Tańce narodowe na pohybel Unii

Ekstremalnie zdyscyplinowany rzecznik rządu z okazji Dnia Edukacji błysnął pisowską mądrością: „przez ostatnie 30 lat było przyzwyczajenie, że środowiska patriotyczne powinny być odcięte od dotacji”. Ubogacił naród tą mądrością, gdy go zapytano o wyjców Bąkiewicza przy pl. Zamkowym i o miliony idące na jego struktury od agend władzy.

Jak widać po odpowiedzi, funkcjonariusz doskonale opanował nowomowę obecnych rządzących. Patronuje jej pamiętna fraza Kaczyńskiego, że nas nic nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne.

Bo czy tu chodzi o środowiska „patriotyczne”? Nie, chodzi o środowiska agresywnie nacjonalistyczne. Lubią się prezentować jako „Armia Boga” i straż Kościoła. Ale to jakiś inny Bóg niż świętego Jana Pawła II. Polski papież otwartym tekstem ostrzegał przed utożsamianiem nacjonalizmu z patriotyzmem. Bo nacjonalizm w skrajnej postaci to zaprzeczenie rzeczywistego patriotyzmu, który nigdy nie dąży do dobrobytu własnego narodu kosztem innych narodów.

Kto jak kto, ale pisowscy liderzy i rzecznicy, resortowi dygnitarze, ich skarbnicy powinni znać te słowa ich mentora na pamięć. A jeśli nie znają lub ignorują, flirtując politycznie ze skrajną nacjonalistyczną prawicą w Polsce i Unii Europejskiej, to wstyd i hańba. Obecne alianse PiS z formacjami Bąkiewicza oznaczają, że Kaczyński szuka ich wsparcia w swojej polityce. Stąd umizgi i donacje dla organizacji Bąkiewicza, czyli dla nacjonalistów. To dopiero będzie „wielka Polska katolicka”!

Przed takim patriotyzmem ostrzegał Jan Józef Lipski, agnostyk, żołnierz AK, członek Komitetu Obrony Robotników, autor eseju „Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy”. W tych „uwagach o megalomanii i ksenofobii Polaków” pisał: „Strzeżmy się i podejrzliwie patrzmy na każdą nową kampanię patriotyczną – jeśli jest bezkrytycznym powielaniem ulubionych sloganów megalomanii narodowej. Za frazeologią i rekwizytornią miłą przeważnie Polakowi czają się najczęściej cyniczni socjotechnicy, którzy patrzą, czy ryba bierze – na ułańskie czako, na husarskie skrzydło, na powstańczą panterkę”. Prorocze słowa, pasują i do obecnej sytuacji. Może dlatego obóz Kaczyńskiego usiłował wygumkować J.T. Lipskiego z uchwały sejmowej na rocznicę powstania KOR. Patriotyzm Lipskiego okazuje się gorszy, „nieprawilny” w oczach tych „drugich” patriotów, którzy dziś rządzą w Polsce.

Miliony milionami, ale kto płaci, ten czegoś oczekuje w zamian. Bąkiewicz i skrajna prawica w Sejmie ma się zrewanżować poparciem. Kiedy zrobi swoje, przyjdzie czas na jej wasalizację. Czy plan się powiedzie, nie jest przesądzone, ale jest ambitny. Kaczyński wszedł w alians także z europejską nacjonalistyczną skrajną prawicą. Liczy, że dojdzie do władzy w swoich krajach i zblokują się z nim i Orbánem, przy aplauzie Putina, przeciwko Unii i liberalnemu Zachodowi.

Jest to możliwe. We Włoszech w sondażach prowadzą ugrupowania tamtejszej skrajnej prawicy. W niektórych już nikt nie ma problemu z „rzymskimi salutami” i cytatami z Mussoliniego. Kaczyński zakłada, że na Włoszech się nie skończy. We Francji za pół roku w drugiej turze wyborów prezydenckich Macron może stanąć twarzą w twarz z którąś liderką z rodziny Le Pena lub z Erickiem Zemmourem, który przegania je w sondażach. To także w tym kontekście trzeba patrzeć na podważanie i lekceważenie przez PiS przynależności Polski pod ich władzą do Unii. Dlatego demokraci powinni serio potraktować ostrzeżenia Tuska: to nie histeria, przesada, gierka polityczna, tu chodzi o kwestię egzystencjalną, być albo nie być Polski w UE.

Gdy premier Morawiecki usiłuje zapewnić z sejmowej mównicy, że polexit to fake news wymyślony przez Tuska, to mówi to do wyborców PiS i zapomina, że jego problemem jest brak wiarygodności. Niepisowska część opinii publicznej po prostu nie wierzy, że PiS nie chce wyprowadzić Polski z UE i Zachodu i że tego nie spróbuje zrobić, gdy uzna, że inaczej nie utrzyma się przy władzy.