Listu biskupów Polski i Rosji szybko nie będzie
To dobrze, że coś drgnęło w kontaktach polskiego katolicyzmu z rosyjskim prawosławiem. Stoi za tym grupa prof. Rotfelda, do spraw trudnych między Polakami a Rosjanami, czy też Polską a Rosją, bo jak wiadomo na poziomie kontaktów indywidualnych czy środowiskowych, bywa znacznie lepiej niż na poziomie stosunków państwowych.
Ta grupa wykonuje bardzo potrzebną robotę poza blaskiem kamer TV (i może też dlatego, bo trudno sobie wyobrazić rozplątywanie spraw ,,trudnych” na oczach tłumu kibiców i przeciwników, z których wielu uważa się za posiadaczy filozoficznego kamienia polsko-rosyjskiego – patrzcie, jak szybko przyjmuje się tabloidalna wersja sprawa tarczy: ,,Amerykanie wbili Polsce nóż w plecy”, choć nie ma to nic wspólnego z prawdziwymi faktami polityki, wojskowości czy strategii).
Kontakty Kościół katolicki w Polsce – Cerkiew w Rosji na pewno do intensywnych nie należą. Są skażone konfliktem wokół udziału polskich księży w misji katolickiej w Rosji, urazami jeszcze z czasów rozbiorowych, które w środowiskach religijnych są pamiętane, niedojściem do skutku wizyty Jana Pawła II ani w ZSRR ani w FR. Złe wspomnienia z lat II RP mają z kolei wyznawcy prawosławia obywatele Polski. Po wojnie zaś dzieliła oba Kościoły świadoma polityka wyznaniowa PRL, wygrywająca te wszystkie urazy i niechęci.
Wielkie są więc prace do wykonania. Przyjechać za kilka dni ma na razie prawosławna delegacja bez biskupów i to będzie dopiero początek, więc nie ma co oczekiwać cudów: listu biskupów rosyjskich przepraszających za zbrodnię katyńską, ani jakiegoś odpowiednika historycznego listu biskupów polskich do niemieckich. Do tego mam wrażenie obie nasze strony nie dojrzały.
Dodatkowym kłopotem jest tu wypracowanie jakiejś funkcjonalnej formuły współpracy i ewentualnych ważnych dokumentów: to nie jest ta sama struktura Kościoła Powszechna z papieżem w Rzymie, jak było w przypadku dialogu katolików polskich i niemieckich, to są dwie całkowicie odrębne instytucje, a biskupi znają się mało lub wcale, nie ma żadnych regularnych czy nieformalnych spotkań, gdzie można o wszystkim porozmawiać.
Ale właśnie dlatego, że to trudne, jest warte podjęcia i przyniosłoby owoce nie tylko dla wspólnot kościelnych, ale i obu społeczeństw. Dlatego trzymam kciuki. A tak między Bogiem a prawdą równie wartościowy, a chyba jeszcze trudniejszy byłby powrót do dialogu katolicko-unickiego, w którym teoretycznie sytuacja jest łatwiejsza, bo uniatyzm uznaje prymat papiestwa, a Jan Paweł II odwiedził Ukrainę i podbił serca wielu unitów. Sprawa rajdu Bandery i spory wołyńskie pokazały jednak, że ten kapitał nie jest niewyczerpany.
Komentarze
W jury festiwalu filmowego w Gdyni znaleźli się m. in. Anda Rottenberg i Zbigniew Hołdys (założyciel Perfectu). Jak widać światek polityczny nie ma monopolu na niekompetencję.
Wątpię, aby tabloidalna wersja sprawy tarczy, aż tak dobrze się przyjmowała. Według badań na które powołała się TVN 24: 56% Polaków jest zadowolonych, z faktu że tarczy w Polsce nie będzie. Wniosek z tego prosty: jaki tabloid taka wersja;)Pozdrawiam.
Pan Adam, jak zwykle nakolannie, „upańtstwowia” jedno wyznanie niestrudzenie i solidarnie cofając kraj w ckliwie bigosowy ,soplicowy i sklerotyczny szejkanat. pozdrawiam.
Redaktor Szostkiewicz zrobil efektowna pauze w miejscu, gdzie nalezaloby napisac za co maja polscy biskupi przepraszac rosyjskich. Jakby juz nic sie nie dalo znalezc mozna za antysemityzm, i te dwa straszliwe lata rzadow PISU.
