgii w broszurze koscielnej, to jednak wolalem sluchac melodii, w jaka uklada sie tekst lacinski (lacina jest jezykiem bardzo melodyjnym). Obecnie znam na pamiec msze po lacinie, bo juz trzy razy spiewalismy ja w chorze, do ktorego naleze. Tylko ze teraz chodzi tylko i wylacznie o muzyke i spiew…
Mialem lektorat z laciny na pierwszym roku prawa, ale to bylo tak dawno temu… W koncu zeby zrozumiec tych kilka formulek i paremii po lacinie nie potrzeba rocznego lektoratu, ale skoro dawal on to tak potrrzebne zaliczenie, to czemu nie ?
Przywiazanie do tradycji ciezko jest zracjonalizowac. Z pewnoscia lacina jest tradycyjnym jezykiem Kosciola, ale czy musi ona byc jednoczesnie tradycyjnym jezykiem wiary ? A dlaczego w takim razie np. nie aramejski, jeszcze blizszy zrodlom chrzescjanstwa niz lacina ?
Przeciez w koncu liczy sie wiara, a nie sposob jej sformalizowania.
Natomiast deklaracja papieska o jedynieprawdziwosci kosciola rzymsko-katolickiego jest aktem bezsensownej propagandy, cos jak deklaracja Kim Ir Sena (przepraszam za pisownie), ze to tylko KRL-D jest jedynym krajem prawdziwego komunizmu, a wiec podzielam zdziwienie reszty swiata chrzescianskiego wobec papieskiego „objawienia”.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Nasz Swiety Kosciol Katolicki nie jest monolitem. Sa w nim rozne prady zarowno pod wzgledem doktrynalnym jak i politycznym. Koncern medialny Wielebnego Ojca Rydzyka propaguje poglady tradycyjne i ma do tego prawo tak dlugo jak dlugo nie podaje ich jako oficjalnego slowa Watykanu. Polityczna poprawnosc nie jest jeszcze, na szczescie, obowiazujaca forma dzialania dla wszystkich mediow.
Panie Redaktorze !
Zadowala mnie Pańska odpowiedź w zupełności. Chodzi o porozumienie w tych płaszczyznach w których nasze poglądy, sądy czy patrzenie na świat są kompatybilne. Ważne co nas łaczy, nie dzieli.
Spotkałem się kiedyś z anegdotą (choć nosi ona znamiona prawdziwości i oddaje osobowość człowieka o którym mówi) dot. G.Roncalllego, przyszłego papieża Jana XXIII, podczas jego pobytu – jako nuncjusza papieskiego – w Paryżu (późne lata 40-ste XX wieku). Otoż na jednym z dyplomatycznych rautów, gdzie chodziła tez „śmietanka” nadsekwańskich polityków, zwrócić się miał do znanego radykała i antyklerykała francuskiego Herriota takim oto słowy: „…Cóż nas dzieli, poglądy ? Przyzna Pan, że to tak nie wiele”.
I jeszcze jedna rzecz; winniśmy patrzeć – mówiąc patetycznie – co możemy wspólnie zrobić „dla świata”.
Co do walki ze stereotypami – pełna zgoda. Żeby się zrozumieć – trzeba rozmawiać, wymieniać poglądy czy w ogóle dyskutować bez określonego, utylitarnego, wcześniej założonego zamiaru.
Jeszcze raz Panu Redaktorowi dziękuję za wyczerpujace odpowiedzi i myślę, że moje wywody nie wydaly się Panu „za mocne”, za takie które nie sprzyjają dialogowi.
Pozdro.
Ach tak? To moja prawoslawna Matka wedle Bendykta XVI nie chodzi do prawdziwego kosciola?
Radze na wszelki wypadek aby Jego Swiatobliwosc nigdy nie znalazl sie w zasiegu jej piesci…. 😉
Swoja droga pamietam ze on juz kiedys wydal dokument w tej sprawie i wtedy mowilo sie: ach, to ten wstretny Radzinger, nasz Papiez nigdy by tak nie powiedzial…. Nawet ks. Boniecki bardzo sie z tego tlumaczyl i wykrecal kota ogonem – ze nie zabrzmialo to tak jak to zabrzmialo.
