Z Wiślnej na Miedzianą
Czytam książkę Wieśka Władyki ,,Polityka i jej ludzie” wydaną na pięćdziesięciolecie tygodnika. Przyszedłem do Polityki w 1999 r., kiedy redakcja mieściła się w dość przygnębiającym biurowcu na Miedzianej. Z Dworca centralnego szło się dziesięć minut. Przez pierwsze lata miałem, idąc do redakcji, nieprzeparte wrażenie surrealności. Co ja tu robię w tym dziwnym mieście? Wprawdzie mój ojciec był zakochanym w Warszawie warszawiakiem, a przegnała go stamtąd na zawsze wojna, ale z jego Warszawy nic nie ocalało. A jednak czułem się, jakbym wracał w jego imieniu do miasta jego najlepszych lat.
Przyszedłem do Polityki z Tygodnika Powszechnego. Z Wiślnej na Miedzianą nie było mi tak daleko. Szlak przetarł Jurek Pilch, przyjaciele w Tygodniku może nie byli zachwyceni, że chcę spróbować sił w innej gazecie, ale zachowali się z klasą i pobłogosławili na drogę. W końcu to było już w wolnej Polsce, gdzie przejście z redakcji do redakcji zaczynało być traktowane jako coś normalnego, choć, nie ukrywajmy, przykrego dla zespołu, który się opuszcza, nawet jeśli zachowuje się stare przyjaźnie.
Na dodatek obie ulice Wiślna i Miedziana czy teraz Słupecka leżały w tej samej okolicy ideowej na mapie III RP. Polityka, do jakiej przyszedłem i gdzie przyjęto mnie niezwykle koleżeńsko i stworzono doskonałe warunki pracy, wydała mi się bardzo zbliżona atmosferą i generalnymi poglądami zespołu do Tygodnika Powszechnego pod rządami Jerzego Turowicza, Krzysztofa Kozłowskiego, Mieczysława Pszona. Wspólne było umiarkowanie polityczne, otwarty niebrązowniczy patriotyzm, sympatie proreformatorskie, prorynkowe, prodemokratyczne i proeuropejskie, prozachodnie, choć bez bałwochwalstwa. Nawet typ humoru był podobny: można było żartować nie tylko z innych,lecz i z samych siebie. Nie miałem też kłopotu z katolicką stroną medalu, bo w Polityce nie brak ludzi wierzących, a w Tygodniku gościć i drukować ludzi niewierzących można było pod jednym tylko warunkiem: że mają coś istotnego do powiedzenia. Zdrową tolerancję i szacunek dla wielości ceni się pod oboma adresami. Jak to bardzo wzbogaca pismo, choć w Polsce wciąż jeszcze naraża jednocześnie na anachroniczne zarzuty rozmywania tożsamości, pokazała choćby wieloletnia współpraca Z Tygodnikiem i z Polityką luteranina Jerzego Pilcha.
Po wstrząsie 13 grudnia, w koszmarnych, jak pisze Władyka w swej książce, latach 80, na Wiślnej zjawili się ludzie Polityki, którzy odeszli z redakcji – Hanna Krall, Ernest Skalski. Nić zrozumienia i porozumienia nawiązywała się bez problemu i łagodziła gorycz lektury niektórych tekstów Polityki zaraz po stanie wojennym. Czytałem te teksty w ośrodku internowana w Bieszczadach i wówczas nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś będę w Polityce (naturalnie całkiem innej!) pracował – tak samo zresztą, jak w Tygodniku, który wydawał mi się Olimpem niedostępnym dla grzesznych śmiertelników.
