Barwy narodowe
W pierwszych sondażach po debacie w Końskich wygrywają Rafał Trzaskowski i Platforma Obywatelska. W sondażu prezydenckim (United Surveys) Trzaskowski wygrałby w drugiej turze z Nawrockim 59,5: 40,5, a z Mentzenem 56,5: 33,7, więc w obu przypadkach zdecydowanie.
W sondażu IBRIS na pytanie, kto zwyciężył w debacie w hali sportowej, Trzaskowskiego wskazało 32,4 proc., Nawrockiego – 28 proc., Hołownię – 11,8 proc., Biejat – 10,6 proc. W sondażu partyjnym (Opinia24) PO ma poparcie 33 proc., PiS – 28 proc., Konfederacja 16 proc. Tu przewaga ugrupowania Tuska nie jest tak wyraźna, ale o 2 proc. wyższa niż błąd pomiaru. W kolejnych wynik jest identyczny: Trzaskowski wygrywa i z Nawrockim, i z Mentzenem w drugiej turze, Hołownia nie daje rady przegonić, co przykre, idola żółtodziobów politycznych.
Naturalnie bić pokłonów przed bożkiem sondażowym nie musimy, a sztaby wyborcze nie powinny pod żadnym pozorem. Szczególnie Trzaskowskiego, Nawrockiego, Mentzena, Hołowni i Biejat. Po stronie nieprawicowej niektórzy komentatorzy wskazali Hołownię jako zwycięzcę debaty halowej. Rzeczywiście, błysnął kilkoma ripostami.
Bartosz Wieliński wyraził zdziwienie w „GW”, że na prorosyjskie tyrady kandydata Maciaka zareagował właśnie tylko Hołownia, a przecież nie wolno tego lekceważyć. Proputinowskiego „planktonu” w naszej debacie publicznej nie wolno pozostawiać bez odpowiedzi. Politolog Rafał Chwedoruk uważa, że marszałkowi Sejmu nie wypadało tak dociskać noname’a. Pytanie, która taktyka była w Końskich lepsza: seria pytań Hołowni do „adwokata Putina” czy jego ignorowanie przez innych uczestników. Tak czy inaczej w sondażu po debacie Maciak zdobył zero zwolenników. I to jest dobra wiadomość.
Teraz sztuczka Nawrockiego z chorągiewkami biało-czerwoną i tęczową. Czy Trzaskowski powinien był ją odnieść z powrotem na pulpit Nawrockiego? Zostawić na swoim i powiedzieć, że jako prezydent będzie strzegł także praw mniejszości? Na pewno byłaby to lepsza reakcja niż ukrycie chorągiewki pod pulpitem. Biejat to wykorzystała, zabierając „gorący kartofel” na swój pulpit z komentarzem, że się tego nie wstydzi.
Ale czy Trzaskowski się wstydził? Raczej był zaskoczony, że Nawrocki jednak posłużył się takim tanim chwytem. Ale nie powinien był dać się zaskoczyć. Przecież pisowski repertuar sloganów i chwytów wyborczych jest dobrze znany. Odkąd Trump ogłosił, że są tylko dwie płcie, atakowanie dżender i LGBT jako znaku firmowego „lewactwa” to z powrotem jazda obowiązkowa na populistycznej prawicy. Właśnie teraz parlament węgierski zakazał parad równości. W Madziarsku wybory parlamentarne są w przyszłym roku, a Orbánowi wyrosła konkurencja.
Obóz Kaczyńskiego zbudował się po Smoleńsku na haśle „sortów”: oni to „patrioci”, Tusk i jego wyborcy to „zdrajcy”. Oni to prawdziwi Polacy katolicy, ich przeciwnicy to agenci Niemiec i Rosji, zagrożenie dla tożsamości, wolności i niepodległości Polski, „gorszy sort”, „śmieci”, z których trzeba Polskę oczyścić. Ten przekaz kupiła jedna trzecia społeczeństwa z błogosławieństwem KRK. To jednak wciąż za mało na zdobycie konstytucyjnej większości, o której marzy obóz Kaczyńskiego. Nie wystarczy nawet do odzyskania władzy, póki siły niepisowskie i skrajna prawica Mentzena nie widzą w PiS koalicjanta.
Tylko rozpad obecnej koalicji rządzącej mógłby doprowadzić do przyspieszonych wyborów, tylko przejście PSL i części TD na stronę Kaczyńskiego mogłoby pomóc PiS-owi odzyskać władzę. Ale po co PSL miałby stawiać dzisiaj na lepsze, skoro w polityce jest ono zwykle wrogiem dobrego?