Ja jednak uwazam, ze za Feliksa Dzierzynskiego.
I na marginesie. Na tym forum opinie prasy zagranicznej bywaja absolutyzowana.
I oto ciekawie, ze prasa amerykanska pisze o zdradzie sojusznikow, prasa rosyjska przewaznie triumfuje, podobnie cieszy sie prasa niemiecka.
U nas obowiazuje wersja, ze D. Tusk odniosl sukces.
No to ja czegos nie rouzmiem.
Osobisci za najsensowniejszy komentarz uwazam opinie Lisickiego. Ale takich jest niewiele.
Pomysł ze wspólnym listem biskupów jest hasłowo dobry, ale całkowicie chybiony.
Cerkiew rosyjska została tak omotana mało formalnymi przywilejami przez Putina i jego „komandę”, że lepiej póki co jej nie tykać, bo z każdego najbardziej prawego batiuszki, w każdej chwili może wychynąć głowa Putina.
Ze strony jej zwierzchników można się spodziewać dokładnie tych samych dyplomatycznych fajerwerków co ze strony Kremla. Po takim hipotetycznym wspólnym liście biskupów obojga religii, moglibyśmy tylko odśpiewać „Larum”, gdyż oznaczałoby to wyłącznie- skutecznie zarzuconą sieć.
Pan to ma pomusły Panie Redaktorze…
Pozdrawiam,Sebastian
„Nie wybaczamy nikomu, żeśmy go zawiedli; zawsze będziemy mieć o to do niego pretensję” i mądry Cioran ma rację…
Fanatyzmy polityczne i religijne zawsze były i są groźne.
Relacje międzyreligijne to domena sfery symbolicznej – zawsze bardzo kruche mimo „najświętszych” deklaracji. Najlepszym dowodem losy dzieła i myśli JPII. Ale jasne , że lepiej żyć w pokoju niż wojnie-nie-wojnie.
,,Amerykanie wbili Polsce nóż w plecy? bo Polska nie miała tarczy. To tylko pozornie logiczne, to przekleństwo Losu, że zawsze ktoś wbije nam nóż w plecy. Nie widzę łatwego i realnego zabezpieczenia naszych pleców.
Zaiste odczuwalnie pogorszyła się pozycja Polski bez tarczy.
Partnerem do rozmów nie jest Cerkiew Prawosławna, ale społeczeństwo rosyjskie. Umocowanie polityczne Cerkwii jakie jest, każdy widzi. Adresatem gestów – jakich stanowczo za mało nam się „przytrafia” – ze strony polskiej powinien być tzw. „zwyczajny Rosjanin”, a partnerem do rozmów o historii przedstawiciele demokratycznych sił w Rosji – nie brakuje ich tam.
Za co Kościół i Cerkiew miałyby się wzajemnie przepraszać? Trochę by się znalazło: Cerkiew oskarża Kościół Katolicki o prozelityzm, o nieledwie akcję misyjną „na ziemiach tradycyjnie prawosławnych”. Do tego doszły, zdaje się, jakieś zatargi z erygowaniem diecezji katolickich, bo granice diecezji odpowiadały sytuacji przedwojennej (chodziło bodajże o Sachalin Wyspy Kurylskie) – piszę to z pamięci, bez sprawdzenia źródeł, więc mogę się mylić. Cerkiew za to nie kwapi się do oddania Kościołowi byłych kościołów katolickich, w tym unickich (swoją drogą, ktoś jeszcze pamięta spory wokół kościoła Św. Teresy w Przemyślu lub supraskiej ławry?), i w ogóle traktuje papistów jak obcych agentów. To są jednak spory Kościoła Powszechnego z Cerkwią, nie zaś polskiego Kościoła Katolickiego z Cerkwią. Pojednanie Kościoła z Cerkwią byłoby zdarzeniem cennym i budującym, ale analogii do wspólnych wystąpień katolickich biskupów polskich i niemieckich, zwłaszcza zaś do słynnego listu „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” nie ma i nie trzeba jej na siłę budować.
