Czyja jest wojna w Ukrainie?
„To nie jest nasza wojna”. Pod takim hasłem polscy faszyści i putiniści chcą maszerować w Warszawie 21 stycznia. W zeszłym roku maszerowali z hasłem „Stop ukrainizacji Polski”. Wiadomo, kto za tymi marszami stoi, kto czerpie z nich korzyść polityczną, przeciw czemu się odbywają. A tymczasem codziennie giną w Ukrainie ludzie. Właśnie rosyjska rakieta zabiła co najmniej 30 osób cywilnych w Dnieprze. W takim razie czyja jest wojna w Ukrainie, jeśli nie nasza?
W czasach sowieckich krążyło powiedzenie, że Rosja będzie walczyła o pokój do ostatniego kamienia. Ta walka polegała na poszerzaniu sowieckich wpływów na całym świecie, także przy pomocy sił zbrojnych, jak w Afganistanie. W zasadzie nic się zmieniło: Rosja od czasu puczu leninistów w 1917 r. wciąż się przedstawia jako gołąbek pokoju. Wierzą w to nie tylko użyteczni idioci, ale też politycy węszący interes w służeniu Rosji.
Gdy Rosja zaczęła tracić wpływy, a jej dominium się skurczyło, Putin wymyślił, że to największa katastrofa geopolityczna minionego stulecia. To, co dla niego było klęską, dla społeczeństw uwolnionych od rosyjskiego panowania było wyzwoleniem. Niestety, popadły z jednego zniewolenia w inne, tym razem w formie narodowych satrapii w byłej sowieckiej Azji centralnej i na obrzeżach upadłego imperium w Naddniestrzu.
A w dawnych „demoludach” w Europie Środkowo-Wschodniej i na Bałkanach przetrwały środowiska, którym do Rosji dużo bliżej niż do Zachodu. Tragiczna przeszłość im nie przeszkadza: inwazja sowiecka na Czechosłowację Dubczeka czy na Węgry Imre Nagy’a. Może to syndrom sztokholmski, trauma ofiary, może kalkulacja polityczna i biznesowa tamtejszych kręgów władzy, dla nich racjonalna, w Unii Europejskiej nie do przyjęcia w obliczu bezprawnej agresji, łamiącej wszystkie normy prawa międzynarodowego i humanitarnego.
Gdy populiści, agresywni nacjonaliści i faszyści wyszli z cienia w USA i w Unii Europejskiej, Rosja Putina pomagała im propagandowo i materialnie osłabiać system demokratyczny w ich krajach. Sama zdemontowała u siebie zalążki demokracji. Pozostawiła oligarchiczny system rynkowy i kupowała poparcie relatywną poprawą poziomu życia wielkomiejskiej części społeczeństwa. Ogromne połacie kraju pozostawiono ich losowi. Tam żyje się i myśli tak jak za czasów sowieckich.
To Putinowi nie wystarczyło. W 2007 r., na spotkaniu liderów zachodnich w Monachium poświęconym bezpieczeństwu międzynarodowemu, Putin zmienił „narrację”: Zachód jest dla Rosji zagrożeniem, Rosja nie pozwoli odebrać sobie suwerenności, ma prawo się bronić przed ekspansją Zachodu i będzie się broniła. Taka diagnoza zapowiadała turbulencje. Rosjanie, naród z kompleksem zarazem wyższości i niższości wobec Zachodu, byli podatni na tę nową retorykę. W dawnej zonie sowieckiej, włącznie z Ukrainą pierwszych dekad po jej wybiciu się na niepodległość, propagandzie rosyjskiej łatwo było straszyć NATO i pogrobowcami nazizmu. W rzeczywistości Zachód aż do napaści Rosji na Ukrainę nastawiony był do niej pojednawczo. Nie tylko dlatego, że miał w tym interes materialny, ale też dlatego, że nie chciał prowokować rosyjskiego nacjonalizmu. Ta postawa nie powstrzymała Putina. Zaatakował w Gruzji i w Ukrainie. Zajęcie Krymu i separatystyczna rebelia w Donbasie poprzedziły uderzenie w niezależne od Rosji państwo ukraińskie.
Napaść postawiła przed Zachodem pytanie: czy to nasza wojna, czy konflikt między dwoma państwami na peryferiach wolnej i demokratycznej Europy? Uznano, z różnymi odcieniami, że jednak to jest wojna, która zagraża także Zachodowi, a więc „nasza”. Bo Polska, kraje bałtyckie czy skandynawskie znalazły się w strefie potencjalnego rażenia.
