Hańba Rosji

Jakiś płatny zbir zabił w Moskwie dziennikarkę Annę Politkowską. Zabił na zlecenie, czyje – na pewno się nie dowiemy. Takie wieści niemal zza miedzy są jak kubeł zimnej wody na nasze rozpalone głowy. My tu o kaczyzmie, upadku języka i obyczaju politycznego, a tam zwyczajnie mordują niewygodnego dziennikarza, który odważył się iść pod prąd.

Moskwianie wypisali na plakatach: Krem zabił wolność słowa. Jeśli mają rację – że morderca Politkowskiej działał na zlecenie władzy – to byłby to koniec wszelkich złudzeń co do Rosji Putina. Ostrzeżeń niby nie brakuje od dawna – w Rosji w ciągu ostatnich 15 lat zginęło co najmniej 150 dziennikarzy, a niektórzy podają, że 250 – ale egzekucja na Politkowskiej ma największy ładunek symboliczny.

Politkowska sprawdzała, jak ma się kremlowska prawda o Czeczenii do rzeczywistości. Nie doczekała się u siebie w kraju zbyt wielu pochwał i nagród, ale przynajmniej żyła. Utrudniano jej życie, straszono, podjęto nawet próbę otrucia, ale dwoje jej dzieci i mąż mieli matkę i żonę, a wierni czytelnicy – głos wolnej i sprawiedliwej Rosji. Teraz ten głos zdławiono i to jest tak jakby zgasł ostatni płomyk w ciemności. To mówi o naturze reżimu więcej niż niejedno wydarzenie, które obracamy w mediach na wszystkie strony, jak choćby rosyjskie szantaże energetyczne.

Gorbaczow ujął się za Politkowską, co powie Putin? Krew Anny Politkowskiej spada na wielkoruskich szowinistów. Putin ma teraz szansę powiedzieć jasno, kim jest i za czym stoi jako przywódca Rosji. A my w Polsce powinniśmy uhonorować prawą i mężną Politkowską jakimś specjalnym Grand Pressem.
 
 
PS. Brawo „Oleś” za wpis i konkluzje, choć mnie się zdaje, że jeśli nie wiadomo o co tu chodzi, to raczej o władzę niż kasę. „Uchachanemu” dziękuję za „całokształt”, „Pannie Wścieklicy” – za miłość do polszczyzny, którą podzielam, choć może mniej pedantycznie, no ale ja jestem niepoprawnym liberałem. „Bobola”, rany Boskie!