Birmo, trzymaj się
Apel z Polski o dialog w Birmie mnie nie zaskoczył. Aż się prosiło, by ludzie Solidarności taki głos wydali. Gorzej, że wydali go wspólnie z autorami stanu wojennego. Może to i bez precedensu, że do pokojowych metod rozwiązania ostrego kryzysu wzywają po latach wspólnie atakujący i zaatakowani, ale w pierwszym odruchu byłem jednak zszokowany, czytając podpisy pod skądinąd słusznym i potrzebnym tekstem. Jakoś jeszcze nie dojrzałem do takiego przełomu.
Ale może jest w tym coś, co daje do myślenia. Polscy generałowie służą przykładem generałom birmańskim, że można usiąść do stołu z prześladowaną i opluskwianą wcześniej opozycją. Usiąść i zawrzeć jakiś kompromis. Ale nigdy się nie dowiemy, czy junta w Birmie przeczytała ten apel z Polski i co o nim powiedziała. Podejrzewam, że birmańska Rada Pokoju i Rozwoju – nazwa kandydat do Wielkiej Nagrody Orwellowskiej – ani sztab generalny nie będą studiować polskiej drogi do demokracji. Uznaliby ją pewno za absurd, bo prowadziła do podzielenia się władzą, a w końcu do usunięcia polskich generałów na margines, a nawet do wytoczenia im procesów. Po co tak sobie komplikować życie, kiedy można użyć siły.
Pogląd, że język siły jest jedynym, jaki ludzie naprawdę rozumieją, krew jest smarem historii, a pieniądz motorem ludzkich działań, to apteczka pierwszej pomocy, kiedy zaczynamy się gubić w analizie czy dyskusji. Rodzaj miecza do przecięcia węzła gordyjskiego. Taka wizja natury ludzkiej i historii jest mi obca. Uważam, że jest nie tyle realistyczna, ile cyniczna: obcy ludzie,a tym bardziej jakieś ideały, nie są warte, by dla nich cokolwiek poświęcać.
W latach 80 niektórzy uważali, że szkoda czasu na zajmowanie się aspiracjami krajów poddanych systemowi radzieckiemu, dziś wielu uważa, że Irak czy Birma nie są zdolne do życia w demokracji. A już na pewno nie w systemie demokracji typu zachodniego. Sęk w tym, że praktycznie innej demokracji nie ma. Mogą być lokalne warianty, ale filary są zawsze takie same, albo nie ma sensu mówić o demokracji.
Kiedy Birma zrzuci w końcu jarzmo junty, oczywiście nie zapanuje tam raj. Nie wiadomo, czy pani Auung San Su Kyi sprawdzi się jako premier (nie wiadomo nawet, czy doczeka końca junty). Po upadku dyktatury może rozpętać się birmańskie piekło pretensji, ambicji i zawiści w elicie nowej władzy, jak u nas po 1989 r. Na dodatek Birma jest krajem wielu wojowniczych mniejszości, które zaczną stawiać swoje żądania.
Z tego wszystkiego nie wynika, by Birma nie zasługiwała na wolność. Po okresie chaosu przyjdzie uspokojenie. Otworzą się nowe możliwości rozwoju. Być może kraj wybierze ustrój federalny, który zredukuje napięcia etniczne. Pojawią się nowi liderzy, z nowymi pomysłami. Niewykluczone, że ważną rolę odegra buddyzm jako etyczny punkt odniesienia. Dziś młodzi mnisi odwracają przed żołnierzami junty żebracze miski dnem do góry – to buddyjski odpowiednik chrześcijańskiej ekskomuniki.
Ale kiedy Birma będzie wolna, buddyzm musi działać na rzecz pojednania, bo taka powinna być społeczna rola religii. W Birmie mnisi mogą być siłą ,,lewicową” – upominać się o najbiedniejszych, zachęcać demokratyczną władzę do sprawiedliwości społecznej zamiast do nacjonalizmu, ksenofobii i populizmu, na czym żerowała junta. Może wolna Birma stanie się prekursorem wśród krajów Azji Południowo-wschodniej, jak w pewnym stopniu Polska z czasu apelu Solidarności do ludzi pracy w Europie Srodkow-wschodniej i w okresie transformacji po 1989 r.? Może wyłoni system demokratyczny, parlamantarny, wielopartyjny, a zarazem przesycony ,,wartościami buddyjskimi” i nastawiony na reformy społeczne. Może Birma okaże się kiedyś atrakcyjną alternatywą dla Singapuru?