Nie jest to konflikt bezpośredni, ale to się może zmienić nawet jutro, gdy Putin w swym nacjonalistycznym, wielkoruskim amoku uzna, że bez rozszerzenia frontu nie zdoła ujarzmić Ukrainy. Bomb atomowych nie zrzuci, liczy na efekt monachijski w obozie zachodnim. Wbrew faszystom każda wojna jest nasza w sensie humanitarnym. Wojna w Ukrainie jest też nasza w sensie politycznym – póki nie wrócimy pod panowanie Rosji – i w sensie naszego narodowego bezpieczeństwa. Kto twierdzi inaczej, jest po stronie agresora.
Jako wciąż jeszcze państwo członkowskie NATO i UE mamy obowiązek wspierać napadniętą Ukrainę, w której Rosjanie mordują niewinną ludność cywilną, niszczą i grabią. Manifestacji pod hasłem, że to nie nasza wojna, na razie nie ma w Polsce i w naszym regionie. Nie ma ich nawet w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii, gdzie przed laty szły wielkie pochody w proteście przeciwko interwencji Zachodu w Iraku.
Na razie zatem nie tylko elita polityczna, ale i społeczeństwa Zachodu nie mają wątpliwości, że agresja Rosji uderzyła w całą Europę, przeorała świadomość, zniszczyła elementarne zaufanie do Kremla. Rusofilskie sentymenty ustąpiły miejsca trzeźwej ocenie rzeczywistości: to Rosja jest zagrożeniem, a nie NATO, współpraca i solidarność Zachodu niosącego pomoc Ukrainie. Dla napaści Putina nie ma żadnego usprawiedliwienia. Za wsparciem broniącej się Ukrainy przemawiają zachodnie wartości i interesy. Jeśli Ukraina padnie, agresor zbliży się do naszych granic.
Prawdziwa jest więc narracja odwrotna: to jest nasza wojna. Nie jest nasza wojna Putina i nie są nasze marsze faszystów, które w istocie wspierają wojnę Rosji wydaną Ukrainie, aby wepchnąć ją ponownie w ruski mir, z którego Ukraina chce się wyrwać i która sama chce decydować o swoim losie, przymierzach i bezpieczeństwie.
Komentarze
Oj tam. oj tam
Zgadzam się. że to nie jest nasza wojna.
Czy nie starcza. że pomagamy uchodźcom?
Nie mozna im zabronic maszerowac, gdyz wolnosc zgromadzen i wyrazania pogladow jest w pakiecie swobod obywatelskich. Dobrze byloby jednak, zeby ktos im przetrzepal skore
Bardzo trafne obserwacje…
Kilka moich obseracji.
1. Dla prorosyjskich liderów kwestie totalitaryzmu rosyjskiego i jego przeszłości są BEZ ZNACZENIA. Liczy się doraźny interes polityczny rozumiany jako ICH osobisty interes. Najlepszym przykładem tej postawy jest Orban na Węgrzech. Rosjanie odcisnęli piętno na historii Węgier: 1848, 1914, 1944, 1956 a jednak Węgrzy, wygłupieni z orbanowską propagandą mają to gdzieś.
2. Liderzy Zachodu nie byli naiwni w stosunku do Rosji ale konformistyczni i zinfiltrowani przez rosyjską korupcję. Nawet teraz (vide premier Saksoni) czekają aż ,,to wszystko się skończy” i wszystko będzie ,,business as usual”. B. kanclerz Schröder nie musi się kłopotać o wynik wyborów – ma za co żyć…
3. Różni ,,obrońcy polskości” zawsze szukali oparcia na Kremlu. Nawet barszczyzna liczyła na pomoc matuchny z Rosji przeciwko NOWOCZESNEJ ,,tyrani”.
Nasi obrońcy przed ,,ukrainizacją” też szukają natchnienia w walce z ,,Gejropą” w Moskwie. Poglądy Muchomora z Torunia niezmiennie są zbieżne z tymi moskiewskimi.
Jedną z nielicznych korzyści wynikających z lektury niektórych wpisów jest to, że przywodzą one do dawno zapomnianych książek. Tak też się zdarzyło ostatnimi czasy, już nie pamiętam w odniesieniu do czyjego myślowego fajerwerku, z wiekopomnym dziełem Fernando Pessoa pt „The Book of Disquiet” (Księga niepokoju), z której to księgi pozwolę sobie zacytować dwa fragmenty:
„Gdy widziałem z jaką jasnością umysłu wariaci wyjaśniają sobie samym i innym swe obłąkane idee, na zawsze straciłem pewność co do jasności mego umysłu”
„W dzisiejszym życiu świat należy tylko do głupców, do niewrażliwych, do podekscytowanych. Prawo do życia i do zwycięstwa zdobywa się dziś niemal tymi samymi sposobami, jakimi zdobywa się zamknięcie w domu wariatów: niezdolnością do myślenia, niemoralnością i hiperekscytacją”.