Analogia z listem biskupów polskich do niemieckich jest chybiona z dwu powodów: po pierwsze, tamten list miał służyć pojednaniu w obrębie de nomine jednego Kościoła. Po drugie, miał służyć pojednaniu pomiędzy narodami. Tymczasem o ile w Polsce nastroje antyrosyjskie są dość powszechne, o tyle nie są one skierowane przeciwko narodowi rosyjskiemu, nie przeciwko Rosjanom, ale przeciwko komunizmowi, Stalinowi, ZSRR, caratowi, słowem, przeciwko różnym formom opresji ze strony rosyjskiego państwa i przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. Wiele trzeba zrobić po obu stronach, aby Polacy przestali się bać państwa rosyjskiego, ale jednać się z narodem rosyjskim nie musimy, bo, jak sądzę, z narodem rosyjskim nie jesteśmy pokłóceni. Powinniśmy się za to lepiej poznać.
Pfg,
„pfg pisze:
2009-09-19 o godz. 19:40
Analogia z listem biskupów polskich do niemieckich jest chybiona z dwu powodów: po pierwsze, tamten list miał służyć pojednaniu w obrębie de nomine jednego Kościoła. Po drugie, miał służyć pojednaniu pomiędzy narodami. ”
———————————-
Szanwny Panie,
prosi się tutaj o dopowiedzenie, że Cerkiew Rosyjska, podobnie jak Judaizm, jest religią narodową, i z istorty swojej zawsze będzie dbać o dobro narodu rosyjskiego.
Nasz Polski KK to funkcjonariusze Watykanu, utrzymujący nasz naród w sytuacji wasalnej wobec tego państwa. Polski KK będzie dbał o dobro narodu polskiego, dopóki ten interes będzie zbieżny z watykańskim. Z obserwacji działalności polskiego KK widzimy, że troska o dobro i rozwój narodu polskiego jest bardzo trudna do „zważenia” i zdefiniowania. Cały czas czai się nad nim mocarstwowy cień Watykanu, czego skutki możnaby wymieniać do wieczora.
Pozdrawiam,Sebastian
Kadett
Już trzykrotnie próbowałem Ci odpowiedzieć i przeprosić na blogu Passenta ale coś (ktoś?!) wycina mi mój wpis. Na wypadek gdyby i tym razem mój tekst tam się nie ukazał: Sorry, pomyliłem się, masz rację. Potraktowałem zbiorczo kilka wypowiedzi, nie wiadomo dlaczego przypisując je Tobie.
UWAGA – MODERATOR:
Coś się dzieje z wpisami. Po pierwsze, moje trzy wpisy na blogu pana Passenta nie ukazały się, choć jako żywo nikogo tam nie obrażałem. Po drugie, na tym blogu mój wpis, który czeka na publikację, zmienił się i zamiast mego podpisu PIRS pokazuje podpis osoby do której się zwracam, tj. Kadett. Dodatkowo pokazuje inny niż podałem adres mailowy. Bawicie się?
Sebastian pisze:
2009-09-20 o godz. 09:38
Polski KK będzie dbał o dobro narodu polskiego, dopóki ten interes będzie zbieżny z watykańskim.
Zgadzam się w stu procentach 🙁
Sebastian, Jotka
Obawiam sie, ze taka wykladnia roli KK jest i tak korzystniejsza z punktu widzenia narodu polskiego niz postwy kilku rzadow RP.
Jack pisze:
2009-09-20 o godz. 13:41
@Jack
przykro mi, ale zupełnie nie pojmuję jak można porównywać „wykładnię” z „postawą” 🙁 może to tylko kwestia mojej mizerii metodologicznej, może … 🙂
witam 🙂
Sebastian,jotka
nie zawsze,ale prawie zawsze tak jest
niestety
pozdrawiam 🙂
Jotka,
„jotka pisze:
2009-09-20 o godz. 14:58
Jack pisze:
2009-09-20 o godz. 13:41
@Jack
przykro mi, ale zupełnie nie pojmuję jak można porównywać ?wykładnię? z ?postawą? może to tylko kwestia mojej mizerii metodologicznej, może ? ”
———————–
Szannowna Pani,
a gdyby tak pokombinować i skutki tego, co wnosi sobą wykładnia porównać do skutków postawy naszych rządzących w kwestii domyślnie wspólnej ?
Pozdrawiam,Sebastian
P.S.
