Niemożliwa kohabitacja
Fot. Wojciech Barczyński / REPORTER
Jeszcze żałoba po katastrofie w Mirosławcu się nie skończyła, a już wybuchła kolejna awantura między prezydentem a rządem. PiS nie potrafi inaczej, prezydent nie potrafi inaczej niż PiS. Ale tu absurd sięgnął jakiegoś surrealnego szczytu. Obyśmy jeszcze nie usłyszeli od ministra Draby, że rząd celowo nie poinformował prezydenta o katastrofie, aby prezydent spóźnił się z kondolencjami, wizytą na miejscu tragedii i ogłoszeniem żałoby narodowej.
Na oczach i uszach milionów Polaków najwyższe władze przerzucają się oskarżeniami o złą wolę, zaniedbania; trwa dochodzenie, o której i ile razy dzwoniono z MON do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Okazuje się, że w BBN nikt nie odbierał, czyli gen. Polko powinien się wytłumaczyć. Tylko że takie wpadki w funkcjonowaniu kancelarii prezydenta zdarzają się dość często. Przypomnę choćby konferencję prasową z prezydentem Bośni, na którą kancelaria prezydenta nie przygotowała mikrofonów dla mediów czy kuriozalną radę gabinetową w sprawie służby zdrowia.
Ale to oczywiście drobiazgi. Sedno sprawy jest takie: coraz mniej mamy podstaw do optymizmu, że kohabitacja między rządem Tuska a prezydentem Kaczyńskim jakoś się ułoży i jest w ogóle możliwa. Była możliwa – choć nie bez zgrzytów – między prezydentem z lewicy a rządem posolidarnościowej centroprawicy. Nie jest możliwa między prezydentem i rządem z tej samej posolidarnościowej prawicy. Dlaczego? Pytajcie braci K. i ich doradców. W istocie PiS nie jest dziś partią prawicową tylko populistyczną, sięgającą jak trzeba po hasła lewicowe, katolickie lub narodowe, Platformę chce sobie ustawić do bicia jako siłę liberalno-lewicową. Słowem: zakłamuje polską scenę polityczną, aby się odróżniać od PO i mieć usprawiedliwienie do ataków na rząd Tuska.
Czekają nas lata awantur i przepychanek na szczytach władzy. Każdy pretekst, każde kilka procent w dół dla Platformy, a w górę dla PiS w sondażach będą okazją do nowego spięcia. Na dodatek ludzie w kancelarii prezydenta wydają się absolutnie przekonani, że to jest w porządku, że w ten sposób ekipa prezydenta wspiera z Pałacu partię Jarosława. Oczywiście – w służbie i dla dobra Polski, a jakże! Tymczasem takie chroniczne zapalenie grozi przekształceniem się w poważną infekcję polityki państwowej. Polska jest dużym krajem, z uzasadnionymi w pewnym stopniu ambicjami europejskimi, i nie może sobie pozwolić, by jej wizerunek psuli oficjele pokroju Michała Kamińskiego.
***
PS. Po blogu o Tomaszu Węcławskim. Sprawa byłego księdza, dziś teologa i filozofa poszukującego prawdy poza Kościołem i wiarą katolicką, wywołała dyskusję w bok.
Ciekawe i ważne jest w niej przede wszystkim to, co mówi ona o samym teologu – naturalnie, Wodniku53, że nie odmawiam mu prawa do duchowej i intelektualnej ewolucji i zmiany poglądów – uważanym za jednego z naszych najważniejszych, jak i o kondycji naszego katolicyzmu. Dostrzegł to Cezary Michalski w weekendowym Dzienniku. Dla niego apostazja Węcławskiego to kolejny dowód, że znaczenie polskiego Kościoła słabnie. I to jest dużo bardziej intrygujące niż powtarzanie argumentów antyklerykalnych i antyreligijnych.
Jaruta – ale co to znaczy, że Węcławski nie uznaje boskości Jezusa? To znaczy, że chrześcijaństwo uznaje on odtąd za jedną więcej doktrynę moralno-społeczną. Współcześnie na Zachodzie to żadna nowość: są nawet biskupi i duchowni, a i wielu teologów, którzy powtarzają, że zmartwychwstanie Jezusa należy rozumieć metaforycznie. Są tacy, którzy mówią wręcz: nie wierzymy w dogmaty wiary chrześcijańskiej, ale nie opuszczamy chrześcijaństwa, bo ma ono dla nas wciąż wielką siłę moralną, wzywającą do walki o lepszy świat.
Nie ma się też co dziwić, jak Torlin, że po decyzji Węcławskiego, wielu katolików w Polsce zastanawia się, jaką pójdzie on dalej drogą. Może to być też droga ateizmu, niewiara, agnostycyzm, ateizm zdaniem nowoczesnych teologów mają swoje miejsce w planach Bożych dla świata, w ,,ekonomii zbawienia”. Jakie? Pracujemy nad tym. 🙂
Komentarze
Zdjecie piekne a wiara w ich cudowna rzyszlosc nieublagalnie maleje. Nigdy nie bylam fanatykiem Pana Walesy, ale teraz nadaje Mu Platynowy Odder Renaty. Mial racje, Panowie K tylko umia walczyc i podkladac nogi, a patrzac na media, to te /przepraszam/ pacany, ida za nimi jak w ogien.
Ucalowania
, że chrześcijaństwo uznaje on odtąd za jedną więcej doktrynę moralno-społeczną.
Sam ogrodnikiem nie jestem, ale lubię mieć za oknem kwietny ogród. Jeśli chrześcijaństwo miałoby pójść w tym kierunku to się boję, że pejzaż społeczny nie będzie już kwitnącym ogrodem a utylitarnym kartofliskiem.
Po co redukować chrześcijaństwo do moralności i nazywać je dalej chrześcijaństwem? Czy nie starczyłoby rozszerzyć istniejący „zdrowy ruch”, w którym jest też „zdrowy duch” na dorosłych i zachęcić
kogo się da do Powszechnego i Otwartego Harcerstwa. Ja się nie zapiszę, bo palę.
Panie Adamie,
Swego czasu moj Tatus byl na dosc wysokim stanowisku, no nie TAK wysokim, ale mial do dyspozycje tak zwany „czerwony telefon” w kolorze czerwonym. Gdy sie podnioslo sluchawke ktos a rzadu natychmiast byl na lini. Ja teraz nie roumie, tyle lat, taka technika, wiele pieniedzy wydanych na rozne sluzby, i co? Dodzwonic sie nie mozna?
