Szalom!

Mija pierwsza rocznica napaści Hamasu na Izrael, a końca wojny z Hamasem i Hezbollahem nie widać. To z tymi organizacjami walczą izraelskie siły zbrojne, a nie ze Strefą Gazy i Libanem.

Hezbollah wspiera Hamas. Ich wspólnym celem jest unicestwienie Izraela. W tym Hezbollah ma wsparcie Iranu. Ale nie ma wsparcia Egiptu i Jordanii. Izrael zaś ma wsparcie USA i Wielkiej Brytanii. Lecz połączone z presją na rząd Netanjahu, aby nie eskalował konfliktu. Na razie presja pozostaje bezskuteczna. Naloty i ataki trwają. Bibi kontynuuje wojnę nie tylko w obronie państwa i narodu, ale też swojej funkcji. Pod tym względem wojna jest przedłużeniem jego polityki wewnętrznej.

W Stanach większym orędownikiem wsparcia Izraela jest Trump. I gra tą kartą w walce o powrót do Białego Domu. Tak ostentacyjnie, że prezydent Biden zastanawia się, czy Trump tą kartą chce wygrać wybory. Linia Trumpa ma mu zjednać proizraelski elektorat, to na pewno. Ale czy to wystarczy do zawieszenia broni? Prawdopodobnie nie wystarczy. Losy konfliktu ostatecznie zależą od dalszego biegu wydarzeń w trójkącie Izrael-Hezbollah i jego stronnicy w regionie – Iran, główny sponsor Hezbollahu.

Na razie Izrael ma przewagę na polu bitwy, ale przegrywa na polu wizerunkowym. Wojnę wywołał Hamas, rozszerzył Hezbollah, atakując rakietami z terytorium Libanu, napięcie spotęgował Iran, wysyłając swoje rakiety na Izrael. W oczach sporej części opinii międzynarodowej Izrael, choć ma prawo do samoobrony, przekracza czerwoną linię, bo wojna pochłania tysiące ofiar wśród ludności cywilnej i rujnuje obiekty cywilne, szpitale, szkoły, drogi, sklepy, miejsca pracy.

Świata nie przekonują tłumaczenia, że ludność cywilna jest zakładnikiem Hamasu czy Hezbollahu, które ją wykorzystują w charakterze tarczy przed wojskami Izraela. Grają na współczuciu, manipulują statystykami i obrazami z pola walki. A Izrael wciąż nie zdołał odbić z rąk Hamasu porwanych obywateli, a tego oczekuje od rządu i sił zbrojnych znaczna część izraelskiego społeczeństwa, na czele z rodzinami.

Empatia dla cywilnych ofiar konfliktów jest zrozumiała. Niepokój budzi podatność wielu ludzi na hurtową antyizraelską propagandę podszytą antysemityzmem. Dotyczy to nie tylko młodzieży i świata akademickiego, lecz także mediów i liderów politycznych. Pojawiają się hasła zakazu sprzedaży broni Izraelowi i jego bojkotowania, w tym zerwania współpracy z izraelskimi instytucjami naukowymi. Izrael oskarża się o ludobójstwo na Palestyńczykach i o rasistowską segregację arabskich obywateli. Protestuje przeciw tym oskarżeniom mniej obywateli zachodnich demokracji niż tych, którzy na masowych demonstracjach popierają te oskarżenia.

Pacyfizm i idea praw człowieka są cynicznie wykorzystywane przez siły skrajnej prawicy i radykalnej lewicy. Traktują one samo istnienie państwa izraelskiego, jedynej demokracji typu zachodniego na Bliskim Wschodzie, jak ciało obce, które musi być zniszczone from the river to the sea. A przecież wśród zabitych i porwanych rok temu przez Hamas byli Żydzi sympatyzujący ze sprawą palestyńską. Nie brakuje ich w izraelskich elitach i w całym wielokulturowym i wieloetnicznym społeczeństwie izraelskim. Arabowie z izraelskim obywatelstwem są reprezentowani w parlamencie Izraela.

Postulat dwóch państw: żydowskiego i palestyńskiego, sformułowany przez Narody Zjednoczone w 1947 r., kiedy trwała dyskusja nad podziałem brytyjskiej Palestyny mandatowej, odrzuciła strona arabska. Zaraz potem wybuchła wojna domowa, a następnie wojna z ogłoszonym przez żydowskich liderów państwem Izrael. I właściwie ta wojna trwa ciągle, z przerwą na okres, kiedy doszło do porozumienia lidera Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasera Arafata z premierem Izraela Icchakiem Rabinem, którego zamordował za to skrajny nacjonalista żydowski.

Żydzi nie byli „obcy” na ziemi Izraela i Bliskim Wschodzie. Mieszkali tam od czasów biblijnych, wieki przed narodzinami islamu. Rozproszyli się wskutek prześladowań i wojen. Znaleźli schronienie m.in. na ziemiach średniowiecznego królestwa polskiego i dawnej, wielokulturowej Rzeczypospolitej. Na polskich ziemiach Niemcy i ich sojusznicy przeprowadzili największe ludobójstwo w dziejach – Szoa, Holokaust. Naziści zamordowali prawie całą polską społeczność żydowską, trzy miliony ludzi. Wraz z nią jej kulturę. Wielki mufti Jerozolimy kolaborował z Hitlerem podczas drugiej wojny światowej.

Ocaleni z Holokaustu współtworzyli państwo Izrael. Byli wsród nich Żydzi z Polski, władający często literacką polszczyzną. Spotkałem niektórych z nich podczas wielokrotnych odwiedzin Izraela. Dzięki Janowi Pawłowi II i odrodzeniu niepodległej demokratycznej Polski stosunki polsko-żydowskie zaczęły się układać tak, jak powinno być po tysiącletniej koegzystencji obu narodów. Na płaszczyźnie dyplomatycznej i w ramach społeczeństwa obywatelskiego. Odbyły się narodowe debaty, przełamujące tabu na temat postawy Polaków wobec żydowskich współobywateli podczas okupacji, po jej zakończeniu i w PRL.

Próby przekreślenia tego dorobku przez nacjonalistów i antysemitów nie osiągnęły celu, choć upiory wciąż krążą wśród nas. Powinniśmy o tym pamiętać, patrząc na wojnę Izraela z Hamasem i Hezbollahem. Z empatią dla niewinnych ofiar po każdej stronie i ze świadomością, że mamy wspólne wartości i interesy z Izraelem, a żadnych z Hamasem i Hezbollahem.