Listu biskupów Polski i Rosji szybko nie będzie

To dobrze, że coś drgnęło w kontaktach polskiego katolicyzmu z rosyjskim prawosławiem. Stoi za tym grupa prof. Rotfelda, do spraw trudnych między Polakami a Rosjanami, czy też Polską a Rosją, bo jak wiadomo na poziomie kontaktów indywidualnych czy środowiskowych, bywa znacznie lepiej niż na poziomie stosunków państwowych.

Ta grupa wykonuje bardzo potrzebną robotę poza blaskiem kamer TV (i może też dlatego, bo trudno sobie wyobrazić rozplątywanie spraw ,,trudnych” na oczach tłumu kibiców i przeciwników, z których wielu uważa się za posiadaczy filozoficznego kamienia polsko-rosyjskiego – patrzcie, jak szybko przyjmuje się tabloidalna wersja sprawa tarczy: ,,Amerykanie wbili Polsce nóż w plecy”, choć nie ma to nic wspólnego z prawdziwymi faktami polityki, wojskowości czy strategii).

Kontakty Kościół katolicki w Polsce – Cerkiew w Rosji na pewno do intensywnych nie należą. Są skażone konfliktem wokół udziału polskich księży w misji katolickiej w Rosji, urazami jeszcze z czasów rozbiorowych, które w środowiskach religijnych są pamiętane, niedojściem do skutku wizyty Jana Pawła II ani w ZSRR ani w FR. Złe wspomnienia z lat II RP mają z kolei wyznawcy prawosławia obywatele Polski. Po wojnie zaś dzieliła oba Kościoły świadoma polityka wyznaniowa PRL, wygrywająca te wszystkie urazy i niechęci.

Wielkie są więc prace do wykonania. Przyjechać za kilka dni ma na razie prawosławna delegacja bez biskupów i to będzie dopiero początek, więc nie ma co oczekiwać cudów: listu biskupów rosyjskich przepraszających za zbrodnię katyńską, ani jakiegoś odpowiednika historycznego listu biskupów polskich do niemieckich. Do tego mam wrażenie obie nasze strony nie dojrzały.

Dodatkowym kłopotem jest tu wypracowanie jakiejś funkcjonalnej formuły współpracy i ewentualnych ważnych dokumentów: to nie jest ta sama struktura Kościoła Powszechna z papieżem w Rzymie, jak było w przypadku dialogu katolików polskich i niemieckich, to są dwie całkowicie odrębne instytucje, a biskupi znają się mało lub wcale, nie ma żadnych regularnych czy nieformalnych spotkań, gdzie można o wszystkim porozmawiać.

Ale właśnie dlatego, że to trudne, jest warte podjęcia i przyniosłoby owoce nie tylko dla wspólnot kościelnych, ale i obu społeczeństw. Dlatego trzymam kciuki. A tak między Bogiem a prawdą równie wartościowy, a chyba jeszcze trudniejszy byłby powrót do dialogu katolicko-unickiego, w którym teoretycznie sytuacja jest łatwiejsza, bo uniatyzm uznaje prymat papiestwa, a Jan Paweł II odwiedził Ukrainę i podbił serca wielu unitów. Sprawa rajdu Bandery i spory wołyńskie pokazały jednak, że ten kapitał nie jest niewyczerpany.