Piasek w szprychy

Trzy dni po wyborach mamy magmę. Wiadomo było, że prezydent się nie ucieszy porażką swego obozu politycznego, ale jego głośne milczenie jest jasnym sygnałem: na mnie nie liczcie. To oczywiste, że utrata władzy boli, ale też kosztuje. Nie chodzi o rozliczenia, bo to nie jest temat na teraz. Chodzi o dekompozycję. Utrata władzy przez koalicję Zjednoczonej Prawicy musi pociągnąć za sobą rozliczenia innego rodzaju: kto za to odpowiada w przegranym obozie?

Kozłem ofiarnym może być Brudziński i sztab wyborczy, którym kierował, robiąc błąd za błędem. Prawdopodobnie największym z nich było nakręcanie nienawiści do Tuska i Platformy. Niezdecydowanych i młodzież popchnęło do głosowania na demokratów. W liczbach bezwzględnych opozycja demokratyczna zdobyła 4 mln głosów więcej niż PiS. Na mapie Polski widzimy, że dzieli się na dwie dzielnice: liberalny zachód i prawicowy wschód i tak pozostanie do następnych wyborów.

Ten rozdział jest skutkiem polityki Kaczyńskiego według zasady „dziel i rządź”. I dlatego to Kaczyński odpowiada za porażkę swego obozu. Po prostu przegiął, jak napisała Dominika Wielowieyska. Pod jego przywództwem PiS nie ma przyszłości. W najmłodszej grupie wyborców na partię Kaczyńskiego oddało głos zaledwie 14 proc. Wierchuszka PiS będzie coraz starsza, żelazny elektorat będzie wymierał, najmłodsze pokolenie będzie dojrzewać politycznie, ale nie odda głosu na dinozaury. Kaczyński powinien podać się do dymisji i dopuścić młodszych działaczy do decyzji, jeśli zależy mu na swojej partii.

Dekompozycja ZP jest więc nieuchronna prędzej czy później. Wyłamie się grupa Ziobry. Po stronie demokratycznej też będą ruchy. Trzecia Droga to twór na kampanię. Po wyborach jej dalsze istnienie wydaje się sztuczne. Prawdopodobne jest stworzenie dwóch klubów parlamentarnych. To dodatkowo skomplikuje politykę parlamentarną.

Teraz najważniejsze jest skrócenie mąk porodowych nowego rządu. Im dłużej go nie ma, tym bardziej wyborcy demokratyczni będą się niepokoić. Zwycięski blok nie może zmarnować historycznego sukcesu. Musi pokazać elektoratowi i Kaczyńskiemu, że chce wspólnie działać i że tak właśnie działa. Brak wspólnego apelu liderów demokratycznych do prezydenta jest złym sygnałem. Tak samo jak niektóre wypowiedzi liderów Trzeciej Drogi, np. w sprawie aborcji czy roszczeń do stanowisk rządowych. Pewien mało zabawny satyryk sprzyjający PiS-owi otwartym tekstem mówił w prawicowym klubie dyskusyjnym, że może ich uratować tylko lizanie pupci Trzeciej Drodze.

Ugrupowanie Hołowni wprowadziło do parlamentu sporo debiutantów, a to oznacza, że grozi mu los wcześniejszych „królików z kapelusza”, partii o trwałości jednokadencyjnej. Tu będą łowić emisariusze PiS. I zrobi wszystko, co tylko może – a może dużo, ma wciąż siły i środki – żeby przedłużać obecny stan zawieszenia, nie oglądając się rację stanu, która wymaga jak najszybszego wyjścia z magmy, czyli powołania rządu demokratycznego z pominięciem skazanej na porażkę próby reanimacji Morawieckiego czy innego kandydata na premiera wskazanego przez Dudę za zgodą Kaczyńskiego. Polsce pisowskiej się nie spieszy, Polska demokratyczna nie ma czasu. Po pierwsze: sprawczość, demokraci.