Sama „Księga niepokoju” kojarzy mi się z ze zbiorami aforyzmów Ciorana które można czytać codziennie latami bez objawów znużenia, popadając za każdym razem w katotoniczny stupor towarzyszący głebokiej zadumie.
Dla miłych blogierów zainteresowanych nietuzinkową postacią Fernanda Pesoa ciekawy klip z portalu „Pursuit of Wonder”, a najbardziej trafna recenzją twórczości tego genialnego poety/filozofa, o którą nigdy bym sam się nie pokusił ze względu na swą daleko idącą ignorancję jest dla mnie wiersz Edgara A. Poe pt „ A Dream Within a Dream”, jako skuteczne antidotum na burdel jaki zapanował w świecie.
Pursuit of Wonder
https://www.youtube.com/watch?v=6qU1sDBU9Cs
A Dream Within a Dream”
https://www.youtube.com/watch?v=UAG-jJlFJIw
@Aborygen
Brawo!
Lord Hastings Lionel Ismay, pierwszy sekretarz generalny NATO, na początku „zimnej wojny” zadanie Sojuszu Atlantyckiego widział tak: „Keeping Russians out, the Americans in and the Germans down”. (Rosjan trzymać z dala, Amerykanów przy sobie, Niemców pod kontrolą”).
@ls
Nie starcza i w tym rzecz.
@Slawczan:
Słowo-klucz: Trianon.
Węgry od ponad 100 lat nie mogą się pogodzić z rozpadem swojego wielonarodowego państwa. Dlaczego w Rosji miałoby to wyglądać inaczej?
(Tzn. są w świecie przykłady, że za klęską nie poszedł jakiś większy rewanżyzm. Zwykle jednak wiązały się one z późniejszymi sukcesami, na przykład gospodarczymi. Trudno mówić jednak o Węgrzech jako o kraju zwycięzców XX wieku; albo o sukcesach współczesnej Rosji.)
Słowo klucz, bo nie tylko przypomina, że idee krążące w Rosji są dość naturalne (ja bym raczej kładł nacisk, że przejście od idei do czynów, czyli do napaści, jest niesłychanym złamaniem reguł), ale też wyjaśnienie postawy Orbana. Orban należy do nielicznych polityków w Europie, dla których myśl o kreśleniu porządku świata na nowo przy pomocy wojny może być pociągająca. Bo nowy porządek w Europie mógłby dać Węgrom Użhorod i okolice, a może też wymusić jakieś zmiany na Słowacji i Rumunii…
> Liderzy Zachodu nie byli naiwni w stosunku do Rosji
Nie wiem na ile naiwni. Na pewno nie traktowali Rosji jako bezpośredniego zagrożenia — poniekąd słusznie. Ekspansja imperium gdzieś tam na pograniczu Europy i Azji? — brzydka rzecz, ale Europa ma inne fronty i nie wszędzie się może angażować. Zaś np. polityka gazowa Niemiec była obliczona na krótki czas — miała wypełnić lukę w miksie energetycznym, a nie stanowić o przyszłości. To nie jest naiwność, to jest kalkulacja ryzyka.
> Różni ,,obrońcy polskości” zawsze szukali oparcia na Kremlu.
To też. Ale przede wszystkim przeciwnicy mainstreamu, zwolennicy teorii spiskowych. Bo czy Korwin broni polskości? Albo Cejrowski?
Historia świata, mimo setek lat gromadzenia zapisów o niej i mimo komputerów umożliwiających coraz prawdopodobniejsze modelowanie alternatywnych skutków działań, nadal toczy się metodą prób i błędów. Wizja „globalizacyjna” – ogólnego rozwoju poprzez wymianę dóbr i kooperację się nie sprawdziła, korona wirus był tylko kropką nad i, więc wahadło przemieszcza się aktualnie w kierunku „folwarcznym” – niemal każde państewko podkreśla jakie jest samorządne i niezależne, a dla podkreślenia tego pobrzękuje swoją szabelką i wysuwa roszczenia. Teoria spiskowa podpowiada, że takimi „niezależnymi” najłatwiej sterować metodą bata (odmowa kredytu) i marchewki (kredyty i dostawy broni). Społeczeństwa, coraz bardziej emocjonalnie rozedrgane zalewem wzajemnie sprzecznych informacji z sieci, tęsknią za silnym przywództwem które załatwi za nich problemy i pozwoli się nadal koncentrować wyłącznie na konsumpcji.
