A może u nas Święto Dziękczynienia?
W kulturze nic nie jest niemożliwe. Polska importuje z USA co się tylko da, w tym kulturę masową. W naszym ponoć tak bardzo konserwatywnie katolickim społeczeństwie przyjmuje się masowy obyczaj amerykański. Od restauracji z hamburgerami po czapki bejsbolówki, Halloween i walentynki. To może i Święto Dziękczynienia (Thanksgiving Day) dałoby radę?
To byłoby przezwyciężenie naszego sarmatyzmu, przejętego od szlachty wzmożenia narodowego i katolickiego, którym dziś zamęcza ludzi władza państwowa wespół z kościelną. Chwila normalności, kiedy ludzie ze sobą przy stole rozmawiają bez gniewu i uprzedzenia o wszystkim, co dla nich ważne.
Teraz to u nas bardzo trudne, bo tak nas posortowała władza, że o normalności w relacjach publicznych nie ma mowy. I jeszcze bezczelnie się nad sobą ta władza użala, że dzieli los z Żydami wykluczonymi z człowieczeństwa przez nazistów. Spustoszenie, jakie sieją w ludzkich umysłach obecne rządy, będzie trudno naprawić. Ale nie jest to niemożliwe.
W USA Święto Dziękczynienia stało się w nowszych czasach świętem świeckim, choć ma korzenie religijne, w tym „pogańskie”. Dziś w domach gromadzi ono ludzi ponad różnicami poglądów religijnych i politycznych. Jest doświadczeniem wspólnoty społecznej i rodzinnej osadzonym w historii tego fascynującego wielokulturowego i wieloreligijnego tworu, jakim jest „Ameryka”. W czwartek brałem w nim udział w domu zaprzyjaźnionego małżeństwa amerykańsko-polskiego. Prócz ich i naszej rodziny przyszli inni Polacy mieszkający tu od lat, a także Francuzka i Tybetanka. Ta ostatnia zaśpiewała po tybetańsku i chińsku okolicznościową pieśń.
Świętowanie rozpoczęło się od gestu chwycenia się za ręce wszystkich uczestników i kilku słów młodej córki gospodarzy, która wspomniała tych, którzy z różnych powodów, choćby utraty domu w wielkich pożarach, nie mogą święta obchodzić tak jak zwykle. A potem podano zupę z dyni, a po indyka upieczonego przez gospodarza i wszelkie dodatki szło się już od stołu do kuchni, gdzie na biesiadników wszystko, co potrzebne, czekało na kuchennym blacie.
Obok na stole czekały z kolei ciasta wszelkiego rodzaju, część upieczona przez syna gospodarza. Wino czerwone i białe, różnych marek. Kawę przygotowywał pan domu. Herbatę jego córka. To w tle, a na pierwszym planie wielogodzinne rozmowy w różnych językach i towarzyskich konfiguracjach. Praktycznie każdy mógł się do syta nagadać z każdym i na każdy temat, tak samo jak zjeść i się napić.
Tyle że do pewnych granic, bez przesady i jakiejś nachalności świętowania. Bez nawracania kogokolwiek na cokolwiek. To, co często nazywamy wielokulturowością, lepiej nazywać międzykulturowością, czyli wzajemną wymianą dóbr duchowych. Do tego zmierza świat, cokolwiek wieszczą politycy i ideolodzy.
Każdy tego dnia mógł w myślach albo w rozmowie wyrazić wdzięczność, komu chciał i za co chciał, i podzielić się pozytywną energią, choćby w głębi duszy coś innego grało, w Kalifornii czy w Polsce.
Komentarze
Po 364 dniach złorzeczenia przydałby się może Polakom choć jeden Dzień Dziękczynienia.
Cóż, panu redaktorowi pozostaje pogratulować nowej ojczyzny, bo jak wiadomo nie od dziś, „Polska to nienormalność” i przez tysiąc lat nie dała się ucywilizować żadnym chętnym cywilizatorom, ani z zachodu, ani ze wschodu czy południa.