Powyższego „lamańca” spłodziłem dowartościowany Pani 100%.
rysberlin pisze:
Rysberlin,
„rysberlin pisze:
2009-09-20 o godz. 16:13
witam
Sebastian,jotka
nie zawsze,ale prawie zawsze tak jest
niestety”
————————————–
Szanowny Panie,
w nieuchwytnych dla nas ,szarych obserwatorów- strategicznych planach Watykanu, których skutki przekładają się na zadania dla naszych świątobliwych funkcjonariuszy tego mocarstwa politycznego, często bywa dla naszego kraju gorzej, niż zbieżnie pozytywnie.
Pozdrawiam,sebastian
Jack pisze:
2009-09-20 o godz. 13:41
————————
Szanowny Panie,
moją refleksję, na Pańską uwagę zawarłem we wpisie do Pana Rysberlina.
Pozdrawiam,Sebastian
Jotka,
Juz mysle, ze sie wyjasnilo. Ale istotnie nie byl to popis krasomowstwa z mojej strony.
Sebastian,
ja to zawsze pojmowalem ten spsob ze czlowiek zagroznony przez niedzwiedzia powinien przyjac pomoc od wilka, a a zagrozony od wilka nie gardzic wyciagnieta lapka lisa. Itd.
W czasach kiedy zagrazaly nam np Sowiety Watykan stanowil sojusznika, potem doszla do tego zbieznosc, ze mielismy tam swojego czlowieka, by tak to okreslic.
Istotnie, w teorii jest probem z lojalnoscia ksiezy. Ale sam fakt instytucji nuncjusza dowodzi, ze ksieza bywaja roznie zorientowani.
To troche tak jak z Bierutem i Gomulka, pierwszy byl agentem Moskwy,a drugi to taki nasz lokalny samorodek, chociaz obaj komunisci.
Podobnie wielu przasnych ksiezy wie, ze Watykan Watykanem, ale jak na Ciebie patrzy cala wies przy kazaniu, to latwo pojmiesz gdzie lezy lojalnosc.
Moj sprzeciw budzi podnoszenie zagrozenia polityka watykanska do rangi argumentu: a u was bija Murzynow.
Szczegolnie na tym blogu, czesto jest totalny odjazd. Zamiast dyskusji o realnych zagrozeniach i faktach, nawet prasowych, np. jak ten o ktorym kiedys wspomnialem, ze ludzi w ktorzy w pocie czola prez kilka dni biegali po TV i pletli androny o Katyniu moga byc TW. Wiec zamiast tego weksluje sie wystepujaca z reguly u ludzi niechec wobec ksiezy i dalej samo leci.
Po drugie nie pojmuje jak mozna krytykowac Watykan, przy uzyciu argumentu o jego ponadnarodowym charakterze i jednoczesnie zachwycac sie UE, ten sam charakter wynoszac jako zalete. Nie jest to panski przypadek, ale jest to scenariusz tutaj czesty. Jesli zaslugi Unii dla Europy/ bialego czlowieka, ze sie tak niepoprawnie wyraze beda tak duze jak KK, to ja jej pierwszy poklon zloze.
Mnie w artykule redaktora Szostkieiwcza uderza naiwnosc tak ogromna, ze graniczaca ze zla wola. Po wrore jakies maniakalne potrzeby pustych gestow i zamiane wszystkiego w teatr bez ogladania sie na realia. Stosunki z Rosja sa zle, bo Rosja takie chce je miec. Nawolywanie aby kura sie pobratala z lisem i to najlepiej na warunkach lisa stawia red. Szostkiewicza nawet przed sw. Franciszkiem.
A wiec zgoda z panem. Powiem wiecej, publicystyka Szostkieiwcza jest haslowo dobra, ale calkowicie chybiona. Troche tak jak „sila spokoju’. Swietne haslo, tyle, ze dla Mazowieckiego zabojcze.
Istnieje jeszcze jeden niuans. W czasach koniunktury i przy silnej armi panstwo moze dzwigac tabuny takich wlasnie „mesjaszow”. USA ze swoja armia, uniwersytetami i systemem gospodarczym moga zniesc bez szwanku, ze dla wielu amerykanskich gwiazd oplatanie bzdur o Stanach jest waruniek koniecznym zaistnienia. A wiec mozna w telewizji sniadaniowej oplatac co sie chce, bo ryzyko ze do studio zapukaja wrogowie jest zerowe, takze dlatego, ze buraki z Ohio ganiaja gdzies w Afganistanie, co przed chwila wlasnie rzeczona „gwiazdka” raczyla byla skrytykowac.
