Cios rykoszetem

Syn pisowskiego dygnitarza dostał posadę w Banku Światowym za pół miliona zł rocznie. Ojciec oświadczył, że nie miał z tym nic wspólnego. Syn potwierdził i oświadczył, że ma wszelkie kompetencje na zajmowane od lipca stanowisko. Funkcjonariuszka partii rządzącej na wszelki wypadek oznajmiła, że ani jej szefowie, ani sam szef szefów nic o tej sprawie nie wiedzieli, nim nie napisała o niej „Gazeta Wyborcza”.

Ciekawe, jaka byłaby reakcja obecnej władzy na podobną informację dotyczącą syna jakiegoś dygnitarza PO, kiedy to obecna władza była jeszcze w opozycji, a partia Tuska rządziła. Ależ wiadomo! W ramach wrabiania byłego premiera w aferę Amber Gold obecna władza usiłuje go obarczyć odpowiedzialnością za to, że jego syn zatrudnił się – ku niechęci Tuska seniora – w biurze prasowym oszukańczego biznesu. I nie ma z tym moralnego kłopotu, mimo że ojciec wielokrotnie publicznie to wyjaśniał.

Może być, że sprawa syna koordynatora jest czysta jak łza, a on sam faktycznie wykonuje dobrą robotę wartą takiej pensji. Ponieważ jednak stał się bohaterem doniesień i spekulacji w mediach w kontekście bardzo poważnej afery KNF, porównywalnej z korupcyjną aferą Rywina, mleko się już rozlało.

Opinii publicznej należy się wyjaśnienie, czy z zatrudnieniem syna koordynatora miał jakiś związek obecny prezes NBP. Za jego człowieka portale gospodarcze uważają zdymisjonowanego szefa KNF, któremu szef NBP nawet teraz pochwał nie szczędził. Zresztą sam zdymisjonowany już po dymisji przekonywał po orwellowsku, że działał zawsze w imię stabilności finansowej kraju.

PiS walczył o władzę, a dziś walczy o jej utrzymanie różnymi sztuczkami. Między innymi próbował kompromitować przeciwników politycznych, rozdmuchując drobne lub fikcyjne sprawy do rangi afer zagrażających państwu i obywatelom. Stworzyli w ten sposób klimat do ataków, lustracji, insynuacji i rozliczeń personalnych na tle walki o władzę.

Tolerowali ten klimat i wykorzystywali, gdy jeszcze byli w opozycji. Usiłowali zohydzić postaci historyczne w rodzaju Wałęsy, Bartoszewskiego, Frasyniuka. Posiali zatrute ziarno. W końcu władzę zdobyli. Teraz sami trafiają pod lupę opinii publicznej (ale jak dotąd raczej nie organów sprawiedliwości). Ludzie mogą porównać afery z czasów przed rządami „zjednoczonej prawicy” z aferami i aferałami pisowskimi.

Korupcja na szczytach obecnej władzy, pazerność, kumoterstwo, wulgarny nowobogacki styl życia dygnitarzy po trzech latach rządów (np. rozbijanie się limuzynami) sięga skali wcześniej nieznanej. Do jakiej dojdzie po ewentualnej drugiej kadencji? A ta partia ma w nazwie prawo i sprawiedliwość.