@Kubaszko
Tak, przy okazji gratulacje należą się milionom rodaków, którzy żyją od pokoleń w tej nowej ojczyźnie, nie tracąc związku ze starą, co ludziom o pewnym pokroju mentalnym nie mieści się w głowie, niestety. Tak właśnie degeneruje się idea narodowa w izolacjonizm i anachronizm. Dzięki tym Polakom w różnych nowych ojczyznach, i tym w starej, którzy się od innych nie izolują, ten proces udaje się opóźnić.
Świąt mamy u nas dostatek i następnego raczej bym nie proponował tym bardziej, że wiadomym jest, że po wolnym czwartku jest wolny piątek, (nie dla tych co pracują na czarno). Kultury dyskutowania, jedzenia a tym bardziej picia nie przeniesie Pan do Polski, bo to jest różnica cywilizacji. Jeżeli już proponuje Pan wprowadzenia tego święta, to coś za coś. Znieśmy w takim razie drugi dzień świąt Bożego Narodzenia i drugi dzień Wielkanocy. Wtedy dla równowagi w skali roku liczba wolnych dni by się wyrównała. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, wzorem np. Kanadyjczyków moglibyśmy wprowadzić Boxing Day i całą rodziną wybrać się na zakupy, bo oczywiście przereklamowany w Polsce Black Friday mamy i tak, nota bene różni się on od tego amerykańskiego tak samo jak kultura dyskusji przy stole. W USA jak Pan zauważył nikt nikogo nie namawia do jedzenia i picia. Jedzenie i alkohole są wystawione i każdy może korzystać ile chce, chociaż w Polskich rodzinach niektórych trzeba odwozić do domu.
@Litwos
Tak, zgadza się, ale przecież pan zrozumiał, że to nie jest propozycja na serio, tylko obrazek antropologiczny.
bylismy z zona zaproszeni w Prince George u kanadyjskiej z pochodzenia Niemki, zabrala nas kuzynka zony i jej maz (Polacy, od 45 lat w Kanadzie) ktorych akurat odwiedzalismy.
Wygladalo to dokladnie tak, jak opisuje Gospodarz blogu, modlitwa przed posilkiem, zlapanie sie za rece wszystkich uczestnikow, potem indyk i inne „dobrosci”, czulem sie troche jak przeniesiony w swiat „Jedynego swiadka” z Harrisonem Fordem. I zadnej polityki, nic nas nie dzielilo. „may be I`m a dreamer, by not the only one”. Przylaczam sie do postulatu olakiera, tego powyzej…
W ramach troski o wizerunek niejakiego Andrzeja D. proponuje ustanowic jak najszybciej President’s Day w dniu Jego Urodzin…
@ Szostkiewicz
Wartość Polski polega m.in. na tym, że nie jest taka, jak Niemcy, Rosja, czy inna Ameryka, wbrew tym, którzy hodują w sobie kompleks niższości wobec innych nacji.
„Państwa narodowe muszą być dziś przygotowane na porzucenie suwerenności narodowej” – oświadczyła w środę kanclerz Niemiec Angela Merkel. Koniec żartów! Albo Polexit, albo witajcie w IV Rzeszy
Jako wegetarianin składam stanowczy protest. Oczami wyobraźni widząc indyczą Golgotę, jaką byłby ich klatkowy chów.
W Poznaniu w dniu 11 listopada (ostatnio ta tradycja dociera również do północnych części Dolnego Śląska graniczących z Wielkopolską) piecze się „marcińskie rogale” z francuskiego ciasta i z nadzieniem z białego maku. Nie wiem, czy ma to cokolwiek wspólnego z niepodległością ale rogale wspaniale smakują i zwyczaj bardzo mi się podoba…
@jacek, nh
Koniec żartów, albo koniec nacjonalizmów, albo wojna.
@Kubaszko
Ale to nie o to chodzi. Kompleks niższości może być zasłużony. Nacjonalizmy zwykle się nim karmią, zwłaszcza w krajach postkomunistycznych.
Jestem za ustanowieniem takiego święta…ale łącznie z programem INDYK +
Przeprasza, ale ja nie widzę po stronie wspierających obecne władze cienia chęci do zgody. Jeżeli już jest to na ich warunkach, czyli zachowania władzy. W większości przypadków próby pojednania traktowane są jako oznaka słabości. Czasami powodują skutek odwrotny – skoro chcą się godzić to znaczy że im dowaliliśmy, a zatem jeszcze trochę i zostaną pokonani – tak myślą. Lub inna wersja – pojednanie jest traktowane jako przyznanie się do niemocy. Poza tym, bez przesady. Ten konflikt społeczny nie jest wcale tak zaogniony, w porównaniu do innych krajów. Poza tym, pragnę zwrócić uwagę, że ma jednak podstawy ekonomiczne. Niwelować różnice ekonomiczne. To jest główne pole działania.