Ukraina potencjalnie może być dla nas problemem dopiero PO wojnie – będzie się intensywnie odbudowywać, więc Ukraińcy wrócą do siebie a u nas zabraknie rąk do pracy, no i – jeśli zwycięży – będzie miała drugą najsilniejszą i wypróbowaną w bojach armię świata, co pozwala się spodziewać doda jej pewności siebie i obudzi aktualnie wyciszone roszczenia.
Fantomowy ból Węgier po utraconym w Trianon imperium zaprowadził ich ku katastrofie w II WŚ. Dla nas, w obliczu naszych traum, jest ona dosyć enigmatyczną ale katastrofa na Łuku Donu i straszliwy zimowy odwrót, potem goszczenie frontu u siebie aż do keietnia 1945. To powinno dać im do myślenia. Ktoś (wiemy kto – Orban) odgrzał im tego trianońskiego kotleta. U nas są to tzw. środowiska kresowiaków ale akurat tu jest to całkowicie sztuczny problem. Zgodne jest jedno: orientacja na Wschód.
Pisząc o ,,naiwności” elit Zachodu miałem na uwadze ich skorumpowanie (nie, nie takie chamskie jak reklamówka kasy podawana na podziemnym parkingu np. w Brukseli) przez Rosjan. Nawet teraz, gdy już chyba tylko kanalie i upośledzeni intelektualnie mogą mieć złudzenia co do celów i metod Rosji takie Niemcy nadal robią wszystko by zminimalizować swoje zaangażowanie. Przypadek? Nie wierzę, zważywszy na ujawnioną aparaturę polityczną wspierającą taką (uzależniającą od Rosji) politykę energetyczną Niemiec.
Co do wymienionych przez Ciebie klownów politycznych…Nie oszukujmy się: ich nienawiść wobec tzw. wartości Zachodu jest znana. Tu ciekawostka, moja obserwacja: Korwin Miki przez wiele lat nie mógł się przepchnąć ze swoimi zdrowymi (obyczajowo) i rozsądnymi (gospodarka) 🙂 poglądami. Zwykle w kampaniach wyborczych on miał trochę plakatów wyborczych a jego zwolennicy musieli się zadowalać jakimiś kserówkami na słupach aż ok. 2008-2009 patrzę a jego – jak je zwał, tak zwał – ugrupowanie ma bilboardy, plakaty etc. Przypadek? Przypominam, że w 2007r Putin w Monachium wypowiedział wojnę ideologiczną Zachodowi. (To kolejny przyczynek do rzekomej naiwności elit Zachodu). Korwin wielokrotnie wyrażał swój podziw i szacunek dla mocnego, zdrowego cieleśnie i duchowo przywódcy Rosji. Gdy zaczęła się agresja Rosji na Ukrainę cwany cap coś tam usiłował gadać prorosyjsko ale od tego czasu, zadziwiająco, zamilkł…Jak nie on.
@Slawczan:
> katastrofa na Łuku Donu i straszliwy zimowy odwrót, potem goszczenie frontu u siebie aż do keietnia 1945. To powinno dać im do myślenia.
Lendvai napisał świetną książkę o historii Węgier pt. „Tysiąc lat zwycięstw w klęskach”.
Tyle, że to jest właśnie podział, który znamy z Polski: sceptyczne skrzydło lewicowo-liberalne z jednej; oraz triumfalne, flirtujące z nacjonalizmem skrzydło prawicowe. Orban gra na to drugie. Zawsze może wskazać swoim ludziom złe elity z Budapesztu jako winne.
> takie Niemcy nadal robią wszystko by zminimalizować swoje zaangażowanie. Przypadek?
Niemcy przez dziesięciolecia uczyli się o tym, jak złe i grzeszne było ich zaangażowanie na wschodzie przeciwko Armii Czerwonej. Trudno to myślenie teraz zmienić — to coś jak postkolonialna antypatia Hindusów do Anglosasów, która zbliża ich do Kremla. Nieracjonalne, ale siedzące głęboko. Zamiast narzekać na skorumpowanie, ja im kibicuję by się przełamali.
Obecna wojna jest przegrzaniem Zimnej wojny.
Gdyby Polacy chcieli odzyskać utracone po wojnie tereny na wschodzie (za co winą obarczano ówczesne władze) byłaby to nasza wojna.
Przezornie jednak pozostajemy na tym co mamy i słusznie. bo wielkim błędem byłoby wmanewrowanie się w cudzą wojnę.
Prezydent Ukrainy jednak powtarza „Ukraina i Polska”
Niech on raczej mówi „Ukraina i USA”
Kalinowi ludzie stoja w kolejce po „czepaczki“.
PAK4
16 STYCZNIA 2023
7:33
> Różni ,,obrońcy polskości” zawsze szukali oparcia na Kremlu.
