Eutanazja
W telewizjach poważny temat: eutanazja. Lis i Morozowski z Sekielskim wykonali dobrą robotę. Materiały filmowe i rozmowy na żywo w obu programach na poziomie. Na mnie szczególne wrażenie zrobiła pani Jackiewicz, szczera, rzeczowa.
Na jej tle poseł Gowin wypadł sztucznie, nieprzekonująco. Tak jakby kupił medialną etykietkę ,,sumienia” Platformy. Zapewnienia posła, że ma wielki szacunek dla pani Jackiewicz i jej deklaracji, że gotowa byłaby sama zrobić eutanastyczny zastrzyk synowi kontrastowały z przyklejonym do twarzy Gowina uśmiechem.
Trzeba oddać profesor Środzie i posłowi Piesze, że starali się – przynajmnie w niektórych momentach – wysłuchać się nawzajem. Natomiast poseł Gowin słuchał tak, by podtrzymać swoje stanowisko. Miałem wrażenie, że przez chwilę zrezygnowal z tej trudnej do zniesienia roli mędrca pouczającego innych jak mają żyć i co mają myśleć o życiu. Było to wtedy, gdy powiedział, że zdaje sobie sprawę, iż swoje poglądy konfrontuje z cierpieniem i tragedią, której – tego już nie powiedział – sam nie doświadczył.
Ale to był jedyny chyba moment empatii u Gowina w tej rozmowie. Takie jest też sedno dramatu: on ma poglądy (jak uważa, słuszne), a dotknięci nieszczęściem mają swoje doświadczenie egzystencjalne. Ja w takiej sytuacji nie odważyłbym się recytować gotowych formułek etycznych czy światopoglądowych. Czyż to takie trudne powiedzieć publicznie: nie wiem, nie mogę być pewnym, jak bym się sam zachował w takiej sytuacji, nie mogę być pewnym, czy nie zmieniłbym zdania.
Tak, nie tego oczekują dziś media, a nawet część elit zdawałoby się przygotowanych do uwzględniania wątpliwości w debatach prawno-światopoglądowych. I także dlatego uważam, że oba programy zrobiły dobrą robotę: podjęły ważny temat, dały głos cierpiącym, uprzytomniły wielu ludziom, o co chodzi w dyskusjach o życiu i śmierci.
Bo przecież nie o to, by przekonać adwersarza w telewizyjnym studio. On zdania nie zmieni, co programty TVP i TVN wielokrotnie pokazały. Pożytek z nich może być wtedy, gdy widz na podstawie tego, co zobaczy i usłyszy, skrystalizuje sobie własny pogląd. (Ciekawe, że zwolennicy prawa do eutanazji w programie Lisa zyskali miażdżącą przewagę, być może był to efekt otwierającego materiału filmowego o cierpiących).
Nie można oczywiście z takich i innych sondaży wyciągać pochopnych wniosków. Nie wiadomo, co tak dokładnie oznacza w Polsce społeczne przyzwolenie na dopuszczoną prawem eutanazję. Chęć ulżenia cierpiącym? Zwalenie odpowiedzialności na państwo i prawo? Sprzeciw wobec obłudy, kiedy mówi się jedno, a robi drugie?
Ten motyw obłudy eksponowały pani Środa i pani Jackiewicz, a poslowie Piecha i Gowin się do niego nie odnieśli. Jackiewicz powiedziała, że postanowiła zabrać publicznie głos po sprawie Włoszki Eluany: w Polsce bardzo ją nagłośniono, chciała więc pokazać, że i u nas są ludzie w takim samym tragicznym dylemacie. Cóż, obłuda występuje wszędzie, ale w krajach kulturowo katolickich chyba silniej niż w protestanckich. To chyba nie przypadek, że pionierem legalnej eutanazji była Holandia.
Tak czy inaczej, oba programy pokazały, że i pod tym względem czasy się zmieniają. Że można i należy rozmawiać o eutanazji w katolickim kraju i że można mieć wątpliwości w jedną i drugą stronę. I że mieć wątpliwości to rzecz ludzka, której nie trzeba się wyrzekać w imię takiej czy innej ortodoksji.
Komentarze
Swoja droga skoro tak trudno bylo Gowinowi cos wydukac naprzeciw obrazu osoby umierajacej chcialbym widziec Szostkiewicza przekonujacego np. ofiary dzialan SB, do tego co napisal w ostatnim swym blogu.
No panie redaktorze smialo. I prosze nie zapomniec dolaczyc zywej blogowej dyskusji kilku stale pisujacych tu towarzyszy, ktorzy uwazaja, ze sa tu u siebie.
Ciekawy jest ten fragment o roznych formach sluchania, ze jedni sluchaja tak, zeby podtrzymac swoje stanowisko, a ci lepsi widocznie, tak sluchaja by go nie podtrzymac. A ci juz najmadrzejski prawdopodobnie zmieniaja zdanie po kazdym wysluchaniu, wzglednie nie sluchaja wcale.
A moze by tak Srode postawic naprzeciw jakiejs milej rodzinki co wykonczyla dziadka, bo no jakby to powiedizec, M4 to byl dla niego stanowczo za duzy lokal, a u nich i dzieci, i maz doktorat pisze, wiec ten dziadek jakis taki w tym wszystkim nienowoczesny. Uwazam , ze o ile doktorat byl z queer studies to istotnie dziadka nalezalo zlikwidowac, bo kto to widzial, zeby tak sapac.
Nie ma to jak rozmawiac pod pala jedynie slusznej idei.
A co do sondazu, to ja i moj znajomy przeglosowalismy, ze pani Paradowska powinna zdjac przynajmniej polowe akrylu z paznokci i jakos wbrew naszemu stanowisku, choc tu cyt. Nie można oczywiście z takich i innych sondaży wyciągać pochopnych wniosków, jak jest widac na zdjeciu na sasiednim blogu.
A w kwestii dyskusji o eutanazji, tak zeby cos dodac do tego co napisal Szostkiewicz uwazam, ze najlepiej wypadl Lis bo mial dobrze dobrany krawat. Sroda miala modna torebke, natomiast Gowin byl zle przypudrowany, dlatego wypadl uwazam slabo. Ten pan z trzeciego rzedu co glosno krzyczal wypadl dobrze, bo glosno krzyczal. I raz nawet zrobil taka mine jakby mu bylo szkoda, ze ta pani musiala umrzec, ale pozniej sie okazalo, ze jak sie darl to mu 5 zlotych wypadlo stad ta smutna mina.
Uwazam takze, i mowie to z przykroscia, ze dyskusja ta pokazala jeszcze raz polski antysemityzm, zasciankowosc i nienawisc do homoseksualistow.
O eutanazji nalezy rozmawiac,wymieniac poglady i nie chowac glowy w piasek.Jak nalezy prawnie rozwiazac ten problem to jest podstawowoe pytanie, i kto bedzie podejmowal taka decyzje za chorego? Ja mysle ze sad powinien taka decyzje podejmowac a wnioskowac moglaby rodzina razem z lekarzem.
Procentowo dotyczy to niewielkiej liczby w skali kraju,pewnie to promile procenta takze nie jest to wielki problem ktory dotyka miliony ludzi.
Media naglasniaja temat eutanazji nieproporcjonalnie w stosunku do problemu,a milony ludzi na swiecie umieraja z glodu ale to niepopularny temat.
Z innej beczki: Palestynczycy znowu wysylaja rakiety na Izrael, i znowu nikt poza Izraelem tym sie nie interesuje. Natomiast mowi sie duzo o darowiznie 4,5 miliarda na odbudowe Gazy. Ja bym poczekal z ta odbudowa, bo Izrael bedzie musial niedlugo powtorzyc grudniowa wojne z Hamasem. Niech sie potem ‚obroncy pokoju’ nie dziwia, ze gina ludzie.