A po przełomie 1989 r. i wielkich zmianach, jakie Polityka wtedy przeszła, kadrowych i edytorskich, stała się dla mnie najciekawszym świeckim pismem inteligencji. Były też – co normalne – głosy odrębne. Marcin Swietlicki, poeta zatrudniony w Tygodniku jako korektor, nie przyjął kulturalnego ,,paszportu” Polityki. Ja sam odebrałem nie jeden niemiły telefon, kiedy rozeszła się wieść o moim ,,transferze” do pisma ongiś partyjnego establishmentu. Kiedyś zaprosił mnie na koncert zaprzyjaźniony Jacek Kaczmarski; po koncercie jakiś młody człowiek, którego Kaczmarski chciał mi przedstawić, na słowo ,,Polityka’ żachnął się, że nie poda mi ręki. Jacek go ofuknął, ale ja też nie miałem już ochoty na tę znajomość. Wyrosłem z okresu, kiedy człowiek chce, żeby go wszyscy lubili i ma silne poczucie misji.
Jestem rad, że nie zawahałem się spróbować sił w ,,Polityce” na jej zaproszenie – to są świetni ludzie, świetne pismo, jasny i mocny punkt na tej mapie, którą dziś w obozie władzy jest w modzie odsyłać na śmietnik historii – mapie liberalnej Polski ,,wykształciuchów”. Jeszcze ta Polska nie zginęła.
Komentarze
Jestem stałym i wiernym czytelnikiem Tygodnika Powszechnego i nie wyobrażam sobie rozpoczęcia nowego tygodnia bez rytualnej kawy i przecztania TP w poniedziałkowy poranek. Politykę czytałem od czasu do czasu .ostatnio regularnie gdy zaczął drukować u was mój znajomy, Sławek Olzacki . Jutro lub pojutrze premiera nowego tytułu w moim mieście, którego szefem jest Sławek. Jestem późnym dzieckiem neostrady i z tego w jaki sposób piszę, nie jestem zadowolony do końca. Ale pierwsze koty za płoty.
Ech ! Co mozna bylo wtedy przypuszczac.”Polityka” stanu wojennego, niby ta sama, ale jak dobry znajomy, bo nie przyjaciel, po lobotomii. Jakis, dziwny felieton Passenta o choragiewkach ktore mu sie pomieszaly i dzieki temu umiknal ZLEGO (musze przy okazji sprawdzic w archiwum, czewiec 81,moze lipiec?). Widac bylo, po jakosci produkcji, ze sytuacja go uwiera.
A dzis?
Przeszlo jak bol zeba. Jak katar.I mnie, czytelnikowi, i pismu. Czytam kolejne numery Polityki jak kiedys „Biuletyn Informacyjny, jak „Zapis”, jak „Kulture”.
Ale sie porobilo!!! Samemu mi trudno w to uwierzyc.
Dobrze ze zdecydowal sie Pan na transfer z Tygodnika.
Czytywalem go co prawda ale selektywnie: Slonimski i Kisiel.
Teraz kiedy dostaje z PL wola prase chyba bym go nie czytal regularnie i nie mial bym okazji „poznac” Pana.
Najlepsze zyczenia dla Pisma, a Panu w nim nastepnych 50.
Redaktorowi Passentowi tyle samo.
„Tygodnik Powszechny” „Polityka i „Gazeta Wyborcza” jak najbardziej!!!
Witam!
Przy okazji wspomnień, jakie Pan tutaj przywołał, postanowiłem po raz pierwszy wpisać się na Pański blog:) Choć jestem stałym czytelnikiem tegoż, to zawsze trochę się bałem, że mój wpis może utonąć w oceanie wielu innych, wartościowszych raczej komentarzy. Niemniej stało się. Kontynuując wywołany przez Pana temat osoby Adama Szostkiewicza, chciałbym tylko napisać, iż uważam, że „Polityka” bez Pana nie byłaby tak wyrazista, opiniotwórcza i po prostu ciekawa, jak jest obecnie. Oczywiście pod tym, co napisałem, możnaby wypisac kilkanaście nazwisk wybitnych redaktorów pracujących w „Polityce”, jednak dla mnie to Pan pisze najlepiej:) Życzę kolejnych, udanych i ciekawych lat w redakcji „Polityki”! Powodzenia!!
Pozdrawiam serdecznie!!