Czy to ważne w jakim języku odprawia sie msze? Ludzie i tak nie rozumieja o co w tej ceremonii chodzi, Msze są nudne i dodatkowo dobijają je nieudolne kazania. Oglądałem msze jakiegoś nowego kościoła amerykańskiego / u nas zwanego sektą/. Ceremonia niczym widowisko rokowo mistyczne. Na widowni żywo reagujące tłumy „wiernych”.Prowadzący przypominał bogato wyposażonego w elektronikę Gebelsa. NIebezpieczny facet z wyglądu faszysta porozumiewający sie na codzień jak mówił z Bushem i Jezusem. W porównaniu Rydzyk to nieudolny klecha i krzykacz.
>red. Szostkiewicz
Decyzja Benedykta XVI o szerszym dopuszczeniu mszy trydenckiej nie wzbudziła entuzjazmu. Zadowoleni byli tradycjonaliści zwani lefebrystami, bo w decyzji papieskiej dopatrzyli się dowodu, że ich guru, abp. Lefebvre, przeciwnik reform soborowych, w tym zastąpienia mszy łacińskiej mszą w językach narodowych, miał rację. To chyba za daleko idąca interpretacja. Tradycjonalistów nie ma w całym Kościele więcej jak milion, księży lefebrystów nie więcej niż kilkuset, biskupów i to obłożonych ekskomuniką jest trzech czy czterech. A więc maleńka mniejszość.
Ja wiem redaktorze że pańskim targetem są wykształciuchy, ale są pewne granice uproszczeń rzeczywistości. Nawet w takim tygodniku jak polityka
🙂 Chociaż… ciemny wykształciuch to kupi 🙂
>Helena
Ach tak? To moja prawoslawna Matka wedle Bendykta XVI nie chodzi do prawdziwego kosciola?
Czy to tak trudno zrozumieć, że BXVI NIE MÓGŁ I NIE MOŻE NIC INNEGO POWIEDZIEĆ? Trzeba zapytać jakiegoś ortodoksyjnego rabina czy uważa że islam to ‚prawdziwa religia’. Na pewno potwierdzi 🙂
Panie Redaktorze !
Odnosząc sie do meritum Pańskiego felietonu chcę tylko dodać, iz B XVI nie był jak Pan raczył zauważyć zawsze kojarzony z „konserwatywną” i zachowawczą stroną posoborowego Kościoła kat. W czasach samego soboru i zaraz po nim właśnie był – słusznie czy nie, to już inna sprawa – kojarzony z „progresywną” (tak to sie wtedy mówilo o „postępowcach” ) elitą teologów i duchownych zaangażowanych bardzo w reformy kośćielne. I nie chodzi tylko o projekty zmian wysuwane podczas soboru – młody (jako duchowny i hierarcha) Ratzinger uczestniczył przez kilka lat czynnie w wydawaniu, opracowywaniui i redakcji periodyka CONCILIUM (było to wydawnictwo cykliczne o wyraźnie „prosoborowym”, „progresywnym” i często anty-tradycjonalistyczno-konserwatywnym charakterze). Jak mówi sam Ratzinegr w jednym z wywiadów-rzek (bodajże w „Bóg i Świat” – w tej chwili nie pamiętam), że jego zmiana w postrzeganiu rzeczywistości go otaczającej nastąpiła pod wpływem zajść i wydarzeń jakie miały miejsce na uczelniach europejskich w 1968 r. Atak na Autoryet jako taki – w tradycyjno-estabilishmentowym wymiarze – przeraził Ratzingera tak, że zmienił opcję. On sam uważa, że to on został wierny duchowi Soboru, a jego „koledzy” (tacy jak np. Schileebeckx, Kueng czy Pironio poszli „za daleko”). Sprawa jest na pewno dyskusyjna i niejednoznaczna.