Jezeli nie mam ochoty odebrac telefonow tez jestem nieosiagalna i nieidorfomana…ale to juz moja sprawa.
Dla mnie to kolejny przyklad malego formatu tej postaci (mysle o LK, oczywiscie).
Czy to przypadek, że na stronach Polityki lub Onetu zdjęcia Kaczyńskich są specjalnie dobierane. Kaczorek Donald i inni ulubieńcy zawsze w skowronkach, tylko Kaczyńscy z kwaśną miną. No tak, ale to się nazywa liberalizm i obiektywizm. Tylko przymiotnik trzeba dodać: lewacki (dawniej socjalistyczny, jak demokracja socjalistyczna).
Patrze na to zdjecie Lecha Kaczynskiego i pierwsze skojazenie, jakie mi sie nasuwa na mysl to zdjecie przemawiajacego Mussoliniego, ktory przemawia z balkonu i robi podobnie kabotynskie grymasy. Nawet rece tak samo skrzyzowane.
No a reszta… ?
Ten sam populistyczny sposob myslenia….
Chyba jakies genetyczne uwarunkowanie.
Na szczescie Mussolini nie mial brata-blizniaka i nikt nim nie sterowal z tylnego siedzienia.
Pozdrawiam.
Ogladałam kilkakrotnie wieczorem INFO, po wypadku samolotu, i słyszałam wypowiedź prezydenta, ze odesłal samolot i dopiero wtedy dowiedział się o tej tragedii. Rodzinom składał „najgorsze kondolencje”. Uważam ze teraz chce się wybielić, ponownie nie mógł założyć kasku / jak w hali katowickiej/. Jest to mały człowieczek /nie chodzi mi o wzrost/ imałostkowy. BRRR
Przez chwilę zastanawiałem się skąd wyszła inicjatywa i impuls do tego całego zamieszania. Nie zdziwiło mnie, że to kancelaria rozpoczęła tę „przepychankę”. Wydaje mi się, że najbardziej rozsądnym rozwiązaniem było nie nadawanie rozgłosu tej i przede wszystkim pozamedialne jej rozwiązanie . Żle się stało, że w takim momencie, gdy trwała żałoba, komuś z obozu prezydenta przyszło do głowy, aby spróbować „dowalić” Platformie. Skąd kancelaria prezydenta RP bierze takich ignorantów i cyników jak Draba?
zupelnie zgadzam sie z renata
jezeli nie mam ochoty odebrac telefonu tez jestem nieosiagalny jas
Jest niedopomyslenia zeby dzienikarz pisal takie bzdury, o tragedii tego typu Prezydent jest zawiadamiany z goddzinnym opoznieniem, w tej sytuacji rzad Tuska powinien poddac sie do dimisji, tak jest w normalnych krajach, one bloody phone, it is a problem, that is the joke, bez wzglendu kto jest prezydentem ze strony Rzadu to jest sk…..two najgorszego gatunku, i jeszcze taka meda jak gospodarz popiera ludzi ktorzy prowadza do wprowadzenia haosu w panstwie.
Pragne przypomniec gospodarzowi ze kiedy poprzedni Rzad wygral wybory Tust oglosil nieposluszenstwo dla Rzadu, Tusk ma Polske w d…. a jeszcze do tego chce byc prezydentem, o ironio losu?
Szanowna Pani Renato!
Wlasnie odkopala Pani tego zagrzebanego psa.
Czasami ciezko bylo sie zorientowac skad taka kobietka jak Pani mogla zaczerpnac takie zadziwiajace poglady oraz skad ta nienawisc do prezydenta i bylego premiera.
I nagle przyszla jasnosc, to Pani jest corka jakiejs tam szychy / ponoc niskiego szczebla / z bylej przewodniej partii polskiej i jako taka, niejako w genach, posiada Pani zasiana nienawisc do politycznyczh przeciwnikow.
Doprawdy wstyd sie tym chwalic.
A powoli wstyd bedzie z tym zyc, jako ci przestepcy powoli znikaja z powierzchni politycznej Poski.
A wracajac do sprawy>
Czy Zwierzchnik i jednoczesnie Prezydent musi dowiadywa sie od Premiera o katastrofach w silach jemu podleglych i to ze znacznym opoznieniem?
Czy klamliwe opinnie Cudaka o radzie gabinetowej, nie doprowadzily do jej upublicznienia?
Czy to nie gra szyta grubymi nicmi?
Czy podobna gra nie odbywa sie ciagle?
Znamy pragnienia i cele Cudaka.
Dazy on wszyskimi silami do dyskredytacji Prezydenta.
I ludzie zaczeli to spostrzegac, stad spadek poparcia i rosnacy opor spoleczenstwa.
Niestety, zaczynaja sie sprawdzac przepowiednia JK ze wracamy do Polski tej dziwnej, strasznej, do Polki gdzie slusznosc mozna bylo osiagnac tylko poprzaz strajki, a czsami poprzez rozlew krwi.
I teraz oczekuje od Polityki i od Pani twierdzen, ze to Kaczynscy podrzegaja do strajkow, do rozwiazan silowych itp.
Na koniec P. Renato a moze i do starozakonnych Pani nalezy?
Niewsluchiwanie sie w glos ludu ,pycha ,jak obrazuje historia , czesto konczy sie upadkiem ,ostatnie wybory byly tego spektakularnym przykladem. O tej prawidlowosci przekonal sie rowniez bolesnie Lech Walesa.Polityka kreowana przez osrodek prezydencki postrzegana jest przeze mnie jako prosta kontynuacja gry uprawianej przez bylego premiera (z domieszka niechlujstwa i safandulstwa) czyli teoretycznie to droga donikad.Czy wedlug Pana ,doradcy prezydenta stracili instynkt i zaczeli drukowac specjalne gazety z dobrymi wiadomosciami dla L K ( jak niegdys drukowano dla Franca Josefa)tylko po to ,by prncypal czul sie komfortowo ,czy tez prezydent nie jest w stanie wzniesc sie ponad swoja malostkowosc i pieniactwo, ktore my prosci ludzie widzimy golym okiem!!!Jak rozumiem p. Kaczynski chcialby byc prezydentem raz jeszcze, a moze nie, moze to tylko hiperambicja jego brata?
