Z PiS trzeba ostro

Tak uważa profesor prawa Wojciech Sadurski, wykładowca uniwersytetów w Sydney i Warszawie. W niedługim artykule dla „Gazety Wyborczej” (środa 21 sierpnia) analizuje postępy w przywracaniu ustroju demokratycznego po ośmiu latach autorytarnych rządów PiS i ziobrystów. Szału nie ma.

Autor cytuje publicystę „Krytyki Liberalnej” Tomasza Szewczuka: „Ustrój ma złamany kręgosłup. Trybunału Konstytucyjnego właściwie nie ma. Sąd Najwyższy istnieje połowicznie. Krajowa Rada Sądownictwa jest sparaliżowana . Prezydent jest nie tyle wrogi rządowi, co zajmuje się ochroną nadużyć poprzedniej władzy”.

Zdaniem Sadurskiego „największym nieszczęściem” obecnej sytuacji jest prezydent Duda. W jego działaniach nie ma za grosz uroku makiawelicznej polityki, jest toporność nadąsanego autokraty. Co z tym zrobić? Do przyszłorocznych wyborów prezydenckich – to już niecały rok! – nic nie da się zrobić. Sadurski proponuje „otoczyć kordonem sanitarnym prezydenckie gniazdo antydemokratycznego oporu: o nic nie prosić, niczego się nie spodziewać, żadnych reakcji (zawetuje, nie zawetuje?), nie antycypować”.

Można za to przyjrzeć się kosztom „bizantyjskiej biurokracji prezydenckiej” (ponad 270 mln na ostatni rok prezydentury Dudy). Ale pozostałe złogi systemu pisowskiego – Trybunał mgr Przyłębskiej, neo-KRS – należy zdaniem profesora zlikwidować. Bo nie przystają do konstytucji. Należy je wyłączyć z obiegu prawnego. Czyli, jak rozumiem, nie brać pod uwagę żadnych ich decyzji i uniemożliwić fizyczne funkcjonowanie, np. odciąć dostęp do gabinetów, w których pod pretekstem urzędowania sieją chaos ustrojowy.

Za symbol tego chaosu, wynikającego z pułapek zastawionych na przyszłą demokratyczną władzę przez ludzi Kaczyńskiego i Ziobry, profesor Sadurski uważa sprawę byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, nadzorcy aferalnego Funduszu Sprawiedliwości. Pokazuje ona, „jak chory jest wymiar sprawiedliwości po latach ziobrowego bezprawia”. „Potrzebne jest zatem przyspieszenie”, aby utrudnić PiS i ziobrystom „wykorzystywanie demokracji przeciwko niej samej”.

Zgadzam się z analizą prof. Sadurskiego. Bo rzeczywiście mamy wciąż sytuację nienormalną mimo odsunięcia Kaczyńskiego od władzy. W okresie przejściowym od autorytaryzmu do pełnej demokracji nie można tolerować „ustawowego bezprawia”. W takim jesteśmy okresie, a „ustawowe bezprawie” to niezgodne z konstytucją zmiany w prawie i ustroju uchwalone przez byłą większość pisowską i zaakceptowane przez prezydenta Dudę.

Praworządność to dobra rzecz w sytuacji normalnej, czyli gdy partie odsunięte od władzy w demokratycznych wyborach uznają przegraną i przechodzą do opozycji, ale nie podważają mandatu nowej władzy do rządzenia. PiS czyni to codziennie, wykorzystując do tego zasiany przez siebie chaos prawny. Sadurski nie proponuje jednak konkretnych działań mogących ten chaos opanować. Nie proponuje też delegalizacji PiS. Poprzestaje na ogólnym wniosku, że tak dalej być nie może. „Syzyf” (obecny obóz władzy) ma się przedzierzgnąć w „Herkulesa” i do spodu oczyścić pisowską stajnię Augiasza.

Dobrze powiedziane, ale jak to zrobić, gdy Tusk we własnym obozie ma hamulcowych z TD i progresywną lewicę? To skazuje go na kontrowersyjne kompromisy. Kompromisy potęgują niezadowolenie w demokratycznym elektoracie. Przykładem może być głosowanie peeselowców razem z PiS – były chlubne wyjątki, np. posłanka ewangeliczka – przeciwko racjonalnemu projektowi lewicy znoszącemu karalność pomocnictwa aborcyjnego. To było naruszenie zasady koalicyjności i akt politycznej nielojalności wobec Tuska jako lidera.

Cóż, żeby pójść z PiS „na ostro”, trzeba mieć demokratyczną większość konstytucyjną i prezydenta demokratę. To melodia przyszłości. Problemem na dziś wydaje mi się konsolidacja sił demokratycznych. Rzecz normalna, że się różnią z definicji, ale są granice, bo inaczej po co koalicja?