PS. Wodnik63, Jacobsky i w pewnym stopniu Bobola – dzięki za klarowne wyłożenie własnego stanowiska; w obu przypadkach bym z Panami polemizował, co i tak częściowo czynię na tym blogu, ale miło przeczytać porządnie uargumentowany wywód, a nie kolejną porcję łatwej anonimowej agresji. Ale jak to w końcu jest: czy opozycja demokratyczna i Solidarność to nie było ,,pięknoduchostwo” i ,,chciejstwo” i czy nie zmieniły one biegu historii? ,,Piotr z sąsiedztwa” – dziękuję za podobny do mojego antytotalitarny (umiarkowany) optymizm. Dziękuję wreszcie ,,jakejot” za naoczną relację z Birmy i wyrazy solidarności z Birmańczykami. ,,Cordolium” – przesadziłem z księżmi? Sam takie rzeczy słyszałem, zresztą, przyznaję także od przedstawicieli inteligencji świeckiej, w tym z AK-owskim zapleczem. A prymas Wyszyński w sierpniu 1980 r. omal nie potępił strajków na Wybrzeżu, obawiając się zapewne interwencji radzieckiej.
Komentarze
Wiele miesiecy temu dyskutowalismy tu w blogu stan wojenny. Wyrazilem wtedy odmienny od Gospodarza poglad. Poglad ze nasza racja, czesci spoleczenstwa zgromadzonego w opozycji bylo glosne wyrazenie tego co myslimy o systemie. Racja WRONy, ale tylko ze wzgledu na czynnik zewnetrzyny, bylo to co przeprowadzili. Birmie wydaje sie pacyfikacja z strony Chin, a tym bardziej sprzymierzonej w tym wypadku z Chinami Rosji nie zagraza. Rada Pokoju i Rozwoju WRONiego alibi nie posiada.
Dla mnie apel z Polski, choc do tamtejszych generalow nie dotrze
(ale wlasciwie czemu nie, jesli wiemy ze Auung San Su Kyi doskonale zna historie tego co wydazylo sie w PL, moze jakis general tez) jest OK.
Gdyby apel z PL wyszedl od kregow rzadowych bylby co najmniej dwuznaczny. Moglby byc odczytany przez birmanskich generalow jako pulapka.
Apel podpisali jednak ci ktorzy juz nie sa „na wojnie”. Nie ma wsrod nich tych co rzadza sie zadza odwetu i porachunkow, a scislej porachunki te wykorzystuja dla manipulacji prawem, dla wzmocnienia swych pozycji.
Moze wsrod generalow z Rady Pokoju i Rozwoju sa tacy ktorzy nie mniemaja ze krew jest najlepszym paliwem ich wladzy, tacy ktorym siedziec na bagnecie niewygodnie? Moze wie ktorys z nich ze tak czy inaczej birmanczycy sa skazani na zycie razem?
Moze jest taki, czy tacy, ktorym „byt” i „podejrzliwosc” nie do konca pada na swiadomosc.
Istnienie takiego generala, czy generalow, jest szansa pokojowego rozwiazania. Niech sie potem, po „wojnie”, takie generaly nazywaja Birmanskimi Wallenrodami, mnie to nie wadzi. Ba, nawet bylbym troche dumny z zasiegu oddzialywania naszych mitow literackich.
I jeszcze pytamie do Gospodarza.
Nie wiem dokladnie jaki jest status purgatorium w posoborowej doktrynie kosciola. Przyszlo mi jednak do glowy ze WRONi politycy sa dzis w politycznym czyscu.
Czy „duszom” czyscowym nie przysluguje prawo modlitwy o pokoj na ziemi?