Jestem czytelnikiem „Polityki” od wielu lat, i jestem pełen uznania dla świetnych publicystów. Każdy numer czytam tak jak się czyta książkę: od pierwszej do ostatniej strony.
Serdeczne gratulacje i pozdrowienia dla całego Zespołu.
Ja równiez czytam „Politykę” od wielu lat. Uważam ją za obecnie najlepszy polski tygodnik, bez którego trudno wyobrazic sobie życia publicznego w Polsce.
Podziekowania, wyrazy szacunku i gratulacje dla Redakcji! Nastepnych 50 lat!
Wielokrotnie nie zgadzam się z Pańskimi poglądami, ale to dobrze, bo uważam, że największą wartością Polityki jest jej gotowość na pluralizm (lecz nie ekstremizm). Autorzy Polityki – nawet, gdy mają odmienne zdania – różnią się ładnie.
Ja cenię Politykę właśnie za zdroworozsądkowość. A syndrom „syna marnotrawnego” dodaje tygodnikowi tylko kolorytu i właściwie też wiarygodności. Zresztą obarczanie Polityki odpowiedzialnością za swoją linię w PRLu jest jak bojkot np. kina, kiosku Ruchu czy delikatesów Społem za to, że funkcjonowały i wspierały poprzedni system. Wszyscy wtedy byliśmy w systemie. Ja też chodząc do szkoły podstawowej i recytując płynnie wierszyki o bohaterach ZSRR. Pozdrawiam serdecznie.
Pisze Pan o umiarkowaniu politycznym Polityki. Zgoda, do jakiegoś czasu temu. Mam jednak wrażenie, że od paru lat Polityka skręca bardziej
w lewo.
Panie Adamie, co innego przejście pojedynczego dziennikarza pomiędzy redakcjami, a co innego przeniesienie się samej redakcji. Dla mnie – w końcu Warszawiaka z urodzenia – skandalem było przeniesienie redakcji „Przekroju” do Warszawy. Było to pismo czysto krakowskie, kulturalne, bym powiedział intelektualne. Teraz jest takie samo jak dziesiątki innych.
Wszędzie zwycięża pieniądz.
myślę, że „Przekrój” (teraz) znów chce być jak Rolling Stone, zwiększą format i dział kultury. Przesadzali ostatnio z dawką polityki, ale moze jednak kultura zwycięży!!! A co do kultury w „Polityce”, trochę tego tam brakuje, a szkoda, chętnię się polecę jako ten, który to zmieni 🙂
Do Torlina: Polityka jest Spółdzielnią . Gdyby wszędzie zwyciężał pieniądz to już dawno dziennikarze Polityki znależliby duży zachodni koncern i sprzedali się za DUŻE pieniądze. Może z tego własnie wynika niezależność redakcji i piszących w niej dziennikarzy.
Do Kolegi Henia. Jeśli prawicowość ma polegać na tym co robią K&K to ja wolę być lewoskrętnym liberalnym Misiem, mimo tego ,że całe swoje życie miałem poglądy prawicowe…
Witam p. Adamie!
Przepraszam za poufałość, ale wydaje mi się, że jest Pan moim dobrym znajomym. Świat ewoluuje i my ewoluujemy. Cieszę się, że istniejecie- Pan i pańscy koledzy redakcyjni. Jestem, mimo 68 lat ciągle czynnym zawodowo inżynierem. Razi mnie dzisiejszy brak obiektywnego spojrzenia na rzeczywistość przeszłą i obecną. Z okazji 50-lecia tygodnika życzę Wszystkiego Najlepszego Panu i Całemu Zespołowi Redakcyjnemu. Pozdrawiam- BM
Jesienią 1960 roku zostałem stałym , wiernym czytelnikiem „Polityki ” a znacznie póżniej epizodycznym czytelnikiem Tygodnika Powszechnego (przy okazji uznanie dla ks.Bonieckiego ) i tak zostało do dziś . Dziennikarze Polityki niezależnie od czasu ( również w „koszmarnych” latach 80-tych ) byli dla mnie busolą orientacji tu i teraz .
