Wojna ukraińsko-ruska, czyli koniec mitu panslawizmu

Zbliża się dyskusja i ewentualne zatwierdzenie planu pokojowego mającego zakończyć wojnę ukraińsko-rosyjską. Ta wojna pogrzebała sen o wspólnocie narodów słowiańskich, polityczne marzenie wymyślone w carskiej Rosji, by konsolidowało jej wpływy zagraniczne. I oto w XXI w. Rosjanie zabijają Ukraińców, najbardziej ponoć bratni naród.

Inne narody słowiańskie, Serbowie, Czesi, Bułgarzy (także niesłowiańscy Węgrzy czy Rumuni) – nie mogą nie wyciągnąć wniosków politycznych z tego, co Rosjanie czynią w Ukrainie.

Stosunek Rosjan do Ukraińców jest imperialnokolonizatorski. My mieliśmy do nich stosunek przez wieki podobny, ale od czasu III RP przestawiliśmy tryb myślenia w naszej polityce wschodniej.

Rosjanom nie mieści się w głowie, by Ukraińcy poszli sobie własną drogą, by zachowywali się jak wolni ludzie, kierujący się swymi marzeniami i interesami, a nie wyobrażeniami Rosjan o Ukrainie.

A kiedy na Majdanie umocnił się ukraiński naród polityczny, Rosjanie w Ukrainie i w samej Rosji wydali mu wojnę. Zabijali, upokarzali, szczycili się swymi zbrodniami, nazywając je patriotyzmem. Propaganda rosyjska wmawiała Rosjanom, że na wschodzie Ukrainy to „banderowcy” mordują tamtejszych Rosjan, więc nic dziwnego, że się zbuntowali.

W podobnym stylu Putin i jego przyboczni usiłują przerzucić odpowiedzialność za mordowanie Ukraińców przez Rosjan na NATO. Putin ogłosił, że we wschodniej Ukrainie mordują nie tylko „faszyści”, lecz także natowska legia zagraniczna.

Czy z kimś takim można dziś zawierać jakieś porozumienia? Czy można wierzyć jego deklaracjom pokojowym?

Zachód nie zainstalował w Polsce tarczy rakietowej, nie utworzył u nas lokalnego sztabu NATO, nie polecił dozbrajać armii ukraińskiej. To eskalacja agresji rosyjskiej wymusi w końcu te posunięcia na NATO. Putin gra na podział między USA i Unią i w samej Unii. Jak na razie bez większego powodzenia. Zachód rozumie, że wojna wywołana przez Rosjan w Ukrainie jest problemem nie tylko Ukrainy, lecz także Europy i Zachodu.

U nas mamy odpryskową dyskusję o tym, czy Polska została zmarginalizowana politycznie w kwestii ukraińskiej przez europejskie mocarstwa. Ależ nie została. Z czołowymi polskimi politykami konsultowano się przed obecną, być może ostatnią, próbą zapobieżenia konfrontacji na jeszcze większą skalę. Konsultowany jest szef Rady Europejskiej Donald Tusk, dobrze znający nasz region Europy.

Formuła Ukraina-Rosja-Niemcy-Francja jest dyskusyjna, ale jest faktem dyplomatycznym, z którym dziś nie ma co dyskutować. Inne formuły się nie sprawdziły. Czy ta się sprawdzi? Myślę, że wątpię – ale polityka polega na ciągłym testowaniu różnych wariantów.