Rezolucja przeciw rasizmowi

Chciałem o Beatlesach, ale uprzedził mnie Piotr Bratkowski w dzisiejszej „Rzepie” – a propos McCartneya, któremu właśnie stuknęło 64 lata, czyli dożył momentu, o którym przed tylu laty śpiewał w przeboju When I’m Sixty-Four. Takie cudowne zbiegi okoliczności muszą kusić publicystów pokolenia Beatlesów i Stonesów, nawet jeśli już od dawna nie słuchają swych dawnych idoli, tylko jazzu lub klasyki (ja Stonesów słucham dalej). Do tekstu Pana Piotra nie mam nic do dodania – bardzo celny!

Tymczasem Parlament Europejski przegłosował wyraźną większością rezolucję sygnalizującą zaniepokojenie, że w Europie rośnie liczba ataków na tle rasistowskim. To fakt. Rezolucja wylicza konkretne przykłady – jeden z nich opisał w Polityce Jacek Kubiak (Kadisz za Ilana) – w tym napaść na rabina Schudricha w Warszawie. Pewnie, że byłoby lepiej, gdyby dokument wspomniał, że premier i prezydent Polski zainteresowali się sprawą osobiście, a policja tym razem wszczęła energiczne i chyba skuteczne śledztwo, ale autorzy rezolucji takiego obowiązku nie mieli. Nie mam jednak wrażenia, że rezolucja jest antypolska, tak jak nie jest antybelgijska, antyfrancuska czy antyniemiecka. Jest na pewno antyrasistowska, a to jest zło, które nie zna granic państwowych i jeśli czegoś nie rozumiem, to raczej tego, że aż tylu eurodeputowanych było przeciw lub wstrzymało się od głosu. Może wiedzą coś, czego ja nie wiem?

Ja wiem tyle, że Europa próbuje dziś żyć według innych zasad niż przed wojną i wcześniej kiedy homoseksualistów zamykano do więzień w Anglii i do obozów koncentracyjnych w hitlerowskich Niemczech. Ta nowa Europa nie chce segregować ludzi według rasy, narodowości, wyznania, płci czy orientacji seksualnej. Co w tym złego lub podejrzanego? Co w tym zagraża polskim lub innym interesom? Rasizm, dyskryminację etniczną, religijną czy seksualną uważa się dziś za barbarzyństwo – słusznie. I tylko o to w tej rezolucji chodzi. Wytykanie przez jej krytyków. że Parlament Europejski nic nie robi w sprawie gazociągu bałtyckiego albo w sprawie holenderskiej partii pro-pedofilskiej jest nie na temat. W Polsce prawica lubi kpić z takich dokumentów lub przedstawiać je jako wyraz jakiegoś spisku politycznego. Jasne, że same dokumenty nie wystarczą, choć potem, kiedy jest już za późno, powtarza się w dyskusjach: czemu nikt nie ostrzegał? Dobrze, że Parlament zabrał głos, szkoda, że tak wyraźnie odezwały się tradycyjne podziały polityczne i nie udało się w tej sprawie wyjść poza nie.