Hakerzy zaatakowali PAP

Kolejne ostrzeżenie. Na stronie PAP hakerzy wkleili alarmującą wiadomość, że 1 lipca w Polsce zacznie się częściowa mobilizacja. Została usunięta, a PAP poinformowała, że nie ma z tym nic wspólnego. Kiedy wreszcie przebije się do naszej świadomości, że Rosja lub jacyś jej zausznicy robią bydło przed wyborami europejskimi?

Fejk się przebił przez cybernetyczną ochronę Agencji, najwyższy czas, by potraktować sprawę wojny hybrydowej naprawdę poważnie. Wyrazem takiego poważnego potraktowania zagrożenia powinno być po stronie obywateli masowe pójście do urn 9 czerwca, aby oddać głosy na partie proeuropejskie.

Fałszywa zapowiedź, że Tusk zarządzi mobilizację, miała wywołać podwójną panikę: że zbliża się wojna i że osoby w wieku poborowym muszą pakować manatki, bo pójdą na front. Jak zawsze w wojnie hybrydowej chodzi o destabilizację w społeczeństwie. Tusk ma się kojarzyć z wojną, tak jak rządząca koalicja, która popiera Ukrainę walczącą z Rosją. To stary chwyt: nie wierzcie elicie politycznej i mediom, wy zginiecie, oni uciekną do Berlina.

Rosyjska wojna hybrydowa nasiliła się nie tylko w Polsce. Do podejrzanych podpaleń dochodzi w innych państwach UE. Kolejni nasi pogranicznicy odnieśli obrażenia z rąk migrantów przepuszczanych przez Białoruś w stronę Polski.

Na nieformalnym szczycie NATO w Pradze dyskutowano, co dalej z pomocą Zachodu dla Ukrainy. Nie ma na razie pełnej zgody na użycie przez Ukraińców broni z Zachodu do atakowania celów na terytorium Rosji. Przeciw są nie tylko Węgry, ale też Niemcy. Tymczasem Ukraina i tak te cele atakuje, i to skutecznie. Nie wszystkie państwa natowskie gotowe są wysłać własnych żołnierzy do pomocy armii ukraińskiej na jej terytorium.

Minister Sikorski zapowiedział, że Polska wyszkoli i uzbroi u siebie jednostkę wojskową sformowaną z Ukraińców w wieku poborowym. Nikt nie zapytał go o szczegóły na jego briefingu prasowym, więc nie wiadomo, czy ten plan wynika z jakiegoś porozumienia Ukrainy z Polską, czy jest jedynie zamiarem polskim. Kryłby pewne ryzyko, gdyby nasze służby mundurowe miały w tym celu zatrzymywać obywateli Ukrainy przebywających w Polsce. Nikt nie lubi być ofiarą branki.

Hakerski atak na PAP nasuwa pytanie o cybernetyczną odporność polskich instytucji ważnych dla funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Jak się przedstawia nie tylko w mediach publicznych, ale w resortach rządowych, w parlamencie, w strategicznych przedsiębiorstwach?

Szczegóły powinny pozostać do wiadomości rządu, ale rząd powinien po tym ataku na PAP przekazać opinii publicznej – choćby w Sejmie – ogólną informację na ten temat. Informatyk powinien teraz stać się zawodem szczególnie poszukiwanym i należycie wynagradzanym, a nawet zawodem zaufania publicznego. Najwyższy czas na sprawną i skoordynowaną politykę państwa w tej dziedzinie. Bezpieczeństwo kosztuje, lecz musi być priorytetem.