Panie Redaktorze !
Pozostając jeszcze w temacie – Węcławski – pragnę absolutnie nie zgodzić się z zacytowanym przez Pana Redaktora C.Michalskim (Dziennik). Myślę, że decyzje wym. przeze mnie w jednym z postów b.duchownych, którzy opuścili ostatnimi czasy KK, świadczą o czymś przeciwnym. Po prostu polski kościół wraca do „normalności” zachodnioeuropejskiego katolicyzmu, może szerzej – chrześcijaństwa. Świadczyć to może również, iż w elicie umysłowej KK w Polsce jest jednak ruch myśli, ruch sprzeciwu wobec imperialnego, anty-modernistycznego (stojącego w poprzek uniwersalnym procesom zachodzącym w kulturze Zachodu) fasadowego i totalnego (w swym charakterze) katolicyzmu made in Poland. Świadczyć to też może o krytycyzmie elit umysłowych KK (nie uważam za takowe wyższą hierarchię, gdyż to właśnie ona jest zakażona najbardziej oparami fasadowości, klerykalizmu (w XIX-sto wiecznym wyrazie), imperialnego przepychu, patriarchalizmu etc).
Myślę, że (odpowiadam tu danie-1) prof. Węcławski nikomu nie musi się opowiadać ze swej ewolucji (tak, uważam danie-1 to co opisałem za ewolucję – nie lobotomię). Tak nawiasem mówiąc – mniemam, że przyrównanie procesu zmiany „światopoglądu” (jako „Weltanschauung”, bez kwalifikacji i aksjologii) u prof.Węcławskiego do lobotomii jest nadużyciem i określeniem obraźliwym w pewnym wymiarze. Jeśli jest uczciwy wobec siebie samego, trzeba to uszanować i pochylić głowę w pokorze. Ja osobiście nie mam podstaw aby wątpić w jego uczciwość – uczciwość wobec siebie. Powiesz danie-1 – a uczniowie i odbiorcy: to odpowiem Ci słowami H.Kwinto (z I części „Vabank”) kiedy odrzekł na pytanie „szopelfendziarzy” jak to zrobił – czyli jak otwarł sejf: „… trzeba było uważać !”.
Co do meritum felietonu dzisiejszego – ciśnie się jedno słowo na określenie całości polskich elit politycznych, wyższych urzędników państwowych (którzy nota bene kwalifikują się do tego przedziału z tytułu koneksji partyjnych), koryfeuszy życia publicznego itd – DNO. I to chyba dobitnie oddaje mój stosunek do tego wyalienowanego, narcyzowatego i bezdennie pustego intelektualnie środowiska.
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
Wodniku
„Autolobotomia” nie dotyczy Węcławskiego, dotyczy tych z nas ktorzy chetnie zapominaja kim byli i co glosili.
Dopoki przyjmujemy ze 30 latek X jest w wieku 60 tym samym X musimy przyjac takze ciaglosc odpowiedzialnosci.
> Współcześnie na Zachodzie to żadna nowość: są nawet biskupi i duchowni, a i wielu teologów, którzy powtarzają, że zmartwychwstanie Jezusa należy rozumieć metaforycznie. Są tacy, którzy mówią wręcz: nie wierzymy w dogmaty wiary chrześcijańskiej, ale nie opuszczamy chrześcijaństwa, bo ma ono dla nas wciąż wielką siłę moralną, wzywającą do walki o lepszy świat.
Przypomina mi się Dawkins, z jego akcją „Ateiści za Jezusem” 🙂
Panie Redaktorze,
BBN, choćby z racji swego przeznaczenia powinien funkcjonować 24 godziny na dobę, tu przecież chodzi o szeroko pojęte bezpieczeństwo narodowe. Bilingi MON pokazały, że jest to twór sprawny inaczej. Zastanawia mnie tylko jedno jak to się dzieje, że w otoczeniu obu braci „K” wszystko funkcjonuje conajmniej niezbyt poprawnie. Czy mali bracia aż do tego stopnie „zainfekowali” i zawłaszczyli mózgi personelu i najbliższego otoczenia? Bycie wielkim wśród „krasnoludków” , to jak najbardziej przypadłość psychiczna.
Jeszcze o Węcławskim: z półki wygrzebałem jego książeczkę „Gdzie jest Bóg?” zauważając podtytuł: „małe wprowadzenie do teologii dla tych, którzy nie boją się myśleć”. Podtytuł nabrał nowego znaczenia.
Ja nie jestem stuprocentowo pewien, czy ja mam rację. Nie kłócę się. Ale ja wyciągam jeszcze jeden wniosek ze sprawy telefonów (a może raczej przekazywania informacji).
To jest stosunek PiSu i Prezydenta do nowoczesnych mediów. Wiadomość o tragedii przedostała się dosyć szybko z TV24 do Radia Zet i RMF FM, TNNu i Polsatu. Na logikę nawet jeżeli rząd nie zdążył zawiadomić Prezydenta, to powinien to zrobić ktoś z kręgu osób zaprzyjaźnionych, dzwoniąc do np. Kamińskiego: „Słyszałeś o tej tragedii?”. Ja się boję, że wszyscy ludzie z tej formacji okopali się na stanowiskach, że to są wstrętne, liberalne media i ich … po prostu nie słuchają. A nie wierzę, żeby w kancelarii nie było urzędników niskiego szczebla, którzy w czasie pracy nie słuchaliby popularnych rozgłośni. A może im nie wolno?