To też. Ale przede wszystkim przeciwnicy mainstreamu, zwolennicy teorii spiskowych. Bo czy Korwin broni polskości? Albo Cejrowski?
Mój komentarz
Dokładnie tak – jedno i drugie.
W USA Trumpa popierają podobni parafaszyści-symboliści, wyznawcy reptilianizmu, antyszczepionkowcy i inni antysystemowcy, nie tylko ogłupieni teoriami spiskowymi, przepowiedniami i kontaktami z czakramami lecz widzący głębszy sens w działaniu na rzecz przewrotu, jako prowadzącego do nowego życia, jako zaczęcia wszystkiego od początku, z nowym-starym prawem, obyczajem, z odnowioną, odświeżoną hierarchią wartości.
Faszyzm niemiecki i raszyzm rosyjski, to również ezoteryka, kontakt z nadzwyczajną siłą, witalność, podziw dla mocy, symbole interpretowane mistycznie, itd. To także atrakcja do flirtu dla odważnych celebrytów.
Poparcie Putina dla skrajnej prawicy w Europie wynika w dużej mierze z pokrewieństwa źródeł i ideologii, z których czerpie siłę zarówno prawicowa ekstrema, której celem jest objęcie przywództwa w UE, czy USA, jak i w samej Rosji, gdzie ta ekstrema wyewoluowała na bazie doktryny świętego samodzierżawia i bolszewizmu, z bolszewickich metod rządzenia i połączenia tego w jedną całość ze współczesnym nacjonalizmem i wyposażoną w nowe technologie mocarstwowością i dziś ta rosyjska ekstrema ma pełnię władzy, co wyznacza kierunek dalszych działań – kolej na ekspansję na Europę, a jeśli chodzi o USA, to na razie nie na zderzenie, a na podgryzanie raczej.
Wszystkie te ekstremy – rosyjska, europejska, amerykańska, choć ich oficjalne idee są niby sprzeczne, to cel mają ten sam – zmienić porządek świata.
Orban z takim obrotem spraw sympatyzuje, cichcem się do tego przyłącza (przyjaźni się z Trumpem, szanuje Putina), mając nadzieję na uszczknięcie czegoś w zamieszaniu, jakie się wytworzy.
TJ
Czy mozna porownac IIWS do aktualnej wojny w Ukrainie? Mnie sie narzuca kilka analogi politycznych i militarnych, tyle ze przy odwroconej roli Rosji.
Bo putler popelnia te same bledy co Hitler (i zycze mu aby tak samo skonczyl):
– nazizm/raszyzm
– slabe alianse (Wlochy, Balkan, Japonia) vs. Chiny
– Hitler i putler zakladali slabosc przeciwnikow i brak ich jednosci
– zakladali szybkie zajecie Moskwy/Kijowa.
Co do Zachodu dzisiaj wydaje mi sie, ze powtarza (zwycieska) taktyke aliantow z IIWS:
– zakonczyli polityke wspolzaleznosci/oblaskiwania agresora
– zjednoczyli sie pod przewodnictwem USA
– wspieraja militarnie i gospodarczo napadnietego.
Oby te analogie powtorzyly sie do samego konca putlere i raszyzmu w Rosji.
NB. Raczej nie obawiam sie powtorki z Teheranu/Jalty, bo chyba nikt z Zachodu ani Ukrainy nie ma zadan terytorialnych.
Roszacy jedyna prawde marzy o karierze kontrolera biletow w MPK.
Julian Tuwim „Do prostego człowieka”
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy „do ludności”, „do żołnierzy”
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić „historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę – bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie „żołnierzyków”.
– O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
„Bujać – to my, panowie szlachta!”
„Czyja jest wojna w Ukrainie?”
Wszystko co dzieje się w świecie ludzkim jest nasze (ludzkie). W takim kontekście traktuję wojnę, każdą. Gdybym mógł coś zrobić, to tylko zaprotestować przeciwko każdej naszej wojny ludzkiej. Wszystko inne to tylko puste gadanie nie wnoszące nic do ISTOTY przeciwko tej wojny i każdej innej.
Każda wojna to przęstepstwo (barbarzyństwo) przeciwko ludziom i pokojowi.
@PAK4 (07:33) Słowo-klucz: Trianon.