Nasz potencjal niestey nie pozwala na takie ekstrawagancje.
Na tym blogu jest wielu ludzi ktorzy sa straceni, w moim odczuciu po prostu nie do uratowania. Ale nie widze powodow, zeby re. Szostkieicz robil wode z mozgu ludziom, ktorzy moze i lakna oswiaty, ale nie maja umyslow na tyle silnych, zeby o to odpowiednio zadbac. Wzglednie sa zbyt mlodzi, i pewnych rzeczy nie pamietaja, a powiedziec im nie ma kto.
Pozdrawiam pana,
jack
Jack pisze:
2009-09-20 o godz. 20:16
—————————–
Szanowny Panie,
jeśli chodzi o Gospodarza tego blogu, Pana redaktora Szostkiewicza, to podobnie jak na innych blogach, jego rola, z konieczności , ogranicza się do inspirowania nas do wydobycia czegoś z tematu dyżurnego. W formie blogowej, dziennikarz nie ma szans być komentatorem. Tak ja to rozumiem i odbieram.
W pozostałych kwestiach, z kolei Pański wpis podziałał na mnie inspirująco.
Zgrabne , początkowa metafora o zwierzątkach, zakończona puentą o naszym sojuszniczym związku z Watykianem, przeciwko Misiwi-Sojuzowi, trochę wymyka mnie się od przesłania zawartego w zwierzęcej części metaforycznej. Po co kurze sojusz z lisem przeciwko misiowi, kiedy i misu i lis i tak tą kuerę zjedzą?
Bardziej pasowało by mi tutaj użycie metafory prof. Kotarbińskiego, który ubolewał nad głupotą myszy, która złapała się w pułapkę . Profesor za najbardziej racjonalne zachowanie tej biednej myszy uważał, że jeśli już dała się złapać, to przynajmniej powinna zjeść tę wredną przynętę, która ją wpędziła w kłopotliwą sytuację…
Sojusz z Watykanem, to w moim przekonaniu było proste przemianowanie siebie z diety niedźwiedziej na lisią. Lis/Watykan/ jak to lis, był na tyle chytry, że za pięć dwunasta przed zawaleniem się Sojuza, zręcznie zwinąła nas pod swoją kuratelę.
Trzeba oddać również Watykanowi, że nikt na świecie nie potrafi puszczać białego dymka, tak jak on.
Jeśli chodzi o ocenianie praktyki uprawiania polityki przez Watykan, trudno to uczynić
podchodząc do tego wprost , z naszymi nawykami z polityki „cywilnej”. To państwo trwa kilkanaście wieków, opierając swoją egzystencję głównie na wypracowanych w tym czasie ,sprawdzonych wzorcach, instrumentach i mechanizmach. To temat nie do przegadania. Wystarczy wspomnieć o takich wartościach jak chrzest, spowiedż i celibat. Niezwykle subtelna materia/duchowość/ , która jest podstawą , na której działa polityka Watykanu, jest tak eteryczna, że często balansuje na krawędzi ognia iwody i trudno ją precyzyjnie zinterpretować/patrz: lis -sojusznik/.
Ma Pan oczywiście rację, że w nasza europejska cywilizacja, dzięki symbiozie z Watykanem zyskała bardzo dużo, pomimo bardzo ciemnych kart. Taki był wtedy etap cywilizacyjny, i ja podpisuję się pod pulą zasług Watykanu dla rozwoju Europy.
Skłonny byłbym dostrzegać we wkładzie w rozwój Europy wiele piękna, gdyby nie jego obecna praktyka w kraju w którym żyję. Słabnący Watykan, niestety w Polsce ma duże wpływy, a przy obecnym systemie a’la demokratycznym przekłada się ten jego wpływ, na głosy wyborcze „owieczek”.To co nas męczy, Pana i mnie- indolencja rządzących, paraliż decyzyjny, jest w odczuwalnym stopniu pochodną płynnej przychylności KK dla poszczegóólnych ugrupowań. Ja tutaj mieszkam, a co widzę i słyszę – to wiem.
Na koniec uprzejmie przypominam jeszcze raz o myszcze prof. Kotarbińskiego.