A ja osobiscie jestem gotowa naszym generalom wiele wybaczyc za ten apel birmanski. I podejrzewam, ze Gospodarz, w gruncie rzeczy tez gotow jest wybaczyc. Oczywiscie, zesmy „dojrzeli” jak to nazywasz. Bo zycie poszlo dalej, bo nie jestesmy zawzietymi, msciwymi kaczkami, hodujacymi az do smierci urazy i rany. I daletgo cieszy nas gest przyzwoitosci ze strony naszych generalow. Zwlaszcza, ze bylo im to „niepotrzebne”. Dla mnie ten apel wiecej znaczy niz gdyby podpisali go jedynie Walesa i Mazowiecki.
Jaruzelski i Kiszczak sa dzis po naszej stronie. Czyz nie jest to powod aby zakrzyknac „Halleluja!”
Gen. Jaruzelski nie ma moralnego prawa apelowac o pokoj w Birmie, dopoki nie rozliczy sie ze zbrodni stanu wojennego.
Szanowny Gospodarzu Blogu !
Dziękując za słowa uznania pod moim adresem pozwolę sobie po raz wtóry – w kontekście Birmy i sytuacji tam się dziejącej – nie zgodzić się z Panem Redaktorem. Idee i emocje są nośnikiem postępu czy wolności, ale „chleb jest dzisiejszy” i odpowiedzialność „za innych” każe nam nie podejmować zbyt ryzykownych działań. Pan mówisz o polskim zrywie, o sierpniu’80, o tym co się stało potem i efekcie końcowym. Ale to jest dorabianie pierwotnej idei i właśnie „chciejstwa” do tego efektu końcowego, który mógł być różny. To ni jak się nie ma do tego czym to się mogło skończyć. Arktyczna zima jak mogła zapanować nad stosunkami międzynarodowymi zmroziłaby te „idee” i te „chciejstwa” na dekady, na okres m.in. Pańskiego życia Panie Redaktorze, a to ono jest w przypadku każdej jednostki jedynym i ostatecznym wymiarem ocennym i wartościującym. Interwencja i wojna domowa w Polska, a może i autentyczna konfrontacja dwóch przeciwstawnych bloków polityczno-wojskowych zatamowałaby na wiele lat postęp – także w wywyższonej przez Pana idei wolności, demokracji, praw człowieka etc.
Panie Redaktorze – polecam książkę Gergesa Corma „Religia i polityka w XXI wieku” – jestem w trakcie jej studiowania i niezwykle odpowiadają mi koncepcje tego libańskiego maronity, pozostającego w kręgu kultury francuskiej i tworzącego nad Sekwaną. Konkluzją jest fakt powrotu ponownego do podstawowych idei Oświecenia, prymatu rozumu nad emocjami i „chłodu” nad afektami. To krytyka tych idei, ich deprecjacja (G.Corm mówi o fatalnej roli w tym przedmiocie francuskich myślicieli vide: Furet, Aron,. Finkielkraut czy Besanson oraz ich młodszych, politycznie i kulturowo wyraźnie zorientowanych, zwolenników) spowodowały m.in. wzrost ekstremizmu, fundamentalizmu i wszelkich ruchów będących na anty – (a to jest a priori nietwórcze).
Polecam gorąco – i nie tylko Autorowi tego Blogu.
A co do Birmy – oczywiście zabijanie ludzi pod jakimkolwiek pozorem jest naganne i godne potępienia, ale te epizodyczne fakty, a poza tym sama idea „unicestwiania innego” jest immanentna naszemu gatunkowi „od zawsze”. My w Europie, na „Zachodzie” uważamy jako indywidualiści, iż każde życie jest cenne. Bez względu na okoliczności – no, ale są wyjątki: choćby sam Red.A.Szostkiewicz nosi „w sobie” (jak przyznaje) zadrę stanu „W” – nie przebacza, pamięta, czyli może w określonej sytuacji być zdolnym do zemsty (to są fakty z filozofii czy psychologii Panie
Redaktorze !!!). Los Birmańczyków zadecyduje się w Pekinie, nie w Nowym Jorku, Berlinie czy Paryżu. Taka jest jednak realność tego świata – czy nam się to podoba czy nie i czy to tak czy inaczej tu, na polskim blogu, nazywamy.