Nie, ten wytrych nie pasuje do niczego. „Wielkie Węgry” to hasło polityczne pro domo sua bez przełożenia na realną politykę zagraniczną Orbana, coś jak nasze „wstawanie z kolan”, „zrywanie z pedagogiką wstydu”, obraźliwe gesty wobec Niemiec i co tam jeszcze spinfelczerzy PISu wymyślili i wymyślą. Zakarpacie to obszar niewiele większy niż województwo opolskie, mniejszość węgierska na Ukrainie to wszystkiego jakieś 150 tysięcy ludzi – i raczej niewielka pożywka dla węgierskich „nostalgików kresowych”. A i miejsce Ungvaru (Użgorodu) na mapie emocji węgierskich zupełnie nieporównywalne ze znaczeniem Wilna czy Lwowa dla Polaków i Polski.
https://www.politico.eu/article/hungary-pro-russia-stance-inevitable/
Prorosyjskość Orbana wynika z dwóch czynników – uzależnienia energetycznego i narastającej niechęci węgierskiego lidera do Unii Europejskiej (enemy of my enemy…). Ale w odróżnieniu od Kaczyńskiego Orban jest politykiem pragmatycznym, potrafiącym grać na kilku fortepianach – czego dowodzi chociażby węgierska postawa wobec pieniędzy europejskich (KPO) lub też słynne 27:1.
Ano do czego nam na stare lata Igorze Igorowiczu, przyszło, mamy jak to w telewizji mówią wojnę między Rosją a NATO…
– Wychodzi, że mamy, Matwieju Matwiejewiczu. I chyba naszym nie najlepiej idzie. Chałchy piszą, że straciliśmy już ponad sto tysięcy żołnierzy, trzy tysiące czołgów, więcej jak dwieście samolotów i siedemnaście okrętów wojennych…
– A to i pewnie NATO zdrowo od naszych oberwało?
– Syn dzwonił z frontu, że ci z NATO to jeszcze nie przyjechali.
@ Slawczan 16 stycznia 2023 10:37
cyt: „…Niemcy nadal robią wszystko by zminimalizować swoje zaangażowanie….”
Niemcy „żyją” głównie z projektowania, produkcji i eksportu maszyn i linii technologicznych.
Rosja produkuje praktycznie wyłącznie na potrzeby zbrojeń, używając do tego „od zawsze” niemieckich technologii i niemieckich maszyn. Bez nich nie wyprodukują praktycznie nic w miarę współczesnego, więc godzą się na ich zakupy nawet po znacznie zawyżonych cenach.
Czy można się dziwić, że Niemcy tęsknią do normalizacji stosunków handlowych z Rosją?
Nie usprawiedliwiam ich, ale motywacje są jasne i zrozumiałe, do tego niestety dochodzi silna wewnętrzna proputinowska propaganda „pilotowana” przez „niemieckich ruskich”, albo „ruskich Niemców”, zależy jak na to patrzyć, których setki tysięcy przyjechało do Niemiec w ramach przesiedleń.
@ls
Troszkę pokory wobec cierpień niewinnej kudności i szacunku dla prezydenta, który nie zwiał na Zachód.
@All
Co do Niemiec (Zachodu) a Rosji…
1. Gdy przed i po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej luminarz oświeceniowego intelektu niejaki Voltaire wypisywał jakie to dobrodziejstwo za sprawą rozbioru, szczególnie w wykonaniu Rosji, spotkało tych ,,biednych Irokezów” na zagarniętych terenach to bywały w Rosji markiz d’Alembert zwracał swojemu koledze uwagę, że te peany jakie wypisuje o Rosji nie pokrywają się z rzeczywistością, którą on – d’Alembert mógł własnoocznie ,,podziwiać” ten słusznie zwrócił mu uwagę, że może i ma rację ale on – Voltaire otrzymał od carycy cudowne futro a przecież jego przyjaciel wie, jakim on Voltaire jest zmarzluchem…
2. W czasie gdy zachodnie społeczeństwa zmagały się ze straszliwym (w tym zapewne głodem) kryzysem 1929r cwani kapitaliści pocieszali maluczkich, że i u czerwonych głód. Udał się tedy do Moskwy G.B. Show i oświadczył, że nigdzie tak dobrze nie jadł jak w Moskwie a więc to wszystko (o wielkim głodzie u bolszewii) to kapitalistyczna bujda. Tantiemy z Moskwy zwykle też pomagały w zrozumieniu sytuacji…
3. Co tu winić Schroedera…
@ls42
„Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.” Arthur Schopenhauer
Jeśli jesteś za pokojem to powinieneś wiedzieć, że ta wojna jest nasza, ludzka.
Powtarzanie bezsensu, że wojna nie jest nasza, prowadzi do wojen następnych, naszych ludzkich.
Szkoda że o tym nie wiesz?
@Almanzor78:
Nie wiem, czy dość jasno się wyraziłem — otóż nie sądzę by sam Orban uważał, że może odbudować Wielkie Węgry. Ale tak wprost odrzucić szansę na odbicie ich choć w kawałku? To właśnie, dla użytku wewnętrznego, byłby niebezpieczny gest.