Drugim aspektem poruszonym przez Pana jest zagadnienie „cofnięcia” reform soborowych. Nie uważam, podobnie jak i Pan, ze „łacina” stanowi merytoryczne zagrożenie dla tych reform. Choć niewątpliwie jest to wydarzenie symboliczne. Zapewne Pan wie iż dla promotorów zmian i animatorów Vaticanum II było to posunięcie – dot. języka mszy – (również w wymiarze symbolicznym, ale przede wszystkim – w praktycznym) jednym z kamieni milowych Soboru. W tej warstwie jest to jakaś zmiana, jakiś powrot do czegoś. I tak może być – w perspektywie poglądów B XVI – i jego znanej mentalnośći odbierane.
W ksiażce V.Messoriego „Raport o stanie wiary” Ratzinger wypowiedział się znamiennie o „restauracji” (nie mówi o „cofnięciu”, ale właśnie o „restauracji” – co dla znających historię np. porewolucyjnej Francji i praktyk wówczas mających tam miejsce ma jednoznaczne konotacje) jako o sposobie i metodzie odzyskiwania równowagi przez Kościól i katolicyzm. Uważa w tej rozmowie, iż przed Soborem wspólnota pozostawała w stanie równowagi, Sobór tym stanem zachwiał, nadał inną dynamikę i spowodował – wewnetrznie niestabilną (w teorii i praktyce) sytuację.
Język „Dominus Iesus” – bo o tym też Pan wspomina – jest czysto kontrreformacyjny,. Co prawda nie ma w nim antem i potępienie explicite skierowanych do „Innego” ale w treści i przesłaniu niewiele różni się ów dokument od np. słynnych antymodernistycznych dokumentów, „Lamentabili” czy „Pascendi Dominici Gregis” – św.Piusa X, „Divini redemptoris” Piusa XI czy jeszcze wcześniejszych, z XIX wieku – Syllabusa Piusa IX (oczywiście w „treści”, nie w języku i jak wspomnialem w formułowaniu potępień i zarzutów).
To tylko tyle w uzupełnieniu i dyskusji nad „łacińskim” wymiarem mszy.
Pozdrawiam serdecznie.
No, moi Drodzy, dajcie spokój Starszemu Panu. Prawda, że na Jego stanowisku mógłby powstrzymać się od zawracania kijem rzeki, że nawet świat ma prawo tego po nim oczekiwać.
Myślę, że spora część tych „wpadek” wynika stąd, że papieżami zostają ludzie w podeszłym wieku. Kiedy patrzę na BXVI z Jego nieśmiałym uśmiechem i wytwornymi ruchami, nieodzownie przychodzi mi na myśl nieśmiały, jasnowłosy ministrant, którym był kiedyś. On się jakoś tam odwołuje do czasów swojego dzieciństwa i młodości, pamięta tamten Kościół i poprzez projekcję zaznanych wtedy odniesień na czas współczesny, próbuje wskrzesić tamten czas. Niewykonalne ? Oczywiście, ale jakże ludzkie. Zrozumienie tego mechanizmu nie znaczy wszakże, że nie dostrzegam niebezpieczeństwa takich działań i głoszenia takich poglądów. Wydaje się, że o wiele lepiej byłoby jednak gdyby Papież nie miał aż tak wielkiej swobody w głoszeniu rewizjonizmu soborowego.
>Bobola 2007-07-17 godz.15:34
Uwaga!Bobola redivivus!Wrócił i donosi,że Nasz Święty Kościół się rozpada(nie jest monolitem)!Natomiast Wielebny O.R.,póki co,nie jest rzecznikiem Watykanu!
a.j
Czy papież Benedykt XVI jest „ortodoksyjnym katolikiem ” ?
To w związku z treścią ostatniego akapitu „Szokujacego” z wpisu z godz. 3,20.
Czy papież jest „lefebrystą” ?
WODNIK53:
„Uważa w tej rozmowie, iż przed Soborem wspólnota pozostawała w stanie równowagi, Sobór tym stanem zachwiał, nadał inną dynamikę i spowodował – wewnetrznie niestabilną (w teorii i praktyce) sytuację.”