Kto kogo i dlaczego nie powiadomił. Przepychanka w tej sprawie – tak nagłaśniana, to nawet nie brak kultury tylko brak obycia. Jeśli ktoś nie wyniósł tego z rodzinnego domu, to się tego nie nauczy, a jeśli dodatkowo ten ktoś uważa, że władza którą mu dano w wyborach uprawnia go do bycia głośnym i widocznym, nie zobowiązuje go do konkretnych działań to taki mamy stan faktyczny. Jedna i druga strona jest bufoniasta, a gdy towarzyszy temu jeszcze brak meritum, a panuje wszech obecna polityczn a poprawność, którą pewien naukowiec – w audycji telewizyjnej – nazwał nowoczesną formą nieuctwa, to tak będzie stale. Chociaż inny naukowiec niedawno w telewizji powiedział, lekarstwem na nieuctwo jest nauka; na pijaństwo – trzeźwość, a głupota zostaje wiecznie. Mówiąc językiem nie politycznym, lecz językiem zarządzania – to każdy wie że istnieje podległość służbowa i z niej wynikające zasady poleceń, powiadamiania, decyzji i jeśli sprawą bezsporną jest że Prezydent jest głową Panstwa i przedstawicielem najwyższej władzy i jednocześnie zwierzchnikiem sił zbrojnych, to jemu należy się szacunek i wykonywanie wobec niego tych obowiązków i zadań które są niezbywalne. Szczególnie w takich przypadkach jak ten lotniczy czy w innych dotyczących bezpieczeństwa Państwa i nie powinno być żadnej dyskusji. Strach pomyśleć, co by było gdyby miał miejsce zamach terrorystyczny; pewnie też każdy z wysokich urzędników siedział by na swoim stanowisku pracy i szukał powodów, dlaczego po prostu sam się nie podniósł z krzesła i po prostu nie zawiadomił, czy też nie wysłał taksi umyślnego. Nie sądziłam, że nasi politycy tak db ają o siebie i o swoje partyjne ego, że są skłonni poświęcić dla tego naród nawet, a w tym przypadku rodziny poległych pogrążone w głębokim smutku i żałobie. Mam jedynie nadzieję, że coś wewnetrznie w politykach się zmieni, bo jesli nie należy się bać, czy my jako naród polski możemy czuć się bezpieczni. Mam prośbę, żeby szeroko rozumiane media już nie karmiły nas, kto? kogo? nie zawiadomił? a raczej tylko dokładnie podały jakie były zapisane procedury są w tym zakresie i czy je mający wykonywać byli w ich posiadaniu; czy zostali z nimi zapoznani; i czy na ten dowód złożyli swój podpis. Taki obieg spraw obowiązuje w administracji publicznej, lecz jeśli ktośc dostał się do niej po raz pierwszy, to może ich nie zna. Więc postępuje tak jak uważa, lub kolega mu przekazał. Wtedy winny jest ten, kto nie dostarczył i nie przeszkolił w procedurach, a w końcu winny takim blędom jest ten, który danego urzędnika mianował, powołał lub zatrudnił na danym stanowisku. Dochodzenia takich spraw nie robi się publicznie, lecz w cichym ferworze gabinetów, bo nigdy do końca li tylko jedna strona jest winna w sprawach organizacyjnych i nigdy takie „wywlekanie” błędów nie przynosi pożtku strony w sensie podwyższenia do nich szacunku, bo wiadomo, że nie można na nich liczyć, bo zawsze znajdą coś na swoje usprawiedliwienie.
Jacobsky!
Czytam Twoj wpis / Patrze na ……/ i widze dzielnego Polaka, z wyksztalcenia ponoc lekarza – psychiatre. Ale patrze blizej i widze pewnego lekarza / nie podam nazwiska bo inny sie obrazi i poda do Strasburga / podobnie psychiatre i o podobnie wynaturzonej jak Twoja psychice.
Mam pytania:
– czy takie zachowania i skojarzenia to cos typowego dla lekarzy / jak choroba zawodowa /.
– czy przysluguje Wam z tego tytulu jakies odszkodowanie?
– czy ta choroba poglebia sie z wiekiem?
– czy w Kanadzie ciagle tak zimno, ze krew nie doplywa do mozgu?
– co chcesz osiagnac tak glupimi wpisami?
Przykro mi, ze Polska wyksztalcila tak skundlonego Mandele, tfu Jacobsky-ego.
A starzy chlopi mowia ” ksztalconyscie a glupiscie ” i w Twoim przypadku to oczywista prawda.
pisze:
2008-01-28 o godz. 09:28
> Współcześnie na Zachodzie to żadna nowość: są nawet biskupi i duchowni, a i wielu teologów, którzy powtarzają, że zmartwychwstanie Jezusa należy rozumieć metaforycznie. Są tacy, którzy mówią wręcz: nie wierzymy w dogmaty wiary chrześcijańskiej, ale nie opuszczamy chrześcijaństwa, bo ma ono dla nas wciąż wielką siłę moralną, wzywającą do walki o lepszy świat.
:
Byli komunisci ktorzy nie chcieli opuscic idei komunistycznej po ujawnieniu zbrodni stalinizmu bo „idea byla piekna” jak mowili.
Ludzie kochaja piekne hasla romantyczne niezaleznie od tego kto je glosi.
marius21 pisze:
2008-01-28 o godz. 11:05
Jacobsky!
Czytam Twoj wpis / Patrze na ??/ i widze dzielnego Polaka, z wyksztalcenia ponoc lekarza – psychiatre. Ale patrze blizej i widze pewnego lekarza / nie podam nazwiska bo inny sie obrazi i poda do Strasburga / podobnie psychiatre i o podobnie wynaturzonej jak Twoja psychice.
Mam pytania:
– czy takie zachowania i skojarzenia to cos typowego dla lekarzy / jak choroba zawodowa /.
– czy przysluguje Wam z tego tytulu jakies odszkodowanie?
– czy ta choroba poglebia sie z wiekiem?
– czy w Kanadzie ciagle tak zimno, ze krew nie doplywa do mozgu?
– co chcesz osiagnac tak glupimi wpisami?
Przykro mi, ze Polska wyksztalcila tak skundlonego Mandele, tfu Jacobsky-ego.
A starzy chlopi mowia ? ksztalconyscie a glupiscie ? i w Twoim przypadku to oczywista prawda.
:
marius 21!!
Obrazy osobiste nie powinny miec miejsca na tym forum!!!
Obelgi, krzyki, rekoczyny to bron ludzi ktorym zabrakl inteligencji i znajomosci faktow.
Takt a nie zacietrzewienie
niech dyktuje nam sumienie,
Wiec przestanmy sie obrazac,
rzucac, szczypac i zniewazac.
Zpowazaniem
michrich
Redaktorze, sprawa Węcławskiego; nie mam wyjścia, znowu muszę zgodzić się z Wodnikiem; polski katolicyzm – moim zdaniem- mało ma wspólnego z głęboką wiarą; jest absolutny przerost formy nad treścią. Hierarchowie są aroganccy, kultywują formę, nie prowadzą żadnego dialogu z wiernymi (nie jest przecież dialogiem:”my mówimy, wy słuchacie”), bo przyzwyczajeni są do tego, że ZAWSZE mają rację, stąd teraz taki kociokwik w temacie „Węcławski”.