Panie Redaktorze!
Pan się nie przejmuje Ralfem. Człowiek, który przy tak trudnym temacie mówi: „jakiejś miłej rodzinki, co wykończyła dziadka” – nie zasługuje na odpowiedź.
Bo z prawicą tak po prostu jest. Żeby tylko głosili swoje poglądy. Ale nie! Oni muszą narzucać je całemu społeczeństwu. Tak wymuszają wprowadzania odpowiednich ustaw zgodnych z ich ideologią, tak wprowadzają, aż cała sprawa sama ich nie dotknie. Facet o poglądach LPRowskich, którego córka zaszła w ciążę w wyniku gwałtu, jedzie z nią do Czech na usunięcie ciąży. Marcinkiewicz, dla którego nie tylko rodzina jest najważniejsza, ale oprócz tego ma zdaje się nieślubnego wnuka. Kaczyński ma córkę, która po rozwodzie stanęła na ślubnym kobiercu będąc w ciąży. I to samo jest z ludźmi od wielu lat w śpiączce, względnie strasznie cierpiący. Jaka to jest obłuda.
Uważam, że każdy, tak jak ma prawo zdecydować sam o pobraniu jego organów, tak samo ma prawo decydować o swoim życiu. Trzymajmy na wszelki wypadek karteczki w portfelach: „Nie zgadzam się na bycie rośliną. Nie zgadzam się na sztuczne utrzymywanie mnie przy życiu”.
Ralf,
ustawy eutanazyjne są niezbędnym elementem domykania procesu budowy III RP.
Musimy jednak myśleć szerzej: nie można ograniczać się tylko do dość w sumie jednostkowych przypadków ludzi-warzyw, utrzymywanych „na siłę” w stanie wegetatywnym wskutek dominacji mentalności wstecznego tubylczego kołtuństwa.
Trzeba wyjść naprzeciwko potrzebom wynikającym z modernizacyjnych wyzwań, stojących przed naszym krajem.
Uwzględnić konieczność ich podejmowania w duchu postępu i nowoczesności.
Podejmowania jakże utrudnionego z przyczyny kreciej roboty sił reakcji, nacjonalizmu, katolickiego kołtuństwa i antysemityzmu. Których istnienie jest społeczną multiplikacją bezrozumnego stanu wegetatywności.
Zakres i procedury stosowania eutanazji winny uwzględnić nade wszystko ten czynnik.
Myślę, że można tutaj liczyć na dziennikarzy „Polityki”.
Tygodnika od ponad półwiecza będącego prawdziwym matecznikiem postępu i nowoczesności.
Ciekawe, że redaktorowi Szostkiewiczowi obłuda kojarzy się tylko z kulturą chrześcijańską i to też niecałą, bo nie wspomina o prawosławiu. Wprawdzie, jak napisał Autor, obłuda występuje wszędzie, ale widocznie świat składa się z krajów katolickich lub protestanckich.
Eutanazja, rzeczo ktorej sie nie mowi,a ktora jest stosowana na swiecie od zarania dziejow.Zgoda na eutanazje musi byc b.przemyslana.Nie mozemy godzic sie by schorowany,stary,niedoleznyczlonek rodziny byl usuwany w taki sposob.Jednak omawiany przypadek to rzecz oczywista,skrocenie zycia czlowiekowi-roslinie,to ulga dla chorego i tak juz niereagujacego na zadne bodzce.Sluchajac dyskusji miedzy ks.Sowa a p.Sierakowskim,przyznaje racje temu drugiemu.Ksiadz nie potrafil;,nie umial przedstawic argumentow przeciw eutanazji i tak jak kosciol twierdzil,NIE BO NIE.Konkludujac,w takich jak omawiany przypadek eutanazja jest srodkiem humanitarny i powinna byc dozwolona.
Jakież to znamienne. Gdy Środa, to oczywiście profesor. Gdy Gowin, to oczywiście Gowin, już nie doktor. Gdy Środa, to oczywiście, starała się przynajmniej wysłuchać, zbijając nieustannie i przrywając argumenty argumenty drugiej strony klasycznym: „toż to demagogia” lub, gdy druga strona zwracała jej uwagę, że mówi, po prostu, nieprawdę: „no dobrze, to nie wracajmy do tego…”
AS i Torlin nie odnotowali zupełnie, że dr J. Gowin wyraźnie powiedział, że jego argumenty mogą zostać w Sejmie przegłosowane, a zatem nie ma zamiaru uprawiać krucjaty. Jak zatem można mówić z takim przekonaniem o podporządkowującym narzucaniu swych poglądów. Panie Redaktorze, stronniczość w tym wypadku, to mało powiedziane.
Moje spojrzenie na eutanazję przefiltrować muszę przez osobiste doświadczenia związane ze śmiercią mego ojca 18 lat temu. W Jego przypadku rozpoznano nowotwór jelita grubego w fazie dość zaawansowanej. Z uwagi na zaczopowanie jelita, spożywanie stałych posiłków nie mogło być brane pod uwagę. Od pewnego momentu mógł być odżywiany tylko sztucznie w b. ograniczonym zakresie, z uwagi na brak możliwości wydzielania.
Biorąc pod uwagę stan zdrowia pacjenta, wiek, przebyte choroby i operacje, lekarze zdecydowali w owym czasie, że jakakolwiek interwecja chirurgiczna pociągać by musiała zastosowanie pełnej narkozy, której pacjent nie miał szans przeżyć. To był wyrok śmierci. My tej informacji nie przekazaliśmy Ojcu, zdając się na rozwój wydarzeń i decydując się na pełnienie przy Nim stałych dobowych dyżurów, po sześć godzin na dyżurującego, rezygnując z obowiązków zawodowych i rodzinnych.
Na dwa tygodnie przed śmiercią Ojciec sam zrozumiał, że nie ma dla niego ratunku. Wcześniej miał nadzieje, potem złudzenia, bo łatwo śmierci się nie poddawał, że i tym razem jej uniknie. Miał 72 lata, od 22 lat żył bardzo aktywnie, kierował ludźmi, bez krtani i strun głosowych (trateochomia). Sam nauczył się ‚mowy brzuchem’, z życia więc łatwo nie rezygnował.
Kiedy jednak przeanalizował swoje szanse, obserwując swoistą niemoc medycyny, zrezygnował z wszelkiego karmienia, z wyjątkiem skapej ilości płynów. Myśmy tę Jego decyzję uszanowali, nie było protestów ze strony lekarzy. Ta śmierć głodowa przyszła po 14 dniach. Zawsze ktoś z nas był przy nim. Nie prosił o skrócenie cierpień, zachowując świadomość do końca. Nie wiek, jak zachowalibyśmy się, gdyby poprosił o eutanazję…
Dlatego dla mnie to temat za trudny!
Panie Redaktorze,
ja także dostrzegłem te zmrużone oczy Jarosława Gowina
i ten cyniczny uśmiech, z jakim słuchał
dramatycznej opowieści matki wegetującego 40-latka.
Jego deklaracja, że on rozumie problemy umierających,
bo raz był w takim hospicjum,
trąciła tragiczną głupotą pewnego siebie gruboskórnego faceta.
To tak, jakby ktos przekonywał o swojej wiedzy
o dramacie chorych na nowotwory,
bo kiedyś przejeżdżał autem ulicą Ciszewskiego na Ursynowie.
Akurat zapaliło się czerwone i ów wszechwiedzący
całe 30 sekund przestał pod Centrum Onkologii.
Pozaprawną eutanazję na tych chorych wykonuje nasze państwo,
niestety rękami naszych decydentów,
ograniczając i odmawiając leków, wizyt u specjalistów,
finansowania leczenia w ogóle, miejsca w szpitalu,
środków przeciwbólowych, bo ból to nie choroba.
