Jeszcze Unia nie zginęła. Niech się nie cieszą nacjonaliści

Co za smutny i absurdalny dzień dla Królestwa, ale i dla Unii. Z rozwodu UK z UE cieszą się tylko ci, którzy nie chcą i nie cenią europejskiego marzenia o pokoju i współpracy między europejskimi narodami zamiast agresywnej rywalizacji. Cieszy się Kreml, który na wszelkie sposoby stara się osłabić UE i NATO. Cieszą się wszyscy świadomi lub nieświadomi współpracownicy Putina w krajach demokratycznego Zachodu.

Ale niech się za bardzo nie cieszą. Nacjonaliści i populiści nie zduszą europejskich marzeń i aspiracji. Nie zniszczą demokratycznej kultury; jej piękny i wzruszający przykład dali eurodeputowani żegnający delegację brytyjską wspólnym odśpiewaniem starej szkockiej melodii ludowej, do której w XVIII w. dopisał słowa poeta narodowy Robert Burns.

A jak żegnali się z Unią brexitowcy? Wymachiwali parlamentarzystom w oczy brytyjskimi chorągiewkami, choć w Parlamencie Europejskim panuje reguła, że nie eksponuje się flag narodowych.

Brexitowcy cieszą się, że w końcu demokracja zwyciężyła. I że „elitom” utarto nosy. Ale brexit jest dziełem człowieka z elity, Davida Camerona, który chciał utrzeć nosy eurosceptycznej frakcji w jego partii. Liczył, że do brexitu nie dojdzie. Ale w naszej europejskiej historii mamy przykłady, jak dobre zamiary kończą się katastrofami.

Idea wspólnoty narodów europejskich ma wciąż silne poparcie w europejskich społeczeństwach i wśród proeuropejskiej młodzieży, a także wśród demokratycznych polityków i działaczy. Unia będzie się bronić i ma na to potężne środki. Na ataki eurofobów odpowie np. rozszerzeniem strefy euro, wspólną polityką w sprawie imigrantów i obrony, rozbudową programów typu Erasmus.

Wielka Brytania po niemal 50 latach opuszcza Unię za zgodą parlamentu brytyjskiego i Parlamentu Europejskiego. I na życzenie 52 proc. obywateli, którzy w referendum na Wyspach głosowali: „Leave”. Niewielka to przewaga, ale skutki brzemienne. Dla obu stron. Jednak trzeba lat, aby te skutki zbilansować. Nie wiadomo nawet, czy okres przejściowy ubiegający z końcem grudnia zakończy się porozumieniem układającym na nowo relacje Brytanii z Unią.

Nie wiadomo, jak zareagują Szkoci, którzy w większości głosowali za pozostaniem w UE, nie wiadomo, jak zareagują miliony tych obywateli Królestwa, którzy byli przeciw. Nie wiadomo, czy uda się i jak szybko zaleczyć podziały w społeczeństwie na tle brexitu.

Tylko twardzi brexitowcy już wiedzą, że dla unii brytyjskiej idą tłuste lata, za to dla Europejskiej – chude, bardzo chude. Jeden ze sprawców nieszczęścia, Nigel Farage, założyciel partii Brexit, wieszczy, że Unia się skończy w ciągu 10 lat, a za Wielką Brytanią wkrótce podążą Włochy, Dania i Polska. Farage twierdzi, że ostatnio Polacy doznali tylu upokorzeń ze strony Brukseli, że wkrótce też będą mieli już Unii dosyć.

Jakich upokorzeń? Farage zapewne uważa za upokorzenia krytykę gremiów europejskich dotyczącą ustawy kagańcowej i całej deformy sądownictwa. Gdyby nie to, że Farage jest zaprzyjaźniony z Donaldem Trumpem i wspiera go w kampanii prezydenckiej, można by się nad jego prognozami nie rozwodzić.

Ale brytyjski „Guardian” pisał też o powiązaniach Farage’a z miliarderem Aaronem Banksem, a ten przed referendum o brexicie kilkakrotnie spotykał się z ambasadorem Rosji w Londynie. Banks finansował partię Farage’a. Farage insynuuje w rozmowie z autorką artykułu w dzienniku, chcąc uprzedzić pytanie o jego powiązania z Rosją, że finansuje ją George Soros, przeciwko któremu kampanię nienawiści z antysemickim podtekstem prowadzą rządowe media w Rosji i na Węgrzech. Tak to hula.

PS. O naszej 12 w nocy Zjednoczone Królestwo opuściło formalnie po 47 (!) latach Unię Europejską. Rząd Johnsona nie chciał drażnić tych obywateli, którzy głosowali przeciwko (48 proc.). Nad Londynem nie wystrzeliły race, przed urzędem premiera na Downing Street nikt nie wznosił toastu, gwiazdą imprezy pod siedzibą parlamentu, gdzie zebrali się breksitowcy, był Nigel Farage. W Edynburgu obywatele zgromadzili się pod flagami Szkocji (widać było też flagi Katalonii) i Unii Europejskiej. W najnowszym sondażu 51 proc. mieszkańców Szkocji chce niepodległości. Na otwartej granicy Irlandii z Ulsterem (Irlandią Północną) reporterka BBC przypomniała, że Ulster, tak jak Szkocja, głosował za pozostaniem w UE. W Brukseli manifestowali zwolennicy i przeciwnicy breksitu, ignorując siebie nawzajem. I to jest potwornie smutna puenta i zapowiedź wyzwania, jakie stoi przed Borisem.

PS2. Jakie lekcje z breksitu mamy wyciągnąć w Polsce? Najpierw weźmy pod uwagę, że w kilku krajach członkowskich UE rządzą ludzie o autorytarnych ciągotach. Breksit jest groźny także dlatego, że pokazuje, iż z Unii po prawie pół wieku członkostwa i po zgarnięciu z tego tytułu setek miliardów w twardej walucie, można sobie wyjść i nie ponieść żadnych konsekwencji, choć wyjście mocno zaburza stabilność Unii na różnych polach i po prostu ją osłabia. Polska pod rządami ,,zjednoczonej prawicy” jest jednym z krajów gotowych do podważania tej stabilności. Być może konflikt wokół łamania w Polsce zasad demokratycznego państwa prawa będzie pretekstem dla ekipy Kaczyńskiego, aby szantażować Brukselę ,,poleksitem”. Może być też tak, że sytuacja wymknie się – lub już się wymknęła – spod kontroli obecnej władzy i inicjatywę antyeuropejską przejmie skrajna prawica, zmuszając Kaczyńskiego do odpalenia artykułu 7 traktatu o UE. W tej sytuacji nadchodzące wybory prezydenckie staną się, czy to się komu podoba czy nie, rodzajem plebiscytu: czy jesteś za autorytaryzmem czy za konstytucyjną demokracją, za pozostaniem czy wyjściem Polski z Unii? Tak uważa m.in. Adam Michnik. Zgadzam się, lecz nie jest jasne, czy siły prodemokratyczne i proeuropejskie, na czele z PO, powinny uczynić z Europy temat przewodni swej walki z autorytarnym odchyleniem prawicowym w obecnej polityce polskiej. Odnotowany ostatnio spadek notowań PiS do 30 proc. jest skutkiem wielu błędów, grzechów i arogancji rządzących. Sztab wyborczy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej stoi przed dylematem: wybrać jeden temat główny czy grać na wielu fortepianach?