Ta polityczna nieprzysiadalność PiS-u jest winą Kaczyńskiego. Tak poprowadził swoje ugrupowanie, by miało monopol na rządzenie. Wyrosła mu jednak na prawicy konkurencja, a centrum i lewica się policzyły, bo przecież mają większe poparcie w elektoracie, i zbudowały koalicję. Trzeszczy, bo musi w takim składzie, ale rządzi. Polska płaci za to wszystko wysoką cenę: nie rozwija się w takim tempie, na jakie nas dziś stać.
Ponieważ nie ma szans, by konfrontacyjna linia PiS-u złagodniała, jedyne, co jest obecnie możliwe, to niedostarczanie Kaczyńskiemu przez rządzących pretekstów do jej kontynuacji. W tym punktowe przejmowanie retoryki prawicy. Premier Tusk we wtorek na spotkaniu Europejskiego Forum Nowych Idei zaatakował „naiwną wiarę w globalizację”; wielokrotnie użył terminów kojarzonych z prawicą pisowską: „nacjonalizm gospodarczy”. A nawet „gospodarcza dyktatura”. Zapowiedział „repolonizację’’ gospodarki.
Trzaskowski z kolei schował tęczową chorągiewkę pod pulpitem i nie reagował na inne zaczepki podczas debaty w Końskich. Nie tylko zresztą ze strony Nawrockiego, ale i Hołowni. Gdyby zostawił chorągiewkę, media propisowskie grałyby tym obrazem od rana do nocy. I o to chodziło Nawrockiemu. On to biało-czerwony patriota, jego największy rywal to tęczowy, odklejony „wafelek”. Chwyt pomógł Biejat, Trzaskowskiemu bardzo nie zaszkodził. Wynik sondażu pokazuje, że większość jego uczestników nie wzięła mu tego za złe.
Debatę halową nazwałbym hybrydową. Prócz tandetnych chwytów i kłamliwych insynuacji były w niej momenty ciekawe i merytoryczne, co powinno być normą w tak ważnych zdarzeniach politycznych. Na przykład w kwestii przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej w kontekście obaw przed wybuchem wojny. Dobrym pomysłem była runda pytań, jakie stawiali sobie kandydaci.
Jednak oglądałem te trzy bite godziny z niepokojem. Przypominałem sobie „czarną teczkę” Tymińskiego, pierwszą próbę zdyskredytowania konkurenta – Wałęsy – przy pomocy rekwizytu. Częściowo udaną, bo choć Lech wygrał, to Tymiński przeskoczył Tadeusza Mazowieckiego i posiał nieufność do systemu demokratycznego w społeczeństwie już na początku transformacji. Na tej nieufności promują się kolejni „antysystemowcy”, od Leppera przez Kukiza po Mentzena i ruskie trolle.
W poniedziałek antysystemowa TV Republika urządziła kolejną, po tej na rynku w Końskich, debatę prezydencką. Tylko Trzaskowski i Biejat nie przyjęli zaproszenia. Rozumiem, że ci, którzy je przyjęli ze strony nieprawicowej, nie mieli problemu z nienawistnym przekazem tej stacji. Ku mojemu zaskoczeniu Radosław Sikorski, niedawny kandydat na kandydata PO do prezydentury, oświadczył, że zaproszenie by przyjął. Ale zastrzegł, że Trzaskowski mógł mieć powody, by odmówić. Oczywiście, że miał: nie chciał swym udziałem legitymizować politycznego hejtu „republikanów” na rząd Tuska.
Sikorski widać wierzy, że można przekonać część mieszkańców prawicowej „bańki”, a przynajmniej skłonić ich do jakiejś refleksji. Sztab Trzaskowskiego tego nie kwestionuje: Rafał urządza spotkania wyborcze w mateczniku prawicy. Ale hasło, że „warto rozmawiać” – przejęte zresztą już dawno temu przez prawicowego radykała Pospieszalskiego – straciło dziś blask.
Skoro rozmowa jest dziś prawie niemożliwa, zostają monologi i ciułanie poparcia w nadziei, że coś się z nich przebije do szerszej publiczności. Zostają niegodne chwyty, absurdalne insynuacje, kłamstwa wypowiadane w żywe oczy. No i galeria kandydatów od Sasa do Lasa, którzy starają się podłożyć nogę faworytom. A faworyci muszą być de facto wykonawcami scenariusza przygotowanego przez ich sztaby, podczas gdy ci z małym poparciem mają prawdziwą swobodę.
Jak to ujął w „GW” prof. Chwedoruk: „są jak służby specjalne w państwie. Kandydat w czasie debaty nie jest od tego, by mówić prawdę, ani od tego, by kłamać, tylko ma wykonywać polecenia. Debaty przestały mieć sens. W Polsce łatwo zostać kandydatem na prezydenta, co niekoniecznie służy powadze tego urzędu”. Dodam, że prawica celowo i systematycznie niszczy powagę nie tylko tego urzędu, jeśli nie pełni go jej polityk, ale też państwa polskiego, jeśli nim sama nie rządzi. I w tym sensie obóz Kaczyńskiego działa przeciwko Polsce jako demokratycznemu państwu prawa.