Jarosław Gowin tchórzliwie nie dotarł na społeczną dyskusję w Sejmie
o finansowaniu leczenia niepłodności metodą in vitro.
On woli o prawie rozmawiać w zaciszu kurii,
bo tam jest cicho i bezpiecznie, a tamtejsi jego rozmówcy
akurat leczeniem niepłodności zainteresowani nie są.
Może bezpośredni kontakt z ludzkimi tragediami
wyjdzie mu na dobre?
kadett
zgadzam się z Tobą w 100% .
To jak postrzegamy dany temat ma silny związek z naszym światopoglądem.
Dziwne, że w rozpoczętej ostatnio w Polsce dyskusji o eutanazji mówi się jednocześnie o śmierci na życzenie cierpiącego i o śmierci na życzenie jego rodziny, jakby nie rozróżniając sytuacji. A przecież są bardzo różne — w tej drugiej o śmierci człowieka nie decyduje on sam.
Chociaż osobiście uważam, że oficjalne pozwolenie na eutanazję na życzenie człowieka nieuchronnie doprowadzi w końcu do zalegalizowania również tej drugiej formy.
W obu przypadkach mam bardzo mieszane uczucia. Głównie dlatego, że widzę, jak wygląda „pomaganie” przez państwo w przypadku innych społecznych problemów. Algorytm jest taki: (1) wymyślamy problem, np niechciane ciąże (2) wyszukujemy bardzo skrajne przypadki, np dziewczynka gwałcona przez ojca, żona pijaka i boksera z szóstką dzieci i jedną rentą, (3) ogłaszamy, że aborcja na życzenie rozwiązałaby problemy tych osób (w czym zwykle mamy rację, a przynajmniej nie mijamy się bardzo z prawdą), (4) kiedy już społeczeństwo jest za (bo kto by nie chciał bronić umęczonej nastolatki czy bitej kobiety), wdrażamy rozwiązanie, (5) okazuje się, że problemy dalej są, a z naszego rozwiązania korzystają nie ci co trzeba (patrz Wielka Brytania). W zależności od rozsądku polityków, można coraz bardziej „pomagać” (patrz Wielka Brytania… http://wyborcza.pl/1,88975,6309701,Najmlodsze_matki_Europy.html ) albo w końcu przyznać, że państwo nie jest zwyczajnie w stanie zapewnić powszechnej szczęśliwości.
Nawet jeśli legalna eutanazja rozwiąze problem pani Jackiewicz (musiałaby to być wersja na życzenie rodziny), to cały system — to jest decyzje i odpowiedzialność — będą spoczywać na lekarzach, sędziach i urzędnikach. Żadne z nich nie będzie ani nieomylną wyrocznią ani człowiekiem wolnym od słabości — a więc akceptujemy możliwość popełnienia pomyłki oraz możliwość nadużyć. Nieodwracalnych.
No cóż nie będę odnosił się do podanych audycji TV bo „żyje z nią w separacji” i jakoś mi „niebrak”. Ale jak już kiedyś pisałem, choć nie wiem „czy kura to czy jajko”, problem w mówieniu o życiu i śmierci. O naszym stosunku do śmierci przede wszystkim. O ewolucji podejścia do śmierci. Ponownie polecam Tołstoja i jego „Śmierć Iwana Iljicza” – o ile pamiętam ostatnie wydanie w połowie lat 70-tych. Bo jest tam to co stanowi podstawę do przemyśleń nie sięgając do innych autorów. Zwłaszcza zmiana stosunku bohatera do śmierci – „etapy umierania” wg Kubler-Ross – oraz początki zmian nazwijmy to „społecznych”. Piękna, mądra książka.
Problem eutanazji będzie wracał dopóty, dopóki nie rozwiążemy problemu „testamentu życia”. Świadoma zgoda lub jej brak na leczenie, podkreślam ŚWIADOMA, MOJA, na skutki z tego wynikające tak dla mnie jaki i moich bliskich, akceptacja śmierci czy nam się to podoba czy nie (vide Sokrates jako wzorzec). Przyjęcie „Śmierci jako ostatniego etapu rozwoju” – ostatnia książka Kubler-Ross. Unikniemy wtedy dyskusji z „jedynie słusznymi poglądami”, unikniemy dramatów wielu rodzin, tak na prawdę pozostawionych z problemem. Nabierzemy szacunku do siebie i tym samym innych (mam przynajmniej taką nadzieje), a konieczność podjęcia takiej decyzji za życia być może nauczy nas w końcu szacunku do wszelkiego życia. No cóż chyba się rozmarzyłem.
Z pewnością wolałabym sama decydować o momencie zakończenia przeze mnie życia, niż pozwolić na to zakłamanym i cynicznym niby-moralistom.
Chciałabym mieć prawo – w sytuacji, gdy nie będę mogła dokonać tego samodzielnie – poprosić o pomoc w rozstaniu z tym światem innego człowieka, bez narażania go na konsekwencje karne w przypadku spełnienia mojej prośby.
Wiem, o czym piszę, gdyż członkowie mojej rodziny mieli takie dziwne hobby, że umierali w domu, we własnych łóżkach, a nie gdzieś za szpitalnym parawanem. I różne były te śmierci. Były takie, jak w przypadku mojej prababci, która, w wieku 96 lat, zasnęła po powrocie z pasterki i rano okazało się, że w czasie tego snu odeszła. Były takie, jak opisywał kadett, że nie mogący znieść cierpienia, o którym wiedział, że nie minie, mój chory na raka dziadek zaprzestał przyjmowania pokarmów i po dwóch dniach zakończył życie. I była kilkumiesięczna agonia mojej mamy, która skowyczała z bólu, a ja nijak nie mogłam jej pomóc, gdyż lekarz obawiał się, że jeśli zaordynuje jej skuteczne środki przeciwbólowe, to „pacjentka się uzależni”. Jakby to miało znaczenie w przypadku osoby terminalnie chorej. Do dziś wspomnienie o tym, choć minęło już prawie 20 lat, jest dla mnie koszmarem.
Dlatego chciałabym mieć prawo do tego, abym mogła sama decydować o swoim życiu, którego zakończeniem, a więc ostatnim etapem, będzie moja śmierć. Abym mogła wyrazić swoją wolę w tej sprawie, i abym miała gwarancję, że ta moja wola musi być respektowana, że nikt nie będzie się mógł powołać na tzw. „klauzulę sumienia”. Bo, moim zdaniem, lekarz nie powinien mieć prawa do kierowania się w swojej pracy przekonaniami religijnymi, lecz wyłącznie wiedzą medyczną i dobrem pacjenta. A o tym, co jest dla niego dobre, powinien mieć prawo decydować pacjent. Chyba nawet, teoretycznie, to prawo ma, gdyż nie wolno stosować żadnych zabiegów terapeutycznych, na które zainteresowany nie wyrazi zgody. Tyle, że jest to wielokrotnie tylko teoria.
Pozdrawiam, T.
@ kadett pisze:
2009-03-03 o godz. 14:50
„Gdy Środa, to oczywiście, starała się przynajmniej wysłuchać, zbijając nieustannie i przrywając argumenty argumenty drugiej strony klasycznym: ?toż to demagogia?”
************************************
Bo też to była demagogia. Co zresztą wychwycili widzowie głosując tak, a nie inaczej. Piecha był bardziej, niż żałosnym przeciwnikiem Środy.
Gowin nie chce uprawiać krucjaty, bo jego argumenty mogą zyskać status prawdy objawionej w ustawie. Po co Gowin ma się szarpać i przekonywać, skoro może narzucić? Może nie tyle Gowin, co sterujący Gowinem episkopat.
Gdy słucham posła Gowina i jego słodkiego pierdzenia na tematy aborcji,eutanazji,in vitro to często mam nieodpartą ochotę walnąć tego idiotę pięścią miedzy oczy.Ten idiota klęcznik biskupi,ministrant myśli że jest alfą i omegą we wszystkich tematach a zwłaszcza moralności.