Sprawa „żałoba- prezydent-premier-media- zadzwonił, nie zadzwonił”. Tu na wysokości zadania stanął abp Życiński nazywając rzecz po imieniu. Ja napisałem na blogu w sobotę w Onecie:”panowie generałowie! i wy panowie dziennikarze oraz politycy!, jazgot na temat kto kogo powiadomił, czy nie powiadomił, miał powiadomić, a nie powiadomił świadczy o tym, że wszyscy jesteście gówniarzami!”, ale nie puścili mojej wypowiedzi.
Myślę, że było to tak: pierwsze informacje mówiły, że są 4 ofiary. Do prezydenta to dotarło (ta informacja) przed wyjazdem. Pojechał do Chorwacji, bo z powodu 4 ofiar trudno odwoływać wizytę i robić sensację. Tam, na miejscu dotarła wiadomość, żę ofiar jest niestety dużo więcej i że premier z panem Klichem”zaliczyli ” już pobyt w miejscu katastrofy.Pan prezydent wpadł w szał „dlaczego ja o tym nie wiedziałem! i dałem się wyprzedzić Tuskowi!?” Pan Kamiński i pan Polko razem z panem Drabą (czując się winnymi tego zaniedbania, przeszli do ataku, bo atak jest przecież najlepszą formą obrony) powiedzieli prezydentowi: „zwalimy winę na ekipę Tuska” i szybko zwołali konferencję prasową i powiedzieli to, co powiedzieli. Założę się o wszystko, że tak było. Dlatego o WSZYSTKICH napisałem, że są gówniarzami.
Tak samo wczoraj pani Pitera dała pokaz gówniarzerstwa w polemice z W.Frasyniukiem nt. kierowców i celników.
Opinia społeczna ma rację:ekipa Tuska jest lepsza od ekipy K&K, bo obaliła ekipę K&K, ale innych różnić (mam na myśli profesjonalizm- no, może z wyj. Pawlaka) nie ma.
Panie Adamie, jest pan antyklerykałem! Czytałem pańskie teksty i jest pan zdecydowanie za oddzieleniem państwa i kościoła, a więc przeciwko politycznym wpływom kleru na państwo (i odwrotnie wpływaniu polityków na kościół zapewne).
Antyklerykalizm to przecież „(anty- + łc. clericus ?duchowny?) społ., religiozn. pogląd uznający za słuszny całkowity rozdział państwa – jego życia społ., polit. i kult. – od Kościoła i kleru.” (słownik wyrazów obcych).
Jest to przeciwieństwo klerykalizmu – „klerykalizm dążność do zapewnienia kościołowi, duchowieństwu (klerowi) decydującego(!) wpływu na życie publ., polit., społ., kulturalne.” (kopaliński, wykrzyknik mój) Klerykalna była Irlandia w latach 50tych choćby.
Chyba nikt nie chciałby, aby jakiś ksiądz decydował o składzie rady ministrów czy decyzjach politycznych rządu, czy też czego mają się dzieci uczyć w szkole, co jest nauką a co nie albo co można, a czego nie można wystawiać w muzeach i na wystawach, co jest sztuką a co nie etc. Opinie zawsze swoją kościół wyraża, nie musi jednak tego robić z pozycji decydenta, bądź współdecydenta.
Antyklerykalizm, a więc rozdzielenie państwa i kościoła, to nie pozbawienie kleru wpływu na społeczeństwo, czy politykę, tylko pozbawienie możliwości decydowania za to społeczeństwo, w imieniu narodu, braniu odpowiedzialności za urzędników państwowych etc. Nikt przecież nie broni im wyrażania swoich opinii i bronienia racji publicznie, przekonywania innych. Ludzie jednak sami chcą decydować o własnym losie i ani większość wierzących ani niewierzący nie chcą być rządzeni przez kler.
Marius21 – przyhamuj proszę. Nie jest przyjęte na naszych blogach obrażanie inaczej myślących, niż my sami. Rozumiem, że rzeczowa polemika wymaga pewnego wysiłku intelektualnego. Czasem warto się sprężyć.
Marius21
Masz racje. Jakobsky wkroczyl na niebezbieczny teren, na teren PSYCHE X Dziwie sie odwadze J. Samemu bez wsparcia ruszac na te manowce, w te bagniste chraszcze po ktorych biegaja bez opamietania zubry pokasane. Gdzie w kazdej dziurze czai sie niewiedziec kto, a nawet jak wiedziec, to nie powiedziec. Wielka jest odwaga Jakobsky´ego ze zapuszcza sie w to Pomrocze.
Mnie dentyscie starczylo raz spojrzec i wiem: to jest problem zle dobranej szczeki. To z tego bierze sie ten smutek oczu. On wie ze ugrysc juz wiele nie moze ale kto wie: jak zaciscie gole wargi to moze nawet i kawalek pasztetowej da sie z flaka wycisnac.
O trollach na tym blogu z litosci zamilczę. Natomiast ciekawi mnie ,jak to się stało że nasz dzielny gen.Polko jednak spec pewnej klasy, nie potrafił od dłuższego juz czasu, licząc od swego pryncypała b. premiera JK, zorganizować linii łączności między pałacem prezydenta i siedzibą rządu.
O urzędasach pałacowych nie mówię, bo to poziom znany, ale żołnierz zawodowy też bredzi?!
Po co jest to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego?
Harcerze lepiej się potrafia porozumiewać, nie licząc już murzynów w Afryce/tam-tamy/ czy indian /znaki dymne/. A p. Draba, co on mógł sam wymyśleć, przecież plecie to co mu każą mówic, sam woli nie ma. W stolicy się już pokazał i wykazał! Żenada.
Ile jeszcze potrzeba dowodów na prosty fakt, że ten facet nie nadaje sie na to stanowisko i nalezy go po prostu odwolać?
Nasz Gospodarz moim zdaniem nie powinien w tytule pisać „KOHABITACJA”. Uwzględniajac realia, czyli fakt ze treść tego wpisu będzie referowała Nosicielowi Majestatu P. Fotyga należało napisać wprost
KOABITACJA. Po co poczciwą kobitę na wstyd narażać?
Wstyd napisalem? A przed kim? Przecie to będzie t?te ? t?te.