Bardzo mnie to zaciekawiło. Zastanawiam się, czego tak na prawdę Kościół się obawia? Napiszę taką ciekawą myśl, która wpadła mi do głowy.
Ład Kościoła – chaos w Europie, Chaos w Kościele – ład w Europie. Nie w znaczeniu dosłownym, ale przyczynowo – skutkowym. Chaos jest zaczątkiem nowego ładu – Kościół otwarty, zreformowany i tolerancyjny a co najważniejsze – duchowy, a nie mistyczny bardzo przypada mi do gustu. Czyli wracamy do dawnych porządków w Europie, znaczy chaosu? No to super. A miałem nadzieję, że moje dzieci tego nie dożyją.
P.S. Z tym kaloskaghatos zabiłeś mi ćwieka. Już myślałem, że mnie od hedonistów wyzywasz, ale na szczęście okazało się, że po prostu jestem naiwnym idealistą. 😉 A i tak do końca nie wiem co to jest…
Pozdrawiam Cię! Mnie już adoptować się nie da, a jak się wkrótce nie ożenię to sam stanę przed takim wyborem. Ale mi się nie spieszy, hehehe. La viva est bella! Ale whisky bym wypił. Wypiję za zdrowie następnym razem!
Msza po łacinie może mieć też ten pozytywny aspekt, że uczestniczący w niej, wszystko jedno gdzie przebywają, mogą czuć się jeszcze bardziej członkami wielkiej wspólnoty wiernych. Język łaciński jest jednak jednym z głównych filarów kultury europejskiej i na wszystkie europejskie języki jego wpływ był ogromny. W wielu dziedzinach nauki jest nadal podstawą nazewnictwa. Dobrze więc byłoby go znać ale ja się łaciny nie uczyłem.
Trochę też żal mi jest, że Imperium Romanum nie przetrwało dłużej. Wtedy być może językiem światowym byłby bezpośrednio z łaciny wywodzący się język włoski który jest o wiele piękniejszy i łatwiejszy do zrozumienia i wymowy niż panująca obecnie wszędzie bełkotliwa angielszczyzna.
Skoro jesteśmy przy tematach kościelnych, to ja pozwolę sobie taki na prawdę śmieszny dowcip przytoczyć:
„Kobieta miała papugę w domu, która ciągle powtarzała
– Precz z Kaczyńskim! Precz z Kaczyńskimi!
Ktoś z sąsiadów podkablował i niedługo do kobity puka policja:
– Dzień dobry, policja. Dostaliśmy wezwanie, że pani papuga obraża naszego
prezydenta i premiera. Proszę pokazać papugę.
Kobieta przynosi klatkę z papugą a ta już od progu drze się
– „Precz z Kaczyńskimi!”
Policjant upomina kobietę
– Jeśli to się będzie powtarzało to będziemy musieli uśpić papugę a panią
wsadzić do więzienia.
Kobieta po wyjściu funkcjonariuszy prosi papugę:
– Słuchaj papużko, nie mów tak więcej proszę, bo mnie zamkną a ciebie uśpią
i po co nam to
Kilka dni spokoju, ale papuga sobie przypomniała i znowu zaczęła swoje
– Precz z Kaczyńskimi! na całe gardło.
Na drugi dzień koieta dostała wezwanie do sądu na rozprawę – papuga jako
dowód rzeczowy. Kobieta poszła więc do spowiedzi powiedzieć księdzu co jej
leży na sercu. A ksiądz mówi:
– Słuchaj kobieto – ! ja mam też papugę, która mówi i jest podobna. Na czas rozprawy podmienimy papugi i nikt się nie skapnie.
No i jak uradzili, tak zrobili. Dzień rozprawy, kobiecina z księdzem
podmienili papugi i babka leci do sądu z kościlną papugą. Sędzia mówi:
– Proszę wnieść klatkę z papugą.
