Wolne Kosowo

kosowo_450.jpg

Fot. Dominik Sadowski, AG

Z ociąganiem, ale w końcu Kosowo zrobiło, co zapowiadało na ubiegły grudzień i wcześniej. Radość na ulicach Prisztiny wyglądała w TV autentycznie, zamieszki w Mitrovicy i Belgradzie też. Choć te belgradzkie mogły być inspirowane przez serbskie spec-służby za wiedzą i zgodą liderów politycznych. W dobie mass mediów historia musi być fotogeniczna i ekspresyjna, żeby podeprzeć decyzje polityków. Flagi amerykańskie i brytyjskie (unijnych nie widziałem, ale ponoć też były) w Kosowie i granaty w Belgradzie pasują tu jak ulał.

Co z tego będą miały Bałkany, co będzie miała Europa? Była już na tym blogu na ten temat dyskusja – pod prąd oficjalny (Polska popiera Kosowo), bo większość dyskutantów przyjmowala racje Serbii i Rosji przeciwko racjom Unii Europejskiej i USA.

Na krótszą metę należy teraz oczekiwać dyplomatycznej wojny nerwów w czworokącie Moskwa, Belgrad, Bruksela, Waszyngton (z proserbskim Pekinem w tle), ale w dłuższej perspektywie sytuacja się uspokoi.

Belgrad wojny o Kosowo nie zacznie, choć wzywa go dziś do tego serbska Cerkiew (sic!). Bojkot Kosowa przez Serbię jest oczywiście możliwy, ale pogłębi izolację kraju. Na jak długo Serbom wystarczy nacjonalistycznego zapału, by nie myśleć o stratach? Moskwa też do Kosowa ochotnikow, a tym bardziej armii, nie pośle, za to będzie rozgrywać przy okazji sprawę secesyjnych enklaw w Gruzji: chcieliście Kosowa, to macie Osetię i Abchazję.

Kasandryczne przestrogi, że uznanie Kosowa ośmieli separatystów w Hiszpanii, Belgii, Słowacji czy Rumunii mało mnie przekonują. Kontekst jest inny. Sprawa Kosowa jest znana od lat opinii międzynarodowej jako sprawa dobra i słuszna, choć oczywiście kontrowersyjna. Zdan odrębnych nie ma wiele. W Unii – a ta jest najbardziej zainteresowana, by wszystko ułożyło się pomyślnie – zdecydowana większość stolic jest za niezależnym Kosowem.

Nie można tego zwalić na wyssany z mlekiem matki anty-serbizm (Serbowie jako naród są w Europie dużo lepiej znani i dużo bardziej popularni niż Albańczycy), zoologiczną niechęć do prawosławia czy do Rosji. Inne kalkulacje tu grają kluczową rolę. Między innymi to, że Kosowo jest kulturowo muzułmańskie, a taki gest poparcia dla jego niepodległości i to zarówno przez Europę, jak i USA, nabiera szerszej wymowy politycznej: nie wierzymy w wojnę Zachodu ze światem islamu. Witajcie.