„tete a tete” ma być „e z daszkiem” a „a z kreseczką”
marius21
wrociles ?
Witaj wiec, przyjacielu 🙂
Znamy sie przeciez z blogu Passenta….
Zastanawiam sie czy potrzebny jest jest Polsce tak rozbudowany i kosztowny system dwuwladzy , prezydent-premier.
do Macieja „Czy to przypadek, że na stronach Polityki lub Onetu zdjęcia Kaczyńskich są specjalnie dobierane. Kaczorek Donald i inni ulubieńcy zawsze w skowronkach, tylko Kaczyńscy z kwaśną miną. No tak, ale to się nazywa liberalizm i obiektywizm.”
Byłyby dobierane, gdyby zestaw min był inny.. zdjęcia mnożone uśredniają widok. Są ładne i brzydkie. Widać tych brzydkich jest więcej, bo okazji do zrobienia ładnych było mniej… Myślę, że gdyby bracia K. „ryli ze śmiechu” komentując politykę obecnego rządu to mielibyśmy właśnie takie zdjęcia !!! I też pewnie ktoś by się obraził, a ktoś smiał do rozpuku. A, że przy każdej okazji robią takowe, to i zdjęcia takie 🙂 To jest wszak proste… skoro robią takie miny jakie robią to i takie są zdjęcia :))
Spójrz na kampanię prezydencką w USA (tak uwielbiany kraj przez naszych Bliźniaków)… Tam nie ma zmiłuj… każde wariactwo minowe ktoś wyłapie.
Problem braci K. polega na tym, że chcąc garściami brać z USA, a wizerunek chcą mieć jak z Rosji… ulizany i zatwierdzony. Ma być demokracja (USA), ale tak jak oni ją widzą (casus: Putin, tylko nie ta siła przebicia – zero ropy i gazu). Tak ofukali Europę i się dziwią, że Putin może, a oni – nie…
Ty też chcesz takich wizerunków. Naucz się żyć z takimi jakie sam widzisz, a nie tymi co Ci serwują. W końcu masz swój rozum. Pozdrawiam 🙂
P.S. W dzisiejszym PR Roosevelt nigdy nie zostałby Prezydentem USA. Kaleka, z okularami… głosowałbyś na niego?? Pomyśl… Kamiński zacząłby od tego, abyś pomyślał, czemu on siedzi na wózku?? Może po pijaku jechał?? I miał wypadek?? A moze jakaś wstydliwa choroba?? Ojciec T. dodałby, że to kara boska za coś… ktoś z PO zacząłby o kondycji na całą kadencję…
@ Jacobsky:
ja analizujac okulomotoryke PP na zdjeciu widze infraduktion(na dol i na prawo) jak i usta skrzwione na lewo na dol i diagnzuje u blizniaka multiple-osobowosci w trakcie intensynego dialogu, przy czym skrzyzowane rece swiadcza o braku gotowsci do kompromisu – potocznie nazwy sie to : naburmuszony skrzat 🙂
A mnie się podoba !
Pałac sam kabluje na własną nieudolność i brak kompetencji 😉
Całkowity brak do zdolności podejmowania decyzji (czy powiemy o tym Prezydentowi ?). Urzędasów rozumiem – jedyna umiejętność wymagana od nich to tryskanie jadem (bez użycia komórek mózgowych), ale generał ???
Byle majster na budowie ma więcej jaj.
Panie Redaktorze, pisze Pan: „coraz mniej mamy podstaw do optymizmu, że kohabitacja między rządem Tuska a prezydentem Kaczyńskim jakoś się ułoży i jest w ogóle możliwa” .
Otóż sądzę, że nie można było nigdy mieć takiej nadziei, a to z bardzo prostego powodu: jak może się porozumieć prezydent PiS z premierem Rzeczpospolitej? Wszak jedyne, co pragnie zrobić prezydent PiS, to zdyskredytować rząd Rzeczpospolitej, nie zapominajmy, wyłoniony przez ugrupowanie, które wygrało w demokratycznych wyborach. I tylko jedno mnie zastanawia: kiedy PiS zacznie opłacać swego prezydenta z funduszy partyjnych, zamiast obciążać jego uposażeniem budżet państwa.
Pozdrawiam, T.
Panie Adamie częściowo zgadzam się z krytyką strony opozycyjnej PiS -Prezydent. Lecz czy nie jest pójściem na łatwiznę krytykowanie jednej strony gdy druga popełnia karygodne błędy. Tak na dziś faktycznie może wygodnie być w chórze poprawności politycznej która mało ma wspólnego z obiektywizmem,prawdą i uczciwością dziennikarską.
Gratuluję zdjęcia.Mam gdzieś wydana przez PWN książkę Lombroso.Warto poczytać.
marius21,
Na umysle nic mi sie nie porobilo, moze Panu, ale Bog Panu wybaczy. To co chcalam powiedziec,ze przed wielu laty, bez wielkiej technologi, dalo sie w ciagu kilku minut powiadomic o katachlizmach caly rzad! Teraz sa wielkie problemy, manipulacje, klotnie, a po co to nam? Moje zdanie jest takowe: niech rzadzi aniol a nawet nawet i diabel, ale dla dobra NARODU!. Te przepychanki na gorze do niczego dobrego nie doprowadza. Za ideologie przez wieki wiele ludzi stracilo zycie, teraz jest czas dla POKOJU. Ilez mozna walczyc, nie lepiej sie dogadac?
Jak Pan jest innego zdania to trudno, nie mam slow.
Co do mojego tatki, to sie Pan od……..
Dante – to jest bardzo trafne okreslenie rzeczywistości. Nawet powiem wiecej, to oczywista oczywistość. Naburmuszony skrzat.
Panie Redaktorze, czy można się czemuś dziwić. Przecież było jasne, że dzetronizowana partia będzie rzucać kłody pod nogi. Gdyby dziennikarze nie robili sensacji nic z tych zakusów by nie wyszło.
Mam jednak pytanie ogółniejsze – dlaczego w imieniu Prezydenta we wszystkich dyskusjach występują politycy jednej partii. Kto ustala taką zasadę. To miał być urząd apolityczny. Z poważaniem
Szanowny Panie Redaktorze,
Nie łudziłem sie nigdy, że cała ta frustracja i nienawiść, którą naładowana jest PiSowska wizja świata zniknie dzień po przegranych wyborach.
„Co zapłonęło, musi się wypalić” jak powiada poeta.