Jeśli chodzi o surowce — owszem, ale jak sam zauważasz, Orban potrafi grać na wielu fortepianach. Weźmy Polskę, która wciąż dużo z Rosji importuje — wcale naszym władzom nie przeszkadza to w popieraniu Ukrainy. Orbanowi tym bardziej by to nie przeszkadzało.
@dino77 & Slawczan:
Polecam dzisiejszego Sroczyńskiego — trochę o niemieckich nadziejach wobec Rosji. Czy, ogólniej, europejskich:
https://next.gazeta.pl/next/7,151003,29360604,tak-pruje-sie-globalizacja-biden-kupuje-amerykanskie-scholz.html
@mfizyk:
Ja bym wskazał na jedno, co jest dla mnie największą nadzieją w tej wojnie — i I i II wojnę światową rozstrzygnęła produkcja przemysłowa. A ile PKB ma Rosja? Nawet po urealnieniu z uwzględnieniem siły nabywczej, to gospodarka rozmiaru połączonych Włoch i Hiszpanii. A po drugiej stronie jest wsparcie gospodarcze USA i UE.
@tejot:
Putinizm na skrajnej prawicy przyjmuje się lepiej, zresztą przygaduję Putinofilom, że jakiekolwiek mają poglądy na starcie, to popierając Putina skończą jako faszyści.
Ale nie zapominałbym, że Rosja ma propagandę dla wszystkich poza mainstreamem, więc do lewicy też próbuje się dostać. A już poza Europą można zauważyć, że dużo (i, niestety, w miarę skutecznie) robi z propagandą adresowaną do ofiar kolonializmu.
Symetryści wkraczają na blog, próbują się przypodobać czytelnikom prezentując się jako prawdziwi patrioci, uczciwi pacyfiści, nawołują do zerwania z hasłem „Ukraina i Polska”, namawiają do rżnięcią karabinem w bruk, zapewniają, że każda wojna jest zła, itp.
Pomijają całkowicie kontekst pytania Redaktora.
TJ
@ legat
16 stycznia 2023
11:33
Swietna odezwa Tuwima do wspolczesnych Rosjan. Bo chyba nie mial na mysli broniacych sie Ukraincow?
Wplyw niemieckich przesiedlencow z Kazachstanu na obecna polityke federalna oraz w krajach zwiazkowych jest nijaki. Podobnie jak wpis niejakiego Dino77.
PAK4
16 STYCZNIA 2023
16:35
A już poza Europą można zauważyć, że dużo (i niestety, w miarę skutecznie) robi z propagandą adresowaną do ofiar kolonializmu.
Mój komentarz
Rosja próbuje to robić od czasu, gdy głośno walczyła wraz z całym pokój miłującym światem o dekolonizację planety. Po to, aby zdobyć dla siebie w Afryce i gdzie indziej opinię, autorytet państwa przyjaznego, neutralnego i dobrotliwego, co zupełnie nie wypaliło (jeśli chodzi o współpracę i dobrotliwość) potem – w kontaktach z NATO w latach 90-tych 20 wieku.
Pierwszą dużą akcją Rosji było wkroczenie do Egiptu wraz z budową gigantycznej tamy assuańskiej. Po jakimś czasie wyszły na jaw słabości i krętactwa rosyjskiej przyjaźni, wścibianie nosa w nieswoje sprawy, a przede wszystkim ograniczoność zasobów i brak doświadczenia aparatu gospodarczego Rosji w niepoddańczej współpracy.
Rosja nie porzuciła i wciąż wzmaga posługiwanie się w polityce międzynarodowej różnymi metodami – informacją jako bronią, szantażem, spełnianiem gróźb fizycznej eliminacji, drobnym (w skali wydatków państwa) przekupstwem i minoderyjną, groteskową propagandą która w Ameryce Łacińskiej, Afryce i na Bliskim Wschodzie znajduje pozytywny odbiór (dopóty starcza najemników).
TJ
@ PAK4 16 stycznia 2023 16:35
Dziękuję, wywiad z linku czytałem, warte zastanowienia.
cyt:” A ile PKB ma Rosja? Nawet po urealnieniu z uwzględnieniem siły nabywczej, to gospodarka rozmiaru połączonych Włoch i Hiszpanii”
Bezpośrednie porównywanie PKB Rosji i krajów demokratycznych jest obarczone dużym błędem. W ZSRR – a nie sądzę by w dzisiejszej Rosji było inaczej – praktycznie CAŁY sektor naukowo – badawczy oraz przemysł pracowały dla potrzeb zbrojeń – nie znam żadnego, prócz może kilku drugo – trzeciorzędnych, wyrobu którego wykonanie cywilne nie byłoby adaptacją projektu wykonanego dla wojska – każdy samolot pasażerski był jedynie „wersją cywilną”, podobnie każdy samochód. Cała cywilna elektronika była wykonywana z podzespołów które wojsko wybrakowało jako nie spełniające wymagań.