Jesli w Krakowie inteligenci to Gowin i Rokita to dziękujemy za taką elitę.
Co do pierwszego zdania odruchu takiego nie mam w stosunku nawet do Kurskiego gdy kłamie i oczernia przeciwników.
Ogłoszono alarm, że Tygodnik Powszechny, kiedyś pismo nadziei intelektualnej i postępu bankrutuje. Nie ma wsparcia, pieniędzy i reklam. Kiedyś namiętnie czytałem. Dzisiaj odpycha. W sumie dobrze im tak, niech poczują powiew wolności. o którą tak zawzięcie walczyli. Upadło wiele wartościowych pism równolegle z upadkiem kultury. A ludzie mają się dobrze w supermarketach i w serialach. TP zastąpi głębia intelektualna Gowina, Rydzyka i mądrego episkopatu.
Polecam przypadek Wojtka.
Jak sie okazuje nic nie wywoluje takich emocji w osobach o umyslowosciach nader skromnych niz dyskusja, ktorej nie rozumieja, a w ktorej jednej ze stron bardzo nie lubia.
Wojtka nie denerwuje kryzys, Wojtek nie boi sie o produkt krajowy, Wojtka nie zajmuja sprawy gospodarcze czy polityczne, ktore chocby w sposob odlegly polegaja na podjeciu jakiejs decyzji, czy osiagnieciu jakichs celow, ktora to sytuacja z natury napotka na jakis sprzeciw, np. gazociag, integracja, zakres pomocy dla gospodarek narodowych, likwidacja przemyslu stoczniowego….
Wojtek nie lubi Gowina, to wystarczy. Gdyby Claudia Schiffer w mini dowodzila, ze nalezy, np. eksterminowac ludnosc Mazowsza, a Gowin zmeczony i z temperatura, w zle skrojonym garniturze dowodzilby, ze nie nalezy jej eksterminowac, wtedy osoby pokroju Wojtka przyznalyby racje pani Claudii Schiffer.
Trudno miec pretensje do Wojtka, ze urodzil sie niemadry. Mozna miec jednak pretensje do Szostkiewicza, ze relacjonuje dyskusje, na temat o jakim kompetentnie jest w stanie rozmawiac garstka ludzi (oraz pewnie osoby przez los dowswiadczone okreslonymi sytuacjami, ale tu zachowalbym pewne rezerwy) tak aby osoby slabsze na umysle nie pojely ze sparwy ani joty wiecej, za to bezblednie wychwycily, kto jest fajny, a kto nie jest fajny. To sie nazywa propaganda.
Inna sprawa, ze moze po latach jej uprawiania umyslowosc tego, kto ja serwuje takze ulega splyceniu. Dlatego zawsze nurtuje mnie pytanie, czy AS wierzy w stronnicze i balamutne bzdury, ktore wypisuje, czy tez wypisuje je z pelna premedytacja jak np. Paradowska.
Wojtek szczerze, anonimowo napisał, co obóz ideologiczny postępowców zrobiłby z Gowinem, gdyby mógł.
Od tego, co prawi Gowin, wolę już to, co pisze Palikot.
http://palikot.blog.onet.pl/2,ID367424676,index.html
Nie ogladałam żadnego z wymienionych programów telewizyjnych.
Raz po raz zastanawiam się nad prawem do decydowania o własnym życiu, z momentem wyboru smierci włącznie.
Być może cierpię na jakieś ograniczenie umysłowe, ale nie pojmuję argumentów typu: „życie jest darem Boga i tylko Bóg ma prawo o nim decydować”.
Otóż dar polega na tym, że coś daję i nie roszczę sobie już do tego żadnej pretensji. Daję i to odtąd nie jest już moje. Daję i tym samym zgadzam się na to, że obdarowany ma prawo zrobić z moim darem wszystko to co zechce. Tak rozumię dar. Czym innym jest użyczenie, dzierżawa, równoważna wymiana, etc..
W przypadku Boga jest jeszcze tak, że podarował nam wolną wolę. To prawda, że mozemy ja wykorzystać zarówno dobrze jak i źle, ale taka była decyzja Boga, że tę wolną wolę mi daje i żaden człowiek nie ma prawa wchodzić w prerogatywy Boga i instruować mnie co i jak mam robić.
Owszem od drugiego człowieka oczekuję, zwłaszcza jeżeli ten człowiek jest człowiekiem Kościoła, że tym w jaki sposób żyje, radzi sobie ze swoimi problemami, będzie dla mnie wsparciem, przykładem. Pokaże mi drogę i doda sił. Całą resztę uważam za uzurpację, próbę zawłaszczenia darów, które otrzymałam od samego Boga.
W Ewangelii jest takie zdanie o tych którzy na innych „nakładaja ciężary, których sami nie noszą”. No własnie, bywa takie cierpienie, że jedyną reakcją człowieka przyzwoitego może być tylko pełne szacunku milczenie.
Dyskusji o eutanazji nie mozna i na szczęście juz nie da sie uniknąć. To trzeba zrobić z prostego szacunku i współczucia dla ludzkiego cierpienia.
Przerazają mnie argumenty typu: „dotyczy to promila”. Dla cierpiacego ma to wymiar całego kosmosu. Przerażają mnie prześmiewcze argumenty niektórych tu piszących komentatorów. W zetknięciu z bezmiarem cierpienia nie ma miejsca na takie zachowanie, chyba że celowo chce się okazać lekceważenie i brak szacunku cierpiącym.
Co bym zrobiła na miejscu kobiety potrzącej tyle lat na cierpienie swojego dziecka? Uczciwość każe powiedzieć: nie wiem. Bo człowiek nie wie dopóki nie znajdzie się rzeczywiście w takiej sytuacji. Na tu i na teraz, dziekując Bogu, że mi tego oszczędził, sadzę, że podarowałabym mojemu dziecku łaskę wyzwalającej smierci. I nie sadzę żebym czuła się w obowiązku prosić kogokolwiek o zgodę. Jeżeli Bóg powołał mnie do tego abym razem z nim dała życie, dał mi mój udział w dziele stworzenia nowego człowieka, to nie sądzę żeby nie uszanował mojej wolnej woli podjęcia decyzji, w tak ekstremalnej sytuacji, domknięcia życia, które współstworzyłam. Wystarczająco długo jestem matką i wystarczająco mocno wierzę w mądrość i miłosierdzie Boże żeby mieć odwagę samodzielnego myślenia.
Zdecydowanie chcę mieć prawo do odmowy stosowanie wobec mnie uporczywej terapii podtrzymującej zycie, które byłoby juz tylko koszmarem dla innych i dla mnie samej.
Tak, szanuję wole Boga, ale nie mam watpliwości co do tego, że On równiez szanuje moją wolną wolę. Wiem, że kocha i akceptuje mnie taką jaka jestem. On zna moje mozliwości i granice.
Jeżeli komuś marzy się heroizm, to wolna wola, bardzo proszę, ale w swoim własnym życiu.
@Jotka
Jestem pod wrażeniem Twojego wpisu.
@Nela
Odważny ten pos. J. Palikot i pełen wiary (może pychy – ja z Kutzem) w
swoje możliwości. Ja nie znajduję w sobie tyle siły (moralnej, etycznej, intelektualnej), bym mógł się zmierzyć z materią projektu odpowiedniej ustawy. Przecież każdy przypadek jest inny i wymaga ogromu wiedzy z pogranicza wielu dyscyplin. No, ale ja nie jestem Palikot.