W moim odczuciu, gdybyśmy w ramach „konsumpcji przynęty” upadli razem z Sojuzem, , mielibyśmy szanse na bardziej demokratycznego sąsiada na wschodzie/Putin nie miałby „paliwa” do budowania bariwry wrogości między naszymi narodami/ i byłyby większe szanse na bezkonfliktową współpracę na linii Wschód-Zachód. Nas i podobnych nam Europa i tak by przygarnęła, bo przecież nie zrobili tego co się stało z sympatii dla nas, tylko z własnego wyrachowania.
ozdrawiam,Sebastian
Jest taka piosenka, nie pamiętam dokładnie czyjego autorstwa i wykonawstwa:
„Jestem malarzem nieszczęśliwym
kłopoty mnie nękają wciąż
bo choćbym nie wiem co malował
to zawsze mi wychodzi słoń”
oczywiście ten od SPRAWY POLSKIEJ
Mam wrażenie, że podobne „nieszczęście” jest udziałem wielu Szanownych Gości, zresztą nie tylko tego blogu, ale też znakomitej większości uczestników debat publicznych.
Zanim przejdę do problemu relacji katolicyzm – prawosławie, odpowiem krótko Jackowi, który pisze tak:
” … nie pojmuje jak można krytykowac Watykan, przy uzyciu argumentu o jego ponadnarodowym charakterze i jednoczesnie zachwycac sie UE, ten sam charakter wynoszac jako zalete. ”
Dla mnie sprawa jest bardzo prosta. UE powstała w wyniku mniej lub bardziej dobrowolnej i świadomej umowy pomiędzy partnerami. Prawo w niej obowiązujące ma charakter prawa stanowionego i negocjowanego. Członkowie Organów wybierani są w wyborach powszechnych. Organy pełnia swoje funkcje kadencyjnie. Całość podlega krytyce. Nikt nie zakłada niczyjej nieomylności. Dopuszczalna jest wielość poglądów i negocjowanie znaczeń. Członkowie Organów nie składają przysięgi na wierność korporacji. Można tę kwestię rozwijać, ale „mądrej głowie dość po słowie”.
Jeżeli chodzi o kwestię poprawy relacji pomiędzy Cerkwią Prawosławną a KK, to jak sadzę trzeba by tu było wyróżnić co najmniej trzy płaszczyzny:
1) dyplomatyczną, 2) społeczną, 3) religijną.
1) Płaszczyzna dyplomatyczna szczerze mówiąc niewiele mnie interesuje. Mam, ujmując rzecz najdelikatniej, bardzo krytyczny stosunek do wszelkich instytucji o charakterze religijnym. W moim przekonaniu, jak większość instytucji na tym świecie, służą one przede wszystkim zatrudnionym tam urzędnikom
2) Płaszczyznę społeczną uważam za znacznie ważniejszą. A to z tego wzgledu, że „dłużej klasztora niz przeora”. Urzędnicy, jak trzeba, potrafia być bardzo elestyczni, zmieniać poglady, zawierać korzystne sojusze.
Gorzej ze zmianami świadomości społecznej. Jeżeli mielibysmy tu dyskutować o zmianie relacji: Cerkiew – KK, w wymiarze ekumenicznym, to należąłoby powaznie zastanowić się nad stanem społecznej wiedzy na temat konfesji innych niż Rzymska i o postawach społecznych wzgledem nich.
Stan wiedzy, jest żenująco niski. Wystarczy zapytać studenta nauk humanistycznych ( ze świadectwem maturalnym z religii) o różnice i podobieństwa pomiędzy konfesjami w obrębie chrzescijaństwa a reaaguje tak, jakby pytanie było zadane w języku chińskim.
Jeżeli chodzi o postawę wobec Cerkwi to przytoczę dwa przykłady.
Ksiądz profesor Józef F. E. I. Maria Bocheński, dominikanin był od roku 1945 profesorem filozofii na uniwersytecie w Szwajcarskim Fryburgu. Mamy tu zatem następujące elementy: pochodzenie społeczne umozliwiające obcowanie z kulturą, wykształcenie, stosunkowo „postępowe” zgromadzenie, uniwersyteckie obycie, pobyt w wielowyznaniowej i na wskroś demokratycznej Szwajcarii.