Panie redaktorze
Od trzydziestu+ lat mieszkam w Kanadzie i obchodzę S
Śiwęto Dziękczynienia. My obchodzimy je w październiku. Święto zostało bardzo szybko przyjęta przez nas imigrantów, no bo każda okazja jest dobra żeby spotkać się i coś zjeść. Niestety, jeśli chodzi o mnie to
1. nienawidzę mięsa indyczego
2. nie lubię ciasta dyniowego
3. nie lubię słodkich kartofli
na szczęście
4. lubię białe wina i żurawinę
Serdecznie pozdrawiam
3150
.
— Oneida Reservation —
.
Purytanie z Mayflower w 1620 wylądowali
w Plymouth Rock I gdyby nie native Indians
pewnie by zimy nie przeżyli, ale ponieważ
good deeds don’t go unpunished w nagrodę
dobrych Indian z czasem mocno w Ameryce
ubyło
Ich resztki wykopano do rezerwatów gdzie
na ugorach wegetowali tragicznie przez
ładnych parę dekad. Na początku ’80ch wybrałem
się do Oneida Indian’s rezervation w upstate NY,
chciałoby się komuś rzeczywiście dać w ryja…
Dziś każdy chciałby być Indianinem, w rezerwatach
które jak rozumiem rządzą się własnym prawem
wybudowano ogromne kasyna, a w nich znudzeni
amerykańscy emeryci zostawiają Indianom duże
ilości $$$ które później dzieli się wśród natives
Zaczynam się poważnie zastanowić czy przypadkiem
Winnetou nie był moim przodkiem, hmmm…
Happy Thanksgiving to all
.
..)
A może u nas Święto Dziękczynienia?
Jestem za. Ale to nie przejdzie, albo przynajmniej nie bez konsekwencji.
@Autor pisze, że współcześnie jest to świeckie święto. Well, chyba w tym sensie, że nie należy do żadnej pojedynczej religii, nie zostało zawłaszczone przez żaden indywidualny kościół, nie towarzyszą mu żadne obowiązkowe albo zwyczajowe praktyki religijne typu spowiedź wielkanocna czy pasterka. No właśnie, jest amerykańskie. Co nie znaczy, że takie czy inne pojmowanie osoby boskiej jest w nim nieobecne.
Dawno temu zdałem sobie sprawę, że moment daleko posuniętej asymilacji można u kogoś rozpoznać po tym, że potrafi dołączyć do chóru spiewającego jakąś odpowiednia do okazji pieśń czy piosenkę.
Z okazji Thanksgiving śpiewa się hymn „We Gather Together”, o nastepujących słowach (za Wiki):
We gather together to ask the Lord’s blessing;
He chastens and hastens His will to make known.
The wicked oppressing now cease from distressing.
Sing praises to His Name; He forgets not His own.
Beside us to guide us, our God with us joining,
Ordaining, maintaining His kingdom divine;
So from the beginning the fight we were winning;
Thou, Lord, were at our side, all glory be Thine!
We all do extol Thee, Thou Leader triumphant,
And pray that Thou still our Defender will be.
Let Thy congregation escape tribulation;
Thy Name be ever praised! O Lord, make us free!
za moją ulubioną audycją:
https://www.youtube.com/watch?v=EtzAqxZc1i4
Nie wszyscy Amerykanie w taki sam sposób odpowiedzą na pytanie „komu dziękujemy”, ale całkiem znacząca ich część nadal wskaże na Boga.
Niektórzy, jak pan redaktor polonijnego programu radiowego (…) powie, że jest to (sic.) „katolickie święto”.
Inna znowu pani redaktor innego polonijnego programu radiowego, troszkę poirytowana telefonami słuchaczy mówiących, że to „świeckie święto indyka” wyjaśni, że (sic.) „dziękujemy Bogu, niekoniecznie zwiazanemu z jakąś religią, trzeba umieć rozróżnić między wiarą a religią, proszę państwa!”