Jotka,
w slad za kadettem – chapeau !
kadett – całej rodzinie i zaprzyjaźnionemu lekarzowi mówię od zawsze, że nie życzę sobie sztucznego podtrzymywania mojego życia, kiedy, co nie daj Boże, nie będę mogła sama wyrazić takiego życzenia. Życie człowieka ma swój początek i kres i niech ten kres będzie taki, jak Bóg i natura zdecydowały. Nie nowoczesne technologie. Człowiek się rodzi i musi też umrzeć. Jeśli zdarzy się tak, że nie jest w stanie samodzielnie żyć, jeść, poruszać się, to niech będzie mu dane odejść z godnością i w spokoju. Jeśli ma bliskich, niech się za niego modlą, ale nie karmią sztucznie zbolałego ciała, które już tylko potrafi cierpieć bezgłośnie. A najbardziej mnie odstręcza, że w obronie takiej formy życia występują ci, co własnych doświadczeń raczej nie mają. Bo opiekunowie tych schorowanych, bezwłądnych pacjentów są zdani sami na siebie, nie mają pomocy ani finansowej, ani fizycznej, a to ciężka, fizyczna praca dzień i noc, bez urlopu i dni świątecznych. Za własne, często bardzo skromne środki. Wiem, że mówienie tu o pieniądzach jest nie na miejscu, bo sprawa jest poważniejsza, ale skąd oni mają brać na leki, opatrunki, pościel, środki pielęgnacyjne, rehabilitację? Bardzo łatwo w imię „wyższych racji”, pryncypialnie głosić jedyną prawdę. Ale warto czasem zajrzeć za kotarę.
@Nela
Ja Cię doskonale rozumiem. Mnie szło bardziej o to, pisząc o pysze Palikota, że to bardzo skomplikowana i niezwykle zindywidualizowana materia, której rozwiązania ustawowego we własnym sumieniu nie mógłbym się podjąć. Mój ojciec b. cierpiał w ostatniej fazie. Nie domagał się ostentacyjnie skrócenia męk, ale wyrażał dezaprobatę dla przedłużania się tego beznadziejnego stanu. Usłyszał od lekarza, że tu jest szpital (czyt. nie może liczyć na inną śmierć, niż naturalna). Wybrał inne rozwiązanie. Lekarze to uszanowali, nie karmiono go na siłę, ale nie pomogli mu odejść w inny sposób.
Poza tym wydaje mi się, że cała wojna toczy się nie tylko o przypadki terapii uporczywej, a o coś więcej. (Czy istnieje jednoznaczna definicja prawna tej terapii?). Trzeba naprawdę z dużą uwagą śledzić tę dyskusję.
Wydaje mi się, że zagorzali zwolennicy eutanazji chcieliby wyjść poza te przypadki, uważając, że człowiek również w innych sytuacjach (niekoniecznie terminalnych) może poprosić o eutanazję. Kiedy pos. Piecha wysunął w rozmowie przypadek samobójcy, prof. Środa nie odpowiedziała mu wprost, że aktualny stan prawny nakazuje ratować samobójcę, tylko zwekslowała rozmowę wygodnym: „to jest demagogia”. Aż się prosiła prosta odpowiedź. A tu ona nie pada. Wolę zachować tu powściągliwość i ostrożność…
@zgrywus.r
Dobrze przy tym zauważyć, że nim na dobre rozpoczęła się dyskusja, zwolenników eutanazji było ok. 90%. Im ota dyskusja nie była potrzebna.
Ralf,
a ja mysle, ze wojtek podszkolil swoj jezyk i wyrobil sobie swoj sposob myslenia rowniez w oparciu o Twoje uprzednie wpisy na tym blogu…
http://lewica.pl/blog/foltyn/18849/ .
Szanowni Panstwo,
Przeciez juz stosujemy od dosyc dawna rozwiazanie,
co do tego czy to „juz”, czy jeszcze nie.
Przeciez do przeszczepu serca pobiera sie
serce od dawcy wlasnie w takim stanie w jakim jest
syn p.Jackiewicz. To znaczy calkowity zanik pracy
mozgu.
Przeciez takie pobranie nieodwolalnie oznacza
biologiczna smierc ciala.
Przeciez na tej samej zasadzie jak komisja lekarska
kwalifikuje stan dawcy, taka sama komisja moglaby
kwalifikowac stan eutanazyjny.
Przeciez taka kwalifikacja do niczege by nie zmuszala,
jedynie (az ?) dawala by prawo wyboru osobie majacej
uprawnienia opiekuna prawnego chorego.
Mozna towszystko oczywiscie dokladnie opisac w jakiejs
ustawie, ale uwazam, ze jest to dokladnie sytuacja prawna
do wydania zgody na dokonanie pobrania organow do
przeszczepu, czyli wedlug GÓWINA, morderstwa.
To smieszne, ze jak sie pobierze organy, to wszystko OK.
Ale jak sie nie pobierze, mimo takiego samego rezultatu,
to jest to morderstwo.
Co o tym sadzicie ???
trebeg
A mnie zlosci, ze ktos w imie jakiegos boga rosci sobie prawa do mojego zycia, cierpienia i decyzji.
Czy ja nie pozwalam katolikom umierac wyjac z bolu? Pozwalam! To pozwolcie mi umrzec tak jak ja chce.
Na temat, dr Ryszard – http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=199#comment-58426 .
Panie Redaktorze ! Drodzy Blogowicze !
Umieranie, cierpienie – tak jak doznania seksualne, przyjemności, wrażenia estetyczne, poglądy polityczne, historyczne interpertacje i wszelakie mniemania o „d…e Maryni” sa zawsze (i zawsze takie były) subiektywne. I tylko takie mają znaczenie – etyczne, moralne, spoleczne, estetyczne, „piękno-duchowskie”, religijne etc. Co dla jednego jest cierpieniem – np. pobranie krwi celem zbadania np. PSA lub poziomu cukru, dla drugiego powodem do chwały i liturgicznego „męczeństwa” (czołobitność dla „krwi” jako napędu „wszelkich czasów” – tu chrześcijanie ze swoim kultem męki Jezusa i maoistowska parafraza, że „krew” jest paliwem historii’ stoją niesłychanie >kompatybilnie< obok siebie) – vide wszelkie Szymony Słupniki, św. Pachomiusze, Agnieszki bądź Weroniki i dzisiejsi …… męczennicy islamu „za wiarę”. Forma jest ta sama – metody może trochę różne. Wymiar jest ten sam – czołobitność wobec cierpienia. A dlaczego ? Po co ? W jakim celu ? Czy cierpienie uświęca ?
Niech decyzuje czlowiek – osobiście, subiektywnie, wedle własnego, personalnego uznania dla poziomu cierpienia/satysfakcji, będących koniec końcem interpretacją świata subiektywnego chowu (bo te dwa uczucia – jak miłość i nienawiść w jednym „stoją domu”).
Pozdro.
WODNIK53
Wodniku,
Nie belkocz.
a dzis w poranku TOK FM znow moglismy uslyszec, ze Forint to nie zlotowka. A Pan nie protestowal…
Mosz pewnie juz calkiem posiwial i pewnie lysiec zaczyna od tej tytanicznej pracy. ale moze to juz tak jest ze od kiedy rzadzi Danoldu Tusku, a juz na pewno w dwutysiecznymdziewiatym mamy zlotowke, a nie zlotego…
Moze troche wbrew Torlinowi:
Ralf pisze:
Wojtka nie denerwuje kryzys, Wojtek nie boi sie o produkt krajowy, Wojtka nie zajmuja sprawy gospodarcze czy polityczne, ktore chocby w sposob odlegly polegaja na podjeciu jakiejs decyzji, czy osiagnieciu jakichs celow, ktora to sytuacja z natury napotka na jakis sprzeciw, np. gazociag, integracja, zakres pomocy dla gospodarek narodowych, likwidacja przemyslu stoczniowego?.
———
Skadze Ralf to wie?
Bo o tym Wojtek nie napisal?