Dlatego nie dziwi mnie zachowanie prezydenta i jego kancelarii i spodziewam się dalszych dąsów, oskarżeń i dziecinnych przepychanek.
Widzę co najmniej dwie zalety tego stanu rzeczy: po pierwsze, „wszyscy ludzie prezydenta” nie pozwalają nam zapomnieć czym w istocie jest PiS a wiedza ta przyda nam się przy kolejnych wyborach.
Po drugie patrzą na ręce obecnie rządzącym. Przyznam, że po dwóch latach tego żałosnego spektaklu, jakim były rządy PiS/SO/LPR nabrałem przekonania, że klasa polityczna uległa znacznej demoralizacji i nie wierzę, żeby ten stan ograniczał się tylko do PiS.
W tej sytuacji stały konflikt rządzących z opozycją wydaje mi się czymś lepszym niż cichy konsensus.
Zainteresowanym – http://wiadomosci.onet.pl…y,kioskart.html :
Barbara Gruszka-Zych/26.11.2007 14:09
Ojciec nazywał mnie „obcy”
Z Niklasem Frankiem, synem zbrodniarza wojennego, rozmawia Barbara Gruszka-Zych
Czy mam ojca oceniać według tego, że dwa razy w życiu pogłaskał mnie po głowie? Czy też mam go oceniać po masach zwłok, które zostawił? Decyzja jest przecież jasna.
Barbara Gruszka-Zych: Proszę opisać matkę, zapach jej perfum, futer.
Niklas Frank: Perfum nie pamiętam, ale zawsze była bardzo dobrze ubrana. W pamięci została mi taka scenka z Krzeszowic. Staliśmy przy wejściu na schody, mama trzymała mnie za rękę, a na szczycie schodów stał w mundurze ojciec, jak jakiś Ludwik XIV. Wcale nie kwapił się, żeby wyjść jej naprzeciw. Czułem wściekłość matki z powodu tego królewskiego zachowania jej męża. To ona musiała wejść do niego na górę.
Niklas Frank wspomina, jak złamał ojcu okulary, fot. Marek Piekara
Czy ojciec był w mundurze nawet w momentach rodzinnej bliskości z synem?
Zapamiętałem go w mundurze. W stosunku do mnie był oschły. Nie wierzył, że jestem jego synem, uważał, że moim ojcem jest gubernator Lasch, zgładzony później przez Himmlera. Ojciec nazywał mnie „obcy”. Pamiętam, jak w Warszawie w Belwederze biegłem dookoła dużego, okrągłego stołu, żeby na przywitanie rzucić mu się w ramiona, ale on odwrócił się i zaczął odchodzić tak szybko, że nie mogłem go dogonić. W końcu zatrzymał się i spytał: „Czego chcesz? Przecież nie należysz do nas. Jesteś obcy”. Rozpłakałem się wtedy i poczułem jak zbity pies.
Kiedy zorientował się Pan, że rodzice są po stronie oprawców?
Właściwie to powinienem być ojcu wdzięczny, że nazywał mnie „obcym”. Tak powstała między nami rysa. Kiedy w 1945 w naszym domu w Bawarii zjawili się Amerykanie, jeden z nich postawił matkę, mnie i całe moje rodzeństwo pod ścianą i wymierzył w nas lufę karabinu. Starsze rodzeństwo strasznie płakało, ja byłem całkiem spokojny. Miałem 6 lat, ale czułem, że ten żołnierz ma rację. Druga rysa pojawiła się, kiedy latem i wczesną jesienią 1945 po raz pierwszy ukazały się w prasie zdjęcia z ciałami pomordowanych w obozach koncentracyjnych. W podpisach powtarzało się słowo „Polska”. Wiedziałem, że Polska należała kiedyś do nas i byłem przerażony tymi zabitymi.
Jak żyliście po wojnie?
Matka zmarła w moje 20. urodziny. Ojciec napisał w więzieniu studium Hitlera. Choć podczas procesów norymberskich przedstawiono dowody jego zbrodni, nie odciął się od niego. Właśnie w więzieniu ochrzcił się i przeszedł na wiarę katolicką. Ówczesny papież Pius XII chciał złożyć petycję o jego ułaskawienie. Ale dowiedziała się o tym polska delegacja w Norymberdze i stanęła na głowie, żeby do tego nie dopuścić. Oczywiście to było słuszne. Manuskrypt „W obliczu szubienicy” matka wydała własnym nakładem. Nigdy nie zapłaciła ani feniga podatku. Dzięki temu jakiś czas mogła dobrze żyć. Do końca życia opowiadała historię, kiedy podczas uroczystego przyjęcia na Festiwalu Wagnerowskim wypadł jej z ręki program. Stała obok Hitlera, który go podniósł i wręczył jej swój własny, ponieważ ten, który upadł, był ubrudzony. Podsumowywała: „Z niego był wielki pan”. I wszystko mu wybaczała. Zmarła w wieku 63 lat. Mieszkałem wtedy w internacie na wyspie Fohr na Morzu Północnym.
Dlaczego uciekł Pan tak daleko?
Matka nie była dla nas matką, po prostu chciała się nas pozbyć z domu. Pod koniec jej życia baliśmy się siebie wzajemnie. Miała bardzo dobre oko na mężczyzn. Bałem się, że odkryje wszystkie moje słabości, mój strach, moje kłamstwa.
Czy rodzice okazywali wam czułość?
Nie… Cieszyłem się, gdy matka i ojciec byli przy mnie. Ale nie przypominam sobie żadnych serdecznych gestów z ich strony. Raz nawet dostałem w ucho od ojca, ale słusznie. Wziąłem wtedy jego okulary i oderwałem oba uchwyty. To było w Bawarii. Nie miał wtedy munduru. Kiedy wracał do Krakowa, był już wyłącznie na służbie mordercy. Małżeństwo rodziców nie układało się. Ojciec spotkał swoją miłość z lat młodzieńczych i mimo że miał pięcioro dzieci, chciał się rozwieść.
Jak patrzy Pan w oczy nieżyjącym rodzicom na ich fotografiach?
Dla mnie oni żyją. Kręcę głową, patrząc na ojca, jak mógł to wszystko zrobić? Przecież nie musiał…
Wielu Niemców życie zmuszało do takich wyborów.