A więc chodzić czy nie chodzić na hybrydowe debaty? Mimo że idea debaty publicznej jako soli demokracji umiera na naszych oczach? Z sondaży wynika, że Polacy źle oceniają absentowanie się kandydatów z debat. Z kim i w jakiej stacji czy formule, nie ma dla nich pierwszorzędnego znaczenia. Sikorski może mieć w tym sensie rację: nieobecność Trzaskowskiego mu zaszkodzi w oczach widowni. PiS będzie go oskarżał o pogardę dla wyborców i unikanie debat niewygodnych dla niego personalnie, a to może się przełożyć na spadki poparcia. Zrozumiał to Nawrocki, który w końcu stawił się w hali w Końskich. Cóż, cała naprzód, Panie Rafale!
Komentarze
Trzaskowski prowadzi we wszystkich sondażach, w obu turach.. Więc oczywiście ‚niepisowscy’ komentatorzy już wieszczą klęskę, jeżeli ‚Trzaskowski siwe nie obudzi’
Pamiętam, jak w 2018 roku żądano od niego zmiany stylu kampanii, bo była ‚niemrawa’. Teraz znowu zaczynamy narzekać, że źle, źe nie tak, że Trzaskowski powinien już wygrać, nie czekając na wybory. Kandydaci z koalicji walczą z Trzaskowskim z większym chyba zapałem niż z pozostałymi rywalami. Oby nie spowodowało to niższej frekwencji zwolenników strony demokratycznej.
„I w tym sensie obóz Kaczyńskiego działa przeciwko Polsce jako demokratycznemu państwu prawa” Kaczyński działa przeciw Polsce jako demokratycznemu państwu prawa w każdym sensie, panie redaktorze. I to od wielu lat, niemal od upadku PRL.
„Premier Słowacji Robert Fico zapowiedział udział w obchodach Dnia Zwycięstwa w Moskwie, mimo ostrzeżeń ze strony unijnej dyplomatki Kai Kallas”.
Jednak szkoda, że szlag go nie trafił…
Takie bydle tuż, tuż…
W nawiązaniu do piątkowych rekwizytów chciałbym zwrócić uwagę na fakt, co do tej pory niestety nie było odnotowane, iż Tadeusz Batyr starający się zadać cios tęczową flagą sam odsłonił grdykę po przez postawienie naszej wspólnej biało-czerwonej tylko na własnym pulpicie. Tak jakby jako jedyny ze wszystkich zgromadzonych był Polakiem. Więc aż się prosiło aby mu tym solidnie przyłożyć. W mojej ocenie do tego trzeba wrócić i jest to do odrobienia.
Swoją drogą pulpit Batyra mógłby z powodzeniem zaroić się od wielu gadżetów, począwszy od skanów rachunków z wynajmowanego apartamentu za publiczne pieniądze, skończywszy na zdjęciach szemranych postaci z którymi się zadawał.
,,Politolog Rafał Chwedoruk uważa, że marszałkowi Sejmu nie wypadało tak dociskać no-name’a. Pytanie, która taktyka była w Końskich lepsza: seria pytań Hołowni do ,,adwokata Putina” czy jego ignorowanie przez innych uczestniow. ”
Zawsze ale to ZAWSZE ignorowanie na końcu kończy się źle. Jeśli kogoś nie uczy historia ten nie powinien nadawać się na politologa.
Gdy patrzę na obecna kampanie wyborcza ciagle przypomina mi się stary dowcip o piekle, w którym nikt nie musi pilnować kotła , w którym siedzą sami Polacy, bo co się który wychyli z kotła , to pozostali ściągną go za nogi do środka . Tak postępują wobec Trzaskowskiego „koalicjanci „ Holownia i Bieljat. Sami nie maja szans na zwycięstwo w wyborach, no to robią wszystko aby utrudnić zwycięstwo Trzaskowskiemu. A PiS się cieszy i zaciera ręce .
,,Trzaskowski z kolei schował tęczową chorągiewkę pod pulpitem… Gdyby zostawił chorągiewkę, media propisowskie grałyby tym obrazem od rana do nocy.”
Tu należałoby zadać pytanie z trzema wykrzyknikami: no i co z tego? I tak w kółko czymś grają. ,,Co pomyśli pis… co pomyśli Putin…” Tego typu zachowania są doskonale znane. Rektywność w starciu z troglodytami w efekcie prowadzi do porażki.