Święta Anna Radosz

 

Brawo profesor Hołówka! To się nazywa odwaga myślenia. Nie jest dziś w Polsce łatwo pisać i mówić publicznie o aborcji, eutanazji, macierzyństwie, homoseksualizmie. Mamy zalew wypowiedzi, ale dogmatycznych. Jedni twardo za, drudzy twardo przeciw. Mało kto odważy się jak Hołówka, zająć jasne stanowisko, a jednocześnie nie zgubić półcieni.

Anna Radosz zmarła, bo nie chciała się leczyć na raka, bo chemioterapia zabiłaby jej dziecko, które chciała urodzić i które urodziła za cenę swego życia. Hołówka uważa, że wprawdzie wybór Anny Radosz jest heroiczny, to jednak nie może być wzorem macierzyństwa w ogóle. Wszyscy mamy jesteśmy wezwani do przyzwoitości, ale nie wszyscy do heroizmu. Na codzień nie można od ludzi oczekiwać świętości. Tego chce Kościół, ale nie wszyscy są w Kościele.

W nieco podobnym tonie skomentował wcześniej sprawę Anny Radosz Cezary Michalski w ,,Dzienniku” – nikogo nie można ustawowo zmuszać do świętości. Gdyby w Polsce przeszły antyaborcyjne poprawki proponowane ostatnio przez LPR i PiS, to Anna Radosz z perspektywy znowelizowanego polskiego prawa byłaby tylko kimś, kto go po prostu przestrzega i tyle. Nikogo nie uważamy za bohatera czy świętego tylko dlatego, że nie zabija, bo tak każe prawo.Nie ma cnót moralnych bez wolności wyboru. 
 
Oba te głosy pozytywnie odbiegają od naszej obecnej normy w mediach i wśród polityków, polegającej na unikaniu tematu, choć pozornie obrabia się go na wszystkie strony. Tymczasem ta sprawa może być symbolem zawiłości współczesnego świata, od których Polska nie ucieknie. 

              
Nie jest jasne, co o tym wszystkim myśli rodzina Anny Radosz. Podobno nie jest zachwycona kampanią na rzecz zgłoszenia jej kandydatury na ołtarze rozkręcaną przez lokalnego proboszcza. Może Anna Radosz nie była wierząca? Nie wiem też nic o ojcu dziecka; wygląda na to, że Anna Radosz nie była mężatką. W niczym nie umniejsza to heroizmu decyzji, ale czy nie podetnie skrzydeł proboszczowi i ziomkom Anny Radosz, zabiegającym o jej kanonizację? No i czy godzi się robić z niej świętą, jeśli jej bliscy by sobie tego nie życzyli.

Właczył się też minister Giertych, który wnioskował o pośmiertny Krzyż Zasługi dla Anny Radosz. Czy godzi się nadawać jej order, jeśli bliscy by tego nie chcieli, bo może nie życzą sobie wynoszenia Anny Radosz na sztandary jakiejś opcji politycznej? 

Historia Anny Radosz inspiruje filozofów, dziennikarzy, księży, polityków. Michalski zobaczył w niej argument przeciwko totalnemu zakazowi aborcji w Polsce, Giertych – wodę na młyn polityki demograficznej i antyaborcyjnej w wydaniu LPR-u. Ta historia i mnie poruszyła i jestem bardzo ciekaw, jak się dalej potoczą pośmiertne losy Anny Radosz. Która interpretacja zwycięży: Hołówki i Michalskiego czy Giertycha?