Klatka z papugą wniesiona – papuga nic. Nie odzywa się słowem. Oskarżyciel
podpuszcza papugę:
– Czy papuga mówiła „Precz z Kaczyńskimi!” ?
Papuga nic. Sędzia podpowiada:
– „Precz z Kaczyńskim!”, oskarżyciel i oskarżyciel posiłkowy też zachęcają –
„Precz z Kaczyńskimi!”.
W końcu cała sala skanduje – Precz z Kaczyńskimi! Precz z Kaczyńskimi!
A papuga zawodzi kościelnym głosem: – Słuuuuchaaaaj Jeeeezuuuuu jak cię
błaagaa luuud…”
😆 😆 😆
Ewaldzie – :”kaloskaghatos” to ideał. To Platon, Hegel i Marks – jak ujął to sir K.R.Popper („Wrogowie społeczeństwa otwartego”) – to clou tego o czym „tu” dyskutuejmy”.
Churchill mówil o „wishfull thinking, a Wańkowicz o „chciejstwie”. To wszystko mniej więcej wokoło tego samego się obraca. Chcielibyśmy (często podświadomie) aby rzeczywistość byla tożsama z naszym wyobrażeniem o właśnie tej rzeczywistości. Bo chcemy aby nasze wybory, nasza aksjologia, nasza ocena byly przybliżone chociażby z „realem”, z „prawdziwym” przebiegiem procesów społecznych czy nawet z rzeczywistym odbiorem tej właśnie rzeczywistości.
Nie, nie szydziłem czy drwiłem z Ciebie. Nigdy nie mam zamiaru tego czynić – nawet wobec takich interlokutorów jak „bobola” czy „szokujaca prawda” – którzy mnie na prawdę „wnerwiają” – brak logiki, zaprzeczenie racjom rozumu i chłodnej „kalkulacji” (lecz nie utylitarnej, to są dwie rózne rzeczy). O tej adopcji – traktuj to jako „siurpryzę”, „jaja” czy lekkość myśli „starszego pana” w danej chwili. Fajnie, że ktoś mnie slucha i czyta, albo stara się to czynić – to co „produkuję” – ze zrozumieniem. Jesteśmy na tyle ludźmi na ile potrafimy rozmawiać z „Innym” czloweikiem. I na ile chcemy…..
Nie bądźmy śledziennikami – widźmy w „Innym” bliźniego i to nie w charakterze religijno-mistycznym ale w wymiarze ludzkim, doczesnym – to taki sam jak JA. I to zaciekawienie – tym „Innym”, drugim, osobnym i indywidualnie różnym człowiekiem. Zaciekawienie, zdziwienie, zaskoczenie – a może wszystko pospołu ?!
Pozdrawiam serdecznie i myśl o „nadwiślańskich” mentalnościach tam na równiku. Jeszcze raz pozdro.
Masz po Lacinie to nie taka znowu obca ludowi rzecz, w koncu wiekszosc Polakow i nie tylko oglada nabozenstwa w tym jezyku z Watykanu.
Roznica bylaby tylko taka, ze taki obrzadek bylby w ich miejscowym Kosciele ” na zywo”, ale nie sadze by poza jednorazowym eksperymentem wielu osobom taka msza spodobalaby sie.
Nie dopatrywalbym sie w ruchu Papieza wiecej nizwzbogacenia formy, wszak B16 to ponoc esteta, wielbiciel muzyki klasycznej, malarstwa itp.
Helena pisze:
2007-07-17 o godz. 19:37
Ach tak? To moja prawoslawna Matka wedle Bendykta XVI nie chodzi do prawdziwego kosciola?
Radze na wszelki wypadek aby Jego Swiatobliwosc nigdy nie znalazl sie w zasiegu jej piesci?.
Przepraszam za troche bezczelny zal- ale czy mamusia jest moze prawoslawnym moherowym beretem?