Ale nie jego. On miał taki psi charakter. Hitler świadomie dał mu stanowisko generalnego gubernatora, bo wiedział, że nigdy nie będzie stwarzał problemów z powodu masowych egzekucji Żydów i Polaków.
Czy przebaczył Pan rodzicom?
Nie. W moim ojcu i matce nie było nic dobrego. Musiałem podjąć decyzję. Czy mam ojca oceniać według tego, że dwa razy w życiu pogłaskał mnie po głowie? Czy też mam go oceniać po masach zwłok, które zostawił? Decyzja jest przecież jasna.
W czasach obozów koncentracyjnych ludzie pytali „Gdzie jest Bóg?”.
Też codziennie zadaję sobie to pytanie. Byłem wychowany w duchu katolickim w domu, szkole, kościele. Co tydzień chodziłem do spowiedzi. Przestałem, gdy miałem 14, może 15 lat.
Czy układał Pan życie przeciw rodzicom?
Wcześnie zorientowałem się, że nie można być tchórzem. A to ojcu zarzucałem bezgraniczne tchórzostwo. Dlatego przez ostatnich 15 lat pracowałem jako reporter wojenny. Byłem świadkiem walk w Kambodży, Kolumbii, na Bałkanach. Widziałem ciała pomordowanych. Mogłem się przekonać, jak cieniutka jest linia graniczna między czynem mordercy i śmiechem z tego.
Tam, na linii frontu, potwierdzał Pan swoją odwagę?
To dużo ciekawsze niż przeprowadzanie wywiadu z takim jak ja, byle jakim literatem…
Każde spotkanie dziennikarskie to swego rodzaju linia frontu… Czy w dzieciństwie słyszał Pan dużo śmiechu?
Od starszego ode mnie o 11 lat brata Normana wiem, że w naszej rodzinie w czasach Generalnej Guberni dużo się śmiano. Na zewnątrz mordowano ludzi, a w naszym domu słychać było śmiech.
Jakie odczucia towarzyszyły Panu podczas powrotu do Krakowa?
Przyleciałem, żeby pisać do „Sterna” reportaż o filmie „Lista Schindlera”. Wtedy na lotnisku spotkałem Jacka Pleśniarowicza, tłumacza, z którym przyjaźnimy się do dziś. Potem odwiedziliśmy Władysława Klimczaka, posiadającego zbiór zdjęć z czasów okupacji. Na jednym wskazał mojego ojca i powiedział: „Tam stoi ten łotr”. Wtedy pomyślałem: „Mój Boże, żebyś wiedział, że przy tobie stoi jego syn”. Byłem poruszony Krakowem. Szedłem przez to piękne miasto i widziałem, jak jego ulicami płynie krew.
Obserwował Pan konflikty zbrojne w różnych miejscach świata. Czy dałoby się ich uniknąć?
Mam 68 lat i z tej perspektywy wydaje mi się, że głównym motorem tego, co ludzie robią, jest chciwość, zachłanność. Całe życie zachowujemy się groteskowo i właśnie za tę groteskowość kocham ludzi. Wciąż żyjemy marzeniami, pragnieniami, wyobrażeniami o świecie. Tylko moja matka była osadzona w rzeczywistości. Zanim zaczęła się III Rzesza, już robiła z Żydami interesy. Brała w komis futra, a potem je sprzedawała. Kiedy nastała III Rzesza i zamieszkaliśmy w Generalnym Gubernatorstwie, dalej robiła z nimi interesy. Kiedy skończyła się wojna, w Schliersee był obóz dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Brała zrabowane Żydom kosztowności, wsiadała na rower, bo już nie miała mercedesa, i jeździła tam, do Żydów, żeby znów robić z nimi interesy.
Czy jednak coś wymyka się grotesce?
Miłość do mojej żony Hannelore.
Może Pan coś o niej powiedzieć?
Kocham ją.
Kocha Pan Niemcy?
Tak, to wspaniały kraj. Choć uczucie, które codziennie mi towarzyszy, to ból z powodu tego, co Niemcy złego zrobili. Dlatego wciąż jeżdżę z moimi książkami na spotkania autorskie, także do szkół, bo wtedy pęka milczenie na temat nazizmu. Obserwuję, jak zwłaszcza starsze, niemieckie kobiety słuchają mnie z zaciśniętymi wargami. One nigdy nie będą chciały opowiedzieć, co widziały i na czym się wzbogaciły.
Co jest dla Pana najważniejsze?
To bardzo ważne pytanie, choć nienawidzę na nie odpowiadać. Życie jest silne ? tak sobie myślę, gdy wstaję rano. Jestem wtedy wrogo nastawiony do świata. Ale w miarę upływu dnia staję się pogodny.
Jeszcze trochę o Węcławskim. Nie możemy zapominać przy tej postaci o pewnej bardzo ryzykownej i zarazem odważnej decyzji, którą podjął on po sprawie abp Paetza. Mianowicie to on otwarcie opowiedział o problemach natury seksualnej swojego przełożonego. Było to bardzo ryzykowne zagranie ponieważ nie wiedział co go może spotkać ze strony reszty kleru poznańskiego. Niestety spotkało go wszystko co najgorsze – całkowita marginalizacja i odsunięcie się od niego wielu kolegów. To boli. Szczególnie gdy człowiek podejmuje walkę ze złem i zamiast otrzymać pomoc orientuje się, że na placu boju stoi sam. To musiało być bardzo bolesne. Okazało się, że wspólnota Kościoła zamiast wesprzeć go w walce ze złem, odwróciła się od niego. Całkowicie. Jak tu nie zątpić w Kościół? Tyle tylko, że ksiądz Węcławski nie przeżył tylko rozczarowania wspólnotą – on (moim zdaniem) przeżył potężny kryzys wiary. Czy możliwym jest by człowiek, który należał do elity teologów w Polsce a nawet na świecie nagle ot tak po prostu zmienił zdanie? Moim zdaniem na pewnym etapie jego życia praca naukowa okazała się ważniejsza od wiary. Niezgadzanie się z dogmatami Kościoła nie jest powodem do odchodzenia z niego. On na pewno to wie. Wydaje się więc raczej, że w jego życiu doszło do poważnego kryzysu wiary, z którego już się nie podniósł. Ponieważ do tego doszło pewne rozczarowanie Kościołem, o którym wspominałem to niestety to wszystko doprowadziło go do tej decyzji. Pytanie czy ostatecznej…