Wracając do wcześniejszej wypowiedzi – ideologiczne podbudowanie tego procederu: terroru, eliminacji „innego”, masowość eksterminacji etc. – bo nie mówimy tu o instynktach tkwiących w nas jako części przyrody, jako części przynależnej drapieżnikom i „mięsożernym” (to pozostałości atawistyczne sprzed setek tysięcy lat….) – wiąże się nie z Rewolucjami postoświeceniowymi czy XIX wiecznymi aktami terroru, lecz tkwi w instytucjonalnym prześladowaniu heretyków w średniowieczu (np. w Hiszpanii, Francji czy Italii), wojnach religijnych XV-XVII wiek itd. To spuścizna m.in. średniowiecza, wybielanego ostatnio jako epoka spokoju, porządku, tradycji i ….. wieku świetności Kościoła kat. w Europie.
A kolonializm – za co mnie Pan Redaktor tak skrytykował, może przejawiać się różnie: miłość jest nie tylko wzniosłym uczuciem, pięknym i wolnym – ona może też zabijać, być toksyną i zatruwać jestestwo żółcią. To samo z pojęciami, które nam, Europejczykom, kojarzą się z wolnością, demokracją czy prawami człowieka. Do wszystkiego trzeba dojrzeć – nie uważam, że np. Birmańczycy nie zasługują na to co mamy w Europie, nie – lecz ich tradycja, kultura, mentalność, doświadczenia są zupełnie inne. I to miałem na myśli pisząc wcześniej swe słowa.
Pozdrawiam serdecznie Pana Redaktora i Blogowiczów
WODNIK53.
PS. Ciekawi mnie jak skomentuje Pan Redaktor sytuację jaka zapanowała od przedwczoraj w Tbilisi. Tam potężne – nie mniejsze niźli w Rangunie (ponad 10 000 tys jest jak na skalę Gruzji potężnym zbiorowiskiem ludzi)- demonstracje opozycji p-ko „niby-zachodniemu” i wychowanemu w „Harvardie” Prezydentowi Saakaszwilemu, oskarżanemu o mega-korupcję, zamykanie opozycyjnych polityków i bicie demonstrantów są o tyle znamienne co przeczące temu o czym Pan Redaktor pisał w najnowszym felietonie. Bo czy Saakaszwili, wychowanek „Zachodu” i przesiąknięty jego wartościami, kulturą czy zwyczajami mógł tak łatwo „przejść” na inną wiarę, tak łatwo zarazić się „wschodnimi” obyczajami w polityce, nieposzanowaniem wartości które „nióśł” do „posowieckiej” Gruzji ??!!!
Prosiłbym o komentarz gdyż on jest też znamiennym w „kontekście” toczonej dyskusji o Birmie, wartościach etc.
Ku mojemu przerażeniu w wielu wypadkach nasze drogi zaczęły sie rozchodzić, Panie Redaktorze. Nie chcę być elementem „kolejnej porcji łatwej anonimowej agresji”, dlatego nie będę polemizował z Panem. Już wielokrotnie pisałem na ten temat.
Ps. To już jest trzecia pod rząd notka o Birmie.
Proszę Pana,słowo „część” jest nieprecyzyjne. Może znaczyć 30,50 i więcej procent. Wymienianie Wyszyńskiego w kontekście „powtarzania bredni” to zupełne nieporozumienie. Prymas istotnie bał się interwencji sowieckiej,bo rządząca ekipa chyba dostarczyła mu tego rodzaju informacji. Jeśli tak było,to można tu mówić o wprowadzeniu w błąd,okłamaniu Wyszyńskiego, a nie o powtarzaniu czegoś.. Historia,tak jak współczesność,nie jest czymś prostym. Chyba nie jest rzeczą pozbawioną sensu popatrzenie czasem na przeszłość i teraźniejszość z innego punktu widzenia niż własny. Nie mam na myśli punktów widzenia gestapowca, szmalcownika,funkcjonariusza UB i innych ludzi czyniących wielkie zło. Ale mogę zrozumieć rezerwę niektórych osób wobec KOR w latach 70. Wszak w środowisku KOR byli m. in. sztandarowi pisarze okresu stalinowskiego jak J. Andrzejewski i W. Woroszylski. Dla kogoś,kto miał złe wspomnienia z czasów stalinowskich,obecność w KOR m. in osób ze stalinowską przeszłością mogła działać odpychająco.