Inni znowu wolą dziękować sobie nawzajem i ludziom, od których zaznali jakiegos dobra.
No i na koniec łyżka dziegciu do beczki @Autora optymistycznie piszącego, że Thanksgiving to:
Chwila normalności, kiedy ludzie ze sobą przy stole rozmawiają bez gniewu i uprzedzenia o wszystkim, co dla nich ważne.
Proszę sobie wygóglować takie frazy jak „how to avoid
a/ (political) fights
b/ argument with family
c/ fighting with family over (xyz)
at Thanksgivig”. 😉
Aha, zapomniałem napisać o konsekwencjach.
Jak uczą nas ostatnie dekady, Kościół katolicki nie ścierpi żadnej społecznej inicjatywy czy zmiany, która pojawi się i zechce pozostać poza jego kontrolą.
Tak więc – gdyby nawet Święto Dziękczynienia przyjęło się w Polsce – Kościół natychmiast nalepiłby na nie jakieś świeto kościelne, uczestnictwo we mszy świętej uczyniłby obowiązkowym a małe dziewczynki w strojach komunijnych sypałyby kwiatki idąc z ich mamusiami w wigilię Święta Dziękczynienia rano do kościoła na poświęcenie koszyczków z nadzieniem do indyka.
@Jacek NH:
Spójrz na to z perspektywy historycznej. Państwa narodowe stały się modne w połowie XIX wieku, ale idea samostanowienia zrealizowała się dopiero w wieku XX. Przy okazji okazała się ona dość niebezpieczną utopią, gdy rozciągano na madejowym łożu narody pod granicę i odwrotnie. (Tak, rozumiem, w Polsce, gdzie najpierw wymordowano Żydów, potem wygoniono Niemców i Ukraińców, możemy dzisiaj nie zauważać, że granice nie są naturalne. Że czasem są dzielą rodziny, a czasem zmuszają do współistnienia wrogów.)
Mamy XXI wiek i graczy globalnych, gdzie państwo średniej wielkości, takie jak Polska, musi dogadywać się z miliardowymi Chinami, czy Indiami, albo choćby z USA, łączącym wiele stanów, z których każdy samodzielnie mógłby z Polską rywalizować (i pod wielu względami być silniejszy).
Za tym idzie konieczność poszukiwania czegoś ponadnarodowego. Zresztą ja bym czasem zapytał nacjonalistów, czy chcą się starać o wizę do każdego odwiedzanego państwa, stojąc w kolejce do ambasady, czy płacąc cło od sprowadzonego z Niemiec używanego volkswagena 😀 Bo to całe narzekanie na UE, całe te modły do narodu, tradycji, czy rasy, są powiązane z automatycznym przyjmowaniem wszystkiego co wygodne w integracji międzynarodowej.
Z punktu widzenia historii Merkel ma rację. Nacjonalizm i państwa narodowe nie mają racji bytu, przynajmniej nie w dzisiejszej formie (bo jakaś forma kultywowania lokalnej tradycji, lokalnego patriotyzmu — jak najbardziej! sam pochodzę z Górnego Śląska i bez problemu łączę tożsamość śląską, polską i europejską — przynajmniej tak to odczuwam).
@lalecznik:
Wygląda na to, że nie znasz tez Gduli z badań w Miastku.
Owszem, ludzie biedni częściej głosują na PIS bo uważają, że to może być dla nich dobra zmiana — dać im jakieś korzyści. Ale jak sam zauważasz, w tego typu konflikcie nie ma zawziętości, a przy pierwszym kryzysie porzucą swoje poparcie dla PiS.
Jest też jednak grupa zwolenników ideowych, zwykle wcale nie takich biednych i słabo wykształconych. Oni przyjęli tę narrację, uważają że Polska taka jest („w ruinie”) jak mówił PiS, i że wymaga ostrego rozprawienia się z jakkolwiek rozumianą opozycją.
Zresztą bądźmy sprawiedliwi — po antypisowskiej stronie, z którą się utożsamiam, też są takie głosy i taki styl. (I patrząc na swoje spoglądanie na PiS, to ja mam głęboki problem z tym, na ile PiS krytykować, bo niechęć do pogłębiania konfliktu z jednej strony, towarzyszy bardzo surowej ocenie ideologii, która stoi za PiSem, przez co odczuwam, że sprawiedliwość wymaga wręcz pogłębienia konfliktu.)