Dlatego możliwości wytwórcze Rosji w dziedzinie zbrojeń nie są proporcjonalne do PKB „normalnego” kraju, są o wiele większe. Porównywać możliwości wypływające z PKB bezpośrednio można jedynie z Koreą Północną….
dino77
16 STYCZNIA 2023
19:19
Mój komentarz
Długoletnie nastawienie gospodarki Rosji na przede wszystkim produkcję przydatną wojskowo, militarnie, to jest moim zdaniem jeden z powodów, które decydowały i decydują o agresywności Rosji.
Jeśli jakieś państwo ma tysiące armat, miliony strzelb, tysiące czołgów, rakiet, samolotów i przez dziesiątki lat nic z tym nie robi, jak tylko pucuje do defilad, czy od czasu do czasu wznieca kurz na poligonie, to zarządcy tego kraju muszą zadać sobie pytanie – po kiego nam tyle sprzętu, wysokiej techniki. Jeśli ta nasza strzelba, która wisi na ścianie, przez 5 aktów ani razu nie wystrzeliła na poważnie, to trzeba coś z tym zrobić, jakoś wykorzystać, wprowadzić do działania.
Należy powiedzieć zdecydowanie – stop marnotrawstwu i spożytkować sprzęt w dobrym celu np. obrony ojczyzny, najlepiej przez atak i ogłosić następnie, że nie miałem wyboru, musiałem to zrobić.
TJ
@dino77:
> W ZSRR – a nie sądzę by w dzisiejszej Rosji było inaczej – praktycznie CAŁY sektor naukowo – badawczy oraz przemysł pracowały dla potrzeb zbrojeń
+ eksploracja kosmosu;
+ atom.
> każdy samolot pasażerski był jedynie „wersją cywilną”, podobnie każdy samochód.
Samolotami się interesowałem, więc na starcie trochę tak (zresztą — w USA też tak wtedy bywało), ale potem już nie. Ił-62, czy Tu-154 nie były cywilnymi wariantami rozwiązań wojskowych, ale od początku projektowane jako cywilne.
Z samochodami podobnie — przecież licencja na Fiata 124, to nie była licencja na czołg.
> Dlatego możliwości wytwórcze Rosji w dziedzinie zbrojeń nie są proporcjonalne do PKB „normalnego” kraju, są o wiele większe.
Pewien dyskutant próbował mnie podobnie przekonywać, że PKB Rosji to odpowiednik PKB Teksasu, ale w atomowych okrętach podwodnych Rosja jest „partnerem” dla USA, a nie Teksasu. No i właśnie nie — USA w ostatniej dekadzie wybudowało 10x więcej atomowych okrętów podwodnych niż Rosja, co dość dobrze odpowiada różnicom w PKB.
Rosja wydaje na wojsko więcej niż (w proporcji do PKB) niż UE, ale już nie więcej niż USA. Ja bym się też serio zainteresował, co zostanie z przemysłu Rosji po odjęciu takiego działu w PKB jak wydobycie i eksport surowców energetycznych.
> Długoletnie nastawienie gospodarki Rosji na przede wszystkim produkcję przydatną wojskowo, militarnie, to jest moim zdaniem jeden z powodów, które decydowały i decydują o agresywności Rosji.
Zostawiając na boku przemysł (najlepsze zakłady produkcji czołgów ZSRR zostały w Ukrainie, podobnie jak najlepszy projektant samolotów transportowych…), to tak — Rosja nie ma dobrych kart w polityce w zakresie „miękkiej siły”, ale ma w miarę mocne karty w „twardej sile”. I postanowiła je wykorzystać.
@ tejot 16 stycznia 2023 20:49
Dokładnie tak!
I co z takimi zrobić?!!!, skoro oni – jako naród a nie wyłącznie władze – wyznają zasadę „jak się nie będą ciebie bali, to się będą z ciebie śmiali”
Tym bardziej trzeba współczuć tym na których aktualnie „wypadło” – tym razem to nie Afgańczycy, a o wiele nam bliżsi geograficznie i kulturowo sąsiedzi – i się cieszyć że to nie my….
Rosjanie zwykle dotąd wygrywali dzięki rozległości terenu, swojej liczebności i odporności na trudy i niedostatki – dziś wielki test, na ile się to liczy w pierwszej wojnie XXI wieku?!