Gwizdy za gwizdy. Czysty „kalizm”

PiS chce potępić uchwałą sejmową protesty obywatelskie przeciwko prezydenturze Andrzeja Dudy podczas jego wizyty na Pomorzu. To szczyt obłudy. Wszyscy pamiętamy, jak przeciwnicy prezydenta Bronisława Komorowskiego zakłócali jego spotkania wyborcze. Czy PiS wówczas w Sejmie protestował?

Kto wpuścił hejt do polityki na taką skalę? Na pewno nie dzisiejsza opozycja demokratyczna. Pamiętamy, jak działacze Porozumienia Centrum podpalili kukłę urzędującego prezydenta Lecha Wałęsy. Był wśród nich Jarosław Kaczyński. Pamiętamy miesięcznice smoleńskie, krzyki Kaczyńskiego i Brudzińskiego: „mordy zdradzieckie”, „komuniści i złodzieje”! To nie jest ostry język debaty politycznej, to jest nienawiść do myślących nie po myśli swojego stronnictwa. Nie zapomnieliśmy wygwizdywania Władysława Bartoszewskiego na Powązkach w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. To nie był ostry język sporu ideowego, tylko seanse nienawiści.

Bliskie jest mi podejście propaństwowe. Jego elementem jest szacunek dla demokratycznie stanowionego prawa. I dla osób pełniących urzędy państwowe, w tym prezydenta demokratycznego państwa polskiego. Na początku prezydentury Dudy uważałem, że należy mu się kredyt zaufania. Nie tylko dlatego, że miał mandat, ale też dlatego, iż mogliśmy pokazać demokratycznemu światu, że w Polsce działają demokratyczne reguły.

Przegrany prezydent przekazuje urząd, jego obóz polityczny nie szuka sztuczek, aby podważyć wynik wyborów, a następca, tak jak poprzedni prezydent, stara się „być prezydentem wszystkich Polaków”. Ta nieco patetyczna formuła oznacza w praktyce politycznej poszanowanie konstytucji, zasad ustrojowych i praw obywatelskich w niej zapisanych.

Wszak oczekujemy, że prezydent nie będzie stroną sporów, tylko rozjemcą, jednoczycielem, akuszerem zdrowych i normalnych w demokracji kompromisów. Niestety, kadencja Dudy tym nie była, nie złagodziła żadnego istotnego sporu i konfliktu, a prezydent brał ostentacyjnie stronę swego obozu politycznego, czyli dzielił i legitymizował dzielenie społeczeństwa.

Dlatego znaczna część obywateli ocenia dziś prezydenturę Dudy źle, bardzo źle, gdyż w ich odbiorze całkowicie zawiodła udzielone mu przez nich zaufanie. Jeśli pominiemy obecną nomenklaturę partyjną, notabli wszystkich szczebli zawdzięczających „zjednoczonej prawicy” stanowiska i apanaże oraz twardy elektorat, to w innych kręgach naszego społeczeństwa przez pięć lat narastało rozczarowanie i złość na prezydenta i jego ekipę za ich niesamodzielność, uzależnienie od woli jednego szeregowego posła, na treść i styl prezydentury Dudy.

W oczach krytyków z różnych środowisk zawodowych i politycznych Andrzej Duda utracił początkowy kredyt zaufania i nie reprezentuje już „majestatu Rzeczypospolitej”, a jedynie interes swego obozu politycznego. W ich oczach Duda czynami i zaniechaniami jakby abdykował z najwyższego urzędu i spadł z powrotem do ligi zwykłych polityków służących swej partii, a nie dobru wspólnemu. Dlatego manifestują swoje niezadowolenie i oburzenie, sięgając po środki kontrowersyjne, ale wciąż legalne. Każdy lider polityczny musi się z tym liczyć i nie powinien się użalać ani wyglądać wsparcia ze strony zwolenników.

I takie jest tło wygwizdywania prezydenta Dudy podczas otwartych występów publicznych. Nieświęte oburzenie jego stronników nie przekonuje, a uchwała sejmowa jest kuriozalna. Czysty „kalizm”. Gdy zakłócano spotkania wyborcze prezydenta Komorowskiego, prawica klaskała i wiwatowała. Jak wygwizdywali Komorowskiego, wszystko było w porządku, dorabiano do tego uzasadnienia, że tak trzeba, bo to pomoże wygrać Dudzie, a cel uświęca środki. Jak wygwizdują Dudę, „zjednoczona prawica” nagle przypomina sobie o standardach demokratycznej kultury politycznej, które sama uporczywie ignoruje i do których słabnięcia walnie się przyczynia swoją propagandą i stylem walki politycznej. W roli obrońców kultury politycznej wypadają żałośnie.

Za późno. Nie trzeba było wpuszczać hejtu do polityki. Kto sieje wiatr, pozwala wieszać podobizny przeciwników politycznych, lży, nęka i karze rzeczywistych obrońców demokracji, ten prędzej czy później zbierze burzę dotkliwszą niż gwizdy: klęskę w wyborach. Tak karze demokracja za złe rządzenie.

P.S.

Acha, już uruchomiono prokuraturę w sprawie gwizdów pomorskich.Będą uczyć respektu dla majestatu. Ale nauka siłą i karami tylko obnaży jeszcze bardziej nagość króla.