W roku 1981, w czasie „karnawału Solidarności”, odwiedził on Polskę. Wziął udział w audycji telewizyjnej. Wyczekiwałam tego „jak kania dzdżu”. W pewnym momencie ten chrześcijanin powiedział następujące słowa: „Europa kończy sie tam, gdzie zaczynają się prawosławne ryki”.
Przykład drugi. Ksiądz profesor Wacław Hryniewicz, jeden z nielicznych orginalnych teologów polskich, znawca problematyki prawosławia, ekumenista z KUL jest od lat opluwany przez ulubione radio polskich biskupów. Przykrości, jakie znosi ten człowiek, ze strony swoich „współbraci w kapłaństwie” mówią wszystko o stanie gotowości do rzeczywistej naprawy relacji Cerkiew – KK.
3) Prawosławie to konfesja religijna. Zatem sposób spostrzegania, przeżywania i organizowania relacji z Transcendencją. Cerkiew ma prawo troszczyć się o swoją tożsamość i robi to. Konsekwencją tego jest nie tylko ostrożność w relacjach ze scentralizowanym KK. Cerkiew wycofała się częściowo ze swojego uczestnictwa z na wskroś demokratycznej Światowej Rady Kościołów. Właśnie ze wzgledu na troskę o tę tożsamość.
Spróbujmy, bardzo proszę Szanownych Blogowiczów, oderwać się trochę od tego nieszczęsnego słonia i dyskutować o meritum. Uwzgledniając nie tylko optyke i perspektywę „sprawy polskiej”
Z wyrazami szacunku
Jotka
Jotka,
Szanowna Pani,
Kilka lat temu ,artysta Maleńczuk przypomnia taki szlagier, którego fragment zainspirował mnie z kolei do polemiki z Pani słoniem:’
„Czy znasz morza brzeg, bez poszumu fal,
czy znasz rzeki nurt, co nie płynie w dal,
czy znasz, jeśli nie, to dlaczego chcesz zatrzymać
morza szum, rzeki nurt, który płynie w dal?
Wróć do krainy marzeń, gdzie zawsze wiosna trwa,
spal żółte kalendarze, żółte kalendarze spal”
——————————————
Pai słoń to stworzenie multiwcielemniowe. Każdy z nas widzi u innych , Bogu ducha winne stworzenie/czasami różowe!/ i już wie swoje, nawet lepiej.
Z mojej perspektywy, większość tego co Pani wyłożyła, to też całkiem zgrabne słoniątko. Kiedy spali się te cholerne/przepraszam/ „żółte kalendarze” to wówczas jest szansa na popatrzenie z dostatecznym dystansem na istotę wszelkich religii w ujęciu jak najbardziej nadrzędny, i można zobaczyć je jako „biznesy”, które uzasadniają się w swojej odrbności. Przecież nie ma rzeki co nie płynie w dal.Nie ma siły, która spowodowałaby ekumeniczne pojednanie różnych odłamów chrzścijaństwa, czy islamu.
Jak wytłumaczyć swoim owieczkom, że nasze nie było tym złotym odłamem.
Polemizując z przedstawicielami różnych odłamów religijnych wywodzących się z chrześcijaństwa, na poziomie „owieczek”, lekko prowokując ich do interpretacji własnego odłamu i pozostałych w kwestii „słuszności ostatecznej”, Zawsze!!! jak w grze w trzy kubki- Najwyższa Nagroda znajdowała się pod ich „kubkiem”
Mój słoń twierdzi, że to sedno sprawy, przy ktrym mówienie o zbliżeniu róznych odłamów, może być tylko „rozpoznaniem bojem” ile dusz uda się przekabacić mamiąc je swoim „kubeczkiem”
Trzeba więc spalić „żółte kalendarze” , przytulić własnego słonia, polubić cudze i zapomnieć o meritum, które w swojej nadoczywistej prostocie jest trudno uchwytne.
Pozdrawiam,Sebastian
cos dziwnego sie dzieje z moderacją: nie moge umieścić komentarza, bo pisze że już umieszczony, ale tez wcale go nie ma…
Polacy i Rosjanie powinni zapomnieć te wszystkie wieki waśni i spróbować się porozumieć, a przynajmniej nie osądzać jedni drugich.
zgadzam się z przedmówcami
a Wszystko przez Historię!
Ciekawe jakie jest stanowisko rosyjskich władz kościelnych w omawianym problemie