Jubileusz 50-lecia to Bukiet Kwiatów wdzięczności szczególnie dla tych których już niema , Są ale nie pracują dzisiaj , PRACUJĄ i prowadzą świetny tygodnik .
Potrzebny szczególnie teraz , kiedy państwo polskie rządzone jest przez PiS -Kaczyńskich. To W. Bartoszewski jeden z ostatnich pamiętajacych skutki totalnie przegranej II Rzeczposolitej , ostrzega przed tymi sztańskimi ludzimi z PiSu .Wczoraj wieczorem obejżałem w „POLSACIE 2 ” powtórkę czwartkowego spotkanie Bartoszewskiego z telewizyjną publicznością .w programie Tomasza Lisa.
Nowo mianowany komisarz Telewizji Publicznej w ramach pluralizmu może wyemituje ten pouczajacy wykład Bartoszewskiego .
Oczym ja piszę !! ,przecież to niemożliwe .Telewizje tzw. publiczną czeka dalsza klapa finasowa , dwie telewizje typu telewizje „TRWAM” do o jedną za dużo .
Zgadzam się z Łukaszem – Polityka, GW i TP to ściała czołówka. Po nich długo, długo nic, szczególnie od czasu, gdy „odzyskana” została Rzepa.
TP to była dla mnie „od zawsze” legenda, w miasteczku, w którym spędziłem dzieciństwo i młodość – piekielnie trudna do zdobycia. Regularnie zacząłem Tygodnik czytać dopiero na studiach. „Politykę” zaś znam właściwie „od zawsze”; nawiasem mówiąc nigdy bym w latach siedemdziesiątych nie śmiał myśleć, że zostanę kiedyś lauretem nagrody tego tygodnika (co się mi przytrafiło kilka lat temu). No i „Wyborcza” – której kiedyś nie znosiłem, a która w obecnych czasach spełnia tak wielką, pozytywną rolę.
Wszystkiego dobrego.
Szanowny Panie Redaktorze!
Dzięki za już i proszę o jeszcze!
Niestety, ja tylko 40 lat czytam Politykę…. A to z racji wieku. Rocznik 50.
Cenie sobie tygodnik za to, że potrafi skupic najcenniejsze pióra w kraju.
Dzięki za zdrowy rozsądek, trzeźwośc sądów, nieuleganie modom, „tryndom”, za to że nie idziecie „w głównym szeregu” a stąpacie własnymi, zdroworozsądkowymi drogami. Panu dziękuję za profesjonalizm! „Pollityka” to taki obszar chroniony Eko 2000(?), gdzie można oglądac ostanie (oby nie!) okazy DZIENNIKARZY! A cena wstępu do tego rezerwatu jest naprawdę umiarkowana…..
Pozdrowienia dla CAŁEJ REDAKCJI!
Witam. Pisze z emigracji.
Mieszkam w USA od 83 roku. Staram sie byc „na biezaco” w sprawach polskich. Oczywiscie w dobie komputerow jest duzo latwiej. Nie mniej czasami gubie sie w zrozumieniu zawilych problemow polityki i politykow w Polsce.
Co robie w takiej sytuacji- sprawdzam co na ten temat ma do powiedzenia Adam Szostkiewicz w blogu.
Dziekuje Adamie.
Tak bylo w Bieszczadach 82 i tak jest teraz w Ameryce kozystam z Twoich informacji
Panie Adamie, wśród osób godnych szacunku niestety stał się pan tez dziedzicem m. in.
– Rakowskiego – politruk LWP w czasach stalinowskich
– Urbana – Goebels stanu wojennego (chyba można tak mówić)
– Passenta – czerwone gardło stanu wojennego + paszkwilant – opluwał m. in. Jana Nowaka Jeziorańskiego
– paru ujawnionych współpracowników służb specjalnych PRLu.
pozdrawiam
Bernard
Dlatego, że piszą w niej ludzie o tak różnych orientacjach, ten tygodnik odpowiada mi najbardziej.
Pozdrawiam serdecznie Panie Adamie
marekk