Nie jest więc to tak płytki konflikt…
@Ryszard Kubaszko:
Spotkałem się z tezą, z którą z grubsza się zgadzam, że Polska w sensie „cywilizacji” jest prowincją cywilizacji europejskiej/zachodniej. Prowincją, tak jak Podlasie, czy Śląsk, są prowincjami Polski. Czyli nic co by miało przynosić kompleksy, ale z drugiej strony trzeba sobie zdawać sprawę, że główny nurt historii, czy wykuwanie nowych idei i polityki zachodzą gdzie indziej.
Ależ Panie Redaktorze, przecież Pan doskonale wie, że jest w Polsce, od 10. lat Święto Dziękczynienia:
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99to_Dzi%C4%99kczynienia_(Polska)
Dyskutowaliśmy o tym tu na blogu. Dokładnie 10 lat i 6 miesięcy temu.
Pan Nycz twórczo zaadoptował amerykański pomysł do nabijania kościelnej kasy.
Jak nabijana jest ta kasa pokazuje krótki filmik ŚwiatoVida „Ile nas kosztuje kościół”. Kto ciekaw ten sobie wygoogla.
lalecznik
24 listopada o godz. 23:57
Ten konflikt społeczny … ma jednak podstawy ekonomiczne. Niwelować różnice ekonomiczne. To jest główne pole działania.
Moim zdaniem jest to przede wszystkim konflikt o charakterze cywilizacyjnym.
Świat otwarty vs świat zamknięty.
Różnice ekonomiczne to jedynie jedno z narzędzi.
Mad Marx
24 listopada o godz. 21:59
Jestem za, rogale świętomarcińskie, w skrócie marcińskie są wyjątkowo smaczne. Objadając się nimi, w miarę oczywiście nie dręczy nas sumienie rzeźni.
Ą może przemianować 11 listopada na Święto Dziękczynienia ?
chociaż sama nazwa niezbyt trafna, bo kojarzy sie z religią.
I zaraz Kościół by się to tego święta przykleił.
A z drugiej strony, czy nie lepiej zabrać się do uczciwej pracy, zamiast ciągle świętować ?
Święto Dziękczynienia w Polsce? Kościół by zaraz oprotestował. Halloween zwalcza to i w tym święcie doszuka się zaraz mnóstwo złego.
Ile nas kosztuje kościół:
https://www.youtube.com/watch?v=2qfrE2OCw7k
Jacek, NH
24 listopada o godz. 21:16
… witajcie w IV Rzeszy …
Merkel i Macron mają rację bo UE w tej chwili znalazla sie nie tylko w ślepej uliczce ale dochodzi powoli już do ściany. Poza tym, nie przeceniajmy terminu „suwerenność“. Nie ma państw w 100 procentach suwerennych i nawet Korea Północna przez swoja gospodarczą zależność od Chin nim nie jest. Stany Zjednoczone Europy to czarny sen Putina i Trumpa ale dla nas Europejczyków jedyna alternatywa.
Poza tym, trudno znaleźć w historii państwo bardziej nacjonalistyczne niż III Rzesza. Coś u Kolegi kiepsko z logiką.
Świetny pomysł, ale przy dwóch zastrzeżeniach:
1. Słowo dziękczynienie zostało zagospodarowane przez religię. Trzeba wybrać jeden z synonimów tego słowa. Dzień Wdzięczności brzmi dla mnie o wiele lepiej niż Święto Dziękczynienia.
2. Święto Indyka powinno w Polsce być raczej Świętem Grzyba, albo Ziemniaka Pieczonego w Ognisku.
@Jagoda
25 listopada o godz. 10:29
Dzięki za link. Co do darowizn na cele kultu religijnego to autor dokonał pewnych skrótów myślowych, które mogą wprowadzić nas w błąd. Otóż by odliczyć wartość darowizny od dochodu nie może ona być przekazana osobom fizycznym, np. proboszczowi. Stąd numer na proboszcza nie przejdzie, fikcja wykluczona. Ale darowizna na związki religijne, organizacje kościelne i inne stowarzyszenia religijne mające osobowość prawną bardzo mile widziana. Z tym że wysokość darowizny nie może przekroczyć łącznie kwoty 6% rocznego dochodu darczyńcy.
