To nie była paranoja. Sprawa agenta Rubcowa

Tę sprawę rosyjskiego agenta podającego się za dziennikarza prezydent Duda spróbował publicznie przedstawić jako przykład, że za rządów Tuska polskie służby nadal współpracują ze służbami rosyjskimi.

W rzeczywistości agent został zwolniony z aresztu w ramach wymiany szpiegów i killerów rosyjskich za fałszywie skazanych na wieloletnie więzienie obywateli USA, Niemca skazanego przez reżim Łukaszenki na karę śmierci oraz grupy rosyjskich dysydentów, przeciwników polityki Putina. Obecny rząd współpracował więc z sojuszniczymi służbami zachodnimi, a nie rosyjskimi. Prezydent Polski swej wypowiedzi nie poparł żadnymi dowodami.

Dowodem nie może być to, że przed zwolnieniem Rubcowa zezwolono mu przejrzeć akta śledztwa prowadzonego przeciwko niemu przez polskie służby i prokuraturę. To w praworządnym państwie rzecz normalna. Władze śledcze zaznaczyły, że akta nie zawierały informacji wrażliwych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, np. dotyczących tzw. technik operacyjnych wykorzystanych przez ABW. Czyli że Rubcow nie miał wglądu w tajemnice państwowe. Jeśli było inaczej, da się to łatwo ustalić. Na razie więc należy założyć, że władze mówią prawdę w takim zakresie, w jakim pozwala na to interes państwa, a prezydent, jak to ujął Tusk, wygaduje bzdury i poważnie szkodzi interesom Polski.

Aresztowanie Rubcowa w Przemyślu na początku agresji Rosję na Ukrainę było szeroko komentowane w Polsce i na Zachodzie. Działo się to jeszcze za czasów, gdy w Polsce rządził obóz Kaczyńskiego, więc wśród obserwatorów niezależnych, w tym ekspertów, nieufającym politykom PiS, pojawiły się wątpliwości, czy aresztowanie było uzasadnione i czy Rubcow/Gonzalez jest faktycznie agentem rosyjskiego wywiadu wojskowego, a nie baskijskim dziennikarzem, za jakiego się podawał. Pojawiły się nawet międzynarodowe apele o jego zwolnienie.

Dziś jesteśmy lepiej i pełniej poinformowani. Obszerny materiał o Rubcowie opublikowało BBC. Wkrótce po wielkiej wymianie reporterka Sarah Rainsford rozmawia z wypuszczonymi na wolność rosyjskimi opozycjonistami oraz przebywającą na emigracji córką zamordowanego pod Kremlem Borysa Niemcowa, jednego z liderów antyputinowskich protestów w Rosji. Żanna Niemcowa wspomina, jak jej otoczenie początkowo odrzucało jej podejrzenia dotyczące „Pabla”: „to absurd, zwariowałaś, to paranoja!”. A jednak to ona miała rację. Zwolnionego Rubcowa witał w Moskwie sam Putin. Wymienili uściski.

Wymiana szpiegów za dysydentów nie wszystkim się spodobała. Można ją było odczytać za zrównanie niewinnych ofiar z funkcjonariuszami reżimu Putina. Waszyngton Bidena chciał doprowadzić do zwolnienia swoich obywateli bezpodstawnie oskarżonych o szpiegostwo przeciwko Rosji. Amerykanie byli motorem, ich sojusznicy, w tym Polska, uznali, że gra jest warta świeczki. Rząd Tuska zgodził się na zwolnienie Rubcowa z aresztu.

Gdzie tu jest ślad jakiejkolwiek szkodzącej Polsce współpracy naszych służb z rosyjskimi? Nie ma żadnego, ale przecież nie o fakty tu chodzi, tylko o walkę polityczną w naszym kraju u progu wyborczej kampanii prezydenckiej. W ostatnim roku prezydentury Duda po raz kolejny włączył się do tej walki. Tym razem jednak dopuścił się aktu niesłychanego: na oczach Zachodu usiłował zdezawuować polskiego premiera i polskie służby specjalne jako kolaborantów Rosji Putina. A otoczenie Dudy, zamiast się odciąć, wspiera insynuację prezydenta.

Kaczyński z Kamińskim mieli aż osiem lat, by „upatriotycznić” polskie służby. Skoro Duda sugeruje, że teraz współpracują z rosyjskimi, to powinien to udowodnić: podać nazwiska, wskazać przykłady. Przecież po dojściu do władzy obecnej koalicji wielkiej czystki w nich nie było, wymieniono głównie szefów. Czyżby zatem w czasie rządów pisowskich, a nie tylko demokratycznych, jak sugeruje prezydent, już trwała antypolska współpraca z Rosjanami? „Bo tak to wygląda”, że zacytuję pana Dudę. Nie wierzę ani w jedno, ani w drugie. To prezydent w swej grze o powrót PiS do władzy popada w paranoję na punkcie Tuska.