A więc zdrada

Nie miejmy czczej nadziei. Miało być ,,nic o Ukrainie bez Ukrainy”, a będzie ,,wszystko o Ukrainie bez Ukrainy’’. Taka jest wymowa komentarzy ludzi Trumpa po jego pogawędce telefonicznej z Putinem i zapowiedzi, że już ruszają amerykańsko-rosyjskie rozmowy na temat zakończenia wojny wydanej Ukrainie przez Rosję.

Jest coś przygnębiająco symbolicznego, że rozmowa Trumpa z Putinem zbiegła się z konferencją na temat bezpieczeństwa w Monachium. To w Monachium ówcześni przywódcy Wielkiej Brytanii i Francji dobili targu z dyktatorami Hitlerem i Mussolinim w sprawie aneksji przez III Rzeszę części Czechosłowacji zamieszkiwanej wtedy przez Niemców sudeckich. Dzięki dealowi zyskali niecały rok pokoju. Winston Churchill, adwersarz ówczesnego premiera Chamberlaina, podsumował porozumienie pamiętnymi słowami: stracił pan honor, a i tak będziemy mieli wojnę.

Wszystko w komunikacie sygnowanym przez Trumpa po rozmowie z Putinem woła o pomstę do nieba. Jak gdyby nic się nie stało, Trump chwali się sukcesem. A przecież sukces odniósł Putin. Prezydent USA traktuje go jak rownoprawnego partnera, a nie jak pariasa i podżegacza wojennego. Wydobywa z politycznej izolacji w świecie zachodnim. Przechodzi do porządku nad skutkami agresji Putina w Ukrainie. A co jeszcze gorsze, zadaje potężny cios samej walczącej Ukrainie, jej nadziejom na sprawiedliwy pokój.

Po rozmowie z Putinem Trump zatelefonował do prezydenta Zełenskiego. Nie przed, tylko po! Dał więc do zrozumienia, że Kijów nie zostanie zaproszony do negocjacji. Dokładnie tak samo potraktowano w Monachium w 1938 r. przedstawicieli Czechosłowacji, oczekującym w jednym z hoteli w stolicy Bawarii na zaproszenie do wzięcia udziału w negocjacjach na temat przyszłości państwa czechosłowackiego.

Ludzie Trumpa postawili dziś w tymże Monachium sprawę wyraźnie: ,,nierealistyczne” są oczekiwania Ukrainy na zwrot jej terytoriów kontrolowanych przez Rosjan, a więc i Krymu, oraz na członkostwo w NATO i ewentualny udział żołnierzy amerykańskich w międzynarodowych siłach pokojowych, o ile takie w ogóle powstaną. A zatem ,,realistyczny’’ jest dla Trumpa appeasement? Na to wygląda, choć Trump być może nawet o tamtym Monachium nie słyszał. Zełenski nie miał wyjścia: wyraził zadowolenie, że Trump odpalił temat rozejmu, bo raczej nie trwałego pokoju. A to przecież akt zdrady ze strony najpotężniejszego sojusznika Ukrainy.

Donald Tusk przyjął postawę wyczekującą, choć zdaje sobie z pewnością sprawę, wraz ministrem Sikorskim, że w tej sytuacji podstawowy warunek – udział Ukrainy w rokowaniach – znalazł się pod wielkim znakiem zapytania. Jest jeszcze drugi warunek: udział Unii Europejskiej. O obu warunkach Trump na razie milczy. Jeśli Ukraina będzie pominięta, tylko Unia może – za jej zgodą – jakoś ją reprezentować. Jeśli Unia zostanie pominięta, o losie Ukrainy decydować będą Trump z Putinem.

Okrojona i zniszczona Ukraina, która dzielnie broniła się od trzech lat i straciła dziesiątki tysięcy żołnierzy i ludności cywilnej, będzie zmuszona do kapitulacji na warunkach zafascynowanego Putinem Trumpa i przywódcy Kremla ściganego z nakazu MTK za zbrodnie wojenne, które Rosja popełniła pdczas agresji na Ukrainę. Rosja i Stany nie uznają tego Trybunału, tak samo jak Saudia, gdzie ponoć Trump ma się spotkać twarzą w twarz z Putinem, więc mogą sobie spokojnie gwarzyć ponad głowami Ukraińców i ich europejskich sprzymierzeńców.

Obaj udają twardzieli, którzy nie chcą i nie muszą się liczyć z niczym. Obaj są idolami skrajnej prawicy. Obaj mają to samo marzenie o odbudowie potęgi swoich państw. Cena nie jest ważna, bo za spełnienie tych imperialnych marzeń nie ma za wysokiej ceny w ich pojęciu. A Trump wylewa krokodyle łzy – jak Franciszek – nad ,,milionami’’ ofiar.

Zapowiedzi ludzi Trumpa, jak sobie wyobrażają pokój dla Ukrainy pokrywają się z ,,planem pokojowym” Kremla. Nie wiem, czy Unia jest w stanie odegrać jakąś rolę w tej układance i czy wołanie Tuska o zjednoczenie UE w obliczu nowego Monachium przekona i zmobilizuje Europę do działania, a nie tylko do wysmażania kolejnych słusznych deklaracji. Wiem, że Rosja dotrzymuje tylko umów, które przestają odpowiadać jej interesom, zaborczym planami i imperialno-kolonialnym ambicjom. Na tym etapie, po pierwszej rozmowie, osiągnęła prawie wszystko. Po co jeszcze wyciągnie łapy?

Gorzka prawda dla tradycyjnie pro-amerykańskiej Polski jest taka, że znów unosi się nad nami cień Teheranu, Jałty i Poczdamu, za to ducha Churchilla na razie nie widać. Jak nic się nie zdarzy po stronie demokratycznej, nie będzie sprawiedliwego pokoju, a może nawet rozejmu. Jest jeszcze jeden ważny element, którego nie należy pomijać: reakcja samej Ukrainy. Nie tylko elit, ale społeczeństwa. Tej jego części, która gotowa jest walczyć dalej o swoją tożsamość, kulturę i niezawisłe państwo. Trump i Putin nie mogą mieć pewności, czy zgodzi się ona na nowe Monachium, a na to liczą.