Jestem ZA. Pod warunkiem, ze będzie to dzień obalenia PiS-u i posadzenia liderów za kratkami. A wówczas proponuje pozostać przy polskich zwyczajach kulinarnych: kaczka faszerowana, schab na zimno i wódeczka:)))
Panie Szostkiewicz, takie święto mamy w Polsce i nazywa się ono Bożym Narodzeniem,celebrowanym w Polsce dużo bardziej uroczyście niż w Stanach. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w podobnej atmosferze odbywało się Święto Niepodległości.
Święto Dziękczynienia jest bardzo miłym świętem,ale jest to święto AMERYKAŃSKIE i nie widzę potrzeby małpować go w Polsce. Niestety, w pana wpisie widać kompleks niższości i chęć bezkrytycznego naśladownictwa wszystkiego co zagraniczne,jak najbardziej związane z polskim sarmatyzmem (z tą różnicą, że polska szlachta bezmyślnie małpowała kulturę francuską).
@Jagoda 25 listopada o godz. 10:29
Ile nas kosztuje kościół:
https://www.youtube.com/watch?v=2qfrE2OCw7k
Oglądałem, bardzo fajne.
Przyszło mi do głowy, że doskonała jakość graficzna, jakość rysynku, jest ZA DOBRA!
Odwraca uwagę od przekazywanych informacji, widz koncentruje się bardziej na śledzeniu rysującego ołówka zamiast na kolejnych sposobach na jakie Kościól katolicki kroi Polaków.
@zly
Wprost przeciwnie, kompleks nizszości, zresztą zasłużony, wykazują autorzy takich wpisów jak pański. gdyby pan przeczytał coś więcej niż sam tytuł, nie przypominałby pan, że w Polsce mamy Boże Narodzenie, bo właśnie pokazuję, że oryginalnoßć Thanksgiving polega na jego świeckości zdolnej skupić razem ludzi pomimo wszelkich różnic światopoglądowych. Nacdodatek nie rozumie pan ironii jako środka stylistycznego.
Panie Jacku z Huty
Idea państw narodowych powstała w XIX wieku. Dawna Polska nie była państwem narodowym, nie była państwem narodowym nawet II RP.
Rzesza była piękną ideą współpracy rozmaitych państw. Stara Rzesza obejmowała większość współczesnej Europy. Bolesław Chrobry, pierwszy król Polski koronę przyjął z rąk niemieckiego cesarza, zresztą Otto III widział go jako swojego namiestnika.
Wbrew temu, czego nas uczono w szkole i czego pewnie uczy się nadal Polska pod berłem Bolesława nie walczyła z Rzeszą tylko z lokalnymi wielmożami z Łużyc, Saksonii i Brandenburgii.
P.S. ja osobiście nie mam nic przeciwko IV Rzeszy czyli wspólnego państwa na wzór Świętego Cesarstwa Rzymskiego z czasów od Karola Wielkiego do Hohenstauffuów.
Trudno zeby pan red.krytykowal swieto na ktore zostal zaproszony.Kazde swieta sa fajne, te polskie tez.Tak jak chrzescijanie zaadoptowali swieta poganskie czy zydowskie tak my ateisci swietujemy razem z wierzacymi bez wnikania w ich religijny sens.
@zly:
Boże Narodzenie jest bardzo religijne. Mamy w historii wiele pięknych opowieści o zgodzie i pojednaniu na Boże Narodzenie, ale nie dość, że może ono dyskryminować niekatolików (jeśli wciskane nachalnie), to też widziałem (jak najbardziej osobiście), jak to święto można wykorzystać do siania niezgody i nienawiści.
@Mad Marx & Jacek N.H.:
Dodałbym, że „III Rzesza” jest niezłym odpowiednikiem naszej „IV RP” — państwem-marzeniem, bytem bardziej narodowym niż nazbyt zgniła, liberalna demokracja. Wyrażenie i cel nie był wymysłem Hitlera, tylko niemieckich konserwatystów (nawet nie nacjonalistów…), przejętych właśnie po to, by demokracji i wolności się przeciwstawić.