Pamiętacie Państwo ten krótki dialog z „Szoguna”?
Co może usprawiedliwić bunt przeciw władzy?
Udany bunt.
Każda rewolucja udaje się w warunkach specyficznych-zewnętrznych i wewnętrznych.
Chiny i Indie nie ingerują-determinacja społeczeństwa jest odpowiednio wysoka-mamy krwawy przewrót lub wojnę domową.
Nie ma determinacji wśród generałów-mamy Okrągły Stół lub Komisję prawdy i pojednania {tak to chyba nazywało się w RPA}
Wszystko na mapie polityczno-ekonomicznej świata już było.
Wydaje mi się że główni światowi gracze akurat tym zakątkiem świata nie są akurat zainteresowani.
Mówienie o prawach człowieka ,czy sprawiedliwości jest bez sensu.
Demokracja w wydaniu USA to tylko slogan.
O „demokracji „chińskiej szkoda gadać.
Wiesiek: „demokracja w wydaniu USA to tylko slogan”? A ile czasu spedziles w USA obserwujac demokracje i dochodzac do swych odkrywczycg wnioskow?
Get real, man!
Panie Redaktorze !
Wracając do dyskursu który wiedziemy na tym blogu, chciałbym jeszcze odnieść się do jednej sprawy – istotnej w świetle tego co dzieje się dziś w Birmie, ale też i szerszego traktowania tych problemów, bardziej uniwersalnie.
Otóż wydaje mi się, iż chodzi o traktowanie przez nas historii – czy jako odwiecznego, boskimi nakazami zadekretowanego starcia Dobra ze Złem czy jako logicznego, przyczynowo-skutkowego ciągu zdarzeń, które w jakimś tam stopniu polegają z jednej strony ocenie ludzkiego, jednostkowego (ale i poniekąd – zbiorowego) rozumu czy doświadczenia, a z drugiej – są egzemplifikacją określonych stosunków społecznych, uwarunkowań kulturowo-cywilizacyjnych bądź wynikiem działań tegoż właśnie rozumu czy wreszcie – tego wykluczyć nigdy nie można – najzwyklejszego „przypadku”.
I tu leży „pies pogrzebany”. Przytaczamy argumenty z dziedziny „swoich” uwarunkowań mentalno-tradycyjno-„egzegetycznych” *. Jeśli nie wykroczymy poza te ramy – nie zrozumiemy, nie zechcemy „się otworzyć” na „innego” – będzie to dyskurs ślepego z głuchym: Pan Redaktor m.in. w ostatnim felietonie zadekretował przy okazji swej indywidualnej traumy stanu „W” „nieprzekraczalność pewnej granicy” – ja nie oceniam, ja stwierdzam tu jedynie gołe fakty = co one znaczą, co limitują, do czego mogą doprowadzić ?
I w tym jest piękno idei Marcela czy Mouniera – przytaczam tych, którzy winni z Pańskiej perspektywy być dla Pana wzorem – które ja, agnostyk, człowiek z „przeciwnej” strony mocy podziwiam. I się tym fascynuję – choć życie jest inne, twardsze, brutalniejsze.
Pozdrawiam serdecznie – i sorry, jeśli me wpisy są zbyt ad personam i osobiste.
WODNIK53.
* – to egzegeza poruszająca się w ramach swoich symboli, masek, nazw czy figur. To jak program dla komputera pozwalający ‚maszynie’ funkcjonować w określonych konwencjach. Koń G.Morcinka, Łysek z pokładu Idy.
Heleno
Czy mówimy o demokracji wewnętrznej USA, czy „eksportowej”?