Ralfa zatem nie interesuje historia, losy polskiej reprezentacji w pilke nozna, demografia, kwestie zanieczyszczenia srodowiska, zasmieceni lasow, problemy emigracji polskiej i problemy polski z imigrantami.
Nie. Ralfa nic z tego nie rozumie ale nic tak go nie emocjonuje jak proba obrazenia kogos, kto osmiela sie miec inne poglady. Na temat Wojtka nie wie nic, ale juz uznal, ze Wojtek jest glupcem.
To mu wystarczy. Gdyby wiec teraz Wojtek rzekl iz pierwiastek z 9 to bedzie 3 Ralf natychmiast zaprzeczy.
———
w takiej poetyce snuc moznaby dalej te opowiesc o blogowiczu Ralfie.
Moze taka probka skloni Ralfa zeby jednak nie obrazal inncyh?
————————–
kadett
bardzo ciekawe wpiisy.
Jednakze chcialem zastrzec:
piszesz – „Gdy Środa, to oczywiście profesor. Gdy Gowin, to oczywiście Gowin, już nie doktor.”
Nie do konca tak.
Profesor Sroda vs posel Gowin.
Poslem sie jest z woli narodu, jak przestanie byc pozslem, zawsze doktorem pozostanie.
Fakt, bylo potem tez dwukrotnie „Gowin” bez tytulu, ale z drugiej strony byla i „pani Sroda” przeciwstawiona poslom Piesze i Gowinowi, a nie profesor.
Asymetrii wielkiej wiec tutaj nie widze.
Myślę że to błędne określenie ?śmierć na życzenie rodziny? i niepotrzebnie budzi złe emocje. Chodzi chyba o zgodę rodziny na zaprzestanie podtrzymywania życia ich krewnego, którego przypadek lekarze uznają za beznadziejny.
@ Yevaud
np. gazociag, integracja, zakres pomocy dla gospodarek narodowych, likwidacja przemyslu stoczniowego?.
Wielokropek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (pomiescilbym w nim takze losy reprezentacji, historie ladowania na Ksiezycu, przebieg sluzby Wodnika53 jak i rozwoj panskiej impotentia erecti)
Zatem: patrzec, czytac, myslec, pisac. Z naciskiem na myslec.
Po drugie, jesli wedlug pana to ja obrazilem blogera, ktora pisal cos o ciosie miedzy oczy dla idioty (przypominam posla na sejm, jakby to umknelo bardziej goracym,a mniej pelnym glowom) poprzez stwierdzenie, ze jest glupcem, to jestem zmuszony powtorzyc te opinie o panu.
Po trzecie, jesli pod nickiem yevaud kryje sie pani, a nie pan, to mam nadzieje, ze nie przerasta cie zadanie dostosowania mojego wpisu do wlasnej osoby.
Po czwarte, nie obrazam „innych”. Obrazam ciebie konkretnie, Wojtka i kilku blogerow, i oni nieomylnie wiedza o kim mowie.
Nastepnie sa tu takze blogerzy, ktorych nie widze powodu obrazac, czy to przez szacunek dla ich wpisow, czy to dla tego, ze nawet jesli wydaja mi sie niespecjalnie ciekawe, odlegle sa przynajmniej o mile od nadecia i napuszenia, ukrywajacego sformatowanie lba do kilku frazesow, a czesto takze po prostu zla wole i unurzanie po pachy w gangrenie komunizmu.
Mimo wszystko blog ten moglby nawet ciagle jeszcze uchodzic za oaze wolnomyslicielstwa, gdyby chciec go porownac z blogiem Paradowskiej.
Tam po prostu czlowieka strach ogarnia, tam rzeczywistosc sie zalamuje.
I na koniec, nie widzisz asymetrii (zauwazonej przez Kadetta), bo masz taki rodzaj zeza. Kura nie widzi do przodu, a swinia swiata ponad korytkiem. I wiesz co, to nawet nie ich wina.
Zgadzam się z Ralfem. Coraz mniej blogów o szerokich horyzontach i takimże spojrzeniu na świat. Wszystko się zacieśnia niczym pętla na szyi skazańca. Paradowskiej nie czytam od pół roku. Denerwują mnie klapki na oczodołach.
Jest mi przykro …
Jest mi smutno …
Nie pojmuję …
Stawiam sobie pytanie: DLACZEGO i JAK to się dzieje, że nawet taki temat, jak eutanazja, bezmiar ludzkiego cierpienia, konieczność podejmowania wyborów wystawiających na próbę człowieczeństwo, nie jest w stanie wywołać zadumy, powagi? SKĄD ta potrzeba złośliwości i nie tylko złośliwości? KIM my jesteśmy?
Czy naprawdę nie mozna inaczej?
Torlin,
Miales racje.
Wycofuje sie i przepraszam przy okazji. Ralfa i jotke.
jotka,
wpis byl na teamt dyskusji o eutanazji, nie zas samej eutanazji.
Dlaczego – moze w tym jednym Ralf ma racje – na temat samej eutanazji jest byc moze tylko garstka ludzi mogacych komeptentnie debatowac.
Stad tez Ralf skupil sie na demaskowaniu glupcow i propagandzistow. Mi to przeszkadzalo i chcialem zainterweniowac.
Nieslusznie i glupio. Za co przepraszam.
Kreta,
jak cie denerwuja to je zdejm!
Yevaud,
Jesli rozumiem pana intencje, zauwazyl pan, i za to dziekuje, ze nie polemizowalem z zadnym ze stanowisk dotyczacych eutanazji oraz, ze ani przez chwile nie wyrazilem wlasnego stanowiska w tej kwestii.
Powiem wiecej, nie sadze, zebym mial stanowisko, bo nie ogarniam calosci dyskusji, a nie mam ochoty uczestniczyc w pochodzie, ktorego celu nie znam.
Ktos (chyba Camelot) przytomnie zwrocil uwage, na rozroznienia pomiedzy sytuacjami, kto wyraza zyczenie. Camelot takze przekonujaco nakreslil algorytm kazdej takiej dyskusji.
Dodalbym do tego dwa spostrzezenia.
Po pierwsze, uwazam, ze kazdy ma jakies poglady i, ze maja one wartosc tylko wtedy, kiedy tworza spojny system. Innymi slowy, podobnie jak w profesjonalnym uprawianiu filozofii okreslone stanowisko na gruncie metafizyki i epistemologii moze skazywac na okreslone stanowisko na gruncie etyki, i nawet takie, ktore w izolacji, chetnie bysmy odrzucili.
Co wiecej, poniewaz kazdy ma jakies poglady, kazde z nich sa nacechowane ideologicznie. Dlatego, na co zwracal uwage Kadett drazni mnie dyskusja, kiedy to jedna ze stron gwarantuje sobie sama swiatopogladowa neutralnosc, a druga dostaje do obrony pozycje zasciankowe i wsteczne. Jest to nieuczciwe i glupie, bo po pierwsze to jest orzekaniem we wlasnej sprawie, a po drugie nie wiem dlaczego nagle zaczelismy fetyszyzowac swiatopogladowa neutralnosc, ktora jak powiadam jest wyimaginowana.
Po drugie zas, do schematu Camelota dodalbym takze nakladke zwiazana ze srednim okresem zycia zawodowego czlowieka. Innymi slowy niektorzy ludzie swietnie sie urzadzaja walczac o cele, ktore rodza obligacje po stronie ich dzieci. Romantyczni tworcy komunizmu nigdy nie mieli watpliwej przyjemnosci ogladania swych dziel.
W skali mikro wyglada to tak, ze rzesze publicystow oraz dzialaczy spolecznych typu feministki jak pani Sroda czynia sposobem na zycie i kariere walke ze zjawiskami, ktore rozsadnie mozna rozwiazac tylko w dluzszej perespektywie.
