Brawo, bracia luteranie!

Co się odwlecze, nie uciecze. Na synodzie wiernych Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (luterańskiego) zdecydowana większość uczestników zagłosowała za wyświęcaniem kobiet na pastorki. W konserwatywnym polskim luteranizmie to krok milowy. Po długich latach, sporach, prezentacji argumentów za i przeciw, po kolejnych wewnętrznych demokratycznych głosowaniach – ostatecznie luteranki mają to!

Jeszcze pięć lat temu bp Jerzy Samiec tak przedstawiał w rozmowie ze mną dla „Polityki” aktualny wówczas stan rzeczy w tej chrześcijańskiej wspólnocie: „U nas kobiety – i mężczyźni – mogą pełnić funkcję diakona, ale służbę prezbitera, księdza i biskupa tylko mężczyźni. Dyskutujemy o tym od lat na kolejnych synodach. W tym roku [2016] na synodzie zwolennicy ordynacji kobiet zdobyli większość, ale w tej sprawie potrzebna jest większość konstytucyjna, czyli dwie trzecie, a tej nie ma.

To jak się czujecie, podejmując luterańską panią prymas Kościoła Szwecji?
Jej urząd jest oczywiście przez nas uznawany. Jesteśmy zresztą w unii ze szwedzkim Kościołem luterańskim. Nie ukrywamy, że jesteśmy Kościołem bardziej konserwatywnym niż liberalnym. Jesteśmy konserwatywni może dlatego, że będąc małym Kościołem, musimy dbać o swoją tożsamość. Ludzie nie lubią zmian.

Jaka była reakcja wiernych na odrzucenie ordynacji kobiet?
Większych reperkusji nie było, choć otrzymałem wiele listów z wyrazami rozczarowania. Jesteśmy w tej sprawie podzieleni. Ale proszę pamiętać, że nasz synod jest odbiciem naszej społeczności. Większość mają w nim świeccy wybierani w diecezjach i parafiach według klucza liczbowego, świeccy wchodzą do naszych władz kościelnych. Bardziej liberalne Kościoły luterańskie przyjęły naszą decyzję ze zrozumieniem”.

*

„Większość konstytucyjną” – 45 za, 13 przeciw, 1 wstrzymujący się – zdobył wniosek o dopuszczenie kobiet do święceń na księży Kościoła luterańskiego w tym tygodniu. W życie wejdzie od nowego roku. Wyświęcone luteranki będą mogły pełnić wszystkie posługi i kierować ewangelickimi parafiami.

Społeczność luterańska w Polsce liczy dziś ok. 60 tys. wiernych. Ma historię tak długą jak historia luteranizmu w Europie. Luteranami (ewangelikami) byli m.in. pisarz Jerzy Pilch, premier Jerzy Buzek, mistrz narciarstwa Adam Małysz, a także poeci Mikołaj Rej i Mikołaj Sęp-Szarzyński, leksykograf Samuel Bogusław Linde. Polscy luteranie mają więc również wkład w naszą historię, kulturę i życie publiczne. Szczególny rozdział zapisał bp Juliusz Bursche, zamęczony przez hitlerowców za trwanie przy polskości. Symboliczny grób ma w Warszawie na cmentarzu ewangelickim.

Czy decyzja polskich luteran odbije się jakimś echem w Kościele rzymskokatolickim w Polce? Powinna z dwu powodów. Bo jest przykładem pragmatycznego podejścia do spraw dzielących Kościół. Zamiast odmowy dyskusji na zasadzie „nie, bo nie” luteranie wybrali dialog wewnętrzny, stopniową zmianę nastawienia bez narzucania rozwiązania siłą, odgórnie, z mocy autorytetu władzy kościelnej. Władza okazała się przy tym może bardziej otwarta na zmianę niż część wiernych.

Po drugie, decyzja luteranów polskich siłą faktu – to przecież Kościół chrześcijański, z którego przedstawicielami wielokrotnie spotykał się Karol Wojtyła w duchu braterskim – wpłynie na dyskusje wśród katolików. Stanie się przykładem, że można inaczej postawić sprawę ordynacji kobiet, niż to robią twardzi konserwatyści katoliccy, dla których to kwestia niepodlegająca dyskusji: „nie, bo nie”.