Od czasów „dyplomacji kanonierek” USA przeszło długą drogę ,ale -Chile, Nikaragua, Panama, ?
Helena.
Przebaczanie jest pieknym gestem. Podziwiam Pani wspanialomysnosc.. Czy jest Pani w stanie to samo powiedziec, co Pani napisala /10:14/, matkom i zonom pomordowanych w Kopalni Wujek. Nie chodzi mi o zemste czy msciwosc ale czy panowie Kiszczak i Jaruzelski maja moralne prawo podpisywac sie pod takimi apelami.
Torlin Przyjacielu
Zauważyłem ostatnio, że rozchodzą się drogi optymistów i pesymistów. Jako pesymista polityczny coraz częściej polemizuję z optymistami. Tradycyjne podziały polityczne straciły chyba rację bytu.
Pozdrawiam mimo wszystko optymistycznie.
Wspolny apel – co za przejaw „ekumenizmu” politycznego i zgody. Ale czy to wszystko ?
Panowie Jaruzelski i Kiszczak, jesli sa tak chetni do podpisywania apeli odwolujacych sie w jakims sensie do wydarzen, ktorych byli autorami, to ich podpisy zlozone pod wspolnym dokumentem beda wiarygodne dopiero wtedy, kiedy panowie ci zrezygnuja z tanich unikow prawnych majacych na celu opoznienie lub w ogole storpedowanie procesow, jakie zostaly im wytoczone z tytulu wprowadzenia stanu wojenengo. Takie zagrywki w stylu „Dziada” czy „Pershinga” sa niegodne ani munduru generalskiego, ani pretendowania do bycia autorytetem czy przykladem dla innych.
Wszystko inne sie zgadza i podpisuje sie pod tym, co Pan napisal jesli chodzi o polski apel do Birmanczykow. Juz dawno wybaczylem polskim generalom. Jednak nie o wybaczenie tu chodzi, ale o zwykla odwage zolnierza czy w ogole czlowieka.
Pozdrawiam,
Jacobsky
PS. Panie Redaktorze,
tak, jestem ostroznym pesymista jesli chodzi o dzisiejszy swiat. Nic na to nie poradze…
JanP,
1. zdaje sie, ze rodziny ofiar zajsc w kop. Wujek bardziej sa sklonne wybaczyc milicjantom niz ciagle nabuzowani historia kibice z boku, ktorzy nie maja nic wsponego z tymi rodzinami, a juz tym bardziej z ofiarami zajsc. Po ogloszeniu wyroku skazujacego komentarze czlonkow rodzin ofiar byly czesto duzo bardziej pojednawcze niz komentarze osob trzecich, a wiec troche ostrozniej z poslugiwaniem sie przykladami.
2. ludzie na swiecie wybaczali sobie duzo tragiczniejsze sprawy niz zajscia w kop. Wujek.
Pozdrawiam.
JanP – jesli matki i zony z kopalni Wujek beda ciekawe mojego zdania w tej mierze, to nie widze powodu, abym nie powiedziala im uczciwie tego co powiedzialam wyzej. Ja uwazam, ze K i J moga wydawac apele, zwlaszcza w dobrej sprawie. Jak ludzioe sa zabijani na ulicy, to kazdy glos nawolujacy abu sie powstrzmali jest potrzebny. A poza tym czy nie bylo Gdzies powiedziane, ze wieksza radosc z jednego nawroconego grzesznika niz cos tam, cos tam, bla, bla.
Jacobsky
Nie przypominam sobie, zeby gen. Jaruzelski poniosl odpoweidzialnosc za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, ktorego skutkiem byly tez ofiary w Kopalni Wujek. Przyznaje Panu racje, ze przyklad z rodzinami zabitych w kopalni nie byl najlepszy. Nie chce panow Jaruzelskiego i Kiszczaka jak to napisala Pani Helena po naszej stronie. Dla mnie nie sa oni zadnymi autorytetami i nie maja moralnego mandatu, zeby podpisywac sie pod takimi apelami.
JanP,
rowniez moim zdaniem Kiszczak i Jaruzelski powinni siedziec cicho, z powodow, ktore wylozylem wyzej.