Czy moze tam zamiast moheru jest inny material
🙂
Ciesze sie bardzo, ze Jego Swietobliwosc przychylila sie wreszcie do moich sugestii dotyczacych koniecznosci odwrotu od heretyckich i bezboznych postanowien II Soboru Watykanskiego. Nasz Swiety Kosciol Katolicki winien powrocic do postawy konfrontacyjnej z silami Zla reprezentowanymi przez heretykow i schizmatykow, rozne inne poganskie sekty oraz bezboznych ateistow. Pora juz byla najwyzsza aby skierowac nawe Kosciola w kierunku tradycyjnej liturgii i mysli katolickiej. Ich gleboka symbolika, nawet jesli nie calkiem zrozumiala dla wszystkich czlonkow laikatu, stanowi sama w sobie istotny orez w naszych modlitwach o zwyciestwo prawdziwej wiary. Swiat jest terenem nieustajacej walki Naszego Pana, Jezusa Zbawiciela z Szatanem, Belzbubem i innymi demonami zla. Jakikolwiek rozejm miedzy tymi silami jest de facto kapitulacja wobec cywilizacji smierci. Szczesliwie wierne Chrystusowi pozostaly jeszcze zakony misyjne i one prowadzic beda dzielo odnowy.
WODNIK53:
A Broń Boże, ani przez sekundę nie myślałem, że drwisz. Ja się po prostu nigdy nie wypowiadam całkowicie i do końca (wolę rozmawiać, niż pisać) i z reguły mam problem z pisaniem bez szczypty humoru, ironii. Taka wada. No i oczywiście z tym adoptowaniem to potraktowałem to nie dosłownie ale jako głos aprobaty od „Guru” 😉
Poczułem się pogłaskany. Wszyscy to lubimy 😀
Platona już dawno chciałem przeczytać. Muszę iść filozofię studiować, albo cuś – zawsze chciałem. Wciąż myślę i rozmyślam a ciągle wiem tak niewiele…
Dziękuję za odpowiedź!
Pozdrawiam.
Aha, aha. Do Ameryki Południowej to dopiero w przyszłym roku! A jak Pan Daniel zazdrości, to jeszcze dokopię 😉 Otóż wybieram się przez Brazylię, potem Meksyk wreszcie Ekwador. Tam mam znajomych i taki mam plan, a co się stanie, zobaczymy na miejscu. 😉 Kuba oczywiście, Kuba!
Przeczytałem ten dokument i powiem tak – to piękny i potrzebny krok. Ale nie rozwiązuje nic.
Nadal mamy kryzys liturgii w dużym stopniu spowodowany rozmachem reformy Pawła VI. Reorganizacja liturgii na styl protestancki i usunięcie z niej wielu elementów, które w dawnej tradycji ryt trydencki wyróżniały jako katolicki, to niestety fakty.
Nie można jednak zwalać winy tylko na reformę, chociaż podejrzewam, że dałoby się ją przeprowadzić lepiej.
Kryzys wziął się bowiem ze zwiększenia ryzyka. Zmuszenie celebrującego księdza do zetknięcia się z prawdziwie zaangażowanym ludem, co było jednak słabiej akcentowane we mszy trydenckiej, jest nie lada wyzwaniem. Nic więc dziwnego, że wielu księży o słabszej być może wiedzy o Eucharystii szuka udziwnień, dzwonków, fajerwerków, które ułatwią zaangażowanie ludowi.
Tymczasem nie tędy droga. Nie bez powodu chorał gregoriański nie ma nic wspólnego ze skocznymi i radosnymi folwarcznymi melodiami – on inną radość niesie! Podobnie z Eucharystią, ale do tego trzeba formacji i księży i ludu.
Do ludu trzeba z tym przyjść, trzeba mówić o tym na kazaniach, ale też trzeba najpierw nauczyć się tę mszę porządnie odprawiać. Obu tych rzeczy w kościele dziś brakuje.
Bobola:
„Ciesze sie bardzo, ze Jego Swietobliwosc przychylila sie wreszcie do m o i c h s u g e s t i i dotyczacych koniecznosci odwrotu od heretyckich i bezboznych postanowien II Soboru Watykanskiego.”
😆 😆 😆