Praktyczny wymiar ma to taki, ze red. Szostkiewicz widzi wszystkich tych, ktorzy pokrzywdzeni sa przez obecne uregulowania – jak p. Jackiewicz, a juz czuje sie zwolniony z eksperymentu myslowego wyobrazenia sobie tych, ktorzy beda pokrzywdzeni przez uregulowania przyszle.
Ktokolweik mial chocby minimalny kontakt z praca odzaialu w szpitalu widywal starszych ludzi bitych i podrzucanych przez rodziny do szpitali, zeby w domu byl spokoj. Nie trzeba wielkiej przenikliwosci, zeby przynajmniej zasygnalizowac potencjalne problemy zwiazane z takimi scenariuszami.
W konkluzji poniewaz nie mam pojecia jakie rozwiazanie byloby istotnie dobre staram sie przynajmniej zwracac uwage na tendencyjne i nieuczciwe prowadzenie dyskusji na tym etapie.
Ps. jesli przeprosiny szczere, to rowniez przepraszam i nie ma o czym mowic. Pozdrawiam.
@ Yevaaud
Dziękuję.
Z całym szacunkiem, ale wpis nosi tytuł „Eutanazja”. Masz racje, wiele uwagi poświęcił Autor telewizyjnym debatom na ten temat. Ja jednak sam tytuł potraktowałam jako zaproszenie do dyskusji na temat samej eutanazji. Nie znam intencji autora więc nie wiem czy celowo tak sformułował temat.
Na gruncie filozofii i nauk o poznaniu funkcjonuje pojęcie „przedrozumienia”. Oznacza ono, w najwiekszym skrócie, sposób/zasadę wyodrebniania części z całości. Zawsze mając przed sobą całość wybieramy z niej jakiś fragment, część i na tym się koncentrujemy. To jak to robimy zależy od naszej uprzedniej wiedzy, osobowości, poziomu kultury, etc..
Piszesz: „na temat eutanazji jest być może garstka ludzi mogacych kompetentnie debatować”.
W moim odczuciu o najwazniejszych ludzkich problemach: miłości, cierpieniu, senie i bezsensie życia, śmierci, ma prawo debatować kazdy. Ważne żeby mówił to co naprawdę myśli i czuje, nie próbując przy tym nikogo obrażać ani narzucać mu swojego zdania i woli. Każdy człowiek ma prawo do swoich uczuć i mysli. Nie wiemy kiedy wśród plew znajdziemy perłę.
Co rozumiesz pod pojęciem kompetencji, w tym konkretnym przypadku i komu te kompetencje jesteś gotów przypisać?
Jotka
PS. @kadett, @ Jacobsky
Dziękuję
Jotka
O wszystkim i tak decyduje lekarz. To on komunikuje zainteresowanym o tym czy dany chory jest w stanie beznadziejnym, czy też – być może – ma jeszcze jakąś szansę. Uznanie kogoś za beznadziejny przypadek może trwać zarówno parę dni, jak i kilkadziesiąt lat. Czy wszystkim tym, którzy uważają, że to oni sami powinni decydować o własnej śmierci pszyszło kiedyś do głowy, że w ewentualnej deklaracji o nie podtrzymywaniu ich życia za wszelką cenę musieliby prawdopodobnie określić po jakim czasie przebywania w stanie nieświadomym lekarz może z czystym sumieniem odłączyć ich od podtrzymującej życie aparatury. Myślę, że niewielu byłoby takich, którzy oświadczyliby: mnie wystarczy kilka dni. Wszystkim entuzjastom eutanazji polecam głębsze przemyślenie tego problemu.
@ Obol
Czy znasz kogoś takiego, kogo mógłbyś z całą odpowiedzialnością nazwać „entuzjatą eutanazji”?
Dziiiwe sie, ze nawet lekarze zachowuja sie tak, jaby nie wiedzieli o co chodzi. „Nieprzedluzanie” zycia jest przeciez od dawna praktykowane w prawie kazdym szpitalu.
MA
Obol,
tu chyba nie chodzi o liczbe dni czy lat, ale o stan, w jakim znalazl sie chory/zainteresowany. Stany te sa dosc precyzyjnie opisane przez medycyne, a wiec wystarczy posluzyc sie istniejaca terminologia oraz opartymi na sztuce i wiedzy medycznej procedurami, zeby odpowiedzialny za wyciagniecie wtyczki z kontaktu wiedzial, ze oto nadszedl czas. Deklaracje, ktore mozna podpisac w kraju, w ktorym mieszkam sa jasne i nie pozostawiaja zadnych watpliwosci podpisujacemu dokument. On wie, co podpisuje, i jaka sa konsekwencje tego dokumentu. I wyobraz sobie, ze co miesiac podpisuja go setki ludzi. Ja takze, przy okazji sporzadzania testamentu, bo to najlepsza okazja, skoro juz sie jest „w temacie”.
Poza tym istnieje spora grupa chorych, ktorzy nie traca swiadomosci, a wiec w tym przypadku wystarczy respektowac ich zyczenie, wyrazone w dopowiedniej formie. Respektowac i nie stawiac niepotrzebnych przeszkod tym, ktorzy – jak Gowin czy inni – nie czuja sie powolani do heroizmu cierpienia ponad to, co potrzebne jest zeby zyc, a nie zeby umrzec…
Doprawdy nie wiem, w czym problem, zwlaszcza ze przeciez nikt nie chce uczynic z eutanazji zabiegu obowiazkowego i uniwersalnego.
Zwracam Ci uwage, ze piszac o kilkudziesiecioletnim przypadku beznadziejnym praktycznie rzecz biorac piszesz o nas wszystkich. Wystarczy tylko przypomniec sobie tytul filmu Zanussiego.
Pozdrawiam
Oczywiscie mialo byc:
„Respektowac i nie stawiac niepotrzebnych przeszkod tym, ktorzy – w przeciwienstwie do Gowina czy innych – nie czuja sie powolani do heroizmu cierpienia ponad to, co potrzebne jest zeby zyc, a nie zeby umrzec?”
@Yevaud
dziekuję za zainteresowanie
@Jacobsky
czy dobrze zrozumiałem? – jeżeli cierpienie egzystencjalne jest ok, to znaczy, że dopóty żyjesz, godzisz się na każde..?
jotka, to tylko rezultat zapomnienia o cudzysłowie.
kadett,
napisalem dokladnie to, co napisalem. A Ty mozesz to interpretowac jak chcesz.
Szanowny Panie Adamie1
Z calym szacunkeim dla tych, ktorzy w mediach zabrali taki czy inny glos na temat eutanazji, problem pozostaje problemem.Zlozonosc problemu eutanazcji w Polsce jest zdominowana sklerykalizowanie spoleczenstwa oraz nadmiernej ingerencji kosciola katolickiego w lementarna rzecz, jaka jest to ze czlowiek ma sam prawo do decydowania o swoim zyciu i w istocie nigdy nie doczeka sie tzw. glosu Boga!
Odnosze przekonanie , ze prowadzone dyskusje byly starannie porzygotowane dla tego by efekt medialny u dobiorcow byl taki a nike inny. Nie wiem na ile przekonywujace byly dokumentalne filmy o ludziach, ktorych cierpienie i cierpienie bliskich graniczy juz z sadyzme w ime czego?
Ktos kiedys powiedzial,ze nic co ludzkie nie jest nam obce. Widze, ze jednak tak nie jest w uwarunkowaniach Polski. Gdyby w Polsce legalnie przeporwadzano okreslone badani ciazowe tak jak w cywilizowanyuch krajach, gdzyby oddano medycynie pewna swobode dzialania i decydowania o zyciou i zdrowiu czlowieka, wowczas moglibysmy mowic ze nic co ludzkie nie jest nam obce. Poki co trudno sie oprzec wrazeniu, ze w dalszym ciagu z pietyzmem bzdury, banaly socjo-wyznaniowe stara sie podnies do rangi wazniejszych, wyzszych o tych wartosci, ktore zdecydowanie blizsze sa humanizmowi, ludzkiemu podejsci do spraw najtrudniejszych, biologicznie nieodwracalnych – bo w takim a nie innym cyklu biologicznym funkcjonujemy.
Dla mnie wspomniane rozmowy i dyskusje maja jeden plus, to ten ze wogole mialy miejsce.Nie widze jednak w perspektywie swiatelka nadzieji dla tych ktorzy tkwia w beznadzieji i im juz nie ma do kogo sie modlic o laske i ulge.
Bylemm swiadkiem w swojej rodzinie smierci w niesamowitych cierpieniach i sztucznie podtrzymywane zycie bo moze stanie sie cud.Co za banal i sadyzm! Co za wierutna bzdura!
Nie mam innego komentarza w powyzszym, niz to, co napisalem
Z wyrazami szacunku
@Jacobsky,
nie unoś zię znad klawiatury. Tylko spytałem, czy nie błądzę w mroku..?
Jakobsky:
Byłem już w sytuacji, kiedy prosiłem wszystkich o szybką śmierć. Dzisiaj dziękuję im za powściągliwość. Każdy przypadek jest inny i ogólnie rzecz biorąc współczuje tym, którzy podsuwają łatwe rozwiązania. Jestem pewien, że u wielu osobiste doświadczenia z pewnościa doprowadziłyby do radykalnej korekty przekonań.
Pozdrawiam.
Obol,
rozumiem, ze byles nieuleczalnie chory, z wyrokiem wydanym przez lekarzy, wyrokiem, ze nic juz sie nie da zrobic, i nagle cudownie ozdrowiales… Coz, zdarzaja sie i takie przypadki.
Przepraszam za te uszczypliwosc, ale nasze doswiadczenia indywidualne nie koniecznie pasuja do kazdej sytuacji. Bo z pewnoscia kazdemu z nas przytrafil sie np. gleboki dolek, przy ktorym jedynym wyjsciem moglaby wydawac sie smierc. Ale to nie to samo, co WIEDZIEC z niemal zegarmistrzowska dokladnoscia KIEDY i JAK, czuc wewnatrz siebie te smierc np. rozrastajaca sie z kazdym dniem i zadajaca coraz to nowy bol, a jednoczesnie, w przeciwienstwie do tych, co wpadli do dolka, nie chcec tej smierci.
Jesli ktos w fazie koncowej prosi wszystkich o smierc, to nie po to, zeby potem pisac o tym na blogach, Obol.
Pozdrawiam.
http://palikot.blog.onet.pl/2,ID367770874,index.html
Ten głos także powinien się tu znaleźć.
Ralf,
Przeprosiny były szczere.
Nie pisałem tego, co pisałem poważnie.
Mnie naprawdę chodziło jedynie o zaprezentowanie Panu próbki własnej poetyki. Gdzie nagle jeden z uczestników forum został nazwany zwolennikiem eksterminacji ludności Mazowsza, o ile poseł Gowin byłby przeciwny.
Widzę, że zrobiłem to w sposób głupi – dlatego przepraszam.
Ale widzę też ostatni Pana wpis – rzeczowy bez zbędnych insynuacji. Takie wpisy na pewno będą wzbogaceniem dyskusji.
Przy okazji odpowiedział Pan Jotce –
Co rozumiem pod pojęciem kompetencji – jatka zapytuje.
Do wpisu Ralfa na ten temat dorzucę – choćby jakieś doświadczenie, ot choćby nawet takie, jakie ma poseł Gowin, który był przez chwilę w hospicjum.
Rozróżnienie pojęć – Teresa wkleiła link do blogu Paradowskiej – nieco choćby z tego wpisu dowiedzieć się można.
Dedykuję też wpis kadetta – który stał w obliczu wielkiego cierpienia osoby najbliższej i mimo tego doświadczenia nie czuje się kompetentny.
Miłość – tę każdy przeżywa. Nawet jeśli jest karykaturalna czy wypaczona.
Ale cierpienie, i to tak wielkie, że wywołuje pragnienie śmierci? Ja tego na pewno nie ogarniam. Jak Pani myśli, ile osób jest w stanie sobie takie cierpienie choćby wyobrazić? Cóż pomogą choćby najszczersze uczucia i myśli gdy pisząca je osoba tak naprawdę nie ma pojęcia o czym pisze?
Jotka, przepraszam najmocniej za „jatkę”.
Absolutnie przypadkowe. Korektor tak poprawił. Najmocniej przepraszam.
@ Yevaud,
Ciesze sie, ze sie dogadalismy. Mimo wszystko jestem niepoprawny i blogerzy tacy jak Wodnik53 nastrajaja mnie wlasnie do myslenia o eksterminacji ludnosci Mazowsza, a nie o Claudii Schiffer.
Pozdrawiam
Jeśli ktoś jeszcze śledzi ten wątek, to może zainteresuje go wiadomość o pani Jackiewicz, która teraz już nie chce dla syna eutanazji:
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article338315/Matka_chorego_Krzysztofa_juz_nie_chce_eutanazji.html
Może historia ta, i np Janusza Świtaja, uświadomią niektórym, że prosząc o eutanazję (czy to dla siebie, czy dla kogoś), ludzie zwykle nie chcą śmierci, ale pomocy, wsparcia w życiu.
camelot – tu masz komentarz do swojej opinii;
http://palikot.blog.onet.pl/2,ID368630551,index.html
Dodam tylko, że myślę podobnie, jak autor tej wypowiedzi – emocjonalnej i szczerej.
@NELA, z komentarza Palikota wyziera jakieś bardzo dziwne dla mnie rozczarowanie, że pani Jackiewicz przestała walczyć o prawo do zabicia syna. Ale mniejsza o to. Palikot pyta dramatycznie „Kto z Was stawia sobie jakiekolwiek głębsze pytania?”. Niestety Palikot i większość zwoleników eutanazji stawia sobie głębokie pytania o sens cierpienia, o godność, o człowieczeństwo, ale tylko w kontekście wybranych przez siebie przypadków. Nie starcza im wyobraźni (chęci?) do zobrazowania sobie, w jakich innych przypadkach w rzeczywistości będzie się korzystać z legalnej eutanazji, do jakich nadużyć może dochodzić, jakie zmiany w mentalności, w społeczeństwie to wywoła. Może to mniej głębokie i poruszające rozważania, ale trzeba przez nie przejść, jeśli chcemy eutanazję regulować ustawami.
camelot – masz słuszność i jednocześnie jej nie masz. Zwróć uwagę, że takie dyskusje wybuchają w przypadkach, gdy ktoś z rodziny samodzielnie, przez wiele lat borykający się z nieszczęściem, dbając na własny koszt i własnymi siłami o kondycję nieuleczalnie chorej, bliskiej osoby traci siły i nadzieję na poprawę kondycji bliskiej osoby. Kiedy już nie ma siły i być może pieniędzy, aby opiekę nadal sprawować. W takich przypadkach znajdzie się dla jednej, konkretnej osoby szpital, hospicjum a nawet sprzęt rehabilitacyjny. Syn pani Jackiewicz został wywieziony tak daleko, że matka, która dotychczas dbała o niego przez 24 godz. na dobę nie będzie miała możliwości częstego odwiedzania go. Jak ona będzie się czuła w pustym domu? Kiedy odsunięto od niej całą treść dwudziestu lat jej życia.
Tymczasem co się dzieje z tymi nieuleczalnie chorymi, którzy opieki ze strony rodziny nie mają. Oni po prostu umierają po cichu, bez pomocy lekarza, bez hospicjum i ogólnokrajowej akcji. I to nie jest eutanazja. Broń Panie Boże!!! Za to hipokryzja kolosalna.